Jump to content

Going Up! [PL][Oneshot][Slice of life]


aTOM
 Share

Recommended Posts

Czy ktoś tutaj pamięta "The Big Butterfly Brouhaha"? Niedawno natknąłem się na opowiadanie, który klimatem nieco je przypomina, a rezultat tego spotkanie macie poniżej. Czysty SoL, bez żadnych pościgów, wybuchów czy krwiożerczych, różowych klaczy, w dodatku z udziałem duetu, które osobiście jeszcze nie spotkałem w żadnej opowiastce. Zapraszam do czytania!
 
autor: Chris
Opis: Krótka historia o tym, jak Carrot Top nauczyła się latać.
 

W górę!

Lektorat w wykonaniu NIghtShade

Going Up!

Edited by Dolar84
  • Upvote 4
Link to comment
Share on other sites

Opowiadanie iście niezwykłe swoją... zwykłością.

 

aTOM w formie, jak zwykle. Przyznam z żalem, że jakoś nigdy nie zebrałem w sobie dość inicjatywy, by przeczytać The Big Butterfly Brouhaha, a nie udało się... No to teraz mogę absolutnie na świeżo ocenić Going Up!

 

Hmm... niezwykłe opowiadanie. W pewien sposób do bólu wymykające się zamknięciu go w jakichś ramach. Nie jest to wielki fanfik, o którym będę godzinami gadał z przyjaciółmi, przygoda godna nagrody, ani coś, co wywołało łzy lub zmiany w moim życiu. Ale w kategorii prostej zwykłości z przyjemnymi emocjami i nawet jakimś śladem czegoś więcej, Going Up! po prostu wymiata. Trzeba poświęcić na nie kilkanaście minut, a tego akurat jest warte, właśnie przez swoją... lekkość...

 

Choć przyznam, styl autora jest mierzwiący. I wiem, wiem, uprzedzając cokolwiek, że bez tego to nie byłoby to samo, że czasem wywołuje uśmiech, że jest przyjemnie ciepły, przyjemnie... przyjemny... Ale mierzwi. Mimo wszystko i dosadnie. Tak czy inaczej to drobiazg tego rzędu, że niczego nie zmienia na gorsze.

 

A jak się nad tym zastanowić, to... to jest coś... Hitchcock powiedział, że film to życie z wyciętymi nudnymi kawałkami. I tu mamy życie kucyków z baaardzo wyraźnie wyciętymi kawałkami... A ono jest wspaniałe, magiczne, codzienne i takie zwyczajnie ciepłe. Mógłbym regularnie czytać takie opowiastki, nawet jeśli są o Derpy i Carrot Top, które są dla mnie maksymalnie neutralnymi postaciami.

 

 

Cóż więc mogę rzec... Fajny fanfik, doskonałe tłumaczenie i coś, co mogę polecić w wolnej chwili. Nic wielkiego, ale w tej swojej "nicwielkości" wielkie.

 

Pozdrawiam ciepło, prawie tak ciepło, jak to opowiadanie!

Link to comment
Share on other sites

Przyznam z żalem, że jakoś nigdy nie zebrałem w sobie dość inicjatywy, by przeczytać The Big Butterfly Brouhaha, a nie udało się...

 

Powinieneś to prędziutko nadrobić, "Wielka draka o motyla" to opowiadanie naprawdę niesamowite, w pierwszej chwili trudno uwierzyć, że można napisać coś tak uroczym, bajkowym stylem i to jeszcze w taki sposób, żeby nie wydawało się ani infantylne, ani naiwne, tylko po prostu właśnie... słodkie, ale w pozytywnym znaczeniu tego słowa. (No i stanowi ono kolejny istny popis translatorski aTOMa, jak zawsze, heh.)

 

Co do "Going Up!" - owszem, czuć w tym tekście lekkie podobieństwo o "The Big...", ale tylko niewielkie. Styl jest przesłodki, szalenie podobała mi się ta narracja z narratorem obecnym w każdym akapicie, narratorem-bajarzem, narratorem, który puszcza do czytelnika oko. Słodkie, zabawne, lekkie. Już nawet nie sama treść jest ważna, ot, zwykłe opowiadanko o "magii przyjaźni", o Derpy, o Carrot, że jedna drugiej pomaga, że druga przez to coś rozumie, a pierwsza się cieszy, a druga spełnia marzenia i tak sobie rozmawiają i coś razem robią.

 

Fajne, ten pomysł z bańkami i lataniem też (akurat to był element, który najbardziej skojarzył mi się z "The Big...", tam pod koniec też była scena z jaką machiną latającą czy czymś tam), chociaż szczerze powiedziawszy kompletnie nie ogarnęłam, jak niby miała wyglądać ta konstrukcja do ich robienia i ta cała "procedura"... Nie umiałam sobie tego wyobrazić. Chyba autor jednak trochę za bardzo pojechał z tym opisem... a może to po prostu mój brak wyobraźni ^^.

 

W każdym razie: język opowiadania jest faktycznie świetny, zabawny, w ogóle całość jest przesiąknięta humorem, a długie zdania i wstawki odnarratorskie tylko to wrażenie pogłębiają. Czyta się to tak, jakby ktoś to opowiadał... i jakby ten ktoś nie był do końca trzeźwy :v. I oczywiście znów aTOM popisał się tłumaczeniem. Specjalnie wybierasz opowiadania o niecodziennej formie, żeby szlifować swoje umiejętności? :P

 

Bardzo przyjemna, zabawna obyczajówka z wyrazistą formą i ciepłą, miłą, słodką i puchatą niczym wata cukrowa fabułą. Faktycznie, podobieństwo do "Wielkiej draki..." jest, istnieje i ma się dobrze ^^. I tak, Alb dobrze to ujął, zwyczajnie-niezwyczajne i wielkie w swojej nie-wielkości.

 

Pozdrawiam,

Madeleine

Link to comment
Share on other sites

Serdeczne dzięki za opinię :)

 


Specjalnie wybierasz opowiadania o niecodziennej formie, żeby szlifować swoje umiejętności? :P

Trafiłaś w sedno ;) Jak widać po tym opowiadaniu, nawet najzwyklejsza historia może zyskać, jeśli napisze się ją w odpowiedni sposób. A w tego typu przypadkach dla mnie osobiście dochodzi cholerna radocha z przełożenia jakiegoś pokręconego zwrotu czy po prostu "wbicia się" w styl autora.

 

Taka mała dygresja obrazująca, co najbardziej właśnie lubię w tym dziwnym hobby, jakim jest tłumaczenie - momenty, o których zapomnę. W sensie: czytam angielskiego fika, podoba mi się, już wiem, że wyląduje na warsztacie, piszę do autora, zgoda jest, zaczynam tłumaczyć... i w połowie trafiam na ultra-grę słów, o której po prostu zapomniałem wcześniej (tak było choćby z "Batsy the Bat" ze wspomnianej "Wielkiej draki..."). Ale kiedy po kilku godzinach gryzienia paneli, walenia głową w mur i targania włosów wpadnie się w końcu na odpowiedni pomysł... Rogal jak stąd do Boston, Massachusetts.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Opowiadanie, które ma w sobie choć trochę magii Draki o Motyla? Biorę w ciemno!

 

I faktycznie było tam uroczo magicznie, ale zarazem... całkiem w klimacie MLP. Mamy więc Carrot Top (wciąż uważam to za lepsze imię niż Golden Harvest) i Derpy. Bohaterki często przedstawiane razem... w różnych konfiguracjach :wow: Jedna ma wielkie marzenie, a druga chce zrobić wszystko, by jej to umożliwić. I tak w skrócie można opisać tego SoLa. Niby nic? Bynajmniej. Właśnie ta cała magiczno-mistyczna otoczka w połączeniu z lekkim stylem sprawia, że pochłania się tekst błyskawicznie, a wszystko czyta się z uśmiechem. No a przynajmniej ja tak czytałem :P

 

I jako że tłumaczem był aTOM, nie musiałem się obawiać, że jakieś błędy mnie odciągną od klimatu xd Raptem dwie rzeczy zaznaczyłem, przy czym jedna to sugestia, a drugie podwójna spacja, która łatwo może ujść naszej uwadze. Nic wielkiego naprawdę.

 

***

 


i w połowie trafiam na ultra-grę słów, o której po prostu zapomniałem wcześniej (tak było choćby z "Batsy the Bat" ze wspomnianej "Wielkiej draki..."). Ale kiedy po kilku godzinach gryzienia paneli, walenia głową w mur i targania włosów wpadnie się w końcu na odpowiedni pomysł... Rogal jak stąd do Boston, Massachusetts.

 

I wtedy stoi ci cały fic, dopóki tego nie przełożysz, przy pomiędzy gryzieniem paneli potrafisz ominąć na razie ten fragment i iść dalej? :P

Edited by Niklas
Link to comment
Share on other sites

I podobnie jak Motylek, i to opowiadanie mi do gustu nie przypadło. Z wódki, klaczy, koksu, flaków i laserów były tylko klacze :fluttersad:. Nie jestem targetem dla uroczych opowiadań, takie rzeczy mnie tylko nudzą.

 

Tłumaczenie oczywiście na poziomie eksperckim. Niedługo aTOM wbije na kolejny level, więc może się już zastanawiać jakie skille wybrać.

Link to comment
Share on other sites

Wpadłem tutaj z czystej ciekawości wzbudzonej obecnością klaczy, którą zamierzam wykorzystać w jednym z własnych opowiadań. Przeczytałem i mogę powiedzieć, że miło spędziłem przy tym czas. Powiedzieć o tej historii "niezwykle zwykła" to strzał w dziesiątkę. Rzeczywiście nie ma tutaj nic specjalnie zaskakującego a to, co znalazło się pomiędzy tą garstką literek nazwałbym trochę banalnie opowieścią o przyjaźni i spełnianiu marzeń. Jako takie, można by powiedzieć, że temat jest cholernie oklepany, ale nawet jeśli, to genialnie skonstruowany, gawędziarski styl narratora czyni historię naprawdę ciekawą wywołując na ustach czytelnika może nie szerokiego banana ale na pewno lekki uśmiech. Wspomniany styl jest największym plusem tego opowiadanka. Podobał mi się też pomysł z powiązaniem Derpy z bańkami mydlanymi, a całość doskonale sprawdziłaby się jako jeden z serialowych odcinków gdyby tylko Hasbro zechciało poświęcić odrobinę uwagi kucykom tła.
Tak więc, z mojej strony solidna okejka i serdeczna zechęta innych do czytania.

Link to comment
Share on other sites

Create an account or sign in to comment

You need to be a member in order to leave a comment

Create an account

Sign up for a new account in our community. It's easy!

Register a new account

Sign in

Already have an account? Sign in here.

Sign In Now
 Share

×
×
  • Create New...