Skocz do zawartości

Mordoklapow

Brony
  • Zawartość

    282
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    3

Wszystko napisane przez Mordoklapow

  1. Szczerze mówiąc, dla mnie to nic specjalnego. Trochę wodoru i helu. To, że coś jest 10^n razy większe nie robi na mnie większego znaczenia. Są na tym świecie rzeczy znacznie bardziej niesamowite, tyle że na nie nie zwracamy uwagi, bo się do nich przyzwyczailiśmy. A szkoda, bo czasem są one znacznie ciekawsze niż kupa wodoru 200 mln lat świetlnych od nas. Chociaż, jako ciekawostkę (która dla większości z was jest oczywistością, ale co tam) dodam, że teraz widzimy ją taką, jaka była 200mln lat temu.
  2. Szczerze mówiąc, moje wykształcenie muzyczne ogranicza się do umiejętności dokonywania transformaty Fouriera dla funkcji falowej . Moje zdanie wyrobiłem sobie obserwując opinie różnych ludzi w różnych miejscach internetu. Być może jest ona błędna. Jednak zdarza mi słyszeć różne, tak pokręcone interpretacje niektórych utworów, że można ledwo je rozpoznać. Dla przykładu mam na płycie op.39 no.12 Alkana i szczerze mówiąc nie jestem w stanie go słuchać, mimo że znalezione w internecie wykonanie wprost uwielbiam. Albo kiedyś słyszałem w rmf classic taką interpretacje przesławnego op.53 Chopina, że rozpoznałem ten utwór dopiero po... 2 minutach? Brr.... koszmarnie... A muszę zauważyć, że to jeden z moich ulubionych utworów Chopina. Postaram się znaleźć tą interpretację i wstawić w edita.
  3. Chodzi o to, że ja lubię jak wykonawca bawi się muzyką, eksperymentuje. Tu zagrać trochę ciszej, tam trochę wolniej. Eksponować momenty kulminacyjne. Ale, jak już wspomniałem jest to kwestia gustu. Od lat wykonawcy klasyczni i ich słuchacze kłócą się o to, jak należy zagrać utwór: tak jak to zaplanował kompozytor, czy dodając coś od siebie. Dla przykładu: w okolicach 1:46 zrobiłbym crescendo. Mam jeszcze pytanie: na jakim instrumencie to nagrywasz?
  4. Bardzo porządnie zrobiony cover. Dodałbym trochę ekspresji, ale to tylko moje zdanie - kwestia gustu. Pod względem technicznym jest też bardzo dobrze. Chociaż, osobiście zamknąłbym otwór jakimś ładnym akordem, albo chociaż zamiast ściszając dźwięk sztucznie, grałbym coraz ciszej i wolniej. Osobiście uważam, że brzmiało by to naturalniej i... mniej inwazyjnie. Ale to w sumie moja dziwna niechęć do przerywania w ten sposób utworów. Ogółem rzecz biorąc, bardzo dobry utwór. I jestem za, jeśli chodzi o tutoriale.
  5. Mordoklapow

    Wyżal się.

    Może po prostu różne województwa? Chyba konkursy w gimnazjum są organizowane w obrębie województw. Z wyjątkiem omg rzecz jasna.
  6. Mordoklapow

    Wyżal się.

    Ja ostatnio w gimnazjum byłem 4 lata temu i o ile pamiętam, tam popularniejsze są konkursy przedmiotowe. Może i masz też olimpiadę matematyczną gimnazjalistów (omg ), ale ona jest wyjątkowo oszczędna jeżeli chodzi o przyznawanie zwolnień z egzaminu gimnazjalnego, więc praktycznie każdy kto jest tam finalistą lub laureatem, już jest pewnie zwolniony z powodu konkursu przedmiotowego. Podstawową różnicą między konkursem przedmiotowym a olimpiadą jest taka, że żeby przejść dalej z tego pierwszego musisz mieć ok 90% punktów, a żeby przejść z tego drugiego zazwyczaj wystarczy 40-50%. I wierzcie mi, to drugie jest o niebo trudniejsze. Edit: To jest chyba najbardziej offtopowy temat no forum .
  7. Mordoklapow

    Wyżal się.

    Powiedziałbym, że 5% znajduje się w granicach niepewności pomiarowych, więc mimo że nie jestem miłośnikiem sportu, uważam że to nie jest aż takie krzywdzące. Pozostaje pytanie, o jakie osiągnięcia chodzi. Osiągnięcia na skalę kraju naprawdę powinny być wyróżnione. Nawet w czymś tak bezużytecznym i szkodliwym dla zdrowia jak zawodowy sport. I jeszcze jedno. Naprawdę duże osiągnięcia sportowe, mogą świadczyć o charakterze danej osoby - że jest pracowita, cierpliwa i zdeterminowana do osiągania sukcesów. A właśnie tacy ludzie powinni uczęszczać do lepszych szkół. Btw. - >biologia>nauka w gimnazjach masz konkursy przedmiotowe. Różnica między olimpiadą a konkursem przedmiotowym jest duża. Marshewa: Elita (niesportowa) nie ma takich problemów, bo to są laureaci olimpiad/konkursów przedmiotowych, więc mają maksa punktów przy naborze.
  8. Mordoklapow

    Wyżal się.

    Według Newsweek'a matury z matmy nie zdało 17% maturzystów. Dużo tych skrajnych... ahem. Co do matematyki na przedmiotach humanistycznych: wyobraźcie sobie psychologa bez znajomości statystyki. Żal, żenada i żałość. A takich obecnie mamy naprawdę dużo. I w dodatku oni robią badania statystyczne, nie wiedząc co to np. średnie odchylenie standardowe . Więcej o tym można poczytać w "Zakazanej Psychologi" Tomasza Witkowskiego.
  9. Mordoklapow

    Wyżal się.

    Narzekanie na to, że ktoś nie zdał matury... ech. Gdyby wszyscy ją zdawali, to byłaby raczej bez sensu. Osobiście uważam, że dzięki maturze z matematyki będziemy mieli mniej magistrów europeistyki, hotelarstwa i innych podobnych badziewi. Wykształcenie wyższe kosztuje i powinno ono być nagrodą za ciężką pracę. Typowe dla nas standardy, w których studia są przedłużeniem liceum (dla niektórych gimnazjum) są dla mnie niedopuszczalne. Tak więc, mimo iż zdecydowanie jestem ścisłowcem to uważam że matura z języka polskiego jest potrzebna, gdyż wyższe wykształcenie zobowiązuje do posiadania pewnej wiedzy ogólnej. A nauczenie się matematyki, to nierzadko kwestia przeliczenia nie paru zadanek, tylko paru zbiorów zadanek.
  10. Mordoklapow

    Wyżal się.

    Nie zgadzam się. Prawdziwa matematyka powinna opierać się na umiejętności rozwiązywania zadań, nie na wyniku. Rozsądny nauczyciel gdy widzi że masz zły wynik przez jakąś literówkę, odejmuje ci 0,5 punktu, nie wszystkie. Tak też to działa na maturze. Za zrobiony drobny błąd obliczeniowy odejmują ci tylko część punktów. Zresztą tak samo jest na np. olimpiadzie matematycznej, czy fizycznej. Tam dają zazwyczaj jakieś punkty, nawet gdy nie doszedłeś do wyniku, tylko gdy byłeś na dobrej drodze. Edit: I jeszcze zapomniałem napisać, że to też działa w drugą stronę. Sam wynik, bez żadnych wytłumaczeń, dowodów czy przejść to nie matematyka. Za to powinno się obcinać punktację i to ostro. Całek nie ma nawet na rozszerzonej matmie (niestety). Z rachunku różniczkowego tylko podstawy i to chyba dopiero od tego roku. A jak ktoś chce zdawać rozszerzoną maturę z matmy, to znaczy że najprawdopodobniej całek i pochodnych będzie potrzebować. Chemia, fizyka, statystyka, inżynieria czegokolwiek - te nauki bez całek nie istnieją. Chociaż muszę przyznać, że matematyka w liceum rzeczywiście jest nieciekawa, wręcz brzydka. Nie ma w niej absolutnie nic ekscytującego. I nie uczy tego, co mi się strasznie podoba w matematyce wyższej - logicznego i abstrakcyjnego myślenia. Dla przykładu - Humaniści zazwyczaj nie są w stanie zrozumieć, że jeden, nawet najbardziej wymyślny kontrprzykład obala całe twierdzenie. Od razu, bez przebaczenia. No, i prawnicy powinni uczyć się matematyki. Może wreszcie nauczyliby się tworzyć zwięzłe i jasne prawa.
  11. Mordoklapow

    Przejściowa twórczość 1st'a.

    Bardzo porządnie zrobione covery. Widać potencjał, szkoda żeby się marnował. Technicznie pod względem gry na pianinie też nie mam żadnych zastrzeżeń. No, może z wyjątkiem faktu, że ja w pierwszym utworze pobawiłbym się trochę ekspresją. Ale to w sumie takie moje niuanse, każdy ma swój styl gry, jedni grają mniej sztywno, inni bardziej. No, i jakość dźwięku w drugim i trzecim jest średnia. Odnoszę wrażenie, że wychodzisz miejscami poza skalę w audacity. Przynajmniej ja mam z tym problem, a efekty są zaskakująco podobne. Niestety, niektórym właśnie tacy ludzie satysfakcję odbierają. PS. Snuja, proszę cię, przestań wszystkim dookoła udowadniać, jak głęboko znajdujesz się w mentalnej gimbazie.
  12. To uczucie, gdy znajdujesz błąd w obliczeniach w sprawozdaniu z laborków, i nagle wynik przestaje się różnić trzema rzędami wielkości od oczekiwanego.

    1. miskof

      miskof

      @^ O to właśnie. Odczyty wydają się ok, ale później wyniki kosmiczny i szukasz błędu. Oczywiście zawsze się znajdzie w tak banalnym miejscu, że zauważysz to za trzecim razem. :D

  13. Z Marchewą ze Świata Dysku. Kto nie czytał, ten zdecydowanie powinien to rozważyć.
  14. Mordoklapow

    W sumie minął cały rok...

    Cześć! Pozwól, że zadam ci trzy spóźnione pytania: 1. Czy słuchasz jakiejś muzyki. 2.Jeśli tak, to jakiej? 3. Matematyka! Próbowałeś się kiedyś nią zainteresować? Być może w kontekście nauki? (jedno bez drugiego nie istnieje.) I powodzenia z fanficami! Przy okazji, nie mogę się doczekać tematów do dyskusji.
  15. Spinwide - Mi się zawsze wydawało że dlatego:
  16. Jeden z moich wykładowców (gość naprawdę zna się na rzeczy) mówi, że ten projekt to tak naprawdę taka zabawka dla fizyków. Robiona bez specjalnych przygotowań teoretycznych. Cała idea, polega na tworzeniu reakcji termojądrowych w plazmie. Problem jest taki, że do końca nie wiadomo, jak zależy energetyczność reakcji, czas jej trwania i przede wszystkim opłacalność w zależności od ilości plazmy w reakcji. Bo jak na razie umiemy wywoływać reakcje syntezy termojądrowej, ale jest to wybitnie nieopłacalne. Jakby się udało zwiększyć ekonomiczność, to cóż... mielibyśmy energię z wody! Nie, proszę, tylko nie pola serca i tym podobne bzdury! Wytwarzamy zbyt słabe pole magnetyczne byśmy byli w stanie je odebrać na poziomie komórek! Tak naprawdę to jest ono efektem ubocznym impulsów elektrycznych w układzie nerwowym. Infinitezymalnym (czemu podkreśla mi to słowo?) efektem ubocznym. Jak już mielibyśmy wysyłać informacje do innych części ciała z serca, to tylko przez nerwy. Nie mówiąc już o tym że pole magnetyczne jest bardzo chaotyczne (wirowe, bez potencjału ). I mogłoby być zaburzone przez ziemskie pole magnetyczne. Bardzo nieoptymalne rozwiązanie, w szczególności dla ewolucji.
  17. Ach! 25 Luty 2013... Poniedziałek, pierwszy dzień rekolekcji w moim kochanym liceum... Ale zacznijmy od początku: Moje pierwsze spotkanie z kucami miało miejsce podczas kopernikonu 2012, była tam bowiem prelekcja na temat tej kreskówki, jak i fandomu Bronies. Jak można się domyślić, reakcją było pomyślenie "Co też ludziom przyjdzie do głowy..." i natychmiastowe zapomnienie o tejże prelekcji. Jednak pewnego dnia jeden z moich kolegów przybył z obozu przygotowującego do olimpiady informatycznej z nowiną. Oto zaczął oglądać MY LITTLE PONY. Pierwsza reakcja była... w sumie jej nie było. Olimpijczycy w liceum zawsze są trochę dziwni, więc takie niewielkie odstępstwo od normy nikogo nie zaskakiwało. I tak, po jakimś czasie słuchania jakie to kucyki są super (w tym jedno LAN-party) nadeszły rekolekcje. Jak wiadomo najważniejsza cechą rekolekcji jest to, że nie ma zajęć szkolnych, toteż dzieci wracają do domu wcześniej. Tak też było ze mną. Siedziałem sobie w domu, sam, myślami będąc jeszcze przy niezbyt rozgarniętym księdzu który z nami rekolekcje w tym okresie prowadził. I tak patrzę na ten monitor i patrzę... Nagle sobie przypomniałem o tej bajce kumpla. No więc wpisuję "My little pony". Włączam (jeszcze z polskim dubbingiem, brrr..) i oglądam - najpierw ten wstęp, potem jakże dziecinne intro i tak dalej. Po ok 5. min, pauza i chwila opamiętania. "Co ja w ogóle robię? Co to ma być?" I tak sobie siedzę nie dowierzając co ja właśnie robię, gdy nagle przypominam sobie że herbatka właśnie się skończyła zaparzać. Wstaję więc, idę po nią, i po powrocie zupełnie odruchowo włączam film. Potem drugi odcinek, trzeci, czwarty, piąty. I w trakcie szóstego akurat przychodzą rodzice. Reakcja czysto odruchowa - natychmiastowe wyłączenie karty. Na szczęście gdzieś z tyłu miałem joemonstera włączonego, więc żadnych podejrzeń nie było. Następnego dnia rekolekcje, rzecz jasna, olałem i doszedłem do odcinka 14, po czy znowu przyszli rodzice... Pamiętam ponadto, że w ten piątek zmieniłem położenie monitora, by wchodzący do pokoju nie widzieli co jest na nim wyświetlone. Mimo, że następnego dnia miałem olimpiadę lingwistyki matematycznej, oglądałem kuce do 1 w nocy (olimpiady są dla mnie bardzo ważne). Jako ostatni tej nocy oglądałem odcinek "Canterloth Wedding", więc wyjątkowo wredny w kwestii wczesnego chodzenia spać, jest on bowiem dwuodcinkowy. Oczywiście olimpiada mi akurat w tamtym roku nie poszła zbyt dobrze, w szczególności, że nie mogłem się skupić bo kuce, kuce, kuce! I tak. Obejrzałem pierwsze dwa sezony w niecały tydzień.
  18. Nie, mam na myśli istnienie świadomości jako osobnego, niezależnego od wszelakiej materii bytu. Chodzi o to, że nasze prawa fizyki nie definiują nic takiego, co byłoby zdolne do postrzegania świata na naszym poziomie. Fizyka nie odróżnia superkomputera bez świadomości od człowieka, który świadomość posiada. Podstawową rzeczą, którą należy ogarnąć, by zrozumieć mój argument, jest spostrzeżenie jak bardzo odległy pojęciowo jest świat materialny od świadomości. Zauważ, że świat materialny absolutnie nie narzuca jej istnienia. Mógłby istnieć wszechświat który wyglądałby identycznie, ale istoty tam nie miałyby świadomości. Wykonywałyby w swoich mózgach operacje matematyczne, ale mogły by nie mieć jej nie mieć. Wszystko by tam działało tak jak u nas. PS. Można byłoby założyć iście gównoburzowy temat w stylu "Argumenty za i przeciw istnienia transcendencji". Co wy na to?
  19. Chciałbym jednak zauważyć, że świadomość (w moim odczuciu) jest czymś całkowicie niewynikającym, znajdującym się na innej płaszczyźnie niż zwykła nieożywiona materia. Jest to coś co... wymaga zupełnie nowego zdefiniowania. Wybaczcie że mówię matematycznym językiem, ale nie umiem tego lepiej sformułować. Mam na myśli to, że z samych oddziaływań i materii ma powstać coś o zupełnie innym charakterze? Wydaje mi się to mało przekonujące. Tutaj właśnie chciałbym, żeby niektórzy porzucili myślenie o świadomości jako o procesie biologiczno-informatycznym, a zaczęli jako o bycie fizycznym (mówię o dziedzinie nauki). Przynajmniej chwilowo. Tworzenie pojęcia biologicznego, bez posiadania na ten temat podstaw z dziedziny chemii czy fizyki wydają mi się raczej nienaukowe. Bo tak naprawdę, to oprócz tego, że "neurony i tak dalej" to nie wiemy nic o świadomości.
  20. Mordoklapow

    Szachy

    Szachy to świetny sport. Kiedyś nawet brałem udział w turniejach szachowych i tak dalej. Tyle, że ja najbardziej lubię grać z żywym, siedzącym na przeciwko mnie człowiekiem. Z komputerem kiedyś próbowałem, w Chessmastera, ale to zdecydowanie nie to samo. Tak samo przez internet. Nie ma tego całego klimatu wspólnego zamyślenia. Nie można pogadać, poblefować czy śmiać się w twarz przeciwnikowi gdy zrobi jakiś błąd . Poza tym, rozmawianie po partii na temat niewykorzystanych szans lub zrobionych błędów też ma swój urok. I jest bardzo rozwijające.
  21. Całkiem dobrze zrobione nagrania. W szczególności mówię o pierwszym; drugie jest takie.. ...rozlazłe. Te same treści można byłoby zamieścić w dwukrotnie krótszym czasie. Poza tym (według mnie) lepiej ci służy bardziej oficjalny język. Ogółem mam lepsze wrażenia z pierwszego filmu. Jakość dźwięku też tam była lepsza. Pamiętaj jednak, że nikt się nie urodził wybitnym oratorem, te umiejętności zdobywa się przez trening i ciężką pracę. A do filozofii.. chyba trzeba dorosnąć. Tak więc, nie zniechęcaj się, nagrywaj dalej, a kiedyś coś z tego będzie. Powodzenia!
  22. Co me oczy widzą, a uszy słyszą...

  23. Jeden z najbardziej znanych dzieł tego wybitnego kompozytora. Chociaż szczerze mówiąc, mimo że romantyzm jest zdecydowanie moim ulubionym okresem jeżeli chodzi o muzykę, to nie jestem jakimś specjalnym miłośnikiem Liszta. Przede wszystkim, jaka jest jego muzyka, każdy widzi: radosna, żartobliwa a czasem wręcz groteskowa. Ponadto jest niesamowicie wyrazista. Warto też zwrócić uwagę na instrumentalizację. Bardzo ciekawe, nietypowe rozmieszczenie instrumentów - pełne kontrastów, lecz bardzo przemyślane. Jednak ja i Liszt? meh... Moje trochę inne oczekiwania wobec muzyki klasycznej pozwalają mi dać co najwyżej 8/10. Z romantyzmu przejdźmy więc do neoromantyzmu: Aleksander Scriabin. Etiuda op.42 no.5.
×
×
  • Utwórz nowe...