-
Zawartość
282 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
3
Wszystko napisane przez Mordoklapow
-
Szczerze mówiąc co do beletrystyki to wszytko u mnie było procesem ciągłym, kolejne książki coraz bardziej wciągały mnie w swój świat, nie było więc tej jednej która jako pierwsza zawładnęła na jakiś czas moim życiem. Za to z podręczników, to jak najbardziej. Jak w drugiej liceum dorwałem do ręki podręcznik do matematyki wyższej Włodzimierza Wrony, to mnie musieli niemalże łomem od niej odciągać. Przez 3 miesiące nie miałem życia. Nagle patrzę, a tu równania różniczkowe się kończą! A wraz z nimi książka! To było straszne odkrycie, chciałem się zrzucić mostu albo chociaż skoczyć z okna. Zacząłem się ciąć i popadłem w alkoholizm. No dobra, trochę przesadzam, ale uważam, że jest to książka która najbardziej wstrząsnęła moim życiem. Dała mi takie niesamowite uczucie, że tyle fascynującej wiedzy leży na wyciągnięcie ręki. A ja głupi, wcześniej tego nie widziałem.
-
Witaj! Jako że z tego co zaobserwowałem, odpowiadanie na pytania nie jest dla ciebie specjalną przyjemnością, zadam ci tylko jedno: Czy masz jakąś ulubioną część/grupę pojęć z psychologii? Jeśli tak to jaką? Życzę dobrej zabawy na forum. I poznania fajnych i ciekawych ludzi.
-
@Velvet Orchid Niestety, ponieważ żyję na jakże pięknym osiedlu które swój początek miało za czasu socjalizmu, to nie są znane mi osobiście takie widoki. W szczególności, że jedyne doznania estetyczne mogą mi ewentualnie dostarczyć sąsiedzi. Takie osiedle, was zu machen. Za to nie wiem co ludzie mają do małych miast. Takie osiedla z pogaszonymi wszystkimi światłami wyglądają cudnie. Czujesz się jak ostatni żywy człowiek w tym ogromnym ludzkim skupisku. Na wsi tego nie ma. Niektórzy mają jakiś uraz do cywilizacji, nawet do jej ładnej strony. Może od razu olać wszystko i pojechać w Bieszczady?W sumie osobiście nie miałbym nic przeciwko.
-
Ja też uwielbiam noc. Księżyc o 4 w nocy gdy wszystkie okna na osiedlu są pogaszone wygląda cudnie. Ale w mówię o Toruniu, bowiem w Warszawie księżyc zamiast być błękity, jest żółty. Żółty! Od jakiegoś czasu mamy z kolegą rozkminę, czy w aż tak zanieczyszczonym mieście żyjemy. Akurat pod względem piękna nocy duże miasta zdecydowanie ustępują mniejszym. Ta łuna czasem wręcz umożliwia czytanie. I gwiazd mało widać :(.
-
Co na ten temat mówi Feynman? Bo ja na "chłopski rozum" mogę powiedzieć, że zakładanie stałości wymiarów jest trochę dla mnie jak zakładanie za czasów Newtona, że czas jest bezwzględny. Chociaż, co ja tam wiem o wymiarach. A co do elektronów przyznaję rację. Przy okazji się czegoś nauczyłem .
-
Właściwie to myślałem o ciałach bez elektronów, pojedynczych jądrach wodoru. Nie wiem jak chciałbyś trzymać nieruchome elektrony na orbitach. Jednak z elektronami czy nie, bez pędu dziwne rzeczy działy by się z nieoznaczonością. Wyobrażam sobie tunelowanie na drugą stronę wszechświata . I znalazłem coś takiego. Nie wiem z byt dużo o teorii strun, ale TED-owi ufam. http://www.ted.com/talks/brian_greene_on_string_theory 11 wymiarów! Niektórzy fizycy nie lubią się ograniczać. Chociaż próba łamania zasady zachowania energii mi się nie podoba. Poczytam trochę o twierdzeniu Noether i spróbuję sprawdzić jak wyglądają zasady zachowania w kontekście tych 11 wymiarów, bo jest to szalenie ciekawe. No, chyba że ktoś to twierdzenie ogarnia, to mile widziana informacja na ten temat.
-
Przy burzy fajnie się gra na pianinie. I robi zadanka. I ogółem wszystko jest wtedy fajniejsze.
-
Witaj! Próbowałeś się nauczyć czegoś z matematyki wyższej? Tam dopiero robi się ciekawie... Prawda. Chociaż nie do końca. Pewnie w przyszłości zmądrzeją. No cóż, raczej zbyt trudna i skomplikowana muzyka to to nie jest. A jakiej ty słuchasz? Zauważyłem. To tyle na temat matematyki wyższej. Mam jeszcze pytanie: Jak tu trafiłeś? Miłej zabawy na forum.
- 32 odpowiedzi
-
To rzeczywiście byłby cud, bowiem fizyka kwantowa jasno uniemożliwia osiągnięcie 0 kelwinów. Tak, tyle że wtedy im się będzie wydawało, że stoją 0 sekund. Im czas nie upłynie, i to się liczy. Obserwator dalej porusza się w czasie, oni nie. Ale rzeczywiście czas dla obserwatora ludzkiego zatrzymać się nie może. Są z resztą fajne zagadnienia z tym związanie w szczególnej teorii względności. @KochamChemie W takim razie wybacz za mój godny autysty dar rozpoznawania skrótów myślowych.
-
Liczba wektorów bazy. Tak się definiuje wymiar, i według tej definicji żyjemy w 4 wymiarowej przestrzeni. Co to są wymiary ortogonalne i ortonormalne? Wektory bazy mogą takie być, ale wymiary? Polemizowałbym, w szczególności że film nie jest zbyt przemyślany.
-
Ratujcie! Chyba metal zaczyna mi się podobać!
- Pokaż poprzednie komentarze [16 więcej]
-
Nie znam za dużo progresywnego metalu ale Rhapsody of Fire to taki mix progresywnego i epic metalu, Epica, Tyr też jest spoko.
-
@Talar Istnieje coś takiego jak ciekawość ludzka oraz przyjemność z myślenia. Rzeczywiście temat nie jest jakoś specjalnie filozoficzny. Jednak możemy udawać, że to słowo w jako nazwa subfora zostało zastosowanie w kontekście nie znaczenia rzeczywistego, tylko raczej jego etymologii. Poza tym jeszcze nikt nie skopiował niczego z wikipedii. Jedyną osobą którą można byłoby o to podejrzewać jestem ja, a ja tego nie zrobiłem. Nie wspominając o samym fakcie, że przeczytanie ciekawego artykułu na tejże stronie byłoby budujące. Więc śmiało Panie i Panowie, czekam na odniesienia do jakiegoś ciekawego artykułu na wikipedii. I to nie musi być ani filozofowanie ani dyskusja, tylko luźna niezobowiązująca wymiana poglądów i jeszcze luźniejszych przemyśleń. Taka grupa hintów która jednak może skłonić do przemyśleń lub przekierować twoje rozważania na nowe tory. Osobiście niesamowicie cenię kontakt z ludźmi którzy lubią myśleć o takich lub podobnych rzeczach. Czasem człowiek pod ich wpływem wpada na błyskotliwe pomysły, nawet w dziedzinach których by o taką możliwość nie podejrzewał.
-
Można sobie wizualizować. W szczególności można sobie wizualizować przestrzenie nieskończenie wymiarowe, nawet takie w których pomiędzy każdymi dwoma wymiarami jest nieskończenie wiele innych wymiarów. Jak jest z fizyką, to szczerze mówiąc nie wiem. Jednak wiedz, że w matematyce liczba wymiarów - dopóki jest skończona - nie robi żadnej różnicy.
-
Przestrzeń Minkowskiego to taka przestrzeń 4 wymiarowa. Trzy wymiary "fizyczne" i czas. Punkty na tej przestrzeni nazywamy wydarzeniami. Odległość między wydarzeniami liczymy ze wzoru: s^2=(c*t)^2-x^2-y^2-z^2 gdzie x,y,z to są odległości między dwoma wydarzeniami w poszczególnych wymiarach fizycznych. t to różnica czasu między tymi wydarzeniami, czyli tak naprawdę odległość między nimi w czwartym wymiarze. c to prędkość światła. Na tym wzorze opiera się fizyka relatywistyczna. Ponadto przestrzeń Minkowskiego jest jednorodna. Oznacza to, że nie ma żadnego wyróżnionego punktu. I odległości między dwoma punktami są takie same dla różnych miejsc w przestrzeni. Tzn. że jak masz pręt to nieważne gdzie mierzysz jego długość, zawsze będzie ona taka sama. W naszym pięknym i jakże fascynującym wszechświecie tak nie ma. W pobliżu masy rzeczy robią się coraz dłuższe. Dziwne, ale prawdziwe. Należy jednak pamiętać, że jest to efekt geometryczny, nie fizyczny. Ciało nie odczuwa naprężeń, tylko po prostu rozciąga się razem z całym otoczeniem. Niektórzy wyobrażają sobie to jako wygięcie rzeczywistości w stronę jakiegoś innego wymiaru. Tak jak jest na rysunku. Zauważ, że jak masz błonkę rozciągniętą na jakimś płaskim stelażu (np bębenek) to jak naciśniesz na nią, to krzywa którą tam narysujesz się rozciągnie. Przedłuży. I tak sobie niektórzy wyobrażają mechanizm rozciągania się rzeczy pod wpływem pola grawitacyjnego. Jest to wyobrażenie mylące, gdyż nie ma piątego wymiaru, w który moglibyśmy się wygiąć.
-
4. Jednak nie żyjemy w klasycznej przestrzeni Minkowskiego, bo nasza przestrzeń nie jest jednorodna. Żyjemy w przestrzeni, w której odległość od punktu A do B zależy od tego ile masy jest między nimi. Czemu o tym mówię? Bo wiele osób sądzi, że w takiej sytuacji robi się dziura w piątym wymiarze i działa grawitacja. To jednak tak nie działa, bo my nie żyjemy na 4-wymiarowej powierzchni (to ma ładną nazwę - rozmaitość) zanurzonej w 5-wymiarowej przestrzeni. To zmienia się metryka, czyli sposób mierzenia odległości. Po prostu. Tak abstrakcyjnie to wygląda. A co do innych "nadwymiarów" to jestem zwolennikiem brzytwy Ockhama. Nie ma po co mnożyć wymiarów ponad potrzebę. I tak najprawdopodobniej nigdy ich nie odkryjemy. Chociaż możemy sobie powyobrażać że tych wymiarów jest alef 0 (nieskończoność). Z takimi rzeczami jest zawsze kupa zabawy!
-
No cóż. Z tego co mi wiadomo, jeżeli chodzi o mane6 często VA nie śpiewa, tylko biorą od tego inne osoby. Tak jest w przypadku Twilight, Rarity (imo najlepszy głos ever) i Pinkie. I co więcej też muszę przyznać, że niezbyt mi się jej śpiew podoba. Wystarczy że sobie przypomnę początek piosenki "Make this castle a home". Powiem tyle: są piosenkarki i piosenkarki. Bez urazy, ale życie nie daje każdemu po równo.
-
Chyba nie znasz mojego podejścia do zawodowego sportu. Jest bezcelowy, dużo kosztuje społeczność i niszczy zdrowie zawodników. Ale jest to prywatna opinia, i to nie jest miejsce by o tym dyskutować. Poza tym to właśnie byciem atletką ta klacz usprawiedliwia swoje ambiwalentne podejście do edukacji. Domyślam się. Na początku dobrze sobie radzi, jednak potem (w moim osobistym mniemaniu) zmienia jej się lekko głos. Możliwe, że po prostu na innych częstotliwościach już nie umie tak dobrze grać głosu Dashie. A może to ja jestem przewrażliwiony? Raczej nie. Zbyt dużo osób to tak interpretuje, poza tym wszystko się zgadza aż za bardzo. Dla mnie ten odcinek był niemalże pisany z podręcznikiem do psychologii na kolanach. I zgadzam się, że scena z płaczem jest przesadzona. I że mogła być zrobiona lepiej.
-
Mam mieszane uczucia. Nie wiem co myśleć o odcinkach, w których jeden z kucyków zachowuje się jak czteroletnie dziecko, chore na pół ze wszystkich znanych ludzkości zespołów upośledzenia umysłowego Tutaj Rainbow zachowuje się gorzej, co jest dla mnie zaskoczeniem. Myślałem, że nie da się bardziej ogołocić tej bohaterki z inteligencji emocjonalnej. Wow, szacun dla twórców. Czekam na odcinek, gdy posunie się jeszcze odrobinę dalej. Będziemy mogli zobaczyć wtedy samo jądro głupoty, oczyszczone z każdego, nawet najdrobniejszego śladu dorosłości, inteligencji czy ogarniętości. Doprawdy, nie wiem jak jeszcze bardziej można skrzywdzić Rainbow. Osobiście za nią nie przepadam, właśnie za takie niesamowite zaćmienia umysłowe. No, i ego, bycie atletką i inne takie. Abstrahując od (delikatnie mówiąc) głupoty, w odcinku bardzo dobrze spisał się tank, będący klasycznym bohaterem typu "ty coś rób, ja nie robię niczego i przez to jestem śmieszny". Czasem był. Trochę go też rozwinęli jako bohatera, widzimy ponadto pewien postęp jego relacji z Rainbow. Brawo, naprawdę mi to się podoba - rozwojowi relacji społecznych w tym serialu mówię tak, to chyba między innymi dzięki temu MLP działa na mnie tak "ożywiająco". Teraz czas na największy mankament odcinka. Piosenka. Ten głos to nie Rainbow Dash! To jakaś marna, bardzo marna podróba tego głosu! Być tak być nie może! Co oni sobie myśleli? Toż to dramat. Z lepszym głosem piosenka może byłaby dobra. Chyba. Właśnie! Piosenki. Tu muszę zgłosić sprzeciw odnośnie tego co robi Hasbro/DHX z muzyką MLP! W każdym dotychczasowym odcinku była piosenka. 4 piosenki, żadnej (według mnie) naprawdę dobrej. Co się dzieje? Z tym też idą na masówę? Beznadzieja. Martwię się, jednak piosenki to ważna część serialu. Nigdy nie wierzyłem w opowieści o rzekomym końcu MLP czy fandomu, ale sytuacja zaczyna robić się niepokojąca. Powolny spadek jakości ważnego elementu tegoż uniwersum może stać się powodem powolnego spadku ilości bronych. Wracając do tematu, odcinek był dobrze przygotowany pod względem psychologicznym. Fajne jest to, że Rainbow pokazuje, jak zachowuje się osoba, która dowiaduje się o niechybnej przyszłej śmierci. Zazwyczaj życie takiej osoby dzieli się na fazy takie jak niepewność, zaprzeczenie, bunt i agresja, targowanie się z losem, depresja, akceptacja. Brzmi znajomo? Czegoś takiego byliśmy świadkami przez dwadzieścia minut tego odcinka. Teraz jak ktoś powie ci, że masz raka i umrzesz, to może przypomni ci się Rainbow Dash i będziesz w stanie obserwować, jak niezwykle przewidywalny/a w takiej sytuacji jesteś. Fascynujące. Rainbow płakała jak dziecko, co daje +1 do oceny odcinka. Fluttershy płakała, więc ja płakałem, co daje -1 do oceny odcinka. A Twilight pokazała w tej scenie empatię godną prawdziwej autysto-księżniczki. Tylko machała główką na przyjaciółki, żeby pocieszyły tego ryczącego niedorozwiniętego tęczowego dzieciaka. Podejść i samemu coś zrobić? Nie, po co, mam od tego służące. I za to wszyscy ją kochamy! Ogółem odcinek bardzo porządny, 9/10. Gdyby tylko piosenka byłaby lepiej zrobiona... Ale i tak Dashie płacząca jak bachor
-
Tyle, że technika to nie to samo co licea ogólnokształcące. Technika stawiane były, z tego co mi wiadomo, tam gdzie były potrzebne, czyli w miejscach gdzie był przemysł. Jak był przemysł, to było tam dużo doświadczonych ludzi, którzy znali się na rzeczy. I mogli tego odpowiednio uczyć. W liceach liczą się uczniowie. Takie nerdy piszące maturę na 98% i wygrywające olimpiady. Dlatego właśnie najlepsze Polskie licea są w większych miastach. No, to zależy co uważamy za większe miasto, bo Toruńskie Akademickie które ostatnio w rankingu perspektyw całkiem dobrze sobie radziło jest w mieście na ok 200 000 mieszkańców. Co do technikum rzeczywiście nie widać takiej zależności. Niektóre z tych najlepszych są w mniejszych miastach, niektóre w większych. A olimpiadki? Nie zawsze. Jak masz opanowany język java i tytuł finalisty olimpiady informatycznej, to można zacząć od znacznie lepszej pensji, mając skończone nawet LO. Nie mówiąc o tym, że jak po trzech miesiącach zmienisz pracę, to masz naprawdę przyzwoite hajsy. A inżynier po porządnym kierunku na PW, to może bez praktycznie żadnego doświadczenia z 4 tysiące na stażu wyciągnąć. Tak więc dużo tu zależy od sektora, w którym się zatrudniasz.
-
Tak, to raczej prawda. Z tego co czytałem (Jerzy Vetulani Bez ograniczeń. Jak rządzi nami mózg) moralność mamy głęboko zakorzenioną w genach. Np. małpy nierzadko też mają coś podobnego. Jednak interesuje mnie znaczenie tego pojęcia wg. religii np. w kontekście zbawienia, bowiem czasem padają tu wypowiedzi na temat tego, czy człowiek który grzeszy pójcie do nieba itd. Rzeczywiście, umknęło mi słowo.
-
Ostatnio z mojego ohydnego i zawalonego twierdzeniami matematycznymi, utworami Czajkowskiego i błędami poznawczymi umysłu, niczym kalosz z szamba, wypłynęło na wierzch następujące pytanie: Czy to nie jest po prostu tak, że Bóg zdefiniował tak pięknie abstrakcyjne i pejoratywne pojęcie grzechu, nie po to byśmy mieli za co kupować bilety do piekła, tylko w banalnym celu uprzyjemnienia nam życia? Mimo wszystko, życie w społeczeństwie w którym wszyscy podlegają zasadom typu "nie zabijaj" jest chyba trochę fajniejsze niż gdy takich zasad brakuję, co nie? Niestety, z powodu moich żałosnych pokładów wiedzy teologicznej nie jestem w stanie samemu odpowiedzieć na to pytanie, więc byłbym wdzięczny komuś mniej lub bardziej oświeconemu w tej dziedzinie za odpowiedzenie mi na moje jakże ułomne pytanie.
-
Wow, zauważyliście że maszyna latająca Pinkie (3x up) łamie prawa fizyki? Nie ma tam żadnych pasów które przywiązują pilota do siedzenia. No, chyba że klacz się przykleiła do tego urządzenia.
-
Dla mnie morał odcinka brzmi: Nie ma co się przejmować przyszłością, będzie dobrze. Niestety, nie zawsze będzie. Czasem nawet ludzie którzy mają pracę którą lubią, wypalają się zawodowo. Jednak różni ludzie różnie odbiorą tą puentę. Norma.
-
U mnie liceum było połączone z gimnazjum. I w tym gimnazjum były 13 letnie osoby które mieszkały w internacie. Niech twój kolega powie, że po tej szkole ma większe szanse na duże zarobki. Ponadto jest trochę mało danych na temat tego liceum. Trudno wymyślać argumenty w takiej sytuacji.
-
W takim razie istnieje pewna szansa że się dogadamy. Rzeczywiście, zostawienie na świecie czegoś po sobie to godna (przynajmniej w niektórych aspektach) idea. Niemniej, jeżeli będziemy rozumowali w sposób boleśnie racjonalny to nieważne co po tobie zostanie, i tak nie będziesz żył, więc będziesz miał to w dupie. Metaforyczne rzecz jasna. Ale taka absolutna logika, jest akceptowana przez niewielu ludzi, więc rzeczywiście twoje zdanie ma sens. Aczkolwiek, jako idealista uważam, że ważniejszym jest, czy to co pozostawiłeś po sobie jest dobre czy złe. Proponuję odpuścić sobie dyskusje czym jest dobro i zło, bowiem niektórym tego typu dysputy nie pasują. Oczywiście idealizm jest wybitnie nielogiczny, ale podporządkowywanie się prawom logiki też jest czymś w rodzaju ideologii. Wracając więc do pozostawiania po sobie spuścizny, możemy według mnie wyróżnić dwa główne wątki: a) Ważne jest to, że pozostawiłem po sobie coś dobrego. Ludzie mogą zapomnieć, co mnie to. b) Ważne jest to, że ludzie o mnie pamiętają. Nie ważne za co. Zdaję sobie sprawę, że dla prawie każdego istnieje pewna wypadkowa tych dwóch pojęć. Pozostaje więc pytanie w jakim stosunku do siebie. Imprezy to zło. To jest zabawne, ale są one dla mnie mieszaniną wszystkiego czego nie lubię. Ludzie, taniec, łatwa do odbioru muzyka, ludzie, hałas, więcej ludzi. Fakt, że ludzie chętniej wychodzą na ulice też jest dla mnie smutny. Nie można przez to spacerować wieczorami i nocami. A wysoka temperatura to jakaś żałość, Człowiek czuje się jak roztopione g**no. Nic się mu nie chce. Do szkoły już nie chodzę, więc ten pozytyw lata jest dla mnie już nieaktualny. Za to studiuję coś co kocham, więc jest jeszcze gorzej.