-
Zawartość
1481 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
6
Wszystko napisane przez PrinceKeith
-
Nie była pewna co mu jest. Jednak skinęła głową. Odprowadziła go wzrokiem. Weszła do pomieszczenia gdzie siedziała reszta. Przez ścianę mogłeś słyszeć rozmowę, jednak nic z niej nie zrozumiałeś. Napis na kartce zmienił się " Dokładnie, pamiętaj najważniejsza jest radość innych.".
-
Dziewczyna zamruczała czując na sobie jego dotyk. Lubiła go, zawsze lubiła. Spojrzała na niego swoimi błękitnymi ślepiami, wpatrywała się w niego. Chciała by to co mówił było prawdą. - To brzmi jakbyś obiecywał coś co jest niemożliwe - powiedziała cicho.
-
Dziewczyna usiadła na trawie obok Ezreala cały czas nasłuchując. Patrzyła dookoła, nie chciała by przeciwnicy ich zaskoczyli. Co to, to nie. Spojrzała na Ezreala. - Mamy jakiś plan czy idziemy tak na wojnę bez niczego? Inaczej z buta.... Trochę kojaży mi się to z działaniem Vi.
-
Dziewczyna zachichotała kiedy nazwał ją najdroższą. Nie wiedzieli na co trafią dlatego Shiro nie wolała zakładać, że wygrają swoją linię zanim nie dowiedzą się na kogo walczą. Nie chciała jednak nic mówić, nie chciała psuć mu tej pewności siebie. Po prostu szła za nim rozglądając się dookoła. Nie była pewna czego się spodziewać. - Jasne - rzuciła patrząc na niego.
-
- Chyba tak - stwierdziła po czym lekko wzruszyła ramionami. Przyglądała się całemu otoczeniu z zaciekawieniem. Dlaczego tu trafiła? Nie była pewna, ale coś musiało chcieć jej w tym miejscu. Westchnęła cicho. Przeznaczenie... Wierzysz w przeznaczenie? Ona wierzy, dlatego tak to sobie wytłumaczyła. Że los tak chciał. Szła krok w krok za Ezrealem, uważnie wypatrując przeciwników. Po chwili spojrzała na Ezreala. - Jest sprawa, pod żadnym pozorem nie próbuj mnie ratować rozumiesz? Strzelec jest ważniejszy od wspierającego, moja śmierć nie będzie ważna. Masz uciekać, rozumiesz? Nie możesz mi pomagać - powiedziała ustając. To było ważne, musiał to zrozumieć jeżeli mieli wygrać te walkę.
-
Shiro stała przez chwilę dosyć oszołomiona. Czy to mogła być prawda? Czy stała ona na polach sprawiedliwości, na summoners rift? Nie mogło być to możliwe. Nie należała przecież do ligi. Cóż... Obejrzała się dookoła, w rzeczywistości arena robiła lepsze wrażenie. Nie wiedziała co zrobić. Po za tym była ich szóstka, nie piątka. Ktoś tu nie pasował, i tym kimś na pewno była ona. Może był jeszcze czas na wycofanie się. Na pewno był, puki Ezreal nie pociągnął ją za sobą na dolną aleję. Nie była pewna dlaczego ona. Miała ochotę się gdzieś schować i siedzieć, to nie miało sensu. - To będę wspierającym co? Na nicpewno innego się nie nadaję - stwierdziła.
-
Shiro zamrugała oczami. To było szalone, trzeba było przyznać. - Tak sądzę - odparła podnosząc się a następnie otrzepując. Rozejrzała się w poszukiwaniu zagrożenia. Nie do końca była pewna co odrzuciło ją od ziemi. Broń Jayce'a zapewne nie miała takiej siły. W takim razie co? Ta moc którą dzierżył teraz Ezreal? Kolejnym zastanawiającym faktem było zniknięcie upiorów i zombie. Cokolwiek się nie zdarzyło, musiało mieć to ogromną moc.
-
Kuro wzruszyła ramionami. - Cóż według naszej czwórki to raczej nie wrócimy z tej wojny cali. Znaczy raczej nie jesteśmy odpowiednio wyszkoleni, żeby to przeżyć - stwierdziła, po chwili machnęła ogonem.
-
Spojrzała na niego. - Jaki jest synonim sformułowania "nie wkurzaj mnie"? - zapytała po chwili i napiła się wody ze szklanki.
-
Zmarszczyła lekko brwi. - Ale to nie ma sensu bo mnie tutaj nie chcesz - powiedziała.
-
Zmierzyła go wzrokiem. - Typowy upadły. Heh, chyba nie za bardzo tu pasuję co? To może już pójdę? - zapytała stawiając krok.
-
Dziewczyna lekko syknęła kiedy oddał jej uderzenie. - A więc umawiasz się z demonicami? A to ci ciekawe...
-
Anielica fuknęła po czym uderzyła go skrzydłem. - Nie pochlebiaj sobie. Według mnie nie jesteś grzechu wart - powiedziała.
-
- Na pewno gdybyś chciał użyłbyś swoich fikumiku mocy i zrobiłbyś co chciał. Znaczy, tak to wygląda z mojej perspektywy - powiedziała uśmiechając się zadziornie.
-
Dziewczyna spróbowała wstać. Uśmiechnęła się pod nosem. Jeżeli tamta tarcza zniknęła, rzuciła Jayce'owi kolejną. Ponownie strzelała w przeciwników broniąc mężczyznę za wszelką cenę.
-
Zachichitała. - Będę robić co mi się podoba. A jak dołożą ci do wyroku sprowadzanie anielc na manowce, to twoja sprawa - rzekła nadal udając obrażoną.
-
Dziewczyna obruciła się dow niego plecami, skrzyżowała ręce i zrobiła obrażoną minę. - Coś ci nie wierzę. Jesteś upadły, a upadli mają pociąg do rzeczy bardzo złych - rzekła.
-
Shiro uśmiechnęła się tylko zadziornie kiedy do niej mrugnął. Nie dawała za wygraną. Dalej ciskała kryształami dookoła by po pewnym czasie wywołać deszcz diamentów. Cały czas starała się osłaniać Jayce'a przed atakami.
-
Skrzywiła się. - To nie było zabawne! To, że jesteś upadły, nie oznacza, że możesz sobie żartować z generał! - powiedziała udrzając go w tył głowy.
-
Shiro się ożywiła. Eee tam, nie mogła schudnąć aż tak bardzo? Co, że zaraz będzie anorektyczką? No bo najpierw schudła po wyprawie w ratowaniu Ezreala no i jeszcze teraz. Dobra, to raczej nie było możliwe. - Tak jest sir! - zasalutowała i ruszyła w stronę Jayce'a. Szybko rzuciła mu tarczę a potem zaczęła faszerować zombie kryształami.
-
Wzruszyła ramionami. - Dopuki, doputy mnie nie wygonisz - stwierdziła cicho.
-
Nie wywarło to na niej większego wrażenia. - Wszystko ok, tak sądzę, chyba, że masz inne zdanie. Mogłabym prosić o szklankę wody?
-
Dziewczyna usiadlła spokojnie na kanapie. Kiedy wróciłeś, siedziała w bezruchu wpatrując się w okno. Po chwili jednak przeniosła wzrok na ciebie i uśmiechnęła się.
-
Wzruszyła ramionami. - W sumie to nie. Masz jakieś przystępne miejsce gdzie mogłabym cupnąć? - zapytała po chwili patrzenia na niego.
-
Zamyśliła się i zaczęła liczyć na palcach. - Ciebie i też dwóch innych. Co będziesz robił? - zapytała stojąc bardzo blisko ciebie z szeroko otwartymi oczyma.