Skocz do zawartości

Punish and Enslave! - Barridace (Ares Prime)


black_scroll

Recommended Posts

- Dokładnie panno Lyro Heartstring. - odparłem niezrażony. Przypomniało mi się bowiem skąd widziałem podobnego jednorożca. W MH bowiem zdarzyło mi się kiedyś przyskrzynić bardzo podobnego jednorożca, ogiera który handlował tym świństwem a również miał na nazwisko Heartstring. Jak później kopałem w jego aktach rodzinnych miał, lub mógł mieć kuzynkę w Ponyville podobną do niego. Ciekawe czy to ta. 

- Dokładnie.. narkotyk który działa pobudzająco i stymulująco na ogranizm kucyka. Niezwykle aromatyczny, i uzależniający. Dłuższe zażywanie tego specyfiki dosłownie wypala dziury w mózgach. Ciekawa sprawa dla tych który chcą się zamienić w roślinkę w ciągu roku. - przerwałem robiąc efekciarską pauzę dla sprawdzenia efektu moich słów. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 277
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Chochla, którą morska jednorożec nalewała sobie poncz wylądowała z głuchym łoskotem na stole, odbijając się i lądując na podłodze. Wszystkie oczy przeniosły się z ciebie na nią. Lyra powoli obróciła się w twoją stronę.

- Więc to pan złapał Francisa? - chyba próbowała zachować twarz. - Gratuluję, była to zakała rodziny - jej głos przypominał lód wiecznej zmarzliny. - A teraz przepraszam, mam  dużo rzeczy do zrobienia - pośpiesznym truchtem opuściła komendę. Bon Bon przez krótką chwilę się wahała, lecz ostatecznie pobiegła za przyjaciółką. Krótką ciszę przerwał ktoś z sali.

- I co było dalej? 

Tłum zachęcał cię do kontynuowania opowieści.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A widzisz mała... trzeba było być milszą. To była część mojego motto, poprostu dostałaś nauczkę. I naprawdę nie chciałbym abym musiał wprowadzić drugą część mojej filozofii w życie, czyli cię zniewolić i umieścić za kratkami. Szkoda było by cię, ostatecznie mogłaś nie mieć nic wspólnego z tamtym Francisem. Powstrzymałem się od triumfalnego uśmiechu, i podniosłem z ziemi łyżkę. Wytarłem ją szmatką do czysta i umieściłem obok misy z ponczem. 

- Jak to było... hm... - kaszlnąlem. - W sumie to średnio ciekawa sprawa, naprawdę chcecie posłuchać? - spytałem rozglądajac się po tłumie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszyscy gorliwie pokiwali głowami. Z tłumów rozległy się pierwsze okrzyki zniecierpliwienia.

- Tak opowiadaj.

- No mówże, no!

Patrząc na tłum, zorientowałeś się co nie pasowało ci w tej wiosce. Przewaga ilościowa klaczy, nad ogierami była wprost niesłychana. Do tego większość była naprawdę przyzwoitymi laskami, a na widok kilku z nich, aż skrzydła ci się unosiły.

- Hej, dajcie mu spokój! - ktoś krzyknął ci tuż obok ucha. Pinkie broniła cię przed tłumem. - Mój przyjaciel nie lubi być nagabywany i opowie wam tą historię jak będzie chciał, prawda Cade? - różowa klacz uśmiechnęła się do ciebie, przekładając kopytko nad twoim ramieniem i zdecydowanie cię tuląc. Wyglądała niepozornie, ale zaczynałeś powoli czuć na żebrach, że niesamowita siła drzemie w tych kopytkach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hm.. niezła krzepa jak na klaczkę. 

Delikatnie acz stanowczo wyślizgnąłem się z jej uścisku, i rozejrzałem się po tłumie. Chcą posłuchać? No niech będzie. 

 

- No dobra... skoro tak mnie prosicie. - wescthnąłem. - Otóż widziecie obywatele...

Działo się to jakiś rok temu, prowadziłem właśnie sprawę przemycania do miasta dostaw srebrnotrawy. Ta sprawa paliła policję w całym mieście niczym złośliwa krosta na zadzie. Naczelnik kazał kontrolować każdą dostawę towarów spoza miasta. Roboty przez to była masa, i to nudna jak zupa tupipanowa z olejem. 

Przetrząsywaliśmy każdą skrzynię która pochodziła spoza miasta, ale początkowo nic nie znajdowaliśmy, nawet listka tego zioła. To było cholernie frustrujące, bo problem rósł. 

Do czasu aż kilkoro oficerów, z mną w składzie wpadło na coś interesującego - podczas kontroli zauważyliśmy że skrzynie w których transpotrowano towary są jakby nieco większe, niż wcześniej. Niby waga i zawartość się zgadzała, ale jednak coś było nie tak. Dodatkowo wóz którym dostarczano towary zawsze przed rozładunkiem przejeżdżał tą samą uliczką. Zawsze. To wydało mi się podejrzane. Poszliśmy z chłopakami na akcję pod przykrywką... i zgadnijcie co odkryliśmy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszyscy wstrzymali oddech. Co jak co, ale potrafiłeś opowiadać. Teraz każdy kucyk w komendzie nadstawiał uszy w twoją stronę. Już teraz miałeś wielkiego plusa u tej części miasta. A reszta... Resztą zajmiesz się później.

- O, ja wiem, ja! - Pinkie skakała z kopytkiem w górze. Ta klacz miała coś z nadmiarem energii, to było pewne. - Skrzynie w środku miały towar? Albo nie. Tam była melina z wielkimi hakami i martwymi kucykami. Albo gorzej oni jedli kucyki! - krzyknęła przerażona. Wielu słuchaczy wzdrygnęło się, słysząc słowa ziemskiej klaczy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Co? Hehehe... - zaśmiałem się z sugestii Pinkie. - Nie, nie jedli żadnych kucyków Pinkie. 

W każdym razie - odkryliśmy pewien ciekawie zbudowany magazyn. Prowadziło tam pod ziemne wejście, a co się okazało wozy miały specjalne, podwójne burty z przerwami w których chowano paczki z narkotykami. Praktycznie nie do wykrycia nawet z pomocą psów śledczych. 

Widzieliśmy jak wyładują towar, i zrobiliśmy zdjęcia tej mety. Mieliśmy dowody, więc pora było aresztować panów cwaniaków. Czterech policjantów przeciwko 20 gangsterom, uzbrojonym w różne różności - łomy, pałki, łańcuchy, kastety, sztylety, kilku miało nawet kusze. Wiecie, zyski jakie ciągneli z handli srebrnotrawą to wystarczający powód aby pozbyć się czterech gliniarzy na dobre. Pomyślałem sobie wtedy ''Karać i brać w niewolę''. I ruszyliśmy do akcji.- kolejna efekciarska pauza aby radować oczy ich minami i skupieniem. Przyglądałem się zwłaszcza Rainbow Dash. Ciekawe to teraz sobie myśli. 

 

- Byłem Ja, mój brat, i dwóch naszych kumpli. Mieliśmy ze sobą tylko nasze służbowe tonfy. Wyniku takiego spotkania łatwo było przewidzieć. Dużo wybitych zębów, parę rozległych złamań, masa siniaków i trochę krwi na podłodze. I oczywiście cały gang przemytników obezwładniony, spacyfikowany boleśnie, osądzony i zamknięty w więzieniu. I taki był koniec działalności handlarzy srebrnotrawą w Manehattanie.

Edytowano przez Ares Prime
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cała publika była zachwycona twoim opowiadaniem. Klacze podeszły bliżej patrząc na ciebie jak na obrazek, a ogiery z zazdrością pilnowali swoich partnerek. U nich, w Ponyville, takie rzeczy się nie zdarzają, ba pewnie nawet nie wyobrażali sobie takich akcji, które dla ciebie swego czasu były prawie chlebem powszednim. Wielkie miasto oznacza wiele przestępców, a tobie udało się złapać ich niezliczoną liczbę. I dalej by się tak działo, gdyby nie twój brat...

No, a teraz wystarczyło na głos powspominać stare czasy, by zyskać uwielbienie tych zaściankowców.

Rainbow Dash słuchała cię z zainteresowaniem, ale nie ekscytowała się tak jak inne kucyki. Applejack szeptała coś do Rarity, pewnie opowiadała jej w skrócie początek twojej historii. Kiedy skończyłeś, dostałeś głośne brawa. Podeszła do ciebie pani Burmistrzyni.

- To zaszczyt mieć bohatera policji u siebie, tu, w Ponyville. Jednak mamy nadzieję, że podczas twojej służby w naszym mieście będzie panował spokój i porządek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No... i to ja rozumiem. Zadziwiajace jak można tak łatwo podporządkować sobie maluczkich, jeśli wie się jak.  Spokojnie drogie panie, Barricade zna wiele podobnych historii. Heheh...

Eh, już mi brakuje Manehattanu i mojego dawnego biura. Cholerny Prowl... gdyby nie był tak zapatrzony w reputację naszej rodzinki, i patrzył na efekty pracy to nadal bym miał swoją posadę. Nie dość że młodszy brat podpuścił na mnie Naczelnego Komendanta Miejskiego to jeszcze jest wysłał mnie na to wygnanie za ''kalanie imienia naszej rodziny''. Aż krew mnie zalewa jak pomyślę że mamy wspólną matkę i ojca.

 

- Z pewnością będzie tu spokój i porządek Pani Burmistrz. Już ja o to zadbam.... - rzekłem sucho do Burmistrzyni. Samo wspomnienie o braciszku sprawiło że jakoś nie miałem specjalnej ochoty na przedłużanie tego przyjęcia. Wyszedłem na środek komendy, i oznajmiłem wszem i wobec. 

- Dzięki wielkie za to przyjęcie, serio w ogóle się tego nie spodziewałem, miło z waszej strony. Fajnie było, zabawnie i w ogóle ale teraz proszę o opuszczenie komendy. Jutro idziecie do pracy, i takie tam. Poza tym ja też muszę tu się trochę urządzić. - ta... bo czekało mnie sprzątanie po tym całym przyjęciowym bajzlu. - Miło było i w ogóle, ale ja mam jeszcze kilka rzeczy tu do zrobienia, wypakować się i tego typu. - Jakby co to widzimy się jutro, będę robił wywiad środowiskowy całego miasta. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kucyki wydały odgłos zrezygnowania, ale posłusznie udały się do wyjścia.

- Cade, nie możesz tak po prostu kończyć imprezy! - oburzyła się różowa klacz. - To nie fair, tak nie wolno! - zaczęła rozpaczać na podłodze.

- Cukiereczku - odezwała się do niej Applejack. - Pomożemy sprzątać panu komi... Cade'owi - chyba przypomniała sobie, twoją prośbę o nie zwracanie się do ciebie per 'pan'. - I będziemy mieli tu taką poimprezową imprezkę sprzątaniową, zgoda? - pomogła Pinkie wstać.

- Zgoda - imprezowiczka otarła nos kopytkiem. Zabawne, kiedy mowa była o sprzątaniu, reszta kucyków jakoś cichaczem uciekła z pola widzenia. - Ej Rar, Rainbow, nie pomożecie nam? - spytała różowa wariatka, przyłapując czmychające przyjaciółki.

- Już późno, a jeśli się nie wyśpię, jutro będę miała fatalną cerę - zaśmiała się nerwowo Rarity i opuściła komisariat. - Miłej zabawy i dobranoc! - rzuciła na odchodnym.

- A ja, heh, mam trening z samego rana. Musimy sprowadzić chmury z.... - zawahała się. Applejack spojrzała na nią groźnie. Pegazica przewróciła oczami. - No, dobra, zostanę chwilę i pomogę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale tutejszy naród jest upierdliwy to nie mam pytań. Serio nie mają innych zajęć poza zabawą?  Poza tym sam jestem już nieco zmęczony tą imprezką i na mnie już czas do spania. Jutro mam w cholęrę roboty związaną z zapoznaniem się z miastem i jego sprawami. Że nie wspomnę o cudownym przekopywaniu się przez nudne akta.  Ignorowałem już częściowo tą całą wrzawę, gdy nieoczekiwanie Applejack, Pinkie i Rainbow Dash zaoferowały mi pomoc przy sprzątaniu. 

 

- Chcecie mi pomóc w sprzątaniu? - spytałem nieco podejrzliwie. - Tak poprostu? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Pewnie, chyba nie zostawimy naszego pana policjanta ze sprzątaniem komisariatu w pierwszy dzień w naszym mieście - powiedziała radośnie Applejack. Klacze od razu zabrały się do roboty. Rainbow ściągała rozwieszone dekoracje, Applejack zgarnęła jedzenie ze stołów i zaczęła je wynosić do kuchni umiejscowionej w mieszkalnej części komisariatu. Pinkie skądś wytrzasnęła miotłę i zaczęła zamiatać wesoło podłogę. W pewnym momencie zaczęła śpiewać, najpierw cicho potem coraz głośniej:

 

Zaśpiewajmy tak, na mój znak, a pracować zaraz będzie lżej.
Nabierzemy tyle sił, że hej. Do sprzątania tutaj niech się każdy bierze.
Zmiatać kurze, myć talerze, w rytm piosenki tej.
Pod prysznicem brud, parę nut z posad osad rusza stary tak
Kto wyciąga z rury bury kłak, śpiewa wielce rad, że pracować będzie lżej.
Sięgaj gdzie nie sięga wzrok – mówił tak poeta.
Czysty brud to czysty szok. Już czysta toaleta.
I nie będzie plam, mówię wam nućmy tę melodię ram pam pam.
Z odkurzacza wybierając kurz śpiewaj już, a nuż pracować będzie lżej.
Naprawdę będzie lżej.
Och, zadziwia mnie ten świat. O podkładu tak mi brak.
Me serce nie płacze. Lecz gdy tyle czekam go to lenić się nie mogę tak.
Z radości czasem skaczę. Hej. Do pracy!
Czy to czary czy to się śni, każdy kąt za moment będzie lśnił.
Trochę mydła, żeby brud się zmył.
Oto szło, by dom się kolorami mienił.
Dłużej nie ma się co lenić, do zmywania coraz mniej.
Proszek proszę brać z namaczaniem prać.
Niech ucieka stąd brudnych skarpet swąd.
Śpiewać chcę razem z chórem, który dobrze wie.
Przy piosence tej pracować będzie lżej!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmm, to nawet całkiem  miłe z ich strony że pomagają mi z tym przyjęciowym bajzlem. Przynajmniej będę mieć nieco mniej do sprzątania.

Zaczałem z powrotem ustawiać meble tak jak były wcześniej, gdy ta różowa oszołomka zaczęła śpiewać i tańczyć. Teraz to mi szczęka opadła na ten widok. Jako że najbliżej byłem Rainbow Dash, zadałem jej pytanie:

 

- Ona... zawsze się tak zachowuje? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rainbow Dash zaśmiała się, zasłaniając pyszczek kopytkiem.

- Tak, Pinkie zachowuje się trochę losowo, ale niegroźnie. I zawsze jest pomocna. A jeszcze chętniej pomoże, jeśli jakąś czynność nazwie się zabawą - ściszyła głos. - Wtedy, to aż skacze z radości, że pozwala się jej, na przykład, dźwigać ciężary przy przeprowadzce.

- Jak myślicie - nagle odezwała się Pinkie głośno na cały komisariat. - Czy Aresowi podobała się piosenka?

- Komu cukiereczku? - spytała zdziwiona Applejack przestając składać obrusy przy otwartej szafie.

- O no wiecie temu tu... och, zapomniałam, że on pisze dopiero za chwilę - uśmiechnęła się i kontynuowała zamiatanie.

Rainbow tylko wzruszyła ramionami. Widać nawet nie próbowały zrozumieć Pinkie, po prostu akceptując ją taką, jaka jest. Można by ją posądzać o uzależnienie od używek, ale żadna z nich nie dawała takich efektów. AJ poszła pomyć naczynia, a Rainbow przesunęła biurko na swoje miejsce.

- No, ja chyba swoją część skończyłam - powiedziała, usuwając się z drogi, nucącej znów coś, różowej klaczy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Muszę.. sprawdzić czy czasem w tych ciastkach nie ma zawartości jakiś środków psychotropowych, bo nikt normalny się tak nie zachowuje... to nie jest naturalne postępowanie. Dokończyłem ustawiać meble i układać sprzęty biurowe, a potem dokumenty. No i teraz to wreszcie wygląda jak komenda policji. Ale teraz pora trochę wprowadzić tu własnego akcentu. Poszedłem na moment na górę, i ze swojej waliski wydobyłem składaną tarczę i rzutki. W wolnych chwilach uwielbiałem bowiem ćwiczyć celność, a ostatnio zaczęłam do tarczy przypinać zdjęcie Prowla i na nim ćwiczyć rzuty. Zawiesiłem tarczę naprzeciw swojego biurka, tak aby mógł spokojnie rzucać nie wstajac od niego. Sześć rzutek, jedna tarcza i trzy klacze. Heh... jak to zabrzmiało. 

Spojrzałem to na Pinkie to na Rainbow... i stwierdziłem że do tęczowej będzie bardziej normalnie zagadać. 

- Zagrasz w rzutki? - spytałem pogodomistrzynię.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- A jak w to się gra? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. Spojrzała na tarczę, następnie na lotki i twoja odpowiedź była zbędna. - Rozumiem - powiedziała z uśmiechem na twarzy - wzięła lotkę i rzuciła ją jak najmocniej w stronę tarczy. Igła wbiła się dość głęboko. - Ha! Spróbuj mnie pobić. Nikt nie rzuca mocniej niż ja! - z dumą założyła przednie kopytka jedno na drugie.

- Ogon, mój ogon! Nerw, nerw, nerwowy nerw! - krzyknęła Pinkie trzęsąc ogonem. Rainbow momentalnie przypadła do ziemi, zasłaniając głowę kopytkiem. Przez okno przeleciała z wielką siłą doniczka, która trafiła cię w skroń, na szczęście nie pozbawiając przytomności. W dwa stuknięcia kopytkiem z kuchni przybiegła Applejack, z mokrymi kopytkami.

- Co tu do stu jabłek się dzieje? - rozejrzała się po pokoju, dostrzegła szkło na podłodze i krew ściekającą ci z boku głowy. - Rety, nic ci nie jest?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie chodzi o to aby rzucić jak najmocniej, tylko jak najceljniej. W sam środek tarczy. - wyjaśniłem z lekkim politowaniem. I już miałem rzucić w sam środek tarczy, gdy znów się pojawiła ta wariatka Pinkie, a potem to dosłownie ujrzałem gwiazdy jak coś mnie pieprznęło w głowę... ałaj! Zatoczyłem się lekko i poczułem jak krew ścieka mi po skroni, a po chwili poczułem jej smak w ustach. Ożesz wy skur... napaść na funkcjonariusza policji?! W komendzie?! Przy świadkach?! No ja tu chyba dziś kogoś zatłukę jak go tylko dorwę!

- Mnie nic nie jest... za to temu kto to rzucił zaraz stanie się duża krzywda... - warknąłem, otarłem krew z głowy i natychmiast wybiegłem z komendy z zamiarem znalezienia i dorwania tego kto to rzucił. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyleciałeś jak rakieta na zewnątrz. Słyszałeś świerszcze grające na swoich nóżkach w pobliskich krzakach, odległe pojedyncze odgłosy, nie śpiących jeszcze kucyków siedzących w oddali na moście i gapiące się na gwiazdy. I ta niesamowita cisza, czegoś takiego nie dało się uświadczyć w Mieście, Które Nigdy Nie Śpi. Tam zawsze coś powodowało hałas.

Nie dostrzegłeś nikogo, także od strony wybitego okna. Podleciałeś nawet nad dach, aby łatwiej było ci szukać sprawców, lecz nie został po nich ślad. Klacze wybiegły za tobą, pozwalając ci się rozglądnąć.

- Cade, wydaje mi się, że powinieneś to najpierw opatrzyć - powiedziała głośno Applejack. - Chlapiesz krwią po całej okolicy.

Edytowano przez black_scroll
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyłaź... wyłaź gdziekolwiek jesteś. Nie ukryjesz się przede mną. 

Wypatrzylem miejsce na wprost od okna gdzie przeleciała doniczka, i wylądowałem na ziemi. Każdy przestępca zostawia ślady. Każdy. 

- Nie wykrwawię się. - odparłem do Applejack, i zacząłem szukać śladów. Włosów, odcisków kopyt na ziemi, cokolwiek... musi tu coś być do cholery! Nie podaruję temu kto rzucił we mnie donicą!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Faktycznie. Jakieś kilka metrów od wybitego okna, w linii ukośnej widać było drobne ślady kopyt, klaczy lub młodego, lekkiego ogiera, sądząc po zagłębieniu i rozmiarze odcisku. Rainbow przemknęła obok ciebie i poleciała do kucyków siedzących na moście. Zaczęła z nimi rozmawiać, zapewne próbując się czegoś dowiedzieć. Pomarańczowa klacz zawołała coś do różowej, by po chwili podejść do ciebie.

- A teraz się nie ruszamy - wzięła w usta butelkę i polała po ranie. Zapiekło, kiedy alkohol wypalał ranę. Pinkie podeszła z apteczką i podała kowbojce szmatkę i bandaż, którymi wytarto twoją krew z głowy i profesjonalnie zabandażowano ranę. - Mam w tym doświadczenie, kiedyś jedna belka przy stawianiu stodoły urwała się i tak mnie grzmotnęła w łeb, że myślałam, że mi go urwie, ale żyję. Coś znalazłeś? - spytała, pozwalając ci dalej szukać.

- O patrzcie mój włos - Pinkie pokazała miejsce na ziemi. - A nie, to nie mój, ma inny odcień różu i nie kręci się tak bardzo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dzięki Jackie. - odparłem z pół uśmiechem do kowbojki za opatrzenie rozwalonej głowy. Heh, jak wtedy kieddy podczas imprezy w jednym barze dostałem butelką przez głowę. Ten który to zrobił wtedy też dostał butelką, ale trzykrotnie ode mnie.

Na wieść że Pinkie coś znalazła aż mnie dreszcz przeszedł lekki. No, może to nie jest dowód ale z pewnością to będzie przydatna poszlaka. Ostrożnie podszedłem i podniosłem ten włos, uważnie mu się przyglądając i obwąchując go. Czasem zapach może powiedzieć wiele o właścielu włosa. Hmm... różowy, ale w innej tonacji niż Pinkie. Ciekawe... może będzie ich tu więcej?

Ślady wskaują na klacz, ew drobnego ogiera. Czyżby to ktoś z przyjęcia? Nawet jeśli to miałbym paru podejrzanych...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba wydawało ci się, ale Applejack prawdopodobnie się zarumieniła. Podniosłeś włos. Był brudny od leżenia na ziemi, ale faktycznie miał kolor różowy. W połączeniu ze śladami łatwiej będzie znaleźć osobę winną niszczenia mienia publicznego, jakim było okno policyjnej komendy miejskiej.

Chwilę później dołączyła do was Rainbow Dash.

- Lyra i Bon Bon mówią, że nic nie widziały - powiedziała klacz z krzywą miną - cały czas się gapiły w gwiazdy, głupie les...

- Nie mów tak o nich! Po prostu bardzo się lubią! - krzyknęła oburzona Pinkie.

Mimowolnie przesunąłeś się o krok w bok. Uderzenie doniczki (a może mistycznie mocny cydr?) troszkę przygrzmociły w twój zmysł równowagi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Lyra i BonBon tak? - spytałem jadowicie. - One jako pierwsze wyszły z imprezy. No to chyba mam pierwszych podejrzanych...

 

Przez moment staralem się ostrząsnąć, i odzyskać jako taką równowagę. Piłem czy nie, nie zostawię tak tego teraz. Gdy już dojdę do siebie, od razu idę za śladami lecąc nieco nad ziemią aby nie zadeptać poszlak. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(idziesz lecąc? :rainderp:)

Podążałeś za śladami, które prowadziły w stronę ulicy i mostu, ale urywały się przy bardziej ubitej ziemi, co dawało niejednoznaczny trop. Wiadome było jedno, ten ktoś, przyszedł od strony miasta, czyli to pewnie jeden z tutejszych. Lecz czemu miałby atakować doniczką nowego policjanta? Nie zdążyłeś się jeszcze nikomu poważnie narazić. Coś tu nie miało sensu, albo ty tego nie dostrzegałeś.

To mogły być tamte klacze, siedzące i dalej gapiące się w gwiazdy. Spojrzałeś na nie złowrogo. A nie, teraz się przytulały.

Pierwsza zasada dobrej pracy, wyzbyć się uprzedzeń i każdego traktować równo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra... wwrr... dwie małe, podłe... dobra spokój. Jesteś gliną Barricade! Najpierw miej dowody, potem pałuj podejrzanych. 

Wylądowałem na ziemi, i starałem się zajść od tyłu dwie przytulające się klacze. Gapią się w gwiazdy, wtulone w siebie, nie powinny mnie zauważyć. 

Może uda mi się podsłuchać co mówią? Hmm, mógłbym się dowiedzieć wiele ciekawych rzeczy. Tak więc ostrożnie i cicho zachodzę je od tyłu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...