Skocz do zawartości

Arkane Whisper

Brony
  • Zawartość

    864
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    2

Posty napisane przez Arkane Whisper

  1. Uśmiechnąłem się dziwnie, kiedy Pinkamena komentowała nasze odpowiedzi. Zmrużywszy oczy przyglądałem się, jak opuszcza pomieszczenie, po czym pokiwałem głową, ze smutkiem, ale jakby satysfakcją jednocześnie.
    - Masz rację - mruknąłem ledwo słyszalnie - Po tej rundzie taktyka i podejście każdego z nas są jasne... Każdego, Pinkameno.
    Po tych słowach odwróciłem się i udałem na górę, uśmiechając się w duchu. Po krótkim czasie, spędzonym na ustalaniu pewnych spraw z Galvanitem, wróciłem na dół, przyglądając się uważnie to Selunie, to znów Pinkamenie; słuchając jej nowego pytania.

    - Zarzuca mi tchórzostwo ktoś, kto sam chowa się za barierą, nie mając nawet na tyle odwagi, by spojrzeć na śmierć, którą zadaje - powiedziałem cicho, lecz na tyle głośno, by Pinkamena mnie usłyszała - Jak zatem nazwiesz kogoś kto mówi: "Zabij jego, JEGO, nie mnie"? Zresztą to nieistotne.

    Chwila ciszy, po czym podjąłem spokojnym, dość monotonnym głosem.
    - Dlaczego chcę żyć? A dlaczego nie? - podszedłem do bariery - Czyż nie jest wystarczającym powodem sama chęć życia, aby to czynić? Czy nie wystarczy fakt, że jak każdy, obawiam się umierania? Dlaczego chcę żyć? Ponieważ otrzymałem to życie i zamierzam je wykorzystać w pełni. Każdy kiedyś umrze, lecz póki mam na to siły, będę kurczowo się trzymał życia, aby mieć choć złudzenie wpływu na moment śmierci. Świadomość, nawet złudna, że mamy wpływ na własne życie, na to, kiedy się z nim pożegnamy, sprawia, że chce się nam działać. Dlaczego chcę żyć? Ponieważ jest na tym świecie jeszcze parę rzeczy, które chciałbym zrobić. Ponieważ uważam, że śmierć tutaj, z twojego kopyta, jest niesprawiedliwa. Ponieważ, ostatecznie, dla każdego z nas życie każdego z nas, a więc dla mnie moje własne życie, jest cenniejsze niż jakiekolwiek inne... Wyłączając rodziców i rodzeństwo - dodałem po namyśle - Ponieważ dotarłem do tej rundy, kombinując, analizując, ostrożnie planując, kłamiąc i oszukując, nie otrzymawszy najmniejszej wskazówki czy pomocy zwiększającej moje szanse na przeżycie, o których tyle mówiłaś. Ponieważ każdy mój czyn i słowo, najmniejszy nawet gest, miał określony cel. Miały pomóc mi zdobyć fragmenty wiedzy o pozostałych graczach i tobie Pinkameno. Ponieważ dzięki tym fragmentom mogłem względnie przewidzieć na co mogę sobie pozwolić, a na co nie. I przewidywałem słusznie. Ponieważ wiedziałem, że odpowiadając jako pierwszy, nie wiem, jak inni zareagują na moje słowa; choć spodziewałem się kto umrze, to było zwykle dość jasne; więc nie mogłem sobie pozwolić na błędy. Ponieważ grałem pod innych graczy, nie tylko pod ciebie. Moje odpowiedzi nie miały sprawiać ci przyjemności, Pinkameno, miały zwiększyć moje szanse na przeżycie. Wybadać grunt. Ponieważ nie bałem się wykorzystać nawet najmniejszej okazji do wydostania się stąd, nawet jeśli wiązało się to z "zaufaniem" - to słowo wymówiłem dość specyficznie - obcej osobie. Ponieważ nigdy nie pogodzę się z myślą, że mógłbym przegrać. Ponieważ innym nie zależy na życiu tak, jak mnie, gdyż kiedy mieli okazję zwiększenia szans lub upewnienia się, że przeżyją, nie skorzystali z niej. Ja skorzystałem natychmiast. Ponieważ nawet ty, Pinkameno, nie zdołałaś przejrzeć moich prawdziwych intencji poprzez zasłonę słów, które, jak słyszałaś, zmieniały się w zależności od sytuacji, pytania i celu, jaki w danej rundzie chciałem osiągnąć. Nie jestem głuchy czy głupi. Pytałaś: kto twoim zdaniem powinien umrzeć i dlaczego; więc ci odpowiedziałem, kto najbardziej na to sobie... "zasłużył". Wiedziałem jednak, że szanse na to, że zginę są wyjątkowo niskie. Jedynie Galvanita odpowiedź mnie zaskoczyła. Seluna zachowała się dokładnie tak, jak przewidziałem, tak samo Renard, uwzględniając poprawkę na odpowiedź Galvanita, oczywiście. Ponieważ mówię to teraz otwarcie, gdyż albo zginę ja i będzie to nieistotne, albo ktoś inny, i pozostanie nas dwójka, z której przeżyje tylko jeden. Tylko jeden. A ja chcę być tym jednym. Wolałbym być jednym z wielu, lecz mogę być jedynie tym jednym. Ponieważ, gdybym mógł, zabiłbym cię, Pinkameno, bez mrugnięcia okiem, aby się stąd wydostać - mój róg zalśnił nieco bladym blaskiem, a ja sam zaśmiałem się ponurym, pozbawionym wesołości, cichym śmiechem - Dlaczego tak bardzo chcę żyć? Ponieważ uważam, że mi się należy. Bardziej niż innym - odwróciłem się w stronę Seluny - I zapewne nie jestem w takiej myśli osamotniony tutaj.
    Podszedłem do pudełek i kilka z nich otworzyłem, po czym wyrzuciłem. W końcu zajrzałem do jednego z nich, kiwnąłem głową, jakbym chciał powiedzieć: "może być", i wyjąłem z niego ciężki klucz nastawny. Prócz niego wziąłem także pudełko z Czarcim Żartem i wrzuciłem je na górę. Odwróciłem się jeszcze.

    - Zginę albo ja, albo Seluna. Tylko wtedy równanie ma sens. Tylko wtedy powstała sytuacja ma to coś, do czego zapewne dążysz. I zapewne domyślam się, co nas czeka w finale - powiedziałem do Pinkameny - Jeśli umrze Galvanite... po raz pierwszy mnie zaskoczysz - po chwili dodałem jeszcze - Możesz mnie zabić, lecz zawsze pamiętać będziesz, że był tu jeden kucyk, którego nie zdołałaś rozgryźć. I jest ta myśl pewną formą nieśmiertelności.

    Po tych słowach wskoczyłem na górę, zdeterminowany uciec, lub zginąć próbując.

  2. Przez długi czas zastanawiałem się co powiedzieć, rozważając wszelkie za i przeciw, aż w końcu wystawiłem głowę przez otwór w suficie.

    - Żaden - rzuciłem krótko - Żadne z nas nie zrobiło niczego, aby zasłużyć sobie na śmierć. Kto z nas powinien umrzeć jako następny? Odpowiedź jest prosta. Ty Pinkameno. Porwałaś kucyki, przetrzymujesz je wbrew ich woli i mordujesz systematycznie. W imię czego? Własnych chorych przekonań? Mamy umrzeć, ponieważ ciebie spotkało coś tragicznego i nie potrafisz sobie z tym poradzić. Ale dobrze. Niech ci będzie.

    Zeskoczyłem na dół, wzdychając w duchu na swoją po trzykroć przeklętą szlachetność.

    - Jako że musisz mieć kolejną ofiarę, a każdy z nas musi kogoś wskazać, tak wybieram siebie - rozejrzałem się po pozostałych - Nie zamierzam nikogo z nich wskazywać w twojej chorej grze, ponieważ dobrze wiem, o co ci chodzi, ale ze mną ci nie wyjdzie. Nie pozbawisz mnie tego, Pinkameno. Dlaczego ja? Cóż, rozwaliłem sufit, prawda? - skinąłem głową w stronę otworu - Usiłuję uciec, działam ci na nerwy dyktując warunki; co sama przyznałaś; grzebię w twojej przeszłości, znajdując między innymi ciekawy medalion... jak to było? - udałem, że się zastanawiam, pocierając kopytem po brodzie - Best friends forever? Jakoś tak - spojrzałem na Pinkie - Tak więc, jak widzisz, jestem najlepszym kandydatem na twoją ofiarę. Dawaj.

    Wystąpiłem naprzód, starając się zachować pozę godności i moralnej wyższości.

  3. No dobra. Zamieszczam swoje "dzieło", póki pamiętam i jeszcze się nie rozmyśliłem:

     

    Rainbow_Dash_święta

     

    Jest czarno białe, ponieważ z doświadczenia wiem, że wszystko co pokoloruję, natychmiastowo przestaje mi się podobać (każdy rysunek potrafię zepsuć próbą naniesienia kolorów na niego :grumpytwi: ). Poza tym, rysowany ręcznie (bo mam tablet graficzny, ale nie jest tak dokładnie mój i ogółem preferuję tradycyjne formy rysowania), skanowany (nieźle mi ten skaner dał w kość; na papierze wygląda spoko, po przeskanowaniu, tragedia, ale jakoś się udało) i poprawiony nieco na kompie, czego przyczyną jest wspomniane skanowanie.

    Nie jestem dobry w rysowaniu, zwłaszcza koniowatych (krasnoludy walczące ze smokiem wychodzą mi podobno całkiem fajnie, zdaniem mojej siostry, a ona to rysuje ślicznie), więc tego, nie palcie na stosie za wygląd postaci, dobra... A jeśli już, to jakoś litościwie tak :twilight3:

    Pożyjemy, zobaczymy...

     

    P.S. Tak, nie chciało mi się wszystkiego poprawiać po skanowaniu. Jestem leniwy, wiem :lazyrainbow:

  4. 13 godziny temu Mordoklapow napisał:

     

    Wybaczcie za delikatne odkopanie posta, ale po prostu nie mogłem się powstrzymać.

     

    Naprawdę? Zadaj sobie pytanie, czym jest nauka. Otóż powiem ci, czym nauka nie jest. Nauka nie jest obalaniem tez niemożliwych do obalenia, a taką właśnie tezą jest istnienie Boga. Więc, wybacz, ale ateizm jest postawą nienaukową. Tak samo jak wiara w Boga.

     

    Nauka nie jest nieograniczona, powinieneś to wiedzieć. Jeżeli uważasz, że np. fizyka jest taka super fajna, to się trochę jej poucz. Wtedy, dowiesz się, że są rzeczy których nigdy nie ogarniemy umysłem. Np. co było powodem powstania wszechświata, albo co znajduje się wewnątrz czarnej dziury (czyt. za horyzontem zdarzeń). Istnieje jeszcze bardzo wiele niewyjaśnionych aspektów, a co gorsza, zamiast ich ubywać - przybywa.

     

    Poza tym, wiesz ile istnieje twierdzeń o nierozwiązywalności równań różniczkowych? Nie umiemy nawet ściśle rozwiązać równań Einsteina dla dwóch ciał! A są to tylko równania Riccatiego (z tego co mi wiadomo). Nawet nie umiemy powiedzieć czy naładowana cząstka poruszając się swobodnie w metryce Schwarzschilda promieniuje! To jest niby taki trywialny problem! A tu lipa, każdy fizyk uważa co innego.

    Otóż nigdy nie rozwiążemy nawet połowy części problemów wszechświata. Natura lepiej od nas rozwiązuje równania różniczkowe. I na pewno nigdy nie obalimy istnienia Boga, jest to niemożliwe - nie możemy wykluczyć że Bóg jest nieograniczony przez logikę.

     

    Więc wybacz, nauka nie jest wcale taka potężna, a intelekt ludzki taki niesamowity. "Magia" jak to pięknie nazwałeś, istnieć będzie zawsze i zawsze jej odpowiednim wytłumaczeniem będzie transcendencja. Niemożliwym do obalenia, tak samo jak do udowodnienia.

     

    PS. Wiedziałeś, że jest możliwe istnienie prawdziwego twierdzenia z zakresu teorii liczb, lecz niemożliwego do udowodnienia? Jest to udowodnione.

    Doprawdy, nie wiem czy mam się śmiać, czy płakać. Wobec czego krótko:

     

    Po pierwsze. Przeczytaj mojego posta jeszcze raz, a najlepiej ze trzy razy, powoli i spokojnie, a może jego sens do Ciebie dotrze, ponieważ widzę, że po raz kolejny mnie nie rozumiesz. Zakładam, że jest to wynikiem podejścia typu: "co autor chciał przez to powiedzieć", jakiego to podejścia uczono w szkole, Ty zaś wyraźne uważasz, że lepiej od wspomnianego autora wiesz, co miał na myśli (a zdawałoby się, że moja wypowiedź jest prosta i zrozumiała). Byłbym wdzięczny za nie dokładanie urojonych znaczeń do moich wypowiedzi. To się chyba nazywa nadinterpretacja.

     

    Po drugie. Łaskawie nie przytaczaj mi tu moich własnych słów i poglądów, które już nieraz na łamach tego forum wypowiadałem i przybliżałem.

     

    Po trzecie. Dobra rada z uczeniem się. Szkoda, że wyraźnie sam się do niej nie stosujesz, a jeśli, to znaczy, że na podstawie posiadanej wiedzy nie potrafisz sformułować żadnych wniosków. Albo może posiadasz wiedzę jedynie z pewnej dziedziny, całkowicie ignorując inne, a to nie daje pełnego obrazu, do formułowania tychże (wniosków).

     

    Po czwarte:... Nie. W zasadzie, to nie ma to sensu i tak.

     

    Dopóki nie nauczysz się czytać ze zrozumieniem (z naciskiem na rozumienie), a Twoje wypowiedzi nie zaczną mieć sensu w stosunku do tekstu, do którego się odnosisz, nie mamy o czym rozmawiać.

     

    Życzę miłego dnia.

     

    Po co się było w ogóle odzywać...

  5. 2 minuty temu Świeży rekrut napisał:

    Każdy z nas ma wolną wolę i może mówić cokolwiek.

    Wychodzi na to, że ja nie.

     

    3 minuty temu Świeży rekrut napisał:

    To skąd u nas jest tak zwana ... wyobraźnia? Skąd się wzięło u nas abstrakcyjne myślenie?
    Odpowiesz mi?

    Z ciekawości? To dobrze, że nie wszystko jeszcze wiemy. Przynajmniej świat jest ciekawy.

    Czytałem o tym artykuł, ale że jestem w pracy, to Ci go nie przytoczę w tej chwili.

  6. Aha, wraz z cytatami ją skopiowałem, jak rozumiem? :grumpytwi:

    19 minut temu The Lord High Protector napisał:

    Ale masz jakieś argumenty na poparcie swojej teorii, że to zapis pamięci z okresu bycia płodem? Bo zasadniczo nie spotkałem człowieka, który pamiętałby bycie płodem.

    O to samo mógłbym zapytać Ciebie. Pisałem, że jest to, na rozum, bardziej prawdopodobne, niż zapis pamięci z okresu poprzedzającego istnienie, a zatem posiadania także mózgu. Zasadniczo, to ja nie spotkałem człowieka, który pamiętałby "życie", zanim zaczął żyć. Jeśli Twoje twierdzenie byłoby faktem, to znaczy, że liczba ludzi jest z góry ustalona.

    Uważam, że w przypadku braku dowodów, lepiej jest wątpić.

    • +1 1
  7. 52 minuty temu The Lord High Protector napisał:

    Arkane W. skopiowałeś swojego posta z racjonalista.pl?

    Nie. Czemu? Nie wolno mieć własnych poglądów? Czy moje poglądy muszą się opierać na cudzych wypowiedziach? Chociaż właściwie to się opierają na cudzych wypowiedziach: naukowych faktach.

     

    Najbardziej prawdopodobnym wyjaśnieniem pamiętania "życia przed życiem" jest zapis pamięci z okresu bycia płodem, przed narodzinami... Tak, to wydaje mi się najrozsądniejszym wyjaśnieniem. Oczywiście istnieje jeszcze możliwość, że te wspomnienia są zwykłą ułudą, wytworzoną na bazie innych wspomnień lub wmówioną sobie.

  8. 8.12.2015 at 21:58 Świeży rekrut napisał:

    Ja się tu w żadne dysputy nie mieszam. Nie wiem o co kaman i w ogóle, ale moim skromnym zdaniem:
    Popatrz w ogóle na cały świat jaki Cię otacza. Wielki co nie? Otóż mówię ... że jest przeogromny!
    Jakbyśmy mogli w ciągu ułamka sekund zwiedzić całą planetę i poznać jej wszystkie sekrety, poczynając od jej składu chemicznego, kończąc na drobnoustrojach to zwiedzenie całego wszechświata zajęłoby nam wiele, wiele, wiele ... wiele lat.
    Więc się pytam. Czy to mogło powstać bez ... jakiejś pomocy?
    Ziemia jest niezbadana, a to, że potrafimy absolutnie wszystko wytłumaczyć, jest dla mnie absurdalne.

    Typowa koncepcja "boga zapchajdziury": nie znamy mechanizmów stojących za pewnym procesem, nie umiemy jeszcze ich zrozumieć czy poznać, więc wymyślmy sobie istotę nadnaturalną, która tego dokonała. Wybacz, ale nie kupuję takich "teorii".

    8.12.2015 at 21:58 Świeży rekrut napisał:

    Jeśli ktoś się zapyta o dowody, to niech sam spojrzy na nocne niebo. Czy wśród tamtejszej zupy gwiazd, pyłu i innego badziewia ktoś również patrzy w tą przestrzeń i się zastanawia co go tak ukształtowało? Ja odpowiedzi nie uzyskam, ale twierdzenie, że jesteśmy ... ''sami'' to kpina.

    Zgadzam się. Zgodnie z prawem wielkich liczb, to biorąc pod uwagę liczbę planet tylko w naszej galaktyce, jest prawie niemożliwym, aby ludzie, i zwierzęta zamieszkujące Ziemię, stanowili jedyne życie we wszechświecie. Uważam, że gdzieś tam istnieją inne organizmy żywe. Czy rozwinięte czy też nie, to już kwestia dyskusyjna, póki co, niemożliwa do rozstrzygnięcia.

    Ostatniej części nie skomentuję, ponieważ musiałbym się uciec do psychologii i innych tego typu (a nie chce mi się dużo pisać), a zresztą są to sprawy oczywiste.

    Ale na koniec przyznam, że jestem wierzący. Owszem. Zgadza się. Głęboko wierzę w potęgę rozumu, nauki i ludzkich zdolności poznawczych. Nie wierzę jednak w żadne siły nadprzyrodzone, ponieważ "magia" (czy jakkolwiek inaczej to nazwać) jest jedynie nauką, której jeszcze nie rozumiemy.

    • +1 1
  9. Tym razem jedynie wystawiłem łeb z otworu w suficie, mierząc wzrokiem Pinkamenę.

    - Kto jak kto, ale ty powinnaś znać odpowiedź na to pytanie - stwierdziłem - Myślę, że impreza jest udana, kiedy wszyscy jej uczestnicy są zadowoleni, czerpią z niej radość i jest im szkoda, że dobiega końca, choć to ostatnie nie zawsze. Co sprawia taki efekt? Cóż... Samemu imprezować się raczej nie da; choć to zależy od kondycji umysłowej, ale mniejsza. Zapewne dobra ekipa... Właściwie to chyba wszystko, czego potrzeba. Jeśli masz dobrą paczkę przyjaciół, to niczego więcej nie potrzeba, aby impreza była udana. Może jeszcze odpowiedni nastrój. Ciężko aby impreza, na której jesteś czy też ją organizujesz była udana, jeśli wiszą nad tobą jakieś problemy, którym poświęcasz więcej myśli, niż samej imprezie; ale to już inna kwestia. Zależna od psychiki. Co ogólnie sprawia, że impreza jest udana? Na to już otrzymałaś odpowiedź - po chwili przerwy, dodałem, chowając się na powrót na górze - Myślę, że to z żalu. Tęsknoty. Myślę, że trzymasz je, ponieważ tak naprawdę tęsknisz za tym, co utraciłaś, zaś zadając nam te pytania, starasz się samą siebie przekonać, że to co sobie obecnie wmawiasz, jest słuszne. Jest prawdą. My tak naprawdę nie mamy żadnego znaczenia, ponieważ jest to gra, którą toczysz we własnych myślach z samą sobą. Jesteśmy jedynie... swobodnymi myślami, że się tak wyrażę.

    Po tych słowach wróciłem do naszej "spektakularnej" ucieczki.

  10. W pewnym momencie zeskoczyłem na dół, po czym rozejrzałem się po pozostałych, zatrzymując się dłużej na Phoenixie.

    - Sens życia, pytasz? - zacząłem powoli, z namysłem - To zależy od punktu widzenia, jak sądzę - dodałem, przenosząc wzrok na Pinkamenę - Przykładowo, z punktu widzenia biologii... czy może raczej natury - mówiąc to podszedłem do bariery; czy my jesteśmy aż tak głupi, czy chodzi o coś innego?; pomyślałem, przypominając sobie jak Pinkamena przebyła barierę aby zdobyć ciastko, i nacisnąłem lekko kopytem na jej powierzchnię - sensem istnienia jest jedynie prokreacja; przetrwanie gatunku. Z punktu widzenia metafizyki natomiast - kontynuowałem, badając dokładnie barierę na całej jej długości - jest osiągnięcie po śmierci czegoś na kształt raju, tudzież oświecenia, a przynajmniej w większości religii. Jeśli natomiast pytasz, co jest sensem życia z punktu widzenia przeciętnego kucyka, niezbyt uduchowionego, ale mającego jakieś "wyższe" potrzeby, to sądzę, że zależy to od jednostki. Sensem istnienia może być wszystko, od zjedzenia każdego ciasta na świecie, po poznanie wszelkich tajemnic wszechświata. Czy jakiś sens życia jest mniej ważny czy mniej warty od innych? Nie mnie oceniać. Kucyk całe życie może poszukiwać idealnego kwiatu i nie będzie to życie zmarnowane; cytując klasyka. Dopóki daje kucykowi szczęście i chęci do życia, a jednocześnie nikogo osiągając go nie krzywdzi, to czemu nie? - spojrzałem ponownie na otwór w suficie - Jeśli idzie natomiast o sens życia z punktu widzenia wszechświata, to nie ma ono sensu. Pojawiło się przypadkiem... - wzruszyłem ramionami i przeniosłem wzrok na Pinkamenę - Jakie znaczenie mają kucyki, wobec ogromu wszechświata? Ważniejsze pytanie powinno brzmieć: czy życie musi mieć sens? Czy nie możemy żyć dla samego życia? Czy istnienie musi mieć głębszy sens, ponad to, że zwyczajnie jesteśmy? Zaistnieliśmy? - cofnąłem się od bariery, jakby zamierzając wrócić na górę, po czym rzuciłem jeszcze - Czemu je wciąż trzymasz? Te rzeczy na górze? Dlaczego się ich nie pozbędziesz?

  11. Wciąż jeszcze bolały mnie uszy, lecz nie byłem pewny, czy inni dostrzegli to co ja. Krzyknąłem głośno do Garreta:

    - Serce! Uderz w serce!

    Po czym szybko podniosłem broń i wzbiłem się w powietrze, szukając dogodnej pozycji.

     

    Tak właśnie sądziłem, ale nie napisałem nigdzie, że zraniłem potwora, a jedynie trafiłem (z takiej odległości chyba ciężko spudłować w coś wielkości niedźwiedzia albo i większego), poza tym ja nie zacząłem opisywać efektów, tylko opisałem je trochę dalej, zostawiając część właściwą dla MG :twiblush:

    P.S. Spoilery mi nie działają. A widzę, że Wam tak.

     

  12. 20 godziny temu Dayan napisał:

    Ziemniaki! Władza dla Ziemniaków!

     

    Każdy chciałby zostać alicornem, ale nikt nie pomyślał, żeby zostać prostym ziemniakiem. Kucyk ziemski jest przedsiębiorczy, jest silny i pracowity. Taki pegaz jest w moim odczuciu zbyt żywiołowy i gwałtowny. Latanie jest fajną umiejętnością, ale bałbym się tak wysoko latać i najpewniej bym stchórzył i trzymał się mocno ziemi, zaczął mieszkać ze zwierzątkami. Magia jednorożców wydaje mi się naprawdę wspaniałą sprawą, ale z drugiej strony jednorożce wydają mi się aż nazbyt szlacheckie, zachowują się niekiedy jak snoby, gardząc innymi kucykami jakby miały ich za niższą rasę. A taki ziemski kucyk potrafi się "ubrudzić" przy pracy, ale za to coś sobie wypracuje, ziemski kucyk jest wytrzymały w porównaniu do pegaza, który musiałby mieć lekkie kości (aby oderwać się od ziemi) i co za tym idzie bardziej podatny na "złamania". Ziemski kucyk to nie jest plebs, chłop, czy "niewolnik", owszem może i jest w najniższej hierarchii społecznej w Equestrii, ale bez kucyków ziemskich, jednorożce czy pegazy nie potrafiłyby zrobić tyle co ziemskie kucyki, bo bałyby się ubrudzić przy pracy, czy połamałyby się. Siła robocza ziemskich kucyków uznaje za największy atut. Ziemskie kucyki są wytrzymałe, pracowite, przedsiębiorcze, skromne, proste, silne, zdrowe, wytrwałe i za to je lubię.

    I najlepiej wychodzą w steampunkowych klimatach. Kto najwięcej skorzysta z potęgi pary i nauki, jak nie ziemskie kucyki. Poza tym, kto nie lubi steampunku :D

    • +1 1
  13. Nie mam ostatnio zbyt wiele czasu, ale miałem wenę na napisanie czegoś. Jest krótkie, nawet bardzo (powiedziałbym, że żałośnie krótkie), ale ile można pisać o murze? Opowiadanie samo w sobie nawiązuje do uniwersum stworzonego na potrzeby "Wiedzy", więc zamieszczam je tutaj.

    Zapewne w tej formie jest trochę pozbawione sensu, ale może później coś do niego będzie nawiązywać.

     

    Nie kryję, że zainspirowała mnie do napisania tego seria "Ziemiomorze".

  14. Rozejrzałem się po pozostałych kucykach, po czym rzuciłem okiem na martwą dwójkę... nawet nie zauważyłem kiedy zmarli. Szybko przeanalizowawszy sytuację, wystąpiłem naprzód, rzucając Pinkamenie wyzywające spojrzenie, mówiąc głośno i wyraźnie.

    - Największą korzyścią płynącą z samotności jest fakt, że nikt nie będzie mógł cię zdradzić - obrzuciłem wzrokiem klapę w suficie, po czym znów przeniosłem spojrzenie na Pinkamenę - To ja zniszczyłem klapę, ale nie myśl, że przyznaję się ze szlachetności, ponieważ aż tyle to jej nie ma we mnie. Gdybym chciał być szlachetny i poświęcić się dla dobra innych milczałbym i pozwolił komuś donieść na siebie, aby przeżył tenże kucyk. Jednakże o ile wiem, teraz musisz mnie ukarać i nagrodzić jednocześnie. Myślę, że odrzucę twoją wspaniałomyślną ofertę przeżycia i wskazówki, w zamian za szansę na kontynuację twej... gry, w nienaruszonym stanie. Co powiesz?

    Po tym pytaniu odwróciłem się, podchodząc do Galvanita.

×
×
  • Utwórz nowe...