Moją wypowiedź podzielę na 2 części. Pragnę, na początku poinformować, że zbytnio filmów nie oglądam (książki lepsze) i do kina chodzę żadko.
1. I wreszcie! Długo wyczekiwany: "Hobbit- The unexpected journey". Przyznam się: mimo, iż odbiegało od fabuły. Było nawet, nawet. Oglądałam to w domu, i dobrze bo gdy dzwonek u Bilba, zadzwonił po raz trzeci ryknęlam "Kili i Fili", gdyż zapadło mi to w pamięć, a książkę czytałam dawno. Szkoda, że w polskiej wersji językowej, nie było niektórych momentów. No i wchodzimy na poziom dubbingu, na której nie powinnam narzekać ale...
- Tato...
- Tak?
- To na pewno Frodo?
- Tak...
- I Bilbo?
- Tak...
No więc właśnie. No poprostu, jak oglądasz sto razy "Lord of the Rings", który jak wiadomy nie ma dubbingu, to jak słyszysz np. Froda z innym głosem to szęka opada. No, ale zostawmy dubbing, i idźmy dalej. Ktoś tu narzekał na krasnoluda, bez brody. Szczerze mówiąc, ja się nawet cieszę, bo nie dość, że jest najmłodszy, to też miła odmiana... Fajnie. Piosenki fajne. Piosenka przewodnia- fajna. Fabuła- niczego sobie. Obsada- mi się podobała. W sumie. Dobrze zrobiony film
2. Ja (jako fan Tolkiena) poświęciłam sie i wyszłam do kina z klasą (czego zwykle nie robię) na "Hobbit-Desolation of Smaug". Pare śmiesznych scen, to fakt. Fajna piosenka przewodnia i na tym się kończy. Reszta fatalna. Od tego, że wcisnęli nie wiedzieć po co Legolasa i jakąś Elfkę (o niej za chwilę) po jakiś rozpuszczony posąg ze złota, aby zatopić smoka.
Powracając do elfów: MASAKRA! Wcisnęli na siłę po coś elfów, których w książce nie było. I ta jak jej tam... Tauriel? Może. Mniejsza o to. ALE JAK DO JASNEJ CIASNEJ ELF MOŻE ZAKOCHAĆ SIĘ W KRASNOLUDZIE? Już wolę obejrzeć po raz enty "Lord of the Rings", niż coś takiego. Poprostu, nic tylko ręce załamywać. No cóż. Takie życie
Podsumowanie: NIGDY NIE NASTAWIAJ SIĘ, ŻE "PUSTKOWIE SMAUGA" BĘDZIE DOBRYM FILMEM!