Skocz do zawartości

Komputer

Brony
  • Zawartość

    1576
  • Rejestracja

Wszystko napisane przez Komputer

  1. [sandy Finder] - Niech ci będzie. - odparłam prowadząc go do środka, zakręciłam w boczny korytarz by zobaczyć dość ciekawą restaurację. - To chyba tutaj. Zerknę na cennik. - podeszłam do przeklętego cennika by zobaczyć jak tu stoi z cenami. Miałam nadzieję, że nie jest drogo. Nie mam zamiaru obciążać wuj wie jakimi cenami Blue Cuta. Chamska taka nie jestem, o co to nie. [Kristian, trzeba go ruszyć.] Kristian właśnie planował z Nelbergiem szczegóły dotyczące napadu na bank, który jest planowany na ten tydzień. - Kristian więc tak, musimy wytrzasnąć broń, najlepiej kusze i włócznie jakieś. I dwa zrobić to tak by nas nie rozpoznano. Wiesz jesteśmy tuż obok, jakby nas śledzili to by nie było fajnie. - powiedział Nelberg pisząc coś na kartce. - Wiem, jednakże nie jestem pewien czy nam sprzedadzą kusze z prawdziwego zdarzenia czy będziemy się męczyć z własną nieudolną produkcją. - odparł jednorożec patrząc na pegaza w berecie. - Może nam sprzedadzą, nie oczekuję cudów jednak wszystko jest możliwe. Więc wiesz, niespodzianki często się zdarzają. Szczególnie nam... - odpowiedział pegaz. - W sumie masz racje, pogadamy o tym potem, muszę się zająć papierkową robotą. - po tej krótkiej wymianie zdań obaj skierowali się w swoją stronę.
  2. [sandy Finder] - Możemy albo zjeść w tym Domie Handlowym, podobno w środku jest restauracja albo Cukiernia tego całego Jona. Tylko te dwa miejsca znam. - powiedziałam patrząc w boki czy nie idzie jakiś tłum. Z zadowoleniem stwierdziłam, że nie. - A i jeszcze jedno, nie lubię gdy szczególnie o mnie pada słowo "opiekować się" źrebakiem nie jestem więc to jest zbędne. - dodałam lekko zirytowana, nienawidziłam tego naprawdę, odetchnęłam głęboko by się nie wkurzyć kompletnie.
  3. [sandy Finder, 320 bitów] Cóż zapraszał mnie na jedzenie, odmowa w tym wypadku nie jest zbyt mądra. Nie mam zamiaru psuć znajomości. - Widzę, że masz szczęście. Ja tylko wygrałam 200 bitów i jakiś żrący płyn. Nie wiem czy się cieszyć czy załamywać. - powiedziałam do niego chowając powiedziane rzeczy w torbie, jednak bity do sakiewki schowałam na wszelki wypadek. - No to więc gdzie chcesz zjeść? - zapytałam wychodząc z budynku i czekając na niego.
  4. [sandy Finder] Spojrzałam niezbyt szczęśliwie na to, cóż spróbuję jeszcze raz. Tym razem ulepszony może będzie coś ciekawszego. Zauważyłam Blue Cuta, cóż widać też chce spróbować szczęścia. - To poproszę jeszcze jeden los ulepszony jeśli można... - powiedziałam niedowierzająco na butelkę, że zdobyłam coś co nie będzie przydatne na najbliższe okazje. Cóż pecha ostatnio mam, jeszcze tylko Staroequestriański i można już nic nie robić.
  5. [sandy Finder] Wyszłam na chwilę z kuchni i kładąc w salonie tam gdzie było miejsce na szafie terrarium, dałam jeść Eggie i wróciłam do kuchni. - Nic mi nie trzeba, ja na chwilę idę. Muszę załatwić dwie sprawy, związane z jedną rzeczą znalezioną przeze mnie. - powiedział do niego zjadając ostatnią kanapkę. - A i terrarium jest na szafie w salonie, uważaj bo jak spadnie to po budynku będzie chodzić tarantula. A to nie będzie zbyt ciekawe. A teraz żegnaj. Muszę załatwić dwie sprawy. - dodałam wstając i wychodząc z budynku nie zamykając budynku na klucz, nie było takiej potrzeby bo był w środku. Udałam się w kierunku domu handlowego z zamiarem kupna losu. Po dotarciu na miejsce weszłam do środka podchodząc do kucyka który się tym zajmował. - Poproszę jeden los epicki. - powiedziałam kładąc 50 bitów obok kucyka.
  6. [sandy Finder] - O mnie chcesz się dowiedzieć? To od czego by zacząć, a no tak w większości podróżowałam po pustyniach. Niekiedy gorzej lub lepiej się to kończyło, niekiedy znajdywałam ciekawe rzeczy jak ten kryształ. - zaczęłam wyjmując szmaragd trzymając go słabo magią. - Ten szmaragd reaguje na zbyt duże użycie na nim magii słabą falą uderzeniową, nie wiem po co to komu było. Drugą sprawą jest to, że gdy byłam na Saharze dość szybko zaprzyjaźniłam z Arabami czy jak oni się nazywali, może i mieli dziwne zachowanie jednak miło się z nimi rozmawiało. Podczas krótkiej wizyty we Włoszech spotkałam nietypowego człowieka o którym było głośno bo był z RFL, tylko nie znam jego dawnej rangi w nim. Jak on miał na nazwisko... no tak Thalberg. Niemcem był i dość ponury, proponowałem mi nawet dołączenie do RFL bo bym się nadawała na szpiega. Odmówiłam a ten mi ofiarował jakąś statuetkę. Zaintrygował mi nie powiem, po wchłonięciu Ziemii przez Equestrię zajęłam się pracą w Appleloosie. Dwadzieścia bitów dziennie to nie było dużo, jednak starczało na najważniejsze rzeczy. Resztę ci potem opowiem, wiesz może gdzie można u ciebie postawić Terrarium? - zapytałam martwiąc się trochę o Eggie.
  7. [sandy Finder] Ruszyłam do kuchni z tym talerzem z kanapkami. - Trochę za dobrze mnie traktujesz, skoro ja u ciebie na razie mieszkam. Nie da się dla ciebie coś zrobić w ramach rekompensaty? - zapytałem szczerze pytając. - Nie mogła bym żyć ze świadomością, że ktoś mi pozwala u siebie mieszkać i jeszcze każe mu więcej dawać. - dodałam jeszcze do swego pytania. Ugryzłam, cóż nie było rewelacyjne ale lepsze niż większość jedzenia które jadłam. - A tak w ogóle jak się nazywasz? - zapytałam próbując sobie przypomnieć.
  8. [sandy Finder] Westchnęłam, cóż dziwiło mnie zbyt dobre traktowanie. Widać, że tamta klacz była wysoko w hierarchii przynajmniej nie dla mnie. Wzięłam łyk herbaty i zaczęłam się przyglądać probówce ze sfermentowanymi uczuciami. Cóż niezbyt dobre to było ale musiałam to wchłonąć z uwagi na senność. Zdałam sobie sprawę dopiero, że nie posłodziłam herbaty. Szybko wsypałam 3 łyżki cukru i wróciłam do picia herbaty i gazety jednocześnie.
  9. [sandy Finder] Spojrzał zdziwiona na ogiera. - Co ja jestem, jakaś księżniczka. Mogę spać nawet na podłodze nie mam zamiaru sprawiać ci większego problemu. Poza tym wytrzymam bez snu. - wyjęłam z torby probówkę z czymś zielono-wodnistym. - To są sfermentowane uczucia, dają dużo energii ale smak... cóż ohydne to duże niedopowiedzenie. Masz może herbatę? - zapytałam dla pewności, nie miałam zamiaru sprawiać mu problemu.
  10. [sandy Finder] Uznałam w końcu, że lepiej rano kupić ten przeklęty epicki los. Teraz lepiej skoczę do tamtego ogiera, cóż jeśli mam szczęście to się na podłodze wyśpię. Ruszyłam z kartką z adresem trzymając ją magią ledwo dotarłam na miejsce z powodu skomplikowanej wielkości Canterlotu. Cóż postanowiłem na niego poczekać, nie lubiłam wchodzić do obcego domu jakby to był mój. - Cóż poczekam sobie. Jeśli za pół godziny nie wróci będę musiała się niestety wprosić. - powiedziałam do siebie wyjmując gazetę z kilkoma informacjami niedawnymi.
  11. [sandy Finder] - Dzięki za radę. Przyda się pewnie. - westchnęłam wychodząc, cóż uważał mnie za trochę chamską. Nie miałam zamiaru mu zabierać łóżka. Mam inny zastrzyk energii niż sen. Skierowałam się do domu handlowego. Po wejściu i spotkaniu po drodze kilku gwardzistów podeszłam do kucyka który zajmował się losami. - Jeden epicki los proszę. - powiedziałam kładąc 50 bitów. [Kristian] Kolejny wydech dymu papierosowego, Kristian zjechał windą na dół by coś zjeść. Wchodząc do stołówki wziął bochenek chleba i posmarował go masłem i położył na kawałek ser. Biorąc 4 przygotowane kanapki usiadł w głównej sali na parterze i zaczął się już robić śpiący ale głód trzeba najpierw zaspokoić.
  12. [sandy Finder] Spojrzałam ogiera. Cóż mam wrażenie, że udaje swoją grzeczność. Wstałam po prostu przeszukałam torbę i wyjęłam kartkę. - Dobra ja muszę kupić jedną rzecz. Podaj adres swojego mieszkania, przyjdę tam jak najszybciej. - powiedziałam do niego biorąc jeszcze ołówek. Cóż nie mam dobrych przeczuć ale przeżyje. Boję się tylko o stan jego mieszkania. A ta klacz jest trochę stanowcza. [Kristian] Kristian stał i paląc papierosa patrząc przez okno na Manehattan. Cóż o tych godzinach było mniej tłumów na ulicy. - Cóż, widzę że jest spokój jak na razie. Celestia może się wypchać bo jestem dla niej nieosiągalny. - powiedział do siebie wdychając dym.
  13. [sandy Finder] Po usłyszeniu o jakieś "Foxie" już wiedziałam, że jak się odwrócę to tego pożałuje. Spojrzałam tylko wzrokiem mówiącym "Naprawdę" na klacz. Cóż, ostatnimi czasy pecha mam dużego. A galeony same się nie wydadzą. Miałam nadzieję, że ten ogier znowu mnie z kimś nie pomyli bo się załamię. [Kristian] Jednorożec uśmiechnął się gdy usłyszał, że rekruci zdali testy walki wręcz na poziomie średnim. Cóż Combot umiał jako tako przekazać wiedzę. - Teraz pytanie w co ich uzbroimy... - szepnął do siebie, zakładając swoje okulary przeciw słoneczne i odwracając się do okna. - Celestio, celestio. Ty i te twoje śmieszne prawa, prędzej przyjdziesz do mnie niż usunę swój sprzęt. - powiedział do siebie poprawiając okulary i wyjmując papierosa. Zaciągnął trochę dymu wcześniej go podpalając i usiadł znowu w swym dużym fotelu podpisując papiery. Wpadł nagle na genialny pomysł na dofinansowanie jego sprawy. - Zrabowanie banku... To jest myśl, tylko wyposaży się żółtodziobów i można robić to co trzeba.
  14. [sandy Finder] Zmrużyłam oczy, nie lubiłam być chwalona przez osobę która w teorii nie była wyżej w hierarchii ode mnie. Czułam się wtedy jak małe dziecko, a tego dość nie lubiłam. - Nie wiem czemu ale mam obawy. I to nie małe. - odparłam stukając kopytem o stół. - Może i masz rację, uratowała mi skórę. Jednak mam obawy co do tego u kogo będę na jakiś czas. Nie mam zamiaru się mieszać w żadne plany. Spokojnie. - odparłam pół-prawdziwie, zauważyłam, że jakiś ogier się dosiadł tutaj. Czułam od niego więź lecz trochę inną od klaczy. Zdziwiło mnie te słowa o barierze, spojrzałam za okno by zobaczyć to co mówił. Właśnie skomplikowały się moje plany i to znacząco. [Kristian] - No to fajnie, spis sponyfikowanych. Nigdzie nie idę, będą musieli mnie siłą wziąć. - warknął Kristian na wieści w prasie, może i Manehattan jest daleko od Canterlotu to nowości są tu szybko publikowane. - Ale jak nie pójdziemy namierzą nas i sprzątną. - odparł Nelberg paląc papierosa. - Dlatego za jakiś tydzień zmienimy siedzibę. Tu jest zbyt niebezpiecznie, musimy działać jak partyzantka. Zmieniać siedzibę co jakiś czas aby władza nas nie dorwała. Znam nawet doskonałe miejsce, Appleloosa głąby z gwardii nigdy nas tam nie namierzą. - odpowiedział Kristian czytając gazetę o nazwie "Głos Equestrii". - Nie jestem co do tego pewien ale rób co uważasz za słuszne. Combota będzie trudno przetransportować bo zakaz na ludzkie machiny jest. - powiedział Nelberg wypuszczając trochę dymu z pyska. - Nielegalnie go przetransportujemy. Spokojnie, do tego czasu zajmiemy się praktycznymi rzeczami. A teraz idź przypilnować naszych na dole. - odparł Kristian, Nelberg posłusznie wyszedł.
  15. [sandy Finder] - Sandy Finder. - odparłam podając kopyto. Cóż nie wiem po kogo poszła chyba tamta kotka ale nie chce wiedzieć. - Nie martw się, jakby co to pomogę. To było by dziwne gdybym po prostu była pasożytem. Trzeba mieć swoje zasady, nie inaczej w tym wypadku. Do czasu aż opuszczę to miasto to nic się złego nie wydarzy, muszę tylko dwie rzeczy zrobić i tyle. Nic złego, dość legalne zresztą. - dodałam do swej wypowiedzi chcąc ją przekonać. - Nie mam zamiaru drugi raz wpakować się w kłopoty, jeden raz jak na ten miesiąc mi wystarczy. - powiedziałam jeszcze patrząc do torby czy nic nie zgubiłam podczas gonitwy, z zadowoleniem stwierdziłam, że nie. [Nelberg] - Też dziękuję. - powiedział do wychodzących gwardzistów, gdy zamknęli drzwi dodał. - Za waszą naiwność. - poszedł zameldować wszystko Kristianowi, Yuri widząc że może już wyjść wyszedł zabrudzony z piwnicy spod baru. Po dojechaniu windą na górę powiedział do swego szefa. - Kristian, wyprowadziłem w pole tych idiotów. - powiedział dumny ze swego daru przekonywania. - Świetnie, czyli mamy już spokój. Wątpię aby jakiś gwardzista nas jeszcze odwiedził.
  16. [Nelberg] - Winda uszkodzona według grupy remontowej, kij wie co chcieli. Elektronika jako tako jest. Nie zbyt zaawansowana ale jest. Za drzwiami się jest skład żywności i stołówka. - odparł Nelberg czytając akt nakazu. - A i bym zapomniał, proszę uważać na meble. Są dość delikatne. - dodał dalej nie patrząc na gwardzistów. - Chciałby ktoś z gwardzistów napić się cydru z cukrem trzcinowym? - zapytał jeszcze. [Więzień] - Dziękuje, ale błagam aby to wstawienie się za mną nie było nieznaczne. - odparł zmęczonym tonem. Widząc, że gwardzista wyszedł zaczął się zastanawiać czy dobrze zrobił mówiąc wszystko. [sandy Finder] - Zadekować się na jakiś czas w Canterlocie. Po wiadomo czym to raczej mój dom nie jest w całości. - odparłam patrząc w oczy klaczy. Cóż niepokojąco na mnie. Skąd ona tyle wie? zapytałam się w myślach. Cóż to było nie małe zaskoczenie o tym, że czekała na mnie. Jakby dostawała informacje z dużym wyprzedzeniem. Prawdopodobnie tak było. - Zamierzam najwyżej kilka dni w tym mieście zostać i wyjadę. Nic więcej. - dodałam jakby od niechcenia.
  17. [Więzień] - Wiesz gdzie jest Manehattan tak? To jest Ulica Handlowa nie i obok głównego banku jest podobny budynek z wieżą na środku. To jest ta kwatera RFL. - powiedział lekko wystraszony - Ale nie jestem pewien czy dalej tam jest baza nie było mnie tam półtora miesiąca a Kristian nie informował mnie o niczym kompletnie. A w listach jest tylko co mam robić ale pewnie i tak nie znacie niemieckiego. - powiedział wszystko. - Pewnie pożałuje tego, że udzieliłem ci tych informacji... [Kristian] Nelberg usłyszał pukanie do drzwi, założył beret i okulary i podszedł do nich. Yuri skończył przesuwać szafę. - Dzień Dobry. Zapraszam do tych skromnych progów. - przywitał się Nelberg uchylając bardziej drzwi. Na głównym parterze była tylko tamta szafa, bar z ladą, dużo stołów, drzwi do jakiegoś pomieszczenia i "uszkodzona" winda. [sandy Finder] - Nie dziękuje, nie piję kawy. - odparłam nie mówiąc jak zwykle sarkazmami lub podejrzliwym tonem, cóż dalej jej nie ufałam jednak to jedyne wyjście jak na razie. Muszę rozszyfrować tą książkę i informacje na kartce jak najszybciej. Spojrzałam tylko za okno by zobaczyć jak trochę tłumu idzie przez tą ulicę.
  18. [Więzień] - Dobra, dobra mówię. Jednak nie wiem czy można mi ufać i tak źle skończę prawda? - zapytał lekko przestraszony. - Jednak pewnie za zdradę i tak gorzej skończę, zdrada w RFL jest gorsza niż śmierć. Tylko niech tamten psychol niech sobie stąd pójdzie. - dodał mówiąc o wiadomo kim. [Kristian] - Wzywałeś nas Kristian? - zapytał Nelberg po przyjeździe windą do gabinetu wspomnianego kucyka. - Oczywiście, macie schować co się da. Z wiarygodnych informacji wiem, że gwardia tu będzie niedługo. Dam wam kartkę z tym co musicie zrobić. - odparł podając papiery Yuri'emu. - A teraz zróbcie co trzeba. - dodał idąc z nimi do windy. Po dojechaniu na dół, Nelberg szybko położył obok windy znak, że jest właśnie naprawiana i zakleił wejście do niej taśmą a Yuri poszedł przesunąć szafę z książkami tak aby zasłaniała drzwi do laboratorium. [sandy Finder] Westchnęłam i poszłam w wskazane miejsce, cóż już przeczuwam najgorsze. Nigdy nie lubiłam zaczynać rozmów, szczególnie takich gdy od tego zależała reszta życia. Po wejściu do lokalu spojrzałam tam gdzie miała być ta klacz. Czuć było od niej więź, na pewno podmieniec. Dosiadłam się tylko naprzeciwko bez słowa patrząc uważnie na nią. Czy ona wiedziała, że tu przyjdę? Nie mam pojęcia.
  19. [Więzień] Jednorożec spojrzał trochę niepewnie na gwardzistę. - Ja co najwyżej mogę pokazać, nie pamiętam numeru. Nie byłem tam z dobre półtora miesiąca. - powiedział niepewnie wstrzymując oddech aby za bardzo go nie bolało. Wiedział co ten chory psychicznie gwardzista będzie robić i nie podobało mu się to specjalnie. [sandy Finder] Wstrząsnęła mnie wiadomość o tym co wie ten podmieniec. - Cały Canterlot? Nie powiem, zaskoczyłaś mnie. Rok w tym mieście jesteś, że wiesz gdzie i jak? - zapytałam, dość mi tym zaimponowała. Ja nawet połowy nie znałam nie wspominając o kanałach. Szłam teraz za nią i patrząc jednocześnie na nią by jej nie zgubić. Wiadomo co się stanie jeszcze. [Kristian] Gwardia podobno była jakieś niecały kilometr od Ulicy Handlowej co znaczy, blisko bazy RFL obok Banku. - Kurna, trzeba jakoś zamaskować to i owo bo źle skończę. Bardzo źle. - powiedział do siebie wzywając do siebie Nelbega i Yuriego za pomocą guzika pod biurkiem.
  20. [Więzień] Mina jednorożca spoważniała gdy usłyszał o ręcznikach i wodzie, już wiedział co mu chcą zrobić. - Hah, myślicie że to na mnie robi wrażenie. Gorsze rzeczy znosiłem jak się Kristian na mnie wkurzał jak odwaliłem coś głupiego. Myślałem, że mi łeb rozwali czasami. Nie były to koniecznie dobre czasy jednak nauczył mnie trochę dyscypliny i wytrzymałości. - powiedział do nich śmiejąc się. - Pokaż co tam masz chojraku. - zaczął robić to co umie najlepiej igrać z ogniem a konkretniej z tym co zawołał tamtych. - Niech twoje przydupasy więcej przyniosą, będzie fajniej. - dodał. [sandy Finder] - Tak się kończy gdy nie zna się przynajmniej połowy Canterlotu... - powiedział do siebie, nie miałam pojęcia gdzie ta kawiarnia. Spojrzał niepewnie na kota i sam Canterlot. Cóż trudno będzie się wykaraskać z tej sytuacji. Westchnęłam gdy przypomniałam sobie, że zapomniałam mapy wziąć jak uciekałam. Jeszcze lepiej, rozglądałam się za jakąś mapą bo to będzie dziwne być prowadzonym przez podmieńca pod postacią kota. [Kristian] Kristian lekko zdenerwowany przeglądał informacje, że gwardia przeszukuje wszystkie budynki w Manehattanie. Nie jest zbyt ciekawie jednak może uda się ukryć to co trzeba, a jeszcze niedługo jest wieczór sarmacki same złe rzeczy się dzieją. Jak namierzą, że piją wódko to po nich. - Cholera. Czemu akurat dziś?! - warknął gniotąc kartkę.
  21. [Więzień] Zamyślił jednorożec. - Szczerze chyba masz trochę racji, bo za ten piękny zamach to tortury mogą "niezłe". Jednak wiesz nie mogę ci wierzyć bo niczym nie udowodnisz swoich słów. Póki szef RFL żyje nic wam się nie uda. NIC. - odpowiedział chichocząc. - Szkoda tylko Combota, był ciekawą maszyną z wieloma funkcjami. Jednakże podajcie więcej argumentów czemu mam się zgodzić. W RFL jeszcze jest ważny, nie mogli by mnie zdradzić. Jestem oczami i uszami ich, no chyba że tamta mnie wyparła z tej funkcji. To chyba jest możliwe... - zamyślił się głęboko. [sandy Finder] Szybko zmieniłam postać na swoją standardową jednorożca z sierścią w kolorze piaskowym. I ruszyłam za kotem, dziwiło mnie że niektóre podmieńce zamieniają się w zwierzęta. - Co się dzieje w tych czasach... - powiedziałam do siebie patrząc na niebo, widząc że gwardzistów nie ma przyśpieszyłam. Cóż stąd jest tylko jedno wyjście niestety.
  22. [Więzień] - Oczywiste, że to nie ja stworzyłem tą maszynę. Jednak wiesz, ja nie ufam w żadne twoje słowo. Wam kucykom nie można ufać, wszyscy wiemy jak to się skończyło. Szkoda, że robot tylko jedną księżniczkę trafił. Wolałbym aby Celestię lub Lunę też ale bywa. Tego błędu już się nie poprawi, poza tym z jakiego powodu niby mam wam pomagać. Mam zdradzić swoje ideały i RFL? No co to nie. Mam swój honor. Nawet jakbym wam powiedział gdzie to jest to byście nie weszli od tak sobie. - odparł chichocząc. [sandy Finder] Teraz mnie lekko zirytowała, mimo że i tak miałam ją gdzieś to jednak potrafiła denerwować. - Robię to co przynosi korzyści, logiczne. - odparłam telepatycznie, ona pewnie i tak tego nie zrozumie. To tak jak mówić do ściany.
  23. (A jaka nagroda tak w ogóle jest?) [Więzień] - Moim wielkim planie? - zapytał zdziwiony. - Zbyt bardzo mnie przeceniasz, to nie jest mój plan tylko osoby która nadała mojemu życiu sens. - odparł z uśmiechem, trochę potrwa zanim wyciągną z niego informacje. [sandy Finder] Stałam tak czekając aż polecą dalej. - Wiesz może gdzie można się ukryć na kilka dni w tym Canterlocie? - zapytałam telepatycznie podmieńca który uratował mi tyłek. Cóż takie cuda nie często się zdarzają.
  24. [sandy Finder] - Jak tam sobie chcesz. - odparłam telepatycznie, już dawno tego nie robiłam więc przyszło mi to z trudem. Zamieniłam się już w pasterkę z kamienia, w takie rzeczy trochę trudniej było się zamienić w taką postać ale się udało. Wskoczyłam a raczej się wdrapałam na to samo miejsce przybierając wiarygodną pozę i jednocześnie zastygając bez ruchu. Co jak co ale na ty się znałam, jednak nie byłam przekonana co do tego planu. Może gwardziści to idioci, zobaczy się. [Yuri] Combot był właśnie ładowany przez Yuriego by był skuteczny w 100%, był dumny z Combota DX. Był lepszy i skuteczniejszy i jednocześnie taki sam swoim trochę dziwnym charakterem. - Niedługo gdzieś zostaniesz wysłany aby dokopać gwardzistom! Założę się że podołasz, jesteś dla mnie jak syn! - powiedział do Combota chichocząc.
  25. [sandy Finder] Obejrzałam się do tyłu aby zobaczyć, że jeszcze dwóch gwardzistów mnie goni. Byłam zmęczona jednak Canterlot jest już na wyciągnięcie kopyta, ale postanowiłam wykonać jeszcze jedną sztuczkę by ich zgubić. Wzleciałam trochę wyżej tylko po to aby wlecieć między wysokie budynki i zygzakować między nimi, może teraz mnie zgubią. Wyleciałam zza jednego z budynków w środku, tym razem lecąc po lewej stronie budynków a nie prawej jak wcześniej. Może teraz ich zgubię. Ostrożnie wleciałam do ogrodów idąc tam gdzie mi podpowiedziano, rozglądałam się podejrzliwie na boki nie chcąc zostać zaskoczoną.
×
×
  • Utwórz nowe...