Skocz do zawartości

[Clocky] Niefortunne wypadki [Zakończone]


Recommended Posts

- Oczywiście. A teraz odłóż to, bo uwiera mnie w tył głowy - zarządził. - Chyba, że wolisz zmienić miejsce. Tam jest jeszcze siedzenie, na którym możesz spokojnie rysować. Chcesz? - zapytał złośliwie, moszcząc się na kolanach Shiro i odkładając przybory, które były w zasięgu jego dłoni gdzieś na bok, w mniej istotne miejsca. Odrzutowiec tymczasem coraz bardziej rozpędzał się i rozpędzał, aż w końcu oderwał się od ziemi i wzniósł w powietrze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- O wiele łatwiej mieć dobry humor nie rozpadając się w zawrotnym tempie - odpowiedział.

Podróż do Ionii trwała koło dwóch godzin. Odzutowiec wylądował łagodnie na zielonej łące niedaleko miasta. Natura, wszędzie natura... W tle widać było góry, zaś samą polanę przecinał wąski strumień. Powietrze było zupełnie inne niż w Piltover - już po pierwszych chwilach szok tlenowy dawał o sobie znać zawrotami głowy. Od tej pory wszyscy mieli świetne nastroje. Może poza Heimerdingerem, którego nastrój trudno było odczytać.

- No, to gdzie teraz? - zapytał Ezreal.

- Do naszej bazy wypadowej. Do gościńca na skraju miasta - odparł Jayce.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shiro szła tuż za Jayce'm i Ezrealem. Postanowiła, że da im porozmawiać w spokoju czy coś. Ona w tym czasie rozglądała się dookoła. Tu było tak ładnie... Nie dość, że wypełnią misję, to popatrzą na ładne widoki. Czego chcieć więcej. Shiro wzięła głęboki wdech jednak czuła, że porzałuje tego co zrobiła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gościniec był niskim budynkiem o typowo ioniańskiej, tradycyjnej architekturze. Bogaty, zdobiony dach, cienkie ściany wzbogacone o ornamenty i niewielki ogródek, a to wszystko otoczone murkiem. W ogródku była mała sieć kanałów, wodospadów i oczko wodne w jego centralnej części. Rosły tam cyprysy i wiśnie.

Sam pokój miał niskie, dwuosobowe łóżko na podwyższeniu, dostęp do małej łazienki i okno wychodzące na ogród. Stała tam też biblioteczka z książkami, mały stolik i poduszki po obu jego stronach.

- Nieźle - stwierdził Ezreal, wnosząc do środka swoje rzeczy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shiro weszła zaraz za nim.

- Nie jest tak źle. - stwierdziła po czym uśmiechnęła się. Połorzyła plecak pod ścianą, tak by nie przeszkadzał ani jej, ani Ezrealowi, przynajmniej w teorii. Nie była pewna czy szybko zbierający się gdzieś chłopak nie przewróci się przez owy plecak. Ale wtedy to będzie jego wina, nie jej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Pewnie tak - stwierdził.

 

Równo o godzinie ósmej wieczorem opuścili gościniec.

Równo dwie godziny później szli przez las, a świecący jasno księżyc wskazywał im drogę. Heimerdinger cały czas opowiadał, Jayce milczał, a Ezreal słuchał Heimerdingera, stając się jednocześnie ulubionym partnerem do rozmów yordla.

- Więc, rozumiesz, ładunek kolorowy to źródło nowego pola, czyli pola sił kolorowych, skonstruowanego z gluonów przenoszących kolor i antykolor między kwarkami i antykwarkami. Opowiadałem ci już, drogi Ezrealu o gluonach?

- Nie, doktorze. Jeszcze nie.

- Ha! Chodzi o cząsteczki elementarne...

Pogawędka toczyła się w najlepsze, podczas gdy drzewa gęstniały i światło docierało do nich coraz słabiej. Nagle Shiro zorientowała się, że nie słyszy mowy doktora.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shiro rozjeżała się dookoła zaskoczona. Co się stało? Dlaczego nie słyszała doktora? Przecież jeszcze chwile temu słyszała każde jego słowo, każdą część rozmowy z Ezrealem. A tu nagle cisza. Ograniczone światło które było spowodowane dużą gęstością lasu tylko nasilało jej strach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wydawało się, że wokół nie ma żywej duszy. W dodatku zaczynało jej się kręcić w głowie, a nogi spowiła rzadka mgła - niedaleko mogły znajdować się mokradła, albo inny zbiornik wodny. We mgle widać było najróżniejsze kształty, z czego niektóre z nich okazywały się być tylko gałęziami w kuriozalnych formach, a inne... Inne pierzchały, zanim zdołała się im przyjrzeć. Każdy najmniejszy szelest, złamana gałązka czy odgłos nocnego ptaka brzmiały dwa razy głośniej i podejrzanie. 

Najgorszy był fakt, że mapę posiadał Ezreal i to on był przewodnikiem. Bez niego tylko Doktor miał szansę poradzić sobie z kierunkiem, a i on musiałby spędzić nad tym czas. 

Shiro usłyszała za sobą ciężkie kroki. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pod jednym z drzew leżały kości.

Szkielet był tak biały, że widać go było nawet nocą. Jak upiorna lalka, wisiał na długich, złotych włosach zaplątanych wokół gałęzi drzewa. Odarty z ubrań, odarty z ciała. Puste oczodoły skierowane były na Shiro, choć raczej przypadkiem niż z zamierzenia. Rozległy się kroki, choć nikogo nie było widać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shiro nieco odskoczyła na widok szkieletu. Serce biło jej jak szalone. Przeraziła się. Z kąd trup w lesiekolorze? Myślała, że w Ioni jest raczej normalnie. Mówiąc normanie mam na myśli harmonia, spokój, opanowanie i te inne rzeczy twgo typu. Zatrzęsła się delikatnie, ale podeszła do szkieletu by dokładniej go obejżeć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szeroka miednica i delikatna żuchwa stanowiły dowód na to, że szkielet należał do kobiety, jeśli ktoś nie chciałby wierzyć długim, złocistym włosom. Musiała być młoda, bo miała komplet zębów. Na krótką chwilę zdawało się, że las wstrzymał oddech. Zapadła zupełna cisza.

Głowa martwej kobiety poruszyła się, strzeliły kręgi. Puste oczodoły zwróciły się na twarz Shiro.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poczuła ostre szarpnięcie za włosy, a potem dotyk na skórze rąk - twardy, zimny, patykowaty. Coś zaterkotało, strzeliło i spowodowało, że Shiro straciła równowagę i wylądowała na miękkiej, wilgotnej ściółce. Przez krótką chwilę była wleczona po ziemi, a potem jej plecy dotknęły pnia drzewa. Bolała ją skóra głowy, bo ktokolwiek ją ciągnął, cały czas ciągnął właśnie za włosy.

Nie mogła się poruszyć. Jej ręce zostały wygięte w tył i związane tak, że obejmowała nimi pień drzewa, do którego przylegała również potylica - tajemniczy napastnik zaplątał jej włosy w gałęzie, podobnie jak nieboszczki znajdującej się zaledwie dwa metry dalej i usadowionej identycznie jak Shiro. Czaszka znów zwróciła się w jej stronę.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szkielet był tylko jeden. Teraz jej włosy w magiczny sposób odplątały się z gałęzi, a szczątki wstały i chwiejnym krokiem ruszyły w stronę Shiro. Trupowi co chwilę opadała żuchwa - wyglądał, jakby zaraz miał się rozpaść, a mimo to wytrwale szedł w stronę Shiro. Odległość pięciu kroków... czterech... trzech...

Błysnęło światło.

Przed Shiro leżała smutna, spopielona kupka kości.

- Masz parę w płucach, Destino - zabrzmiał głos Jayce'a.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wolisz 'dzieciaku'? - zapytał. Odłożył broń i skrzywił się, widząc włosy zaplątane w gałęzie. Westchnął głęboko i zabrał się do odplątywania. 

- Pilnuj tego. Gdybym wiedział, że będę bawił się w fryzjera, cała sprawa wyglądałaby inaczej. Wziąłbym ze sobą nożyczki. Na jeża, droga pani? A może na łyso? - zapytał i zachichotał złośliwie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jayce znów zarechotał. Starał się odplątywać włosy  w miarę bezboleśnie, ale czasem nie było to zwyczajnie możliwe.

- Oho, ktoś tu pokazuje pazurki. Szkoda, że jest przywiązany do drzewa - zażartował. - O, nie. No, myślę, że spokojnie połowa idzie do kasacji. A kto wie, czy nie wszystkie. Przyznaj, Destino, że cieszysz się, że mnie widzisz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...