-
Zawartość
2960 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
12
Wszystko napisane przez Dead Radio Man
-
(( Iel )) Rin miał otwarte w pokoju okno, na zewnątrz stało drzewo które było ruszane przez deszcz. Przyjemny wiaterek wdarł się do pokoju. Może się zdrzemnę - Rin pomyślał i odłożył książkę. Położył nogi na poduszce która leżała na parapecie i zmienił kąt oparcia krzesła i położył się.
-
- A właśnie, dzisiaj przybywa do nas w odwiedziny głowa rodziny Bael więc się przygotujcie. - Rin uśmiechnął się do nich podejrzanie - Tak czy inaczej będzie o 17. - Rin skończył jeść. - Idę do siebie poczytać, możecie robić na razie co chcecie - Rin przechodząc obok Elesis pocałował ją w policzek po czym wszedł po schodach i wszedł do pokoju. Usiadł za biurkiem i wyjął książkę i zaczął czytać. (( Proszę bardzo jak na zamówienie :3 ))
-
Imie i nazwisko: Finarfin Viral Wiek: Coś powyżej 1500 ponieważ sam przestał liczyć. Rasa: Elf Wyglad: Charakter: Zimny, wyrafinowany, samolubny lecz gdy chodzi o dobro grupy w której się znajduje i potrafi się poświęcić. Coś o postaci: Walczy mieczem zamiast broni dystansowej, woli walkę w zwarciu i rzucaniu się na wroga jak berserker. Kiedyś miał ukochaną która zginęła z ręki demona. Nie żywi urazy lecz postanowił że nie zakocha się po raz drugi.
-
Rin spojrzał na Elesis i zarumienił się, przypomniała mu się noc. - Hej, chodź coś zjedz, tu masz gulasz a tu ryż - Rin wskazał pojemniki - A tu sałatka. Dzięki Lorance mam nadzieje że tak będzie mi szło.
-
- Prawie jak mama - Rin zaśmiał się - Częstuj się - Rin wskazał Lorance pojemniki w których znajdowały się gulasz i ryż. Rin zdjął fartuszek i wziął talerz i nałożył sobie. - Smacznego - Rin z uśmiechem powiedział do Lorance. (( Okej zezwalam :3 i dodaj się w tej zabawie w końcu :3 ))
-
Ryż był już gotowy, Rin podsmażył na patelni skrojoną paprykę i wymieszał łyżką całość. Dolał trochę czerwonego wina do gulaszu i spróbował. - Tak, to ten smak. - Rin zadowolony zaczął robić sałatkę. Gdy skończył zawołał Lorance - Hej obiad gotowy. - Rin był ciekawy jak Lorance zareaguje jak zobaczy go w fartuszku.
-
Rin nagle się otrząsnął. - Przepraszam, mam za długą listę hobby - Uśmiechnął się - Wiem co zrobię, gulasz z ryżem curry z papryką - Rin zszedł do spiżarki która mieściła się pod szkołą i zabrał wszystkie potrzebne składniki i ruszył do kuchni. Zaczął kroić wieprzowinę, po czym ją przyprawił, skroił cebulę i podsmażył na patelni po czym dodał mięso i zaczął dusić. Dolał tam trochę wody z mąką żeby mięso puściło sos. Rin wstawił ryż w piecu na blasze uprzednio wylewając do niego bulion z przyprawą curry. Usiadł na krześle i czekał aż wszytko będzie gotowe.
-
- Okej, to zrobię dla wszystkich porządny obiad - Rin uśmiechnął się i zaczął przecierać ręce - Hmm co by tu zrobić, może wieprzowinę albo sukiyaki albo zapiekankę ziemniaczaną. Hmmm a może coś z kuchni włoskiej - Rin zdawał się odpływać w swój własny świat.
-
- Jak najbardziej, możesz mi zaufać w tej sprawie - Rin uśmiechnął się do Lorance - Może chcesz coś zjeść?
-
- Zadbałem o to by był bezpieczny, dzisiaj jeszcze przybędzie do nas głowa rodziny Bael by potwierdzić to o co poprosiłem - Rin uśmiechnął się i pogłaskał Lorance po głowie - Nie pozwolę by któreś z was zostało zaatakowane bez odpowiedniego treningu. Jestem w końcu waszym królem.
-
- Wiesz przecież Lorance że nie zostawię nikogo z was bo też boję się tego - Rin podszedł bliżej i przytulił do siebie Lorance - Wszystko będzie dobrze, on nie znikł z naszego życia wróci mogę ci to obiecać. A dopóki nie wróci będę się tobą opiekował - Rin uśmiechnął się do Lorance.
-
Rin wszedł do pokoju. Przyjrzał się dziewczynie, była w opłakanym stanie. - Jak się czujesz - Rin rozpoczął rozmowę - A poza tym po co ja pytam skoro znam odpowiedz. Lorance zawsze możesz mi się wyżalić i powiedzieć co cię trapi postaram się pomóc. Nie chcę żebyś chodziła smutna.
-
Rin zwolnił się wcześniej z lekcji. Wrócił do opuszczonej szkoły, wyczuł że znajduje się tu tylko Lorance. Na pewno była podłamana wyjazdem Jonathan'a. Rin postanowił ją pocieszyć. Zapukał w drzwi i zapytał: - Mogę wejść?
-
Rin jak zwykle samotnie spożył posiłek. Patrzył w niebo, czuł niepokój. - Hmm ciekawe ile upadłych się tutaj kręci. - Rin rozmyślał nad tym chwilę czasu po czym zszedł do klasy i wrócił na swoje miejsce. Jak zwykle wszyscy się od niego odsuwali.
-
(( hah, zrobiłem tą zabawę o Sucker Puch)) Dzwonek zadzwonił na przerwę obiadową i Rin jak zwykle ruszył na dach by zjeść luch.
-
Rin na lekcji był nie obecny. Cały czas myślał o Elesis. Nagle nauczyciel podszedł do niego i zadał mu pytanie. Rin nie odpowiedział, nauczyciel zadał je kolejny raz, w tym momencie wstał. - Wcale nie chciałem jej tam dotykać - Rin m myślał o tym jak się obudził i zobaczył że jego ręka leżała na piersi Elesis < Oj tam nie napisałem wcześniej >. Nauczyciel nie wiedział co odpowiedzieć na to. Rin nagle oprzytomniał, zobaczył że wszyscy patrzą na niego. Ajć - pomyślał Rin. - Przepraszam - Rin pokłonił się nauczycielowi i usiadł na krześle. - No dobrze.... Zapytajmy o to kogoś innego - Nauczyciel odszedł od Rin'a. - Gdyby tu była Elesis to chyba nie wiem co bym zrobił - Rin powiedział cicho do siebie. Zapewne na początek chciał by jej dać całusa. Jego myśli znowu pomknęły w kierunku Elesis.
-
Rin skończył się myć < coś długo > i wyszedł do szkoły. Jak zwykle usiadł na swoim miejscu i zaczął czytać książkę zamiast słuchać nauczyciela.
-
- Dobrze, to miłej drzemki - Rin wyszedł z pokoju i poszedł do łazienki i wszedł pod prysznic.
-
- Nie, było całkiem przyjemnie, chociaż dość niespodziewane i dzięki - Rin uśmiechnął się. - Idę dzisiaj do szkoły więc jak coś nie będzie mnie gdzieś do 15, jak chcesz mogę ci dać trochę środków by się rozerwać. Oczywiście jeśli chcesz - Rin dokończył swoje śniadanie i zaczął pić kawę. - Ehhh ta moja nie jest dobra jak twoja - Rin uśmiechnął się do Elesis.
-
- Hej - Rin uśmiechnął się na widok fryzury Elesis - Zrobiłem śniadanie, proszę - Pokazał jej tackę z jedzeniem która leżała na biurku. - Smacznego.
-
(( taa )) Rin obudził się. Zauważył że Elesis wtuliła się w niego. Ahh miłe uczucie - Rin pomyślał. Zrobić śniadanie i do szkoły. Rin wymknął się cicho z pokoju zrobił jajecznice z bekonem i tosty. Przyniósł to wszytko do swojego pokoju ale Elesis jeszcze spała więc postawił jej porcje na łóżku i patrzył jak oddycha.
-
- Niestety - Rin objął Elesis - Nie będę go zmuszał do czegoś czego nie chce, nie jestem taki - Rin uśmiechnął się i pocałował Elesis. (( Okej ja spadam spać, jutro mam wolne od pracy więc będziemy mogli pisać cały dzień, cały :3 branoc wszystkim ))
-
- Ja wracam do Elesis - Rin uśmiechnął się i przeszedł przez drzwi. - No jestem - Rin podszedł do przebranej < Nie opisałeś wcale więc tak napisałem > w piżamę Rin'a składającą się z krótkich spodenek i bluzki. - Ehh no dobra - Rin zdjął koszulę i spodnie, wszedł do łóżka czekając na to co zrobi Elesis.
-
- Nie mogłem cię zostawić - Rin uśmiechnął się do niego - Mogę powiedzieć chyba nawet że uważam cię za brata, no ale nie musisz się przejmować tym co teraz powiedziałem. Mam nadzieje że wszystko będzie dobrze. Ubieraj się tam ciepło i pamiętaj o praniu bielizny - Rin zaśmiał się gromkim śmiechem - ehh to ostatnie to żart oczywiście, hah.
-
- Lepiej wyjdźmy - Rin złapał szkicownik, małą paczuszkę i pociągnął za sobą Jonathan'a i Lorance. Wyprowadził ich poza pokój. Całą koszule miał pogniecioną - Ehh, Jonathan. Muszę dać ci 4 niezbędne rzeczy byś mógł opuścić na jakiś czas to miejsce. Pierwsze to ten sygnet - Rin odwinął paczuszkę i pokazał pierścień - Zwodzi wszystkie sztuczki magiczne i chroni użytkownika, kolejna to pieczęć byś nie zamienił się w dzikiego diabła. - Rin palcem zakreślił dziwny znak na klatce piersiowej Jonathan'a. - Kolejna to cząstka mojej aury by w razie przypadku problemów mogli natychmiast przybyć i ci pomóc, będziesz mógł to sam uaktywnić tak samo jak boski dar tyle że musisz o nas pomyśleć. Ostatnia rzecz to ten szkic - Rin wyjął ze szkicownika kartkę. - Dzisiaj to zrobiłem, mam nadzieje że będzie to ci przypominało że masz tutaj rodzinę. Przyjmij to od swojego króla - Rin uśmiechnął się do Jonathan'a, pojedyncza kropla ściekła z jego oczu.