Eddie zwany Orłem/Eddie the Eagle
Jest to film o skoczku narciarskim pochodzącym z Wielkiej Brytanii, którego imię to Michael Edwards, chociaż bardziej znany jest jako Eddie "Orzeł” Edwards. Sportowiec ten był jedyny w swoim rodzaju, często określany jako najgorszy skoczek w historii i nietrudno się temu dziwić, bo faktycznie prawie nigdy nie opuszczał ostatniego miejsca, co stanowi ciekawy kontrast dla np. takiego "Rush" który obrazował zmagania James Hunta i Niki Laudy o mistrza świata w wyścigach Formuły 1. "Orzeł" mimo iż kaleczył ten sport był jednym z najbardziej lubianych przez kibiców zawodnikiem a jednocześnie najbardziej charakterystycznym a to za sprawą okularów które był zmuszony nosić przez swoją wadę wzroku.
Ale ok, bo wypada coś powiedzieć o fabule, a ta jest bardzo luźno inspirowana wspomnianym na początku skoczkiem. Poznajemy go w dość młodym wieku, przez kolejny sceny obserwujemy jak dorasta a także próbuje swoich sił we wszystkich możliwych sportach. Eddie mimo ogromnych chęci, niczym jak u naszej kochanej Derpy (), ponosi porażkę za porażką i zmęczeni tym faktem rodzice starają się zgasić w nim chęć do uprawiania sportu, argumentując iż nigdy nie zostanie olimpijczykiem. Młody Edwards jest bliski zrezygnowania ze swojej pasji jednak któregoś dnia dostaje olśnienia i oznajmia im, że mają rację i nie jest mu pisane wystąpić na olimpiadzie, więc spróbuje swoich sił w sportach zimowych aby pojechać na zimową olimpiadę. Eddie jak powiedział tak zrobił i w jeździe na nartach zaczął odnosić sukcesy, niestety nie były one na tyle zadowalające aby dostał zgodę by reprezentować Anglię w Calgary. Edwards decyduje się więc ponownie na zmianę dyscypliny wymieniając narty zjazdowe na te do skoków narciarskich, gdyż w tej dyscyplinie nie miał w kraju żadnej konkurencji. Znajduje trenera alkoholika będącego niegdyś gwiazdą skoków ze Stanów Zjednoczonych i razem za wszelką cenę starają się zadowolić wynikami, rzucający mi kłody pod nogi, Brytyjski Komitet Olimpijki aby ten zgodził się na wysłanie Eddiego na olimpiadę.
Jeżeli o mnie chodzi, to film jest świetny, chociaż ignoruje naprawdę wiele interesujących momentów w życiu prawdziwego Eddie Edwardsa, który jest bardzo ważną postacią do skoków narciarskich. Za sprawą jego występów na skoczniach zdecydowano się zmienić istniejącą od wielu lat formułę wprowadzając kwalifikacje argumentując to, iż gwiazdą zawodów nie może być zawodnik wyraźnie odstający poziomem od reszty. Nie jest to jednak film biograficzny dokładnie przedstawiający życie skoczka, a bardziej komedia wybierająca sobie niewielki procent faktów i opowiadająca resztę historii po swojemu często bardzo rozbiegając się z prawdą. Ogólnie panuje przez to dość spora prostota w filmie. Eddie bez żadnych problemów dostaje się na skocznie narciarską aby potrenować, bez trudu wymienia w sklepie swoje narty na nowe i tak dalej. Nawiązanie do dorywczej pracy tynkarza jaką podejmował Edwards aby pozwolić sobie na starty byłaby dla mnie mile widziana. Samo przedstawienie skoczna przywodzi mi też na myśl oklepany schemat kujona z liceum gnębionego przez jego rówieśników. Również motyw trenera, który chce odkupić swoje winy śmierdzi sztampom na kilometr. Na szczęście humor jaki zaserwowali twórcy jest całkiem udany. Wynika głównie z głupot jakie Eddie mówi, czy też robi, ale nie zawsze. Film nie tylko bawi, ale i dobrze sobie radzi z moralizowanie. Jakby nie patrzeć to jest to historia mówiąca o tym iż nigdy nie wolno się poddawać. Edwards mimo wielu przeciwności w postaci rodziny, Komitetu Olimpijskiego, drwin innych zawodników osiąga swój cel. Spełnił swoje marzenia a także na stałe wpisał się do historii jednocześnie czerpiąc olbrzymią radość z każdego nawet bardzo nieudanego skoku.
Nie lubię oceniać, ale skoro wszyscy to robią to niech będzie, że dam: 8/10