-
Zawartość
541 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Dżuma
-
- Póki co - dopowiedziała, dalej skupiona na mapie. - Póki co musimy dojechać do Wipponn ... GG przejdzie w 116 . - przystanęła najwyraźniej myśląc nad czymś - Będziemy ryzykować przejazdem przez Omro? - spytała - Zawsze można pojechać w stronę Eureki i później wyminąć Ripon. - dodała , zginając tak mapę aby reszta już przebytej drogi nikomu nie zawadzała.
-
- 10 mil jak nie więcej. Po prostu jadąc 76, przed 41 skręcamy na szosę GG... - dodała, znów przejeżdżając palcem po mapie, przydałby się jej długopis by zaznaczyć te najważniejsze Zjazdy czy po prostu skrzyżowania. - Gdy tam dojedziemy, oboje ustalimy dalszą podróż . Proponuję pojechanie do Rippon, a stamtąd bocznymi drogami do ostatniego odcinka 151 prosto do Madison.
-
- Kiedyś sie uczyłam , musiałabym sobie przypomnieć. Mam jedynie prawo jazdy na motor. - mruknęła, dalej spoglądając na mapę - Jeśli mamy ominąć te większe przejazdy, musielibyśmy obić aż do Winneconne - dodała cierpko, stukając w punkt na mapie pod tą nazwą. W tym czasie obejrzała się spoglądając na kocura.
-
- Będzie nas to kosztowało trochę więcej czasu. - powiedziała, przeszukując już mapę.- Póki co trzymajmy się 47, tam dalej pojedziemy 114 ... przy jej końcu odbijemy JJ, a później prosto 76, jeśli chcemy przejechać przez Oshkosh.- tutaj, lekko zmarszczyła brwi - Co pewnie nie będzie bezpieczne... to dość spore miasto. - powiedziała spoglądając na James'a ze wzrokiem mówiącym "Co ty na to? " .
-
/ Sophie po ogarnięciu się wyciągnęła mapę z plecaka . Odnalazła po kilku chwilach drogę numer 47. - Jeśli jedziemy na południe powinniśmy dotrzeć do skrzyżowania z drogą 114. Będziemy nią jechali przez wyspę Doty aż dotrzemy na drogę 41. - powiedziała, przesuwając palcem po mapie - Jeśli Tobie odpowiada takie wyjście.., ale.. drogi mogą być pozastawiane, są jednymi z głównych...
-
Sophie wrzuciła swój plecak oraz kij pod nogi siedzenia pasażera, wzięła też Greebo od James'a, po czym usiadła , kładąc nogi tam gdzie pozwalał jej rzucony w nieładzie plecak i kij.
-
- Mhm. - przytaknęła dopijając swoją kawę. Odłożyła kubek do zlewu, zalewając wodą po czym wzięła plecak i swój kij, gdy tylko to zrobiła stanęła obok drzwi, zastanawiając się nad czymś. Drgnęła jakby przestraszona patrząc w górę schodów. -* kici kici * Greebo. - zaczęła wołać kota, aby go czasem nie zapomnieć.
-
Sophie przez chwilkę musiała się obudzić z tego nad czym teraz myślała, przez co nie zrozumiała na początku co dokładnie powiedział do niej James. - Z pewnością się martwi, ale ważne, że jej się udało ... - powiedziała, już spokojniej - Taaak.... Taka już jest, na daremno próbuje mi kogoś znaleźć. - powiedziała na tyle zakłopotana lekko się śmiejąc.
-
- Dziękuję. - powiedziała i wzięła od mężczyzny kubek .- Musimy wziąć to pod uwagę ... - dopowiedziała biorąc łyk z kubka. Po niezbyt przespanej nocy była wręcz idealna. - W takim razie musimy być ostrożni na te... potwory. W szczególności jeśli chodzi o rany. - dodała z grymasem , na samo wyobrażenie sobie jednego z nich ugryzionego przez zombie. - Teraz pozostało nam tylko dostać się do Madison. Wiesz może jaką główną drogą jechaliśmy wcześniej?
-
Sophie oparła się o blat, słuchając słów James'a. To co powiedział trochę ją zmartwiło. - Jeśli to tak szybko będzie się rozprzestrzeniać... eh nie chcę nawet o tym myśleć. - przerwała na chwilę zastanowienia - W dodatku ludzie nie wiedzą jak się bronić ... Sophie oparła się o blat, słuchając słów James'a. To co powiedział trochę ją zmartwiło. - Jeśli to tak szybko będzie się rozprzestrzeniać... eh nie chcę nawet o tym myśleć. - przerwała na chwilę zastanowienia - W dodatku ludzie nie wiedzą jak się bronić ...
-
-Korzystajmy póki możemy. -powiedziała z uśmiechem. Zeszła na dół mrużąc oczy. Po drodze wzięła swój plecak i kij . Odłożyła je przy wyjściu. - Jestem ciekawa czy powstrzymują dalej całą tą infekcje. ..
-
- Jednak byłoby Tobie wygodniej. - dopowiedziała patrząc na James'a - Nie spałam zbyt dobrze. Kilka razy się obudziłam. - mruknęła cicho. Miała nadzieję, że dojadą spokojnie ich miejsca docelowego, szkoda jej było też James'a.
-
Sophie przestraszyła się nagłego poruszenia się kocyka. Podeszła do kanapy, uśmiechając sie na powitanie James'owi . - Nie wyspałeś się pewnie... - dodała, widząc kanapę, na jakiej musiał spać - Szczerze sama nie wiem... - dodała szukając prawdopodobnego zegarka na ścianie, przy czym przetarła raz jeszcze jedno oko, które uporczywie zamazało obraz na jaki spoglądało.
-
Leżała, powoli zbierając myśli, nawet nie chcąc ponownie otwierać oczu. Podniosła się i tak zastygła w końcu przecierając oczy. Dzisiaj trudno jej będzie jeśli chodzi o jakiekolwiek skupienie. Pogłaskała kot tak na rozpoczęcie dnia, ziewając. Zdjęła nogi z łóżka i założyła buty. Wstała jeszcze raz się rozciągając po czy przeszła do pokoju gdzie spał James.
-
- Będzie mu nie wygodnie. - mruknęła, siadając na łóżku. Nie mogła, może nie chciała nic zrobić w tym temacie, więc zdjęła buty, przykryła się i przymknęła oczy. Byłą na tyle zmęczona, że mogłaby od razu zasnąć, przynajmniej tak sie czuła, ale koszmary, które ją męczyły, mogły nie zważać na to, że dziewczyna czuje sie bezpieczniej.
-
Podniosła się z łóżka i pogłaskała jeszcze kota. Zwierze na prawdę podnosiło na duchu Sophie. Ta zaś przeciągnęła się. - Więc śpij dobrze... - dodała , musiała sobie znaleźć jakiś koc.
-
Pokiwała w zrozumieniu głową. - W takim razie jakie są twoje zainteresowania? - spytała wyraźnie zaciekawiona. Mimo, ze wyglądała na zmęczoną, taka krótka rozmowa nikogo nie zbawi.
-
- Przykro mi z powodu twojej żony. - powiedziała, nie chcąc już drążyć tego tematu - Co lubię robić? Na tyle ile mogę sobie pozwolić to co jakiś czas wraz ze znajomymi wyrwę się na mecz baseballu . Co 3 lub 2 dni chodzę... chodziłam na pływalnię. - przerwała- Ale tak na prawdę, nie mogę siebie nazwać aktywną osobą, to wszystko jest jedynie dla rekreacji. Pomimo tego, że jestem artystycznym beztalenciem, bardzo lubię muzykę. - mruknęła, była osoba o prostych zainteresowaniach i charakterze. Przykład człowieka zdominowanego przez społeczeństwo. - Czemu akurat Stany Zjednoczone? Irlandia czy reszta krajów Europy wydaje się trochę spokojniejsza.
-
- Nie jestem na pewno osobą godną uwagi. - westchnęła podnosząc się z łóżka, przez cały czas próbowała kombinować z mapą. Gdyby tylko znaleźli się na 45 lub 41, droga do Madison będzie dziecinnie prosta. - Mam 23 lata, wychowałam się w Appleton. Jak wiesz jestem policjantką i pomimo tego, że żyję skromnie, do tej pory mi to wszystko wystarczyło. - streściła, składając mapę. - Teraz twoja kolej, wiem o Tobie mniej niz Ty o mnie.
-
- Tylko nie odchodź za daleko... - powiedziała, widząc jak bierze ze sobą nóż - i... jakby co to krzycz. -dodała po głębszym zastanowieniu, głaszcząc kota. Nie chciała by szedł sam, ale zostawienie tutaj wszystkiego, bez opieki może sie skończyć jeszcze gorzej. Wzięła łyk po czym weszła do łazienki, choć trochę się ogarnąć,a później odpocząć przy mapie.
-
Uśmiechnęła się widząc kocura. Zamknęła samochód i sprawdziła jeszcze raz czy wszystko wzięła.Gdy weszła do budynku, zamknęła od razu za sobą drzwi. Gdy weszła na wyższe piętro odłożyła gdzieś gdzie nikomu by nie przeszkadzało jej kij i plecak.
-
Sophie podziękowała łapiąc kluczyki, po czym zeszła na dół. Tylko po swój plecak i z powrotem. Uchyliła drzwi i sprawdziła czy czasem czegoś nie ma na ulicy.
-
Obserwowała go w milczeniu, zastanawiając sie na czymś. Sophie potrafiła tak w pewnych chwilach sie zamyślić. - Mamy jednak szczęście. - podsumowała oglądając pokoje. - Zostajemy? - spytała, stając przy schodach. Liczyła na to, ze zdąży jeszcze zejść na dół po swoje rzeczy.
-
Sophie jedynie wsparła się o ścianę, sam widok czy zapach nie był przeszkodą. Zakręciło jej się w głowie gdy tylko umysł uświadomił sobie, że zabito właśnie coś co było człowiekiem. Dziewczyna pozbierała sie od dziwo szybko, potraktowała to jak postrzelenie przestępcy-czasami nieuniknione i nieostatnie. - Musimy zapamiętać, że celem u ... nich... jest głowa . - mruknęła, patrząc na swój kij, który nie jest już w idealnym stanie. Stanęła na przeciw James'a chwytając jego wolną rękę, by mogła się przestać trząść. - Chodźmy dalej - dodała na tyle spokojnie ile potrafiła, by jakoś wesprzeć mężczyznę.
-
Sophie patrzyła jak niewzruszony przebiciem serca wraz jego komorami chory... zombie, chciał dalej dobrać się do ich jeszcze żywych tkanek. - To powinno już dawno go zabić, przecież to... śmiertelny cios dla ciała. - mruknęła do siebie, odsuwając trochę James'a od chorego teraz nie można było nazwać tego człowiekiem . Można też było zadać kolejne uderzenie. Kończyny czy tułów nie był celem, potrafiły one sobie bez nich poradzić. Pozostała więc głowa, może porządne uderzenie potrafi chociaż je ogłuszyć.