Skocz do zawartości

Arkane Whisper

Brony
  • Zawartość

    864
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    2

Posty napisane przez Arkane Whisper

  1. Witaj na forum i baw się dobrze.

    Taka hipoteza z mojej strony, na dobry początek. Skoro nie ma ludzi "normalnych", to oznacza, że wszyscy są "nienormalni", a w takim wypadku stan "nienormalności" jest "normalnym" stanem człowieka, więc ludzie "nienormalni" są "normalni", zgodnie z ludzkimi standardami. Idąc tym torem myślenia, wszyscy jesteśmy przeciętnymi ludźmi, ponieważ, statystycznie rzecz ujmując, wszyscy ludzie są wyjątkowi, a skoro tak, to stan bycia wyjątkowym, jest jednocześnie stanem bycia przeciętnym.

    Wobec powyższego; chcesz być nieprzeciętnym? Bądź normalnym :D

    • +1 1
  2. Nie to, że nie mam ochoty. Problemem jest czas. W tygodniu praca, weekendy całe dnie na uczelni, a pomysłów sporo. Nie licząc innych moich zajęć i zainteresowań. Poza tym muszę prześledzić całą dotychczasową fabułę, aby jakiejś głupoty nie napisać. Trochę czasu od ostatniego rozdziału minęło. Trzeba się zwyczajnie dobrze zorganizować i brać do roboty :)

    • +1 1
  3. Kiedy Mighty Warden nagle zatrzymał się, czujnie przyjrzałem się linii drzew, pewien, że dostrzegł coś w gęstwinie. Po chwili jednak, usłyszawszy jego pytanie, rozluźniłem się, a także nieco zdziwiłem. Osoby, które wyruszają na taką wyprawę, raczej potrafią dbać o siebie i radzić sobie z potencjalnym niebezpieczeństwem. Dla mnie to było jasne, więc nawet przez myśl mi nie przeszło, że któryś z moich towarzyszy miałby okazać się bezbronny, gdyby doszło do walki. Odpowiedź Crystal natomiast była sensowna i zgadzam się z nią. Nie ma sensu walczyć, jeśli można inaczej rozwiązać problem. Zdziwiła mnie natomiast reakcja ziemskiego kucyka na odpowiedź klaczy.

    - Potrafię zadbać o siebie - rzuciłem cicho.

    Przeniosłem spojrzenie na odległy horyzont, wzdłuż linii drzew, wspominając przeszłość.

    - Idziemy? - spojrzałem na resztę grupy, a następnie w stronę słońca.

  4. Zupełnie jakby nigdy nie widzieli gryfa, myślę sobie, idąc nieco za resztą grupy. Kto by pomyślał, że aż taką uwagę na siebie zwrócę... co poradzić, mała wioska. Obejrzałem się przez ramię, przypominając sobie zaciekawione spojrzenia kucyków. Jakoś to zbytnie zainteresowanie tutejszych mnie rozdrażniło. Ponadto nic ciekawego nie było na targu. Crystal miała rację. To była strata czasu.

    Spojrzałem przed siebie, ponad pozostałych członków naszej grupy. Ciemna linia powykręcanych drzew rysowała się przed nami, kołysząc lekko na wietrze, spowita sprawiającym niesamowite wrażenie oparem. Wygląda niczym falujące morze, przemknęło mi przez głowę. Właściwie, to wygląd tego lasu trochę przypominał mi rodzinne strony. Przyspieszyłem kroku, odpędzając od siebie nostalgiczne nastroje.

    Kucyki wskazały nam drogę do lasu, ale żaden nie chciał nas poprowadzić. Co się dziwić. To było do przewidzenia. Szkoda jedynie, że niczego konkretnego nie dowiedzieliśmy się o nim. Jak można żyć tak blisko takiego miejsca, i nic na jego temat nie móc powiedzieć więcej, niż to, iż jest tam "niebezpiecznie" oraz las jest "dziwny"?

    Kiedy nadgoniłem nieco resztę grupy, zwolniłem, zachowując pozycję na jej końcu.

  5. Miałem dość "ciekawy" sen o kucykach.

    Otóż, w śnie tym zostało przeprowadzone referendum światowe w sprawie Applejack, ale o co dokładnie chodziło, to nie mam pojęcia. Jakoś tak, nie bardzo wiem jak, ale podsłuchałem rozmowę kucyka z G3 (albo wcześniejszego), z kimś, że całe referendum jest jedynie spiskiem, gdyż, tu cytuję z pamięci: "... to Applejack. Łatwo przewidzieć jak zagłosują ludzie, nie mówiąc o Bronych..." (czy coś w tym sensie), dalej już nie pamiętam dokładnie, ale dzięki referendum kucyki z G3 (albo wcześniejsze) miały zastąpić te z G4, o których serial miał zostać zdjęty z anteny. Chciałem kogoś ostrzec o tym podłym spisku, ale mniej więcej wtedy się obudziłem, choć powinienem napisać, że to budzik brutalnie wyrwał mnie z objęć Morfeusza.

    To nie był pierwszy sen o kucykach, ale z innych nic właściwie nie pamiętam, oprócz tego, że coś o Celestii i Lunie śniłem kiedyś.

  6. Chwilę zastanawiałem się czy mam ochotę wykonywać polecenie Garreta, lecz po chwili, wzruszywszy ramionami, zniknąłem w tłumie.

    Krążyłem po placu przysłuchując się prowadzonym rozmowom, wyłapując lokalne plotki, starając się wychwycić coś przydatnego. W międzyczasie rozglądałem się także za jakimś, wyglądającym na zorientowanego w okolicy, kucykiem. Od niechcenia, co jakiś czas, przeglądałem niektóre stoiska, lecz nic szczególnego nie przyciągało mojej uwagi.

    (Jeśli MG nie będzie chciał abyśmy mieli przewodnika i tak nam go nie da. Nie ma co się przejmować. My zwyczajnie działamy, robiąc to, co wydaje się najlepszym możliwym pomysłem)

  7. - Nie jestem stąd - rzucam, popatrując wciąż na zamek.

    Księżniczka na księżniczce, myślę sobie, nic nowego. Wszędzie pełno rządzących, a każdy ma inny pogląd na sprawowanie rządów, zapewne. Ale słyszałem o tej Twilight Sparkle, jak i innych władczyniach Equestrii. Trudno, żebym nie słyszał, choć o zamku nic nie wiedziałem.

    Odwróciłem się w stronę kucyka, kiedy wspominał o zacieśnianiu więzi z udziałem wspomnianej księżniczki, ale na szczęście porzucił ten pomysł. Jeszcze tego brakuje, abym kucyka o "błogosławieństwo" prosił, myślę jadowicie. No cóż...

    Rozglądając się po okolicy, słucham zapewnień o gotowości do podróży moich towarzyszy.

    - Może powinniśmy najpierw spróbować zebrać nieco informacji na temat lasu, ostatnich wydarzeń z nim związanych, i tak dalej? - proponuję - Nie warto iść na ślepo - po chwili dodaję - Mówiłeś, Mighty Warden, że las ten jest niesławny, więc warto wiedzieć czego możemy się spodziewać po nim. Może dowiemy się o jakimś miejscu wartym odwiedzenia, poznamy nieco teren, czy coś - wzruszam ramionami.

  8. Trzeba było wykorzystać sytuację, kiedy się nadarzyła; myślę sobie, rozglądając się po miasteczku podczas marszu; a tak to jestem uboższy o kilka monet. Gdyby tylko Garret tak nie patrzył innym na łapy... lub kopyta, upominam się w myślach.

    Nagle moją uwagę przykuł zamek. Na chwilę przystanąłem, spoglądając na niego, po czym zauważywszy, że inni idą dalej, podleciałem do nich.

    - Kto tam mieszka? - wskazałem szponem w stronę zamku.

  9. Pytanie postawione w temacie (nie czytałem wszystkich wypowiedzi, wybaczcie, przejrzę je sobie w wolnej chwili) brzmi czy zaświaty istnieją. Otóż, jak wszyscy wiemy, nie można udowodnić istnienia czegokolwiek wiarą w istnienie tego, więc wszelkie wypowiedzi typu: "wierzę, że życie po śmierci istnieje" nie odpowiadają na pytanie.

    Odpowiedzią natomiast jest stwierdzenie, że: "nie wiem i wiedzieć nie będę". Nie można ani udowodnić, ani obalić teorii, że po śmierci czeka nas nowe życie; niebo, piekło, reinkarnacja, zjednoczenie z mocą, wszystko jedno. Nie można nawet ustalić prawdopodobieństwa (no, na niektóre z opcji dałoby się) istnienia czegoś po śmierci, ponieważ dowiemy się tego dopiero po zakończeniu życia, a wtedy dość ciężko udowodnić innym ludziom, że zna się prawdę.

    Więc, czy życie pozagrobowe istnieje? Nie wiem i wiele mnie to nie obchodzi. Jeśli istnieje, to spoko, fajnie. Jeśli nie, to jakoś mnie to nie rusza, ponieważ i tak przestanę istnieć, i będę miał to wszystko gdzieś (już gdzieś tak pisałem chyba).

    Czy wierzę w życie pozagrobowe? Nie bardzo. Patrz wyżej.

    Podstawowym problemem w tym pytaniu jest także to, czy dusza/duch/itp. istnieją. Ponownie nie ma dowodów za i przeciw, choć bardziej prawdopodobnym zdaje się być zanegowanie ich istnienia. Przynajmniej z mojego punktu widzenia, ponieważ przez całe dotychczasowe życie nie zaobserwowałem żadnego zjawiska "duchowego", a te o których słyszałem, wydawały się zwykłymi, możliwymi do zaistnienia zdarzeniami, które po naciągnięciu mogą mieć dla kogoś charakter nadprzyrodzony.

    • +1 1
  10. Moim ulubionym bossem jest bez wątpienia Elder God z serii Legacy of Kain. Jest świetny jeśli chodzi o jego historię przewijającą się przez Soul Reaver 1 i 2 oraz zakończoną w Defiance. O ile wiem nie występował w Blood Omen żadnym, ale tych dwóch części nie skończyłem, więc nie mam pewności (nie pamiętam już czemu ich nie przeszedłem, zwłaszcza że Soul Reaver jest jedną z moich ulubionych gier od zawsze :) ).

    Walka z nim to była natomiast najlepsza i najtrudniejsza walka w grach, jaką kiedykolwiek miałem przyjemność stoczyć. Dwie i pół godziny non stop powtarzania od nowa (dobrze to pamiętam, większość bossów w grach pobija się w kilka/kilkanaście minut); co 5-10 minut śmierć; ani myślałem przerwać. Pokonałbym go, choćbym miał walczyć z nim całą noc. Walka sama w sobie epicka, a pod koniec mógłbym z zamkniętymi oczyma unikać jego ciosów, pomijając ogniste pociski.

    Jak ona wyglądała? Otóż, wielkie bydle przed tobą, pełne macek, i oko, które co jakiś czas jedynie dało się zranić, po tym jak ubiło się którąś mackę, o ile dobrze pamiętam. Im mniej życia, tym więcej macek próbowało cię zabić. Pod koniec zamiatał pole walki 4 mackami zdaje się, plus magiczne ognie. Najgorsze jednak było to, że z dwóch bohaterów, ten bardziej zwinny stał się mieczem, a walczyło się bardziej topornie poruszającą się postacią. Przynajmniej takie odnosiłem wrażenie w trakcie gry.

     

    ElderGod.jpg

     

    Ogólnie świat Nosgoth był bardzo klimatyczny, a fabuła zawiła i świetna moim zdaniem.

  11. - Może być - odparłem, uważnie obserwując jak kucyk rozkłada karty - W przeciwieństwie do "cuksów", to monet trochę się znajdzie. Nie macie nic przeciwko zróżnicowanej walucie? - spojrzałem na Mighty Wardena i Garreta - Jaka stawka wejściowa?

    Po chwili, szukając po kieszeniach monet, podniosłem głowę, rozglądając się.

    - Gra ktoś jeszcze?

  12. Nie jestem z tych, co to zbytnio wierzą w życie po śmierci, ale jeśli człowieka czeka coś po opuszczeniu tego świata, a zwierząt nie, to jest to cholernie niesprawiedliwe.

    Dzisiaj mój pies, Brutus, został uśpiony. Przez 15 lat rozweselał mi życie, a teraz rak mi go odebrał. Od jakiś kilku tygodni wiedziałem, że to nastąpi, a jednak... uderzyło to we mnie mocniej, niż sądziłem. Zwłaszcza, że raczej do tych uczuciowych to nie należę. Nawet nie wiem, czemu to piszę.

    Kurde. Muszę wziąć się w garść. W pracy jestem.

    :fluttercry2:

  13. Ładne to miasto, myślę sobie, oglądając Canterlot z okien wagonu. Warto będzie je zwiedzić, kiedy już wrócimy z tej... ekspedycji. Wręcz czuć było historię, kiedy tak kroczyliśmy ulicami, podążając do dworca. Ciekawe jak stary jest Canterlot.

    W tym momencie moje myśli został przerwane przez Mighty Wardena. Chwilę się zastanowiłem, nad jego propozycją, spoglądając na resztę naszych kompanów, po czym rzuciłem:

    - Jestem za kartami, jeśli nie będziemy grać jedynie we dwóch.

    Miałem przeczucie, że poza zamkiem nasza praca dla księżniczki Luny będzie poddawana w wątpliwość. Dość niecodzienna z nas grupka. Szkoda, że nikt z nas nie załatwił potwierdzenia naszej pracy dla władczyń Equestrii. Jakiś papier, czy coś. Byłoby łatwiej.

    Ale nie jest źle. Przynajmniej mamy własny wagon. Zawsze to trochę spokoju.

  14. Z tym, że:

    Ludzie żyją od eonów, jak rozumiem, i są nieśmiertelni, w pewnym sensie przynajmniej, więc mają czas próbować.

    Mimo to, co do pancerzy, uważam, że lepiej mieć pancerz (biorąc pod uwagę stopień rozwoju na pewno powinni opracować skuteczne kompozyty tudzież inne materiały) niż szkło. To pojazd bojowy jest, a nie jacht wycieczkowy. Inna sprawa, że uderzyli w niego promieniami, więc materiały rozpraszające wiązki, czy coś na ten pancerz w tym stylu. We wspomnianej książce statki był w ciągłym ruchu, ponieważ lepiej nie brać kul na klatę, i to mi się podobało. Też uważam mobilność + kamuflaż za lepsze od pancerza, ale ten też nie zaszkodzi zamontować.

    Po raz kolejny mówimy o stopniu rozwoju, jaki nam się nie śni, więc porównywanie współczesnej artylerii z czymś co możemy opracować za kilka tysięcy lat, nie ma sensu.

    Na koniec, jeśli ludzie w bitwach nie są zabijani, lecz przechwytywani, to pojawienie się ich na pokładzie (wrogo nastawionych) powinno już od dawna być uwzględniane w schematach konstrukcyjnych okrętów. Przynajmniej obszar, gdzie są przenoszeni powinien być zabezpieczony odpowiednio. Ostatecznie, aby kogoś schwytać nie niszczy się pojazdu, lecz go abordażuje.

    Nie rozumiem jednakże, dlaczego mechy obronne znajdowały się razem z więźniem wewnątrz pola, zamiast poza nim. Znając możliwości ludzkie, to jak proszenie się o kłopoty. Zwłaszcza że pola, jak rozumiem, tak czy tak by nie pokonał.

    To są nieścisłości, nad którymi jeszcze się zastanowię. Ostatecznie mogą one być zadatkiem na dłuższą dyskusję, ale to chyba nie w tym temacie.

×
×
  • Utwórz nowe...