Skocz do zawartości

Dżuma

Brony
  • Zawartość

    541
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Dżuma

  1. - NIE! Nie zrobię tego! Sam mi teraz powiedział, że to nie zadziała. - spojrzała na Reda, chciał jej pomóc, ale ona się bała że Algard zwiększy swoją siłę. Wzięła czarę do ręki i jeszcze raz spojrzała na Reda. Wzięła jeden łyk. Metaliczny posmak dał się we znaki. Chciała jak najszybciej wypluć płyn ale Algard znowu przejął jej wolę i kazał wypić do końca. - Dobrze mi mówił, że jego krew jest słodka, to co Sophie druga rundka? - Nie, nie, nie, nie! - upuściła czarę i próbowała skupić się aby Algard nie przejął kontroli. Czuła się jakby była zamknięta pod szklaną kopułą, a ten cholerny dziad dalej uderzał w nią. Za każdym razem osłona leciutko pękała, a ona sama walczyła aby zdołała ją utrzymać.
  2. - Phi jego siła życiowa, tak na pewno. Sophie mówiłem tobie że to była dla niego projekcja psychiczna, nigdy nikogo nie pokonał. - Algard znowu przemówił w umyśle Sophie - No dalej wypij jego krew, to tylko woda święcona od grubego kapłana. Przynajmniej skosztuję jego krwi. ... Jedno zapamiętałaś, mnie możne jedynie zabić szablą lub kulą - NIE! NIE ZROBIĘ TEGO RED, NIE MOGĘ!
  3. - Smoczyco nie! - krzyknęła. Było za późno smoczyca zionęła ogniem, w dymie pojawiła się czarka. - Red to tak może nie działać! - próbowała mu wmówić do rozsądku - Skąd masz pewność , że jego siła się nie wzmocni. - nie słyszał jej, zajmował się tym rytuałem - Jeśli to tylko przerwie jego rytuał? Przecież może go odnowić! Go można pokonać tylko zabijając jak człowieka. - Teraz Sophie, musisz to wypić. Nie jest to zbyt dobre w smaku, ale musisz wypić wszystko. - powiedział oficer. - J-ja n-nie mogę tego zrobić! To twoja krew, przecież! On się tym wzmacnia.
  4. - Ehhh...kapitan najwyżej tutaj wpadnie aby mnie przesłuchać lub dobić. To drugie było by lepsze dla was. - mruknęła pod nosem, gdy zobaczyła że oficer poluźnia liny odparła - Jak się uparłeś na te liny, to przynajmniej miej pistolet, aby mnie zabić ... Siedziała tak jeszcze przez dłuższy czas. Gdy usłyszała 1-ego mówiącego o relikwii. - Red nawet tego nie próbuj, ten człowiek, demon czy kij tam wie czym on jest, on sam z tego korzysta. On sam potrafi tego używać, głownie przez to moi przyjaciele zginęli
  5. - Red proszę cię - westchnęłam - on nie ma skrupułów. Gdy we mnie wstąpi, nie będzie go obchodziło czy jesteś czy nie jesteś. Mnie nie można będzie potrząsnąć aby mnie obudzić. Nawet jeśli spróbujesz to zanim się obejrzysz on cię dźgnie szablą lub strzeli kulą. Go nie obchodzi kobieta, dziecko czy przyjaciel. Ważne że to coś odczuwa strach i ból, to mu wystarczy. Jedynie co możesz zrobić to jeszcze bardziej mnie związać i mieć przyszykowany pistolet do strzelenia między oczy. - powiedziała podniesionym tonem, po czym obróciła się tyłem.
  6. Sophie siedziała na fotelu słuchając jak oficer rozmawia ze smokiem. Chciała zasnąć, ale nie mogła tego zrobić. Algard tam już pewnie czekał, zły ruch wystarczał w jego świecie aby cię zabił. Musiała się pilnować. Jeszcze raz w nią wstąpi a kapitan nie zawaha się strzelić. Oparła pod bródek, o oparcie krzesła. - I co podobało się? Szkoda, że cię nie zabił, miałbym już z głowy. - powiedział demon - Ale są też plusy nieprawdaż, więcej zabawy. Sophie jedynie potrząsnęła głową, aby wyrzucić jego głos. Myślała teraz nad czymś innym. Skąd kapitan zna Algarda, i czemu jej nie zabił?
  7. - Nie dzięki - skuliła się nie zważając na ból w kolanie - Czemu to robisz? Czemu dbasz o mnie jakby nigdy nic się nie stało, że zostałam tylko ranna! Pewnie gdybym chciała to dawno bym uciekła. !~~~~~~~~~~~~~~! Red twoje rozumowanie mnie rozwala (jakby co to jest komplement) Czyżby nasz smok poczuł ludzką krew
  8. Trzęsła się cała, nie wiedziała co robić. Zamknęła oczy i obróciła się. Niech przynajmniej skończy z widokiem twarzy swojego przyjaciela kapitana. Widziała jego oczy pełne gniewu i straconego zaufania. Przygotowała się na najgorsze. Poczuła mały odrzut i upadła. Przeszyła ją fala bólu. Instynktownie zajęczała i złapała się w bolące miejsce. Kolano miała roztrzaskane, ale żyła dlaczego? Majtkowie ją złapali, podnieśli i związali. Odprowadziła kapitana wzrokiem, czuła się okropnie. Na wytłumaczenia było za późno. Spotkała wzrok Reda i od razu odwróciła go. ------------------------------ Red zaprowadził Sophie do jego kajuty. Robił jej opatrunek na kolanie. Siedziała w milczeniu, patrząc bez uczyć na swoje kolano. Tylko czasami stękała z bólu. !~~~~~~~~~~! Aż mnie samą boli
  9. Sophie biegła ile sił w nogach. Udało jej się kilka razy powymijać majtków. Słyszała strzały i biegnącego kapitana. Poczuła jak jedna z kul musnęła jej ramię. Nie czuła bólu, adrenalina na to jej nie pozwalała. Serce biło jak szalone. Słyszała ja kule przeszywają skrzynie które znajdowały się pod pokładem. Wpadła do magazynu. Schowała się za jedną z beczek. Poczuła jak słyszy dźwięk przeładowanego pistoletu za sobą. Lufa pistoletu była rozgrzana. - Nawet nie drgnij - usłyszała lekko zdyszany głos kapitana
  10. - Nie mam żadnego powodu, Spinny - Algard powiedział głosem Sophie i uśmiechnął się. Sophie to wszystko widziała, słyszała i nie mogła nic zrobić. Nagle odzyskała kontrolę na ciałem i instynktownie schyliła się i popchała Spina. Może i zostanie podziurawiona przez kapitana, ale musi przeżyć, inaczej nie będzie mogła się oddać Algardowi i uchronić swoich przyjaciół. Kapitan może i teraz trafił w ścianę, ale na pewno po raz drugi tego nie zrobi. Sophie wybiegła jak poparzona z kajuty omijając oficera i skierowała się pod pokład.
  11. Sophie czytała zwój, który znalazła na podłodze była stary ale dało się go przeczytać. Był o jakiejś magii. W oczy rzucił jej się miecz leżący na biurku. (No dalej Sophie bądź grzeczna i przynieś go - powiedział Algard) Sophie nie kontrolowała swoich poczynań odkąd wstała. Ten demon kontrolował jej myśli, jak kiedyś. Miecz był wręcz doskonały. Stal była wypolerowana i wytrzymała. Przyglądał się ona przez dłuższy czas ostrzu. Szczerze czuła strach do niego, był on dziwnie znajomy.
  12. Sophie siedziała w kącie przestraszona, poraniona i wyczerpana, ale żyła. Przetrwać do końca aż się obudzi, było jej celem od początku. Ciekawość była jednym z minusów charakteru Sophie. Znalazła się ona pod pokładem, a w nim leżeli wszyscy jej przyjaciele starzy i nowi. Na starych nawet nie patrzyła. - No Sophie spójrz w oczy Alice. - przewróciło ją coś do dziewczyny leżącej po lewej stronie. - Nie - krzyknęła - No co już nie słuchasz się starego Algarda - mężczyzna uśmiechnął się i podszedł ze sztyletem - NIE! - krzyknęła i spadła z pryczy - Przynajmniej nie zabił mnie, ale jak ja mogłam zapomnieć jego imienia, Algard... nienawidzę tego imienia. ----------- Sophie wyszła z pod pokładu i od razu zobaczyła tego pirata co kiedyś miała go przeprosić. Podeszła do niego i po prostu go przeprosiła. Rozmawiali przez chwilę. Przechodzili akurat koło kajuty kapitana. - Czekaj, muszę go czegoś zapytać - powiedziała i weszła do kajuty - Kapitanie? Chciałabym z panem porozmawiać. Nagle zamknęły się drzwi, a Sophie została uwięziona w kajucie kapitana. - Zobaczymy kto komu złamie nogę w pięciu miejscach - odpowiedział pirat po czym poszedł do kapitana ----------- - Kapitanie! Właśnie nakryłem jak ta nowa Sophie była w pańskiej kajucie i grzebała po szafkach. ----------- Ciekawość Sophie znów ją pokonała. Zobaczyła mały zwój leżący w kącie pokoju. Podniosła go i zaczęła czytać. ~~~~~~~~~~ @ all up ale się foszycie
  13. - Hmmm - stęknęła - Nic tu prawie nie ma. Usłyszała jak pierwszy coś mówi pod nosem. Obruciła się i ujrzała dosłownie uśmiechniętego Reda. Zrobiło jej się lekko na sercu. W skrzynce były bandaże, dużo leków przeciw bólowych. Było jeszcze trochę innych rzeczy. Postanowiła pójść spać. ----sen---- Sophie obudziła się znów na fotelu, ale związana. Miała zatkane usta. Na stole leżał sztylet. Sophie zamachnęła nogamia,a sztylet wlądował na ziemi. Zeszła z fotela i spróbowała wziąść ostrze - Co ty znowu kombinujesz co? - ten dziad znowu pojawił sie z nikąd - Ostatnia lekcja cię niczego nie nauczyła? - pokazał znowu swoje zęby, na które Sophie zaaregowała nagłym strachem. - Dobra dziewczynka, teraz zdejmę ci knebel a ty zachowasz się jak przystało, zgoda? Meżczyzna zdjął z ust Sophie starą szmatę. - Więc o czym chciała byś porozmawiać?... Czy opętałem kogoś na statku? Oprócz ciebie i jeszcze kogoś, to nie. - Kłamca...przyznaj że oficera też w to plątałeś! - Ja Sophie ci już mówiłem twoich przyjaciół zostawiam na koniec. Pamiętaj też moja oferta dalej aktualna - spojrzał i podszedł do Sophie - Zabawa w tym świecie nie jest realna, za mało krzyku i bólu. - A więc co się dzieje z Redem? -powiedziała do siebie. - Jak chcesz moja droga Sophie mogę się dowiedzieć tego i owego? Jeśli zgodzisz się znów pobawić jak ostatnio - Dobrze...masz tylko mnie nie zabić Meżczyzna uśmiechnął się i zniknął. Po chwili znów się pojawił. Miał ze sobą jakiś pergamin. - Jest już zajęty przez kogoś, Sophie o niego nie musisz się martwoć że coś mu zrobię. Teraz śpi prawda? Śni mu się że cię uratował i uwolnił się od demona. Same kłamstwa, to tylko projekcja psychiczna. Koniec więcej nie mam dostępu. A więc gre czas zacząć
  14. Nic specjalnego, ale tak oto wyglądam gdy ktoś mówi że mam nakarmić swoją rybkę Jay-Jay'a Jeden z konkursów na dA
  15. - Noooo więc - powiedziała przesiadając się na inną pryczę - Radziłabym tobie się jeszcze przespać, aby zregenerować siły - uśmiechnęła się lekko. Zauważyła, że koło ściany była skrzynia. Postanowiła zobaczyć co w niej jest. Może były leki, lub więcej bandaży. Te pierwsze były potrzebniejsze, w końcu trzeba było bardziej przebadać ranę swoją i Reda. ~~~~~~~~~~~~~~~~ @up W tej kajucie nie ma okna, bo po co niby musiałabym mieć lampę @all niedługo cała załoga będzie nawiedzona, ludzie spokojnie bo nie ogarniemy jak to wszystko połączyć w jedną całość
  16. RD = Rainbow Dash jedna z najbardziej znanych postaci... nic więcej nie powiem. Samo ta FAJNOŚĆ i AWASOME (czy jakoś tam) tak mnie obrzydza, że najchętniej wyrzuciłabym ją do wulkanu lub oddała Pinkamenie. Wprost nienawidzę, kogoś kto kieruje się tą cechą. Wszystko ma być cool i najlepsze, najfajniejsze. Po co to komu? Aby nie stracić swojej popularności. Ale wracając do samej postaci. Postać wyróżnia się to fakt. Tęczowe włosy jedyne w Equestrii, jedna wielka umiejętność Sonic Rainbowboom ( powiem że Lightning Dust jest lepsza ) itd. itp. U mnie mam wrażenie, że z chęcią robiłaby nic gdyby tylko mogła. Leżałaby na tej swojej chmurce, bo ona przecież jest pegazem i chwaliłaby się swoimi umiejętnościami
  17. Sophie usiadła po turecku na krześle gdy oficer się przebudził. Odetchnęła z ulgą, kiedy Red zachował się jak gdyby nigdy nic. - Tak naprawdę nie mogę ci w tym pomóc, mam za małe doświadczenie. Tylko obiecaj, że tego nigdy więcej nie będziesz tego robił. Podcinanie żył co jakiś czas nie jest dobrym pomysłem. - uśmiechnęła się gdy pierwszy zaczął jeść pomarańczę. Wzięła jeden łyk swojej wody. - No i masz jeszcze tutaj odpocząć z jeden dzień. Trochę to potrwa zanim twój organizm wyprodukuje więcej krwi i odbuduje żyły. - z braku pomysłów co mogłaby jeszcze zrobić, zaczęła bawić się zakrwawionym bandażem u swojej ręki - ... może czegoś potrzebujesz? Koca lub picia? - powiedziała niezręcznie - Pewnie kapitan u ciebie zawita, na pewno chce porozmawiać z tobą na ten temat. Nagle rozległo się trzaśnięcie drzwiami, a ona sama podskoczyła ze strachu. ~~~~~~~~~~~~~~~~ Zauważyłam że zawsze swoje wypowiedzi zaczynam od Sophie, to denerwujące
  18. Ja się kłócę z moją nauczycielką. Ostatnio mniej bo koleżanka się przeniosła, ale i tak daje jej nieźle w kość. Ciekawy temat Red, godny uwagi.
  19. Tak, masz beczki Jesteśmy piratami i nie boimy się że nam tyłek zmarznie tylko dlatego że nie mamy wełnianych poduszek i foteli ----- Sophie wyszła z kajuty kapitana cała podenerwowana. Odetchnęła głośno gdy zamknął za nią drzwi. Myślała przez chwilę czy na statku mają lekarza? Poprosiła jednego z majtków aby powiadomił Spina, że poszła czuwać przy oficerze. *** Zanim weszła do pomieszczenia gdzie miał być Red, wzięła z magazynu wodę, woreczek suszonych owoców i miętę. Gdy zawitała w jego pokoju z lampą zobaczyła go leżącego na ziemi. Pewnie zemdlał - pomyślała. Z trudem położyła go na materacu, ale udało jej się.Na stole położyła talerz z suszonymi owocami i wodę z miętą. Myślała przez chwilę czemu oficer to zrobił. Przez myśl jej nawet nie przeszło, że ten potwór mógł go też nawiedzać jak ją. Ale Red miał silną wolę, bardzo silną nie poddałby mu się, wiedziała, że może dowiedzieć się od niego samego, we śnie. Nie chciała teraz tego robić, nie kiedy jest z kimś. Skuliła się na krześle. - Nie mogę mu pozwolić, aby skrzywdził moich przyjaciół, choćby miała mu się oddać, nie pozwolę mu ... - szepnęła do siebie. Wstała i podeszła do oficera, którego zaczęła szturchać: - Reeed, oficerze, obudź się, Reed.
  20. Sophie usłyszała krzyk kapitana. Właśnie kończyła opatrywać rany Red'a. Wiedziała, że stan oficera był zły. Kapitan kazał zabrać 1-wszego i rozejść się wszystkim. Miała wrócić do tego w czym była najlepsza unikać ludzi i przelewać swoją złą energię na prace. Szła w stronę podpokładu. Poczuła rękę kapitana na ramieniu. Kazał jej wytłumaczyć co się stało. Zaprowadził on ją do swojej kajuty. Usiadła na jedną z beczek które był przed biurkiem kapitana. Spotkała jego niecierpliwe spojrzenie. - W sumie, to ja tylko pomogłam oficerowi. Wyszłam z podpokładu i zauważyłam w jakim jest stanie i mu pomogłam, tyle. - Sophie powiedziała to z małym nerwem - Powinien teraz jeść dużo zdrowych rzeczy, bo dostanie anemii. --------------- Red dzięki że jestem aniołem
  21. Sophie siedziała na hamaku trzęsąc i patrząc się przed siebie. Myślała nad tym wszystkim. Chciała się wypłakać, ale nie miała czym. Spojrzała bez uczuć na rękę, z której powoli kapały kropelki krwi. Zdjęła bandaże z łopatki, bo nie były jej potrzebne. Wzięła oderwała te które się przydadzą. Owinęła nimi rękę. Bandaże od razu zrobiły się czerwone. Sophie nie mogła uwierzyć, że on, ten potwór tak ją oszukał. Jack żył i mogła go wcześniej uratować, lub zginąć i nie przeżywać tego co teraz. Wstała powoli. Założyła buty i kamizelkę. Napiła się swojej wody. Znów zapomniała i pogrążyła się w swoich myślach. Na jej zdziwienie łopatka już nie bolała. - A więc teraz będziesz mnie prześladował kiedy zasnę? - westchnęła. Łza pociekła jej po policzku. *** Z magazynu wzięła kawałek suszonego mięsa, gdy nagle usłyszała krzyk oficera? Gdy wyszła zobaczyła zgromadzonych przy oficerze. Patrzyli się jakby to było jakieś widowisko. Przepchała się między nimi. Zobaczyła oficera leżącego na ziemi umazanego krwią i z przeciętymi żyłami. Krzyczał aby kogoś zabrać. Sophie widziała jego tak jakby bezradność i lekki strach. Inni pomyśleli, że może być obłąkany, ale taka reakcja nie bierze się z znikąd. Pobiegła szybko do magazynu, by wziąć bandaże. Zostało kilka rolek. Wzięła jedną. Przybiegła s powrotem jedni próbowali mu pomóc. Klękła koło niego i zaczeła nim trząść. - Oficerze słyszy mnie pan? To ja Sophie! - krzyczała Wzięła jego rękę i zaczęła owijać bandażem, bo jeśli dalej tak będzie krwawić długo nie pociągnie ------------------------------------------------- Przepraszam, ale to tak jest kiedy się wczuwał w akcje. Znowu wall text. Ciekawe czy ktoś to w ogóle czyta
  22. Sophie zmęczona ale spełniona poszła znowu do magazynu, aby uzupełnić zapasy swojej miętowej wody. Naprawdę jej smakowała. Weszła do magazynu. Wzięła wodę i miała już wyjść gdy kątem oka zobaczyła... drzwi? Tak, to były drzwi. Przez chwilę nasłuchiwała czy ktoś tam jest. Nikogo nie słyszała więc weszła. Była to mała kajuta z hamakiem, haczykiem na ubrania i małą szafką. Sophie pomyślała że później się zapyta kapitana czy mogłaby zająć to miejsce. Nie było ono niczym wielkim, więc nie powinno być problemów. Teraz miała chęć tylko zdjąć z siebie torbę, buty i kamizelkę. Jak pomyślała tak zrobiła. Nogi same ją zaniosły do hamaka. Potem trwało to kilka chwil i zasnęła. ***SEN*** - Co?!- Sophie krzyknęła i zauważyła że jest w wielkim pomieszczeniu na fotelu? - Witam cię Sophie, znowu - głos mówił znikąd - Nie wiedziałem że stałaś się silniejsza. Kiedyś tak łatwo było tobą kierować. Taka łatwowierna i słaba. - Nie boję się ciebie to tylko mój sen nic więcej - krzyknęła - Mam twoje słowa głęboko za burtą! - Nie oszukujmy się, proszę na ziemi jest szpilka. Ukłuj się nią to zobaczymy. Sophie zobaczyła szpilkę i nie pewnie ją podniosła. Ukuła się i faktycznie to nie był sen. - I? Co już mi nie ufasz? - powiedział ironicznie. Kilka metrów od Sophie pojawił się mężczyzna w ciemnym płaszczu, z czarnymi krótko ściętymi włosami i niewielką brodą. - Skoro wiesz, że to nie był sen, to porozmawiajmy jak ludzie. Wiesz ostatnim razem jakoś nie mogliśmy się dogadać, prawda? - jego uśmiech ukazał ostre jak brzytwa zęby - Ten twój wybuchowy temperament, był zawsze wyjątkowy. - zachęcał ją palcami, jakby miała go zaatakować. Sophie wzięła zza swojego paska sztylet i rzuciła się na niego. On w ostatniej chwili odsunął się. Ostrze musnęło jego policzek. Złapał Sophie za nadgarstek, przewrócił przez siebie i przygniótł swoim ciałem do ziemi. Sztylet wylądował dość daleko. - Znowu to samo co? Jestem ciekaw czy twoja krew tak samo smakuje, bo zapach strachu się zmienił. Jest ciut ostrzejszy. - oblizał krew ściekającą po policzku. Sophie poczuła, że w jednej z rąk zwalnia się uścisk. Rzuciła się prosto z dłońmi do jego szyi. Szamotali się tak przez chwilę. Mężczyzna zaczął wygrywać i poniósł Sophie za szyję, i popatrzył prosto w jej zielone oczy. Strach wypełniał je całe. Zwolnił uścisk i odrzucił duszącą się dziewczynę. - Wracając do naszej rozmowy. Mam nadzieję, że się niedługo spotkamy osobiście. Zdobyłaś nowych przyjaciół, starzy niestety powiadomię cię, że nie byli wytrzymali. Jeden z nich może wytrzyma, ale gdy mu powiedziałem, że cię znalazłem i żyjesz, zaatakował mnie. Krzyczał, że mam się do ciebie nie zbliżać. Leży teraz gdzieś tam w celi i czeka na ciebie. - spojrzał na Sophie, czekając na jej reakcje. - Jak chcesz możesz go spotkać. Sophie pokiwała lekko głową. Mężczyzna wskazał jej kierunek. Leżał tam jakiś człowiek. Sophie podbiegła do niego i to co zobaczyła przeraziło ją. Leżał tam jej dawny przyjaciel. Poznała go od razu. Ubrany był w podarte ciuchy i miał zakrwawioną chustę na oczach. - Jack... - szepnęła, płacząc. - Co? Sophie to ty? - powiedział zachrypniętym głosem - To naprawdę ty? - ... ty żyjesz... - przytuliła go lekko - Co ci stało w oczy, Jack? Co ten potwór ci zrobił?! - To... nic takiego. Wyliżę się - powiedział uśmiechając się sztucznie przed siebie. - Jack, ja was przepraszam, że was zostawiłam... że zdradziłam. To ja powinnam być na waszym, twoim miejscu. - Sophie... to nie jest teraz ważne. Masz do niego się nie zbliżać, nie rozmawiać ani nie myśleć... dobrze? - syknął - Ał, obiecujesz mi? Pamiętaj tylko, że m... W tym momencie Jack rozpadł się na milion kawałków, które ulotniły się jasnym blaskiem. Sophie patrzyła na to z sercem złamanym na pół. Po policzkach zaczęły spływać łzy a ona sama miała dość. - Powiem ci tyle, że uczucie wierność jakim cię darzył było bardzo silne. Lecz kręgosłupa takiego już nie miał. - uśmiechnął się, podszedł znów do Sophie, która łkała na podłodze - Zastanawiam teraz się kogo nowego wybrać, może tego sternika? Jak on miał na imię? Ihnes? Tak chyba tak. Ma wielkie serce, na pewno. Hmmm - westchnął - A Oficer? Waleczny nie powiem, ale coś w nim jest, nie wiem co, ale jest. A Kapitan... W tym momencie Sophie podniosła się. Miał czerwone oczy od łez. - Nie waż się ich ruszyć. Zrozumiano! - krzyknęła - Po moim trupie, nie dam ci ich skrzywdzić. - Pamiętaj tylko, że zawsze daję dwa wyjścia. Oddasz mi się, a ja z tobą skończę raz na zawsze, albo twoi przyjaciele zginą jak poprzednicy. - Ani mnie nie dostaniesz ani ich. Sophie skierowała swoją pieść, prosto w twarz kata. Zachwiał się on lekko, a Sophie wzięła go głowę i kopnęła kolanem. Tym razem upadł. Pobiegła szybko po sztylet. Gdy się obróciła go już tam nie było. Sophie trzymała z przodu sztylet i co chwila obracała się, aby nie zaszedł od tyłu. Kątem oka zobaczyła jego czerwone oczy. Odskoczyła na bok, a jego sztylet świsną w powietrzu. Od razu się odwrócił i zaatakował. Sophie nie miała szans. Sztylet przeciął jej dłoń. On sam zaś oblizał krew znajdującą się na sztylecie. - Na pewno lepsza niż ostatnio - uśmiechnął się mając zęby przepełnione szkarłatem krwi - No choć do tatusia Sophie, wytłumaczę ci tylko co to ból! Sophie obudziła się na hamaku spocona, zmęczona i zakrwawiona. Na ręce miała małe, głębokie cięcia od zębów.
×
×
  • Utwórz nowe...