Skocz do zawartości

Komputer

Brony
  • Zawartość

    1576
  • Rejestracja

Wszystko napisane przez Komputer

  1. [Nelberg] Nelberg zmrużył oczy, jednak nie było tego widać przez okulary przeciwsłoneczne. - Niestety nie mogę, mam jasny zakaz przekroczenia tych drzwi aż skończę swoją zmianę. Proszę wybaczyć stracę pracę jak to zrobię. - odparł spokojnie idąc powoli ku windzie. -Winda już jest naprawiona, jednakże dojazd działa tylko na ostatnie piętro. Czyli do gabinetu mojego szefa, na reszcie pięter jest tylko remont. Aby to lepiej wyglądało. Wie pan. - dodał stając obok windy.
  2. [Nelberg] - Sound Air. - przedstawił się kłamiąc, nie miał swojego kucykowego imienia i nie miał zamiaru mieć. - Gwardziści niech się przejdą a ja za chwilę wrócę. - dodał idąc w kierunku stołówki, po zamknięciu drzwi podał skrzynkę z bronią 10 kucom. - Bierzcie broń bo gwardziści tu są. Jak pojadą windą to wkroczycie, lub kiedy wydam rozkaz. - rozkazał, po wyjściu z stołówki wrócił na parter patrząc nieswojo na drzwi do laboratorium, wtedy były zasłonięte to komplikowało sprawę. - Coś podać? - zapytał gwardzistów stojąc z boku.
  3. [Kristian] Kamera obróciła się w stronę gwardzistów, trochę przybliżyła obiektyw. Za chwilę słychać było otwierane zamki, po otwarciu wyszedł Nelberg standardowo w swym berecie i okularach. Cóż tym razem nie był przygotowany, drzwi nie były zasłonięte przez szafę a winda wiadomo. - Inspekcja już była. - powiedział pokazując papier. Cóż nie widział sensu w tym najściu ale wolał nie ryzykować.
  4. [Kristian] - No chyba Celestie powaliło! - krzyknął Kristian czytając informacje w gazecie. - No ja rozumiem, że mnie nienawidzi ale bez przesady. Dałem jej wtedy ciasto bananowe a ona tak się odwdzięcza. - walnął gazetę na biurko. - Co się dzieje w tym kraju, takich jaj to nawet w Niemcach nie było. - dodał pod nosem, widząc wchodzącego Yuriego to jest dużego dość gabinetu spojrzał surowo na niego. - Yuri! Idź używać monitoringu a nie mi tu przychodzić. Złe rzeczy się dzieją i tyle. - warknął na niego, tamten naukowiec pobiegł posłusznie używać monitoringu.
  5. [sandy Finder] Czułam się jak zwierzę w tej celi, może przynajmniej pozwolą napisać list. Adwokat by się przydał i to bardzo, ktoś kto by szybko udowodnił, że jestem niewinna. Olśniło mnie, już wiem kto by mi pomógł. Usiadłam jedynie na podłodze intensywnie myśląc, im szybciej w prasie o tym będzie, że mnie złapali tym szybciej stąd wyjdę. Za jakąś godzinę będzie już powszechnie wiadomo o aresztowaniu mnie. - W sumie to mi nie zaszkodzi a pomoże... - powiedziałam do siebie stukając kopytem w podłogę. [Nelberg] Nelberg siedząc w stołówce standardowo z beretem i okularami przeciw słonecznymi siedział obok jakieś klaczy. Na sto procent dla niego była kucem ziemskim, czyli według niego rasą idealnie nadającą się do armii. - Sir! A kiedy zaczniemy coś robić? - zapytała go po chwili, pegaz tylko przeżuł chleb i spojrzał na nią. - Wtedy gdy dostaniemy rozkazy. A teraz wybacz, skorzystam z tego, że każdy rekrut tu jest i powiem coś. - odparł wchodząc na ławkę i uderzając łyżką w szklankę aby zwrócić na siebie uwagę, poskutkowało. - Żołnierze! Wiem, że nudzicie się i czekacie na akcję. Ale mam dla was dobre wieści, zaraz prawdopodobnie przyjdzie broń dla nas z czarnego rynku. Wśród nich będą łuki, włócznie kusze i krótkie miecze. Czyli to co jak na razie potrzebujemy, jednakże gwardziści nas szukają więc nie zwracajcie za bardzo na siebie uwagi. Skoro ostatnio podnieśliśmy rękę przeciwko okupacji Equestrii to teraz jesteśmy największym dla nich zagrożeniem! Jednak zwyciężymy! Nasz duch pokona tych słabych gwardzistów! Za RFL! - krzyknął kończąc krótkie przemówienie, reszta wiwatowała lub piła różne ludzkie alkohole. Nelberg usiadł i wrócił do spożywania swego jedzenia.
  6. [Kristian] Kristian przeglądał dokumenty mając również ten z tym, że inspekcja była dokonana. Aby nie było nieciekawych wypadków, spojrzał również na zdjęcie. Westchnął i wrócił do pracy z papierkami. Na zewnątrz przed drzwiami pracowała tylko stara kamera która miała czarno-biały obraz i nagrywała co się dało. Mimo, że ludzka technologia jest zakazana to kamera jest z powodu uważania gwardzistów za głąbów, co najmniej głąbów. Nelberg stał na parterze patrząc na idących na stołówkę rekrutów, każdy miał na głowie głęboki szary hełm z namalowaną na przodzie białą pięścią. Czyli znak RFL, o ile ktoś pamięta ten znak.
  7. [sandy Finder] Westchnęłam patrząc na księżniczkę. - Mówiłam już księżniczce, że chodziło w większości o dobrze płatną pracę. Poza tym jeszcze list od ludzkiego przyjaciela w którym zaproponował mi pomoc finansową w zamian za przysługi. Nic więcej. - odparłam siadając w tej bańce. - A kiedy konkretnie rozpocznie się proces? - zapytałam chcąc aby to było już za mną.
  8. [sandy Finder] Westchnęłam, cóż już po mnie. Ale i tak sensu nie ma kłamać bo księżniczka jest jak profesjonalny sprzęt do wykrywania kłamstw. Tylko lepszy. - Nie wiem zbyt dużo, tamten jednorożec wie najwięcej. Wiem, że zorganizował go jakiś Kristian Thalberg, sam tamten gadał, że ma rozmach. Jedynie co o nim wiem to jest to, że celem nie miała być ta... - zapomniałam imienia tamtej poszkodowanej. - Mniejsza. Tylko tej która jest "wrogiem ludzkości", tak mi gadał. I jedynie, że zamach był również efektem psychologicznym. Nic więcej nie wiem, nie byłam wtajemniczona w to. Tamten który podawał się za mojego męża wiedział o tym dużo... - odparłam wstając powoli. - To niech mnie księżniczka zabierze do lochów, chcę to mieć już z głowy... - dodałam cały czas się gapiąc w podłogę.
  9. [sandy Finder] Poczułam się jakbym uderzyła w mur, teraz byłam zaskoczona. Myślałam, że mówienie pół-prawdy pomoże. Czasami na wykrywacze kłamstw działało, ale księżniczka wykryła to szybciej niż maszyna. Westchnęłam, czyli muszę mówić prawdę bo nie będę na tym świecie długo. - No dobrze, księżniczka mnie ma. - powiedziałam biorąc głęboki wdech. - Jako tako pomagałam w tym całym zamachu, tamten jednorożec którego aresztowano kazał mi się podawać za jego żonę, by było mniej podejrzeń. - powiedziałam już tym razem prawdę, miałam wrażenie, że pożałuję tego. - Musiałam się zgodzić bo gdyby nie On to bym nie mieszkała w jego mieszkaniu, utrzymywał mnie więc byłam mu to winna, a mój honor jest w tym wypadku wadą... Uciekałam ponieważ chciałam uniknąć aresztowania, lepszego wyjścia nie miałam. I tak byłam pewnie winna za pomaganie w zamachu. Wiem tylko, że otrzymał przed tą akcją na Święcie jakąś maszynę. Widziałam ją zanim zrzuciła ten kamień czy co to tam było. - ulżyło mi po tym "wyspowiadaniu" się. - Teraz pewnie pójdę do więzienia tak? - zapytałam dla pewności jeszcze. I tak to było pewne ale co mi tam.
  10. [sandy Finder] Księżniczka mnie zdziwiła i to bardzo, cóż już prawie się nie stresowałam. Naprawdę jej obecność widocznie uspokajała. - Jestem po prostu zbyt podejrzliwa, już zbyt wiele słyszałam plotek o tym, że gwardia po zabraniu kogoś torturuje w celu uzyskania czegoś i dla własnej przyjemności. Więc starałam się tego uniknąć, najwięcej mi mówił o tym jeden z ludzi gdy byłam jeszcze we Włoszech. To tylko tyle. - odparłam zgodnie z prawdą, cóż kłamstwa tu wiele nie pomogą. Tak sądzę.
  11. [sandy Finder] Cóż, coraz bardziej stresujące argumenty. Mam wrażenie, że próbuje mnie zmiękczyć. Ale czy to jest prawda nie wiem. - Do M-Manehattanu... - zaczęłam, przerwałam w połowie zdania by kaszlnąć. - Chciałam znaleźć lepszą pracę gdzie mogę zarobić więcej bitów niż w poprzedniej. Nic więcej księżniczko. - z każdym słowem zaczęłam jakoś mniej się stresować, już sam nie wiem czy obecność księżniczek uspakaja czy stresuje jak się spotkałam z wieloma zdaniami na ten temat.
  12. [sandy Finder] Pytania były jeszcze lekkie, więc tu stresu trochę uleciało. - Nazywam się Sandy Finder, wiek 27 lat. Wyjechałam z Changei z powodu tego, że nie czułam się silnie związana z rojem. Wręcz czułam się jako odmieniec, więc uznałam że po po prostu nie pasuje tam. To tyle. - odpowiedziałam jak zwykle zestresowana tą sytuacją, miało wszystko inaczej wyglądać. Wyjazd do Manehattanu i spokój od reszty a jednak ta przeklęta bariera wszystko popsuła.
  13. [sandy Finder] Byłam tak sparaliżowana stresem, że nie mogłam nawet się ukłonić lub powiedzieć jednego słowa. Do tego księżniczka posadziła mnie na poduszce, nie mam dobrych przeczuć. Nawet nie patrzyłam w oczy bo pożałowałabym od razu, gapiłam się na podłogę lub cokolwiek innego co odciągało od patrzenia na księżniczkę. - T-tak k-księżniczko... - wydusiłam z siebie tylko będąc zestresowana i to mocno, pierwszy raz taką sytuację miałam. Ten pogodny ton nie polepszał moich myśli, wręcz je pogarszał co do tego co może się stać.
  14. [sandy Finder] Cóż, mam wrażenie że w gwardii są kretyni. - Przecież większość podmieńców wygląda tak samo lub podobnie... - powiedziałam załamana z niewiedzy gwardzisty. Cóż prowadzili mnie do księżniczki, to nie było zbyt fajne. - Cóż zapowiada się ciekawa rozmowa. - powiedziałam do siebie, nie miałam ochoty na tą niezapowiedzianą wizytę, ale może coś uda mi się wskórać. Może mam szczęście i wyjdę w jednym kawałku, jednak pech mnie prześladuje.
  15. [sandy Finder] Cóż niezbyt wygodnie było w tych łańcuchach, pierścieniem i z liną na skrzydłach. Jednak protestować nie miałam ochoty, cóż czułam jak lekko tracę kontrolę nad tą postacią z powodu braku podtrzymywania jej. - A ile potrwa droga do pałacu? - zapytałam gwardzistę dla pewności, nieswojo się czułam z taką eskortą. Bynajmniej. Przynajmniej tamta grupa mnie nie eskortuje cała, bo to by już było przegięcie.
  16. [sandy Finder] Spojrzałam pewnie na gwardzistę, nic na mnie nie mieli i nie będą mieli. - Zgoda, pójdę ale czy te łańcuchy są konieczne? Przecież więźniem nie jestem. I możemy od razu do tego pałacu się udać bym miała to z głowy? - zapytałam gwardzistę, cóż nie denerwowałam się ani trochę. Mimo, że to trochę komplikowało sprawę dało się przeżyć. Ciekawi mnie czy to będą drastyczne przesłuchania czyli ewidentne złamanie prawa czy inaczej to zrobią.
  17. [sandy Finder] - Z całym szacunkiem panie władzo, jednak nie możecie mnie zatrzymać z powodu tego, że mam legalne obywatelstwo Equestriańskie w dokumentach. - powiedziałam z dużym naciskiem na "legalne". Cóż na to nie mają argumentów. - Co oznacza, że to jest bezpodstawne zatrzymanie obywatela. To że jestem innej rasy nic nie zmienia, na pewno wiele innych ras w Equestrii ma obywatelstwo tego kraju jak Gryfy lub Zebry. - dodałam pewnie wiedząc, że mnie tak po prostu nie mogą aresztować.
  18. [sandy Finder] Uśmiechnęłam się na widok, że mi jeszcze spakowali. - Dziękuje. - powiedziałam do gwardzisty, podeszłam do tamtych dwóch ogierów czekając aż mnie zaprowadzą. Chciałam mieć to z głowy bo się sytuacja może skomplikować, cóż gdyby nie Blue Cut to bym już pewnie źle skończyła. Ciekawe skąd Kristian wiedział, że nie mam nic do roboty. Dość intrygująca sprawa.
  19. [sandy Finder] Spojrzałam od niechcenia i wyjęłam wszystko z torby. Czyli w kolejności terrarium z tarantulą, żrący proszek, książkę "O Księżniczkach", sakiewkę z bitami oraz paragon z nagrodami z losów. - To wszystko co mam. - powiedziałam pokazując pustą torbę, cóż nic na mnie nie mieli. I dobrze, póki co byłam przygotowana.
  20. [sandy Finder] Doszłam na peron, szybko zauważyłam kasę z biletami. Zapłaciłam 30 bitów i ruszyłam spokojnie ku kontrolującym gwardzistom. Wszystko co było niewygodne zostało usunięte, a reszta jest legalna. Przynajmniej według prawa. Stanęłam obok gwardzistów czekając na kontrolę, chciałam to mieć z głowy i dojechać do tego przeklętego Manehattanu. Cóż jest źle, bardzo źle. Jednak po sobie nie pokazywałam lekkiego stresu, patrzyłam z kamienną twarzą i czekałam na kontrolę.
  21. [sandy Finder] - Niech tak będzie i przepraszam jeśli za bardzo cię zaboli. Jakbyś mnie szukał to jak wiesz będę w Manehattanie. - przybrałam niestety typowo obronną formę i wypowiedziałam zaklęcie w myślach - Relinque Maxima - po chwili w Blue Cuta wyleciała żółtawa fala uderzeniowa która pchnęła go w szafę trochę ją rozsypując. - Przepraszam, jednak za jakieś 5 minut powinieneś mieć tylko niezłe siniaki. Złamań nie będzie. A teraz żegnaj, obyśmy się jeszcze spotkali. - powiedziałam wychodząc z budynku przy okazji zostawiając klucze na blacie. Szybkim krokiem weszłam w tłum by zbyt szybko mnie nie zauważono, hełm korkowy na mojej głowie może utrudni poznanie mnie. Teraz tylko dojść na peron.
  22. [sandy Finder] - Nie jestem przekonana co do bicia cię, ale skoro chcesz mi tak bardzo pomóc to spróbuje to zrobić tak by ci jak najmniej bólu zadać i jednocześnie aby nie zachwiać własnej moralności. Chyba najlepszym wyjściem jest zaklęcie mocno odpychające, jeśli wpadniesz na jakąś większą szafę to kilka ran będziesz miał. Ból będziemy niestety czuli ty na ciele ja w sercu, niestety moralność to sam nie wiem czy to moja wada czy zaleta. - powiedziałam kładąc kopyto na jego grzbiecie po chwili zdejmując by zająć się podmianą okładki, poszło sprawnie a oryginalną spaliłam by nie było śladów. - Nic mi nie trzeba do jedzenia, moi znajomi mnie przetrzymają i może uda mi się znaleźć dobrą pracę. - dodałam uśmiechając się szczerze, cóż polubiłam go. - Sądziłam, że jesteś marionetką tamtej ale widzę, że nie. Mam nadzieję, że kiedyś uciekniesz od tego bólu.
  23. [sandy Finder] Chwilę przed wejściem Blue Cuta spaliłam list i adres, odwróciłam się z poważną miną. - Spodziewałam się tego, niestety. Jednak zwieję do Manehattanu, mam już pomysł. Muszę tylko wytrzasnąć jakąś sztuczną okładkę dla książki bo mogę mieć pewne problemy przy opuszczaniu Canterlotu. - powiedziałam do niego chowając terrarium i wspomnianą książkę kładąc na stole. - Jest o magii, więc pewnie posądzą mnie o nielegalną naukę, jednak jest po Staroequestriańskiu więc tak źle nie będzie. - dodałam jeszcze chowając swój worek z bitami i wkładając szczelnie schowany proszek do torby. - Uważaj na siebie jak coś w tym mieście, nie bez powodu nazywają Canterlot wylęgarnią snobów.
  24. [sandy Finder] Zjadając w dość szybkim tempie jedzenie, skończyłam i wyszłam z budynku. Zaczepił mnie od razu listonosz. - Pany Sandy? - zapytał pisząc coś na kartce. - Tak, o co chodzi? - zapytałam niepewnie. - List dla pani, przyszedł dwie godziny temu ale trudno panią znaleźć posługując się jedynie wskazówkami. A teraz żegnam. - odparł i odleciał w bliżej nieznanym kierunku, wróciłam do domu Blue Cuta i usiadłam ciężko na sofie. Otworzyłam kopertę wyjmując szybko kartkę i zaczynając ją przeczesywać wzrokiem. Droga Sandy Prawdopodobnie z powodu "blokady" Canterlotu nie masz co robić w tej wylęgarni snobów, dlatego piszę do ciebie z propozycją. Wyjedź do Manehattanu i zgłoś się do budynku po lewej obok banku. Uważam, że nadajesz się do RFL jako szpieg ewentualnie kto inny. Masz talenty których reszta nie posiada, ma to związek z tym że jesteś podmieńcem i tym, że prawdopodobnie posiadasz większy poziom czarów niż 3/4 jednorożców u nas. Więc z przyjemnością bym cię widziała u nas moja droga bo się nadajesz, w kopercie jest również na wszelki wypadek kartka z adresem. Do zobaczenia, znany ci Kristian Thalberg. Gdy przeczytałam ten list przemyślałam tą sytuację. - Może za godzinę wyjadę, jednak nie wiem czy to będzie wiele warte... - szepnęłam do siebie. Cóż, list sam w sobie był zaskakujący a ja niewiele rzeczy miałam do roboty. Czyli dziś jeszcze wyjadę prawdopodobnie. Dostanie mi się pewnie od moich pobratymców jak mnie dorwą, jednak nie czuję się związaną z rojem. Zaczęłam pakować ważniejsze swoje rzeczy do torby. Manehattan czeka na mnie.
  25. [sandy Finder] - Wiesz... nie mam zamiaru żerować na twoich bitach, mi tam wystarczą tanie rzeczy i tyle. Ty sobie kup drogie rzeczy, w końcu to twoje pieniądze nie moje. - odparłam szczerze zauważyłam, że chyba cennik był jakiś niezbyt dobry z powodu zatarcia kilku rzeczy. Podeszłam do lady. - Przepraszam, jest może spaghetti. - zapytałam dla pewności, nie chciałam żerować na nim jednak i tak tu było drogo. Myślałam nad użyciem tego proszku czy co to tam było do ciekawych celów. Nie czułam się zobowiązana względem roju, bardziej działałam jak najemnik.
×
×
  • Utwórz nowe...