-
Zawartość
2133 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
34
Wszystko napisane przez Airlick
-
Według mnie odcinek genialny. Szybka akcja, potężna dawka dobrego humoru, pokazana kwintesencja osobowości każdej postaci z M6, czego chcieć więcej od MLP? Że przewidywalna fabuła? W każdym odcinku była przewidywalna, to nie powinno być dla nikogo kryterium oceny odcinka. Śmieszy mnie to narzekanie na przewidywalność. "Mah lawd, trzeba się pochwalić, że przewidziało się fabułę odcinka serialu przeznaczonego dla 5-letnich dziewczynek, jutro idę robić testy do Mensy!" Dla mnie 10/10. Z miejsca jeden z moich ulubionych odcinków.
-
Zawsze mieliśmy dużo paliwa, na farmie nigdy się ono nie marnowało. A że nie jest to produkt, który może się popsuć, więc nic nie stało na przeszkodzie, żeby gromadzić przyzwoite zapasy. Ta ilość, którą w tej chwili miałem pod ręką, powinna wystarczyć aż do Kansas, jeśli nie będę musiał zbytnio nadkładać drogi. Co, jak wiedziałem po wycieczce do Hastings, było raczej złudną nadzieją. Ale z pewnością po drodze będę mógł gdzieś zatankować. W każdym razie, nie był to problem na obecną chwilę. Teraz musiałem przenieść kanistry do samochodu. Dotarłem do kąta, w którym stały, i wziąłem pierwsze dwa kanistry w ręce...
-
Aleo he Polis! [Z][Violence][Tragedy][Wojenny]
temat napisał nowy post w Opowiadania wszystkich bronies
Uduś się Miglas, już myślałem że pojawił się nowy rozdział. -
Eee, nie ma czegoś takiego jak nudny odcinek FiW. Szczególnie Rarcia-weteranka i Fluttershy-kapłanka Smooze'a rozwalają. Ale Pinkie jako cyganka też nie jest zła. A Sweetie Bot to już praktycznie kanon.
-
Ja też się śmieję, jak ktoś chodzi do kościoła. Oh, nie, nie z powodu ich wiary, a tylko i wyłącznie z powodu wspierania czarnej mafii. Nic mi do czyjejś wiary, ale wydaje mi się, że lepszą przysługę hipotetycznemu Bogu wyświadczy się, pomagając jakiemuś potrzebującemu, niż nabijając kabzę jakiemuś mafiozie w koloratce poprzez dawanie kasy na tacę czy koperty podczas kolędy. Tak samo nie wydaje mi się, żeby komuś (oprócz czarnej mafii oczywiście) były potrzebne wielkie kościoły. Do modlitwy chyba nie potrzeba niczego oprócz świadomości, że człowiek się modli. A tymczasem przykład z mojej mieściny - 3 największe budynki w mieście to są właśnie kościoły - z czego jeden został skończony w tym roku, a drugi 10 lat wcześniej. A obok nich nowiutkie plebanie. I po co to komu? Zamiast tego można było choćby wyremontować dom dziecka i schronisko. Ale nie, schronisko zostało zamknięte, a dom dziecka to rudera - a kościoły stoją. Tak bardzo miłość do bliźniego...
-
Szybko wrzuciłem plecak na tył pick-upa. Sztucer i naboje rzuciłem na przednie siedzenie, widząc zbliżające się zombie. Wyjąłem nóż, a dotyk jego drewnianej rączki sprawił, że napłynęły mi do głowy wspomnienia dnia, w którym umarła matka. Otrząsnąłem się z tego. Musiałem się ich pozbyć, a chociaż wolałbym, żeby było inaczej, już wiedziałem, jak sprawić, żeby trupy stały się naprawdę martwe. Wiedziałem też, że są bardzo ociężałe. Doskoczyłem do pierwszego ze szwendaczy i wbiłem mu nóż w oko, aż po samą rękojeść. Nie spodziewałem się, że wejdzie aż tak głęboko. Co gorsza, prowizoryczna broń musiała zablokować się o kości czaszki. W końcu udało mi się wyszarpnąć ją z rany. W ostatniej chwili. Drugi z trupów, kobieta z otwartym brzuchem, był już o krok ode mnie. Popisałem się cięciem od dołu, przebijając się do mózgu przez jamę ustną. Wyszarpnąłem nóż, tym razem bez problemów, i rzuciłem się w stronę ostatniego zombie. Zbyt szybko. Nadepnąłem na coś miękkiego i śliskiego, co wydało z siebie obrzydliwy chlupot, i straciłem równowagę. Wpadłem prosto na przeciwnika i razem zwaliliśmy się na ziemię. Bydlak od razu oplótł mnie rękami i zaczął kłapać szczęką. Na szczęście nie byłem jakimś wymoczkiem, dzięki czemu udało mi się wyrwać się z uścisku trupa. Odtoczyłem się na bok w kierunku upuszczonego noża, chwyciłem go i wbiłem go w czaszkę szwendacza. Cholera, to trwało mniej niż minutę, ale zmachałem się, jakbym przebiegł maraton. Ale nie było czasu na odpoczynek. Na farmie pojawiły się kolejne trupy, na szczęście były jeszcze daleko. Jakoś pozbierałem się z ziemi i pobiegłem w stronę stodoły. Musiałem zdobyć paliwo...
-
Z tego co mi wiadomo, to nawet w Polsce kobiet jest znacznie mniej w przedziale, powiedzmy, 16-30 lat. Potem sytuacja się odwraca, bo kobiety bardzo często dłużej żyją, dlatego ogólne statystyki pokazują, że kobiet jest więcej. Ale raczej babcie nie są obiektem zainteresowania młodego, zdrowego na umyśle faceta... W Chinach na przykład, przez uwarunkowania kulturowe (syn jest szczęściem dla rodziny, córka wręcz przeciwnie, do tego dochodzi zasada jednego dziecka na rodzinę), ta dysproporcja doszła do takich rozmiarów, że w przedziale 16-30 lat jest chyba poniżej 80 kobiet na 100 mężczyzn - i robi się coraz gorzej.
-
Czego będę potrzebował? Broni. Bez broni ani rusz. Jeśli ojciec nie zmienił nagle swoich przyzwyczajeń, to powinienem znaleźć jego sztucer na strychu. Zawsze się dziwiłem, że trzyma broń w miejscu, do którego nie ma łatwego dostępu, ale w końcu mieszkaliśmy w spokojnej okolicy, w której wszyscy się znali, a ojciec używał karabinu tylko do strzelania do kaczek - i wiem, że zwykle starał się nie trafiać. Teraz jednak przebicie się przez sterty klamotów na strychu zajęło mi dość sporo czasu. Ale opłaciło się. Oprócz sztucera - zakurzonego co prawda, ale na pewno sprawnego - znalazłem około setki naboi. Swoje ważyły, ale w końcu będę je wiózł w samochodzie. Zniosłem karabin i naboje na dół i zabrałem się za pakowanie do swojego wielkiego, turystycznego plecaka jedzenia, baterii, ubrań i tych lekarstw, które mieliśmy w domu. Na koniec wsadziłem sobie za pasek wielki nóż kuchenny. Wyjrzałem przez okno. Na terenie farmy pojawiło się już kilku sztywniaków. Więcej z nich mogło kryć się gdzieś poza zasięgiem mojego wzroku. Ale nie miałem wyboru. Musiałem przenieść to wszystko do pick-upa i zabrać ze stodoły te kilka kanistrów paliwa, które mieliśmy...
-
Tak. Chociaż kilka współczesnych modeli zbliżyło się do jego gabarytów. Druga dynastia panująca we Francji.
-
Miałem już dość chowania się w domu. Minął już tydzień, odkąd pochowałem rodziców, a dokładnie 2 tygodnie temu zawalił się świat. Prezydent wygłosił w TV orędzie, w którym wezwał wszystkich, którzy nie muszą podróżować, do pozostania w domach. Dla tych, którzy nie mieli się gdzie zatrzymać, stworzono specjalne, odizolowane strefy, chronione przez Gwardię Narodową. Mieliśmy zachować spokój. Ta, jasne... Już pierwszego dnia rozpętał się chaos. A co było dalej...? Kto wie, w końcu następnego dnia telewizja przestała nadawać. Baliśmy się, ja i moi rodzice. Tyle dobrego, że na farmie mieliśmy wszystko, czego mogliśmy potrzebować przez następne kilka miesięcy - jedzenie, baterie, paliwo, wszystko. Oprócz leków. Trzeciego dnia moja matka dostała wysokiej gorączki. Pewnie, mieliśmy jakieś proste prochy jak aspiryna, ale tej gorączki nie można było w żaden sposób zbić. Pozostała mi tylko wyprawa do lekarza, do Hastings. Nie udało mi się tam nawet dojechać, a co dopiero zdobyć leki. Drogi były zawalone samochodami, a wszędzie chodziły te... Sam nie wiem. Trupy? Jak trupy mogły chodzić? Ale na pewno nie byli to żywi, rozumni ludzie. Kiedy wróciłem do domu, matka już nie żyła. A dalej... Nie, nie będę tego znowu wspominać. Spędziłem kilka dni, rozpamiętując to i opłakując rodziców. Już wystarczy. Tu nie jest bezpiecznie. I jest jeszcze Rose. Ona wyjechała na wakacje do rodziców, gdzieś pod Kansas. Tam musi być bezpiecznej. Już kilka dni temu zobaczyłem daleko na polach wałęsające się trupy. A Kansas to spore miasto, na pewno tam skupiły się oddziały wojska i Gwardii Narodowej. Może już znaleźli lekarstwo na tą chorobę? Może wojsko zaczęło już oczyszczać poszczególne miasteczka? Jeśli nawet, to na naszą farmę dotrą pewnie najwcześniej za kilka tygodni. Tak. Muszę się dostać do Kansas. Muszę znaleźć Rose. Ale... Po kolei. Najpierw muszę się dobrze przygotować do drogi.
-
Ktoś mniej lub bardziej bliski to nie to samo, co druga połówka. A tego bardzo wiele osób nie ma, a znalezienie takiej osoby wcale łatwe nie jest. I nie wynika to tylko z nieśmiałości, niestety.
-
Rarity is best pony.
-
Zaiste. Pierwowzór mojej ulubionej postaci z "Trylogii". A teraz: najcięższy czołg, który został wykorzystany w warunkach bojowych?
-
Motyw z odesłaniem Twi jest głupi nie z powodu samego uzasadnienia - żeby któraś z księżniczek przetrwała, bo to sens ma. Jest głupi dlatego, że wcześniej nigdy reszcie Mane6 nie przeszkadzało, że Twi się naraża, a i w samym odcinku same mówiły już wcześniej, że Elementy ich łączą. Więc ten motyw głupi jest dlatego, że chociaż mogły się spodziewać, że Elementy będą im potrzebne, a do tego potrzebna jest Twi, one zaczęły bredzić o potrzebie zapewnienia jej bezpieczeństwa.
-
Moje ulubione odcinki: Pierwsze miejsce bezapelacyjnie należy się "A Dog And Pony Show". Co prawda Rarcię lubiłem od pierwszego wejrzenia, ale ten odcinek sprawił, że ją po prostu pokochałem. "THIIIS IS WHINIIING!" Właściwie Rarcia nie miała złego odcinka, więc mógłbym wymienić je wszystkie jako ulubione. Z odcinków nie traktujących o Rarci najbardziej podobały mi się "Boast Busters", "Party of One" i "May The Best Pet Win". A nawet nie lubię Trixie, Pinkie i Dashie. To po prostu dobre odcinki były. Za to znienawidzone moje odcinki to... No tak, wszystkie z łuskowatym popychadłem znanym jako Spike. Naprawdę, ta postać nie ma miejsca w serialu. Właściwie jest jeden odcinek, który od biedy da się obejrzeć, ale i to tylko dzięki Rarci, Twi i Dashie - "Dragon Quest". Reszta naprawdę mogłaby zostać usunięta i nikt by za nimi nie tęsknił.
-
U Nightmare Moon też zmienia się kolor grzywy. Nie doszukiwałbym się tu głębszego przesłania, białe pasemka lepiej oddają jej nowy, surowszy wygląd.
-
No tak. Po wczorajszej wpadce, kolejne pytanie. Postać historyczna, dzieląca nazwisko z postacią fikcyjną. Był rotmistrzem w jednej z dawnych polskich twierdz. Na nim wzorowana jest postać jednego z najsłynniejszych żołnierzy w polskiej literaturze. O kogo chodzi?
-
SB to ściek forum.
- 16 odpowiedzi
-
- przywitanie
- na start
- (i 2 więcej)
-
Plażo proszę, już od dawna nie było żadnego shitstormu. On topic: witaj na forum, i tak dalej.
- 16 odpowiedzi
-
- przywitanie
- na start
- (i 2 więcej)
-
A dlaczego zakładać, że to wyglądało inaczej? Dla porównania - w naszym świecie wojna atomowa też trwałaby kilka godzin i zwykli ludzie nie zorientowaliby się, dopóki nie byłoby za późno, a moc Celestyny i NMM pewnie można porównać z atomówkami.
-
Zobaczcie, co się porobiło, jak kliknąłem dzisiaj SB.
-
Ha ha, nie zauważyłem. Druga konfuzja dzisiaj. Załóżmy, że tego nie widzieliście.
-
To by się zgadzało. A kim był ten pan?
-
Forumowy składzik wpadek i wyjętych z kontekstu tekstów prosto z SB
temat napisał nowy post w Off-topic
To dobry dzień, żeby być Avanem, czyli: -
Trafiony. A miał powiedzieć: "Galilejczyku, zwyciężyłeś." Z bożej niełaski król Polski. Poliglota, ale idiota. O kogo chodzi?