Skocz do zawartości

Punish and Enslave! - Barridace (Ares Prime)


black_scroll

Recommended Posts

Imię – Barridace , w skrócie Barr, lub czasami Cade

Rasa : pegaz, ogier

Wiek: 28

Wygląd : 

2ponywithbackground.png

Cutie Mark : Srebrno-czarna policyjna odznaka, nieco pęknięta.

Zawód: Policjant, oficer śledczy

 

Charakter: Bywa agresywny, często Cyniczny, władczy, opryskliw , sarkastyczny, nie waha się używać przemocy aby osiągnąć swój cel. Jednak jest tak naprawdę porządnym kucem, który egzekwuje przestrzeganie prawa.  Uwielbia grać w grę zwaną  ‘’baaaardzo zły glina’’. Sprawia to że większość kucyków rozmawiających z nim boi się go. On sam boi się niewielu rzeczy, a do jeszcze mniejszej liczy osób ma jakiś szacunek.  Rzadko komukolwiek wybacza.  Jest nie ustępliwy i uparty jak osioł.

 

Historia : Barridace pochodzi z rodziny o długiej tradycji związanej z prawem.  Większość przedstawicieli tej familli zostawała adwokatami, doradcami prawnymi, policjantami itp.  Więc Barr raczej nie miał zbyt wielkiego wyboru odnośnie wyboru profesji.  Od małego z młodszym bratem był naciskany przez rodziców, na kierunek aby też służyli prawu. O ile jednak Powl, czyli młodszy o rok brat naprawdę z własnej woli chciał być dobrym stróżem prawa, to Barricade widząc nieco despotyczny nacisk rodziców zaczął się buntować. Jako nastolatek sprawiał duże kłopoty, był łobuzowatym i zbuntowanym chłopakiem.  Po prostu pragnął swobody wyboru, lecz ostatecznie uległ rodzicom i po skończeniu liceum poszedł z bratem do Akademii Policyjnej. Jak ją zdał bez wielkiego podejścia do nauki – niewiadomo.  Został jednak policjantem tak jak brat. I na tym kończyły się podobieństwa.

CM otrzymał w wieku 15 lat – dochodząc do wniosku że jeśli nosi się odznakę, można robić wszytsko na swój sposób. A czy zgodnie z prawem czy nie – to inna sprawa. Dlatego on symbolizuje odznakę policyjną, która jest pęknięta do połowy.

Barricade był złym gliną. Nie w sensie braku znajomości przepisów i procedu.  Był całkiem dobry w swoim fachu, ale działał samodzielnie, nie wykonywał rozkazów jak trzeba, był brutalny wobec przestępców.  Jego metody również nie podobały się zwierzchnikom, zwłaszcza młodszemu bratu będącemu wzorowym, złotym policjantem.  Sam Barricadem był całkiem doby w swoich fachu. Za co by się nie wziął zawsze ciągnął sprawę do końca. Robił wszystko po swojemu, osągajac zadowalające dla siebie wyniki.

 Prowl nie mógł ścierpieć tego że Barricade według niego ‘’kala dobre imię’’ całej rodziny,  więc korzystając ze swoich znajomości wysłał starszego brata na prowincję.  Z Manehattanu Barricade został przeniesiony ‘’tymczasowo’’ do Ponyville. Tym czynem Prowl zaskarbił sobie dożywotnią nienawiść ze strony starszego brata.  Przeniesienie miało trwać rok, a potem Barr wróciłby do większego miasta. Teraz ostro wkurzony na cały świat, bardzo zły gliniarz wprowadził się do Ponyville. I zamierza tam wprowadzić własne porządki.

Barricade jest wyszkolony w walce wręcz, oraz specjalistą w pościgach i przesłuchiwaniu.  Często nosi ze sobą kajdanki i stalową tonfę, którą posługuje się z dużą wprawą. Ponad to dobrze zna Prawo Equestrii i Kodeks Postępowania Karnego.

Cel: Odegrać się na bracie, być prawdziwie złym gliną. Jak się nadarzy okazja, to zarwać jakąś ładniutką niunię. Poza tym ostatecznie ma być policjantem.

 

ponyville_night_by_puzzle_cube-d5k4s6h.p

 

Widok za oknem pociągu nie był zachwycający. Wszędzie tylko pola i lasy, czasem jakieś góry. Słońce zaszło kilka chwil temu, niebo powoli zaczynało pokrywać się gwiazdami, a Miłościwie Nam Panująca Księżniczka Luna, wzniosła księżyc na nieboskłon oświetlający całą Equestrię. W oddali, ułożony na wysokiej skale, błyszczał Canterlot - dumna stolica państwa. Lecz twój pociąg nie kierował się tam, niestety. Zmierzałeś do jakiejś zapyziałej wiochy Pony-cośtam.

Odwróciłeś się od okna. Ileż można patrzeć na zadupie? Rozejrzałeś się po wagonie. Wszyscy trzymali się z dala od twojej ławki. Nawet konduktor sprawdzając ci bilety, podszedł ostrożnie. Byłeś do tego przyzwyczajony, nawet trochę cię bawiła ta mieszanka strachu i szacunku, jaką darzyły cię inne kuce.

Pociąg zwolnił, a niedługo potem zatrzymał.

- Stacja końcowa! - usłyszałeś komunikat. Kucyki zaczęły się zbierać z miejsc i z bagażami opuszczać pociąg. Dołączyłeś do korowodu i nie zważając na innych opuściłeś wagon.

Stałeś na małym, drewnianym dworczyku. Wszyscy pasażerowie i odbierający rozchodzili się. Tylko jeden ogier stał, rozglądając się niepewnie po odchodzących kucykach. Był to ziemski kuc, o bladokarmelowym umaszczeniu, długiej i ciemnej grzywie. Jego znaczek przedstawiał dwie wisienki. Kiedy cię dostrzegł podszedł powoli do ciebie.

- Pan Barridace? - wyciągnął kopytko na przywitanie. - Nazywam się Cherry Fizzy i jestem asystentem pani Burmistrz. Mam się panem zająć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 277
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Wreszcie... 

 

Więc tak wygląda to zadupie na które mnie zesłali. Tak urocze i słodzutkie aż żygać się chce... 

Toż to jest wieś. Gorzej - to jest koniec świata. I co ja mam tutaj robić? Pilnować żeby trawników nie deptali? WRrrr... poniżające. O czekaj braciszku, niech no tylko skończy się okres mojego wygnania a pokażę ci jak bardzo starszy brat potrafi być wkurzony. 

Przepychałem się poprzez inne kucyki, trzymając wykałaczkę w ustach zaś bagaże pod skrzydłami. Nie było tego wiele, tylko trochę ciuchów na zmianę i mój mundur.  Nikt nie uronił słowa skargi, zresztą niechby spróbował - Barricade się nie patyczkuje. Barricade poprostu wymierza sprawiedliwość. Na swój własny sposób.

Gdy ta zgraja się rozeszła pozostał jeden typek o wyglądzie biurowego ciecia. I faktycznie nim był, bo przedstawił się jako asysten pani Burmistrz. 

Spojrzałem na jego wyciągnięte kopyto z niesmakiem i lekceważeniem. Czy on naprawdę sądzi że się z nim przywitam? Hahahahaha! To dobre!

- Asystent ta? Jakbym potrzebował niańki... - odparłem przesuwając wykałaczkę w drugi kącik ust. - Ale skoro jesteś to zrób z siebie użytek i weź to. - rzuciłem mu swoje dwie walizki. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Oczywiście, proszę pana - odparł ze sztucznym uśmiechem Cherry Fizzy, biorąc na grzbiet twoje bagaże. - Proszę za mną! - zszedł z dworca.

Kiedy prowadził cię do komisariatu, dyskretnie spoglądał na ciebie z pogardą. Wieśniak.

Tak, będziesz miał do czynienia z bandą wieśniaków, którzy pewnie nawet nie zna połowy przepisów.

Jedno trzeba było przyznać miasteczku. Było tu spokojnie i cicho. Pewnie nawet w dzień, było tu spokojnie. W porównaniu z tym "miasteczkiem" Manehatten faktycznie zasługiwał na miano Miasta Które Nigdy Nie Śpi. Większość sklepów była zamknięta, a w wielu domach nawet nie pali się światło, chociaż godzina nie była strasznie późna. Na ulicach było czyściutko, prawie że sterylnie i do tego zupełnie pusto. Zapowiadał się nudny rok, pełen siedzenia za biurkiem i sklejania małych stateczków, jak to robił twój znienawidzony braciszek.

- Podoba się panu miasto nocą? To jedyna pora kiedy jest tu tak spokojnie... - odezwał się urzędas. - Tutaj ma pan ratusz - wskazał ci okrągły budynek. Jak na ratusz był on śmiesznie mały, ale czegóż oczekiwać po takiej wiosze? - A o tam - wskazał kopytkiem piętrowy domek - tam jest pański komisariat. Dzięki panu stary komisarz, Peace Maker mógł w końcu odejść na zasłużoną emeryturę. W ogóle, muszę pana ostrzec, że niewiele u nas przestępstw.

Podeszliście do komisariatu. Mały piętrowy domek był stary, ale zadbany. Dookoła rosły małe grządki z różnymi kolorowymi kwiatkami, w środku było ciemno, ale zdawało ci się że dostrzegłeś ruch.

- Chce pan wejść zobaczyć nowy komisariat? - spytał Cherry Fizzy wskazując ci klamkę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pięć minut. Jestem tutaj dopiero pięć minut a już niecierpię tego miasteczka. 

Taki spokój, taka idylla aż nie do zniesienia. Rzucę pawiem dalej niż widzę...

 

- Że co? TO ma być mój komisariat? - spytałem wskazując na budę. - Nie odpowiadaj, to pytanie retoryczne. Mówisz że tu nie ma przestępstw? - zaśmiałem się lekko pod nosem. - Widziesz Fierry Chizzy - specjanie przekręciłem jego imię. - Żadne miejsce nie jest wolne od przestępstw. Wystarczy dobrze poszukać, i dobrze popytać a zawsze znajdą się winni.  I tak... chętnie zobaczę ten przybytek prawa i sprawiedliwości w tej mieścinie. 

 

Odparłem i pociągnąłem z laczka klamkę, i tylko dlatego że kopnąłem lekko, dzwi nie zostały uszkodzone. Coś za cicho tu było. I ten ruch... wyłaź wyłaź, gdziekolwiek jesteś.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostrożnie postawiłeś kopyto we wnętrzu budynku, gdy nagle zapaliło się światło, które minimalnie cię oślepiło i usłyszałeś chórek głosów krzyczący:

- NIESPODZIANKA!

Oczy przyzwyczaiły się szybko do światła. W środku stało całe mnóstwo kucyków, w tym starsza siwa klacz, wyglądająca na panią Burmistrz i inna ziemska klacz, koloru różu, z ciemną sierścią. Jako jedyna miała na sobie czapkę urodzinową, taką jaką zakładają źrebaki w wieku kilku lat. Skakała i cieszyła się jak głupia. I pewnie taka była. Mimo wszystko, nawet niezła była z niej laska. Za nią stała cała chmara ciekawskich kucyków, szepczących sobie na twój temat.

- Och jak się cieszę, jak się cieszę, jaksięcieszę! Nowy kucyk w mieście, nowy pan policjant, nowy przyjaciel! - zaczęła skakać dookoła ciebie.

- Witaj młodzieńcze, jestem panią Burmistrz tego miasta - odezwała się siwka. Oto twoja nowa "przełożona", stara klacz, która urządza małe "imprezki" powitalne na komisariacie. Kątem oka dostrzegłeś odsunięte na bok biurko, parę szafek stojących po kątach. Wszystkie biurowe rzeczy, były praktycznie niewidoczne spod stosu serpentyn, konfetti, i suto zastawionych stołów, z najróżniejszej maści ciastami, ciastkami, herbatą i chyba nawet ponczem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co. To. Urwał. Ma. Być?

 

Co ta zgraja popaprańców wyprawia w MOIM komisariacie?! Czy oni urządzili przyjęcie w siedzibie policji? I to jeszcze... o żesz kur.. przewodzi im Brumistrzyni. A jednak chłopaki z wydziału mieli racje - tą wiochę zamieszkują rozpuszczeni idioci któym tylko zabawa we łbie. 

Spojrzałem surowo i wrogo na wszystkich ''gości''. Zwłaszcza na Burmistrzyni i tą różową idiotkę. 

- Oficer Barricade z Manehattanu, melduje się do służby. - odparłem od niechcenia wypluwając wykałaczkę na podłogę, prosto pod kopytka tej różowej laski. - Więc pani jest tu Burmistrzynią... - skwitowałem wzrokiem siwą klacz. - No to współczuję szczerze wykonywania zawodu w takim miejscu. 

 

Podszedłem do stołu z przekąskami, w nadziei że jednak znajdę tam coś mocniejszego niż poncz, ale gdzie tam. Bogowie... czy oni tu niewiedzą co to alkohol?! Do jakiej zapyziałej dziury ty mnie wysłałeś Prowl. Niech no cię tylko dostanę w swojej kopyta... 

Eh, chyba czas kończyć to nielegalne zgromadzenie w miejscu użyteczności publicznej.

- Długo jeszcze wam zajmie to całe ''przyjęcie''? - spytałem tą różową. - Mam robotę do wykonania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klacz skakała w miejscu tuż przy tobie, szczerząc się jak nienormalna.

- Och, będzie trwało tak długo jak chcesz! Tak w ogóle jestem Pinkie Pie i będę twoją przyjaciółką. Będzie superowo, zobaczysz, z panem Peace Makerem też mi się super układało! Masz na imię Barricade i pochodzisz z Manehattenu? To superowo, chciałabym kiedyś zobaczyć to miasto, podobno jest wielkie, a ty jak uważasz, duże jest? - Pinkie wzięła głęboki wdech. - Musisz mi wszystko opowiedzieć! A ja mogę ci opowiedzieć wszystko o każdym kucyku w mieście, bo ja każdego znam superdobrze! I poznasz wiele nowych pyszczków i się zaprzyjaźnimy! - ostatnie słowa wypowiedziała tak wysoko, że aż piszczała. Obok was, na zaplecze przeszedł Cherry Fizzy, gdzie zostawił twoje torby. Jedyne co dostrzegłeś, co mogło zawierać choć odrobinę alkoholu, to lany z beczki cydr, który wydawała pomarańczowa, mocno zbudowana klacz, z kowbojskim kapeluszem na długiej blond grzywie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zrozumiała aluzji. Czemu się nie dziwię... może uciekła z pobliskiego oddziału psychiatrycznego? Już miałem dość jej gadki o wszytskim i o niczym, ale ukuła mnie jedna ciekawa informacja - zna każdego bardzo dobrze? Ooo... a może jednak znajomość z tą wariatką nie będzie czasem straconym? 

Ingnorując częściowo paplaninę Pinkie Pie ( o matko co za imię,...), podszedłem do pomoarańczowej laski w kapeluszu. Stawiam swoją ulubioną pałkę policyjną, i pokdute buciory do kopania po głowie zbirów, że to wieśniara co jabłka sprzedaje. HA! Miałem rację, nawet jako MC ma jabłka. A swoją drogą tyłeczek też niczego sobie. 

 

- Dzban najmocniejszego cydru jakiego masz skarbie. - rzuciłem z lekkim półuśmiechem do blondie - Barr ma dziś ochotę zalać robala.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(CM - Cutie Mark, MC - Master of Ceremony :) )

 

Pomarańczowa klacz delikatnie się zarumieniła, kiedy usłyszała z twojego pyszczka 'skarbie'.

- Witam pana władzę! Już nalewam wielki dzban cydru, w ogóle, jestem Applejack - odrzekła radośnie biorąc prawie galonowy dzbanek i napełniając go złocistym trunkiem. Podała ci go do kopytka - Proszę, mam nadzieję, że panu zasmakuje. Robimy go z rodzinką z własnych jabłek. Mamy farmę pełną jabłek na zachód od miasta. W ogóle, nie wiem czy pan wie, ale kiedyś mieszkałam u wujostwa w Manehattenie, fantastyczne miasto, ale jak dla mnie za duże. Ponyville, jest dla mnie wprost w sam raz.

Dołączyła do was Pinkie.

- O, pijecie cydr, ja też chcę!

- Nie, nie, nie cukiereczku. Obiecałaś, że dziś nie będziesz pić. Poza tym, do pana komisarza - zerknęła swoimi zielonymi oczami na ciebie - nie można mówić na ty, bo to brak szacunku.

- Ale ja Barra bardzo szanuję! - oburzyła się lekko różowa klacz. Położyła ci kopytko na ramieniu. - Uważam, że jest to najfajowszy kucyk z wielkastycznego miasta, jakiego znam! I pewnie będzie najlepszym policjantem, chociaż u nas nie ma dużo przestępczości...

- Cukiereczku, sprawdź czy RD nie potrzebuje pomocy - rzekła Applejack, pozbywając się Pinkie. - Bardzo pana przepraszam - zwróciła się do ciebie z uśmiechem. - Pinkie jest dobra i bardzo uczynna, ale roztrzepana jak gotowane jabłka w szarlotce i trochę szalona. Trzeba się do niej przyzwyczaić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najfajowszy kucyk z wielkiego miasta? No to się jeszcze zdziwisz różowa wariatko...hehehe

 

Podniosłem kufel i zacząłem wolno, ale nie przerwanie sączyć trunek. Całkiem dobry... ale procentów miał tyle co nic. Serio, to ma być alkohol? No nic, przynajmniej jest smaczny, ale serio - w najgorszych spelunach w Manehattanie pijałem już lepsze sikacze pod względem mocy alkoholu niż to.

Powoli wydudlałem cały kufel i całkowicie opróżniony postawiłem przed klaczą Applejack, która miała jabłka nie tylko na krztałtnym zadku, ale też w głowie. Zamiast mózgu. 

 

- Całkiem dobry ten wasz cyder Jackie - otarłem usta z piany. - Choć dla mnie o wiele słaby pod względem mocy. I najważniejsze - nie mów mi per ''pan''. Nie jestem  aż tak stary. Widzę że do wszystkiego będę się tu musiał przyzwyczaić skarbie... polej jeszcze jednego. - spojrzałem z dezaprobatą na pozostałych biesiadników. 

 

Na razie poudaję nieco miłego. Trzeba do siebie przekonać potencjalnych informatorów i życzliwych konfidentów. 

- Więc Applejackie... są tu jeszcze jakieś kuce które które warto poznać?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Widzę, że nie jest pan stary, ale szacunek do władzy trzeba mieć - klacz złapała zręcznie kufel i napełniła go ponownie.

Kiedy usłyszała o wartościowych kucach zastanowiła się chwilę, po czym rozejrzała po sali. - Wie pan, co, jeśli nasz cydr jest dla pana słaby, a ostrzegam, że jest mocniejszy niż się wydaje, bo jego moc jest ukryta, to polecałbym panu odwiedzić małą winiarnię Berry Punch, jak wróci z konkursu winiarskiego z Baltimare, ale jej wino, łoł - powachlowała się kapeluszem. - Nie jednego kucyka zwaliły z nóg. Co do reszty... mógłby pan spróbować pogadać z Rarity. To ta wystrojona - wskazała kopytkiem alabastrowego jednorożca, która chyba jako jedyna nosiła makijaż i fantazyjną suknię, która ewidentnie nie pasowała do wiejskiej imprezki na cześć nowego komendanta. Podobne kreacje widywałeś na premierach najzacniejszych przedstawień i oper w Manehattenie. Tyle, że często kucyki z takimi kucykami był jeden problem - zazwyczaj były niesamowitymi snobami, którym wydaje się, że są lepsze od wszystkich innych.

 

- Myślę, że pewnie chętnie pozna pan też Rainbow Dash. To tutejsza Pogodomistrzyni, nadzoruje pogodę nad Ponyville. Nie widziałam jej cały wieczór, chociaż mówiłam, że to ważne... A nie tam jest - tym razem wskazała na niebieskiego pegaza, o tęczowej grzywie. Na sto mil rzucała się w oczy jej pewność siebie. Była zbudowana prosto i mało kobieco, chociaż widziałeś, że wiele ogierów z imprezy ewidentnie próbuje do niej startować. Widziałeś takie jak ona. To takie kucyki zazwyczaj sprawiają najwięcej problemów władzy - butne i charyzmatyczne. Pewnie pociągnęłaby pół miasta, a przynajmniej wszystkie pegazy, gdyby nie chciała, żeby jakiś przepis był przestrzegany.

 

- Niestety, kilkoro z moich przyjaciółek zostało w domu, gdyż nie przepadają za imprezkami - rozejrzała się, nalewając chętnym cydr. - Ale na pewno je pan polubi. No i nie wiem, czy słyszał pan, ale mamy w mieście małego, fioletowego smoka - naciągnęła kapelusz, tak żeby jej nie spadł.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No proszę ileż to się można dowiedzieć w ciągu kilku sekund. Winnica pani Berry Punch - zapamiętać i odwiedzić, przy okazji skontrolować czy aby nie doprawia tego wina czymś specjalnym. Na to są odpowiednie paragrafy, a ja potrafię być bardzo szczegółowy. I wredny jak ktoś mnie wkurzy.

 

Rarity,... słyszałem w Manehattanie to imię, bo tam jej kreacje nieźle się sprzedają. Heh, raz nawet prowadziłem ciekawą sprawę bo jeden cwany przemutnik próbował zaszyć w jednej z jej kreacji ładunek srebrnoliści, bardzo silnego narkotyku. Sprawa się wydała kiedy aromat bijący z sukni odużył wszystkich pracowników salonu mody.

Imię Rainbow Dash... coś słyszałem o jej triku Sonic Rainboom, i nic więcej. Zdaje się że jest tu kimś w rodzaju bożyszcza tłumu i buntownika. Trzeba będzie mieć ją na oku. 

Co do smoka... ta.. słyszałem że jakiś czas temu na tą wiochę napadła bestia i o mało co nie rozwaliła tej wiochy. A jednak być może będę miał coś tu do roboty.

 

- Smok tak? No więc jednak tu może nie być tak nudno... - rzekłem pod nosem i odstawiłem kufel. Zobaczmy jaka jest ta cała Rarity. Podszedłem do niej i przywitałem się w miarę grzecznie. 

- Prepraszam... panna Rarity? - spytałem wystrojonej klaczy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

rarity_dress_by_tetra120-d5jyqoc.png

 

Spod długich ciemnych rzęs spojrzały na ciebie delikatnym wzrokiem, dwa szafiry.

- Tak, to ja. Och, pan komendant... niezwykle miło mi pana poznać - zamrugała zalotnie parę razy. - Proszę wybaczyć, że mam na sobie tak skromną kreację na pański przyjazd, ale KTOŚ - spojrzała oburzonym wzrokiem na Applejack - dał mi znać dopiero dzień wcześniej, że ma pan zamiar zjawić się w naszej, jakże małej, mieścinie.

- W ogóle, jak na razie znajduje pan nasze miasteczko i jego mieszkańców? Fakt, muszę przyznać, że są trochę zaściankowi i małomiejscy - tu spojrzała z wyrzutem na Pinkie Pie wrzucającą sobie kolejne babeczki do ust. Kiedy doszła do tuzina i dalej je wrzucała, w pewnym sensie odczułeś minimalny respekt do różowej szajbuski. Tyle żarła, a w sumie kształtami nie odbiegała za bardzo od wielu innych klacz dbających o sylwetkę - ale mimo wszystko to dobre kucyki i prawdziwi przyjaciele. A tak w ogóle - spojrzała na swoje kopytko, którym zaczęła szurać po podłodze. - Nie wziął pan ze sobą do nas pani komisarzowej?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Całkiem ładniutka jest nie powiem. Aż naszła mnie ochota, ale nie dziś. Nie dziś.

 

- Jutro przeprowadzę dokładny wywiad środowiskowy, i osobiście zobaczę to miasto. Póki co na razie o jego mieszkańcach mam... zadowalającą opinię. Em.. słucham? - dziwiłem się kiedy wspomniała o ''pani komisarzowej''. - Nie, nie mam żadnej narzeczonej, ani tym bardziej żony jeśli pani o to chodzi. O rodzinie lepiej nie wspominać czasami. -  Od razu przypomniał mi się mój mydełkowaty braciszek. Czas rozbroić tą seks bombę, hehehe. - Jeśli pani wyrazi zgodę i chęć... to bardzo chętnie zaproszę panią na randkę. - posłałem jej lekki uśmiech, i władcze spojrzenie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po raz kolejny zamrugała szybko, tym razem jednak ze zdziwienia.

- Ja? Znaczy, ze mną? Na randkę? Rety... - zmieszała się, czerwieniąc się jak burak. - Bardzo chętnie przyjmę zaproszenie dżentelmena z Manehattenu - powiedziała patrząc na ciebie. - Czy tylko mi się wydaje, czy zrobiło się tutaj ciepło? - powiedziała wachlując się kopytkiem. - Proszę o wybaczenie, ale muszę zaczerpnąć odrobinę świeżego powietrza - pośpiesznym krokiem opuściła posterunek.

Znikąd obok ciebie pojawiła się Pinkie. Byłaby niezłym szpiegiem, skoro potrafiła podejść bezszelestnie nawet ciebie.

- Ja tam nie czuję żeby było ciepło, a ty Barry czujesz żeby było ciepło? Czasami ta Rarity dziwnie się zachowuje, ale chyba cię lubi - zaczęła trejkotać. - No i ja ciebie też lubię! Jakie ciastka lubisz tak w ogóle, bo mamy tu mnóstwo ciastek! Ja najbardziej te z czekoladą, chcesz trochę? - podała ci talerzyk z ciasteczkami suto obsypanymi kawałeczkami czekolady.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

HA! Niby taka wyrafinowana dama a zarumieniła się jak podlotek na wieść o pierwszej schadzce... dystyngowane ubranie nie uczyni z ciebie damy droga Rarciu. 

O rany, znowu ta różowa wariatka. 

- Po pierwsze to nie lubię słodyczy. - odparłem odsuwając od siebie talerz z ciastkami. - Wbrew temu co myślą inni, gliniarze nie spędzają czasu zajadając się słodyczami i popojając hektolitrami kawy. Nie dzięki. I nie mów do mnie Barry!- to ostatnie powiedziałem nieco podniesionym głosem, bo nie cierpiałem jak mówili na mnie takimi kretyńskimi zdrobnieniami. - Jeśli łaska. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jak można nie lubić słodyczy? - zdziwiła się różowa klacz. - To co będziesz robił, jak będziesz wpadał mnie odwiedzić w Cukrowym Kąciku, Dacy? Tam są same słodycze! - zastanowiła się krótko, aby potem głośno wykrzyczeć - Wiem, pogramy w gry! - po czym uciekła gdzieś w niesamowitym tempie. Niestety, nie dane było ci się cieszyć samotnością, gdyż w zasięgu rozmowy pojawił się Cherry Fizzy.

- Tu pan jest! Chciałem tylko poinformować, że zaniosłem rzeczy na górę, do pańskiego cichego kąta. Walizki i torba leżą na łóżku w sypialni - wskazał kopytkiem sufit. - Nie mogłem pana znaleźć, a potem zagadałem się trochę... Już idę dziewczyny! - rzucił klaczom stojącym za tobą, bladożółtemu ziemiakowi z niebiesko-różową kręconą grzywą i cukierkami jako CM oraz morskiemu jednorożcowi, o jasnej grzywie, miodowych, błyszczących oczach i harfie na zgrabnym boku, po czym udał się w ich stronę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Taki urzędas a zarwał takie śliczne ploty w liczbie dwa? Ciekawe ciekawe... 

Chyba pobawię się nieco w złośliwca i pójdę z nim do tych dwóch ślicznotek. Ta jednorożka wygląda całkiem apetycznie. 

- Hej Chizzy Ferry... pozwól no jeszcze na słówko. - powiedziałem do urzędasa. 

Edytowano przez Ares Prime
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ogier odwrócił się w twoją stronę. Na jego pyszczku malował się niepokój. Chyba przeczuwał co ci chodzi po głowie. On jeden jak na razie, znał cię najlepiej z całego miasteczka, jeśli w ogóle można tak to nazwać.

- Tak? - starał się być pewnym siebie, ale średnio mu to wychodziło. Zerknął dyskretnie na klacze. Ha, stara się zgrywać twardziela przy panienkach. - Czego sobie pan komisarz życzy?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poczekałem aż podejdzie. Udajemy cwaniaczka co? Hy, takich to ja nie lubię. Znaczy lubię, ale bić po głowach. Gdy już podszedł wystarczająco blisko, jowialnie objąłem go lewym kopytem, nieco za mocno tak po przyjacielsku.

- Widzę że macie tutaj niezłe klimaty... - wskazałem na całość imprezki i jej piękniejszą część. Ciekawe czy się nabierze na ten stary numer z przejściem na jasną stronę mocy - Słuchaj no panie urzędnik, może nieco wrednie się na początku zachowałem... sorki za tamto na dworcu. - wystawiłem kopyto na zgodę. - To jak będzie, ha?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uśmiechnął się. On chyba faktycznie chciał o tym zapomnieć. Uścisnął kopytko na zgodę.

- Nic się nie stało - odpowiedział Cherry Fizzy. - Chciałbyś poznać moje koleżanki? - podeszliście do klacz. - Panie komisarzu to jest Bon Bon, a to Lyra, moje znajome - przedstawił ci ziemską klacz i jednorożca.

- Witamy, pana komisarza - odezwała się Bon Bon. - Właśnie Fizzy miał nam opowiadać o panu i jak się zaprzyjaźniliście w drodze z dworca na imprezę niespodziankę...

- Nie, nie - przerwał jej ogier - może lepiej jak pan Barricade sam o sobie opowie... - spojrzał na ciebie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Zaprzyjaźniliśmy... - odparłen może ciut za sucho, i docisnąłem kopytem jego szyję. - To trochę za mocno powiedziane... może z początku nie byłem zbyt miły dla tego fagasa. Ale trochę za bardzo przypominał mi  gryzipiórków z Manehattanu, a okazało się że jest całkiem spoko, przynajmniej jak na biurokratę. 

Wiecie drogie panie jak to jest... w tak wielkim mieście gliniarz taki jak ja ma pełne kopyta roboty, i ostatnie czego mu trzeba to uwag i podlizywania się biurokratów.  

Chizzy Ferry nie jest taki zły... na jakiego wygląda. A ty koleżanko... - zwróciłem się do jednorożki. - Czemu milczysz? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Cherry Fizzy... - mruknął ogier, kiedy przekręciłeś jego imię.

- Och, ja po prostu słucham - odparła Lyra. - Poza tym kucyki w Manehattenie nie mogą być takie złe, jak pan opowiada - po minie raczej jej nie imponowałeś. Oczywiście, ta brzydsza zaraz zaczęła robić do ciebie słodkie oczy. Tak to jest z tymi brzydszymi, w ogóle czemu klacze chodzą w duetach brzydka-ładna? To tajemnica kucykości.

- Pewnie złapał pan komisarz wielu przestępców w Wielkim Jabłku - zmieniła temat Bon Bon. - Może opowiedziałby pan jakąś ciekawą historię.

Zabawa najbliżej was ucichła. Widać w Ponyville, jak w każdej małej mieścinie, wszyscy chłoną informację jak gąbka. Każdy chciał posłuchać historii "wielkiego policjanta z Manehattenu". Wszyscy dookoła, oprócz Lyry, która raczej obojętne było co powiesz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- W zasadzie nie powinienem zdradzać żadnych szczegółów śledztw i akcji które prowadziłem, lub brałem w nich udział. Tajemnica służbowa panno Bon Bon. 

Chociaż... - zastanowiłem się chwilę. Niby ta z kręconymi włosami ma nieco pospolitą urodę, ale to będzie wyzwanie wzbudzić zainteresowanie u tej miętowej zgrabności. - Może jest jedna taka historia, którą mógłbym opowiedzieć nie naruszając przepisów. - Powiedzcie... słyszeliście o srebrnotrawie? 

Edytowano przez Ares Prime
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystkie najbliższe uszy były teraz nadstawione w twoją stronę, nie chcąc sobie pozwolić na uronienie chociażby jednego słowa. Za grupą słuchaczy rozległy się szmery i coraz więcej kucyków czekało na opowieść. Bon Bon, udając, że pozwala innym podejść, sama zbliżyła się do ciebie, tak że teraz prawie ocierała się swoim bokiem o twoje skrzydła.

- Narkotyk, daje niezłego kopa - odezwał się głos Lyry, stojącej tyłem do ciebie, opartej o stół i pijącej poncz. Bon Bon zerknęła na nią obrażonym wzrokiem, jakby lekceważenie cię było czym niewybaczalnym. Gdzieś w tłumie dostrzegłeś Rarity i Applejack, które dyskutowały zażarcie na jakiś temat, choć na tyle cicho, żeby nie przeszkadzać ci w opowieści i nie wychodzić ponad poziom szmeru tłumu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...