-
Zawartość
2358 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez wiej007
-
Podeszłem do niego po czym pokazałem sygnet. -Przepuścisz mnie tym razem czy znowu mam cię czymś zaskoczyć?- powiedziałem z lekkim śmiechem
-
Używając swoich cienistych iluzji powiedziałem: -Sądzisz że jestem tchórzem? Błagam cię... nekromanta musi uważać. Nie jesteś pierwszym kucykiem który odkrył kim jestem. Zawsze kiedy ktoś dowiedział się o mnie próbował mnie złapać, unieszkodliwić lub wydać królewskiej straży. Nekromanta ma wiele wrogów. Wszyscy chcą jego śmierci lub niewoli. To środki ostrożności. Powiedz mi o tym sposobie i udowodnij mi że nie chcesz mojej głowy. Ja zaś na zewnątrz ukryłem się w mroku przy oknie biblioteki. Sprawiłem że nie można było mnie wyczuć. Teraz jedyny kontakt Twilight miała z moimi iluzjami cienia (Te iluzje zamieniają się z dym przy rozproszeniu)
-
To było dziwne. Nie rozumiałam o co tu chodzi. -Proszę... powiedzcie mi o co chodzi...
-
-Coż... nawet gdyby tak było to miałabyś z tym problem bo nie jesteś jednorożcem. Nie martw się, tak łatwo nie skończę w ziemi. Mam nadzieje że jeszcze się spotkamy- odwzajemniłem uścisk po czym zacząłem lecieć w stronę Canterlotu
-
-Wybór... ostatni miałem przed wstąpieniem do służby u Veritasa. Teraz mam go ponownie.- popatrzyłem w niebo, czułem że już czas wrócić do walki- Już czas bym wyruszył do Canterlotu.
-
-To witam w klubie. Ja kiedyś stawiałem na pierwszym miejscu służbę u mistrza. Teraz... nie wiem co dać na pierwsze miejsce, ale nie mogę pozwolić by Veritas krzywdził innych
-
-Zauważyłem... Wiem że może być to dla ciebie bolesne ale ja jeszcze tego nie czuje. Dla mnie jest jeszcze za wcześnie... wybacz
-
-Tym razem tak łatwo się nie dam. Cóż masz jeszcze swoją młodszą siostrę.
-
-Proszę bardzo. Tylko tyle mogłem zrobić. Niestety coś czuje że niedługo będę musiał iść do Caterlotu... by wrócić do gry
-
-Tak. Na podstawie tej figurki jest wystrugana ilustracja strzały. Taki mój podpis
-
-Taa.... a właśnie mam coś dla ciebie Applejack- powiedziałem wyjmując paczkę z figurką i kładąc ją obok AJ- Ty dałaś mi coś co będzie mi cie przypominać, ja dam ci rzecz która będzie ci przypominać mnie- na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech
-
-Wszystkie nasze decyzje sprawiają że jesteśmy teraz tutaj. Czasami zastanawiam się gdzie bym był gdybym odmówił przyjęcia służby swojemu mistrzowi. To dziwne że czasem nie żałujemy swoich najgorszych decyzji
-
Podeszłem powoli i kiedy byłem blisko odezwałem się -Jak widzę zrobiłaś sobie przerwę
-
-Wygląda na to że nie wiesz wszystkiego. Veritas pan śmierci miał swoją linie a Ignis pan ognia swoją. Ja jestem połączeniem tych obu gdyż mój ojciec był z linii Veritasa a matka z Ignisa. A teraz wybacz ale nie mam zamiaru zostać królikiem doświadczalnym. Po tych słowach użyłem zaklęcia które stworzyło nieprzenikalną ciemność w całej bibliotece, po czym złamałem zaklęcie Twilight. Użyłem magii płaszcza by przenieść się poza bibliotekę i zacząłem uciekać w ciemność bo zaczynała się noc. Przed ucieczką w biblioteki stworzyłem 10 cienistych iluzji samego siebie które okrążyły Twilight i jedyne co robiły to stały. Mogłem nimi sterować i mówić. -Nie doceniasz umiejętności ostatniego z rodu Dark. Rozwiązanie są ciekawe. Przedłużenie rodu? Bardzo proste, ale czuć później przez całe życie że twój syn lub córka mają tą udrękę z którą ty sam miałeś? To niewybaczalne.-powiedziałem za pomocą jednej z iluzji znajdującej się w bibliotece- A to twoje rozwiązanie? Kuszące ale jest pewien problem. Ty jesteś z Canterlotu. A oboje dobrze wiemy że tam najłatwiej dowiedzieć się że czarna magia zwłaszcza nekromancja jest surowo zakazana. I pomyśl... może uda ci się ją zdjąć. I co dalej? Zostanę pewnie oskarżony o uprawienie czarnej magii. A kara pewnie będzie duża ale ciekawe jaka. Śmierć? Dożywocie w więzieniu? Jeśli wsadzisz dzikie zwierze do klatki ono będzie starało się ze wszystkich sił się z niej wyrwać.- każde moje zdanie wydobywało się z innej iluzji
-
Zastanawiałem się nad tym trochę przez pewien czas... czyżby Applejack się we mnie zakochała? I tak moje serce należało do Somady mimo że była ona martwa. schowałem bronie, zszedłem z drzewa po czym poszłem szukać Applejack
-
> -Hmm.... może dam jej to później. Trochę się namęczyłem robiąc tą figurkę, muszę odpuszczać- powiedziałem po czym poleciałem na jedno z drzew, usiadłem i zaczynałem przeglądać swoje bronie i sprawdzać czy w są w dobrym stanie
-
-Dzięki. Wiesz może gdzie właściwie jest Applejack?
-
-Co ty nie powiesz...- powiedziałem szeptem do Felicji Zacząłem kręcić szyją. Parę kręgów pyknęło przez co czułem się trochę rozluźniony -To nie ja rzuciłem tą klątwę. Tą klątwę rzucili tak zwani "Znienawidzeni bracia" czyli pierwsi z rodu Dark. Ta klątwa to upewnienie się że ród Dark nie zginie. A dziedziczność w mojej rodzinie to coś bardzo częstego. Ja odziedziczyłem po jednym z nich właśnie potężne umiejętności nekromancji. Moja zmarła siostra zaś magie ognia. Chętnie bym ją wam przedstawił ale jej ducha widzę tylko ja, chyba że użyłbym zaklęcia
-
-Proszę bardzo- powiedziałem dając Applebloom drewnianą figurkę
-
-Czemu nie- powiedziałem z uśmiechem
-
Tak swoją drogą... To ile razy rodzina Apple musiała budować tą stodołę? https://i.chzbgr.com/maxW500/6909203456/h654FA1B9/
-
-Hehe... Zauważyłem, szkoda że ja nie jestem na to gotowy by ją tak lubić.
-
Byłem zadowolony ze swojego małego dzieła. Schowałem je pod płaszcz i poszłem do Applebloom. -Hej Applebloom chcę dać twojej siostrze mały upominek. Co sądzisz o tym? Sam wystrugałem- powiedziałem do niej pokazując jej figurkę
-
-Dzięki- powiedziałem w uśmiechem po czym wziąłem jeden z pniaków i zacząłem atakować go sztyletami. Wyglądało to tak jakbym po prostu ćwiczył bo tak było lecz nikt nie wiedział co miałem zamiar zrobić z tym pieniem.
-
-Jasne. Tak właściwie kiedy wróci twoja babcia i twój starszy brat z tej podróży biznesowej?