Niedawno miałem okazję ponownie po kilku latach obejrzeć film Opowieści na dobranoc
Historia do wybitnych nie należy, zdarzają się jej dziwne momenty, jednak jest spójna, w miarę logiczna i ciężko jest się w niej pogubić. Postaci też są dobre. Każdą definiuje co prawda jedna cecha, w porywach dwie lub trzy, ale każda ma jakiś swój charakter. No i na plus nie ma tu czarnego charakteru. Są bohaterowie, którzy są kreowani na złych, jednak nie jest to przesadzone dzięki czemu każdy jest bardzo ludzki. No i jest jedyna w swoim rodzaju świnka morska. Kompletni nie istotna dla fabuły, ale wprowadzająca wiele humoru
Ale ok, o czym ten film jest? Otóż Skeeter, bo takie nosi imię nasz główny bohater, zostaje poproszony przez swoją siostrę aby zaopiekował się jej dziećmi na czas jej wyjazdu. W między czasie w hotel w którym pracuje ma dojść do wielkich zmian z wybraniem nowego zarządcy, czy innej ważnej persony, na czele. Jak nie trudno się domyślić Skeeter w głębi duszy chciałby aby to jemu przypadł ten zaszczyt, lecz zostaje pomięty (kto by się spodziewał...). Okazuje się jednak, że opieka na siostrzeńcami to najlepsze co mógł mu zesłać los. Każdej nocy nasz bohater opowiada tytułowe opowieści na dobranoc, które następnego dnia stają się rzeczywistością.
Jaki będzie finał tej historii łatwo się domyślić, ale muszę przyznać, że zakończenie to zdecydowanie najsłabszy moment filmu i sprawia wrażenie wymuszonego. Mi film jednak bardzo przypadł do gustu. Jest lekki z kilkoma niezłymi gagami, a jeżeli nie trafi do kogoś humor, założenia albo grający główną rolę Adam Sandler, to dla samej świnki morskiej warto ten film obejrzeć (na końcu fragment filmu ze świnką)
Jeśli mam się bawić w oceny to niech będzie 7,5/10
Przy okazji film puszczany w kinie zawierał polski dubbing (wiem bo nawet na nim byłem, a niedawno puszczali go w telewizji), który przepadł w wersji DVD i zastąpił go lektor