Skocz do zawartości

Dżuma

Brony
  • Zawartość

    541
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Dżuma

  1. Dżuma poruszyła ramionami w taki sposób aby się trochę rozciągnąć, wcześniejsze nagłe skulenie się odbiło się przez aktualny dyskomfort w łopatkach. Kilka okrężnych ruchów i mogła z powrotem skupić się na walce. Pomimo ciekawości jaka wystąpiła przy pojawieniu się walizki, podeszła do żurawia gładząc go po jego piórach z uśmiechem. Czarna magia… . Korzystała z chwili “spokoju” chcąc dalej zastanawiać się nad wcześnieszym zagadnieniu i popularności takiego rodzaju magii. Dalej nie mogła tego rozgryźć, może po pojedynku będzie mogła sie spytać swojego przeciwnika, który jak widać znał się na tym co robi. Jeszcze kilka razy pogładziła każde ze zwierząt, które ze stoickim przyjmowały ten rodzaj podziękowania . Zanim znów wróciła do obserwowania przeciwnika rozejrzała sie jeszcze wokół. Kilka chwil temu było jeszcze tak spokojnie i odprężająco. Jej ruch nie miał na celu zadanie przeogromnych obrażeń czy jakkolwiek coś zrobić danemu człowiekowi. Miało po prostu go rozdrażnić swoją jasnością. Jeśli przy wielkim szczęściu zdarzy się kostkom dolecieć do przeciwnika to wtedy mogą zadać obrażenia równe takiej samej sile jaka została przez nie pochłonięta. Przymrużyła oczy gdy tylko światło na nią padło. Nie przestając trzymać dłoni na żurawiu obserwowała jak Rexumbra tka kolejne czary. Przypatrzyła się jednemu z wielu czarnych szpikulców . Dotknęła ostrego czubka uśmiechając sie sama do siebie, po czym się wyprostowała. Spojrzała obojętnie na zwierzęta oraz słuchając ich co jak co przykrych odgłosów niszczenia ich prawdziwej ‘duszy’. Dziewczyna widząc jak jej pozycja staje sie co raz bardziej nie bezpieczna, szurnęła butem na znak ogólnego znudzenia po czym kichnęła . Tak po prostu kichnęła, zakrywając automatycznie usta ręką. Z pomiędzy jej palców u dłoni przedostała się masa pyłu, kurzu, pajęczyn i wielu wielu rzeczy, które skutecznie przeszkadzają w oddychaniu gdy tylko jest ich więcej niż tylko mała warstwa na kominku. Kłęby owych “ciał” skutecznie zasłoniły wszystko co niedawno było oświetlone przez nieobecne już “reflektory”. Gdy najcięższe kawałki pajęczyn opadły zbierając równie duże kłęby “kotów” można było ujrzeć jedynie zaślepiony przez cały brud i duszące się stworzenia. Po Dżumie zaś poza całym bałaganem nie było śladu, a szpikulce leżały tam gdzie leciały aż nie znalazły przeszkody. . Stwory zaś zaczęły sie dziwnie zachowywać. Rzucały sie na wszystkie strony jakby ktoś je zaczepiał tak bardzo z nienawidzonym patykiem Przez swoją wściekłość wdychały jeszcze więcej śmieci, które wraz z ich ruchami znów podrywały sie do góry powoli oblepiając ich drogi oddechowe. Zamiast warknięć czy innych złowrogich odgłosów było niepokojące charczenie. Zwierzęta pomimo nienawiści jaką płonęły, były co raz słabsze. Po kilku minutach błądzenia w hałdach kurzu i jego wdychaniu nie tylko przez kreatury jak i mężczyznę, bo przecież powietrze na arenie mieszało się po wpływem wszech obecnej magii. Zapłonęły. Tak można nazwać to co sie działo teraz przed mężczyzną. Zwierzęta jak na znak (pewnie hybrydy, bo któż by innego) padły na ziemię gdy tylko to czego sie nawdychały zajęło się żywym ogniem. Szybka śmierć, bez większej agonii, tak jakby w ich środku nastąpił wybuch odcinając wszelkie odczucia. Ciała kruszyły się dość szybko, tworząc po kilku pięknych minutach przepełnionych odgłosem ognia ,kupi popiołu. Czarna magia była pewną przyczyną tak szybkiego spłonięcia. Wystarczyło trochę zmieni właściwości ognia za pomocą pyłu jaki został wyrzucony w powietrze wraz z całą resztą zanieczyszczeń i voilà ! Mamy ogień unicestwiający czarną magię, zwany Świętym ogniem za czasów inkwizycji. Nie jest on w stanie zniszczyć samej esencji tego rodzaju magii, ale takie odłamki jak w ciałach stworzeń były za bardzo odizolowane od swojego prawdziwego źródła. - To zadziwiające jak wszyscy reagują na to zaklęcie . - rozległ się kobiecy głos najwyraźniej z pewnym wyrzutem - Nigdy nie dadzą dokończyć, zawsze muszą je zniszczyć. - znów napomknęła - No cóż, najwidoczniej nie będzie mi dane za prezentować ich działania. - dodała. W miejscu skąd pochodził głos obraz dziwnie zagiął jakby ktoś odklejał tapetę od ściany. Drugą stroną tego kawałka był materiał o soczystej czerwonej barwie. Była to kurtyna , która owinęła pewną cześć przestrzeni przed mężczyzną . Po chwili opadła ukazując całą, uśmiechniętą Dżumę. Kichnęła jeszcze raz, już bez większych efektów. Podniosła kawałek materiału składając go na pól po czym mocno strzepnęła. Była ustawiona przodem do przeciwnika. Powietrze przed jej osobą nagle się poruszyło odkrywając przez chwilę osobę Rexumbry, zanim jego mgła powróciła na miejsce trochę rozrzedzona. Musiała znów od nowa wypełnić przestrzeń wokół swego pana. Sophie wykorzystując tą okazję ułożyła dłoń w figurę nożyce, po czym spróbowała odciąć kawałek materiału . O dziwo kawałek pozostał ucięty. Sprawnie wzięła jeszcze takich z osiem . Przeliczającc w dłoni, uśmiechnęła sie ponownie, biorąc jeden do lewej dłoni trzymając jedynie za jego kawałek. Drugą zaś ręką wykonała ruch jakby napinała cięciwę w łuku. Po taki rytualne wymierzyła do góry. Kawałek pociętej kurtyny poleciał z dość dużą prędkością w stronę sufitu jak kolejne trzy, gdyby je połączyć wyszedłby kwadrat. Tak samo zostały wbite kawałki tylko ich miejscem docelowym była ziemia. Dżuma spojrzała na mężczyznę po czym głośno zagwizdała. Kawałki materiału połączyły się obejmując wszystko wokół maga.Materiał spragniony tego co znajdowało się pomiędzy jego płachtami, zaczął sie zawijać zamykając mężczyznę w mocnym o ile nie śmiertelnym uścisku. Ciężki, obszernie spleciony materiał nijak nie chciał się poddać w duszeniu swojej ofiary. Hybryda uklękła rysując coś na ziemi, znów rozsypując jakiś proszek. Wstała i tupnęła nogą z ziemi wyrosło kilkadziesiąt prętów. Wzięła wszystkie, ustawiając je poziomo, ostrymi czubkami w poczwarkę z kurtyny. Utworzyły one półkole. Uciekając z pola rażenia , przeszła na drugą stronę, poprawiając jeszcze jeden krzywo ustawiony kawałek metalu. Nie lubiła w swoim wykonaniu gry ofensywnej, ale sytuacja od niej tego wymagała. Wzięła głęboki wdech, a pręty zaczęły drżeć. Przy powolnym wydechu ruszyły z dużą prędkością, która wystarczyła aby przedrzeć się przez warstwy materiału. To był ich cel. Rozszarpać to co tam było. Dziewczyna niezbyt zadowolona z efektu, bo dla niej (co było uwarunkowane przez kobiecy charakter) wszystko co robiła musiało jeszcze jakoś wyglądać. Wzięła jedną z białych chust, które również wisiały u jej pasa. Złożyła ją w podłużny pasek, po czym wzięła atrament. Narysowała na opasce dwa krzyżyki, po czym odwiesiła ją znów na pas, ale już odizolowana od reszty jej białych przyjaciółek.
  2. Przyglądała się uważnie temu wszystkiemu co robił mężczyzna zauważając szczegóły właśnie takie jak zmiana koloru włosów czy nawet tęczówek. "Jednak ta eksperymentalna pomyłka jest przydatna" przemknęło jej przez myśl gdy dalej obserwowała niespokojnie poczynania pojedynkowego wroga. Nigdy nie rozumiała fenomenu oraz popularności czarnej magii. Z jakiegoś powodu ludzie i nie tylko ludzie lgnęli do tego rodzaju magii jak muchy. Pewnie z wizją tego jak bardzo można stać się potężnym, jednak jeśli się tylko potrafi nawet magia żywiołów jest silna i zarazem piękna, stanowiąc nieodłączną część ekosystemu. Przyjęła postawę obronną widząc jak ciemna kula wznosiła się do góry. Musiała być przygotowana. Tak jak szybko stanęła w powietrzu, na tyle szybko również Dżuma rzuciła mniej więcej przed siebie 3 spore sześciany wykonane z płynnej cieczy, która dzięki magii trzymała sześcienny wygląd. Była matowa, co jakiś czas załamując obraz, który można było przez nią zobaczyć. Zatoczyły się na tyle razy na ile siła z jaką je wyrzucono pozwalała, po czym stanęły nie robiąc niczego więcej. Hybryda zaraz po tym szepnęła z dziwnym akcentem, przypominający raczej głos, któremu brakowało powietrza : Kurtyna w dół . Po tych słowach "chwyciła" powietrze pociągając dosłownie całą hałdę mieszanki tlenu azotu i innych gazów. Kolumny bez pomocy lecących odłamków obaliły się, posyłając tysiące kartek z jakich zostały zbudowane w powietrze. Latały wszędzie nie tyle co zaśmiecając ale przyjmując na siebie większą część uderzenia jakie było skierowane na papierowe figurki, które nie kłamiąc opierały się dzielnie. Przecież był to papier, w swojej najczystszej neutralnej postaci. Kilka odłamków nasączonych zapewne czarną magią nie robi mu różnicy . Odłamki spokojnie przygwożdżały kartki oraz figurki do ziemi jedynie przeszywając ich celulozowe ciałka. Gdy cały atak kawałków kuli został przyjęty na tzw. klatę. Reszta latających kartek zawirowała z charakterystyczną dla nich gracją w stronę kryształów. Z widocznym wysiłkiem, odznaczającym sie chwilowym zarysem mięśni , Dżuma w pewnym sensie czując ruch odłamków skierowanych w jej stronę oraz następujący według niej "trzask" kryształów, musiał zostać wybroniony, skuliła się. Zmaterializowany zza pleców kielich umieściła szybko nad głową. Wydał się wtedy wysoki przyjemny dla ucha oraz trochę metaliczny dźwięk. Wiązki, które maiły uderzyć w Dżumę natrafiły na wcześniej wymieniony kielich jakby skraplając tam swoją moc. Płyn o smolistym kolorze powoli zaczął wyciekać poza krawędź naczynia . Niestety po krótkim locie natrafił na przeszkodę w postaci czworościanu w jakim była zamknięta sama postać dziewczyny, która z uśmiechem oraz zamkniętymi oczami podpierała jego ściany, odbijające przy tym rykoszetem pozostałe odłamki. Ciemna ciecz zachowała się podobnie jak rtęć, zbierając się u podstawy ostrosłupa w postaci płynnych kuleczek. Papier który powędrował w stronę kryształów zaczął je oklejać. Przy przekroczonej dawce czarnej magii opadał zmieniając się w taki sam płyn jak wiązki. Kryształy powoli stawały się co raz to bardziej wyblakłą czernią aż w końcu , gdy papier nie miał już czego wchłaniać, a cała ta dziwna mgła nie miała czego się "trzymać" stały się jedynie mdłymi kamieniami, psując już atmosferę areny. Dziewczyna widząc, ze wiązka ustała w końcu się podniosła strzepując z siebie kilka pozostałych kuleczek. Wzięła w dłoń kielich , lekko nim bujając aby jego zawartość powoli się przymieszywała. Machnęła ponaglająco jak to mają zwyczaj robić bogaci ludzie w stronę swoich służących, a kulki posłusznie powędrowały w stronę sześcianów, które za każdym kontaktem wchłaniało substancję czarniejąc. Zadowolona podeszła wraz z naczyniem do pełnych sześcianów . Wyjęła szmatę zza pasa, po czym umoczyła w kielichu. Wchłonęła sporą ilość już nie czarnej, a niebieskiej substancji. Dżuma podniosła po kolei każdy sześcian, przecierając kawałkiem tkaniny każdy jego bok. Bryły stawały się białe, tracąc smolisty kolor, który teraz osiadał na każdym kawałku materiału. Po chwili "czarodziejka" odrzuciła jak poparzona szmatkę, przez co również opuściła kielich, który z resztą i tak sie nie przyda. Czarny materiał powędrował na ziemie ze skrzeczącym sykiem po czym pacną o ziemie, powoli czołgając się w stronę mężczyzny. Bez najmniejszych skrupułów Dżuma rozdeptała odpady z czarnej magii, które upominały się o swojego właściciela. - Niewdzięczne... - dodała pod nosem, przyglądając się powierzchni sześcianów. Niespodziewanie rzuciła w stronę czarnej postaci w masce sześciany, które z każdym metrem zbliżania sie do niej stawały sie jaśniejsze. Zachowają sie jak jojo gdy tylko przenikną przeciwnika, ale przed tym zanim zawrócą rozszczepiając się rażąc osobę kilkakrotnie mocniej. Co miało tak boleć? Światło, które emanowało z brył, było na tyle silne aby spokojnie od razu zabić osobę posiadająca migrenę, a w szczególności osłabić i zirytować istoty, które go nie lubią. Celem było proste zdenerwowanie mężczyzny. Był otoczony mgłą, która skutecznie go ukrywała. Tak jak wcześnie wyczuła przedzierające się odłamki kuli tak samo odczuła również przeszkodę w postaci ciała mężczyzny. Dziewczyna po wyrzuceniu sześcianów wiedząc, że ma chwilę, podbiegła do swoich figurek . Były mocno poharatane, ale się trzymały. Narysowała w miejscu gdzie powinny być oczy po krzyżyku. Pozostawiła tak każdą figurkę w swoim miejscu . Po znalezieniu żurawia i zrobieniu mu tego samego odstawiła przed siebie jego sylwetkę. W powietrze wyrzuciła kartę Tarota przedstawiająca Moc. Złapał ją dziób żurawia już bardziej realistyczny, stając ze swoją elegancja w stronę przeciwnika. Wszystkie trzy zwierzęta stanęły o wiele większe, żywsze oraz zbudowane z krwi i kości , koło ich właścicielki. Czekały, jakby gromadząc w sobie pewną energię, jaką odznaczał sie och gatunek. Wytrzymałość, szybkość i gracja.
  3. Jeśli chodzi o nie gniecenie się kartek najlepiej byłoby się spytać osób które pracują z akwarelami. Z tego co mówią moja takowe książki, najlepiej przykleić boki kartki na całej długości taśmą do czegoś płaskiego, wtedy kartka się tak nie gniecie ani nie przesuwa. Jednak nie wiem czy to działa na tym pospolitym papierze.
  4. Dżuma

    The Walking Dead: Ucieczka

    Podwinęła rękawy, gdy znalazła się obok James'a. W milczeniu zaczęła kopać w taki sposób by mu nie przeszkadzać. Najwidoczniej nie chciała nawiązać rozmowy i przez najbliższy czas nie będzie chciała. Musiała trochę ochłonąć od tego wszystkiego, co pewnie będzie mało prawdopodobne, jednak będzie mogła po prostu przemyśleć pewne rzeczy.
  5. Tyle książek . Przydadzą się temu, kto lubi słowo pisane. Hoffman .
  6. Zaniepokoił ją widok broni białej znajdującej się w okolicy pasa. Może przeciwnik nie będzie jedynie recytował regułek zaklęć machając rączką czy kawałkiem drewna. Jeśli ta walka będzie miała również esencję tej z której wywodzą się wszystkie pojedynki, to Dżuma jest jak najbardziej za. Uśmiechając się gdy tylko mężczyzna odwzajemnił jej gest. Hybryda, bo tak można ją teraz nazwać, oderwała jedną kartkę od bloku, o dziwo rozkładając ją na większą. Zrobiła tak z kolejnymi dwiema,po czym każdą rozłożyła równo na ziemi. Na tych zewnętrznych postawiła po jednej figurce origami, którą miała w woreczku u pasa. Po jej lewej było coś w rodzaju żółwia lub pancernika, na pewno zwierzęcia posiadającego zaokrąglony grzbiet. Po prawej zaś najzwyklejsza jaszczurka, dokładnego gatunku nie można było podać, bo przecież to tylko sylwetki zwierząt. Środkowa kartka była pusta. Dżuma podeszła do niej sama składając z kolejnej kartki "coś" . Stanęła na niej odwrócona w stronę przeciwnika, dalej sprawnie zaginając kartkę, zupełnie jakby nie przejmowała się tym, że ma walczyć. Po chwili skończyła oglądając papierową figurkę. - Podobno gdy złoży się takich 1000 , posiada się dobre zdrowie i długowieczne życie. - dopowiedziała pokazując na dłoni żurawia origami. Po chwili zakryła go drugą dłonią podstawiając do twarzy . Dmuchnęła mocno, po czym dalej złożonymi rękoma odstawiła kawałek złożonego papieru. Pod stopami miała żurawia, który po odłożeniu lekko się poruszył. W tym samym czasie kartki spiętrzyły się tak aby stworzyć 3 podesty . Niezbyt wysokie, bo przecież należy mieć umiar w tym co się robi . Najniższy zaledwie metrowy był ten z opancerzonym,papierowym. zwierzęciem , które czując przeciążenie z powodu podwyższenia się kartki pod swoimi kończynami zwinęło się z opancerzoną kulkę. Jaszczurka z trochę większym podestem przeniosła się na jeden z boków prostopadłościanu, natarczywie obserwując mężczyznę i jego mroczną mgłę. Środkowa kolumna papieru dalej utrzymywała Dżumę. Ta zaś zachęciła dłonią aby biały żuraw origami zaczął korzystać ze swoich papierowych skrzydełek. Gdy to zrobił, poleciał w górę z gracją uszkodzonej ćmy. Dżuma najwyraźniej kończąc to co zaczęła. Ona jedynie wie jaki to ma cel, ale póki co po prostu stworzyła mało trwałe kolumny i ożywiła trzy figurki. Najwyraźniej przypomniała sobie coś pod koniec. Pstryknęła palcami po czym kilka tysięcy kartek wniosło się w powietrze, tworząc irytujący szelest. Była to czysta prowokacja z punktu pierwszego lepszego widza.
  7. Mój wiek umysłowy wynosi 50 lat... o 34 lata starszy. No nieźle.

    1. WilczeK

      WilczeK

      Oj tam, ludzie w tym wieku dzielą się na dwie grupy. Tacy co na wszystko narzekają, oraz na takich co jeszcze potrafią się porozumiewać, żartować itd.

  8. Dziewczyna. Nie, nie, tak nie można nazwać jej osoby. Pewne było, że jest przedstawicielką płci "pięknej", stworzonej by przy pewnym szczęściu uprzykrzać życie drugiej połówce. Była czymś w rodzaju kotołakiem tylko z większą ilością kotowatych genów. Zapewne nieudany eksperyment z eliksirami bądź zaklęciem. Niepewny krok , to można było zauważyć na pierwszy rzut oka... no może pomijając puszysty ogon, odstające uszy i całą resztę dziwactw. Zastrzygła uszami spoglądając do góry nie tyle co zafascynowana bądź co bądź pięknym widokiem, a lekko przestraszona. Kochała ziemię, ale bycie pod nią nie było komfortowe dla tej uczestniczki. Jej luźne ciuchy, stawały się mniej wygodne gdy tylko "czuły wilgoć" i... koniec tego marudzenia, ma stoczyć walkę , w dodatku magiczną, a ona się przejmuje, że jej ciuchy staną cię wilgotne. Jednak układanie sie pod włos futra nie jest najprzyjemniejsze. Różne rzeczy od fiolek, po bloczki papieru czy woreczki ze znanymi tylko Dżumie ciałami, wisiały na pasku od spodni, obijając się o uda za każdym postawionym krokiem. Wisiorek z bursztynem oraz ołówek trzymający w jakiś sposób średniej długości, brązowe włosy. To kilka cech jej obecnego wyglądu. Dodatkowo można dopisać, że jej sierść charakteryzowała sie znaczeniami kota syjamskiego, w kolorach beż oraz brąz. Przeszła kolejne kilka kroków, już bardziej pewnych siebie. Ca raz bardziej wątpiła czy dobrym pomysłem było zgłoszenie się do tego pojedynku. - Witaj mój szanowny przeciwniku. Mam nadzieję, ze ten pojedynek będzie dla nas obojga przyjemnością . - powiedziała nonszalancko się kłaniając, co było czymś odmiennym dla jej osoby.
  9. Dżuma

    The Walking Dead: Ucieczka

    - Tak, ale... chcę Ci jakoś pomóc. Idę poszukać drugiej łopaty. - powiedziała rozglądając się za prawdopodobnym miejsce gdzie mogłaby takową znaleźć. - Nie będę przecież się znów patrzeć jak robisz wszystko za mnie. - dodała wzdychając.
  10. Post pod postem... cóż, zdarza się. Mój "mały" postęp. http://fav.me/d7thvtg
  11. Dżuma

    The Walking Dead: Ucieczka

    Sophie podążyła za nim przygarbiona, równie dalej się trzęsąc . Musi minąć trochę czasu aby trochę, choć trochę była spokojna. Poczekała aż James otworzy drzwi.
  12. Dżuma

    The Walking Dead: Ucieczka

    Podniosła głowę ocierając łzy.Omijając wzrokiem przykryte ciało kobiety, odchylając głowę tak aby móc zobaczyć sufit. - Daj mi tylko chwilę ... - mruknęła, pociągając nosem. Kilka minut później, opuściła głowę. Wstała niezgrabnie, biorąc butelkę wody. Kilka małych łyków. - Idę poszukać łopaty.
  13. Dżuma

    The Walking Dead: Ucieczka

    Sophie jeszcze bardziej się zwinęła, czując jak James ją przytulił. Musiała się pozbierać, ale aktualnie nie wiedziała jak. Po kilku minutach przestała łkać, przynajmniej nie było tego słychać. - Przepraszam. - jęknęła, podnosząc głowę .
  14. Dżuma

    The Walking Dead: Ucieczka

    Sophie jeszcze bardziej się trzęsąc, odsunęła się od ciała. Oparła się o łóżko na tyle przerażona na ile jej organizm pozwalał. Po kilku chwilach nie wytrzymała, podwinęła pod siebie nogi chowając twarz w dłoniach cicho załkała. Było widać, że to jednak jest dla niej za dużo.
  15. Dżuma

    The Walking Dead: Ucieczka

    - Nie... może to nie jest już moja Hannah , ale jednak kiedyś nią była.. - próbowała powiedzieć to jak najbardziej spokojnie lub chłodno, ale jednak głos przy niektórych sylabach się załamywał. Wyjęła nóż, łapiąc go w pozycji ostrzem do dołu gdzie na trzon położyła drugą trzęsącą się dłoń. Jeden sprawny ruch .
  16. Dżuma

    The Walking Dead: Ucieczka

    Sophie odsunęła się od razu, bez mniejszego sprzeciwu cała się trzęsąc. Wiedziała, że może kiedyś to nastąpi, że Hannah ją opuści, ale żeby teraz widzieć ją jako zombie, przerosło dziewczynę. Szukała dłonią łóżka i gdy tylko to zrobiła odwracając w końcu swój wzrok od rzucającej się kobiety, przeszła przez łóżko. Chwytając swój plecak. Podeszła z nim obok James. otwierając kieszonkę z nożem.
  17. Dżuma

    The Walking Dead: Ucieczka

    Popatrzyła przerażona na James'a. Pobladła nagle , spuszczając głowę na twarz Hannah. - Czy... - zająknęła się - Zmieniła się w jedną z chorych? - spytała, nie wiedząc jak ma na to wszystko zareagować. Nic do niej nie docierało.
  18. Dżuma

    The Walking Dead: Ucieczka

    Sophie trzymała się jakoś. Właśnie jej aktualny stan można było własnie tak określi. Gdy tylko Hannah otworzyła oczy nie była jak w stanie zareagować. Nie wiedziała czy ma robic sobie złudną nadzieję, czy się bać.
  19. Dżuma

    The Walking Dead: Ucieczka

    Sophie nie chcąc jakkolwiek panikować , przeszła szybko przez łóżko , klękając przy Hannah tak aby nie przeszkadzać. Dała znak, aby robili to w dwie osoby. James uciski, a ona wdechami.
  20. Dżuma

    The Walking Dead: Ucieczka

    Sophie przez ten czas gdy tylko nie czuwała obserwując lub słuchając swojej mamy, zamierała jak widać mając własne przemyślenia. Aktualnie siedząc tyłem do James'a i Hannah, z opuszczoną głową , lekko przygarbiona kończyła ostatni kawałek kanapki. Głód jak widać się odezwał, obok siebie miała cały czas przyszykowaną wodę, tak na wszelki wypadek. Najwyraźniej nie była skora do rozmowy. Odwróciła się do obojga ludzi , jednym ruchem poprawiając włosy, jednocześnie zaczesując je do tyłu. - Nie cierpię takiej bierności. - odezwała się w końcu, nie chcąc aby przerodziło się to w rozmowę, po prostu głośno myślała.
  21. Dżuma

    The Walking Dead: Ucieczka

    Sophie dała sobie podnieść głowę przy czym spojrzała na swoją mamę. - Obiecuję - powiedziała po chwili milczenia.
  22. Dżuma

    The Walking Dead: Ucieczka

    Sophie słuchała słów swojej mamy, jednak w głowie posiadała własne przemyślenia na ten temat. Próbowała jakoś tłumić swoje uczucia oraz obawy. Gdyby nie to, że była dalej zmęczona oraz po prostu sytuacja w jakiej się znajdują jest zwyczajnie "niewygodna", pewnie dawno rozpłakałaby się jak małe dziecko. Najgorsze w tym wszystkim było, że jeśli faktycznie Hannah "zachoruje" nie będzie miała się komu wypłakać. - Rozumiem, ale sama dobrze wiesz, że tak nie potrafię. - wydukała, opuszczając wzrok swoich brązowych oczu.
  23. Dżuma

    The Walking Dead: Ucieczka

    - Mógł, ale nic nie jest przesądzone - powiedziała, siadając tak by móc złapać jej dłoń i przy okazji sprawdzić czy temperatura ustąpiła choć trochę. - Równie dobrze tak silne symptomy mogą być spowodowane całym tym... stresem. - pocieszyła swoją mamę, uśmiechając się do niej pokrzepiająco. Nie wiedziała czy chce oszukać samą siebie, czy teraz sobie wmawia, że wszystko będzie dobrze. - W każdym razie, musisz odpoczywać i co najważniejsze nie martwić się, pomimo sytuacji jaka się dzieje na świecie. - dodała co raz to bardziej zniżając głos, aż w końcu westchnęła ciężko, tak jakby miała dwa przeraźliwie ciężkie kamienie zamiast płuc.
  24. Dżuma

    The Walking Dead: Ucieczka

    Dziewczyna wstała chwiejnie przecierając szybko oczy. Póki co, musiała przetworzyć to co właśnie usłyszała. Gdy tylko to zrobiła, rzuciła swoje mamie pytające spojrzenie. - Coś... coś się stało? -spytała po pewnej chwili lekko zakłopotana.
  25. Dżuma

    The Walking Dead: Ucieczka

    - Ale. - urwała, wiedząc, że nie ma jak się kłócić. Przeciągnęła się gdy tylko zaczęła ziewać. - Cóż w takim razie... dobranoc. - powiedziała niezgrabnie, przecierając oczy i po chwili kładąc się obok swojej mamy, próbując zasnąć.
×
×
  • Utwórz nowe...