Skocz do zawartości

Arkane Whisper

Brony
  • Zawartość

    864
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    2

Posty napisane przez Arkane Whisper

  1. tom i reszta tomów zapomnieli o jednym. Jestem Mistrzem Magii, więc potrafię odczynić każdy zły urok i klątwę, a takowej ciężar właśnie czułem, będąc wgniecionym w ziemię. Oswobodziwszy jedną rękę, zacząłem kołysać nią rytmicznie, ruchem przypominającym podskakującego jednorożca, intonując przy tym (nieco przytłumione) straszliwe słowa zaklęcia magicznego, które brzmiały: "Pink fluffy unicorns dancing on rainbows". Kiedy przebrzmiała po raz czwarty owa strofa; wywołująca grozę i zsyłająca obłęd na słuchaczy; różowy, włochaty jednorożec zabrał Gandalfa, wraz z jego siewcą demokracji i 6 tysiącami tomów, i zaczął tańczyć na tęczy, która wykwitła ponad Moją postacią.

    Unosząc się z dziury w ziemi, w pełni mrocznej chwały, oświetlony wiszącą ponad głową tęczą na której tańczył włochaty, różowy jednorożec; zaś echo przerażającego zaklęcia wciąż rozbrzmiewało w okolicy; wskazałem kościstym, zakończonym szponem palcem na toma, mówiąc:

    - ...

    Nie no, jak mam grozić poduszce? Myślę skołowany.

    - Sługa, bierz lenia, może się jeszcze przydać. ty zaś... - wskazuję ponownie wyszukanym, pełnym godności gestem na toma, dramatycznie zawieszając głos - To jeszcze nie koniec.

    Po tych słowach poszedłem w stronę miasteczka, zrobić coś bardzo złego; nalać zimnej wody do butów kucyków, czy też podmienić sól z cukrem. Po tych całych tęczach i różowych jednorożcach musiałem odreagować. Za Mną człapał sługa, upychając lenia do magicznego wymiaru.

  2. Ocieram usta z tęczowych resztek. Kilka razy otwieram i zamykam usta, aby po chwili wziąć się w garść i splunąć siarczyście tęczą. Wyciągam Moją kartę postaci z kieszeni, podnoszę naniesiony na nią minus, jakby to był odrażający robal, i odrzucam go za Siebie, powracając do dawnej postaci. Następnie odzywam się do toma, świadom czyja nikczemna wola to uczyniła.

    - Słuchaj kamień... a raczej poduszka. Niezła próba, ale nie wiesz, że wszyscy źli zawsze przegrywają? Jak ktoś, kto jest skazany przez konwencję na klęskę może być OP? Może i jestem Panem Wszechogarniającego Wszechzła, ale nie jestem OP... Jeszcze. Poza tym, tylko MG pozwalam ingerować w moją kartę postaci - mówiąc to, składam starannie istotny dokument i chowam go do kieszeni, będącej przejściem do kieszonkowego wymiaru, zwanego "miejscówką do grania".

    Następnie zwracam się do Titusa.

    - Jakoś straciłem ochotę. Ta walka zbytnio trąci Mi... tęczą - dokańczam, przykładając dłoń w miejsce, gdzie powinny być usta - Może później, póki co mam do wyrównania rachunki z pewnym kamieniem/poduszką. SŁUGA! DO MNIE!

    - Tak, mój Panie - wrzasnął przydupas, zrywając się na równe nogi, gdyż bardziej od księgi obawiał się tylko swego władcy.

    - Dawaj ostatniego lenia - mówię do niego tonem nie znoszącym sprzeciwu.

    Przez chwilę przydupas grzebie w tajemnym wymiarze, po czym wyciąga śpiącego człeka; który człekiem nie był, gdyż jak Bon Bon wie, oni nie istnieją; i na Moje skinięcie głową rzuca go na poduszkę. Tom został przygnieciony ciężarem człowieka; który człowiekiem nie był; którego nie sposób obudzić, a który wierci się przez sen i chrapie ciągle.

    - I jak ci się to podoba, worze na pierz?

    Wybucham diabolicznym śmiechem, po czym milknę momentalnie, dostrzegając latającego na skrzydlatym kucyku misia, który, nie wiedzieć czemu, zamiast gigantem, był liliputem. Nic dziwnego, że się wkurzył, myślę sobie.

  3. Spojrzałem z niesmakiem na gościa w zbroi. Chyba powinienem się odezwać, myślę sobie.

    - GIŃ PSIE MARTWEGO BOGA!!!!

    Z tymi słowami posyłam Titusa magicznym uderzeniem kilkadziesiąt metrów dalej, gdzie wpada w budynek, choć zapewne nawet tego nie zauważył, który to dom zapadł się, wzniecając w powietrze chmurę pyłu i szczątek.

    - Co Ja powiedziałem? - pytam sam siebie, drapiąc się po głowie - No, nieistotne.

    Korzystając z okazji, że osiłek w zbroi jeszcze nie pozbierał się z gruzów budynku, tworzę 15,5 kopii samego siebie, a następnie wznoszę 373 tarcz magicznych... właściwie to 374, licząc barierę Verouika, ale ona jest mało istotna; które chronią Mnie przed wszelkim rzeczywistym, możliwym, a także absurdalnym zagrożeniem, jakie tylko można sobie wyobrazić, w tym przed urokiem małych puchatych zwierzątek. Następnie zaś, rozejrzałem się za jakąś kryjówką/drogą ucieczki/planem B. Ostrożności nigdy za wiele.

    Kiedy już miałem się zdecydować, czy lepiej usmażyć gruzowisko, wraz z osiłkiem, czy też może wysadzić je powietrze, usłyszałem śpiew Viviego oraz Lisa, który to sprawił, że zamarłem, zaś gdyby twarz Ma była widoczna, znajdowałby się na niej wyjątkowo głupkowaty wyraz. Zamiast apokaliptycznego zaklęcia, skierowuję w stronę Titusa; który zapewne zdołał już wygrzebać się z ruin; zdawkowe kiwnięcie ręką.

    - ty słyszysz to co Ja słyszę czy nie słyszysz tego co Ja słyszę?

    W międzyczasie przydupas rzucił się na małego kotka, usiłując pochwycić go do worka, który wyjął zza pleców; za plecami posiada niewidoczny dla innych portal do innego wymiaru, w którym przechowuje wszelkie przedmioty, które przydałyby się jego Panu; krzycząc.

    - Mam go, Panie!

  4. Przybywam na swym gotyckim rydwanie, ciągniętym przez przydupasa (patrz obrazek w pierwszej wypowiedzi), grzmiącym głosem oznajmiając:

    - Którego z was, słabeusze, mam pokonać, aby ogłoszono Mnie Imperatorem?

    Po czym spoglądam na każdego z wyższością; nawet na Misia patrzę z góry, nie pytajcie w jaki sposób. Wtedy to zauważam turlającego się kota. Chwilę obserwuję go z dziwnym wyrazem oczu, nieco skołowany.

    - Jaki śliczny, uroczy... Co Ja w ogóle gadam? Dobrze, że nikogo tu nie ma, poza tą bandą wy... oni Mnie słyszą? W porządku, przemilczę - po czym głośno przemawiam - Nie spodziewałem się spotkać tak wspaniałej bestii w tym cukierkowym świecie. Jak myślisz kamień - zwracam się do Toma - nadaje się na Bestię Władcy Mroku? Ma lasery w oczach, pojmujesz? Wiem! Nazwę go... no nieważne, coś wymyślę, - zaczynam krążyć w tę i nazad, mówiąc do siebie - ale wykorzystam jego zwodniczy i zdradziecki, uroczy wygląd, aby stworzyć kult Małego Przedwiecznego wśród nieświadomych niczego kucyków, co sprawi, że porzucą tę chorobliwie dobrą księżniczkę... - chwilę się waham - Właściwie, to całą bandę księżniczek... Który to sprowadzi ten żałosny świat ku otchłani grozy i szaleństwa - wznoszę ręce w geście tryumfu, zanosząc się diabolicznym śmiechem.

    - Bierz go!

    Z tymi słowy posyłam kopniakiem mojego przydupasa jakiś metr do przodu, zaś lot ten zakończony jest spektakularnym zaryciem twarzą w glebę.

    - Tak, mój Panie - odparł służalczym tonem stwór, po czym ruszył w stronę puchatego kotka ze złowrogim grymasem na twarzy, skradając się nieporadnie.

    - To będzie dobre - rzucam okiem na Miśka, jakby szukając potwierdzenia, po czym staję sobie z boku, aby dobrze widzieć.

     

    P.S. Nikt nawet niech nie próbuje sprzeciwić się posiadaniu przeze mnie pozbawionego własnej woli przydupasa. Jest to nieodłączny element wyposażenia każdego Złego Lorda :begone:

  5. To brzmi jak wyzwanie...

    Niech zatem będzie.

    Na kolana nędznicy przed Jego Wysokością, Panem Zła i Mroku, Mistrzem Sztuk Tajemnych, Wielkim Czarnoksiężnikiem No Heart, Niepodzielnym Władcą Wszystkiego Co Zrodzone z Otchłani Grozy i Szaleństwa, a także zdobywcą wielu innych fajnie brzmiących tytułów. Krótko mówiąc: Zły Numer I.

    132218555812.jpg

    Nawet nie próbujcie Mi się przeciwstawić, żałosne robaki, gdyż zmienię was w pożałowania godne, kolorowe, pluszowe misie, walące fotonami z bebecha, jak poniżej.

    43380_franchise_icon0012.jpg

    Wtedy zaś, spalicie się ze wstydu.

    Obejmuję tę krainę, nieważne jak ją zowią, we władanie, gdyż taka jest Ma zła wola. Koniec tej tak zwanej "przyjaźni", kolorowych kucyków i tej całej... tfu, "harmonii" jest bliski. Tako rzekłem Ja, Pan Cieni, Władca Śmierci, Sprowadzający Smutek, itp., itd.

  6. Zobaczymy. Nie jest to opowiadanie napisane na ten konkurs, ale skoro zadeklarowałem oddanie czegoś, to coś oddam.

    Wieczność[Dark][Mystery][Sad]

    Opowiadanie to jest, że się tak wyrażę, skutkiem ubocznym pisania "Wiedzy", z bardzo niewielkimi przeróbkami (prawie zerowymi) pod konkurs. Zapewne nie znajdzie się w tamtej serii, chociaż może jako poboczna historia. W każdym razie, dla zainteresowanych tamtym opowiadaniem, raczej fabuły nie zdradza. Mam nadzieję, iż mieści się w ramy tematyczne konkursu.

    • +1 2
  7. Obiecała, ale została zdradzona. Pytanie zatem: ile potrzeba, aby Fluttershy złamała słowo dane zdrajcy?

    Jednakże, o ile wiemy, bez elementów harmonii lub Tireka, Discorda nie da się pokonać. Ale skoro wspomniany Tirek zdołał wyssać z niego moc, to może są jeszcze inne, podobne temu, sposoby, których mogłaby użyć Celestia, Luna bądź Twilight. Trzeba by pogrzebać w starych księgach zaklęć :twilight2:

  8. Z mojej strony inne pytanie, związane z obrazkami i spoilerami. Przed kilkoma minutami napisałem posta, w który wstawiłem obrazek, jak zwykle w spoilerach. Otóż, obrazek ten wczytało normalnie, ale po spoilerze nie ma śladu. Próbowałem edytować parokrotnie, ale to nic nie daje. Obrazek wciąż jest poza spoilerem, który znika.

  9. Z tym, że Nightmare Moon nie zależało na usunięciu wszystkich konkurentów lub zagrożeń, a jedynie pozbycie się siostry, która zgarniała wszelkie laury. Przynajmniej ja to tak widzę. Takiej ogólnej żądzy władzy jakoś u niej nie widzę. Ale nie przeczę, że mogłaby dążyć do zdominowania także kryształowych kucyków, chyba że wystarczyłoby jej, że nad Kryształowym Imperium również panowałaby wieczna noc.

    Właśnie. Czy NM bardziej zależało na tej nocy czy władzy, ponieważ jest to istotna różnica. Jeśli na nocy, to jedynym wrogiem była Celestia, która miała moc wznoszenia słońca ale także każda istota mogąca owej nocy zagrozić. Takich to właśnie rywali starałaby się wyeliminować.

  10. Niekoniecznie. Wszystko zależałoby od tego, czy Sombra lub NM chcieliby powiększyć własne domeny. Rozeźlona Luna raczej nie dążyłaby do podboju Kryształowego Imperium, a przynajmniej tak mi się wydaje. Jej zależało na pobiciu siostry i władaniu Equestrią (Kryształowego Imperium nie uznaję za część Equestrii, na potrzeby tych dywagacji). Sombra to nieco inna sprawa, ale także można jedynie zakładać, czy zaatakowałby NM. Ostatecznie miał w garści kryształowe kucyki, a to, czy zależałoby mu na całej Equestrii czy nie, to kwestia dyskusyjna. Sombra czerpał moc(?) z nieszczęścia kucyków, więc, być może, wystarczyłoby mu, iż dostatecznie dużo tego cierpienia (strachu, nieszczęścia) na kucyki zsyła Nightmare Moon. Tak więc ten pojedynek pewny by nie był.

  11. Owszem, ale zanim powstała owa fabryka w Cloudsdale, jakoś zima też powstawała, czy to za sprawą kucyków czy też nie. Prawdopodobnym zatem jest, że mateczka natura sama by się wzięła do roboty, zupełnie jak w lesie Everfree. Ponadto, magia jest nauką, której jeszcze nie rozumiemy, czy jakoś tak. Istnienie magii nie przeczy nauce, a jedynie pokazuje, że nie wiemy jeszcze wszystkiego, nie wszystko potrafimy wytłumaczyć. Ale że to jest bajka, zaś zdolności Pinkie Pie przeczą niekiedy zdrowemu rozsądkowi, tak jestem zmuszony przyznać Ci rację Skrzywiona :)

    Należy sobie zadać jednak pytanie, czy wspomniane "ucierpienie" roślin światłolubnych nie przełożyłoby się na braki w pożywieniu dla stworzeń roślinożernych. Poza tym; może się mylę, nie znam się na tym; chyba zdecydowana większość roślin (jeśli nie wszystkie) wymaga światła słonecznego do fotosyntezy i, co za tym idzie, do przetrwania.

  12. Pierwsze pytanie, jakie należałoby zadać, powinno brzmieć: czy Twilight w ogóle by się urodziła?

    Ale mniejsza z tym. Na sprawach związanych z klimatem się nie znam, więc na słowo Ci nie uwierzę z tymi huraganami. Poczytam, ale zakładam, iż prawdę prawisz :)

    Luna zabiegała o miłość kucyków, ale po zmianie w NM nieco jej się we łbie poprzestawiało, że się tak wyrażę, więc mogłoby być różnie. Przyznam jednakże, że okres późniejszy, po ustabilizowaniu względnym sytuacji, faktycznie stwarza ciekawe możliwości.

  13. Właśnie. Tego nie brałem pod uwagę. NM nic nie jadła przez tysiąc lat, więc nie wymaga pożywienia. Tak więc skłonności autodestrukcyjne można odrzucić. Zamarznąć też nie zamarznie, z tego samego powodu. Pytanie brzmi wobec tego, czy Celestia także nie wymaga pożywienia do przeżycia?

    Poza tym, Equestria mogłaby się zmienić w lodową pustynię, lecz po drugiej stronie globu byłoby lepiej. Ciągły dzień też byłby szkodliwy dla organizmów, ale nie byłoby zimno przynajmniej. Kucyki zatem emigrowałyby w cieplejsze, pełne słońca, rejony, co mogłoby doprowadzić do... grał ktoś kiedyś w "Kryzys kubański"? W każdym razie do czegoś takiego, mniej więcej.

    Poza tym, mieszkańcy innych części globu raczej nie byliby zachwyceni fanaberiami księżniczki kucyków i podjęliby stosowne do sytuacji kroki.

  14. W opisanej przez Ciebie sytuacji mogłoby być dość ciekawie. Z jednej strony globu, tej z wieczną nocą, panowałaby właśnie ciągła ciemność, natomiast po drugiej stronie mielibyśmy wieczny dzień. Tutaj można by dyskutować nad przystosowaniem się roślinności do zmienionych warunków (o ile jest to możliwe). Mogłyby to być bardzo krótkie rządy, choć bardziej prawdopodobne byłoby, iż Nightmare Moon zorientowałaby się, że wieczna noc nie jest dobrym pomysłem; no, chyba że wykazywałaby skłonności autodestrukcyjne.

    Mimo wszystko taki świat mógłby być ciekawie przedstawiony, a nawet muszę przyznać, że kiedyś opisywałem tego typu świat fantasy na potrzeby prowadzonej przygody, ale ostatecznie pomysł porzuciłem. Nie pamiętam już dlaczego.

    To mi przypomniało grę RPG "ARX Fatalis" (bardzo fajną, swoją drogą), w której słońce zgasło, a mieszkańcy powierzchni uciekli do podziemia przed zlodowaceniem, będącym następstwem tego zdarzenia.

  15. Otóż, nie. Zabawy powinny być kreatywne; zmuszać do myślenia, kombinowania, testować wyobraźnię oraz charakteryzować się kompletnym brakiem zainteresowania, jak te w dziale Twilight Sparkle, w których najchętniej brałem udział, dopóki nie zostałem w sumie jedynym (z drobnymi wyjątkami) uczestnikiem :grumpytwi:

  16. Zamknięte krzywe czasopodobne.

    Pytanie do naszych lokalnych fizyków, ponieważ najpewniej źle to rozumiem. Owe ZKC, są to takie trajektorie w czasoprzestrzeni, poruszając się po których, wracamy nie tylko w przestrzeni do punktu wyjścia, ale także w czasie?

    Oczywiście podkreślam, że ZKC mogą istnieć, ale nie muszą. Niektóre rozwiązania OTW dopuszczają ich istnienie, itp.

  17. Ja miałem zupełnie na odwrót. Najpierw fandom, głównie opowiadania, a dopiero później dotarło do mnie, iż jestem kimś, kogo zowią "brony", więc zacumowałem na tym oto forum (no, z rejestracją było nieco inaczej, ale może być i tak). Początkowo nawet nie wiedziałem o takim określeniu (brony), ale jak się z tym zetknąłem, to poczytałem nieco i stwierdziłem, że chyba można mnie tak nazwać.

     

    3. Twilight! Zawsze sympatyzowałam z postaciami, które były inteligentne i w jakiś sposób wyjątkowe. A Twily jest po prostu inna, nie tylko jeśli chodzi o zostanie twilicornem (co ponoć ma jakiś bardziej złożony powód according to "The journal of two sisters")

    Twilight najlepszym kucykiem jest i basta :interesting:

×
×
  • Utwórz nowe...