-
Zawartość
1481 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
6
Wszystko napisane przez PrinceKeith
-
Zero skupił na tobie wzrok. - Po prostu myślę. Chara, będziesz taka dobra i sprawdzisz Gurena? Chyba coś jest z nim nie tak. - stwierdził. - Nie ma problemu, prowadź. - powiedziała i w tym samym czasie wyszli oboje.
-
Dziewczyna westchnęła. - Moi rodzice chcieli mnie wysłać do wojska, ale to długa historia. - stwierdziła po czym puściła ci oczko. Kallen spojrzała na Zero który przyglądał wam się z boku.
-
Spojrzała na niego. - Nie koniecznie musi tak być. To może być tylko iluzja stworzona ciągłymi ćwiczeniami. I jedności z bronią. - stwierdziła. Kiedy Charlotte zniszczyła ostatnią symulację, włorzyła pistolety do pokrowców przy pasku. Podeszła do ciebie po czym się uśmiechnęła. - I jak?
-
Kallen spojrzała na ciebie. - To nic. - stwierdziła. Usłyszeliście strzały z pomieszczenia obok. Dziewczyna uspokoiła cię. - To tylko sala treningowa, nie obawiaj się, że ktoś na nas napada. - powiedziała. Weszliście do pomieszczenia. Z boku stał Zero zaś Charlotte po środku sali. Strzelała do atakujących ją symulacji. Kiedy naboje dwóch niezwykle ładnych, bogato zdobionych pistoletów stykała się z iluzją, te rozkładały się niczym kwiaty uwalniając niedopałki. Dziewczyna wydawała się skupiona. Każdy strzał oddawała z niezwyklą precyzją iwykonania zadziwiającą gracją.
-
Charlotte tylko cicho zachichotała. - Ano. - powiedziała. Potem Kallen oprowadziła cię po budynku. Choć z początku wydawał się on niewielki, to w rzeczywistości był dosyć sporej wielkości. Kiedy skończyliście Kallen oparła się o ścianę wzdychając.
-
Shiro spojrzała na Ezreala nie wiedząc czemu zaprzestał ataku. Jej wzrok wyrażał lekkie zmieszanie i zaciekawienie. Po chwili spojrzała w stronę gdzie patrzył blondyn. Jakaś postać, w płaszczu. - Nie wiem... - stwierdziła Shiro.
-
Dziewczyna poprawiła się na krześle. - W różnych pomieszczeniach są różne rzeczy. - stwierdziła. - Może cię oprowadzić? - zapytała. Po chwili wyszliście z pomieszczenia. Na korytarzu spotkaliście Zero, w masce który szedł za dłoń z Charlotte. Kallen zagwizdała.
-
Kallen spojrzała na ciebie. - Tylko ci, którym najbardziej ufa. Zaliczam się do tych kręgów. Cóż... Nie wiem co mogę ci jeszcze powiedzieć. - stwierdziła widocznie się zastanawiając.
-
Dziewczyna dalej śmiała się cicho, lekko się szarpiąc. Kiedy ujżała kometę momentalnie przestała. Skupiła się na jej locie. Spadająca gwazda. Życzenie! Shiro... Przecież jedynym jej marzeniem było oglądanie gwiazd z Ezrealem. Ale to się już spełniło. - Chciałabym... Chciałabym by Ezreal został moim mężem... - powiedziała szeptem jednak tak, by chłopak nie zrozumiał całego przekazu słownego.
-
Kallen zamyśliła się. - Chyba był z Shereno parką... Bynajmniej przed tym jak ona wyjechała. Jaki jest stan rzeczy teraz, nie wiem. Ale możnaby zapytać. - zaproponowała.
-
Kallen zamyśliła się. - Raczej tak. Nie mamy na niego co narzekać. Jest dobrym przywódcą. - stwierdziła po czym usiadła wygodnie na krześle. - Cóż, na pewno będziesz miał okazję go poznać. Tylko na razie trzeba dać mu czas by nacieszył się z jej obecności.
-
Usiadłeś gdzieś. Kallen spojrzała na ciebie. - Bardzo roztropny, zawsze dwa razy pomyśli za nim coś zrobi. Sprawia wrażenie inteligentnego. Umie przekonać. Z resztą będziesz miał szanse poznać go samemu. - powiedziała po czym się uśmiechnęła.
-
Shiro wypluła piasek z ust. Zaczęła się śmiać. - Ez- Ezreal... Haha... Prze - przestań... - mówiła a jej wypowiedź przerywał śmiech. Zaczęła się nieco szamotać na boki. Z oczu popłynęła jej łza, zawsze tak było gdy bardzo się śmiała.
-
Dziewczyna wstała. - Kallen Kōzuki, prawa ręka Zero. Miło mi. - powiedziała po czym się skłoniła. Niektóre osoby się z tobą przywitały, inne szeptały tylko coś między sobą.
-
Z wśrodku znajdował się chyba pokój wspólny. Siedziało tam wiele osób, rozmawiali ze sobą luźno. Zauważyłeś tę dziewczynę która zaprowadziła was do bióra Zero. Spojrzała na ciebie. - Witaj. - rzuciła tylko w twoją stronę. - Wolałeś zostawić gołąbeczki same? - zapytała.
-
- Jeśli to nie problem. - mruknął Zero patrząc na Shiro z uśmiechem. Chyba cieszył się, że ją widzi. Wyszedłeś z pomieszczenia. Znajdowałeś się na długim korytarzu. Gdzieniegdzie znajdowały się drzwi. Prawa lub lewa strona. Gdzie się udasz?
-
Shiro zmarszczyła brwi. - Ty chyba sobie żartujesz... I mnie tak zostawisz? Nie! Ej! Ezreal! Nie zostawiaj mnie. Nie możesz! Nie poradzę sobie sama. - powiedziała po czym wstała by pobiec za nim i przytulić go tak by oboje się przewrócili.
-
Shiro usiadła obok niego patrząc na niebo. - Gwiazdy są takie cudowne. Miłość jest taka cudowna... Wszystkie emocje są zadziwiające i inspirujące. - stwierdziła po czym na niego spojrzała. - W sumie nie powinnam pytać, ale... Prze de mną, miałeś jakąś inną dziewczynę? I w sumie, dlaczego właśnie wybrałeś mnie? Przecież jest tyle ładniejszych i lepszych kobiet.
-
Zero uśmiechnął się lekko. - Jesteś w dobrym miejscu. Walczymy o niepodległość Japonii. - powiedział po czym poklepał Charlotte po głowie na co ona nieco się skrzywiła. - Nie myślałam, że wrócisz. - stwierdził.
-
Dziewczyna postanowiła iść za nim dalej trzymając go za dłoń. Nie wiedziała co ich czeka. Może kolejne niebezpieczeństwa? Może kolejne przygody i niezbadane miejsca? Jednego była pewna, jest gotowa stawić czoła przeznaczeniu.
-
Dziewczyna uśmiechnęła się do niego szeroko. - A kim jest twój towarzysz? - zapytał wskazując na ciebie. Dziewczyna podeszła do ciebie i pociągnęła cię bliżej niego. - Lelouch, to Nathaniel, mój przyjaciel. Nathanielu poznaj Lelousha. - powiedziała. - Wolałbym Zero, ale... Witaj, co cię tu zprowadza? - rzucił do ciebie.
-
Stanęliście przed drzwiami. Shiro pchnęła je. Przy biórku stało odwrócone krzesło. Po chwili jednak odwróciło się i ujrzałeś chłopaka, mniej więcej w wieku Shiro. Wstał z krzesła. Do piero po chwili cię zauważył. Chyba się ciebie nie spodziewał. Miał czarne włosy i fiołkowe oczy. Próbował opanować panikę, było to widać. Chyba nie wiedział, że Shiro przyprowadzi kogoś jeszcze. - Lulu! - Charlotte podbiegła do niegotego przytulając go. Dostć ciekawą rolę sobie wybrała. - Och, witaj. Tęskniłem. - powiedział cicho, słyszałeś drżenie w jego głosie. Chłopak przypominał ci kogoś. Tego księcia z książki o historii Brytani który podobno zginął w Japonii podczas najazdu.
-
Uśmiechnęła się pod nosem. - Mam swoje sposoby. - powiedziała. Potem Teo zawiózł was w miejsce gdzie do kryjówki mieliście kilka kroków. Dziewczyna stanęła przy panelu i wpisała kod a drzwi otworzyły się. Po chwili podeszła do was dziewczyna, w bordowych włosach z niebieskimi oczami. - Charlotte, miło cię widzieć. Zero już na ciebie czeka. Zaprowadzić cię? - Ano, proszę. - powiedziałagdy szliście korytarzem.
-
Dziewczyna przyniosła ci fałszywe papiery. - Jesteś Nathaniel Mendego. - Tu spojrzała na ciebie. - Pamiętaj, by się tak przedstawiać. Ja jestem Charlotte Shereno. To też pamiętaj. - po chwili przyniosła ci jakąś niebieską koszulę i czarne spodnie które należały do Teo.
-
[Gra][Arcybiskup z Canterbury, Pawlex]Dwóch bogów, jeden świat
temat napisał nowy post w Luźna gra ról
Dziewczyna wstała. - Romeo de Cohiba. W skrócie Reo. A ten lis wabi się Liz. - Po chwili podniosła z ziemi dwie kulki i rzuciła w waszą stronę. Składały się one z pięciu ciekawych części. Środkowa była srebrem, jedna była z powietrza, kolejna była z ziemi, kolejna z ognia a piąta z wody. - Przydadzą się w razie ataku. Pięćty żywioł. - rzekła. Chwilę spoglądała nana was, a potem spojrzała na Reo by po chwili z powrotem na was. Westchnęła cicho. Chłopak wstał kładąc lisa na ziemi. - Uznajcie to co teraz wybierzecie, za wybór który może zniszczyć wam życie w kilka chwil. Możecie iść z nami, wtedy jesteście bespieczni pięćdziesiąt na pięćdziesiąt. Ale możecie też iść samemu, gdzie całe zło tego świata będzie wam deptało po piętach by wydusić informacje. Jaki jest wasz wybór? - zapytał patrząc na was. I Vivienne, i Romeo domyślali się waszego wyboru, przyszłość małokiedy zmieniała się.