-
Zawartość
1481 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
6
Wszystko napisane przez PrinceKeith
-
Dziewczyna nie za bardzo wiedziała jak zareagować na "śmierć" Vi. Wiedziała, że dziewczyna odrodzi się gdzieś, za polami sprawiedliwości. Nadal było to dziwne uczucie. Z przemyśleń wyrwał ją głos Varusa. - Dobrze, to teraz na górną aleję tak? Mam kompas jeżeli się przyda, dostałam od Ezreala - powiedziała idąc za nim.
-
Shiro klęknęła przy Vi. Chciała sprawdzić czy da radę jej pomóc. - Spokojnie, teraz jest po naszej stronie. Daj sobie pomóc ok? Spróbuję ci jakoś pomóc - powiedziała. Zawsze mogła zdjąć płaszcz, pociąć, i zrobić z niego opatrunek jak już kiedyś zrobiła.
-
Spojrzała na niego uśmiechając się szeroko. W takim stanie ciężko ją było zobaczyć na codzień. Zwykle chodziła zamyślona albo z poważną miną. - Z Zero, ale potem. Jak spędzę z tobą trochę czasu a następnie oddam papiery księżniczce - powiedziała.
-
Nikt nie przeżył po wypuszczeniu bomb przez Rosję w Trzeciej Wojnie Światowej. Jednak ziemia odrodziła się, a ludzie pojawili się na niej ponownie. Życie rozpoczęło się na nowo. Miało ono swoją możliwość bytu dzięki Drzewu Matce. To dzięki niemu natura istnieje, dzięki niemu serce istot bije. Kiedy Drzewo Matka umrze, wszystkie istoty także umrą a wszelka flora zniknie. Ludzie którzy osiedlili się dookoła ogromnego drzewa podzielili się na pięć klanów, każdy obierając sobie za znak inne drzewo. Każdy klan otrzymał od Drzewa Matki swoją umiejętność. Całą naturalna energia pochodzi od Drzewa Matki. Z tej energi składają się duchy, idealnie zrównoważone między dobrem i złem. Czasem energia ta traci harmonię, uszkadzając duchy i skłaniając je do materializacji i łączenia się z żywiołami. Ta zła energia zakłóca naturalny porządek. Duchy dążą do tego aby wrócić do Drzewa Matki i także je uszkodzić. Jedyny sposób na to, by je powstrzymać, to oczyścić energię i ponownie zrównoważyć ich energię, zanim dotrą do Drzewa Matki. W tym celu co roku z każdego klanu wybierana jest po jedna osoba, piątka wojowników mająca za zadanie chronić drzewa matki przed złymi duchami. Klany: Wzór kp: Ważna informacja! Chciałabym by każdy pochodził z innego klanu!
-
Dziewczyna zachichotała cicho. - Jeżeli chcesz to tak nazwać, mi obojętne jak to nazwiesz - powiedziała. Chwilę szliście w milczeniu, było południe, Shiro patrzyła na niebo uśmiechnięta. I w tej właśnie chwili zadzwonił jej telefon. - Przepraszam na chwilę. Cześć. Kiedy będę wolna? Za jakieś trzy godziny. Tak, spokojnie, niw musisz się martwić. Pa - powiedziała rozłączając się i chowając telefon do kieszeni.
-
Shiro jeżeli miała możliwość rzuciła Varusowi tarczę. Sama zaczęła ciskać w Hecarima kryształy. Vi się znalazła, ale gdzie był Ezreal? Trzeba było go potem znaleźć, jednak na razie liczyło się pokonanie centaura.
-
Mimo twgo Shiro próbowała uciekać tak szybko, jak tylko mogła. Dalej roglądała się na boki. - Trzeba coś zrobić, inaczej nas dorwie - powiedziała lekko przestraszona owym faktem.
-
Dziewczyna skinęła głową. Kiwdy dotarli do smoka patrzyła na stworzenie dopuki Varus go niezaatakował. Gdyby nie był krwiożerczy, nadawałby się na zwierzątko domowe. Szybko rzuciła Varusowi tarczę. Potem zaczęła strzelać w smoka kryształami bardzo zawzięcie.
-
Spojrzała Varusa. - Kryształowe pnącza, bumerang zadający obrażenia i oślepiający, umiem też tworzyć tarczę no i najsilniejsze zaklęcie jakie potrafię to deszcz kryształów - powiedziała ciszej. Była zadowolona, że się udało.
-
Dziewczyna szybko zaczęła biec. W biegu złapała Varusa za rękę i zaczęła go za sobą ciągnąć. - Chodź - powiedziała tylko. Nie chciała go zostawiać samego z Hecarimem, szczególnie z Hecarimem.
-
Zastanowiła się chwilę. Potem otworzyła notatnik kartkując strony, jakgdyby szukała odpowiedzi na to pytanie. - Myślałam, że będziesz zmęczony pilnowaniem ich... Więc stwierdziłam, że cię wyciągnę z tego bagna - stwierdziła zamykając notatnik i biorąc go pod pachę.
-
Shiro podniosła wzrok z ziemi na Varusa. Zawachała się. Otworzyła usta by coś powiedzieć. Jednak chwilę zajęło jej odważnie się na to. - Jeżeli chcesz, to strzel. Rozwiązanie ligi nic ci nie da, sam nie dasz rady. Razem możemy to zmienić. Musisz tylko powiedzieć tak i do nas dołączyć. Obiecuję, że do puki będę żyć oddam się twojej sprawie. Obietnic się dotrzymuje, tak zawsze mówił ojciec i Isaiah.
-
Dziewczyna spojrzała na niego. - Nie jesteś sam Varusie. Jeżeli przejdziesz na naszą stronę, obiecuję, że wraz z Ezrealem namówimy sporą liczbę osób do twoich przekonań. Noxus i Zaun nie może sobie tak po prostu łamać zasad. To jak? Proszę, na prawdę to może się udać. Trzeba jedynie mieć nadzieję. Ja ją mam, a ty? - zapytała spuszczając ręce na dół. Po jej policzkach popłynęło kilka łez. Zawsze miała nadzieję, tak wychował jej brat. Tego wymagano odtym jedynej córki pana i pani Destino. Nadziei.
-
Shiro spojrzała na niego. - Nie, nie mój drogi. Ja nie walczę za ligę. Walczę o to, żeby moja rodzina mogła żyć spokojnie. Żeby zawsze była uśmiechnięta. To jedyny powód dla którego tu jestem. Zawsze jest nadzieja. Jutro jest przypuszczeniem, nigdy obietnicą... Nie znamy się, Shiro Erynia Destino... Po za tym również nie mam zbyt dobrego zdania o lidze. Jeden z bohaterów odebrał mojej rodzinie życie, a moja rodzina także była bohaterem. Liga nic z tym nie zrobiła. To, że bohaterowie nie mogą walczyć pomiędzy sobą poza polami sprawiedliwości jest brednią. Nikt tego nie przestrzega. Bohaterowie ligi powinni być równi jednakz tak nie jest, przykładem jest Azir - powiedziała tylko nadal trzymając ręce w górze. Na razie nie chciała czarować, nie teraz.
-
Dziewczyna wystraszyła się, ba nawet bardzo. Trzęsła się niemiłosiernie, w taki sposób nie była w stanie myśleć o czarowaniu. Co teraz, co teraz? Ezreal by ją za to zamordował. Odwróciła się w stronę mężczyzny unosząc ręce do góry. Nie była pewna co się teraz stanie. - Nie możesz tak po prostu mnie zastrzelić. To niesprawiedliwe, wiem, świat jest niesprawiedliwy ale jestem bezbronna - powiedziała.
-
Shiro szybko podbiegła do kompasu i złapała go w dłonie. Potem przyjżała się krabowi. Był taki uroczy. Podeszła do niego chcąc mu się lepiej przyjżeć. Jeśli nie uciek przed nią to kucnęła przy nim i no chce go poklepać po głowie.
-
Shiro rozejrzała się dookoła. Złapała się za głowę. Wylądowała gdzieś na rzece, to chyba był środek areny, przynajmniej tak jej się zdawało. Spróbowała wyczuć kompas. Potem skłoniła się by usiąść. Widząc stworzonko zacmokała cicho chcąc je do siebie przywołać. Ba stworzyła nawet kryształ, może zwierzę skusi się na błyskotkę.
-
Shiro biegła ile sił w nogach. Serce biło jej jak szalone, nie mogli przegrać, nie po prostu nie. Poczekała aż będziedo posiadać opowiednią ilość many by rzucić Ezreali tarczę. Tymczasem uciekała nie wiedząc co zrobić potem gdy się oddalą.
-
Stała przed mieszkaniem z Topazem uśmiechając się. - Pewnie nieźle dają ci w kość co? Spokojnie, Topaz da sobie z nimi radę. No idź - powiedziała dosłownie wpychając go do mieszkania i zamykając drzwi. - Możemy się przejść gdzie chcesz. O! Na przykład do kawiarni - zaproponowała.
-
Shiro wyskoczyła z krzaków. Stworzyła Ezrealowi tarczę a ona sama szybko stworzyła bumerang oślepiający i kryształowe pnącza. Starała się strzelać jak największą ilością podstawowych ataków.
-
Dziewczyna cały czas starała się bronić Ezreala. Strzelała też pojedyńczymi kryształami. Szybko biegła za bim kiedy pociągnął ją w bok. Spojrzała na niego. - Tak, spokojnie. Tu chyba trzeba zadziałać dyplomatycznie - powiedziała cicho. - Albo czekać na pomoc Vi.
-
Usłyszałeś ciche westchnięcie. - Mógłbyś wyleźć z pokoju? Przyszłam oderwać cię od pilnowania tej czwórcy. Spokojnie, my sobie odpoczniemy a Topaz ich przypilnuje. To jak, wyjdziesz? - zapytała. Widocznie Kuro powiedziała by nie wchodzić do pokoju. Może toprzynajmniej isię dobrze. Świadczyło to o tym, że go szanuje.
-
Shiro szybko stworzyła sobie tarczę, starała się uniknąć ataków przeciwnika. Thresh i Varus. Nie do końca wiedziała co zrobić. Czekała na jakikolwiek ruch ze strony Ezreala. - Co robimy? - szepnęła tylko w jego stronę. Nie była co do tej walki.
-
W mieszkaniu dalej panował spokój. To było bardzo dziwne przy czwórce siedzącej razem w salonie. Zapewne nie mieli nic ciekawego do powiedzenia sobie nawzajem. Wtedy usłyszałeś telefon, Shiro dzwoniła.
-
Shiro spojrzała na niego. - Tak, totem, niebieski przedmiot dla wspierających i trzy ciastka - powiedziała podnosząc się z ziemi. Była gotowa do walki, przynajmniej tak uważała. Spojrzała na Ezreala miała nadzieję, że on również był.