Skocz do zawartości

Progressio ex machina [NZ][Seria][Slice of Life][Violence][Adventure]


Recommended Posts

Dobra, pierwszy raz spotkałem się z opinią, że robię "za krótkie opisy". Cóż, muszę to zapamiętać i jeszcze je wydłużyć :D

 

Cieszę się, iż opowiadanie się podobało - chociaż opisy są dokładnie takie jakie miały być. Opisywanie wszystkiego w najdrobniejszym szczególe nie pozostawia nic wyobraźni czytelnika - dzięki temu, że część rzeczy pozostała niedopowiedziana, każdy może po swojemu dopełnić brakujące miejsce.

 

PS: Jaki Lemon Hearts? Nikogo takiego w moim opowiadaniu nie ma...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wreszcie znalazłem nieco czasu i chęci, by przeczytać najnowszy fragment Progressio w którym nie ma Progressio :D

 

Zatem:

Już od pierwszych zdań czuć tak lubiany przeze mnie klimat tego opowiadania. Jest on dość specyficzny i nie do podrobienia, głównie za jego sprawą wciągnąłem się w ten tekst. Wprawdzie nowy fragment jest dość krótki i w nieco innej formie mógłby stanowić doskonałe wprowadzenie do nowego rozdziału, to i tak udało się w niem zawrzeć to co lubię. Czyli wspomniany klimat i kolejnego charakterystycznego bohatera.

 

Wiemy o nim mało, ale właśnie tyle wystarcza by mieć już konkretny obraz tej postaci. Czyi kolejnego aspektu przez który lubię ten tekst - bohaterowie. Głównego "zuego" :v tego tekstu było mało, ale tak po prawdzie dla mnie to on odegrał tutaj główną rolę. W tle, bo w tle, ale to on jest prowokatorem tego co zawładnęło myślami chirurga i nadało tytuł temu fragmentowi.

 

Więc... klimat jest, ciekawa postać jest, w sumie to nie jedna, przemycono przecież też właściciela lokalu, przedmówców "głównego" bohatera, więc na tym polu jest tak jak tego oczekiwałem. Szczegółowo i ciekawie. Są też małe smaczki :D, jest opierdol wspomniany, czego chcieć więcej? Nowego, pełnego rozdziału?

 

Nie napiszę nic odkrywczego, nie napisze recenzji, ale napiszę, że mi się podobało. Znalazłem tutaj to czego oczekiwałem, ale było tego trochę mało i niejako jest to wyrwane z kontekstu. Liczę, że będzie to rozwinięte, że zobaczymy coś więcej. Zatem, to by było na tyle. Podobało się, było fajne, zostawiłem kilka komentarzy, czekam na więcej :D

Edytowano przez Draques
  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Czytałem tego fanfika już jakiś czas temu, ale byłem wtedy ciućka i nie skomentowałem, bo nie. Pora to nadrobić.

Świat przedstawiony jest znakomicie rozwinięty. Jako osoba uwielbiająca się czepiać nielogiczności w tymże nie znajduję nic, co zwróciłoby na siebie niewłaściwy rodzaj mojej uwagi. Mamy Equestrię przeżywającą swoją własną rewolucję przemysłową (skądinąd też lubię ten motyw, bo pięknie wyjaśnia, czemu w serialu najpierw pojawiły się pociągi konne, a potem parowe), mamy wynikły z tego konflikt burżuazji z arystokracją i wreszcie mamy najlepsze kreacje Księżniczek w historii fanfików, w których nie pojawiły się one osobiście. Tak, jak na kogoś w zasadzie nieobecnego są one znakomicie zarysowane, a ich role w rządzeniu państwem i różnice poglądów - dogłębnie wyjaśnione. No i zachowują się jak na władczynie przystało - podobał mi się zwłaszcza motyw z Celestią przymykającą oko na czyjeś nie do końca legalne działania, jeśli uznała je za korzystne dla kraju.

No i postacie... Wprawdzie po kimś, kto ma Margaret Thatcher w awatarze można się było spodziewać stworzenia postaci "dobrego kapitalisty", ale Iron Smoke to klasa sama w sobie, o czymś świadczy chociażby fakt, że załamał się dokładnie w tym momencie, w którym zacząłem się zastanawiać, czy nie zamienia się za bardzo w Gary'ego Stu (masz cholera wyczucie czasu). Trochę kojarzył mi się z George'em Westinghouse'em (zwłaszcza jeśli chodzi o sposób robienia interesów), a do tego ma bardzo amerykańskie podejście do stosunków przełożony-podwładny (przypomina mi się work and travel 2010, najlepsze wakacje w życiu :D). Inne postacie też zasługują na pochwałę, zwłaszcza Grey Thorn i Firestorm (który może mieć bardzo ciekawą rolę w przyszłości) i pewna klacz pegaza, która przypomina mi twoje słowa o tym, do czego służą postacie. Ty draniu ^^

Tak czy siak, na pewno będę dalej niecierpliwie czekał na dalsze losy uczestników Spisku Manehattańskiego.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months later...

Obiecałem przeczytać i przeczytałem. No dobrze...

Fanfik jest zdecydowanie męski, a od razu widać, że autor jest krytykiem literackim, który w życiu czytał bardzo dużo. Świadczy o tym bardzo dobra, wręcz rewelacyjna narracja, bogate opisy i kompletny opis świata. Tak,opisy to chyba najlepsza część dzieła, są plastyczne i fachowe. No cóż... to mogłoby się wydawać oczywiste... że dojrzali ludzie tworzą dojrzałe opisy i piszą dojrzałym językiem, ale uważam, że warto to pochwalić.

Zwraca uwagę język dialogów, w sumie bardzo podobny do stylu narracji. To cały Ty, czyli opowiadacz, troszeczkę rubaszny, ciągnący aksamitną ciepłą i absolutnie żywą historię. Jest to nawet nieco teatralne, przywodzi na myśl styl Brzezińskiej i Wiśniewskiego. I tutaj mam pierwszą uwagę, że przez ten styl ginął troszkę klimat i realizm. Czyli mamy dramatyczną eksplozję, a bohaterowie sobie żartują i chichoczą. Nie śpieszą się i to pomimo, że grozi im zatrucie i kto wie co jeszcze. Tutaj całkowicie zabrakło mi dramatyzmu.

Ten z kolei pojawił się przy śmierci pegazicy. I też mi się nie spodobał, gdyż mieliśmy wyraźne oddzielenie:

-blok tekstu walka

-blok tekstu wzruszenie

-znowu walka

-coś tam innego

Jak dla mnie to wszystko powinni być wymieszane, gdyż w trakcie samej walki wszystko się miesza. Z jednej strony nas atakują, z drugiej ktoś ginie, czujemy smutek, ale walczyć trzeba. Wspomnienia np. żołnierzy jasno mówią, że nierzadko czuli wszystko naraz w trakcie walki.

Sama walka tez mi się nie spodobała, była dość sztywna i pozbawiona emocji. Opis, że się kogoś zabiło zajmujący jedno zdanie, to troszkę niewystarczające. Szczególnie, jak w jednym, krótkim akapicie opis dużej części starcia mieści się dosłownie w 2-3 zdaniach i ogranicza do opisu "odparł falę atakujących napastników" (mniej więcej tak to brzmiało). Tutaj wiadomo, że opisy walk to dla mnie świętość i może nie jestem miarodajnym krytykiem, ale personalnie mnie to znudziło.

Potem mieliśmy ciekawe opisy tej dawnej wojny. Wróciła dobra, wyczerpująca narracja i opisy. To było ok. Owszem, świat jest dyskusyjny, jak każda wizja, ale to było ok. Jednak równocześnie jestem zmuszony wytknąć pewien fakt, że w fanfiku podążałeś kilkoma wytyczonymi przez fandom ścieżkami. Przykładowo, nazwy krajów jak Zebrica, Prance, Camelu to pewien fandomowy kanon i osobiście cenię jego łamanie, a więc wymyślanie własnych nazw i ich charakteru.

Okej, ale w sumie nie warto się czepiać pierdół, takich jak "freski naskalne" (freski są wykonywane na mokrym tynku, ktoś tak elokwentny jak Iron Smoke powinien to wiedzieć) lub pewnych literówek, których trochę było. Przejdźmy do rzeczy ważnej, a więc fabuły.

Niestety, ale mi się nie spodobała i trochę wynudziła. Ten fanfik jest świetnym produktem rzemieślnika, który ma wielką wiedzę na temat literatury i dzięki temu posiada wysoko rozwiniętą umiejętność pisarza. Jednak... tutaj brakuje sztuki, która uczyniłaby to dzieło zachwycającym, niezapomnianym i głębokim. Do momentu, który mogliśmy poznać, fanfik póki co nie zachwycił mnie swoją magią. Nawet scena rozpaczy, której opis powinien mnie zniszczyć, był... poprawny, zawierał potrzebne elementy, ale nie miał w sobie uroku. To oczywiście rzecz względna i subiektywna, moje prywatne odczucie.

Dlatego opowiadanie ma świetną formę, ale nie podobała mi się treść. Może temat był nie taki? No nie wiem... bo piszesz świetnie, tylko może lepiej o czymś innym?

Edytowano przez SPIDIvonMARDER
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja powiem to co mówię zawsze przy okazji tego opowiadania: "Nie ma progressio w Progressio"

 

Panie, tak, PANIE, Dolar, żebym ja nie musiał się czasem tam do Ciebie ruszyć i zasadzić kopa w rzyć coby wreszcie pojawiło się jakieś progressio, bo póki co, słyszę jedynie, że będzie, że się coś tam, kiedyś tam pisze/pisało, ale ja efektów nie widzę. Ja jestem cierpliwym człowiekiem, ale każdemu cierpliwość się kiedyś kończy, ciesz się waćpan, że będziesz daleko kiedy tej mi zabraknie...

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ten z kolei pojawił się przy śmierci pegazicy.

 

Chyba nie ten fanfik czytałeś, bo u mnie nie ma pegazic :D

 

 

 

Jednak równocześnie jestem zmuszony wytknąć pewien fakt, że w fanfiku podążałeś kilkoma wytyczonymi przez fandom ścieżkami. Przykładowo, nazwy krajów jak Zebrica, Prance, Camelu to pewien fandomowy kanon i osobiście cenię jego łamanie, a więc wymyślanie własnych nazw i ich charakteru.

 

Można go łamać jak najabrdziej, ale jak pisałem inspirowałem się wyjątkowo fanfikogenną mapą na której rzeczone państwa są i całość zrobiona jest doskonale. Dlaczego więc z tego nie skorzystać? Natomiast co do łamania kanonu... to jeszcze będzie, oj będzie :D

 

 

 

Okej, ale w sumie nie warto się czepiać pierdół, takich jak "freski naskalne" (freski są wykonywane na mokrym tynku, ktoś tak elokwentny jak Iron Smoke powinien to wiedzieć) lub pewnych literówek, których trochę było..

 

Ależ należy się czepiać, jak najbardziej należy - jak inaczej będę wiedział co zrobiłem źle i co mam poprawić? A co do fresków to Iron nie wiedział, bo i ja tego nie wiedziałem - stąd błąd :D. Poza tym wydaje mi się, że spotykałem się z taką formą w jednej czy drugiej książce. Albo mi się pogwizdało z malowidłami :D

 

Jeżeli chodzi o fabułę, to tutaj rozumiem, że może się nie podobać - każdy lubi co innego. Jednak to opowiadanie tak na dobrą sprawę się jeszcze nie zaczęło - wszystko co jest w tych rozdziałach jest zasadniczo wstępem do całej akcji. Tak więc przed czytelnikami jeszcze sporo niespodzianek (o ile uda mi się to skończyć) i nie wszystkie z nich będą miłe czy przyjemne.

 

W każdym razie dziękuję za komentarz, zwrócę uwagę na wszelkie uwagi dotyczące opisów i dialogów, czy poszczególnych akcji i zobaczymy co będę w stanie w kolejnych częściach napisać lepiej.

 

PS: Bester - na drzewo kucoperze giglać!

 

Edit: Zapomniałbym! Jakie to jest "męskie" pisanie? Bo zastanawiam się nad tym od kiedy przeczytałem to określenie :D

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Męskie, a damskie. Porównaj sobie warsztat, język i retorykę Grzędowicza i Kossakowskiej, Brzezińskiej i Sapkowskiego, Kozak i Ziemiańskiego, Le Guin lub Bradley, a Martina. To są wyczuwalne różnice wynikające z innego spojrzenia na świat, chociażby zwrócenia uwagi na inne detale. Teoretycznie (bywa oczywiście różnie) kobiety bardziej patrzą na kolory, a mężczyźni na użytkowość opisywanych przedmiotów. Męska narracja bywa brutalniejsza, ma bardziej soczysty język, bardziej nacechowany pewnym bardziej konkretnym, ale równocześnie nierzadko mniej serdecznym językiem. To oczywiście pewien szablon, Kozak spokojnie się odnajduje w gronie brutalnych pisarzy, a Sapkowski umie tworzyć kwieciste, kobiece opisy. Ciężko mi to ubrać w słowa. Oczywiście nie chodzi o to, że "kobiece pisanie" to różowe króliczki i strach przed rzuceniem przekleństwem. Chodzi o klimat.

 

 

 


Poza tym wydaje mi się, że spotykałem się z taką formą w jednej czy drugiej książce.

Spoko, to oczywiście pierdoła. Ja też tworząc "Żelazny Księżyc" opacznie zrozumiałem kształt formacji czterech palców, a także dywizjon angielski pomylił mi się z niemieckim (brytyjski liczył 12 samolotów, niemiecki nawet trzydzieści kilka) i dopiero potem się doedukowałem. W "Kryształowym Oblężeniu" jest to oczywiście naprawione.

Edytowano przez SPIDIvonMARDER
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

UWAGA! AUDYCJA ZAWIERA SPOILERY, JAD I ŚLADOWE ILOŚCI ORZESZKÓW ZIEMNYCH!

 

Progressio było kolejnym fikiem typu "Za jakie grzechy?!" (bo technologia), ale Oskary Oskarami i trzeba było czytać. No nic, w końcu pisał to Dolar, a jego inne teksty zdążyłam już poznać, więc wiedziałam że nie będzie aż tak źle. Cóż... 

 

Dolar na pewno ma nienaganny, wręcz piękny styl, ale brakuje tu pewnej lekkości, która sprawia, że tekst się pochłania jak bułę z pasztetem. Nie zrozumcie mnie źle, Progressio jest całkiem ciekawe, ale nie wciąga, a przynajmniej nie wciąga pewnego złośliwego Tryfida. Czyta się, pewne zainteresowanie jest, ale... Nie ma w sobie średniowiecza tego czegoś.

 

Za co można Dolcza pochwalić? Za kreację postaci i styl - te rzeczy wyszły super. Sehr gut, Herr Dolar. Choćby taki Firestorm - sprytny, cwaniaczkowaty kuczysyn :D. No nie znoszę gościa, ale kreacja wyszła dobrze.

 

Opisy? Jest różnie - od bardzo dobrze do niedostatecznie. To drugie dotyczy mieszkania Iron Smoke'a, pierwsze całej reszty.

 

A teraz będziemy lać jad oraz ścinać głowy :crazytwi:

 

Fabuła? Zacznijmy od tego, że średnio widzę taki hmm XIX wieczny kapitalizm we współczesnej Equestrii. Choćby architekturą Manehattanu oraz serialową kreacją Księżniczki. Dlatego, osobiście umieściłabym akcję w zupełnie innym okresie czasu albo dodała tag [alternative universe].

 

Atakujący bandyci? Za wysokie morale, zachowują się jak wrogie NPC z gier komputerowych. Cały atak jest taki wstawiony nieco na siłę. Jego cel? Pokazanie bojowej siły nitrogliceryny! Oraz charakterów Iron Smoke'a i Firestorma w obliczu śmierci Silver Rain. Jasne, każda akcja w fiku ma jakiś cel. Ale tutaj wyszło blado.

 

Na fajerwerkach się nie znam, a nie chce mi się aż tak się powyżywać by szukać specjalisty, więc dam okejkę.

 

Ostatnia kwestia - ten spisek wygląda póki co idiotycznie. Ale... Zobaczymy co z tego wynika.

 

Kiedy kolejny rozdział?

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...