Dean Ambrows

Dante był zapatrzony w słońce. Wypuścił kłąb dymu z ust.

Dante zaczął chodzić po posesji. Zatrzymał się znów na chwilę przed drzwiami pokoju Lorence. Po chwili ruszył dalej.

(( napisałem że.się zgadzam.))

Dante wyszedł do kuchni i wyciągnął puszkę coli. Usiadł i zapalił papierosa.

Ech. A ja aż będę mieć dziewczynę. Marzenia ściętej głowy.- powiedział wycierając włosy.

(( macie pozwolenie na przeskok czasowy)) Dante wstał zmęczony rano. Wszedł po drugi prysznic.- Co tam szczęściarzu?- zapytał myjąc włosy.

Imię: Dastan Conagher Wiek ludzki: 20 lat Rasa: Imanity Charakter: Zawadiaka, miły, sarkastyczny, lubi grać na gitarze, nie lubi przebywać w zbyt zatłoczonych miejscach, wredny. Wygląd:http://static.tumblr.com/bf3e99db34a50bd6c706823883fb5051/aehn21z/C1Mn2jg1e/tumblr_static_anime-boy-black-hair-and-red-eyes.jpg

Chce być ojcem chszestnym.- powiedział Dante z szerokim uśmiechem.

Heh.- Dante zaśmiał sie. Złapał Rin'a w potężnego misia.- Szczęścia x3!- zwołał.

Dante zszedł na parter i zobaczył Rin'a i Elesis. Spojrzał na jej dłoń.- Czy to jest to co myślę?- zapytał patrząc na Elesis.

Po atakach Lucypher rozpłynął się w powierzu. Mephisto poczuł że jest cały mokry. Okazało się że ciecz jest dość lepka. Nagle wszystkie światła zgasly.- Lubisz ogień?- zapytał się głos Lucyphera. Po chwili przed nim zapłonęła zapałka a za jej płomieniem było widać wyszczerzonego Lucyphera. Zapałka upadła na ziemię a płomień zaczął pełznąć w stronę oponenta. Po chwili zaczął płonąć. Nie dało się go zgasić. Mephisto poczuł serię uderzeń w twarz i brzuch. Po chwili usłyszał jak wysuwa się ukryte ostrze i poczuł ból na policzki i wierzchu lewej dłoni. Nagle otrzymał potężnego lewego sierpowego i upadł na twarz. Śmiech słychać było słychać z każdej strony.

(( nie ma to jak Mephisto bierze ślub, a Lucyfer jest ojcem chrzestnym. ))

(( chcę być ojcem chrzestnym.))

(( oke. To ja jeszcze wino i ogólnie alkohol załatwię.* leci do sklepu*))

(( udzielę wam ślubu. Pożyczę twoją sutannę Mephisto. Będzie popijawa.* biegnie do szafy *))

(( Elesis od kiedy? Od tamtej sesji. Trolololololololololo. ))

Dante chodził nadal po posesji. Stanął przed drzwiami do pokoju Lorence. Chciał zapukać ale coś go powstrzymało. Usiadł obok drzwi i się zamyślił.

(( ech ty roman tyku... ))

(( To by było chamskie... lel! Zrób to. ))

(( no co? ))

Nie chodzi o to. My na ziemi mamy inaczej i nie jestem przyzwyczajony. Ale z czasem to się zmieni.- powiedział z uśmiechem.

Jak widzę sesja padła więc do Archiwum z nią.

(( ożywiać mnie tą sesję!!!)) Dante ruszył za resztą.- Wszędzie gdzie nie spojrzeć kucyki, radość i kaskrawe kolorki. Niedobrze mi.- mruknął rozglądając się na boki.

(( Dawaj Rin! Uda ci się! ))

Mniam. Szkodzka? (( taka wódka))