Skocz do zawartości

Rexumbra

Brony
  • Zawartość

    237
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez Rexumbra

  1. - ”To już Drugi, czyli mogę się spodziewać że przybierze i postać pozostałych dwóch.” - Doszedł do wniosku gdy Zegarmistrz dosiadł czerwonego wierzchowca i zmienił swą postać. - Po tym jak zabiłem twe zwierzątko, tak szybko znalazłeś sobie nowe ? Jak uroczo. - Powiedział zaciskając rękę na swej kosie, mając zamiar odeprzeć fale które nasłał na niego przeciwnik. Odpowiedź na atak nie była spektakularna lecz prosta i skuteczna. Kaeleth zwyczajnie w chwili gdy fala osiągnęła odpowiedni dystans, niszczył ją cięciem własnej broni przez którą przepływała energia jego Boga. Uwolniona z pieczęci której mógł użyć jeszcze parę razy, mimo że za każdym razem płacił. Jego przeciwnik nie miał jednak zamiaru dać mu szansy na kontratak. W chwili gdy Kaeleth ”rozwiał” ostatnią falę, oponent wykonał kolejny ruch by pozbawić go pola do manewrów. - ”Kontrola Magi: Bariera” - Bańka powstała po pstryknięciu palców ochroniła Kaeletha i 4 jego wcielenia mające szczęście bycia blisko. - ”Przegramy jeśli dalej będzie miał wolną rękę. Ma przewagę w ofensywie. Musimy jakoś wyrównać szalę. Związać ręce walką w zwarciu. Zwiększyć mobilność. Znaczniki zostały rozmieszczone w czasie gdy ”pierwszy” skupiał uwagę. Użyjemy więc Wisiorek Navigatio. Co jeśli nas zabije. Nie wszyscy weszliśmy na arenę , jeśli zgładzi ”pierwszego” inny zajmie miejsce, jak zawsze. Projekcja.” - W dosłownie chwilę 5 zabójców skończyło rozmowę w swych umysłach i przystąpiło do działania. Bariera spełniła swe zadanie doskonale. Chroniąc ich przed wybuchem ognia i jego następstwami, dając im jednocześnie trochę czasu na przygotowania. - ” Bronie przygotowane i zatrute. Ochrona i wzmocnienie jaką okryłeś nas i ekwipunek powinna wytrzymać ten żar i przejść jego obronę. Poszła na to kolejna pieczęć, to już 1/4 twego ciała. Nie będzie pierwszy i ostatni. Czekamy na aktywację Navigatio” - Padły w umysłach ostanie słowa, po których przyszło działanie. Kaeleth wyciągnął spod swego kołnierza Navigatio. Magiczny przedmiot w postaci wisiorka, pozwalający swemu właścicielowi umieszczać w różnych miejscach kręgi/znaczniki między którymi po aktywacji może się szybko teleportować. Po lekkim otarciu przedmiot zaświecił a piątka osób która stała w jego pobliżu zniknęła, po czym każda z nich znalazła się w innym miejscu areny. Dwóch uzbrojonych w czarne łuki stała na najwyższych skalnych rzeźbach, mając za cel zabicie ”Ruiny” i zapewnienie wsparcia z dystansu. Następni dwaj 3 metry za Zegarmistrzem z dobytymi krótki falowanymi mieczami z oczywistymi zamiarami. I ostatni a zarazem ”pierwszy” tuż przed ”Avatarem Wojny” który błyskawicznie po teleportacji zaczął wymierzać swą kosą cięcie za cięciem.
  2. Od samego początku na arenie rozgrywała się bitwa antytez, dwóch istnień stanowiących swoje przeciwieństwa. Jedno podzielone na wielu przez swoją wiarę, czyny, nieznajomość własnej historii i odbieranie innym ich własnej symbolizowało śmierć...pustkę. Ku zaprzeczeniu drugiej która symbolizowała życie, z powodu swej niemożności do zgaśnięcia i zaznania spokoju w zaświatach, zamiast tego płonęła nadal i odradzała się w coraz to kolejnych ciałach przedłużając swą wiedzę i doświadczenia. Z dobytymi broni postacie Kaeletha ruszyły na Zegarmistrza będąc jednocześnie przyodziane w twarze jego najbliższych, jednakże nim dosięgli oni celu oślepił ich blask bijący od ich niedoszłej ofiary. Natychmiast wszyscy jak jeden organizm cofnęli na bezpieczną odległość oczekując tego co miało się zaraz wydarzyć. Śmierć w wyniku spalenia poniosły 4 wcielenia znajdujące się najbliżej, reszta z powodu magicznej ochrony zapewnionej przez odzienie wyszła bez szwanku. Zmiana Zegarmistrza nie napełniła żadnej postaci zaskoczeniem, spowodowanym ujrzeniem nieznanego ponieważ Kaeleth znał tą postać, ekwipunek i jego naturę. Czy Zegarmistrz tego chciał czy nie, Kaeleth przez skopiowanie jego historii był teraz osobą która znała Go najlepiej. Jego przeszłość, uczucia, wybory, umiejętności, wiedza, słabe i mocne strony to wszystko było mu wiadome....Przynajmniej do czasu gdy ofiaruje tą wiedzę swemu Bogu a ten znów oczyści jego pamięć pozostawiając jedynie pustkę i cykl zacznie się odnowa. Jego przeciwnik wytworzył deszcz strzał z których wszystkie swymi grota obrały za cel jego ”pierwszą” postać ignorując przy tym pozostałe 26, dla których przygotował coś innego a mianowicie armię istnień które już dawno przeminęły. Czy ci żołnierze byli mu znani ? Odpowiedź na te pytanie znali jedynie Zegarmistrz i Kaeleth. Nie było co kłamać że ”ludzie” Zegarmistrza przez swą liczebność mieli przewagę ale Kaeleth znał kilka sztuczek by uczynić ten atut bezwartościowym. Co prawda ze zdolności magicznych mógł korzystać jedynie ”pierwszy” Kaeleth to jego pozostałe "klony" wciąż posiadały jego wiedzę i umiejętności z pozostałych dziedzin. Teraz po raz kolejny odezwać się miała alchemia, gdy zabójcy ubrawszy na nowo swe maski wyciągnęli za swych płaszczy grube pasy z masą poprzyczepianych kul których lonty paliły się jednocześnie. Jednym piruetem kule zostały rozrzucone po całej powierzchni areny i wybuchły nie wyrządzając nikomu szkody, a zostawiając po sobie gęsty alchemiczny dym czyniącą wzrok bezużytecznym. Wtedy właśnie zaczęła się zabawa gdy armia Zegarmistrza starła się z Kaelethem. Korzystając ze zasłony jaką dawał dym zabójcy atakowali i uciekali, odłączali i "wyłapywali" ”pionki” Zegarmistrza. Które przez niemożność znalezienia celu przez jego talenty były łatwymi celami. Nie znaczyła nic nienaturalna natura jego ofiar, w ciągu swego życia zabijał on nie tylko zwykłych ludzi i żyjących dzięki czemu posiadał niezbędną wiedzę. W sprawie strzał nie miał jednak wiele możliwość, po raz drugi został zmuszony przez Zegarmistrza do użycia obusiecznego miecza. - ”Projekcja” ”Kontrola Magi / Kontrola Ciała: Potrójne Przyspieszenie”. Trzymając czarną kosę na nowo kontrolował czas tym razem w większym stopniu, przez zwiększenie energii obciążając przy tym jeszcze bardziej swe ciało. Po chwili wszystkie strzały uderzyły w puste miejsce a Zegarmistrz został zrzucony ze swego białego konia który Kaeleth rozciął od szyi po ogon. Teraz dwaj przeciwnicy stali kilka metrów naprzeciw siebie, w miejscu otoczonym a jednak wolnym od dymu by mogli się widzieć wyraźnie, z dobiegającymi zewsząd odgłosami walki od której wydawali się odcięci. - Ma wiara i styl życia zabraniają pokazywać swe prawdziwe oblicze. Dlatego też mam nadzieję że ta twarz ci wystarczy. - Powiedział z ciężkim oddechem na nowo zmieniając swój kształt kierując się jednym wymogiem. W każdej rodzinie jest czarna owca, każdy medal ma dwie strony i w każdym istnieje zarówno dobro jak i zło, wśród wcieleń Zegarmistrza również istniały takie których moralność i czyny były dalekie od dobrych a kwalifikowały się jako zło i bestialstwo, właśnie z tych kategorii Kaeleth wybrał najbardziej mroczne wcielenie Zegarmistrza jako swą nową tożsamość. - Koniec. – Przemówił swym nowym głosem i trzymając swą kosę zajął pozycję do ataku. Mimo że nie było tego po nim widać jego ciało znajdowało się na limicie i nie zniesie już kolejnego przyspieszenia. Dlatego musi skorzystać z kolejnej sztuczki. - Jeśli tyś ten Któremu dano łuk i koronę. Który wyszedł jako zwycięzca ażeby zwyciężać. – Mówił gdy pieczęć jego Boga rozbłysła na jego ręce wypełniając go jego mocą i pokrywając jego osobę i broń mroczną aurą. Trzymając w tym samym czasie w drugiej ręce maskę z, której wyssał jej moc i świadomość czyniąc się silniejszym ale i puszczając wolno swe mordercze instynkty. - To jam jest Śmierć, a Otchłań mi towarzyszy. - Skończył ruszając błyskawicznie do przodu na swego rywala, z ostrzem które przetnie jego ciało jak i ducha.
  3. Dwie zamaskowane postacie zatopiły swe zatrute sztylety w ciele Zegarmistrza, by nagle zdziwić z powodu braku reakcji mężczyzny. Kolejne zaskoczenie nadeszło w chwili nadejścia uderzenia Kaeletha, które zamiast wbić Zegara w naprzeciwległą ścianę przebiło jego ciało bez krzty emocji na jego twarzy. - ”Podmiana ! Kiedy on ?...” - Myśl przeszła jego umysł gdy wraz ze dwójką swych towarzyszy zamierzał się wycofać. Jednak ten czyn został mu odmówiony, gdy podróbka jego przeciwnika chwyciła go za ramię. - Pik a boo. Klon eksplodował. O dziwo wybuch nie wyrządził krzywdy ani mu ani jego towarzyszą, rozniósł jedynie po arenie masę kart co mimo wszystko nie było dobrą wiadomością gdyż wiadome było że jego przeciwnik lubuje się w używaniu ich. - ”Gdzie on jest ? Gdzie się schował ? Znajdź go.” - Kolejne myśli, kolejne działanie trzech istot starających się wypatrzyć Zegarmistrza. - ”Jest tam” - Jak jeden mąż postacie skierowały wzrok na sylwetkę Zegara znajdującą się na krańcu areny przyjmując na nowo pozycję bojową. Coś było jednak nie tak a to wprawiało ich w niepokój, ich cel stał kilkanaście metrów od nich i nie wykonywał żadnego ruchu. - ”Idzie po ciebie. Schwytał cię. Uważaj. Odwróć karty. Obedrzyj go ze skóry” - Szeptała maska do umysłu Kaeletha wyczuwając blisko krew Zegara. ”Kontrola Magi: Bariera”. W odpowiedzi na szepty pstryknął palcami w wyniku czego zamknął siebie i dwóch zbójców w magicznej bańce będącej polem siłowym. Artefakt ostrzegł go że nie miał czasu na ucieczkę więc to musi wystarczyć. Nie minęła chwila by ku zaskoczeniu zabójców bariera rozprysła się niczym rozbita szyba. Na pierwszy rzut oka przyczyna zniszczenia była niewidoczna. Ale dzięki temu że oczy Kaeletha są znajdują się wszędzie na arenie jak rozpraszającej się energii magicznej zniszczonej bariery, spostrzegł przez chwilę kontur postaci która wciąż kierowała się na niego. - ”Kontrola Magi / Kontrola Ciała: Podwójne Przyspieszenie” Magiczna energia pokryła jego ciało zarówno wewnątrz i na zewnątrz odcinając go od otoczenia i tworząc wokół niego Alternatywną Rzeczywistość w której władał czasem. W tej chwili to Zegarmistrz poruszał się w zwolnionym tempie trzymając swą uniesioną zaciśniętą pięść tuż przed twarzą Kaeletha który zmierzał wykorzystać zaistniałą okazję. Zegara ogarnęło zapewne zdziwienie gdy ten w jednej chwili miał zadać cios swemu oponentowi gdy nagle w drugiej był zawieszony w powietrzu trzymany żelaznym uściskiem za twarz przez Kaeletha. - Teraz, czas wziąć rzecz po którą tu przybyłem – Powiedział bezpłuciowym szept gdy na ręce przytrzymującej Zegarmistrza zabłysła mroczna energia formująca symbol jego patrona. Nie minęła chwila gdy umysł Zegarmistrza został całkowicie zinflitrowany mocą Kaeletha który właśnie pobierał wszelkie informacje od Zegara. Jego wiedza, sekrety, historia....wszystko co w życiu uczynił od swego urodzenia aż do teraz było kopiowane i pobierane przez zabójcę. - Teraz, gdy już spełniłem swoje zdanie. Ty jesteś zbędny. ”Projekcja” - Powiedział materializując w swej wolnej ręce sztylet. Jego oddech nie był regularny, poprzednia technika mocno obciążyła jego ciało. - Wpierw odbiorę ci oczy – Padło zdanie gdy Kaeleth ustawił ostrze przed okiem, w tym samym czasie dwie postacie stojące za nim dobyły noży i złapały ręce Zegara z zamiarem dołączenia do krwawej gry. Ku zaskoczeniu ani jedna kropla krwi nie została przelana, ponieważ Kaeleth rzucił Zegarmistrzem przed siebie by po chwili paść na kolana z krzykiem łapiąc się za głowę. - Tak wiele ! Dziesiątki !! Setki !! Strażnik Strażnicy Cienia ! Złodziej Klejnotu ! Wojownik Wiecznej Wojny ! Ten Co Umarł Lecz Nigdy Nie Żył ! Jak Wiele Żyć Posiadasz ?!?!?!?!?! - Ilość informacji wydartej z jego przeciwnika przytłoczyła jego umysł, zwykły człowiek od razu popadłby w obłęd ale Kaeleth podobnie jak jego przeciwnik nie był zwykłą istotą ludzką i ma kilka sztuczek mogących pomóc mu w takiej sytuacji. Zabójca powoli na nowo stanął w pozycji wyprostowanej na wznak czego na terenie areny masowo zaczęły powstawać eksplozje alchemiczne które niszczyły karty znajdujące się w ich zasięgu, a gdy na nowo nadeszła cisza i pył oraz alchemiczne opary zniknęły na arenie pojawiło się 30 postaci z których każda przyodziana była w ten sam strój co Kaeleth. “Podzielona Świadomość” W ciągu swego życia Kaeleth zamordował setki istnień w imię swego bóstwa. Podczas gdy ich dusze wysyłane były do Norgorbera ciała zostawały na ziemi i okazywały się bardzo przydatne dla oprawcy. Otóż w każdym martwym ciele Kaeleth zaszczepiał swoją świadomość dając im nowe życie, swoje zdolności fizyczne i wiedzę dzięki czemu stworzył armią zabójców w której choć każdy obdarzony był własną wolą i funkcjonował jako osobny byt, był jednocześnie połączony z resztą telepatycznie przez co mógł dzielić się z nimi informacjami. Część tej armii przebywała właśnie na tej arenie. Od samego początku gdy ukryta wkroczyła z ”Pierwszym Kaelethem” zastawiała pułapki i przekazywała informację gdy ich ”protoplasta ” zajmowała uwagę ich przeciwnika, teraz ujawnili się dzieląc między sobą wiedzę wydartą z Zegarmistrza. Ich wzrok skierowany był na ich cel. Ostrza, łuki, łańcuchy, alchemiczne bomby....wszystko było przygotowane ale zanim krew zostanie przelana wpierw trzeba wykonać ostatni ruch. Wszyscy razem zdjęli swe maski ukazując swe oblicza, oblicza Zegarmistrzowi dobrze znane gdyż był to twarze osób które znał, cenił, kochał i ostatecznie tragicznie zawiódł w ciągu swoich żyć.Patrząc okiem maga nie dało się wyczuć iluzji gdyż jej nie było, to co otaczało Zegara zewsząd nie było ułudą a ciałami z krwi i kości powstałymi z zdolności rasowej Kaeletha. “Zmiennokształtność” Kaeleth nie jest zwykłym człowiekiem, jest podmieńcem czyli: dzieckiem powstałym ze związku człowieka i sobowtóra po których odziedzicza zdolność do zmiany swego ciała. - Pamiętasz nas ? Pamiętasz mnie ? ”Projekcja”– Usłyszał Zegarmistrz głosem dochodzący z miejsca w którym stał jego pierwszy przeciwnik.......głosem znanym i bolesnym. Doszedłszy do siebie Kaeleth przybrał formę kobiety której tragiczne wspomnienie wyselekcjonował ze wspomnień Zegara. Tworząc jednocześnie krótki miecz przystosowany do przebijania. - Najwyższy czas zapłacić za swe grzechy - Przemówiły z żądzą zemsty w głosie postacie ruszając na Zegarmistrza.
  4. Kaeleth stał spokojny, gdy strzała wystrzelona w Zegarmistrza wracała do niego z siłą z którą została wcześniej posłana. Zaprawdę ironiczny jak i zabawny koniec dla zabójcy, skończyć przez broń przeznaczoną dla jego celu. Jednak ten koniec nie nadszedł, gdyż grot zatrzymał się metr od ciała, na przeźroczystej barierze powstałej z energii magicznej. - Spróbujmy jeszcze raz – Powiedział wyraźnie słyszalnym chłodnym szeptem który ciągle zmieniał się a to raz będąc głosem mężczyzny by nagle zmienić się na głos kobiety bądź dziecka, gdy strzała trzymana przez barierę została odbita na nowo w Zegarmistrza. Następnie nie marnując czasu zmienił swoją pozycję z pomocą Kontroli ciała, dzięki której jednym krokiem przebył kilkanaście metrów. Wracając do strategi z której korzystał od początku pojedynku. Kaeleth mimo bycia śmiertelnym zbójcą zapewne w oczach wielu doświadczonych magów był kimś w rodzaju tchórza bądź szczura. Przez nie stawanie naprzeciw swemu oponenta w chwalebnej walce, a korzystanie z technik przez wielu uważanych za niehonorowe jak trucizny bądź ukrycie. Dla niego samego nie znaczyło to nic. Czymże wszak jest honor dla osoby z jego zajęciem, tym bardziej że jest wyznawcą Kościoła Norgorbera którego ów Bóg nie patronuje zabójcą których egzekucje są czyste i delikatne, a socjopatycznym mordercą którzy po skończonym czynie pozostawiają okaleczone zwłoki i krwawe miejsca zbrodni. Poza tym biorąc pod uwagę informację jakie do tej pory zgromadził o swoim przeciwniku, mógł śmiało założyć że jeżeli dojdzie do walki w stylu rzucaniu się nawzajem kulami ognia nie wytrzyma długo. Z magi znał się w wysokim stopniu jedynie na trzech rzeczach: Kontroli Energi Magicznej, Kontroli Ciała i Projekcji, natomiast reszta jego sztuczek takich jak Ukrycie Obecności i Zatarcie śladów było darami zesłanymi przez jego patrona których używanie nic go nie kosztowało. Umiejętności przydatne jednakże nijakie w porównaniu przykładowo z nekromancją lub magią żywiołów. By zdobyć przewagę pająk musiał korzystać że swoich talentów skrytobójcy, wiedzy z alchemii jak i ukrytego asa w rękawie z pomocą którego od samego początku oplątał swą siecią całą arenę. Jego umysł na nowo zapełniły myśli, głosy i szepty. - ” Widzi cię .Jego oczy to okna do jego duszy, roztrzaskaj je na zawsze”, ”Widzi mnie. Widzi cię. Atakuj natychmiast. Zmień Pozycję”. Dźwięki umilkły gdy pod jego stopami powstało coś na kształt bramy. Tylko głupiec stał by i czekał aż coś się stanie a Kaeleth nie był głupcem, znów korzystając z Kontroli Ciała szybko oddalił się od tworu nim ten eksplodował. - ” W najlepszym scenariuszu nawet z wzmocnionym ciałem wybuch odebrałby mi nogi ” Przeanalizował sytuację patrząc na krater, będąc świadom jednocześnie że wzrok Zegarmistrza na nim spoczywa. -”Projekcja”, - Widzę że znalazłeś sposób na uczynienie mojego Ukrycia Obecności bezużytecznym - Powiedział bezpłciowym szeptem do Zegarmistrza dezaktywując tą umiejętność i patrząc jednocześnie na karty powoli spadające ku ziemi. - Jednak zapomniałeś o jednej zasadzie – Kontynuował trzymając w rękach kilka cienkich, niewidocznych przeźroczystych igieł, które wystrzelił z pomocą magi nie wykonując przy tym żadnego ruchu nie w Zegara, a w różne miejsca znajdujące się naokoło niego nim karty dotknęły gleby. Nie minęła chwila gdy okolica w której znajdował się Zegarmistrz zapełniła się eksplozjami alchemicznych pułapek zastawionych przez Kaeletha które jeśli nie swoją siłą niszczyły karty, to szrapnelami. Gdy głośny spektakl w końcu się skończył a powietrze zapełnił gęsty pył, Kaeleth na nowo posiadał czystą drogę do swego rywala. - ”Najwyższy czas odsłonić wszystkie karty i to skończyć”. Niespodziewanie dokładnie za plecami Zegarmistrza pojawiły się dwie postacie, których wygląd prócz lekkich różnic był niemal ten sam co Kaeletha. Trzymały one sztylety których budowa przystosowana było do zaaplikowania trucizny która osłabiała ciało i umysł. W tym samym czasie Kaeleth korzystając z Kontroli ciała znalazł się w mgnieniu oka przed Zegarem, z zamiarem wyprowadzenia wzmocnionego magią ciosu w jego tors. Uderzenie nie zabije go natychmiast ale z łatwością przejdzie przez pancerz, połamie żebra, uszkodzi organy i wbije w naprzeciwległą ścianę. - Gdy walczysz z zabójcą, zawsze obserwuj plecy.- Powiedział. Mimo że jego motywem nie było zwycięstwo to wciąż by mógł spełnić swój cel Zegar musiał żyć, przynajmniej chwilowo.
  5. Śmiertelny pająk, obserwujący swymi oczyma zdobycz. Zdobycz która nieświadoma jest tego że coraz bardziej oplątuje ją siecią. Tym można było określić Kaeletha który ukryty z dystansu obserwował poczynania Zegarmistrza z każdej strony. - ” Nie myśl że następnym razem uda ci skończyć z równie lekkimi obrażeniami. Teraz gdy znam twą szybkość oraz czas reakcji, wiem dokładnie ile siły muszę użyć, żebyś nie miał żadnych szans na unik” Myślał trzymając ostatni Dirks jaki on przyniósł na arenę, szykując się do rzutu. Sztylet jednak nie został rzucony, gdyż mag zatrzymał swą rękę gdy spostrzegł że jego przeciwnik zamknął się w kamiennym grobowcu . Tak....Kaeleth uznał ów konstrukcję za grobowiec, gdyż Zegarmistrz w jego mniemaniu zamknął się w ciasnym pomieszczeniu, ograniczającą swoją mobilność czynią z siebie idealny cel dla niego. - ”To nie wystarczy, jednak za chwilę będę miał narzędzie idealne do tej roboty” Stwierdził patrząc na sztylet, podnosząc jednocześnie swoją wolną lewą rękę. - Proje. - Wymawiał słowo gdy nagle jego myśli przeszedł szept. - ”Ruch po prawej stronie. Insekt, pająk, chowaniec” - A wraz z nim przyszła natychmiastowa reakcja. Kaeleth cisnął swój ostatni dirks w intruza, przybijając go w procesie do skały. - ”Jakim cudem mnie znalazł” - Starał się domyślić. Jednak nie było mu to dane, gdyż zauważył że ciało owada zaczęło pęcznieć co w procesie końcowym zakończyło się wybuchem który pokrył lepką mazią okolicę. - ”Odkrył moje położenie, muszę szybko zmienić pozycję” - Doszedł do wniosku uniknąwszy lepkiej substancji, dzięki schowaniu się za sporym głazem. Nagle jego oczy poraziło światło mazi, ów blask również sprawił że zabójca pojawiając się niczym z czarnej dziury stał się znów widoczny dla oczu innych, nie mogąc przy tym znów zniknąć dopóki znajdował się w sąsiedztwie mazi która zaczęła świecić bardziej intensywnie. - ” Znam ten trik, zaraz dojedzie do eksplozji. Nie mam czasu by uciec z pola rażenie, jeśli skorzystam z przyspieszenia obciążę swoje ciało. A zatem mam tylko jedno wyjście” - Analizował błyskawicznie sytuację krzyżując przed sobą swe ręce, zasłaniając głowę oraz tors. Po czym aktywując swoją magię wzmocnienia zwiększył swoją wytrzymałość czekając na wybuch, korzystając równocześnie z pobliskiej formacji skalnej jako tarczy. Siła uderzeniach nie wyrządziła mu poważnych obrażeń jednak rzuciła go na pewną odległość w kierunku skalnych ścian. Których zahamowanie go było pomocne, jednak nawet z wzmocnionym ciałem nie należało do przyjemnych. - ” Kontrola ciała: przyspieszona regeneracja”- Aktywował są umiejętność, zmuszając swe ciało z pomocą magicznej energii do błyskawicznego leczenia. W trakcie którego starał się dociec jak Zegarmistrz odkrył jego pozycję. - ”Ukrycie obecności maskuje użytkownika zarówno fizycznie jak i magicznie przez co mogę wykluczyć wykrycie mojej magi bądź ciała. Dzięki Zatarciu śladów nie pozostawiam żadnych tropów które mogłyby mu pomóc.... Już wiem, wykorzystał jedyną rzecz którą nie mogą ukryć na dłuższą metę....mój oddech. Zaprawdę sprytne ale ta wiedza na niewiele Ci się już zda” - Rozwikłał zagadkę stojąc już na dwóch nogach, wpatrzony w układ krwionośny Zegarmistrza którego ruchy sugerowały że coś ryje po drugie stronie kamiennej ściany. Kaeleth uniósł obie ręce i wymówił słowo którego nie dokończył wcześniej dzięki niespodziance jego oponenta. - Projekcja. Na dźwięk tego słowa w jego dłoniach znalazły się dwa przedmioty: czarny łuk oraz strzała tej samej barwy której grot kształtem przypominał wiertło. Nie zwlekając nałożył strzałę na cięciwę i napiął łuk celując w Zegarmistrza, zwiększając za pomocą magi jej twardość, szybkość i siłę. Szybko kończąc wypuścił strzałę która z dysponowaną siła z dziecinna łatwością przebije się przez wszystkie ściany, ciało Zegarmistrza po czym na koniec na skutek siły uderzenia pozostawi mały krater.
  6. Wzrok ukrytego zabójcy analizował zdarzenie jakie zaszło przed jego oczami, podczas gdy artefakt jaki nosił dalej sączył do jego umysłu mroczne szepty i obrazy. ”Powinieneś zabić i wszystkich. Musisz zabić ich wszystkich” Szept padł gdy ujrzał widownię ”Tnij powoli, byś mógł się pożywić” Następny gdy zobaczył Zegarmistrza i nasłał na niego sześć sztyletów. Sztyletów które właśnie zatrzymały się na jego oczach, a właściwie mówiąc spowolniły gdyż Kaeleth widział że dalej mimo że łagodnie mówiąc ”ślimaczym tempem” próbują dosięgnąć celu. - ”Nie wykonał żadnego ruchu, ani nie wypowiedział żadnej inkantacji. Więc to zapewne czar nałożony na przedmiot który ma na sobie, zapewne kolczugę bądź płaszcz. A zatem będę musiał użyć ją wcześniej”. Doszedł do wniosku, z zamiarem wyciągnięcia kolejnych przedmiotów spod płaszcza. Obecnie musiał działać szybko. Nie mógł pod żadnym pozorem dopuścić do scenariusza, w którym będzie zmuszony walczyć z Zegarmistrzem twarzą w twarz. Skończyłoby się to szybką porażką. Musiał przemienić sytuację na swoją korzyść. Otwarta powierzchnia areny działała na jego niekorzyść ale na szczęście miał sposób by temu zaradzić, dodatkowo jego przeciwnik może mu w tym lekko pomóc. Stojący naprzeciw mu mag w celu odkrycia i schwytania jego osoby, posłał na niego strumień masy kart. Kart które miał zamiar wykorzystać. W jego rękach znajdywały się dwie rzeczy. Kula której powłoka wykonana była w cienkiego wytworzonego szkła, której wnętrze wypełnione było ciemno fioletową barwą. Zabójca bez zastanowienia cisnął ów kulę przed siebie, a gdy jej szklaną powierzchnię tknęła pierwszą kartę wyrzuconą przez Zegarmistrza, wybuchła uwalniając swoją zawartość. Czarno fioletowy płomień, pochodzenia alchemicznego pochłaniał w błyskawicznym tempie kartę za kartą, niczym infekcja przeskakiwał z jednej karty na drugą zmierzając ku właścicielowi i reszcie. Naturą ognia o niezwykłej barwie nie było tylko spalanie dowolnego materiału w szybkim tempie, ale i również tworzenie zasłony. Otóż nawet po pojedynczej karcie, żywioł pozostawiał duże ilości gęstego dymu tej samej barwy, który rozchodził się po powierzchni areny. Przez co biorąc pod uwagę ilość kart pokrył nie mały obszar. Teraz gdy zagrożenie zostało zażegnane. Jak i jego przeciwnik ma utrudnione zadanie w znalezieniu go, z powodu zmiany pozycji i dymu. Nadeszła pora na drugą część planu. - ”Nie posiadam żadnej wiedzy z magi żywiołów, jednak zwoje magiczne posiadają już gotowe sekwencje magiczne do których uaktywnienia wystarczy jedynie pewna ilość energii” Myślał spojrzawszy na swoją dłoń, w której znajdował się zwój magi natury ziemi. Bez chwili zastanowienia przekierował do zwoju energię po czym przystawił go do podłoża. Natychmiastowo z tym czynem cała arena zaczęła się trząść. a powierzchnia na której stali Zegarmistrz i Kaeleth zaczęła formować nowe kształty. Gdy zaklęcie przestało działać, cała arena pokryta była utrudniającym widoczność pyłem, dymem i nowymi szczelinami jak i formacjami skalnymi. Którymi zabójca mógł się posłużyć jako osłoną i kryjówką. Teraz czas na ostatnią fazę, czyli ofensywę. Kaeleth widział Zegarmistrza bez problemu, dzięki masce którą nosił.. Tej masce która ciągle do niego szepcze. Właściwie to nie widział jego osoby, a jego układ krążenia. To była zdolność jaką obdarowywał go artefakt zwany Skinsaw Mask. Dobył w swą prawą rękę kolejne 3 Dirks, a w lewą kolejną szklaną kulę na której na sam widok jako mag, miał ochotę wymiotować. Korzystając z magi wzmacniania zwiększył siłę swych rąk. Najpierw posłał kulę która wybuchając uwolniła toksyczne opary o niebiesko pomarańczowej barwie. Afflictio Mystica, toksyna stworzona specjalnie do polowań na magów. Oddziaływuje zarówno na przedmiotu ożywione i nieożywione powodując niszczenie magicznych sekwencji, a co za tym idzie usuwa dowolny czar nieważne jakiego pochodzenia jest. Toksyna działa również na maga- Wprawiając go w zawroty głowy i osłabiając jego ciało poprzez zakłócenie przepływu energii magicznej. Gdy miał pewność że trucizna dosięgła celu wyrzucił Dirks celując w słabo bronione części ciała Zegarmistrza, mając również w pamięci że ten nie pozbył się wcześniejszych sztyletów.
  7. Z A B I J, R O Z P R U J C I E L S KO. Niesłyszalne dla innych szepty rozbrzmiewały w umyśle Kaeletha, który kroczył powolnym krokiem na arenę recytując przy tym modlitwę do swego boga, Norgorbera. O B E D R Z Y J I C H Z E S K Ó R Y, B Ł A G A M N I E. Obrazy i dźwięki nie milkły, jakby noszony przez zabójcę artefakt chciał go wprawić w odpowiedni nastrój przed walką, jednak tym razem zadaniem zleconym przez jego patrona nie było odebranie życia.. nie, wysłannik Żniwiarza Reputacji miał inny motyw. A teraz znajdował się na arenie, sam ale będąc wieloma, jako jeden a zarazem armia rozglądał się wokoło badając teren, zauważając że przybył jako pierwszy co miał zamiar wykorzystać. Jego twarz zakrywała maska, na której widniał szaleńczy uśmiech. Oczy na masce były ozdobione paciorkami i rysami tworząc na masce wyraz szaleńca. W połowie była zakryta kapturem z wydłużonym końcem. Co dziwne, bądź śmieszne, w zależności od poczucia humoru obserwatorów, kaptur zszyty ze strojem był poprawnie, jednak zakładany był jak gdyby od boku i zakrywał przez to pół maski. Strój składał się z dwóch elementów. Czerwonego płaszcza zakrywającego całe ciało do pasa i posiadające dodatkowe przedłużenie materiału wyglądające jak kolce, zwisające z niego. Ozdobiony był złotymi symbolami oraz płytkami w kształcie rombów wokół obojczyka i chroniące barki. Dolna część była już bardziej funkcjonalna niż ozdobna, gdyż spodnie, buty i rękawice ze szponami były czarne, lekko wpasowując się do kolorystyki, ale jednak niknące w tym morzu czerwieni. Kaeleth nie miał zamiaru czekać na swego przeciwnika i na wymianę paru zdań, mimo zdolności magicznych uważał się bardziej za zabójcę, a taki korzysta z wszelkiej okazji by zyskać przewagę. Pozostawił w swoim miejscu startu przynętę naśladującą jego kształt, po czym oddalił się i korzystając z ukrycia obecności oraz zatarcia śladów zniknął, skutecznie chowając się przed przed zmysłami zarówno naturalnymi i magicznymi innych. Sięgając za płaszcz dobył w ręce 6 małych czarnych sztyletów zwanych Dirks, ów sztylety były bronią skonstruowaną do rzucania a nie do walki wręcz. Gdy tylko jego przeciwnik pojawi się na arenie, i zanim wykona jakiś ruch, w jego punkty witalne zostaną rzucone Dirks. Dla zabójcy nieważne było czy ostrza dosięgną celu czy też nie, tak czy siak uzyska to co będzie chciał.
  8. Rexumbra

    Zapisy

    Po długiej nieobecności, zgłaszam gotowość i chęci do pojedynku.
  9. Nareszcie. Po sześciu miesiącach wymian i napraw spowodowanych problemami ze sprzętem i połączeniem internetowym w końcu jestem w stanie wrócić na forum. Z góry chciałbym przeprosić osoby które nagle bez słowa zostawiłem w różnych wydarzeniach, jak np. "Starcie Tytanów" bądź "Magiczne Pojedynki". Jednak nie miałem żadnej możliwości kontaktu jak i nie mogłem zalogować się na forum.

  10. Rexumbra

    Wielkie Wyzwanie #1

    ( Skasowałem swój poprzedni post dotyczący walki z Frodo i wykorzystałem go tutaj, mam nadzieję że to nie problem ). Harkon przyodziany w swój czarny płaszcz wszedł na piaskową arenę w towarzystwie czterech eskortujących go strażników, którzy zachowywali od niego bezpieczny dystans za pomocą trzymanych przez nich prętów przyczepionych do założonej mu wcześniej dla bezpieczeństwa obroży. Znalazłszy się na miejscu Harkon rozejrzał się w około oceniając teren jak i swoje potencjalne ofiary - Nie ma znaczenia gdzie gdzie przelewam krew, jedyna rzecz mająca znaczenie jest znak - Powiedział z uśmiechem gdy jego czterej "przyjaciele" odczepili pręty i szybko oddalili się od Kuca najpewniej w obawie o własne życie. /Lyriusz N. Harkon obrócił swój wzrok w kierunku stojącego naprzeciw niego jednorożca po czym obejrzawszy go przemówił - Ahh, więc ty jesteś pierwszym którego tutaj wyzwolę, jeśli nie masz nic przeciwko chciałbym to załatwić szybko. Wszak na tej arenie jest jeszcze tyle zombie błagających mnie o śmierć. - Skończył z uśmiechem a następnie wyciągnął za swego płaszcza nóż którego ostrze zabłysło gdy został dobyty, po czym ruszył w błyskawicznym tempie w kierunku ogiera.
  11. Skoro DC jest już kompletne, kto będzie moim przeciwnikiem ?
  12. Po prosu się wstrzymywałem z ujawnieniem myśli.
  13. Coś czułem że fala się zbliża.
  14. Cóż, skoro Frodo już nie bierze udziału w ST będę teraz walczył z Amberly, czy mam może poczekać aż ktoś nowy zgłosi się do DC ? Osobiście nie mam nic przeciw czekaniu.
  15. 1. Nigdzie nie pisze że Lying znajduje się w pokoju. Pisze tylko że idzie do niego i że Whisp ją wyprzedziła. 2. Doktor Darana to postać stworzona prze zemnie. Będzie ona od czasu do czasu pojawiać się w skrzydle mieszkalnym, i prowadzić terapię z Harkonem. 3. Jestem teraz z wami w takim czasie co Damarok.
  16. (Dobra, skoro zaczynam grę nową postacią stare posty idą do usunięcia. Proszę też jeśli to nie problem, o usunięcie postów w dziale Skrzydła które zawierały interakcję ze starym Harkonem. Przykładowo wcześniejszy dialog odbyty z Viprem. Udawajmy że poprzedni Harkon nigdy nie istniał ). Przyodziany w więzienny uniform i maskę zasłaniającą dolną część jego twarzy oraz przykuty do więziennego wózka który przetrwał atak na jego konwój, Harkon był powoli transportowany do swego nowego pokoju / celi, w eskorcie czterech strażników przez korytarze Skrzydła Mieszkalnego Zamku. W czasie podróży badał wzrokiem i słuchem każdy nowo napotkany korytarz, zakręt i pokój tworząc w ten sposób w własnej głowie mapę mogącą mu się przydać w przyszłości. Nie odzywał się ani słowem do swych towarzyszy lub ujrzanych po drodze nowych twarzy, zamiast tego zastanawiał się tylko gdzie umieści na swoim ciele nowe znaki. Ów kontemplacje przerwał nagły huk, sądząc po dźwięku spowodowany zapewne prze wyważenie drzwi. Jego strażnicy zaalarmowani hałasem pędem udali się wraz z nim do miejsca dźwięku w celu ustalenia sytuacji. Po dotarciu na miejsce Harkonowi dane było ujrzeć 6 postaci które choć wszystkie wzbudziły w nim zainteresowania jedna wyróżniła się najbardziej. Widok zakrwawionego pegaza którego ciało znaczyła masa ran z których ulatniał się odurzający szkarłat pobudził mordercę. Ileż to czasu minęło od kiedy zatopił zimną stal w świeżym ciele, po czym rozkoszował się widokiem agonii i życia uchodzącego powoli z oczu ofiary.....Zbyt długo, potrzebował znak, chciał mieć nowy znak. Nie dane mu było jednak podziwiać przedstawienia jak i zamienić słowo ze swymi potencjalnymi ofiarami, gdyż jego strażnicy po ocenieniu błahości wydarzenia szybko wrócili do meritum sprawy. Gdy w końcu dotarli do celu podróży oczom Harkona ukazały się duże wzmocnione drzwi, które po włożeniu klucza w mechanizm zamka przez jednego ze strażników otworzyły się z charakterystycznym dźwiękiem. Za drzwiami znajdował się kolejny korytarz tym razem szerszy ale zarazem o wiele, wiele krótszy od pozostałych, na którego końcu za kratami znajdowała się kwatera Harkona. Strażnicy otworzyli celę po czym uwolniwszy eskortowanego z więziennego wózka i dennej maski wprowadzili go do środka. Harkon obejrzał się wnętrzu: Pomieszczenie nie było duże ale zarazem nie było małe, wyposażenie nie było wielce wyszukane.... od to wygodne łóżko do spania, łazienka, toaleta, przebieralnia kilka szafek i duży stalowy stół na którym już w oczach Harkona brakowało jego „narzędzi” jak i ukochanego przez niego koloru. Strażnicy tak szybko jak Kucyk wszedł do celi tak szybko ją zamknęli i udali się we czwórkę za drzwi. Harkon nasłuchiwał się im, dwóch pozostało za drzwiami najpewniej w charakterze nadzoru a reszta udała się w inną lokację, zaciekawienie wzbudził w nim jednak piąty dźwięk kopyt zmierzający w jego kierunku. Wzmocnione drzwi otwarły się po raz kolejny po czym do środka wszedła schludnie ubrana klacz o błękitnej maści. - Zostańcie tutaj - Powiedziała do dwóch ogierów znajdujących się za drzwiami po czym udała się w kierunku celi zamykając za sobą drzwi. Znajdując się w bezpiecznej odległości od krat i odezwała się. - Witaj Harkonie, nazywam się Doktor Darana Sedri. Przysłano mnie tutaj jako twego obserwatora, jak i żeby przedstawić ci warunki wykorzystania twoich "talentów" w imię mojego Pana...Króla Sombry. - Powiedziała mając na celu zainteresować Harkona. - Weszliśmy już również w posiadanie twoich akt które znajdowały się transportującym cię konwoju, już się z nimi.... - Kontynuowała gdy nagle usłyszała z ciemności celi głos. - Nie chcę cię znać Panno Daran, to wszystko nie ma znaczenie - Przerwał jej Harkon. - Nie sądzisz że to wielce negatywne spojrzenie na życie Harkonie. - Zapewne czytałaś moje dane. - Tak. Mówią że urodziłeś się w bogatej rodzinie, że twoi rodzice zginęli w wypadku i że straciłeś majątek w kasynach. - I że żadna z tych rzeczy nie ma znaczenia. - Dlaczego wciąż to powtarzasz, Harkonie ? - Ponieważ jedyną rzeczą mającą znaczenie jest znak. Czy widziała pani moją pracę, Panno Sedri ? - Jeśli chodzi ci o znaki na twoim.... - Oczywiście że chodzi mi o moje znaki. I mam już miejsce na pani znak, chce pani wiedzieć gdzie ? Klacz przeszedł lodowaty dreszcz po usłyszeniu pytania, dlatego postanowiła przerwać to poprzez wrócenie do głównego celu rozmowy. - Wracając do początku, Król Sombra postanowił oszczędzić twoje życie w zamian za twoje usługi. Zostaniesz oczywiście wynagrodzony za wierną służbę - Kontynuowała dalej, gdy drzwi za nią otwierały się by na korytarz weszła kolejna osoba, którą był niewolnik niosący świeże ubrania na których czele leżał czarny płaszcz. - Czy jesteś ciekawa dlaczego zabijam Pani Doktor ? - Spytał się Harkon trzymając swój wzrok na niewolniku, który znajdował się coraz bliżej. - Nie słyszę głosów, nie mam halucynacji, demencji. Nie miałem również dysfunkcyjnej rodziny lub traumy z dzieciństwa. Dlaczego więc zabijam ? - Mówił Harkon wciąż nie spuszczając wzroku z niewolnika. - Stój !! Odsuń się ! - Krzyknęła Darana do ogiera który znajdował się zbyt blisko krat. Harkon w tym samym czasie błyskawicznie wysunął kopyto za kraty chwytając kuca za gardło. - Nie ma sensu walczyć, ćwiczę izometrię przez 16 godzin dziennie - Powiedział zaciskając chwyt. - Straże !! - Wykrzyknęła klacz. - Zabijam z prostego powodu. Ponieważ wybieram, ponieważ chcę zabić. - Skończył wraz z trzaskiem i opadającym na podłogę ciałem martwego kucyka. Strażnicy nie zdążyli na czas, zabrali jedynie ciało. Darana opuściła pomieszczenie wraz z nimi. Miała już dość na dziś, przedstawiła warunki Harkonowi jak i zobaczyła na własne oczy jakim jest kucykiem. Będąc już sam, zostawiony sam sobie Harkon przystawił kopyta do swego żołądka po czym zaczął napierać. Po niedługiej chwili wydalił z ust małe opakowanie którego zawartość wielce pożądał, w środku znajdowała się żyletka którą Harkon po wyciągnięciu przystawił do swojego ciała i wyciął upragniony przez niego znak. - Tak, 178. I jeszcze czeka wiele następnych - Powiedział Harkon. Czy chciał czy nie, od teraz będzie zabijał również dla Sombry. Przynajmniej na razie, ostatecznie reszta wcześniej czy później stanie się częścią niego.
  17. Przeczytaj proszę posty w Sali Tronowej Sombry dotyczące Rexa.
  18. Tak się zastanawiam, czy skoro przeprowadzony jest restart to czy istnieje możliwość dokonania zmian w swej postaci bądź stworzenia nowej ? ( Sorry za tą zmianę miejsca tego pytanie. Powód jest niedorzeczny, mój siostrzeniec pomyślał że będzie "śmiesznie" jeśli usunie to z stąd i przemieści do rozmowy na temat rozgrywki ). I z tego co rozumiem z odpowiedzi Seroxa, mogę dokonać drobnych zmian na postaci ale stworzyć już nowej nie, tak ?
  19. Skoro zwolniło się miejsce to może powiadomię znajomą która była zainteresowana dołączeniem do DS ?
  20. Klasyczna muzyka mi wystarcza.
  21. Postaram się coś jak najszybciej napisać. Muszę się wpierw znów wczuć w postać.
  22. Ostatecznie z kim ja walczę ? Z Mythic Swor ? czy z Amberly ?
  23. Rexumbra

    [ST] Pomysły i sugestie

    Nie będę psuł niespodzianki.
  24. Rexumbra

    [ST] Pomysły i sugestie

    Powiem tyle. Będziesz wielce zaskoczony ty co nadejdzie.
×
×
  • Utwórz nowe...