Skocz do zawartości

Barrfind V.

Recommended Posts

Łowca również usłyszał ten dźwięk. Założył szybko przepaskę na oko aby źrebak nie musiał oglądać jego oka. Już w duchu cieszył się że w znaleźli młodego. Coś jednak było nie tak. Forest powstrzymał się od nałożenia kaptura by uważniej się przysłuchać tajemniczemu dźwiękowi. O ile przerażony źrebak szlochałby z przerażenia lub miałby chociaż przyspieszony oddech, to ten dźwięk nie był ani pierwsza opcją ani drugą. Z tymi przemyśleniami zaczęły go przelatywać ciarki po grzbiecie. Nie ze strachu, którego łowca wyzbył się dawno temu, lecz jakby naturalnego radaru informującego Wind'a o potencjalnym zagrożeniu. Wolał ponownie zaufać swoim odczuciom. Spojrzał się w tym samym kierunku co Barrfind. 

 

- Mam złe przeczucia. To nie brzmi mi na odgłosy źrebaka.- zakończył zdanie. Forest zerwał się na tylnie nogi. Prawe kopyto kierował ku rękojeści miecza, lewe zaś uderzyło z drugiej strony w pochwę tak aby rękojeść sama doszła do kopyta. Jednym mocnym pociągnięciem wyciągną ostrze, po czym wrócił do poprzedniej pozycji podpierając się już tylko lewą nogą. Prawą nogę , w której trzymał miecz, utrzymywał na wysokości oczu. Ostrze skierowane było w kierunku źródła dźwięku. W tej pozycji łowca mógł odeprzeć każdy atak jaki by nadszedł z tej strony. Głębokim wdechem uspokoił pracę serca i w skupieniu oczekiwał na dalszy rozwój wydarzeń.

 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Doszedł ich obydwu ohydny zapach. Inny niż dotychczas bo leciał zgniłym mięsem. I w granice światła z ciemności wychynęła olbrzymia szara paszcza. Długa i pełna ostrych jak brzytwy zębów. Zaraz za nią na głowię, która nie miała szyi bo to było jedno ciało, widniały wredne zielone oczka. Głodne można nadmienić, a jego cielsko było pełne guzów i definitywnie był z kamienia.

 

- Na Harmonię - wysapał zamykając usta po opadniętej szczęce. - Co ty robisz?! Biegnij, Forest, biegnij - zawołał patrząc na niego jak na wariata. Rzucił na prędko zaklęcie bariery statycznej o niebieskim połysku zamykająca przejście przed nimi. - Taktycznie wycofujemy się w trybie natychmiastowym - dodał obracając go w stronę w którą musieli wracać.

 

Czy tego chciał czy nie, Barrfind pociągnął Foresta za sobą do momentu aż przyjął jego prędkość ruchu. Galop z uwagą aby się nie poślizgnąć wpadając do kanału obok. Było by to raczej złe. Przebiegli może z kilka metrów gdy rozległ się potworny rumor i ryk potwora za nimi.

 

- No i po barierze - wykrzyknął lecąc przed siebie.

 

Teraz bestia im sapała w plecy. Nie dosłownie bo mimo wszystko musiała się zmieścić co było utrudnione dla niej. Ale hałas, wrzask i tupanie było tak donośnie, że z pewnością było je słychać po drugiej stronie.

 

 

Gdzie mały reagując ogólnym rykiem na potraktowanie ze strony Tempest. Raczej nie raczył ruszyć się. Jak go obudziła, tak zaczął płakać ze strachu. Miał z ile, może z cztery lata, czy więcej. Nie grało to różnicy i Aelius wiedział, że malec się nie ruszy więc go wziął na grzbiet ruszając za klaczą. I dzięki Mrocznej młody robił mu teraz na plecach prysznic z łez, póki co tylko z nich.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mimo swojej stabilnej pozycji, szarpnięcie Barrfinda spowodowało że Forest omal nie wyskoczył ze swoich skórzanych butów. Przez parę metrów nie potrafił nadążyć za Arcypaladynem, który ciągnął go za jego czarny płaszcz.  Po chwili jednak dopasował rytm kroków do jego galopu i nie trzeba było sekundy a biegł już równo z Wielkim Mistrzem. Ponownie uderzył pochwę miecza tyle że tylnią nogą. Kolejna sekunda nie minęła, a miecz był z powrotem na swoim miejscu. Teraz potrzebował wszystkich czterech kończyn aby "odwrót taktyczny" się udał. Nie czuł się tego powodu dobrze, jednak było oczywiste że nie ma szans z tym czymś skoro sam Barrfind, Wielki Mistrz zakonu Paladynów Harmonii, przed nim spier****. Nie pozostało już nic innego jak iść w jego ślady.

 

- Pamiętasz drogę powrotną? - spytał się Arcypaladyna, który wydawał się nie słyszeć tego co mówi łowca. W tym momencie łowcy zaburczało w brzuchu. Widocznie nie najadł się tymi ziemniakami które kupiła mu Tempest. Przypomniało mu się też że na powierzchni widział stragan z różnego rodzaju wypiekami. Na tę myśl nagle wyostrzył mu się, już i tak mocno wyostrzony, węch który w tych kanałach wydawał się bez użyteczny. Poczuł zapach tych wszystkich wypieków który musiał dochodzić z okolic wyjścia. Nie czekał już na odpowiedz Barrfinda tylko przyspieszył galop tak bardzo że z każdą chwilą zdawał się zostawiać Arcypaladyna w tyle.

  • Haha 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Usłyszała niepokojące hałasy, ruszyła już biegiem mówiąc w pośpiechu, ale nadal pewnie siebie. -Zabezpiecz młodego na powierzchni, ja lecę pomóc reszcie.- Nigdy nie dawała się ponieść w całości emocjom, myślała co zrobić na wszelki wypadek jakby doszło do konfrontacji. Szybko dotarła do głównego tunelu i tam pozostawiła już Centuriona wierząc, że jego mądra makówka szybko wyciągnie cel na powierzchnie. Popatrzyła w przejście Foresta i jego towarzysza, podeszła kawałek i nasłuchiwała, jeżeli ich zauważy stanie tylko pewnie na tym nietypowym podłoży i się mocno skupi. Nie wiedziała, że Barrfind już raz robił barierę przed jaszczurem, tak czy owak klacz chciała to powtórzyć aby zwolnić zapędy kamienno-łuskiego. Trochę energii straci i w jej naszyjniku opadnie troszeczkę substancji. To mała cena za życie tych dwóch niewydarzonych członków ekipy. Od kiedy Tempest była aż tak drobiazgowa i gotowa do poświęcenia? Chyba dopiero odkrywała w sobie prawdziwego członka grupy, którym jeszcze nie do końca się czuła. Większość robiła instynktowo co dowiodło tylko, że nie jest zepsuta do szpiku kości. Jeżeli chodzi o czynności po tej akcji, to lepiej wiać ile wlezie, bo sama nie chciała zostać jego posiłkiem. Oczywiście Shadow wymyśliła wszystko tak by światło oślepiło jaszczura i dodać czasu na ucieczkę reszcie. Wpierw da się wyminąć, a potem pobiegnie za resztą jako ostatnia. Musi mieć pewność, że wszyscy uszli z życiem. Gdzieś we wnętrzu czuła się za nich odpowiedzialna. To musi się udać, wyjdzie jako ostatnia, o ile wyjdzie... nim się wszyscy wgrzebią na drabinę to trochę minie, a oni może będą mieli dosłownie kilkanaście oddechów. Jeżeli któryś będzie miał problem to podsadzi, w końcu ostry róg się przyda jako motywacja kłucia w zadki i popędzania. Sama skakała dosyć wysoko, może doskoczy, musi innego wyjścia nie ma. 

Edytowano przez Tempest Shadow
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kilka rzeczy cisnęło się na usta Aeliusa. Jedną z nich było narzekanie na to dlaczego akurat on musiał iść wyprowadzić to dziecko na powierzchnie, innym dlaczego ta klacz sądzi, że może rządzić. Ale z tym źrebakiem na plecach nie mógł przecież walczyć w skuteczny sposób. Wydał z siebie tylko gniewny pomruk i ruszył do wyjścia, chciał tylko odstawić dzieciaka na powierzchnie i tam wrócić, chociażby po to, żeby powalczyć. 
Gdy już dotarł do wyjścia postarał się zdjąć źrebaka ze swoich pleców i chwycić go w jedno kopytko, a potem wspiąć się po drabinie wciąż go trzymając. Potem wyjść na zewnątrz i dać go strażnikom. Dopiero potem odwrócić się aby ruszyć na dół. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Barrfind pozwolił się wyprzedzić bo wpadł na ciekawy pomysł. Za swoim ogonem słyszał wściekłe syczenie i człapanie ciężkich kroków. Nad głową w jego magii pojawiły się długi miecz i tarcza jak jego znaczek. Zaczął nim uderzać w nią wydając wibrujące dźwięki. Przeszły przez tunel podwajając jego siłę doprowadzając do zatrzymania się jaszczura. Zdębiał w pół kroku i chyba najwyraźniej nie lubił takich hałasów.

 

To wystarczyło aby go poważnie wyprzedzić więc broń zniknęła. Dźwięki w powietrzu jeszcze brzmiały ale oni już dobiegali do światła płynącego z góry.

- Szybko na górę - krzyknął nie wiedząc, że Aelius już akurat oddawał strażnikom malca i mógł zdecydowanie to usłyszeć.

 

Forest goniony własnym nosem i głodem wygrzebał się po drabinie na górę. Barrfind jeszcze przed nią i u boku Tempest wyciągnął z torby przy swoim boku zwój. Rozwinął go i mogła zauważyć na nim nie zrozumiałe dla niej runy. Zwój spłonął a powietrze przed nimi zmieniło konsystencję. Krokodyl stał ledwie jedną swoją długość od nich i patrzył przed siebie. Zupełnie jakby ich nie widział, tylko stał i bujał się na boki.

 

- Musimy wyjść zanim czar zaniknie - powiedział spoglądając krótko na Tempest i wszedł na drabinę.

 

Weszła za nim rzuciwszy tylko szybkie spojrzenie na krokodyla. Wlepiał swoje żółte ślepia i najwyraźniej nie wiedział gdzie zniknęły jego ofiary. Na powierzchni byli już Barrfind i Forest, Aelius stał wraz z dwoma strażnikami królewskimi. Źrebak musiał zostać zabrany przez innego.

 

- Księżniczka Luna chce was zobaczyć - odezwał się ten po prawej Aeliusa. - Jak tam byliście na dole dostaliśmy informację od jednego z jej podwładnych.

- Heh, to ci dopiero - Barrfind był widocznie rozbawiony sytuacją. - Jeśli będą chcieli. Jakby nie było mają zapewnioną wolną wolę - odparł spokojnie wzruszając ramionami. - Zaprowadzę ich jak zdecydują więc wracajcie - dodał kiwając im głową.

 

Odpowiedzieli salutem. Gdy odeszli paladyn wzrucił się ku trójcę.

- W każdym razie, dam wam radę abyście jednak zdecydowali na to spotkanie. Oczywiście jeśli chcecie ale nigdy nie wiadomo co księżniczka chce, prawda? I co do tego całego - powiedział machnąwszy kopytem na już zamkniętą klapę od ścieków. - Dzięki wam za pomoc. Muszę się wam odwdzięczyć, to sprawa honoru. Mogę wam umagicznić wybraną broń. To chwila i będziecie mieć broń bardziej odporną na zniszczenia - usiadł wyciągając telekinezą dłuto ze swoich juków. - Przynajmniej tyle mogę zrobić aby was wspomóc.
 

[Możecie do swoich teraz postów dodać, że podajecie mu wybraną broń, a on w niej dłubie przez chwilę. Broń otrzymuje kilka run w obcym wam języku(Chyba, że znacie Asseroński) i tętnią energią. Broń dla jednorożców ma wyczuwalną w sobie teraz magię. Ciężej ją stępić i zniszczyć.]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po wyjściu z kanałów łowca postanowił na chwilkę stanąć i złapać oddech. Wziął głęboki oddech by uspokoić pracę serca. Rozejrzał się dookoła. Nic nie zmieniło się od kiedy weszli do kanałów. Wszystko było tam gdzie wcześniej. Ruch wydawał się nieco mniejszy ale to nie było ważne. Największą uwagę łowcy zwrócił Aelius oddający zapłakanego malca strażnikom. Nic dziwnego. że malec tak bardzo przeżył ten "ratunek" skoro przyszły po niego dwa "potwory" rodem z koszmarów. - rozmyślał Forest przypominając sobie jaki skład miała druga ekipa. Zaczął żałować że nie poszedł z Tempest. Może dzięki temu źrebak nie nabawiłby się aż tak wielkiej traumy. Po chwili wybił sobie tę myśl z głowy. Malec był już i tak bardzo wystraszony więc obecność łowcy ubranego w czarną pelerynę z kapturem, raczej by mu nie pomogła, a nawet mogłaby pogorszyć sytuację.

 

Znów poczuł tę woń z wcześniej. Źródło zapachu musiało znajdować się niedaleko. Znów rozejrzał się i zlokalizował owe źródło. Momentalnie zapomniał o pozostawionych w kanałach towarzyszach i cwałem skierował się do budki. Podszedł do stoiska i jego oku ukazały się różnego rodzaju wypieki. Największą uwagą łowca obdarował drożdżówki z budyniem które wręcz uwielbiał. Nie wiadomo czy był to dar od losu czy po prostu Wind miał szczęście bo owe drożdżówki było po przecenie. Przez to całe "przyglądanie się przysmakowi" Forest nie zauważył sprzedawczyni. Była to młoda, atrakcyjna klacz. Spojrzał na nią, a ona odpowiedziała mu uśmiechem.

 

- Siedem tych. - powiedział wskazując kopytem na drożdżówki. Sprzedawczyni kiwnęła głową i zapakowała towar. Forest zapłacił i kiwnął głowa w geście podziękowania i oddalił się. Ruszył w kierunku wejścia do kanałów z których akurat wychodzili Barrfind i Tempest. W tym czasie spokojnie zajadał jedną z drożdżówek. Doszedł na miejsce w momencie, kiedy strażnik informował Arcypaladyna o tym ze księżniczka Luna chciała się z nimi zobaczyć. Zaciekawiło go dlaczego tak ważna persona w Equestrii chciała się z nimi zobaczyć? Przecież dopiero co ich drużyna się uformowała i nikt raczej o niej nie słyszał. A tu nagle sama księżniczka prosi ich na audiencję. Przerwał swoje przemyślenia kiedy Barrfind wspomniał o "umagicznieniu" broni. Kiedyś tam słyszał o technice nakładania run na broń ale była ona na tyle rzadka że nie dawał jej tym pomówieniom wiary. Nie miał jednak powodu aby nie wierzyć Barrfindowi. Skoro te "runy" miały uczynić jego broń mocniejszą to nie zaszkodziło spróbować. Zdjął z grzbietu pochwę z mieczem po czym wyciągnął z niej miecz. Przyjrzał się ostrzu po czym wręczył je Arcypaladynowi. Położył pochwę na ziemi i sięgną po srebrny nóż. Również spojrzał na klingę po czym również oddał nóż Barrfindowi.

 

Poczekał chwilę aż skończy. Nie trzeba było jednak długo na to czekać. Minuta nie minęła a broń wróciła do właściciela. Chwycił miecz w zęby a nóż trzymał w kopycie. Runy były zapisane w języku którego łowca nie potrafił zrozumieć. Po chwili jednak te na nożu zaczęły świecić niebieskim światłem i towarzyszyło temu lekkie drganie, które niemal natychmiast zanikło. Odłożył nóż na swoje miejsce i wyjął miecz z ust. Runy nie zdążyły się na nim jeszcze zaświecić, widocznie czas był uzależniony od wielkości broni. Na owe światło nie trzeba było długo czekać. Runy zaświeciły się tym razem na kolor czerwony i znów można było poczuć drganie tym razem mocniejsze. W tym momencie Forest poczuł krótki ale intensywny ból w prawym oczodole. Zdawało się jakby kryształ reagował w jakiś sposób na tego typu magię. Ból był na tyle silny że jego źrenica w lewym oku się skurczyła. Windowi na chwilę zakręciło się w głowie. Na szczęście ból szybko ustał, a wraz z nim zawroty głowy. Forest miał nadzieję że nikt tego nie zauważył. 

 

- Dziękuje. Te runy zaiste mi się przydadzą. - podziękował krótko. Oddalił się nieco od Wielkiego mistrza po czym machnął kilka razy mieczem by sprawdzić czy nie straciło na wyważeniu. Nic ostrzu jednak nie dolegało więc sięgną po pochwę i włożył do niej miecz. Miejsce miecza było na jego grzbiecie i tam owe ostrze powróciło. Wrócił myślami do zaproszenia od księżniczki Luny. Od środka zaczęła go zżerać ciekowość czego to Pani Nocy mogła od nich chcieć.

- Poza tym ciekawy jestem czego może od nas chcieć księżniczka Luna, dlatego chętnie pójdę na spotkanie. - rzekł do siedzącego przed nim Barrfinda. Nie pozostało mu już nic jak czekanie na odpowiedz towarzyszy.

Edytowano przez Forest Wind
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shadow posłuchała białego kucyka i kiwnęła głową. Czemu nie pójść? Kiedyś słyszała o Księżniczce Lunie, była na prawdę godną zaufania osobą. Jej przeszłość odstraszała wielu, ale dla Tempest była to wielka nauka. Podziwiała ją za tak szlachetne decyzję, z wielką chęcią ją pozna. Jeśli chodzi o bronie to dała swoje sztylety, rzutki...no cóż, tą jedyną broń którą miała najczęściej przy sobie. Coś tam poświeciło i już, ciemna klacz schowała broń do siebie. Widziała tą dziwną sytuacje z Forestem, ale nie pytała o szczegóły. Niech sobie myśli, że nie widziała tego, co więcej stanęła tak by go zasłonić. Lepiej by nikt tego nie widział, nawet na niego nie spojrzała, była dziwnie dumna z siebie. Może czuła się już lepiej w tym oryginalnym towarzystwie, napiłaby się czegoś. Kiedy tylko towarzysz lepiej się poczuł wyjęła bukłak z wodą, wpierw sama się napiła, a potem mu podała by się orzeźwił. Nie pokazywała uczuć, ale czuła w sobie dziwaczne ciepło. Westchnęła i odeszła gdzieś na bok patrząc w niebo z dziwnym utęsknieniem, coś wyszeptała i po chwili wróciła. Twarda i surowa jak na początku...

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aelius zdawał się przez chwilę myśleć, najpierw nad oddaniem broni, ale i nad samą informacją o zaproszeniu od księżniczki Luny oraz nad słowami Paladyna Harmonii o wolnej woli. Analizował całą sytuacje przez moment, czekając aż dwójka jego, w zasadzie niedoszłych towarzyszy, skończy z nim rozmawiać. 

- Przed pójściem na to spotkanie... - zwrócił się do samego Barrfinda. - Mówiłeś, że mamy zapewnioną wolę. Czy wiesz może, czy tyczy się też odejścia z przedsięwzięcia? - zapytał. Zerknął na pozostałe dwa kuce. - Bądźmy szczerzy, nie pasuję do tej drużyny, jestem żołnierzem, oficerem wojskowym a nie awanturnikiem, ani łowcą potworów. Albo ja albo oni, podcinalibyśmy sobie skrzydła. Ta współpraca nie wyjdzie. Dlatego, potrzebuje tej informacji. Czy mogę po prostu teraz odejść? Czuję się lepiej w armii niż jako bohater - przez całą wypowiedź jego mimika ani ton głosu nie przestały nawet na moment być poważne i monotonnie wojskowe. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wzruszył ramionami na pytanie Foresta.

- Nie wiem, prawdopodobnie jakiś strażnik doniósł co się dzieje. Księżniczki muszą wiedzieć gdy zdarzają się jakieś wypadki.

 

Skończył akurat z brońmi Tempest i chował swoje specjalne dłuto.

- No, macie wolną wolę i możesz odejść, jeśli taka twoja wola - wyjaśnił zdziwiony. - Skoro uważasz tak a nie inaczej.

 

Aelius zerknął jeszcze na swoich chwilowych kompanów. Jego na ogół ponury wyraz twarzy chwilowo stał się bardziej neutralny. - Cóż. Nie dogadamy się. Nie będę wam psuł waszej podróży. Nie jesteście drużyną której potrzebowałem. Ja nie jestem oficerem który wam by się przydał. Powodzenia - kiwnął jeszcze głową do Arcypaladyna, odwrócił się i odszedł. Nie mówiąc już nic więcej.

 

- Na razie - odparł machnąwszy za nim kopytem. - Ciekawe, dumny żołnierz Roamański w sumie... Myli się, oni tam są bohaterami broniąc naszych granic - popatrzył po pozostałej dwójce. - Zgaduję, że pewnie zaraz Discord się pojawi z kimś nowym. Jeśli znajdzie...

 

- Od początku jasne było że drużyna nie przetrwa długo ale nawet ja nie myślałem że tak szybko się rozstaniemy - dorzucił od siebie Forest za odchodzącym. - Szczerze zaczynałem się do ciebie przekonywać Centurionie. Może kiedyś jeszcze się spotkamy.
 

- No dobra, pozwólcie za mną do pałacu.

 

Barrfind żwawo prowadzą dwójkę przez tłumne ulice Canterlot. Mimo, że nadchodziła już powoli noc, ulice miasta nigdy nie pustoszały. Zapaliły się lampy napędzane klejnotami magyi. Bez problemu dotarli pod bramę dzielącą miasto od terenów pałacowych. Nikt na nich nie zwracał uwagi, ani nie zatrzymywał. Może oprócz pod drzwiami komnat księżniczki Luny. Gdzie jeden z jej Gwardii Nocy zatrzymał na chwilę. Barrfind prędko w kilku słowach wyjaśnił sprawę i mogli wejść.

 

Księżniczka stała przy oknie spoglądając na księżyc błyszczący na niebie. Obróciła się powoli w ich stronę gdy stanęli na środku pomieszczenia. Schludnie urządzony pokój, na ścianach zdjęcia i gobelin. Szafa, biurko, poduszki i stoliczek oraz różne tam rzeczy których brak sensu wymieniać.

 

- Widzę, że inicjatywa Discorda daje plony - powiedziała podchodząc do nich i kiwnęła kopytem na ukłon paladyna. - Cieszę się, że widzę jego podopiecznych. Zastanawiacie się pewnie czemu was wezwałam - na każde z nich spojrzała wnikliwie oceniając każdą piędź ich jestestwa. - Zdaję sobie sprawę z zasad jakie zostały na was nałożone więc wam nie rozkazuję. Proszę was o spełnienie mojej prośby, a nagrodzę was jak tylko może księżniczka Equestrii. Wysłuchacie mnie? - spytała połyskując grzywą w świetle księżyca i mieniła się tysiącem gwiazd.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przechadzając się korytarzami pałacu, łowca przyglądał się wystrojowi i podziwiał kunszt architektów dzięki którym tak wspaniały pałac mógł powstać. Nie z miłości do sztuki, lecz z nudów. Nigdy nie interesował się sztuką, no chyba że można do tego wliczyć władanie mieczem. Szedł tak i przyglądał się filarom, sklepieniom, i od czasu do czasu jakimś pojedynczym obrazom. Nic go nie zainteresowało. W końcu Arcypaladyn doprowadził Winda i Tempest do komnaty księżniczki. Forest skończył się rozglądać i skupił się na obecnej sytuacji. Zatrzymał ich jakiś strażnik o nietoperzych oczach i skrzydłach. Nie miał wątpliwości że był to członek Straży Nocy, do której łowca zawsze miał wielki szacunek. Zobaczył jak Barrfind coś mu powiedział i momentalnie strażnik ustąpił. Po chwili weszli do środka gdzie czekała już księżniczka. Forest zdjął kaptur i lekko ukłonił się Lunie, pokazując szacunek dla jej osoby. Potem słuchał co księżniczka ma do powiedzenia. Gdy skończyła, Wind postanowił zabrać głos jako pierwszy.

 

- Wasza wysokość, gdy Discord uformował tę drużynę mieliśmy zapewnioną wolną wolę, to prawda. - powiedział przyznając rację Lunie. - Dlatego mogę mówić tylko za siebie. Chętnie zaoferuję ci swoją pomoc. - skończył, mówiąc charakterystycznym dla siebie tonem głosu. Rozejrzał się po komnacie księżniczki. Kolejno spojrzał na Tempest i Barrfinda. - Więc w czym problem? - dodał po chwili milczenia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciemna klacz patrzyła ciągle przed siebie, myślała o kucyku który właśnie ich opóścił. Czy mogła coś zrobić by to się nie zdarzyło? Możliwe, że tak chciał los. Od samego początku wszystko było skazane na porażkę. Ona z kolei dobrze wiedziała, że taki morderca, najemnik zniewolony przez przeszłość nigdy nie dorówna królewskim progom. Forest wszedł jako pierwszy, tak samo odezwał się przed Tempest. Nic ją nie zdziwiło, spodziewała się każdego jego słowa. Ona też, miała do Strażników Nocy ogromny szacunek, a do Księżniczki Luny wyjątkowe nastawienie. Wysłuchała wszystkich, trochę odebrała ostatnie słowa żołnierza jakby z nikim się nie liczył. Właśnie udowodnił, że nawet on nie bierze tego wszystkiego na poważnie. Sama zwątpiła w cel Discorda, oni "Drużyna" dobre sobie. Mogła by to wyśmiać i wyjść, ale... ona na prawdę go polubiła. Głupie prawda? Powtarzała sobie swój cel, tylko tyle się liczy. Społeczność, rola, to nie dla niej. Była urodzonym samotnikiem, skazańcem, kierowała się swoimi ideami.

 

W końcu spojrzała w oczy Lunie, by położyć temu kres. Skoro nawet towarzysz nie umiał potwierdzić, że są drużyną to ona tym bardziej tego nie zrobi. Twardo i donośnie zabrała głos, prostując się jak przystało na wojskowe wychowanie -Z całym szacunkiem, jedyną nagrodą która mnie satysfakcjonuje jest naprawa mego rogu.- Nic nie mogło temu zaprzeczyć, kłamstwa i przymilania byłyby bez sensu. -Zawszę byłaś dla mnie wzorem, niegdyś zła teraz księżniczka nocy. Nie dam rady cofnąć moich błędów...- Może nie powinna tego mówić, poczuła obok siebie towarzysza, tak to się musi tu skończyć. "Ja... Gdybym...Możliwe... Przykro mi, ale..."- pomyślała klacz, jak im to powiedzieć, jak powiedzieć, że nie pasuję. Że, nigdy nie da drużynie szczęścia, dumy i chwały. Jak stwierdzić, że na jej ciele spoczywa więcej krwi niż na największych mordercach Equestrii. Po prostu oschle oznajmiła, nikt na pewno nie będzie jej zatrzymywać. Jednostka nic nie znaczyła, sama siebie by nie polubiła. -Zgadzam się, wyruszę niezwłocznie.- Miało to inaczej zabrzmieć, ale chyba nie umiała odejść, nie teraz, nie tutaj. A Księżniczka na pewno zauważyła, że coś tu nie gra. Może zmęcznie? Przeszłość? A może na prawdę go lubiła, ale od samego początku skreśliła siebie z listy jego przyjaciół, myśląc że nigdy nie będzie tego godna? Cokolwiek to było, Luna powinna ją zrozumieć. Sama była zła, potem dobra, ale nie akceptowana. Dopiero kiedy poznała magię przyjaźni zrozumiała jak bardzo się myliła. Cóż, gdyby tylko ktoś i najemnikowi pokazał słuszną drogę, może wtedy i ona miałaby szanse stać się lepszą. Z drugiej strony, jej róg był jej znakiem rozpoznawczym. Dzięki temu była wyjątkowa, oby kiedyś to pojęła. 

Edytowano przez Tempest Shadow
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spoglądała na nich w zamyśleniu. Szukając odpowiednich słów i też odpowiedzi dla Tempest.

- Dziękuję wam - odpowiedziała w końcu po dłuższej chwili. - Pierw powiem, że nie wiem szczerze jak naprawić zniszczony róg w ten sposób. Musiałam bym usłyszeć pierw historię jak to się stało - zwróciła uwagę na resztki rogu Tempest. - Zlecę też poszukiwania wszelkich informacji na ten temat i przy odrobinie szczęścia coś odkryją.

 

Odetchnęła ciężko jakby ją coś trapiło. Myśli miała zaprzątnięte wieloma problemami, swoimi i królestwa, a teraz jeszcze kolejny, który obiecała sobie rozwiązać.

- Jeśli pozwolicie podzielę się z wami po co was wezwałam. Pragnę abyście odnaleźli diadem mojej siostry. Został skradziony par set lat temu. Ona osobiście o tym milczy i nie chce mi powiedzieć nic o tym wydarzeniu - mówiła powoli z wyrzutem rzucają wzrokiem na obraz z księżniczką Celestią. - To byłaby wielka niespodzianka dla niej. Ma nową koronę ale to nie to samo. Poprzednia była nadana nam przez naszych rodziców i... - zatrzymała się na chwilę, pokręciła głową. - Sami rozumiecie, chce aby z powrotem ją miała i jestem gotowa zrobić wszystko aby tak się stało.

 

Wyprostowana i twarda, spoglądała teraz na nich z góry i czuć było jej wewnętrzną energię i charyzmę.

- Macie zrobić wszystko co w waszej mocy. Proszę tylko aby nikt niewinny przy tym nie ucierpiał. I miała bym do was drobniejszą prośbę - ponownie zamilkła na moment rzucając krótkie spojrzenie na drzwi do komnaty. - Abyście wzięli do drużyny moją córkę i się nią zaopiekowali. Nie mówcie oczywiście jej tego, tylko traktujcie jak towarzyszkę. Dbając o jej bezpieczeństwo i z pewnością będzie także cennym kompanem. Wierze, że z wami nic jej się nie stanie. A jak jeszcze by dołączył... - zaczęła spojrzawszy na Barrfinda.

 

Rozkaszlał się kręcąc głową bo coś czuł, że tak będzie.

- Wybacz księżniczko ale nie jestem ich członkiem drużyny - wyjaśnił na prędko. - Z chęcią bym dołączył ale jak tylko tutaj zostanie wszystko domknięte, wracam do zamku. Mam ważne rzeczy do zrobienia - dodał, a w myślach tuszując je uśmiechem "No, dała by mi popalić w domu, jakbym zniknął znowu na demony wiedzą jak długo".

 

- Rozumiem - z żalem w głosie Luna spoglądała na nich zastanawiając się duchu. - Moja córka wyjaśni wam i da informację oraz pomoże szukać diademu. Wiem, że to trudne zadanie. Niektórzy wręcz by powiedzieli niemożliwe - na jej ustach wykwitł kpiący uśmiech. - Ale dla chcącego nic trudnego. I nie daje jakiegoś limitu czasowego ze względu na trudność tej misji.

[Midnight Dream odpisuje pierw]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Midnight gnała przez korytarze pałacu jak gdyby przed czymś uciekała. Mijała strażników z taką prędkością, że ci ledwo potrafili ją rozpoznać. Właśnie miała wbiec po schodach prowadzących na piętro gdzie znajduje się komnata Księżniczki Luny, gdy wtem zatrzymał ją pałacowy kurier, stając jej przypadkowo na drodze. W sumie zatrzymanie polegało na tym, iż Midnight wpadła rozpędzona  na niego. Listy z jego torby rozsypały się po całym korytarzu a ona sama wylądowała nosem przy schodach. Podniosła się szybko na nogi i szybko sprawdziła czy grzywa którą przygotowywała całe popołudnie do tego spotkania się nie potargała. Na szczęście wszystko było na swoim miejscu, więc skierowała wzrok na kuriera.

 

- Proszę o wybaczenie, tak niespodziewanie się Pan wyłonił zza rogu, że nie zdążyłam się zatrzymać. - mówiąc, jednocześnie zebrała magią wszystkie rozsypane listy, po czym wsunęła je do jego torby.

- Nic się nie stało panienko Midnight, nie raz mi się to już zdarzyło. - podniósł się z podłogi z uśmiechem, chociaż ciężko było stwierdzić czy szczery. - Ale nim dalej panienka pogna, weźmie ze sobą list do Księżniczki Luny, w ramach rekompensaty za ten wypadek, hm? - wyciągnął z torby wspomniany list.

- Jasne, nie ma problemu, właśnie do niej się kieruję. - przy pomocy magii ułożyła na jego głowie czapkę listonosza a następnie zabrała od niego list. - Jeszcze raz przepraszam za ten wypadek! - rzuciła za siebie gnając po schodach.

____________

 

Młoda klacz o podobnym umaszczeniu co księżniczka nocy wpadła do komnaty bez większych ceregieli. Pierwsze co można było zauważyć to właśnie jej kolorystyczne powiązanie z Księżniczką Luną, bez wątpienia można było potwierdzić jej poprzednie słowa, to była jej córka, najprawdopodobniej. To co wyróżniało ją od Pani Nocy to pojedyncze żółte pasma na grzywie i ogonie. Choć wytłumaczenie ich pochodzenia musiało poczekać, o ile w ogóle to kogoś zainteresuje. 

 

Midnight Dream zaskoczonym wzrokiem szybko zlustrowała wszystkie osoby w komnacie, magią jednak wciąż trzymała w swoim pobliżu list do matki. 

 

- Proszę o wybaczenie, wpadłam po drodze na kuriera, niestety dosłownie. Widzę jednak, że zaczęliście beze mnie. - odłożyła list na stolik stojący w pobliżu okna balkonowego.

- A oto i moja spóźniona córka, Midnight Dream. - uśmiechnęła się na jej widok i wskazując kopytkiem zaprosiła ją aby stanęła obok niej. - Wprowadziłam ich tylko w mniej istotne szczegóły waszej wyprawy, masz teraz okazję się przedstawić jak należy moja droga. Lepiej zrób to dobrze, jeszcze nie podjęli decyzji. - granatowa klacz z nutą powagi ale głównie ciepła zwróciła się do swojej córki.

- No tak, jasne. - jej odpowiedź zabrzmiała jakby nie miała ochoty tego robić. Po chwili jednak przybrała postawę iście oficjalną, jak przystało na standardy pałacowe, a jej głos spoważniał. - Miło Was poznać. Jestem Midnight Dream, przybrana córka Księżniczki Luny. Poprosiłam mą matkę o możliwość uczestnictwa w owej wyprawie, będę Wam służyć radą i wsparciem, a ja przeżyję przygodę, o której zawsze marzyłam. Mam nadzieję, że uczynicie mi ten honor i pozwolicie mi dołączyć do waszego zespołu.

 

Księżniczka wyraziła swoją aprobatę dla zachowania córki i spojrzała na pozostałe kucyki.

 

- Więc jaka jest Wasza odpowiedź? Mogę liczyć na wasze wsparcie i pomoc? - Luna oczekiwała w spokoju na ich odpowiedź, a Midnight stała obok niej kawałek z tyłu, tak aby jej matka nie dostrzegła jak z uśmiechem twierdząco kiwa do was głową. Widać bardzo zależało jej na waszej pozytywnej odpowiedzi, pozytywnej dla niej.

Edytowano przez Midnight Dream
  • Mistrzostwo 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Łowca zaczął się zastanawiać czy przypadkiem się nie przesłyszał. Mieli odnaleźć dawno skradziony diadem księżniczki Celestii. Wind uznał że sama idea tego zlecenia jest idiotyczna. Skoro wtedy nie znaleziono złodzieja to znalezienie go dzisiaj mijało się z celem. Zaczął myśleć czy księżniczka sobie z nich nie żartuje. W myślach odszczekał swoje słowa po tym jak spojrzał na twarz Księżniczki. Była całkiem poważna, bez żadnego uśmiechu. Poza tym nie wezwała by ich tu gdyby nie miała żadnych informacji o owej zgubie. Przez chwilę Forest zaczął zastanawiać się co się z nim dzisiaj dzieje. Każda jego wstępna analiza wydawała mu się błędna. Wybaczył sobie te grzechy po tym jak przypomniał mu się ranek. Wszystko przez ten cholerny korzeń. -  w myślach przeklinał twardy korzeń przez na którym był zmuszony spać. Kiedy łowca wspominał kawałek drzewa, ból który odczuwał rano równie dał o sobie znać. Zignorował jednak ten fakt. Wiedział że w tym momencie nic nie może go rozpraszać.

 

Wszystko zmierzało ku dobrej drodze do momentu w którym Luna wspomniała o swojej córce i tym że chce aby podróżowała z nimi. Łowca momentalnie poczuł jak krew goduje się w jego żyłach. Na samą myśl że kolejny kuc wejdzie do ich drużyny, robiło mu się nie dobrze. Od razu chciał zaprotestować ale w tym momencie odezwał się Barrfind co powstrzymało go od jakichkolwiek komentarzy. Może to i lepiej. Sprzeciwienie się Lunie prosto w twarz nie było zbyt dobrym pomysłem. Milczał więc dalej. Z drugiej strony kolejny towarzysz zapełniłby dziurę po centurionie i wszystko by wróciło do stanu początkowego. Tyle że bez nadętego Aeliusa. Forest zaczął schładzać swoją rozgrzaną krew pozytywnymi myślami. Ciężko jednak mu to przychodziło. Nie umiał myśleć w pełni pozytywnie i przy każdym argumencie na TAK znajdował się jeden argument na "NIE". Miał tylko nadzieję że owa córeczka będzie kimś z kim będzie można się dogadać. Bo jeszcze bardziej od nadętych jegomościów nie znosił nadętych klaczy. 

 


Nagle usłyszał szybkie acz rytmiczne stukanie kopyt. Jakby cwałem biegł na złamanie karku. W umyśle łowcy zaczęło coś świtać. Chyba mamy naszą nową towarzyszkę. - pomyślał sobie Forest z dozą niepewności. W końcu mógł to być kurier z ważną wiadomością. I tu otworzyły się drzwi. Forest odwrócił głowę i jego oczom ukazała się młoda klacz o kolorze maści prawie identycznej jak u księżniczki. Wyglądała na nieco poobijaną i zdyszaną. Wszystko wyjaśniło się kiedy zaczęła tłumaczyć się swojej mamie. Łowca usunął się lekko na bok aby nie przesłaniać księżniczce widoku na córkę. Stanął bokiem aby nie stać tyłem do jakiejkolwiek z nich. Wzrok Winda kierował się raz na księżniczkę, raz na nieznajomą. Wyjaśniło się również dlaczego wydawała się łowcy poobijana. Biedna. - pomyślał.

 

 

Później nieznajoma się przedstawiła. Pierwsze wrażenie na łowcy zrobiła całkiem dobre. Nie była taka jak ja sobie wyobrażał. Myślał bardziej o nadętej córeczce mamusi, a tu miłe zaskoczenie. Drugie miłe zdarzenie dzisiaj. Pierwszym była przecena na drożdżówki. W tym momencie wszystkie wcześniej argumenty na "NIE" zniknęły. Wszystko z jednego prostego powodu, była ładna. Ba nawet bardzo ładna. Zauroczenie jednak szybko minęło. Forest nie chciał stracić wrażenia profesjonalności. Midnight, jak się  przedstawiła, wydawała się miła i całkiem rozluźniona. Forestowi wydawała się całkowitym przeciwieństwom Tempest. Mimo iż na łowcy zrobiła dobre pierwsze wrażenie to dalej nie chciał wziąć jej na towarzysza. Nie chciał jej narażać na niebezpieczeństwo. 

 

 

- Miło Cię poznać Midnight Dream. Me imię Forest Wind, z zawodu jestem łowcą potworów i podróżnikiem. - przedstawił się, lekko kłaniając się nowo poznałej klaczy. - Mam nadzieję, że wiesz na co się porywasz? Świat potrafi być niebezpieczny. 

Spojrzał na Midnight. Mimo iż wyglądała na całkowitą nowicjuszkę w tych sprawach, to łowca potrafił dostrzec potencjał u niektórych. Midnight była taka osobą. Poza tym Luna postawiła im ultimatum. Bez niej nie odnajdą diademu. 

- Zawsze jestem przeciwny zabieraniu innych na wyprawy czy zlecenia. Ale tym razem zrobię wyjątek i zabiorę cię na wyprawę. No chyba że moja towarzyszka się nie zgodzi. - powiedział swoim jakże zimnym głosem. - Poza tym. Jesteś cała? Wpadnięcie na kuriera chyba nie należało do najłagodniejszych, wnioskując po hałasie jaki narobiliście. - spytał z grzeczności, nie z troski.

Edytowano przez Forest Wind
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klacz wysłuchała wszystkiego z bardzo wielką dokładnością, co do najmniejszego słowa i stwierdzenia. Stała spokojnie już chyba zmęczona, nie miał siły by się niepotrzebnie spinać jak na wojnie. Cicho odparła, nadal pewnie i bez wahania. Może była nie do życia, ale mózg pracował tak jak zawsze, szybko i sprawnie przerabiając wszelkie potrzebne informacje. -Tempest Shadow, ale mówią mi Mroczna. Jestem najemnikiem mroku...- To na razie powinno jak najbardziej wystarczyć, nie chciała się spowiadać, nie po to tu przybyła. Nic więcej nie powiedziała, gdyby miała coś przeciwko to już dawno tupnęła by twardo kopytem i tonem jak najbardziej żołnierskim zaprotestowała. Była nadal dziwnie cicha, no ona zawsze była spokojna i opanowana, ale czy teraz ta cisza nie była zbyt widoczna. Śmiesznie by było gdyby usnęła na stojąco, niestety niektórych znaków ciała nie da się zamaskować. Już chyba wszyscy powiedzieli co mieli do powiedzenia, więc czemu nie odsapnąć. Tylko parę uderzeń serca...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pani Nocy stała niewzruszenie wysłuchując słów Foresta i Tempest, podczas gdy Midnight niemal gotowała się w środku chcąc usłyszeć ich decyzję. Było to ledwo zauważalne, gdyż jak można się spodziewać, córka księżniczki również została przeszkolona i wychowana w pałacowej etykiecie i potrafiła zachować powagę gdy tego od niej oczekiwano. 

 

- Rozumiem więc że oboje się zgadzacie, choć ty Tempest mogłabyś tego nie kryć tak bardzo aby trzeba się było tego domyślać. - Księżniczka Luna zwracając się do Tempest zachowała zimną powagę patrząc jej w oczy, jak gdyby ganiła ją za tak krótkie, pozbawione konkretnej odpowiedzi słowa. Jednak trwało to krótką chwilę, a całość okazała się tylko szybką lekcją. Po wszystkim uśmiechnęła się do niej ciepło. Fakt, Luna była jedną z najważniejszych osób w Equestrii, jednak poznała już magię przyjaźni i tak jak nauczyła tego swoją córkę, chce przekazywać tę magię dalej.

- Cieszę się że chcecie zabrać ze sobą Midnight, od dłuższego czasu zależy jej na takiej wyprawie, a szczerze powiedziawszy ja nie mogę jej w takowej towarzyszyć z oczywistych względów. Jak wspomniałam, zna ona wszystkie informacje które tyczą się diademu i na pewno się chętnie nimi z Wami podzieli. Gdybyście potrzebowali informacji których moja córka nie będzie Wam mogła dostarczyć, wtedy skontaktuje się ona ze mną, mamy na to swój sposób. - uśmiechnęła się do stojącej obok Midnight. - Co do jej przydatności w Waszym zespole. Zapewniam że potrafi wiele, jednak brak jej doświadczenia i obycia w nazwijmy to, "prostym świecie". - Midnight zrobiła grymas niezadowolenia, matka właśnie pomniejszyła jej wartość w oczach innych, świetnie. - Ufam że dzięki tej wyprawie się to zmieni. Dbajcie o nią i o siebie nawzajem, gdyż żadne bogactwa czy umiejętności nie zastąpią Wam przyjaźni i wsparcia innych.

- A teraz wybaczcie, mam kilka rzeczy do zrobienia. - drzwi komnaty otwarły się od zewnątrz a w nich stanął strażnik, zapewne było to pora w której spotkanie dobiegło końca. 

 

Matka i córka objęły się, po czym uśmiechnęły do siebie patrząc sobie w oczy i tak bez żadnego słowa pożegnały się. Barrfind puknął Foresta w bok i zwrócił na siebie uwagę Tempest kiwając głową w stronę drzwi. Krótki pokłon księżniczce i wyszedł na korytarz. Był w zagłębiu na schody stojąc i oczekując ich uwagi, chciał najwyraźniej powiedzieć coś drużynie.

- Wiecie, noc już w sumie nadeszła - zwrócił uwagę na widoczny fakt, gdyż w rzeczywistości księżyc kwitł wysoko na niebie. - Nie wiem czy chcecie od razu wyruszyć w swoją drogę czy też spać w karczmie. Ewentualnie mogę was zaprosić do siebie - wzruszył ramionami. - Pozostawiam wam decyzję. Mój rodzinny dom jest tutaj obok pałacu w dzielnicy szlacheckiej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szturchniecie Barrfinda zwróciło uwagę łowcy. Przekaz był jasny, pora wyjść. Nie czekając ani chwili lekko ukłonił się księżniczce, podobnie jak Arcypaladyn, po czym opuścił pomieszczenie. Ciągle miał wątpliwości co do swojej decyzji o przyjęciu Midnight do zespołu. Oby tylko nie pchała się pod miecz. - pomyślał. Zastanawiał się również czy oda mu się ją uchronić w razie czego. Przy centurionie nie byłoby tego problemu, on umiałby sobie poradzić. Łowca nigdy nie zaprzątał sobie głowy ochroną innych, chyba że zależało od tego zlecenie. Był samotnikiem, podobnie jak Tempest. Nie lubił podróżować w grupach, a już tym bardziej w nich pracować. Ciągłe kłótnie, niezgoda, niezdecydowanie. Każda poprzednia drużyna do której należał zachowywała się w ten sposób. Nigdy nie miał szczęścia w tych sprawach. Dlatego przestał szukać szczęścia w grupach i zaczął pracować w pojedynkę. Aż ty Discord się pojawił w wszystko poszło w pizdu. Miał tylko nadzieję że tym razem będzie lepiej.

 

Która godzina? - przemknęło mu przez myśl. Przez tą rozmowę stracił poczucie czasu. Spojrzał przez okno. Księżyc był już wysoko. Wind zaczął odczuwać zmęczenie, które zdawało się narastać z każdą kolejną sekundą. Ten dzień dostarczył mu dużo atrakcji. Za dużo. Lewe oko zaczęło się mrużyć. Forest przetarł je prawym kopytem aby nieco się rozbudzić. W tym momencie Barrfind wyszedł z propozycją. Mogli albo zatrzymać się w karczmie lub u niego w domu. Wyruszenie od razu nie wchodziło w grę. Forest ziewną porządnie.

- Barrfind jeżeli pozwolisz to wolałbym się zatrzymać u ciebie. Nie mam siły na tułanie się po karczmach i szukanie miejsca na nocleg. - zdążył wydusić z siebie przed kolejnym ziewnięciem. - Mam nadzieję, że nie będę wielkim problemem.

Edytowano przez Forest Wind
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tego zaćmienia umysłu wyprowadziły ją słowa Luny, kurcze, ale wstyd. Oczywiście wzieła je szybko do serca i nim księżniczka wyszła lekko się pokłoniła. Nie gniewała się jak zazwyczaj przy innych krytykach, to była na prawdę bardzo ważna lekcja. Nikt nie wiedział tyle co ona, w końcu popatrzyła na Barrfinda i skierowała się zaraz za Forestem w stronę drzwi. Po chwili nadeszło kolejne pytanie, Tempest powstrzymując się od ziewania podzieliła odpowiedź samotnika obok. Jednak nic nadal nie wydusiła z zmęczonych płuc, kiwnęła głową wyraziście by wszyscy widzieli, że nie ma nic przeciwko. Pod koniec spojrzała jeszcze na trzecią towarzyszkę, nie wiązała jakoś z nią wielkich nadzieji, ale nie zawiedzie księżniczki Luny. Odszepneła do niej będąc dość blisko. -Trzymaj się blisko mnie, a nie zginiesz...- Cicho postukała kopytkami by przypadkiem nie usnąć i czekała na ciąg dalszy wydarzeń. Jedyne o czym myślała to czynność położenia się i odpoczynku. Gdzieś wewnętrznie jednak wolała być blisko mniej doświadczonej klaczy. Czyżby instynkt opiekunki? Nigdy nie była matką, chociaz kiedyś bardzo tego chciała. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Midnight wyszła kilka sekund później z komnaty Luny. Wciąż zachowując się bardzo oficjalnie zamknęła drzwi i poczuła ulgę. Wprawne oko zauważy jak jej mięśnie się rozluźniły a ona sama zrzuciła z siebie ciężar bycia "oficjalną". Odwróciła się do pozostałych i nagle na jej buźce wymalował się szeroki szczery uśmiech. Nim jednak zdołała coś powiedzieć usłyszała w swoim kierunku słowa Tempest. Uśmiechnęła się do niej i odpowiedziała również szeptem:

- Na pewno będę się trzymać blisko, dzięki temu może się zaprzyjaźnimy. 

Odwróciła się do pozostałych i rzekła:

- Dziękuję Wam, dziękuję że się zgodziliście! - można by rzec że niemal to wykrzyczała, pełna entuzjazmu. - Będzie fajnie, zobaczycie. Oczywiście postaram się Wam nie przeszkadzać w pracy. A co do noclegu, przewidziałam to i poprosiłam matkę o możliwość noclegu dla Was przed wyruszeniem w drogę. Jeśli chcecie macie zapewnione prywatne komnaty ze wszystkimi wygodami i ciepłą kąpielą. Poprosiłam też znajomych w kuchni aby coś dla Was przygotowali, jeśli chcecie mogę załatwić Wam kolację do pokoju lub w jadalni. Mam nadzieję że się nie obrazisz wujku Barry? Chciałam się sama wszystkim zająć. - uśmiechnęła się do arcypaladyna, robiąc słodkie oczka, to zawsze na niego działało. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyglądał na złego albo po prostu próbował udawać takiego. Nie chciał pokazywać, że jest miękki dla niej.

- No wiesz... No dobra, będzie wam wygodniej tutaj, a ja wracam do Ponyville - powiedział prędko po krótkiej przerwie. - Macie to tutaj, na ogół nie zwracam uwagi na takie rzeczy ale mam wam pomagać w tym i owym, to... - wcisnął Forestowi kartę z informacją, że szukają strażników do karawany zmierzającej do Garden Gait. - Jutro przed południem z głównej bramy. Jakiś pegaz o żółtej maści o imieniu, jak mu tam było... Coś tam Weed - odparł wzruszając ramionami. - Pewnie będzie się wyróżniał. Do zobaczenia i powodzenia - rzucił tylko przy okazji tarmosząc grzywę Midnight i odszedł w skrócie rzecz biorąc.

 

Było dosyć późno, a musiał jeszcze wrócić co mu zajmie jeszcze z pół godziny. Znając życie jeszcze ich zobaczy i miał głęboką nadzieję, że córcia Luny nie zawiedzie ni swoich, ni ich ani nawet jego oczekiwań. Bądź co bądź zależało mu na niej, jak na kimś bliskim. W sumie to o każdym potrafił tak myśleć jak poznał wystarczająco dobrze. A ją znał od kilku lat. Forest wydawał mu się być dobrym kucem i Tempest także mimo tego kamuflażu jaki sobie sama nadaje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Forest przyjął ową kartkę z ogłoszeniem. Na pierwszy rzut oka nie wyglądało na ciężkie. Od pomaszerować troche bądź pojechać na wozie i zrobione. Chociaż skoro potrzebują straży to raczej coś świszczy w trawie. Chociaż nie było to coś z czym nie dałby sobie rady. W końcu zbierał doświadczenie latami. Normalnie jako łowca potworów nie przyjmował takich zleceń dla zwykłych najemników ale co zrobić skoro brakuje tego typu zleceń. Nawet biznesmen chwyci się mopa gdy pracy brak. Dodatkowo tak spokojne zlecenie to będzie świetna okazja aby poznać swoje towarzyszki. Wolał lepiej poznać tajemniczą Tempest i jakże uroczą Midnight. O ile ze strony Midnight nie miał się czego obawiać to Mroczna budziła w nim lekki niepokój. Nie mógł samodzielnie przyjąć zlecenia gdyż miał na głowie dwie klacze. Podał więc ogłoszenie Tempest.

- Co o tym sądzisz? - szybko spytał korzystając z jeszcze przytomnego umysłu. 

 

- Dobranoc. - powiedział krótko do odchodzącego Barrfinda. Sam był już dość zmęczony tym pełnym wrażeń dniem. Chciał już wejść do komnaty, wziąć ciepłą kąpiel i wreszcie iść spać. O tak kąpiel by mu się przydała, zwłaszcza po tej wyprawie do kanałów. Ubrania mu jechały jak z paszczy krokodyla, a on też przesiąknął tym nieprzyjemnym zapachem. Zdziwił się że nikt na to nie zwrócił wcześniej uwagi. Smród był szczególnie uciążliwy dla Foresta, który czuł go ze zdwojoną sił, przez jego rozwinięty węch. W takich sytuacjach przeklinał swoje zdolności. Cieszył się jednak, że nie tylko on jedzie kanałami. W końcu Mroczna też tam była i bynajmniej nie uchroniła się przed owym zapaszkiem.

 

Chęć wzięcia kąpieli miała też drugie dno. Od siedmiu cholernych tygodni musiał kąpać się w lodowatych wodach rzek. Mimo iż przywykł do tego i traktował to jako swoisty trening to według niego zasłużył na nieco relaksu. Chciał więc udać się w stronę komnat kiedy to przypomniał sobie, że nie wiem gdzie owe komnaty się znajdują. Odwrócił się więc w kierunku Midnight.

- Dziękuje ci panienko Midnight za twoją gościnność. - zwrócił się już ledwo żywy. - Dzisiejszy dzień był dla mnie bardzo męczący i ledwo stoję na nogach. Czy mogłabyś powiedzieć nam gdzie owe komnaty się znajdują. - dokończył wypowiedź, po czym ziewną i spojrzał na Tempest. - Zatrzymaj na razie te ogłoszenie. Jutro zdecydujemy co z tym zrobić. - dokończył. Teraz pozostało mu czekać na wskazówki od midnight. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Midnight milczała kiedy Forest załatwiał sprawy które jej jeszcze nie dotyczyły bezpośrednio. Jednak ucieszyła się na wieść że zostają w pałacu i chcieliby już udać się do pokoi. Miała już dość tego smrodu, tak jak jej matka, na szczęście powiedziała jej o tym w taki sposób, że nie mogli tego usłyszeć. Nie chciała jednak zrażać do siebie nowych przyjaciół, więc musiała to znosić.

- Oczywiście, już Was prowadzę, to nie daleko. - ucieszona, iż może ich zaprowadzić do przygotowanych pokoi.

- Jeśli będziecie czegoś potrzebować zwróćcie się do któregoś ze strażników. Dzisiaj czujcie się tu jak bardzo ważni goście, nie wiem czy uda mi się namówić drugi raz mamę i ciocię do takiego czegoś. - tak jak obiecywała, trwało to niewiele ponad minutę gdy dotarli do dwóch pokoi zlokalizowanych obok siebie. 

- Jesteśmy na miejscu. Ten pokój jest twój panie Forest, a ten obok panny Tempest. - wskazała na pokoje kopytkiem. - Ale w sumie niczym się nie różnią więc obojętnie który wybierzecie. - uśmiechnęła się. - Czy potrzebujecie jeszcze czegoś? Informacji lub poprosić obsługę aby przyniosła kolację?

 

Pokoje w środku są iście królewskie, może nie tak bardzo jak ten Księżniczki Luny, mimo wszystko można po ich wyglądzie stwierdzić, że przebywają tutaj bardzo wyjątkowi goście, jak na przykład delegaci z innych państw. W łazienkach czekają już przygotowane gorące kąpiele a na komodach mała niespodzianka - kilka słodkości, rozpalona świeczka i krótki liścik:

 

"Takie małe podziękowanie za to że zgodziliście się mnie zabrać. Mam nadzieję że zostaniemy świetnymi przyjaciółmi. ~Midnight Dream"

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tempest bez słowa poszła za kłącza z rodu Luny, po chwili doszli do swoich komnat. Ciemna klacz schowała ogłoszenie, lepiej przemyśleć to jutro w pełni myśli i sił. Nim ktokolwiek zdążył się ruszyć Shadow przeszły dreszcze, tylko czemu? Chyba sobie przysnęła i raptownie wybudził ją wiatr z pobliskich okien. Wyprostowała się stojąc z tyłu, dobrze że nikt tego nie widział. Jak już Forest pójdzie do swojego pokoju można by zaproponować młodej by pozostała w jej komnacie, poznałyby się. Szepnęła jej ponownie tak by obaj faceci nie zauważyli o co chodzi -To jak? Wejdziesz? Porozmawiamy...- Mroczna zawsze szanowała Lunę, czemu z jej córką miałoby być inaczej? Zdawała się patrzeć tak jak matka, to wzbudzało w klaczy wielki podziw, a ją bardzo ciężko jest zaskoczyć. Spokojnie zaczekała, aż bliższy towarzysz trafi w końcu do swojej komnaty. Wtedy pozostaną tylko klacze, może to nowa szansa na lepszy początek. Ten kucyk mógł trwale umocnić ich drużynę, ale też i położyć jej kres. Jeżeliby Midnight przyjrzała się starszej kompance to by na pewno zauważyła, że coś tu nie gra. Pewnie po pierwszym spotkaniu widziała, że nie bardzo się dogaduję z Forestem, że wiele przeszła i na prawdę jest jej z tą nową sytuacją bardzo ciężko. Jak nie zauważy to trudno, jak się nie zgodzi na wspólne spotkanie to bez słów Shadow uda się do swojej komnaty, wykąpie się i pójdzie spać. Z jej strony nawet ta propozycja to już wielki krok na przód. Jakoś nie była głodna, wodę na pewno znajdzie już w komnacie. Nadal powstrzymywała się od ziewania, nie wypadało. Stanęła twardo i znowu zaczekała. 

Edytowano przez Tempest Shadow
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiwną głowa w geście podziękowania, po czym ruszył za Midnight. Nie mógł już doczekać się kąpieli i ciepłego łóżka. Powoli zaczynały mu łzawić oczy od własnego smrodu. O T Tempest już w ogóle nie wspominając. Szedł ta od czasu do czasu kiwając się na boki. Idąc razem z towarzyszkami, Forest miał nieco czasu na rozmyślanie. Znudziło go te ciągłe przyglądanie się wystrojowi. Zaczął od najważniejszej sprawy tego dnia: Dlaczego właściwie zgodził się na ten "projekt" Discorda? Sam już nie wiedział, przecież miał wolną wolę i mógł odejść jak Aelius. Jednak tego nie zrobił i nie do końca wiedział dlaczego. W końcu od dawna był samotnikiem. Może to właśnie dlatego? Może nie chciał być już dłużej sam, tylko tłumił to w sobie? Na to pytanie nie zdążył sobie odpowiedzieć bo Midnight się zatrzymała i wskazała im pokoje.

 

Łowca o mało co nie wybuchną śmiechem kiedy nazwała go "panem". Nikt nigdy go tak nie nazwał. Poczuł się nie lada zaszczycony, w końcu nazwała go tak sama córka księżniczki. Poczuł się jednak nieco stary.

- Wystarczy Forest. Nie jestem jeszcze na tyle stary aby nazywać mnie panem. - powiedział lekko się uśmiechając. To był jego pierwszy uśmiech od dawna. Do tej pory nie miał do tog powodu. Warto było ją przyjąć. Może wniesie nieco szczęścia do tej jakże sztywnej drużyny. - przeszło mu przez myśl po tym jak przyłapał się na uśmiechu.

- Dziękuję panienko Modnight. Za pozwoleniem udam się już do siebie. Dobranoc. - powiedział, ostatnie słowo poprzedził porządnym ziewnięciem.

 

Chciał skierować się do pokoju ale zanim to zrobił skierował głowę w stronę Tempest, która zdawała się nad czymś zastanawiać. Żal mu było przerywać jakże ważne kontemplacje Mrocznej ale co poradzić, musiał to z siebie wydusić.

- Słodkich snów "Mroczna". Śpij dobrze. - powiedział po ponownie się uśmiechną. Chyba polubił Tempest, mimo iż tak rzadko się odzywała. Przetarł oko po czym wszedł do swojej komnaty zamykając za sobą drzwi.

 

Pokój nieco przypominał mu ten od księżniczki Luny, był tylko trochę mniej wykwintny. Nie przeszkadzało mu to w żadnym stopniu. Lata spania pod gwiazdami i kąpania się w rzekach nauczyły go nie wybrzydzać. Tu zresztą nie było na co. Rozejrzał się chwilę po czym skierował się do sąsiednich drzwi, gdzie, jak myślał, znajdowała się łazienka. Dobiegał z tamta zapach piany mydlanej. Pozostawił swój miecz na komodzie. która znajdowała się niedaleko łóżka. Podszedł do owych drzwi i odtworzył je. Owszem była to łazienka i to całkiem duża łazienka. Kąpiel była już naszykowana. Nie pozostało już nic innego jak z niej skorzystać. 

 

Łowca dłuższego zastanowienia zasłonił okno i zdjął swoją czarną pelerynę i opaskę, które to następnie powiesił na stojaku. Usuną swój pas z "narzędziami", który również zawisną na owym stojaku. Przez narzędzia miał na myśli: składniki do ważenia mikstur, mini zestaw alchemiczny, kilka trucizn, mikstur i smarowideł na miecz. Taki standard. Następnie zsunął z siebie cuchnącą do bólu zbroję, tę zaś położył po wcześniej wspomniany stojak. Ze spodniami i butami zrobił podobnie. Wszystko jak popadnie lądowało pod stojakiem. 

Stał już tylko w bawełnianej koszuli, którą nosił zawsze po spodem. Ja również rzucił ku pozostałym rzeczą. Jego ciało zdobiło parę dużych i mniejszych blizn z różnych walk, czy to z potworami, czy bandytami. I te pamiętne blizny na grzbiecie. Te były całkiem inne. Dostał je jeszcze zanim w ogóle miał okazję z kimś zawalczyć. Blizny po wyciętych skrzydłach.

 

Forest, przeglądając się w lustrze, przyglądał się blizną ze smutkiem i politowaniem. Politowaniem dla własnej niedoli. Z lewego oka popłynęła jedna łza. Zawsze tak to się kończyło kiedy spoglądał na miejsca, gdzie kiedyś miały znajdować się jego skrzydła. Nie było bowiem większego bólu i wstydu dla pegaza niż strata skrzydeł. Musiał się otrząsnąć, nie był to moment na łzy. Nie rozczulając się już nad sobą, wpakował się do wanny. Nagle wszystkie złe myśli przeminęły. W końcu upragniona ciepła kąpiel.

 

Jest fajnie ale nie ma co przesadzać. Łowca porządnie się wyszorował, chcąc pozbyć się tego jakże nieprzyjemnego. W końcu udało się. Posiedział jeszcze trochę, rozkoszując się luksusem, po czym wyszedł, wytarł się i postanowił zrobić coś ze śmierdzącymi ciuchami. Nie miał już siły prać ich ręcznie. Postanowił skorzystać z pomocy królewskich praczek. Wyszedł z łazienki i tu spostrzegł koszyczek ze słodkościami a obok niego zapalona świeczka. W koszyczku znajdował się liścik. Odczytał treść po czym znowu się uśmiechną. Teraz to już chyba drobna przesada. Dziewczyna naprawdę musi być szczęśliwa. - pomyślał Forest biorąc do ust czekolatkę.

 

Wychylił się przez drzwi i zobaczył przechadzającego się strażnika. Nie czekając dłużej postanowił poprosić go o pomoc. W końcu Midnight powiedziała że tak należy zrobić.

- Dobry wieczór, strażniku. - Starał się być grzeczny. - Mógłbyś przysłać kogoś po moje rzeczy? Praczkę czy kogo wy tutaj macie?. - Spytał się i czekał na odpowiedź.

Strażnik cofnął się wryty, na chwilę ale oprzytomniał sobie, że to komnaty dla gości.

- Emm, jasne, panie, i tak schodzę z warty więc mogę je zabrać - odparł wzruszając ramionami, nie miał przy sobie nawet już broni. Prawdopodobnie strzegł korytarzy do najpóźniejszej godziny gdy straż nocna przychodzi. - Jutro rano powinno być już w pokoju.

Forest mógłby przywyknąć do tego że wszyscy nazywają go "panem", gdyby nie to że przez to czuł się coraz starszy. 

- Dzięki ci. - powiedział krótko po czym znikną na chwilę w pokoju. Wziął rzeczy z łazienki po czym zaniósł je strażnikowi. Uprzednio oczywiście opróżnił je z przedmiotów wartościowych. Strażnik już czekał na owe rzeczy. I tak miał szczęście, gdyby w tym pokoju gościła jakaś hrabina to miałby tych rzeczy więcej do niesienia. Łowca otworzył drzwi i podał strażnikowi rzeczy. - To wszystko.

 

Strażnik wziął rzeczy łowcy i już miał odejść. Wind jednak szybko wrócił do pokoju po sakiewkę i szybko powrócił do drzwi. 

- Służba wartownicza musi być ciężka i nudna. Masz napij się na mój koszt. - powiedział po czym wręczył strażnikowi trzy Celestiale. Z początku wartownik chciał zaprotestować ale Forest wrócił do pokoju zanim zdążył odpowiedzieć.

Nic więcej mu nie pozostało jak zanieść te rzeczy do pralni. Co zrobił.

 

 

Edytowano przez Forest Wind
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...