Wstał dość wcześnie rano mimo iż miał wolne. Ogólnie mało go obchodziło co się dzieje na świecie, cała ta wojna na Ukrainie i inne pierdoły po prostu miał gdzieś. Żył sobie w swoim małym świecie zdala od problemów, a dobra praca to mu umożliwiała. Szybko się pozbierał ubrał w miarę czyste ciuchy wypił kawę, "ogarnął się" zabrał klucze telefon portfel i papiery od zamówienia po czym wyszedł na ulicę Wrocławia i skierował się w stronę sklepu elektronicznego odebrać paczkę z ostatnimi elementami jego projektu. Sklep był tylko 2 ulice od mieszkania więc poszedł pieszo. Gdy dotarł na miejsce nie było kolejki jak to z rana. Odrazu podszedł do kasjera i podekscytowany powiedział:
- Dzień dobry przyszedłem odebrać zamówienie- powiedział i pokazał papier od zamówienia dla pracownika.
Pracownik zabrał świstek chwilę podumał i powiedział:
-Zaraz przyniosę z magazynu- po czym poszedł na zaplecze i po chwili wrócił.
-Oto pańskie zamówienie-podał pakunek
-Dziękuję - odebrał paczkę i ruszył do domu.
Gdy dotarł na miejsce odrazu rozpakował i jego oczom ukazały się 4 Super indukcyjne cewki.
- No nareszcie skończę ten złom- powiedział do siebie i raźno ruszył do pracowni.
Zastał tam istny chaos wszędzie walały się różne elementy elektroniczne lub nie, mnóstwo różnych kabli i rozebranego sprzętu.
Jakoś przedarł się do biurka i zgarnął wszystko na bok, oprócz dziwnej konstrukcji przypominającej karabin. W momencie gdy położył nowe elementy włączył lutownicę aby się rozgrzała. Po kilku sekundach była gotowa do pracy i zaczął wykańczać projekt zajmie mu to kilka godzin. Na tablicy korkowej wisiał przypięty schemat opatrzony nazwą "Karabin indukcyjny Gauss'a". (zalecam o tym poczytać ^^ i na serio takie coś robię XD )