Skocz do zawartości

[Clocky] Niefortunne wypadki [Zakończone]


Recommended Posts

Za Jayce'em znów pojawił się szkielet, znów ze złotymi włosami. Pojawiały się bezszelestnie, toteż mężczyzna nie wiedział, że zagraża mu niebezpieczeństwo. 

- Świat by na tym ucierpiał. I grzeczniej, Destino. Właśnie ratuję ci skórę. Tak się zaplątać w drzewo, kto to widział?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zanim zdążyła dokończyć, Jayce odwrócił się, złapał młot i wystrzelił w kościotrupa.

Rzucił Shiro sugestywne spojrzenie nie oznaczające niczego dobrego, odwiązał jej ręce i dokończył wyplątywanie z gałęzi. Humor gdzieś się stracił - a jeśli już tracił się u Jayce'a, to musiało to być coś poważnego.

- Idziemy - oznajmił.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie. Zapewne zostaliśmy rozdzieleni. W ciągu krótkiej chwili zniknął Doktor, Ezreal i ty, chociaż byli tuż obok. A potem usłyszałem, jak się wydzierasz chociaż i tak było naprawdę kiepsko słychać. Jak przez mgłę - poinformował. 

Wokół słychać było kroki. Gałęzie trzaskały, skrzypiały liście. Byli otoczeni. 

Na ramię Shiro padła wielka dłoń Jayce'a. 

- Trzymaj się blisko. Jeśli teraz się rozdzielimy, to koniec. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W jednym momencie wydarzyło się kilka rzeczy.

Po pierwsze, Shiro poczuła podmuch powietrza i zanim ona i Jayce zdążyli zareagować, poczuła ukłucie w boku. 

Rozległ się błysk, kiedy broń oficera wypaliła, a stojący obok upiór, który pojawił się znikąd, ale którego rysów twarzy Shiro nie dostrzegła rozsypał się w pył. 

Poczuła promieniujący, tępy ból w okolicy żebra. W skórze była niewielka ranka, ale Shiro czuła, że jest jej słabo. Jayce znów strzelił i po raz kolejny. 

- W porządku? - zapytał

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niedaleko zalśniło zielonkawe światło wycieku. Ale poza tym światłem stały trzy niematerialne, wyraźnie martwe postacie. Patrzyły na Shiro i Jayce'a z wyrzutem. Błysk światła i już ich nie było. 

A Shiro poczuła, jak nogi robią jej się z waty. I poczuła, że musi się o coś wesprzeć - inaczej upadnie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Tak po prostu, czy coś ci jest? No, mów! - powiedział, szykując się do odpierania niewidzialnego ataku. 

Wszędzie wokół słychać było kroki i szepty. Shiro, zapewne tak jak i Jayce czuła się osaczona, a strach uniemożliwiał skupienie. W dodatku ból...

- Hej, nie mdlej!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shiro próbowała się skupić. Było to niezwykle ciężkie. Ból, strach i uczucie osaczenia. Wskazała na ranę.

- Zraniono mnie. - wydukała. Bała się, ponownie zadrżała po czym rozejrzała się niewyraźnie dookoła nich. Ciekawe gdzie był teraz Ezreal. I co robił.

Edytowano przez Clocky
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- No to nie dramatyzuj, zaraz coś na to zaradzimy, tak? Skoro jeszcze żyjesz, to jest dobrze! Powtórz: "Jeszcze żyję, mogło być gorzej" - odpowiedział. W jego głosie na chwilę zabrzmiał fałszywy ton zdradzający, że jest zdenerwowany. I raną Shiro i wzbierającymi zewsząd ożywieńcami.

Dzieci i dorośli, musieli umrzeć niedawno. Niektórzy byli opuchnięci, inni zaś tylko bladzi i otępiali, ale wciąż agresywni. Wstawali ze ściółki leśnej i spod cienkich warstw ziemi.

Jayce chwycił Shiro w pasie i przyciągnął do siebie, odsuwając ją od małego ożywieńca - chłopca o wydętym brzuchu i białych oczach. Miał rozczochrane włosy i odchodzącą skórę.

Ramienia dziewczyny coś dotknęło. Z początku sądziła, że gałąź - ale nie, obiekt był biały. Kości. Martwa dłoń położona na ramieniu dziewczyny nie czyniła jej krzywdy, a kościotrup o złocistych włosach stał i patrzył.

Edytowano przez Arcybiskup z Canterbury
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wzięła głęboki oddech.

- Jeszcze żyję, mogło być gorzej. - powiedziała. Bała się okropnie, oddech miała szybki tak jak tętno. Jej ciało nieco drżało. Wzdrygnęła się gdy coś jej dotknęło. Jeszcze bardziej gdy okazało się, że to szkielet. - Odejdź! - pisnęła dosyć wysokim tonem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ręka cofnęła się, ale szkielet nie zniknął. Upiór kobiety podniósł dłoń i wskazał kierunek, w którym niespokojnych zmarłych było najmniej. Jayce tymczasem rozprawiał się z resztą, wywijając hextechową bronią i łamiąc kości.

- Czy mogłabyś ich jakoś... No, nie wiem. Odpędzić? Albo ochronić nas?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bieg nadwyrężył jej siły i po chwili znów musiała skorzystać z podparcia się o Jayce'a. Upiór zniknął, ale nie zniknęły ożywione zwłoki. Ciągnęły za Shiro i Jayce'em jak żelazo do magnesu. Były wolne, ale było ich sporo. 

W pewnym momencie teren się podniósł i przed Shiro i Jayce'em wyrosło wzniesienie - stromizna, która nie tylko dla zombie mogła być wyzwaniem. 

Między drzewami widać było już zarysy sylwetek nieumarłych. 

- Właź tam - zarządził oficer, gotowy do obrony. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shiro postanowiła wejść na stromiznę za zarządzeniem Jayce'a. Nie wiedziała czy da radę. Serce biło jej jak szalone a ona sama była roztrzęsiona. Nie dowiem końca rozumiała wszystko co się dzieje. Dlaczego te trupy biegły za nimi? Dlaczego w ogóle za nimi podążały. Czy to było owe coś o czym mówiła Cassiopeia? Nie była pewna. Jayce bronił ich obojgu. Powinna mu pomóc ale była osłabiona. Będzie musiała potem sprawdzić tę ranę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mężczyzna wspinał się za Shiro, co jakiś czas obserwując tyły, żeby kontrolować odległość miedzy nimi, a zmarłymi. 

Shiro miała wrażenie, że serce zaraz wyskoczy jej z piersi. Czuła też mrowienie w rękach i nogach i nie umiała opanować oddechu. 

- Dasz radę wejść? - zapytał Jayce. Shiro nie widziała w ciemności jego twarzy. Był zaledwie metr za nią, wzniesienie kończyło się na oko pięćdziesiąt metrów dalej.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Powinnam dać radę. - powiedziała po czym zaczęła dalej się wspinać. Musiała tam wejść, choćby nie wiem co. Szybko rzuciła jeszcze Jayce'owi zaklęcie obronne, na wszelki wypadek. Nie była pewna czy może zrobić coś więcej. W takim stanie była bezsilna. Ale gdyby udało jej się zebrać z ciała choć trochę energii, może by coś wykrzesała. Ale to wymagałoby wielkiego skupienia. Było to też niebezpieczne, zbyt wielkie czerpanie siły mogło się zakończyć ustaniem krwiobiegu. Miała w życiu jeden taki przypadek, na szczęście był przy niej jej nauczyciel i obronił ją od śmierci. Teraz nikt nie uratowałby jej a ona sama upadłaby zapewne martwa. Nie mogła, nie teraz. Musiała poczekać aż nabierze więcej sił. I jeśli wtedy trupy będą ich gonić, będzie mogła użyć jakiegoś zaklęcia, ale tylko jeśli będzie potrzebne. Wzdycha po czym powraca myślami do tego uczucia. Trening, sala, tylko ona i jej nauczyciel. Jej mistrzyni przywołuje kilka potworów a ona walczy z nimi, z każdym kolejnym nadchodzą kolejne. Przewrócenie się i brak sił. Próba zebrania energii by pozbyć się ostatniego potwora. Ledwo wstaje a potem skupia się. Chce skumulować energię z jej ciała w dłoniach. Udaje się i zaklęcie zostaje puszczone w stronę przeciwnika. Nagle traci kontrolę nad ciałem, upada. Nie wie co się dzieje, nagle skupia się wokół niej krąg. Przez kilka chwil myśli, że czas stanął w miejscu jednak tak nie jest. Ktoś ją woła jednak ona tego nie słyszy. A potem nagłe przebudzenie... I dezorientacja.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dotarła na szczyt zdrowo przemęczona. Noga zaczepiła się o kamień i upadła na ziemię - na szczęście sam upadek groźny nie był. Żadnych zmarłych, żadnych kościstych upiorów, a także kompletny brak Ezreali i yordlów-doktorów.

Wokół nie było żywej duszy. Nienaturalna cisza, jakby cały las wstrzymywał oddech. Jayce przykląkł przy Shiro i odłożył broń na bok.

- Dobra, pokazuj tę ranę - zarządził mężczyzna.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...