Equestria: Przyjaciel do grobowej deski (by peros81)

[Nightmare]

- Musiała pojechać do Canterlot, wróciła godzinę temu - powiedziała nie odwracając się w twoją stronę.

[KougatKnave3]

- Przepraszam... okey? - powiedziałem prosto, lecz ze smutkiem. - Skoro to niszczy moje relacje z tobą, to już nie pomogę nikomu... kłódka padła.

[Nightmare]

- Nie o to mi choooodziii... Ale byś zabierał mnie ze sobą - powiedziała i cię przytuliła. Foch zakopany.

[KougatKnave3]

Obejmuje. Potem opowiadam jej o całym przebiegu. A WIADOMO Jakie sprawy staram się powiedzieć tak by nie zabolało jej. Potem spoglądam na nią i oczekuje... albo pochwały... albo liścia...

[Nightmare]

Opuściła uszka. Teraz czuje się jak puszka konserw. Jak jesteś najedzony to niepotrzebna.

[KougatKnave3]

Podchodzę i ją całuje... - A kto powiedział, że muszę być głodny? - spytałem ją z uśmiechem. Całuje ją w nosek i zobaczymy jak nas los poniesie. Dzisiaj będę miał wolne, a potem wracam do pracy.

[Nightmare]

Pocałowała i wtuliła się w ciebie. Jesteś przejedzony... Za dużo całusów. Może lepiej poróbcie coś innego. Jak spanie? Jest czwarta nad ranem.

[KougatKnave3]

- Na następną misję cię wezmę - powiedziałem i się położyłem... - Aha... i muszę ci coś powiedzieć. Pamiętasz jak ci mówiłem, że Twilight jest napastowana przez idiotów takich jak Blueblood?

[Nightmare]

Kiwnęła.

- I? - zapytała. Zieeew... Zastanawia cię ta dziwna klacz...

[KougatKnave3]

Oby dotrzymała obietnicy. - No i by nie była napastowana... no cóż... nie obraz się, ale fikcyjnie jesteśmy parą... tylko do czasu, aż nie zrezygnują z niej. Potem wszystko wróci do starego porządku... tylko ty... i ja... - całuje ją w nosek. - Dlatego trochę boje się cię zabrać na następną misje...

[Nightmare]

Przytuliła cię. Jak słodko... Piąta nad ranem, wszyscy jeszcze śpią a wy odstawiaxie teletubisie... Tuliiiimyyyyyy.

[KougatKnave3]

- Ja nie zasnę... śpij moja perełko - powiedziałem. Cały czas jestem w postaci podmieńca... głaskam ją po grzywie. Ah... jakie to szczęście, że trafiła mi się taka klacz jak Night.

[Nightmare]

Zasnęła w twoich kopytach. Jak słodko. Ślicznie razem wyglądacie...

[KougatKnave3]

Uśmiecham się. Poza tym... mam mętlik w głowie. Troszczę się o Twilight trochę bardziej niż powinienem... mam obawy co z tego wyjść może. Leże i czekam do rana, aż ona się obudzi.

[Nightmare]

Przez sen ułożyła się na kanapie i zaczęła mruczeć coś, co będzie jej książką. Czyli największy sekret. Zatkać uszy.

[KougatKnave3]

Wieeeeesz... spojlerek nie zaszkodzi. Ale mam do niej szacunek, więc zatykam uszy. Potem jak już skończy gadać, to czekam, aż wstanie.

[Nightmare]

Raczej jeszcze pośpi... W końcu czekała na ciebie długo. I chyba zamiera wygadać całą książkę. Na ucho tak z trzysta stron już mruczy.

[KougatKnave3]

Tak czy siak wstaję i przygotowuje jej kolacje jeśli będzie koło godziny 10... następnie udaje się podszkolić trochę w magii... biorę do pomocy Twilight jeśli ma czas.

[Nightmare]

Siedzisz z Twilight. A tu nagle wpada do was zapłakana, żółta pegazica z różową grzywą. Zaczęła mówić coś do Twilight przez łzy.

[KougatKnave3]

Fluttershy... to chyba ona. - Uspokój się... powiedz powoli i wyraźnie. Co się stało? - spytałem się starając się dojść do sedna sprawy. Cholera co się dzieje?

[Nightmare]

Piszczy coś o swoim domku, zwierzakach i lesie. Chce żebyście tam szli.

[KougatKnave3]

Więc natychmiast tam lecimy... cholera, jeśli to gryfy to kurwa mam przesrane... JA NIE CHCE TRACIĆ KOPYT. Ale to nie zmienia faktu... że było warto.

[Nightmare]

Nie gryfy. Pegazica ma domek na skraju lasu. Za domkiem leżała pogryziona niedźwiedzica z martwym młodym. Skądś znasz te ugryzienia.

- Jeszcze.. W domku... Trucizna... Bolesna... Zwierzaki... - piszczała. Dostała czkawki.

[KougatKnave3]

O kurwa... - O kurwa... - Tamta klacz... muszę z nią pogadać. - Zajmę się tym sam... dobrze? - spytałem się spoglądając na nie... powiedziałem to moim tonem.

[Nightmare]

Kiwnęły. Twilight poszła z Fluttershy szzukać odtrutki na jad. Więc co zrobisz?