-
Zawartość
2960 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
12
Wszystko napisane przez Dead Radio Man
-
Lubie mówić do siebie przy innych osobach. Gdy ktoś się mnie pyta co powiedziałem uśmiecham się złowieszczo. Gdy jestem sam to wrzeszczę i biegam po całym domu jak opętany. Zachowuje się jak Golum. To chyba tyle, jestem szurnięty i powinienem do psychiatryka iść ale nie miał bym laptopa i internetu więc nie idę ^^.
-
- Wierze w ciebie Lorance - Powiedział do dziewczyny Rin - Uda ci się - Dalej zachęcał ją Rin.
-
- Musisz użyć wyobraźni żeby zadziałało - Powiedział ciepło z uśmiechem na twarzy Rin. [wróciłem wcześniej niż myślałem]
-
- Bardzo ładnie Jonathan - Powiedział z aprobatą Rin - Jeśli się nie mylę to jest Cronvell, dzięki niemu możesz przyzywać następne dary ale zapewne jest jakieś ograniczenie. [[ Co do Rating Game to się zobaczy jak ludzie dołączą a z akcją co się działo podczas ślubu to o co ci chodzi? Bo ktoś musiał by zostać najpierw zabrany co nie? i pytanie kto miał by być tą osobą. wychodzę za jakąś godzinę półtorej będę powrotem :3]]
-
- Dobrze - Rin uśmiechnął się do Lorence i Jonathan'a. - Poznajcie Katherine Bael, to ta młoda dama która siedzi na moich barkach. - Powiedział Rin. - Witajcie - Katherin uśmiechnęła się tak samo szeroko jak Rin z powodu tego jak ją przedstawił. Pogłaskała go po głowie. - Dobrze, zanim zaczniemy wyjaśnię wam na czym polegają wasze podstawowe moce czyli te które dały wam pionki dzięki którym was wskrzesiłem. - Lorance ty masz wierze, czyli jesteś z nasz wszystkich najsilniejsza i najbardziej odporna na ataki. Jonathan i Vergil mają w sobie skoczki, czyli specjalizują się w walce mieczami i są bardzo szybcy. To tyle objaśnień jak na początek. Teraz spróbujemy wydostać z was wasze Boskie Dary. Unieście prawą rękę nad siebie i skupcie się na czymś co najbardziej was inspiruje i zamieńcie to w swoją siłę a wtedy wam to się objawi. No spróbujcie [ Powiedzmy że uda wam się za pierwszym razem ]
-
Rin wytworzył aurę wokoło siebie i przekształcił ją w wiadomość do Jonathan'a. - Jeśli możesz przekonaj ją do wyjścia. Trochę rozumiem w jakiej sytuacji się znalazła, wytłumacz jej że nie jest potworem - bo to sobie wmawia - Rin powiedział to w umyśle Jonathan'a.
-
Rin odetchnął z ulgą że Vergil go zrozumiał. - Rin weź mnie na barana - Kath ożywiła się - Tak dawno nie robiliśmy tego - Uśmiechnęła się do niego. Gdy Rin był w grupie Sairaorga Bael'a często na jego barki spływał obowiązek zajmowania się jego młodszą siostrą. Widoczne są teraz efekty tego. - Ale... - Nie ma żadnego ale, życie ci ocaliłam - Z miną zwycięscy uśmiechnęła się gdy Rin wziął ją na barana. - Ehhhh. Poczekamy - Odpowiedział Rin - Teraz nic nie zdziałam.
-
- Ehhh na razie poczekamy. - Nie znasz manier - Katherine z wyższością powiedziała do Vergila - Przynajmniej byś się przedstawił. - Poznajcie się - Rin przejął inicjatywę - Vergil to jest Katherine Bael, jest siostrą Sairaorga Baela naszego pana domu a to jest Vergil mój skoczek. Katherine nadal była niezadowolona. Rin po cicho szepnął do Vergila bezgłośne "przepraszam".
-
Gdy dziewczyna go uleczyła Rin podniósł się. - Dziękuje panienko. - Przecież ci mówiłam żebyś nazywał mnie Kath. - Ale - Nie ma żadnego ale, widzę że już masz pierwsze sługi. Nie wiem czy się będą nadawać do twojej grupy. - Wierze w nich. Dzisiaj zaczynamy pierwszy trening. - Dobrze, będę obserwowała - Odpowiedziała z uśmiechem Katherine. - Braciszek się o ciebie trochę martwił. - Pan Sairaorg się martwił o swojego byłego podwładnego? - Przecież wiesz że myślał o tobie jak o swoim bracie. - Przecież byłem jego sługą, ale teraz jest to nie ważne. - Rin i Katherine weszli do pokoju w którym przebywali Jonathan i Vergil. - Zaczynamy wasz trening, zawołajcie Lorance jeśli możecie. - Rin i Katherine wyszli za stary budynek szkoły. Poprawione :3 sorki szeregowa
-
Gdy grupka doszła do starego budynku szkoły zobaczyli małą dziewczynkę. Ta spojrzała na nich i nagle w jej oczach stanęły łzy. Podbigła do Rin'a i uścisnęła go. - Obiecałeś że nie będziesz ryzykować - Mała dziewczynka zaczęła szlochać - Obiecałeś mi! Rin zakłopotany nie wiedział co zrobić ani co powiedzieć. - Tak wiem, ale... - Nie prawda nie wiesz! Kładź się uleczę cię - Rin posłusznie się położył na ziemi. Dziewczynka uklękła przy nim i położyła rękę na ranie Rin'a. - Uleczenie - Powiedziała i jej aura zaczęła leczyć ranę Rin'a. - Ehhh, przepraszam was za to - Rin z roztargnieniem próbował się usprawiedliwić. Wygląd Dziewczynki
-
Rin wytworzył masywną kule energii korzystając ze swojej aury i rzucił ją w stronę upadłych którzy uciekli. Niebo zrobiło się normalne. Kuro podszedł do Rin"a i wziął go pod ramie. - Wracajmy, zaczniemy trening.
-
- Spróbuje - Nagle jeden z aniołów stworzył włócznie światła i rzucił w stronę Lorance i Vergil'a. Rin z wielką prędkością stanął pomiędzy swoimi podwładnymi a włócznią która wbiła mu się w brzuch, krew wyleciała na wszystkie strony. Oblała Lorance i Vergila i pobliskie drzewa. Rin wyciągnął parzącą włócznię z siebie i wypluł krew z ust. - Teraz mnie zdenerwowaliście - Odpowiedział spokojnie Rin - Celowo rzuciliście w nich a tego wam nie wybaczę. Kuro pomóż mi - Jego chowaniec podszedł do niego i szybko zabandażował swojego mistrza.
-
- Zabierajcie ją stąd - Warknął Rin - A wy mieliście zakaz atakowania nas - Krzyknął Rin do upadłych. - Myślisz że taki marny diabeł nas wystraszy?
-
- Ehh - Rin aktywował swój boski dar, rękawice zapłonęły ogniem - Ruszajmy. Trójka Upadłych Aniołów pojawiła się przed Lorance. - Tym razem cię nikt nie obroni - Jeden z nich z pogardą warknął do dziewczyny.
-
Nagle niebo zrobiło się fioletowe. - Cholera, w okolicy jest Upadły Anioł a wy jeszcze nie umiecie walczyć. Dobra idziemy za Lorance, wy ją bierzecie i uciekacie a ja i Kuro zatrzymujemy wrogów. Ruszajmy - Kuro pojawił się obok Rin'a w ludzkiej postaci.
-
- Wiem co to, tyle że się martwię i nie potrafię patrzeć jak inni cierpią - Odpowiedział Rin do Vergil'a.
-
- Postanowiłem się z tobą przywitać - Odpowiedział Rin - Ale zaczekaj - Rin podszedł do Lorance - Jeśli jesteś na mnie zła to możesz mi to powiedzieć a nawet uderzyć, nie oddam ci, przyrzekam - Rin poważny czekał na odpowiedz dziewczyny i pochylił się nad Lorance.
-
Rin wyczuł aurę kolejnego ze swoich diabłów więc postanowił się przywitać. Utworzył krąg teleportacyjny pod nogami i pojawił się za Vergil'em. Cicho przykucnął za nim i powiedział. - No witaj, w końcu się pokazałeś - Uśmiechnął się.
-
Oczywiście ^^ witaj w zabawie :3
-
Gdy Rin skończył krótką rozgrzewkę podszedł do worka treningowego zawieszonego na drzewie i zaczął w niego uderzać.
-
Co wy robicie ? Rin obudził się. Westchnął krótko i wszedł do łazienki, umył się i przebrał się w dres, popatrzył na zegarek, dochodziła godzina 4, na zewnątrz było już jaśniej. Rin zjadł śniadanie i wyszedł za budynek szkoły i zaczął swój trening.
-
Rin dopił w końcu herbatę. Wstał i przeciągnął się. - Czas spać - Rin poszedł do swojego pokoju, wziął prysznic i położył się do łóżka.
-
Kuro wskoczył przez okno i usiadł na ramieniu Rin'a. Wyjął zapiekanki i dał je Lorance i Jonathan'owi. - Smacznego - Uśmiechnął się - Na górze są łóżka jeśli będziecie chcieli iść spać. - Rin usiadł na sofie i napił się herbaty.
-
- Ja też mam nadzieje - Rin włożył do piekarnika w kuchni 2 zapiekanki i łączył je na podgrzewanie. - Sama sobie nie poradzi tak czy inaczej nawet nie pomoże jej trening chyba że trenowała by 2 lata.
-
- Hmm może zapiekankę odgrzewaną? - Zapytał Rin - Ehhh co sądzisz o Lorance? Jest szansa że nie wyjedzie ?