-
Zawartość
1999 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Posty napisane przez Ares Prime
-
-
Hardshell
- Plugawa królowa, głupie demony... Hardshell zmiażdży ich wszystkich, jak spróbują stanąć mu na drodze - prychnąłem pewnie. Ponieważ Niebieski był wyleczony, nie było konieczne bym przy nim był. Ani to mój przyjaciel, ani bliski. Poprostu wyszedłem z pomieszczenia.
-
- No co tam z moim kochanym zgredem znów się dzieje? - spytałem ciężko, gdyż znając swojego ojca, pewnie znowu będzie chodziło o coś w stylu "weź się synu ustatkuj". Ale widząc niezbyt tęgą minę stryja, - Em... niezbyt mi się podoba ta mina, stryju. Co się dzieje z ojcem?
-
Wrr... niech no ja cię jutro spotka, pieprzony albinosie. Niech no cię spotkam...
Ach, jest i moja luba. Westchnąłem lekko, nadal podziwiając jej urodę.
- O ile tu jest naprawdę przyjemnie, to chcę cię zaprosić na mały spacer po kolacji, mamy taką piękną noc, że szkoda było by ją zmarnować. W dużym mieście niesety bardzo słabo widać gwiazdy i Księżyc, a często pracowało się w nocy.
Skończyłem swoją porcję jedzenia, i poprosiłem panią Golden Harvest o rachunek. Przyniosła kwitek, a ja zapłaciłem całość plus dorzuciłem mały nawpiwek. Trudno, najwyżej przez resztę miesiąca będę trochę pościł. Zaczekałem aż Rarity zje kolację, poczym wstałem od stołu i podałem jej kopytko.
- Zechce pani mi towarzyszyć, madame Rarity?
-
- Cześć wujciu! - zawołałem do niego, gdyż bądź co bądź był moim ojcem chrzestnym i długoletnim przyjacielem mojego tatki. - No właśnie miałem się do ciebie wybrać...heh, zbieg okoliczniści. Stryjku... to jest FERO Mark I, pierwszy w pełni sprawny i kumaty projekt jaki udało mi się strzowrzyć od miesięcy. A tak wogóle dobrze cię widzieć.
Słuchaj, jeden z panów wachmanów mówił, że chciałeś się ze mną widzieć. Coś się stało?
-
- No dobra, to teraz do dzielnicy oligarchów, gdzie mieszka mój stryjaszek. Chodź, Fero. - poleciłem golemowi aby szedł za mną. Cóż, kto żyw od razu uciekał gdzie pieprz rośnie. W końcu jak tu się nie przestraszyć wielkiego, stalowego jaszczurowatego golema z rogiem mogącym przebić płytę pancerną jak kartkę papieru?
- Ciekawe czego chce... i skąd taki zbieg, że akurat wzywa mnie w tej chwili?
-
- O kurwa, wygadałem... - mruknąłem gryząc się w język. - Dobra, zaraz, mam je w płaszczu... FERO, ani waż mi się stąd ruszać, bo cię rozmontuję - pogroziłem żartobliwie golemowi, po czym wróciłem szybko do domu i założyszwy płaszcz z gażetami, wróciłem i podałem wachmanowi swoją licencję, która nieco przypominała odznakę policji.
- Proszę, panie wachman. Wszytsko gra i buczy, jak w dobrze oliwionej przekładni.
-
- Em... dzień dobry, panie władzo? - rzekłem nieco bezczelnie, opierając się o Fero. - Dobra, prosto z mostu. To mój golem, mam licencję na budowanie takich, nikomu nie zrobi krzywdy i niczego nie rozwali.
-
- EJ EJ! Bo mi chałupę zaraz rozwalisz! - odskoczyłem od golema starając się go uspokoić. - Dobra Fero, pójdziemy sobie teraz grzecznie na spacer ale pod pewnymi warunkami. Robisz to co ci każę, nie będziesz przeszkadzał innym kucukom, i postaraj się niczego nie rozdeptać ani nie rozwalić. Dobrze? Nie stać mnie na pokrywanie kosztów. No, dobra wielkoludzie... - otworzyłem żelazne wrota które prowadziły na ulucę. - Bądź tylko grzeczny.
-
- W dodatku, całkiem łebskiego... jak tatuś! - odparłem z dumą wstając na równe nogi. - Hej, ostrożnie Fero. Ten róg nie służy do łaskotania, uważaj z nim. Czekaj... spokojnie, wiem że jesteś ciekawski, ale musimy się zastanowić co dalej... niby licencję na budowę golemów mam i wogóle.. ale ty to jesteś zajebistym eweementem. Cholera, jedyna osoba która mogłby doradzić tu coś mądrego, to mój stryjaszek - Fancy Pants. Dobra FERO, chyba pora na twój pierwszy spacer.
-
- O. Kurwa. Mać... on gada... - stwierdziłem, kiedy zaczynął obwąchować tygiel energetyczny, służący do ekstrakcji energii z kryształów. - Zaraz... spokojnie... FERO, to tygiel... - aż padłem na zad. - Albo jestem pierdolonym geniuszem... albo poprostu do reszty mnie popierdoliło. Nie wiem czy się cieszyć, czy dzwonić do czubków...
-
Hardshelll
- Teraz, my być kwita - odparłem krótko widząc jak Niebieski się budzi. - Niebieski ocalił kiedyś HArdshella, teraz Hardshell ocalił Niebieskiego. Z pomocą Spring.
-
Kryształ Osobowości?! Skąd ten kramarz miał takie cacko?! W dodatku za takie pieniądze? Cholera... to niezwykle rzadkie kryształy i nieprzewidywalne w użyciu. Zamiast w pełni sprawnego golema wielozadaniowego, mam teraz wielkie, mechaniczne dziecko... Chyba będzie trzeba wybrać się do Manehattanu, ale nie teraz. Podeszłem do golema i zacząłem mu się przyglądać.
- No... to chyba pora na mały test - mruknąłem do FERO. - Wstań - poleciłem golemowi.
-
Hardshell
- Zróbmy to - mruknąłem patrząc do na Spring, to na Niebieskiego. Położyłem delikatnie swoje mocarne kopyto na ramieniu Spring. - Nie martwić się. Niebieski twardy, dać radę. Ty też być twarda... tak jak Hardshell.
-
Jaka, kurwa, karteczka?!
Trochę się przestraszyłem kiedy metalowymi szponami podniosłem kartkę aby ją przeczytać.
-
- TAK! TAK! TAK! - zawoałałem uradowany, po raz pierwszy od bardzo dawna. Powstrzymując podniecenie i radość, zachowałem ekstyctujący spokój. Użyłem magii na golemie aby móc lepiej go kontrolować.
- Prototyp Mark I F.E.R.O... w pełni aktywny - wyszczerzyłem się do golema. - Jestem Wreckers, twój Konstruktor. Będę dziś nazywał cię... Fero. Poprostu. A teraz... wstań, mój golemie. Śmiało, wiem że potrafisz. - zachęciłem go mówiąc niemal jak do dziecka. Bo... cóż, no był moim dzieckiem. Co z tego, że to maszyna. To ja go stworzyłem. - No malutki, dasz sobie radę.
-
- Tak, kuźwa! - niemal zawołałem z zachwytu, kiedy pędziłem do warsztatu aby wreszcie zamontować rdzeń zasilający.
Biegłem jakby gonił mnie sam diabeł, szybko otworzyłem drzwi i wszedłem do domu. Zdjałem płaszcz, załóżyłem Uprząż Architekta i zszedłem szybko do pracowni. Tam przystąpiłem do działania, czyli wmontowanie kryształu zasilającego w TO.
http://m1.behance.net/rendition/modules/24885529/disp/7c087a5a84cfe73fe1774d3dd2433125.jpg
To był pierwszy prototyp F.E.R.O - wielki na 5 metrów, jaszczurowaty golem rozmiarów słonia. Montowałem go właściwie przez 4 lata, ale wszystko teraz miało się okazać czy zadziała czy nie. Ostrożnie zacząłem montować kryształ zasilający w kołysce mocy, a potem dopracowywać ostatnie elementy. Zaraz nadejdzie chwila prawdy... jeśli to nie zadziała, to chyba się zatrzelę albo rzucę pod pociąg.
- No malutki, obudź się... włącz się, nie zawiedź wujka Wreckersa...
-
Hardshell
- Trans...fuzja... - powtórzylem. - Jeśli to ma uratować Niebieskiego, niech tak będzie. On może i żałosny... ale on pomóc HArdshell i reszcie, więc HArdshell pomoże jemu. Róbcie co trzeba - rzekłem poważnie do Zamaskowanej i resztu kucyków.
-
Hardshell
Podszedłem do leżącego Niebieskiego i obejrzałem go dokładnie.
- Odsunąć się. Jeśli wy chcieć, aby on żył, ja muszę teraz działać - niemal rozkazałem innym, a potem zabrałem się do dzieła. Skupiłem się i rozwałem szeroko swoją paszczę, ukazują ogromne zęby, oraz rozstaw szczęk na tyle duży, że wydawało się iż zwiesiłaby się tam głowa kucyka. Mój róg zabłysnął i użyłem magii na swoich zębach i języku, co pewnie wyglądało dość koszmarnie.
Zamierzałem wgryźć się w jego ciało i wyssać jad za pomocą magii i języka. To go utatuje... albo mnie zabije.
-
Hardshell
- He...he...he... za to Hardshell lubić Spring. Spring... być szczera. I nie musieć przepraszać. Nie zrobić nic złego.
-
Hardshell
- Hardshell nie lubić Niebieski. On irytujący, głośny i arogancki. Ale... brązowa Spring go lubić, nawet bardzo. Olivia też go lubić. Dlatego ja pomóc Niebieski. Ja być odporny na trucizny... w pewnym stopniu. Jak wyssać z niego jad, ja też osłabnąć, ale mnie jad nie zabije. Jego owszem.
-
Hardshell
Zostając sam poczułem się dziwnie. Ech... chcąc nie chcąc, wstałem i poszedłem za Olivią i Spring. W środku byli medycy, ratowali Niebieskiego... i od razu coś wyczułem. Zacząłem węszyć jak pies myśliwski.
- Hardshell czuć jad... silny... - skierowałem się wstronę rannego Niebieskiego i jego też zacząłem wąchać. - Zły jad... Ale... Hardshel może pomóc. Może wyssać jad. Ja to potrafić. To część... natury HArdshella.
-
O nie, nie ma bata. Nie pozwolę sobie tego odebrać. Straciłem dziewczynę, wenę do pracy, powodzenie w życiu, więc tego nie dam sobie odebrać!
Natychmiast pokusowałem w stronę kramu, jednak nie za gwałtownie. Odrazu wyciagnąłem sakwę z forsą i rzuciłem ją sprzedawcy.
- Ten kamień poproszę - dodałem szybko.
-
Hardshell
Cóż mnie może obchodzić, że kucyk umiera? Nie znam go, on nie zna mnie. Mam za nim płakać? Nie, mam zamiaru.
Odprowadziłem tylko wzrokiem odchodzących Zamaskowaną i tego drugiego ogiera, po czym usiadłem pod ścianą spokojnie. Nie moja to sprawa.
-
Hm... w zasadzie co mi szkodzi zajść i zobaczyć? Wszak najwyżej będę przez resztę miesiąca przymierał głodem,... albo chodził na obiadki do rodziców.
Udałek się do kramarza, aby ocenić wartość i przedewszytskim jakość tego klejnotu.
"Technologia z Magią" Ares Prime
w Archiwum RPG
Napisano
- CO!? - zawołałem przestraszony. Może nie dogadywałem się ze swoim staruszkiem, ale nigdy nie życzyłem mu źle. - Rany... muszę natychmiast do nich iść! - wspiąłem się na grzbiet FERO, w miejscu specjalnie przygotowanego do tego siodła, i używając uprzęży architekta, przejąłem kontrolę nad ruchami Golema. Kierując nim prawie jak wielkim rowerem. - Wsiadaj stryjku - pomogłem mu wejsć na miejsce pasażera. - Czuj się pierwszym pasażerem FERO. A teraz do szpitala!
I pognaliśmy we trzech w długich susach do szpitala. Ziemia aż drżała od skoków FERO, ale mój tatko w szpitalu to pierdzielę zakazy i reguły ruchu drogowego!