Skocz do zawartości

[Tawerna] Kawiarnia Osobliwości Madame Lulamoon!


Recommended Posts

Po całym dniu wykonywania swoich zajęć, roztargniony zawędrowałeś w pobliże sceny.  Nie mogąc zebrać myśli, dajesz się ponieść magii tego miejsca. Zaczynasz wyobrażać sobie wszystkie niezwykłości, jakie do tej pory zaserwowała swojej publiczności Sztukmistrzyni i jej asystenci. Wchodzisz na skąpaną w mroku estradę i kłaniasz się nisko. Już niemalże słyszysz gromkie oklaski, lecz nagle przypominasz sobie, że jesteś tu kompletnie sam.  Występujących nie ma już na scenie, zapewne odpoczywają po wyczerpującym spektaklu, podobnie jak publiczność. Z pustych ławek bije jedynie przeszywające zimno i pustka.

 

Nagle przed Twoim nosem pojawia się iskierka. Niczym zahipnotyzowany wodzisz wzrokiem za jej iskrzącymi piruetami. Tańczące światełko odbija się kilka razy od porozstawianych na scenie skrzyń i niespodziewanie nurkuje między grube zagięcia kurtyny. Zaintrygowany, nieświadomie poruszając nogami, ruszasz za nią. W chwili, gdy zanurzasz się w kaskadzie tkanin, świat wokoło znika.

Po jakimś czasie do rzeczywistości sprowadza cię dziwny zapach. Twoim oczom ukazuje się parująca filiżanka z jakimś zielonym naparem. Przez twoje uszy przelewa się tajemniczy śmiech, który znika momentalnie, ustępując miejsca cichym rozmowom.

Podnosisz filiżankę i zaintrygowany upijasz łyk gorzkiego napoju o kwiatowym aromacie. Rozkoszując się ciepłem zalewającym wnętrzności, twój wzrok napotyka złoty napis, połyskujący nieśmiało w nikłym blasku świecy.

 

„Kawiarnia Osobliwości Madame Lulamoon”

 

Twój głos odbija się echem po pomieszczeniu, które momentalnie spowija gęsta mgła. Na środku lady pojawia się kryształowa kula, zza której spoglądają na ciebie przeszywające, fiołkowe oczy. Tajemnicza postać podnosi się z pełnym wyższości uśmiechem, a całą salę zalewa kolorowe światło.

Natłok dziwnych obrazów wypełnia twoją głowę.

 

Kawiarnia w rzeczywistości była ogromnym namiotem, podtrzymywanym przez drewniany szkielet, z którego zwisały gdzieniegdzie różnego rodzaju korale, tiule, woalki, związane chusteczki i skóry węży.

Udeptaną ziemię pokrywały warstwy haftowanych dywanów. Przy stolikach zamiast krzeseł, piętrzyły się drewniane skrzynki obrzucone poduszkami, a każdą ławę oprócz lśniącego obrusu zdobił unikalny serwis do herbaty. Wśród gości panowała przedziwna moda. Głowy niektórych pań otulone były kolorowymi szalami, inne zaś nosiły po kilka kapeluszy na raz. Panowie, co jakiś czas poprawiali swoje drapowane marynarki, prosząc o dolewkę herbaty najbliższego czajniczka na psich nogach. Jakby tego było mało, jedna ze skrzyń otwierała się czasami, zabawiając zgromadzonych jakąś prostą magiczną sztuczką.

 

Oszołomiony ponownie wbijasz wzrok w tajemniczy napar, w momencie, gdy miejsce obok ciebie zajmuje dziwny osobnik z pokaźnymi porożami. Twoją głowa aż paruje od nadmiaru kotłujących się pytań.

 

- Jeśli masz pytania, dobrze trafiłeś wędrowcze. Wielka i Potężna Madame Lulamoon może pomóc ci znaleźć odpowiedzi… - wyrywa cię z zamyślenia pewny siebie głos klaczy, polerującej kryształową kulę.

trixie_s_poster_by_dadiocoleman_da1f7er_

Przed wyruszeniem w drogę, należy zapoznać się z zasadami poszukiwań.

Edytowano przez Moonlight
  • +1 3
  • Mistrzostwo 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kawiarnia opustoszała, skrzynie zamknęły się leniwie ze względu na brak zainteresowania. Psieczajniczki ułożyły się wygodnie na stercie błyszczących poduszek, a z ich szyjek wydobywały się tylko drobne banieczki.
Jedyną oznaką, że miejsce wciąż działa, była intensywnie świecąca kryształowa kula, stojąca za ladą. Skupiona klacz, wpatrywała się w nią, poprawiając co jakiś czas swój zdobny turban. Wydawała się być czymś zaniepokojona, co potwierdzała filiżanka delikatnie podskakująca obok jej kopyta. 
W pewnym momencie oderwała się od kryształu z wyrazem niezadowolenia i zdmuchując niesforne kosmyki z nosa, usiadła nad zimnym już wywarem. 
- Tyle szumu, a zero posłuchu - wymamrotała niezadowolona. W tym momencie, jak na zawołanie, spod lady wyleciały lawendowe skierki, które zaspanymi skokami ruszyły w stronę wejścia do namiotu. - Niby najciemniej jest pod latarnią. Pewnie niedługo wybiorą...
Postukała dwa razy w blat, a cały namiot pogrążył się w wonnym dymie. Kadzidła wystające z rzeźbionych dzbanów, żarząc się z wolna, wypełniały cynowe naczynia, fluoryzującym popiołem. Wśród uspakajających oparów można było dostrzec karczmarkę, która zmarkotniała z lekka pocierając fioletową ściereczką, swoją magiczną zastawę. Wszechogarniającą ciszę przerwały po chwili filiżanki, które nieśmiało zaczęły mruczeć wesołą melodię, by pocieszyć swoją właścicielkę. 

Edytowano przez Moonlight
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sarzec znalazł się przed wielkim namiotem. Na szyldzie widniał napis Kawiarnia Osobliwości Madame Lulamoon. Nie zastanawiając się dłużej postanowił wejść do środka. Spokojnie ruszył w stronę klaczy polerującej kryształową kulę. Po chwili przemówił. - Dzieńdobry pani poszukuję Madam Trixie słyszałem, że można ją tu spodkać. Powiedziawszy położył na stole kilka złotych monet. - Oraz prosiłbym o filiżankę herbaty. - po czym wygodnie rozsiadł się przy stole.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyczuwając klienta, jeden z najbardziej zdobnych psich-czajników zerwał się nagle. Poszczekując z przejęciem pobiegł w stronę lady, by zniknąć w jednym z wielkich kotłów, pod którym jeszcze tlił się żar. Zamyślona klacz, wzdrygnęła się, ochlapana ciepłym wywarem i z niedowierzaniem spojrzała na starca siedzącego przy stoliku. 
- Czyli zaczęło się... - wymamrotała, poprawiając turban na swojej głowie. Po czym zniknęła w kłębach dymu, który zaczął intensywnie wydzielać się z saganu. 
Pogrążona we śnie kawiarnia zaczęła powoli budzić się do życia. Gdzieś zza lady słychać było zgrzyt, po czym zamgloną przestrzeń zaczęły wypełniać dźwięki pozytywki. 
- Jam jest Madame Lulamoon! Ze mną są słowa, ze mną jest sztuka, ze mną jest Wielkość i Potęga! - Postać nagle zmaterializowała się przed gościem, rozwiewając parę zamaszystym ruchem peleryny. Jej słowa były przepełnione pewnością siebie, co kontrastowało z lekko zamglonymi, nieobecnymi, lawendowymi oczyma. - Kim jesteś wędrowcze i co może dać Ci Madame, czego nie da się ukoić filiżanką herbaty? - To powiedziawszy, położyła na stole mały kamień, który owładnięty magiczną poświatą, zamienił się w filiżankę zdobioną wzorami w złote jabłka. Monety zniknęły, a w oddali można było usłyszeć cichy brzdęk metalu uderzającego o szkło. 
W tej samej chwili, rozszczekany czajnik wyskoczył z garnca, by napełnić naczynie wonnym naparem. 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Momentalnie pozytywka zatrzymała się z piskiem, a czajnik uciekł ze stołu zostawiając za sobą pełną filiżankę. 
- Widzę, że starsi goście są dziś bardzo bezpośredni, panie Galion - głos klaczy zdawał się grzmieć wśród ciszy. - Madame Lulamoon wie wiele, widzi wiele i wiele ma też na głowie. Dziwne rzeczy dzieją się ostatnio. Duchy są niespokojne, gwiazdy nikną wśród burzowych chmur. Madame Lulamoon martwi się o kucyki bliskie jej myślom. - Zamglone oczy madame zwęziły się i przygasły. - Dziwne rzeczy mają miejsce panie Galion. Bardzo dziwne rzeczy. 
Jedna ze skrzyń, ośmielona słowami właścicielki, uchyliła swoje wieko, wysypując z wnętrza stos fioletowo-miętowych, lśniących wstążek wraz z garścią brokatowych gwiazdek. Na ten widok, klacz niezadowolona zamiotła ogonem, wysyłając plątaninę materiałów w najciemniejszy kąt kawiarni. Kufer zaskrzypiał smutno. 
Krasnekuce Mroźnylandu... ta nazwa mówi coś, mojemu prostolinijnemu gościowi? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Zimno panie Galion. Niczym we wspomnianym Kryształowym Imperium przed zmianą rządów. - Na to hasło, jeden z puchatych koców, leżących na siedziskach, zaczął pełznąć w stronę rozmówców, lecz madame powstrzymała go krótkim ruchem kopyta. -  Krasnekuce Mroźnylandu to gra, która powodowała ostre bóle głowy u Madame Lulamoon, na jakiś czas przed tymi dziwnymi, nieprzyjemnymi wydarzeniami. Gdy świat wydawał się miły, przytulny i taki niewinny, a przybyszów ciekawiły tylko tajemnice sztuk Wielkiej i Potężnej iluzjonistki. - Tu zrobiła małą przerwę, by zmaterializować przed sobą, drugą filiżankę z wywarem. 
- Moja, jak to przed chwilą mój ciekawski gość określił, przyjaciółka... była zafascynowana tym dziwnym tworem czyichś kopyt. Pochłonęła ją do tego stopnia, że czasem zapominała stawić się na próby. Interesowały ją tylko te drewniane figurki, skomplikowane plansze, kolorowe karty, wierszowane łamigłówki... - Tu klacz wzdrygnęła się lekko i nerwowo upiła łyk z filiżanki. - Madame Lulamoon z wielkim bólem ulegała jej namową do wspólnej rozgrywki. To było bardzo nagłe i bardzo silne zainteresowanie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Proszę uważać panie Galion. W Kawiarni Osobliwości Madame Lulamoon, bardzo wiele rzeczy ma uszy i nie wszystkie mogą być zadowolone słuchając, jak nowo przybyły mówi o klątwach. - Ponownie dało się słyszeć pisk, po którym barwny namiot wypełniła delikatna muzyka pozytywki. - Czajniko-pudle to bardzo delikatne stworzenia, lepiej ich nie denerwować zbyt szybkimi osądami. Zwłaszcza, że przy dobrej atmosferze czas płynie wolniej i więcej spraw można omówić. - Madame spojrzała na starca z dezaprobatą. -  Mój drogi gość musi wiedzieć, że później wielokrotnie próbowałam zapytać kryształowej kuli, czy wie coś na temat twórcy gry, jej prawdziwym przeznaczeniu oraz tego, jak bardzo wpłynęła na zachowanie mojej przyjaciółki. Niestety, duchy nie były w tym temacie zbyt rozmowne. 
Klacz westchnęła, wypiła jednym tchem pozostałości wywaru i przemieniła swoją filiżankę w mały, wąski wazonik. Porcelanowe naczynie wymalowane było licznymi postaciami, opatulonymi w kożuchy, które raźnie unosiły swój oręż na niewyraźną bestię. - Madame Lulamoon nie wie, co miała w sobie ta planszówka, ale to coś było na tyle silne, by owładnąć umysł naszej przyjaciółki kajdanami z zewnątrz niegroźnej obsesji. - Mówiąc to sięgnęła pod poły swojej peleryny i wyciągnęła z nich gałązkę lawendy, którą umieściła w wazoniku.
- To zdecydowanie nie pomogło, jej zszarganym nerwom, poradzić sobie z brzemieniem, które spuściły na nas wszystkich te ostatnie, tragiczne wydarzenia. - Madame kolejny raz podniosła nieobecny wzrok na przybysza, a jej pyszczek wykrzywił się w wymuszonym uśmiechu. - Mój drogi gość widział w jakim jest teraz stanie? Co pan o tym myśli, panie Galion? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety nie miałem jeszcze okazji porozmawiać z nią osobiście, ale rozmawiałem z Doktorem nieco na jej temat, podobno mało sypia ze względu na koszmary, oraz odczuwa też potworne bóle głowy. I o ile mi wiadomo otrzymał od niej pewną książke. Swoją drogą czy mógłbym zobaczyć tę grę? Jeśli to nie problem?

Edytowano przez MagiMemNon
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Czyli sam pan widzi, że bardzo cierpi. Czy pan, na miejscu Madame Lulamoon, tak po prostu mówiłby o problemach swoich przyjaciół dopiero, co poznanemu kucykowi? - uśmiech klaczy bardzo szybko zrzedł. - Od tych tragicznych wydarzeń, chyba tylko najwięksi niegodziwcy, nie miewają koszmarów. 
Madame chwilę bije się z myślami, lecz ostatecznie stuka dwa razy w blat stołu i w miejscu wazonu pojawia się, emanująca mieniącym się, kolorowym światłem, kryształowa kula. 
- Ostatecznie jesteśmy w Kawiarni Osobliwości Madame Lulamoon! Ze mną są słowa, ze mną jest sztuka, ze mną jest obowiązek zabawiania gości! - klacz delikatnie pociera kryształ swoją peleryną, a mgła wewnątrz niego zaczyna się powoli rozwiewać. Pozytywka cichnie z lekka, by ustąpić miejsca dramatycznej melodii pary skrzypiec. 
- O duchy wiedzące, o duchy czyste, użyczcie mi swej mądrości na wgląd na moją Wielkość i Potęgę! Ten co pyta i ten, co poszukuje, widzieć chcą w swej ciekawości, jak wyglądają Krasnekuce z Mroźnylandu. Tylko tyle i aż tyle. Niech się spełni me żądanie! 

Oczom Brown Galiona ukazują się przedziwne obrazy, które po kilku kolorowych kaskadach, przybierają wreszcie kształty drewnianych figurek, malowanych, heksagonalnych planszy, kilku talii kart i metalowych kości różnej wielkości, które unoszą się lekko falując tuż nad kryształową kulą. 
- To całkiem zwyczajna planszówka, panie Galion. Nie powinna być przeklęta. Madame Lulamoon też w nią grywała, a aktualnie męczą ją tylko zmartwienia na temat stanu zdrowia najbliższej przyjaciółki. Oczywiście, wiadomo, że Madame Lulamoon jest dużo bardziej odporna na szkodliwe działanie, bo już raz zmagała się z nieczystą siłą, ale... moja droga asystentka ma przecież podobną przeszłość. 
Psiczajniczek zakrada się nieśmiało do stolika i dolewa gościowi ciepłego wywaru. 
- Proszę się nie krępować, można przeglądać projekcję, póki Wielka Sztukmistrzyni nad wszystkim czuwa. Co chce pan jeszcze wiedzieć, panie Galion?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właściwie to nie wiem co mam teraz myśleć. - Starzec nachwilę zamilkł. - Tęsknie za czasami sprzed tej całej afery, wtedy wszystko wydawało się być prostsze, a może to tylko pozory. Hmm... Dowiedziałem się od panny Pinkie, że zamówiła pani u niej podwójną porcję ciasta marchewkowego, ale to chyba bez znaczenia. 

Edytowano przez MagiMemNon
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po długiej ciszy ze strony Madame, dramatyczne skrzypce ustały, by znów oddać pałeczkę cichej, spokojnej pozytywce. Z kątów namiotu zaświeciło kilka ciekawskich oczek. Klacz westchnęła, wypuszczając z siebie napięcie. Tym razem jej spojrzenie było łagodniejsze. 
- Przedstawienie musi trwać, panie Galion. Nawet jeśli okoliczności są niesprzyjające. Takie są zasady sceny. - Zamachnęła się kopytkiem, by przywołać do siebie migoczącą wizualizację książeczki, leżącej obok kolorowych plansz. - To tę książkę otrzymał doktor? Jeśli tak, to niech ostudzi swój zapał. Starlight była naprawdę zachwycona tą grą i swego czasu kupowała wszelakie dodatki, które trafiły w jej kopyta. Ta książka nie jest wyjątkiem. To po prostu kolejny dodatek do tej okropnej gry. - Klacz dmuchnęła, a projekcja kryształowej kuli rozwiała się, przywracając kryształ do pierwotnego stanu. 
- Co do ciasta... Madame Lulamoon lubi słodycze, pozwalają na miłą chwilę zapomnienia. Kupowanie ich jest proste i daje wiele przyjemności. Porcja mogła być podwójna, bo możliwe, że chciałam dać tę chwilę też mojej asystentce. Niestety, na nią nie działają już takie błahostki. - róg Madame ponownie zalśnił, po czym przed rozmówcami pojawiła się miseczka z ciasteczkami w kształcie gwiazdek - Jest pan starszy, panie Galion. Rozumie pan pewnie, że gdy kuc zaczyna brać leki uspakajające, to oznacza, że otaczające go wydarzenia, go przytłaczają. Zwłaszcza, gdy sięga przy tym po cydr... Jak pan myśli, jak ciężkie koszmary musi mieć kucyk, by sięgnąć po takie środki?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To okropne ona musi naprawdę cierpieć, gdyby tylko można było jej jakoś pomóc. - Zamyślił się starzec. - Być może Luna będzie wiedziała coś na temat tych koszmarów, choć kto w tych mrocznych czasach ich nie miewa. Losy świata wiszą na włosku panno Lulamoon nie sądziłem, że dożyje tak mrocznych czasów, Ale zmieniając temat ponoć w miejscu rytuału odnaleziono róg jednorożca czy ma może pani jakieś podejżenia?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Na razie sama sobie jakoś radzi, księżniczka nocy ma już dość zmartwień na głowie. Oby metody mojej drogiej asystentki, nie wyrządziły jakiejś szkody. Niektórych substancji się nie miesza, bo mogą wybuchnąć. - Ponownie, jak na zawołanie, jedna ze skrzyń podniosła swe wieko. Powietrze niemalże bezdźwięcznie, przecięła mała skierka, która wybuchła ponad głowami rozmówców, złotymi spiralami. 
- Czasy są trudne, ale przedstawienie musi trwać. Niech pan się częstuje, panie Galion. - Klacz podsunęła miseczkę z ciastkami pod pyszczek swojego gościa. - I niech się pan cieszy swoją chwilą zapomnienia, póki może. - Sztukmistrzyni wyprostowała się, a porcelanowe oko, spinające jej pelerynę, mrugnęło tajemniczo. - Madame Lulamoon słyszała o rogu, ale jak pan widzi, jej Wspaniały i Potężny róg dalej jest na miejscu. Co więcej, dalej działa bez zarzutu, na przeciw wszelkim niedogodnościom. Nie wiem, czym kierowały się istoty, które przeprowadziły ten okrutny rytuał, ale z pewnością nie doceniły one potęgi mojej chluby. To jasne, że gdyby sugerowały się mocą, byłabym pierwsza na liście ofiar. Kolejnymi najbardziej prawdopodobnymi ofiarami byłyby księżniczki, lecz ogłoszenie zdecydowanie wskazuje na jednorożca. Nie wydaje się to panu dziwne, panie Galion? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję. - Ogier wziął ciasteczko z miski, po czym zjadł kawałek. - Hmm te ciastka są naprawdę dobre. Jeżeli nie wyszło by pani bycie iluzjonistką, może pani śmiało rozpoczynać karierę w cukiernictwie. - Starzec zaśmiał się głośno. - Tylko proszę się nie obrażać, to tylko taki niewinny żarcik. Wracając do rogu, rzeczywiście należał do jednorożca. Ponoć do jakiegoś potężnego czarnoksiężnika, który zginą tysiące lat temu, lecz tylko ktoś kto dobrze zna historię magii wie gdzie został pochowany. Według mnie są tylko cztery kucyki na tyle oczytane by to wiedzieć Sunburst, księżniczka Twilight, Stygian i księżniczka Celestia. Panno Lulamoon nie oczekuję, że będzie pani kogoś oskarżać, ale chciałbym wiedzieć co o tym myślisz?

Pozwoliłam sobie poprawić interpunkcję i ortografię. Zwróć na nią uwagę w przyszłości, bo te błędy zdarzyły się już w kilku postach w tawernie  ♥
~Moon

Edytowano przez Moonlight
ortografia i interpunkcja
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wielka i Wszechstronna Madame Lulamoon dziękuje za komplement. Wiadome jest, że kucyki władające wielką sztuką, poradzą sobie dobrze w wielu dziedzinach. Mam jeszcze wiele innych talentów panie Galion. - Klacz zjadła kolejne ciasteczko, dwa razy stuknęła w stolik i po chwili spod jej turbana wyleciał piękny, miętowo-fioletowy motyl. Owad zatoczył kilka piruetów nad gościem i usiadł grzecznie na kryształowej kuli. - Wracając do konkretów. Mimo tego, iż uważam, że Starlight ma niemalże taką samą wiedzę na temat historii, jak księżniczka Twilight, mogę zapewnić pana, że moja asystentka nie ma nic wspólnego z organizacją tych makabrycznych wydarzeń. Mogę to zrobić, ponieważ każdą wolną chwilę poświęcała tej irytującej grze. Zarówno jej praktykowaniu, jak i uzupełnianiu swojej ogromnej kolekcji. Znalazła chyba wszystkie możliwe dodatki, karty i książki, które skrupulatnie mi opisała w serii krótkich wykładów, tak że mogłabym napisać kolejną książkę na ich temat. Byłoby do kolekcji. Prawdziwy biały kruk... - Tu klacz zrobiła dramatyczną przerwę, jakby faktycznie zastanawiając się nad napisaniem książki, lecz momentalnie wzdrygnęła się z niesmakiem - Z pewnością nie miałaby czasu, przy okazji, uganiać się za szczątkami jakiegoś jednorożca... ale chyba nie tego dotyczyło pana pytanie. 
W tym momencie, ku uciesze psichczajniczków, do kawiarni zawitała bardzo groteskowa postać, wyglądająca niczym jeleń stworzony wyłącznie z powiązanych ze sobą kolorowych chusteczek. Tajemniczy gość usiadł przy ladzie, położył na niej garść monet i zamruczał z zadowoleniem, widząc jak pojawia się przed nim komplet pięciu zielonych filiżanek. 
- Proszę się nie przejmować, to Glorian, stały bywalec, amator herbaty. Nie jest zbyt wylewny, nie puszcza pary z pyszczka... o czym to ja... ach tak. Róg jednorożca. - Madame poprawiła swój zdobny turban i nachyliła się bliżej starca. - Wbrew oczekiwaniom, nie podejrzewałabym mojej byłej rywalki. Twilight jest... ciekawą klaczą, ale nie wymyśliłaby takiego planu. Z całym szacunkiem do księżniczki - na koniec, trochę zbyt przesadnie zaakcentowała klacz.    

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Możliwe, że jest tak jak pani mówi, ale co pani myśli o Sunburście wszak to do niego należała ta przeklęta księga na którą została nałożona klątwa, choć z drugiej strony Sunburst może i ma wiedzę historyczną, ale chyba nie jest zbyt potężnym magiem. Chyba tylko Celestia jest na tyle potężna by na tę księge rzucić tak silny urok.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Sunburst? Potężnym magiem? - Madame po raz pierwszy zaniosła się śmiechem, nieco rozrzedzając, ciężką atmosferę. - Madame Lulamoon docenia zapał Sunbursta do studiowania nauk magicznych, lecz nie sądzi, by był w stanie przekląć księgę. - Klacz wyjęła z połów płaszcza talię kart i zaczęła ją tasować, by pomóc sobie zebrać myśli. - Chociaż, gdyby coś dodało mu mocy, tak jak kiedyś pewien amulet, pewnej Wspaniałej, lecz bardzo zagubionej klaczy... może byłby w stanie wykorzystać swoją wiedzę. Niestety nie mamy pewności, co do aktualnej mocy księżniczki dnia. Ostatnimi czasy bardzo często posiłkuje się swoimi poddanymi, czy nie wydaje się to panu dziwne, panie Galion? - Kończąc myśl, Madame położyła na stole kartę przedstawiającą, różową gwiazdę, lecz momentalnie zamieniła ją w obrazek ornamentowego słońca. - Podobno wpadki zdarzają się nawet najlepszym. Czyżby mogły przydarzyć się księżniczce? 
 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Madame uśmiechnęła się litościwie, dalej tasując talię. - A kto z nas nie miał w swojej przeszłości styczności z ciemnymi mocami, panie Galion? - Klacz nie zdejmując uśmiechu i ignorując nieco pytanie gościa, zaczęła rozkładać karty na stole. Koło słońca wylądował kocioł, krzesło i filiżanka. - Interesujące - wymamrotała i bezceremonialnie wstała od stołu. 
- Najwyraźniej skończyła nam się herbata. - Rzuciła, patrząc na starca i zniknęła w kłębach dymu. Na jej miejscu zjawiła się mała, drżąca cukiernica, która nieśmiało spoglądała na stół. - Madame Lulamoon jest za ladą. - zapiszczało stworzonko. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie było takiej chwili od jakieś godziny, żeby podmieniec nie leciał z pełną prędkością na orlich skrzydłach, sunąc ponad miasteczkiem Ponyville, które z każdym dniem pogrążało się w smutku. Koszmar trwał w najlepsze i miał trwać przez następne tygodnie. Jutro znowu Wzgórze Ognia wybuchnie płomieniem. Znowu wypełni nozdrza kucyków swądem palonego mięsa. Cielesna powłoka skazanego będzie skwierczeć i wić z się bólu, aż nie obróci się w popiół, który następnie uleci w przestrzeń. Będą tym oddychać. Na samą myśl, podmieniec wzdrygnął się. Próbował o tym nie myśleć, choć było to trudne. Wszystko mu o tym przypominało. Już zobaczył te przedstawienie tydzień temu i miał serdecznie dość oglądania takich widoków. Jednak zobaczy je i to niejednokrotnie. Pozostaje więc w takim wypadku zacisnąć żeby, albo raczej w tamtym momencie dziób, i drążyć temat czarownic dalej.  

 

Podmieńcowi doskwierał nieustannie ból głowy. Odkąd tylko się obudził gdzieś przy drodze z guzem na głowie, próbował dociec co się właściwie stało. Został napadnięty? A więc jednak... kucyki nie były aż tak przyjazne. Jego podejrzenia się sprawdziły. Nie mógł jednak od razu oskarżać całej rasy kucyków o bycie okrutnym wobec jego gatunku. Podczas śledztwa spotkał już paru życzliwych kuców, którzy wywali na nim pozytywne wrażenie.

 

Orlim oczom ukazał się pokaźny namiot, podtrzymywany przez drewnianą konstrukcję. Dostrzegł również scenę, służąc najprawdopodobniej to występów nie jakiej Madame Lulamoon... ta plakaty we wspomnianą klaczą dosyć wyraźnie na to wskazywały. Podmieniec miał już dość tawern, przynajmniej na jakiś czas, musi też zebrać jakieś informacje, żeby ruszyć to mozolne śledztwo do przodu. Już w powietrzu, podczas pikowania, orzeł zapłoną zielonym ogniem i rozbłysł na moment jaskrawym światłem, formując kucykopodobne kształty. Podmieniec wylądował przed uchylonym wejściem do środka namiotu. Wkroczył do środka...

 

Kawiarnia witała odwiedzających zupełnie innym klimatem niż się tego spodziewał podmieniec. Nie miał nigdy do czynienia z magią iluzjonistów, ale co nieco słyszał i nie chciało mu się zbytnio wierzyć, że stworzenie takie jak kucyk, jest zdolne kształtować rzeczywistość, przepowiadać przyszłość... No cóż, wkrótce sam się przekona. Rozejrzał się po namiocie z którego zwisały skóry węży, dziwnie zawiązane kolorowe chusteczki, czy korale. Przeszedł parę kroków po miękkich, haftowanych dywanach. Wokół dało się dostrzec sporo skrzyń oraz poduszek. Przy każdym stoliku ustawiono serwis do herbaty. Wszystko tam było udziwnione. To miejsce cały czas żyło, oddychało magicznymi sztuczkami, które działo się na oczach zaciekawionego podmieńca, jak i gości. 

 

W końcu dostrzegł gwiazdę tego miejsca, Madame Lulamoon. Tasowała talię dziwnych kart, uśmiechając w litościwy sposób. Naprzeciwko niej siedział starzec, którego podmieniec już dobrze znał. Bardzo dobrze, może dowie się czegoś nowego i wymieni z nim informację. Zaraz po tym do swojej pani przybyła żyjąca cukiernica... Tak to było dziwne.

 

– To z pewnością tylko jakaś sztuczka... – podmieniec podrapał się po brodzie.

 

Madame Lulamoon pojawił się za ladą. Podmieniec nie tracą czasu, skierował swe kroki ku iluzjonistce.

 

– Witam, Madame Lulamoon... – podmieniec zbliżył się do lady i oparł o nią swoje kopytka. – Nazywam się Alrix i chciałbym się czegoś dowiedzieć... ale chętnie bym się napił herbaty. Przez ten cały lot zdążyłem się nieco odwodnić.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, MagiMemNon napisał:

Witaj Alrix dawno cię nie widziałem. - Uśmiechnął się starzec. - Wichry losu znów postanowiły skrzyżować nasze ścieżki. Czy udało ci się czegoś dowiedzieć, a może masz jakieś podejżenia?

– Starcze, dobrze Cie widzieć. – podmieniec podszedł do Dziadka. – Trochę myślałem nad tą cała sprawą. Podobno fioletowy płomień zaczął przybierać na rozmiarach w tym całym rytualnym schemacie Zecory. Mam wrażenie, że to może być wskazówka co do naszego śledztwa. Naprzeciwko płomienia leży róg jednorożca. Czyżby w takim wypadku kolejną czarownicą miał być jednorożec, który kojarzy się z fioletem? Starlight Glimmer miała do czynienia z mroczną magią, no i jest jeszcze Księżniczka Twilight Sparkle. A Ty czego się dowiedziałeś Dziadku?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...