Skocz do zawartości

[Clocky] Klątwa w spadku


Recommended Posts

Nadszedł dzień, w którym plan miał zostać wdrożony w życie. 

Poranek był jak zwykle o tej porze roku szary i dosyć ponury. Do nosa Ruby doszły smakowite zapachy z kuchni, a zegar wskazywał na godzinę ósmą. Zapewne przez przeżycia z dnia poprzedniego postanowiono dać jej spokój i pozwolić tego dnia dłużej pospać. 

Isleen się zmył.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szkoda iż demon postanowił się zmyć. No cóż. Dzisian trzeba było wprowadzić dalszą część planu. Plany. Ile oni już ivh mieli? Chyba stanowczo za dużo. Zmarszczyla lekko brwi niepewna tego czy robi dobrze. Wygramoliła się spod kołdry, założyła na siebie cokolwiek co miało kolor ciepłego brązu, jednak do siebie pasowało, by następnie uczesać się i pójść na śniadanie. Wcześniej przecież nie wyjdzie z domu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matka i ojciec jak zwykle patrzyli na nią z troską przy zastawionym stole. Ojciec czytał gazetę, matka robiła na drutach.

- Jak się czujesz, Ruby? - zapytała. 

Co do śniadania, na stole stała miska z jajkami na twardo, świeży chleb, kompot jabłkowy, szynka, masło i sporo innych składników, z których spokojnie można było urządzić sobie posiłek. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ruby rozejrzała się po pomieszczeniu spokojnie by następnie uśmiechnąć się do rodziców.

- Jest dobrze - powiedziała siadając przy stole. Zaczęła przygotowywać sobie posiłek, jakiś lekki. Nadal rozmyślała nad tym co się działo. Ale nie można wiecznie rozpaczać. - Po śniadaniu wyjdę na spacer. Potrzebuję trochę świeżego powietrza. Nie wiecie czy dałoby radę bym potem spotkała się z dziadkiem? - zapytała.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Mieszka dość daleko, Ruby - odezwał się ojciec, po wzięciu łyka kawy. - Ale możemy go zaprosić. Pewnie udałoby się, aby przyjechał za tydzień. 

- Nie przeziębisz się w taką pogodę? Jest dosyć chłodno, a ty jesteś akurat po grypie - wtrąciła matka surowym, niemal nauczycielskim tonem. 

- Święte słowa, prze pani! - odezwała się służąca idąc do kuchni. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyna uśmiechnęła się. Tydzień brzmiał całkiem dobrze, no i mogłaby pomóc dziadkowi przy zegarach. Z drugiej strony jeżeli poświęcałalaby czas dziadkowi to nie miałaby czasu dla Isleena. Miała nadzieję, że nie będzie jej miał tego za źle. Jak i to iż uda się nie wpaść przed bliską jej osobą, że ma pakt z demonem.

- Jak dla mnie brzmi dobrze tato - powiedziała Ruby pomiedzy kęsami. - Ubiorę się ciepło mamo. I wrócę szybko - obiecała po chwili.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dobrze więc. Idź... Tylko tym razem ostrożniej - ostrzegła matka. 

Dzień rzeczywiście był dosyć chłodny... Jak wszystkie poprzednie dni przez ostatnie parę miesięcy. Ruby wyszła na spory ogród, którego żwirowa ścieżka prowadziła kilkadziesiąt metrów do bramy, za którą z kolei była aleja prowadząca nad klify i w stronę małej miejscowości. Zapewne to tam powinna się spotkać z Isleenem. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Ubrała się ciepło tak jak kazała matka. Zawahała się chwilę. Iść czy nie? Hm... Stanowczo iść. Trzeba odstawić następna szopkę. Podeszła do bramy i pchnęła ją by wyjść. A następnie udała się do miasteczka, tam gdzie powinni się spotkać. Rozejrzała się jeszcze czy ktoś aby na pewno za nią nie idzie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Nie zdążyła nawet przejść przez bramę, kiedy ujrzała gustowną postać w czerni. Zastanawiające jak bardzo demon był w stanie upodobnić się do angielskiego dżentelmena mimo że na co dzień przypominał raczej... Dzikusa. Zupełnie jakby to były dwie różne osoby. 

No tak, mieli spotkać się tutaj, żeby zobaczyła ich rodzina Ruby. 

- Ach, cóż za fortunny zbieg okoliczności! - powiedział Isleen, zbliżając się do Ruby, ale zachowując kulturalny dystans. Przystanął i ukłonił się, zdejmując cylinder. 

- Co też panienka tu porabia? 

Grając w ten sposób Ruby również powinna zachować wszelkie zasady savoir-vivre'u, które wciskano jej do głowy od dzieciaka. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 6 months later...

Rubin uśmiechnęła się subtelnie, skłaniając się przed demonem, a jednocześnie udając delikatne zdumienie. Dokładnie takie, jakie pojawiało się na ustach innych młodych dam, gdy działo się coś niespodziewanego. Ach, jak bardzo nie lubiła tego nastawienia wszystkich dookoła. Nie była delikatna, wbrew pozorom, bo umiała postawić na swoim i twardo stąpała po ziemi. Takie rzeczy jak bycie idealną panienka to nie dla niej.

- Och, cóż za zbieg okoliczności mój panie - powtórzyła, trzepocząc delikatnie rzęsami i splatając ręce za swoimi plecami.

- Cóż, mój panie - zaczęła. - Pomyślałam iż powinnam zaczerpnąć świeżego powietrza, toteż udaję się właśnie do miasta. Ale jeżeli mości pan miałby ochotę, mógłby mi towarzyszyć w mojej przechadzce.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety, czy też raczej stety, bo zgodnie z planem, z domu wypadła pędem młoda służąca, Sally. Sally podwinęła spódnice sukienki żeby ta nie wadziła jej przy biegu i niezręcznie podreptała w ich stronę.

Przyzwoitka, cóż za okropny zwyczaj. No ale niestety nie było mowy o łamaniu tradycji, a więc jeśli chcieli gdziekolwiek iść, musieli najpierw zapytać o zgodę rodziców. 

- Panienko... Hyyyyy! Ruby! Panienki jaśniepani matka pyta, komże jest ten dostojny jegomość - wychrypiała, łapiąc powietrze po biegu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rubin spojrzała na nią ze spokojnym wyrazem twarzy. Zupełnie takim jak na codzień, bo raczej nie bujała w obłokach, a myślała racjonalnie, tak jak zegar, który musiał mieć wszystkie zębatki poukładane w odpowiednich miejscach by działać. Nie było mowy o żadnym odchyleniu, racja? Westchnęła cicho.

- Och Sally - zaczęła. - Ten miły pan uratował mi życie gdy prawie wpadłam pod powóz. Proszę, dopomóż mi namówić matulę by pozwoliła mi na spacer z jegomościem. Będę niezwykle rada, jeżeli na to zezwoli - dodała, choć tonem, który zwykle się u niej nie pojawiał. Zbyt dostojny, ale cóż.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Tak się składa, że... Pani przewidziała taką, zdaje się, sytuację... - odpowiedziała, nie patrząc w oczy demonowi i ogólnie wodząc wzrokiem wszędzie, poza twarzami obecnych. Odchrząknęła, czerwieniąc się i wyprostowała grzbiet, jakby chciała wziąć nadanego jej, metaforycznego byka. 

-... Dlatego też wysłała mnie. 

Isleen pokiwał głową. 

- Bardzo to wyrozumiałe ze strony matki panienki, że zezwala na przechadzkę. 

- Ale! Nie dłużej niż dziesięć minut! - dodała służąca, już nieco bardziej rozkazującym tonem. 

- Oczywiście, jak najbardziej. Hmm... - demon rozejrzał się po okolicy. 

- Rzadko tu bywałem. Może tamten zagajnik na wzgórzu będzie odpowiedni?

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rubin skinęła głową, podchodząc bliżej Isleena i śmiejąc się w duchu ze swojej przyzwoitki. Dlaczego była cała czerwona? Czy aż tak bardzo zawstydzała ją obecność tego jakże pieknego pana, który tak na prawdę był demonem czy Bóg wie czym bo sama bie umiała tego określić? Najwyraźniej.

- Och, mój panie, uważam iż to odpowiednie miejsce - powiedziała, ruszając wolnym krokiem w tamtym kierunku, z gracją nawet, jak się okazuje. - Więc mówi pan, że rzadko tu bywa - odezwała się w końcu. - Z jakiego powodu więc pan dziś tu przybył? - zapytała. - Jeżeli oczywiście wolno mi wiedzieć! - dodała pośpiesznie, udając nieco zmieszaną.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Mój świętej pamięci wuj zmarł zeszłej soboty. Biedaczyna, miał ponad osiemdziesiąt lat. Wspaniały, sędziwy wiek, ale nie był już w stanie utrzymać posiadłości. Jest niewiele ponad milę stąd. Okazało się, że hojnie przepisał mi posiadłość w testamencie. Już teraz, przyznaję, jestem nieco przerażony kosztami jakie może ona pochłonąć. Jest ruiną, aczkolwiek ruiną niebywale atrakcyjną. Czeka ją parę remontów i doskonale nada się na spędzanie czasu, gdy nie jestem w interesach w mieście - odparł Isleen. 

Sally tymczasem, jak nakazywał niepisany kodeks, wplotła rękę pod ramię Ruby, oddzielając ją od Isleena. 

- Bardzo mnie cieszy, że będę miał tak znamienitych sąsiadów - dodał. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rubin zrobiła nieco przestraszona minę, przykrywając jedną dłonią usta. Udawała, że jej przykro, uważała, że nawet bardzo przekonująco.

- Och, kondolencje. Niech spoczywa w pokoju, biedaczysko - powiedziała. - Cóż, to dobrze, że nie zostawi jaśniepan własności rodziny a ją wyremonuje. Jaśniepański wuj będzie mógł spoczywać spokojnie. - skierowała swój wzrok zaledwie na kilka sekund w stronę Sally. - Również jestem bardzo rada - dodała po chwili.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sally oczywiście nie odezwała się ani słowem, ale Ruby mogła być pewna, że wszystkie te informacje, co do słowa, zostaną przekazane pani matce. Było to oczywiście bardzo korzystne. 

- Jaśniepan hrabia, panienko. Należy tytułować - podszepnęła tylko cicho w pewnym momencie. 

Dotarli finalnie na wzgórze z zagajnikiem, w którym Ruby, mimo bliskiego zamieszkania nie przebywała nigdy. Zagajnik zdominowały buki, co jak na ten krajobraz było bardzo osobliwe. Ich wielkie, poskręcane korzenie gdzieniegdzie przykrywały szczątki jakiejś budowli, niezbyt zresztą okazałe. Ze wzgórza roztaczał się widok na wrzosowisko i klify, zapierający dech w piersiach. 

- A więc uczy się panienka w Dublinie? - zapytał "hrabia".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szła powolnym krokiem, z Sally pod ramię. Och, jak bardzo chce już wrócić do szkoły. Szybko to się chyba raczej nie zdarzy po tym co się stało. Lekko speszyła się, gdy przyzwoitka upomniała ją iż musi tytułować Isleena. Był to tak oczywisty błąd, ale ona o tym zapomniała. Krciła siebie samą w duchu. Przystanęła gdy dotarli na wzgórze. Cóż, musiała przyznać, że widok był wprost nieziemski. Szczególnie wrzosowisko i klify. Te same klify, gdzie się poznali? 

- Och, tak jaśniepanie hrabio. Jedynie pobieram tam nauki - powiedziała spokojnym tonem, nadal się rozglądając.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozmowa dotyczyła jedynie drobnostek, aczkolwiek wyszło z niej parę rzeczy odnośnie stanu życia "hrabiego". Rzeczywiście było to parę minut, po których cała trójka kulturalnie wróciła pod dom Ruby. Pożegnanie nie było zbyt wylewne, zresztą Sally pewnie by na to nie pozwoliła. 

I tak oto Ruby wróciła do pokoju, ale mogla być pewna, że niebawem może się spodziewać odwiedzin. 

Na przykład kruka na parapecie, który właśnie zapukał w okno.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rubin uśmiechnęła się gdy wróciła do siebie. Na reszcie mogła odetchnąć spokojnie. Weszła do swojego pokoju, powolnym krokiem. Wiedziała że długo nie pozostanie sama i nie myliła się, bo na parapecie siedział już demon zmieniony w kruka. Dziewczyna otworzyła okno, wpuszając go do środka.

- Myślę, że nam się udało Iseen. Byłeś bardzo przekonujący. A ja? Jak wypadłam twoim zdaniem? - zapytała.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Było... W porządku - odparł, przemieniając się w pierzastą formę. Zgarnął zza okna ubranie, które miał na sobie przed parunastoma minutami. 

- Powinnaś być nieco mniej pewna siebie, bardziej się rumienić i inne takie. Zdaje mi się, że to u was teraz modne, więc rób wszystko żeby być kimś takim właśnie. Tym bardziej, że powinnaś smucić się po śmierci przyjaciółki - dodał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Westchnęła. Starała się jak mogła. Cóż mogła poradzić, że było jej ciężko, bo taka nie była? Po prostu, nie kręciło ją to wcale a wcale. Skinęła głową.

- Rozumiem. Następnym razem bardziej się postaram. Musisz wybaczyć, prostu bycie taką mnie nie przekonuje. Aczkolwiek dla tej całej szopki mogę to robić. W końcu to nie potrwa długo - mruknęła, siadając na łóżku i wzdychając. - Mamy teraz jakieś plany? Po za udawaniem smutnej po stracie przyjaciółki? Bo obecnie bardziej czuję chęć rozwiązania jej sprawy a smutek jest na drugim miejscu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Każdy musi się czasem przemęczyć. To nic takiego - odparł, przeglądając biblioteczkę i wybierając z niej jakiś tytuł. Był odwrócony plecami do Ruby. 

- Póki co nie zrobimy niczego będąc tutaj. Trzeba poczekać - odparł, a potem niespodziewanie odwrócił się w stronę drzwi i zamienił we wronę, która natychmiast zniknęła między meblami. 

Rozległo się pukanie, a przez drzwi wleciała rozemocjonowana pani matka. 

- RUBY! Czy ja dobrze rozumiem, że interesował się tobą pan hrabia?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skinęła głową. Taka była prawda.

- Musi. W końcu, gdyby tak nie było, to świat byłby za prosty nie? Ale życie lubi nam dokładać niespodzianek - mruknęła, wyciągając z kieszeni zegarek, i głaszcząc go delikatnie po klapce kciukiem. Jej skarb. Niedługo i ona odda się pracy i pasji, ale to gdy skończy szkołę. Będzie pracowała u dziadka w zakładzie, by potem go objąć. Ale najpierw pozostawała kwestia klątwy, która w sumie nie była klątwą a jednocześnie nią była. Pokręcona sprawa. Skinęła na kolejne słowa, jednak zadziwiła się gdy momentalnie zmienił się we wronę i schował między meblami. Dopiero po chwili zrozumiała o co chodziło, gdy matka weszła do jej pokoju. Spojrzała na nią z subtelnym usmiechem.

- Och, można tak powiedzieć matko. Nie jestem co prawda pewna intencji jegomościa hrabi, ale może jest mną zainteresowany - powiedziała, udając nieco zawstydzoną i pozwalając twarzy na lekki rumieniec.

Edytowano przez Clockwork Ruby Who
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Musimy wpierw odkryć, czy nie jest oszustem. Co prawda stary pan Blackmore był prawdziwy, ale co jeśli ktoś chciałby na przykład nas okraść? Tyle się mówi o łowcach posagów, że... 

- Jaśniepani? - zagadnęła Sally, pojawiając się w drzwiach. - Poczta.

I zniknęła, przekazując pani matce listy. 

Ta chwyciła je niedbale i od niehcenia zaczęła wertować. 

-... Że aż strach. Nie wiedziałam, że Blackmore ma siostrzeńca, czy tam bratanka, a ten zjawia się nagle i... I... 

Spojrzała na kopertę w ozdobnym papierze, przypieczętowaną czarnym lakiem. 

- O wilku mowa... - wymamrotała. - ...ma zaszczyt zaprosić... Uroczystości pogrzebowe... Odbędą się... Listopada... 

Zamrugała. 

- Za dwa dni. Musimy cię wystroić - stwierdziła. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...