Skocz do zawartości

Arkane Whisper

Brony
  • Zawartość

    864
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    2

Posty napisane przez Arkane Whisper

  1. Cóż, nudę odczuwa na pewno, jak i każda istota żywa, ale nie powinno nużyć jej wieczne życia... aczkolwiek, może to być dobre wyjaśnienie, dlaczego na świecie są tylko 3 alikorny z urodzenia. Wszystkie inne tak bardzo się znudziły, że postanowiły się... ja wiem... wyeksmitować z Equestrii :)

    Szczerze powiedziawszy obstaje przy swoim, że Celestia i Luna (jak i Cadance najpewniej), nie odczuwają znużenia z powodu własnego istnienia. Ale to jest moja teoria i jest tak samo prawdopodobna, jak i każda inna, ponieważ jak zauważyłaś Uszatko, nie wiemy jak wygląda ich codzienne życie.

    Ale teoria dotycząca utraty zdrowych zmysłów przez Twilight z powodu uzyskania długowieczności i konsekwencji tegoż daru, jest interesująca :D

  2. Tak. W skrócie można to przedstawić w ten sposób.

    W średniowieczu w końcu szarża i walka wręcz była głównym i kulminacyjnym elementem prowadzenia walki. Jednakże weź pod uwagę ile planowania i przygotowań zostało poczynionych by móc oblegać Jerozolimę. Znajomość miasta i jego umocnień była kluczowa, by zminimalizować straty i zwiększyć szanse zdobycia miasta. Poza tym sam bieg do owej dziury wiązał się z biegiem przez pole ostrzeliwane przez łuczników i machiny obronne wroga, co stwarzało wymóg stosowania osłony dla wojska. Łucznicy oblegający na przykład w średniowieczu często podchodzili na odległość strzału pod osłoną przesuwanych drewnianych osłon. Wojsko stosowało formacje obronne (mur tarcz lub wszelkie pochodne rzymskiego "żółwia"). Więc to nie była sama szarża. Do każdej walki wliczało się odpowiednie planowanie i przygotowanie. Oczywiście pominąłem fakt wykorzystywania zbrojnych w bronie dwuręczne, służące do przełamywania szeregów obronnych wroga i innych tego typu zagrywek, związanych z wykorzystaniem konkretnych rodzajów uzbrojenia.

    Nie przeczę jednak, że gdy doszło już do zwarcia, następował typowy chaos bitewny, w trakcie którego najczęściej jedynie starano się utrzymać linię, by wróg nie mógł otoczyć oddziału.

  3. No to zaczynam:

    Babs Seed z triumfalnym uśmiechem zaprezentowała pozostałym członkiniom znaczkowej ligi nowy płaszcz członka grupy. Już po samym spojrzeniu wiedziała, że się spodobał, lecz nie mogła się powstrzymać i spytała:

    - No i jak, dziewczyny? - odwróciła się tak, by mogły podziwiać jej oryginalny projekt.

    - To... Jest... Wspaniałe! - wykrzyknęła Sweetie Belle, podchodząc powoli do Babs.

    - Tak... Cudowne - dorzuciła Scootaloo, odchylając się tak, by móc podziwiać pelerynę zza pleców jednorogiej przyjaciółki.

    Apple Bloom nic nie powiedziała, tylko spoglądała pożądliwie na Babs, która w tym momencie zaczęła czuć się nieco dziwacznie.

    - Eee... dziewczyny... co z wami? - Babs mówiła niepewnie, cofając się powoli krok za krokiem, zaś jej przyjaciółki ciągle się zbliżały.

    W tym momencie z pyszczka Babs Seed zniknął uśmiech, zastąpiony miną wyrażającą coś pomiędzy dezorientacją, a paniką. Przez głowę przeleciała jej myśl, że może pożyczanie materiału na pelerynę od księżniczki Cadance nie było najlepszym rozwiązaniem...

  4. Szlachta wykształciła się z rycerstwa w XIII - XIV wieku, natomiast wcześniej rycerstwo było uznawane za niski tytuł szlachecki. Poza tym, przed stanem rycerskim, "rycerzem" był ten, kogo było stać na konia i odpowiedni rynsztunek, czyli pochodzili oni z bogatych rodzin. Osoby posiadające bogactwa kształcili swoich potomków z kilku powodów:

    - bo mogli,

    - aby byli w stanie utrzymać lub pogłębić bogactwo,

    - ponieważ w ten sposób mogli uzyskać wysokie stanowiska,

    W związku z powyższym, nawet ci, co zostawali rycerzami często posiadali wykształcenie wyższe niż większość "zwykłych" obywateli królestwa.

    My tu mówimy o rycerzach, o ile dobrze rozumiem. Bo zwykli wojowie, to zupełnie inna sprawa.

     

    Nie twierdzę, że nie było "Do ataku!", lecz nie było to takie proste. Jerozolimę zdobywano tak, jak i inne warowne miasta i twierdze. Przy pomocy machin oblężniczych, bombardowaniom, sabotażom, a także szturmom, które były dobrze zaplanowane i przeprowadzane w odpowiednich momentach.

     

    Saraceni, jak i w ogóle Bliski Wschód był bardzo rozwinięty naukowo i kulturowo, pod wieloma względami wyprzedzając Europę. Jednakże po XIII - XIV wystąpił u nich zastój w rozwoju, natomiast Europa rozwijała się coraz szybciej, czerpiąc garściami z osiągnięć innych regionów świata.

  5. "Proste europejskie rycerstwo"? "Lanie się po mordach"?

    Czegoś tu nie rozumiem. Sztuki fechtunku w Europie były w średniowieczu równie rozwinięte, i zabójcze jak i w Japonii chociażby (nie są tak znane, ponieważ w Europie dużo szybciej pojawiła się broń palna, która wyparła sztukę walki mieczem, co stwarza dłuższy okres czasu na zaginięcie i zapomnienie wiedzy dotyczącej tych technik). Nikt się po prostu nie "lał po mordach", lecz wykorzystywano odpowiednie style walki do konkretnych broni dzierżonych przez obydwu walczących, jak i do sytuacji. Bitwy były dobrze planowane i rozgrywane taktycznie, a nie jedynie krzyczano "Do ataku!".

    Ponadto, jako że rycerstwo wywodziło się z rodzin szlacheckich najczęściej, tak więc uczyli się oni pisać i czytać, a także odbierali naukę w ówczesnych szkołach, itp. Dlatego nie rozumiem stwierdzenia "proste rycerstwo". Proste to było pospolite ruszenie lub zwykli wojowie (nie posiadający herbów; spoza szlachty). Chociaż należy zaznaczyć, że u nas na ten przykład mieszczanie, a nawet chłopi otrzymywali całkiem dobre wykształcenie, jak na ówczesne czasy.

     

    Przy okazji taka ciekawostka, zapewne znana. Pochodzenie słowa rycerz jest czysto niemieckie (od słowa reiter, czyli jeździec) i oznacza po prostu konnego wojownika.

    Druga ciekawostka: wysoko urodzeni rycerze (szlachta) miała spore szanse przeżycia bitwy, ponieważ chętniej brano ich w niewolę, by następnie uzyskać za nich okup od jego rodziny.

  6. Ale zakładasz, że nieśmiertelne z natury istoty (a za takie uważam Celestię i Lunę) podlegają tym samym uczuciom co śmiertelne. Jeśli ktoś jest z natury nieśmiertelny, to jego psychika raczej uniemożliwia tego typu "znudzenie się", bo inaczej ich nieśmiertelność trochę mija się z celem. Wyszczególniony przez Ciebie problem będzie na pewno dotyczył Twilight, ponieważ ona była (a może dalej jest? :ppshrug: ) śmiertelniczką, i jako takiej monotonia nieśmiertelności będzie dawać się we znaki (nie biorąc pod uwagę oczywiście innych spraw związanych z uzyskaniem nowego stanu). Księżniczki dnia i nocy raczej różnią się pod tym względem od innych kucyków. Zdolności wrodzone, a nabyte to duża różnica, tak samo jest z nieśmiertelnością, jak sądzę.

    Przy okazji nudy. Czytałem opowiadanie, gdzie cała Ziemia została opanowana przez nanotechnologie, która dbała o to by nic i nikt na planecie nie mógł ucierpieć. Dosłownie. Jeśli coś zostało zniszczone/przebudowywane, po kilku godzinach wracało do pierwotnej formy. Jeśli ktoś umierał, zaraz został odtwarzany w miejscu zgonu. Nikt się nie starzał, ani nie zmieniał, bo nano odtwarzało poprzedni stan. Po początkowej euforii i szalonych imprezach, wszystko powoli zmierzało do stanu permanentnej beznadziei. Na początku opowiadania główny bohater opisuje swój nowy zwyczaj, skoku z okna na główkę. ponieważ wychodzenie drzwiami jest zbyt nudne. W końcu i tak nie może umrzeć. W opowiadaniu tym cała planeta zamarła w rezygnacji. Nikt nic nie musiał robić, bo nano dbało o wszystko.

    Do czego zmierzam. Śmiertelne z natury kucyki w końcu znudziłyby się własną nieśmiertelnością, ale królewskie siostry raczej nie wykazują takich oznak, chociaż obydwie żyją już grubo ponad tysiąc lat.

  7. Druga opcja, nie dość, iż wydaje się ciekawa, to jeszcze stwarza okazję do zadania intrygującego pytania: "jak nieśmiertelność wpływa na psychikę śmiertelnych?"

    To mi przypomniało, że mam przeczytać książkę "Nieśmiertelność zabije nas wszystkich" autora Drew Magary. Liczba pozycji do przeczytania stale rośnie... Szkoda, że czasu na czytanie nie przybywa :grumpytwi:

  8. ...szeroki, spowity w posępnym mroku staw, na środku którego wyrastał stary, podniszczony czasem głaz, skąpany w księżycowym blasku. Wiatr przycichł nieco, jakby nie chcąc mącić spokoju zamaskowanego kucyka, który przykucnął na szczycie skały. Zgarbiony, spoglądał na swe kopyta, rzucając ukradkowe spojrzenia na boki i szepcząc coś do siebie po cichu. Twilight nie była w stanie rozpoznać słów, lecz głos, którym ów kucyk przemawiał, był wyjątkowo niepokojący. Młoda księżniczka postąpiła krok naprzód i...

  9. Cóż mogę rzec. Być może jest to 5%, aczkolwiek uważam, że nieco więcej. To zależy. Trzeba by najpierw scharakteryzować wszystkie czynniki wpływające na zmiany klimatu, następnie przypisać im procentowy udział w dokonywanych zmianach, i wtedy można by określić, jaką część całości stanowią działania człowieka.

    Szanuję twój pogląd, ponieważ może być prawdziwy. Jak napisałeś, konsensusu w sprawie wpływu człowieka na zmiany klimatu nie ma. Ja obstaję, że człowiek wpływa na te przemiany w sposób mniej lub bardziej znaczny, ale obydwa nasze poglądy są jedynie hipotezami, które być może zostaną kiedyś obalone tudzież potwierdzone.

    Należy jeszcze pamiętać o tym podziale, na zwolenników wpływu człowieka na zmiany klimatu i jego przeciwników, podczas czytania czy słuchania różnego rodzaju rozpraw ten temat poruszających, ponieważ zawsze one będą stronnicze. Czytałem ostatnio artykuł naukowy z psychologii, że człowiek, który mocno wierzy w swoje przekonania, zawsze będzie starał się udowodnić ich słuszność, nawet jeśli to oznacza pomijanie dowodów przeczących jego twierdzeniu. Dlatego też zawsze powtarzam, że należy zapoznać się z wszystkimi możliwymi stanowiskami i na podstawie samodzielnej analizy tychże, wyciągnąć własne wnioski.

    Jeśli posiadasz dostęp do artykułów naukowych omawiających wpływ człowieka na klimat lub jego brak. To chętnie się z nimi zapoznam, jeśli dałbyś radę je udostępnić.

  10. Muszę się zreflektować. Wczoraj czytałem artykuł, iż podobno dość gwałtowne przebiegunowanie miało miejsce około 41 000 lat temu, ale nie znalazłem nigdzie potwierdzenia tej tezy, więc to jest póki co założenie. Jeśli ktoś ma informacje na ten temat, to z chęcią się z nimi zapoznam, ponieważ nie znalazłem wiele artykułów dotyczących tej teorii.

    Magnetosfera chroni Ziemię przed wiatrem słonecznym (promieniowanie kosmiczne). Wprawdzie czytałem teorie, jakoby promieniowanie kosmiczne wpływało na klimat poprzez zasiewanie chmur, ale jest ona niezgodna z wynikami obserwacji. Malejące natężenie magnetosfery będzie przepuszczać więcej promieniowania, ale ono wpływ będzie miało głównie na sieci informatyczne, elektronikę oraz np. przepływ fal radiowych. Ogólnie, z klimatem nie ma ono wiele wspólnego. Na klimat ma wpływ promieniowanie słoneczne i jego intensywność, która zależy od cyklicznych wahań aktywności słońca. Czyli krótko mówiąc wahania temperatury. Powodowane one są natomiast (prócz aktywności słonecznej) poprzez zmiany w kącie nachylenia Ziemi względem płaszczyzny orbity oraz zmiany mimośrodu orbity. Jeśli ktoś ma inne informacje na ten temat, chętnie się zapoznam :giggle:

    Co do tych symulacji, to ja je miałem gdzieś na płycie, ale nie mogę jej znaleźć :grumpytwi: Gdzieś się zapodziała. W każdym razie na necie można znaleźć kilka symulacji, ale nie wiem w jakim stopniu opierają się na podstawach naukowych, a w jakim są to czyste spekulacje... Oczywiście każda taka symulacja jest częściowo oparta na własnych wyobrażeniach, ponieważ nie można z całkowitą pewnością przewidzieć ruchu kontynentów, a przynajmniej w długim okresie czasu.

    Ale za to odnalazłem dawno nie oglądaną serię "Dzika przyszłość". Wiem już co będę dziś wieczorem robił :)

  11. "Odkrywka emocji"

     

    Zaklęcie z dziedziny magii wieszczącej, służące do ujawniania powierzchownych lub głęboko skrywanych emocji podmiotu. Skuteczność zaklęcia, a także jego efekty zależą w głównej mierze od rzucającego czar, a także siły woli podmiotu oraz jego zdolności skrywania własnych emocji. "Odkrywka emocji" wywodzi się z wczesnych prób utworzenia zaklęcia ułatwiającego prowadzenie śledztwa, czyli przesłuchiwania podejrzanych. Nie do końca wiadomo kto i kiedy opracował to zaklęcie, lecz pewnym jest, iż powstało ono już po objęciu rządów przez księżniczkę Celestię i wygnaniu księżniczki Luny na Księżyc. Obecnie jednakże jest słabo znane, z racji faktu, iż wyszło już z użycia, choć czasem jeszcze się go naucza, ponieważ posiada kilka zastosowań.

     

    Zaklęcie powyższe umożliwia jednorożcowi wyczucie skrywanych emocji podmiotu zaklęcia, nawet tych, z których sam obiekt nie zdaje sobie sprawy. Jednorożec lub innych użytkownik magii, musi widzieć osobę, której emocję stara się wykryć oraz skoncentrować się na niej. Ponadto podmiot nie może znajdować się dalej jak 10 metrów od rzucającego zaklęcie. Następnie stopniowo poznaje skrywane uczucia tejże osoby, jakie w danym momencie ona przeżywa. Początkowo są to jedynie najprostsze odczucia, do których zalicza się tak prozaiczne jak uczucie zimna lub ciepła, spokój, zaniepokojenie czy inne tego typu. Po chwili jednakże mag zaczyna odczuwać inne jego emocje. Można do nich zaliczyć np. uczucia sympatii, odczuwane względem konkretnych osób (jeśli o nich pomyśli) lub inne emocje, wywoływane poprzez konkretne sytuacje, a które są bardziej złożonymi odczuciami, nie zawsze w pełni świadomymi przez podmiot. Wprawny mag może w tym momencie "podsuwać" pewne sytuacje do umysłu podmiotu, by poznać emocje jakie budzą w nim takie zdarzenia lub osoby. Oczywiście, aby być zdolnym do uzyskania tego ostatniego efektu, należy być bardzo obeznanym z magią i postępować wyjątkowo ostrożnie. Aby skutecznie bronić się przed tym zaklęciem, trzeba w pełni zdawać sobie sprawę z faktu, iż jest się poddawanym temuż zaklęciu. Jeśli podmiot nie jest świadomy tego zaklęcia, nic nie zdziała przeciwko niemu (pomijając fakt nieświadomego oporu umysłu, przed wpływem obcej siły, który zależy od woli osobnika). Świadomy podmiot może, dzięki dużemu wysiłkowi woli, uniemożliwić sondowanie własnych emocji. Inną metodą jest duża zdolność manipulowania własnymi emocjami. Zdarzały się osobniki, które potrafiły skłonić samego siebie do odczuwania i ujawnienia emocji takich, jakie sobie życzył, a nie tych faktycznie odczuwanych.

     

    Rzucenie powyższego zaklęcia nie jest skomplikowane, ponieważ korzystanie z niego powinno pozostawać tajne. Wystarczy jedynie odpowiednio się skoncentrować i wyciszyć mentalnie. Następnie, wypowiadając w myślach inkantację, należy przywołać magię i w skupieniu skupić swe myśli na podmiocie zaklęcia. Jego efekty i emocje, jakie będzie w stanie wykryć mag, zależą głównie od jego zdolności. Samo zaklęcie trwa przez cały czas koncentracji i podtrzymywania go, dlatego też nie trzeba go rzucać raz za razem, gdy chce się zbadać emocję większej ilości osób. Wystarczy jedynie przenosić swe zainteresowanie z jednego podmiotu zaklęcia na drugi i podtrzymywać koncentrację na czarze. Samo odczuwanie emocji innych jest nieco dezorientujące, lecz wprawny mag z łatwością odróżnia własne uczucia od tych, które odczuwają inni. Wyczuwanie tychże emocji, co należy podkreślić odbywa się na zasadzie swoistego współodczuwania, z tym, iż jedynie jednostronnego.

     

    Obecnie istnieje wiele doskonalszych zaklęć, które zastąpiły powyższe w funkcji wykrywacza emocji podczas przesłuchań, lecz to zaklęcie wciąż znajduje kilka istotnych zastosowań, zwłaszcza w badaniach dotyczących odczuwania emocji i funkcjonowania umysłu. Ponadto wiele młodych jednorożców uczy się powyższego zaklęcia, aby poznać, jakie uczucia budzą oni w innym kucyku. Ponadto zaklęcie to przedstawiane jest na wykładach z magii wieszczenia, jako przykład zaklęć tej szkoły, a także podczas wykładów z historii magii. Na koniec warto wspomnieć, iż zaklęcia tego wciąż uczą się odpowiedni funkcjonariusze, jako zabezpieczenia, jakby wszystkie inne zaklęcia zawiodły podczas prowadzenia śledztwa.

  12. Zdaje mi się, iż niektóre z opowiadań Lovecrafta będą pasowały. Opisy niektórych starszych istot są odpowiednio odrażające, jak na mój gust.

    Książka "Jonasz" Jamesa Herberta - na końcu główny bohater spotyka swoją bliźniaczkę, i to jest bez wątpienia odrażająca istota.

     

    Póki co, tylko tyle przychodzi mi do głowy. Może jeszcze coś sobie przypomnę...

  13. Bez cienia wątpliwości jest to:

    Cerberus - czyli Cerber, strażnik świata podziemnego. Straszliwy, trójgłowy stwór, przypominający psa. Jest to olbrzymia bestia, z paszcz której wydobywają się płomienie, wraz z upiornym, wręcz paraliżującym, gardłowym rykiem. Skóra tegoż stwora jest twarda niczym smocza łuska, zaś legenda mówi, iż z wyglądu przypomina ona ciemny granit tudzież zastygłą lawę. Istota ta jest inteligentna i rozumie mowę różnych ludów, choć sama daru przemawiania jest pozbawiona. Celem istnienia Cerbera jest strzec bram do świata zmarłych. Nie wpuści on tam nikogo żywego, a także nie wypuści z królestwa zmarłych żadnego umarłego. Zgodnie z legendami, stwora tego da się udobruchać przy pomocy gry na lirze oraz pieśni, względnie podarowując mu dobre ciasta, na które jest łasy. Należy zaznaczyć, że istota ta jest spokojna i nie stwarza zagrożenia dla żywych, pod warunkiem, iż nie starają się oni wedrzeć do królestwa zmarłych. Gdyby kiedyś zdarzyło się, iż Cerber opuściłby swą wartę, wszelacy umarli zyskaliby dostęp do świata żywych, powodując straszliwy chaos...

  14. Moim zdaniem wybierze Lyrę, i na nią to rzuci zaklęcie uodparniające. Może nie jest to najbardziej... odpowiedzialny kucyk w mieście, ale:

    - Pamiętajmy, że ma na tyle otwarty umysł, by podjąć pogawędkę z parasolem :D

    - Jako jedyna nie zlękła się nowej mocy Trixie, kiedy ta posiadała amulet alikornów; sącząc w spokoju bliżej nieokreślony napój :) (czyżby znak, że z jej ukrywaną do tej pory mocą nikt nie może się równać?  :YEtmX: );

    - Jest jednorożcem, co będzie przydatne w dalszej części tejże analizy;

     

    Następnie Twilight przekonuje Lyrę, by ta zabrała ją do jej zamku (gdzie zakładam, iż istnieje już odpowiednia biblioteka; Twilight nie wytrzymałaby długo bez takiego obiektu :twiblush: ), gdzie wspólnie (głównie Lyra, bo Twilight ma nieco związane kopyta :grumpytwi: ) przeglądają zbiory, szukając zaklęcia, które przywróci dawną postać Twilight.

    Jeśli uda im się je znaleźć, to są o krok do przodu, lecz:

    - Jeśli Twilight może rzucać zaklęcia pod postacią parasola, to nie jest źle;

    - W przeciwnym wypadku, zaklęcia uczy się Lyra, i właśnie dlatego wybrała ją, a nie Cheerilee;

     

    Następnie, uzbrojone w zaklęcie umożliwiające negować efekty uzdolnień Pinkie Pie, ruszają na poszukiwania Spike'a, aby za jego pomocą przekazać wieści do księżniczki Celestii i prośbę o radę (względnie idzie Lyra z parasolem :D jeśli nie znalazły zaklęcia rozpraszającego efekty nowej mocy Pinkie Pie). Po tym fakcie, Twilight zapewne podejmie drugą próbę odczynienia uroku z różowej klaczy, tym razem mając u boku uodpornioną na jej moc Lyrę:

    - W przypadku sukcesu, koniec problemu;

    - W przypadku kolejnej frustrującej porażki:

    - Pójdzie do Zecory, spytać, czy nie zna jakiegoś eliksiru, niwelującego efekty tego, który wypiła Pinkie Pie;

    Lub...

    - Chwyci się ostatniej deski ratunku. Napisze list do Discorda i natychmiast pogna do Fluttershy, jako jedynej klaczy, która na pewno skłoni pana chaosu do pomocy;

     

    Później pozostanie poczekać, aż ten ostatni rozwiąże sprawę lub chociaż powie, jak tego dokonać.

×
×
  • Utwórz nowe...