Skocz do zawartości

Punish and Enslave! - Barridace (Ares Prime)


black_scroll

Recommended Posts

Podszedłem z wolna do budynku szkoły, który zupełnie nie przypominał podstawówki do której ja chodziłem. Ten budyneczek był stosunkowo niewielki, widać mało było tutaj dzieci w wieku szkolnym. 

Okolica wyglądała przyjaźnie, i sielsko aż chciałoby sie znów iść do szkoły. Zupełnie nie przypominały wielkich, nudnych i szarych szkół w Manehattanie. 

A co to za klacz mająca problemy z kłódką? Płaska nieco, zwłaszcza na tyle... no cóż, nie każda musi być ładniutka niczym Raity lub Applejack. 

- Ekhem... - kaszlnałem tuż za jej plecami. - Mogę w czymś pani pomóc? - spytałem przybierając godną pozę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 277
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Klacz odwróciła się, ukazując pyszczek i zielone, lekko podkrążone oczy. Była to zwyczajna klacz jakich wiele w Equestrii, której urodę można było uznać jako znośna. Kiedy dostrzegła cię w mgnieniu oka na jej ustach pojawił się słaby uśmiech.

- To pan jest nowym policjantem w naszym miasteczku. Jestem Cheerilee i jestem nauczycielką w tej szkole, przepraszam, że nie było mnie wczoraj na imprezce powitalnej - znów zaczęła szarpać się z kłódką. - Pinkie zapewniała mnie, że była całkiem fajna, ale jak pan widzi, mam obowiązki nie pozwalające balować do późna. Ech - chyba się poddała. - Ta głupia kłódka, może pan mógłby spróbować to otworzyć? - podała ci do kopytka mały klucz.

Kłódka była w opłakanym stanie, była cała pokryta rdzą i aż dziwne było, że jeszcze się nie rozpadła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może i zwyczajna klacz, ale nagle zapragnąłem żeby taka właśnie nauczycielka mnie uczyła kiedy byłem źrebakiem. No nic, tego już się nie naprawi. 

 

- Miło mi panią poznać, pani Cheerilee. - odparłem z lekkim uśmiechem. - Oficer Barricade, w stopniu komendanta. - przedstawiłem się oficjalnym tonem.

Nie obrażałem się za jej nieobecność na imprezie, jak też nie specjalnie podejrzewałem że to ona. Ok miała różowawą grzywę, ale nauczycielka wybijająca okna w komendzie? No dajcie spokój. 

Ale jak zobaczyłem kluczyk i kłódkę, pokręciłem tylko głową z lekką dezaprobatą.

- Przecież szkoda byłoby żeby dzieci traciły kolejny cenny dzień nauki z taką nauczycielką jak pani. - odparłem, ale zamiast męczyć się z otwieraniem kłódki kluczykiem, poprostu chwyciłem ją mocno w kopyta, i starym trikiem wyuczonym od wielkomiejskich włamywaczy ukręciłem zardzewiałą kłódkę. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Panno - poprawiła cię nauczycielka. Jej głos był tak przyjazny, tak ciepły, aż zachęcał do siedzenia w ławce i słuchania każdego jej słowa. Mogłaby opisywać ci twoje pióra jedno po drugim i zapewne słuchałoby się tego ciekawie. Kiedy usłyszała twój komplement machnęła kopytkiem. - Oj, tam, pewnie w Manehattenie macie lepszych nauczycieli, niż w takiej wiosce jaką jest Ponyville.

Kłódka trzymała się na tyle, że nie puściła od razu, ale chyba zrobiłeś wrażenie na nauczycielce. Tylko czy pozytywne?

- No cóż, i tak była stara. Mogę mieć do pana prośbę? - otworzyła na oścież drzwi, pozwalając zamkniętej sali przewietrzyć się przez noc. - Mógłby mi pan załatwić nową? Mamy taki sklepik z artykułami żelaznymi i papierniczymi. Tuż obok sklepu z piórami i sofami. Poszłabym sama, ale mam mnóstwo uczniów, a po zajęciach jeszcze mamy próbę do przedstawienia, z okazji Założenia Ponyville.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No, poszło. 

Ale złom to ja nie mam pytań, dosłownie sama rdza na rdze. I ona się dziwiła że nie mogła otworzyć kłódki. Resztki włożyłem do kieszeni aby wywalić je gdzieś do kosza po drodze.   

- Ależ nie ma problemu panno Cheerilee, załatwię pani nową kłódkę jeszcze dziś, jak tylko skończę patrol i wywiad środowiskowy, możliwe nawet że jeszcze przed tą próbą przedstawienia. - choć i tak  załatwiłbym nową kłódkę bez problemu. Głowa mnie nieco zabolała po wczorajszym kontakcie z donicą, i pomasowałem się w nieco obolałym na czerepie miejscu. Wrrr... niech ja cię dopadnę jeszcze gagatku. 

- Ja będę już się zbierał, nie zatrzymuję panny. Na razie. Wpadnę później z nową kłódką. - odparłem po czym udałem się na dalszą część patrolu, w celu ustalenia położenia co ważniejszych budynków w mieście, znajdę ten sklep metalowy i skombinuję nową kłódkę. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uśmiechnęła się szeroko, przymykając oczy.

- Bardzo panu dziękuję, jest pan niesamowicie miły - spojrzała za ciebie. - Witaj Apple Bloom!

Odwróciłeś się. Za tobą stała Applejack razem z malutką, bladożółtą klaczką o czerwonoróżowej grzywie, na której miała zawiązaną kokardkę. Klaczka była tak młoda, że nie miała jeszcze swojego Uroczego Znaczka.

- Dzień dobry, pani Cheerilee! - odezwała się wesoło młódka, nazwana Apple Bloom. - Z kim pani rozmawia, to pani chłopak?

- Apple Bloom! - skarciła ją Applejack. - To jest nowy pan policjant w Ponyville, Barricade - pomachała ci nieśmiało na dzień dobry i delikatnie poprawiła kapelusz, aby lepiej leżał jej na głowie. Czyżby przy piegach pojawił się delikatny rumieniec? - Przywitaj się grzecznie.

- Dzień dobry, panie policjancie! Pa Applejack! - krzyknęła Applebloom, po czym wbiegła za Cheerilee do szkoły.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może i ta nauczycielka ma miły głosik, ale napewno nie chciałbym ją na swoją dziewczynę. Z kilku powodów - nie specjalnie przepadam za dziećmi, i jak dla mnie jest za mało kobieca. Ta mała co to zasugerowała to na bank młodsza siostrzyczka Applejack. Dość bezczelna, ale i odważna i rezolutna dziewczynka na pierwszy rzut oka. 

 

- Dzień dobry Applejackie... - odparłem przyjaznym, nieco zaczepnym tonem. - Widzę że odprowadzasz ''córeczkę'' do szkoły. Godne pochwały.

 

To z ''córką'', to zaakcentowałem dla żartu, przecież widać że to jej młodsza siostra. 

Farmerka widzę rumieni się na mój widok? No proszę... 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie! To nie córka, tylko młodsza siostra - chyba farmerce zrobiło się głupio, bo zrobiła się jeszcze bardziej czerwona. Jednak dość szybko zrozumiała, że miał być to tylko żart. - Znaczy... wiesz. To oczywiste, że to nie moja córka, w końcu jestem za młoda, poza tym nie miałam nigdy za bardzo z kim, znaczy... - zaczerwieniła się, orientując się, że chyba za dużo powiedziała. Odkaszlnęła, następnie powachlowała się kapeluszem. - Uf, w każdym razie, tak to moja siostra, a ja chyba przerwałam ci poranny obchód... I tak miałam iść po dodatkowy młotek, w końcu przyjeżdża nasza kuzynka, Apple Fritter...

Coś co odróżniało Applejack od takich klaczy jak Rarity, było to, że nie dbała o wygląd, bardziej, niż było to konieczne, jednak mimo wszystko, widać było, że jest słodka jak jabłuszka, których farmę prowadzi jej rodzina. Nawet w drobnym makijażu mogłaby spokojnie startować w zawodach Miss Equestrii. I nawet, jeśli ktoś nie uważał jej za dobry materiał na dziewczynę, nie mógł jej odmówić tego, że jest po prostu ładną klaczą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Hahah... ale miałaś minę. - zaśmiałem się, i po chwili spoważniałem. Może według siebie jest za młoda na dzieci, ale ja wiele razy widziałem jak klacze w jej wieku, a parę razy młodsze o 2-3 lata, zostawały samotnymi matkami. W Manehattanie było to dość częsty problem, bo weź tu szukaj i ścigaj szczyli którzy zaczeli się bzykać w wieku licealnym i zostawali potem rodzicami przed maturą. Roboty masa, dużo zszarganych nerwów, po to aby połączyć dwójkę młodych  którzy nawet nie dorośli do tego by być małżeństwem i rodzicami źrebięcia.

Dobrze że Applejack niezostała w Manehattanie. Z jej naturą i charakterem nie wyrosłaby na taką klacz jaką jest teraz. 

 

 

- Spoko tylko żartowałem. Właściwie to nie przeszkodziłaś, bo patrol obejmował okolice szkoły. Przy okazji pomogłem Cheerilee dostać się do szkoły. Kłódka była tak zardzewiała że wystarczyło dobrze szarpnąć żeby się rozpadła. Później załatwię jej nową, a Teraz wracam z powrotem do miasta, rozejrzeć się w lokalizacji co ważniejszych budynków. 

Edytowano przez Ares Prime
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Farmerka uspokoiła się trochę, kiedy usłyszała twoje słowa.

- Tak ta kłódka to straszny badziew. Ale Cheerilee strasznie ją lubiła i nigdy nie pozwoliła mi, ani nikomu innemu jej zmienić. Chyba była dla niej ważna. No, ale skoro tobie pozwoliła ją zmienić, znaczy że masz u niej kredyt zaufania. Może nawet jej się podobasz - zrobiła drobny grymas, jakby ten pomysł nie bardzo jej się podobał, który próbowała nieudolnie ukryć pod uśmiechem. - Wszystkie ważniejsze budynki masz w centrum, ratusz, sklepy, swoją komendę... Tylko szkoła, wieża ratuszowa, butik Rarity i poczta są bardziej na obrzeżach Ponyville. No i są jeszcze nasze Akry Słodkich Jabłek - dodała z dumą, zakładając prawe kopytka na lewe.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Zwykła kłódka była dla niej tak ważna? Dziwne, ale swoją drogą to nauczycielki nie są w moim typie. - odparłem. 

Ja rozumiem że można się przywiązać do albumu, czy ulubionej pałki policyjnej, ale kłódka? Dziwne...

Chyba jej nie wywalę od razu, tej kłódki.

Ojej... czyżbym spodobał się farmerce aż tak? Wyraźnie skrzywiła się na wieść o Cheerilee, a teraz próbuje zachwalać atuty swojej farmy, dodatkowo prezentując swoje ładne, zgrabne nóżki. Hmm, zrobię jej test na reakcję. 

- Właściwie to idę w kierunku miasta... może przejdziemy się ten kawałek razem? - spytałem podognie, ciekaw reakcji kowbojki. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy tylko wspomniałeś o tym, że nauczycielki nie są w twoim typie na pomarańczowym pyszczku pojawił się delikatny uśmiech.

- Cheerilee w sumie nie jest taka brzydka... - zaczęła cicho. - Możemy podejść trochę razem - rumieniem odrobinę zlewał się z kolorem sierści, ale i tak był widoczny. - Tyle, że ja idę do sklepu żelaznego po młotek, a potem wracam na farmę - powiedziała, jakby stwierdzała "tylko na za dużo nie licz". Chyba nie bardzo znała się na flircie. Odwróciła się w stronę miasta i zaczęła iść, mimowolnie (albo i nie?) trzęsąc swoimi jabłuszkami, migającymi między blond ogonem spiętym gumką do włosów. Szła wolno, pozwalając się dogonić i chyba postanowiła nie oglądać się za siebie, żeby sprawdzić, czy za nią idziesz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ach tak... Miałabyś ochotę ale niewiesz jak się za to zabrać AJ. Widzę że ci się podobam, choć ty nie wiesz do końca jak łatwo klacz z twoją urodą może owinąć sobie ogiera wokół kopytka. Ale ja ten fakt wykorzystam w stosownym czasie. Dogoniłem ją rzucając spojrzeniem na jej krągłości, i zrównałem się z nią. - A ten... Jak sama radzisz sobie z pracą na farmie z młodszą siostrą? Jestem może mieszczuchem ale to musi być ciężka robota. Kurcze, musisz być naprawdę silna i wtrwała... - ostatnie zdanie wypowiedziałem w stylu przypadkowego, niezamierzonego komplementu. Bo o konfidentów trzeba dbać. Zwłaszcza gdy jest nim śliczna klacz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odwróciła od ciebie głowę, widocznie w końcu zorientowała się, że się rumieni. - Nie no wiesz, krzepy trochę mam... Ale na farmie mieszka jeszcze mój starszy braciszek Big Macintosh, który jest silniejszy ode mnie i on też dużo robi. No i jest jeszcze babunia Smith, ale ona głównie śpi całymi dniami - uśmiechnęła się szeroko na samą myśl o krewnej. - Poza tym, wpada dziś do mnie kuzynka, która pomoże mi i Big Macowi naprawić ścianę stodoły. Wystarczyło, że Rainbow wyjechała na jeden dzień i bum! za mocny wiatr prawie zniszczył naszą stodołę. Ale nie mam tylu młotków w domu, bo pożyczyliśmy je Braeburnowi do rozbudowy Appleloosy...

- CZEEEEEŚĆ! - coś różowego wpadło na Applejack, która wpadła na ciebie. koniec końców, wylądowałeś grzbietem na ziemi, czerwona już jak burak Applejack na Tobie, a obok was stała Pinkie. - Coooooo roooobicie? - spytała ze szczerym uśmiechem i puszystą jak wata cukrowa grzywą i ogonem. - Cadzik! Wiesz już kto rozwalił ci tak szybę?

W tym czasie farmerka szybko z ciebie zeszła i podała ci kopytko, pomagając ci wstać. Naprawdę była silna.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hehehe.... uwielbiam tak działać na kobitki. 

Strasznie uwielbia gadać na temat swojej rodziny, znaczy że jest z nią bardzo zżyta. Ma starszego brata, młodszą siostrę, babcię i chyba w cholerę krewnych. 

Rany, trochę już uszy więdną o tym jak mówi o swojej rodzince. Wolałbym już żeby mówiła o..

 

BUM!

Przemyślenia przerwało pojawienie się różowej wariatki, znaczy Pinkie Pie. Pewnie bym się wściekł za to przewrócenie gdyby nie sytuacja łagodząca w postaci leżącej na mnie Applejack. Choć była to krótka chwila przekonałem się że grzywa klaczy pachnie przyjemnym aromatem słomy i jabłek, a także to że jest zgabiniutka i jędrna tam gdzie trzeba. Paca w sadzie widać jest dużo skuteczniejsza niż wszelakie formy areobiku, tak powszechnie stosowane w MH. A jak się koleżanka rumieni... niczym jabłuszko. hehehe...

A i naprawdę ma niezłą siłę w tych ślicznych kopytkach. 

- Cześć Pinkie... - odparłem wstając i otrzepując mundur. - Miło że wpadłaś...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Właśnie szliśmy do sklepu żelaznego Pinkie... - powiedziała Applejack, poprawiając kapelusz na swoich blond włosach. - Chyba wiesz, że niedługo Fritter przyjeżdża do Ponyville...

- Fritter? Ta Fritter?! - różowa klacz już prawie krzyczała. - Czemu mi nic nie mówiłaś! Uwielbiam jak Apple Fritter przyjeżdża do miasta! Zawsze gadamy o jej miasteczku i w ogóle! Będzie wam pomagać przy zniszczonej stodole, ja też mogę, och, proszę proszę proszęproszęproszę! - zaczęła skakać dookoła farmerki.

- Jasne Pinkie, czemu nie - Applejack z uśmiechem obserwowała skaczącą przyjaciółkę. Na krótką chwilę spojrzała na ciebie, chyba nawet cicho westchnęła, po czym popatrzyła na Pinkie i spytała - Nie chciałabyś dołączyć do nas, w drodze do sklepu?

- Peeeewnie! - wariatka przełożyła kopytka obojgu wam przez ramiona i mocno do siebie przytuliła. Przez ten krótki moment, poczułeś zapach jej puszystych włosów, najbardziej przypominający zapach ciepłego lukru i gumy balonowej, a skrzydła odrobinkę ci się podniosły. Kiedy was puściła, ruszyliście dalej, Applejack po lewej, ty po prawej, a Pinkie po środku, skacząc lekko.

O ile Applejack była po prostu ładna i każdy mógł się z tym zgodzić, o tyle różowa klacz miała w sobie coś, co dopiero teraz dostrzegłeś, a coś co chyba nie każdy zauważał. Pinkie Pie ewidentnie była pociągająca. Nie bardzo ładna, ale seksowna. Przy każdym skoku, delikatnie machała tyłeczkiem, który bardzo chętnie zobaczyłbyś w swoim łóżku. Chyba właśnie powoli stawała się jedną z tych niewielu klaczy, przy której każde jej nieostrożne słowo, będzie ci kojarzyło się z jednoznaczną propozycją, a sama jej zbyt bliska obecność (a jak widać Pinkie obce jest stwierdzenie "osobista przestrzeń") niedługo powodować będzie u ciebie takie reakcje, jak twoje niewinne zaloty do Applejack.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ekhem... nie wiem jakim cudem jeszcze tego nie spstrzegłem... może i jest nieco walnięta, ale nadrabia to z nawiazką swoją urodą ta Pinkie Pie. NIE! Cholera, to ja tu jestem złym gliniarzem! Nie będzie mi mózgiem rządził fiut! Nigdy nie myślałem, ani nie będę myślał rozporkiem. Szybko opanowałem skrzydłozwód, i ruszyłem z kamienną twarzą ku sklepowi.

Weź się w garść Barricade! Ty tu jesteś gliniarzem! 

Jestem na służbie, przyjemności mogą poczekać. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ruszyliście do miasta. Nie minęło kilka chwil, jak byliście na głównym placu, niedaleko twojej komendy. O dziwo, właśnie tam zebrało się kilka kucyków. Wpatrywały się w konkretny punkt na budynku komendy, na przeciwko zabitego okna.

- No proszę, ileż to kucyków wstało z rana - zdziwiła się Applejack. W tłumie gapiów przewagę stanowiły klacze, w większości przyzwoite, co procentowo na miasto było zaskakujące. Nawet w Manehattenie, najwyżej co trzecia nadawała się, żeby nazwać ją chociaż przyzwoitą. Ale, ale, nie zmieniało to faktu, że coś nie tak było z twoją komendą. Miasteczko od twojego przyjazdu, nie miało takich rozrywek chyba od dawna. Albo lubili przejmować się byle czym.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Oj, coś mi się to nie podoba... - mruknąłem do siebie po czym rozłożyłem skrzydła i poleciałem w stronę swojej komendy. 

To miasto jest dziwne - w cholerę ślicznych klaczy, mało ogierów, a nowy komendant jest traktowany doniczką w głowę już pierwszego dnia. Wcale nie zdziwiłbym się jakby ktoś próbował obrzucić komendę błotem, albo wymalować na niej jakieś obraźliwe napisy. 

W każdym razie - najpierw sprawdzę co jest powodem takiego zgromadzenia przed budynkiem władzy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Graffiti, czy jakikolwiek artystyczny wyraz swojej złości na komendzie w policji byłby głupi, bo w okolicy był tylko jeden sklep z farbą.

Podleciałeś, a tłum rozstąpił się przed tobą. To co zobaczyłeś zakrawało o słaby żart. Drugie okno było wybite, w środku komendy leżał kamień i resztki szyby. Do kamienia chyba był przywiązany jakiś papierek. Wiadomość, będąca zapewne groźbą, niczym z taniego filmu kryminalnego. Wiele klaczy szemrało między sobą.

- Pierwszy dzień i już atak na komendę...

- Kiedyś tak nie było...

- Pewnie przywiózł jakąś mafię z Manehattenu...

Zaraz obok ciebie pojawiła się Pinkie, chyba po raz pierwszy widziałeś ją z poważną miną. Ledwo powstrzymałeś się, żeby nie gapić się na jej krągłości.

- Wcześniej zapomniałam wspomnieć, znalazłam to niedaleko tego okna - wręczyła ci błękitne pióro. - Chyba zostawił je sprawca - wyciągnęła znikąd fajkę, z której zaczęły wylatywać bąbelki. - Musimy to rozwiązać RAZEM Cade. Kto mógłby chcieć straszyć policjanta? - zamyśliła się głęboko.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to teraz oficjalnie się wkurwiłem. 

Kolejny atak na komendę nie będzie tolerowany! Dopadnę tego dowcipnisia i pokażę mu co potrafi wściekły zły gliniarz. Oj już ja go przesłucham, tak jak tylko ja potrafię. 

Wybita szyba to nie problem, ale to powoduje zmniejszenie szacunku do przedstawicieli władz. Bo jak tu szanować policjanta który pozwala aby w biały dzień wybijano mu okna w komisariacie?! Nie można, ot co!

 

Wziąłem od Pinkie pióro, z kamieną twarzą. 

- Straszyć? Nie Pinkie. To miało na celu upokorzyć w biały dzień komendanta, i pokazać bezkarność huliganów. - odparłem chłodnym jak lód głosem. - Ale tak nie  będzie póki ja tu rezyduję. 

Zwróciłem się teraz do tłumi i władczym stanowczym głosem oznajmiłem:

- Obywatele, Proszę rozejść się i nie robić zbiegowiska. Wracajcie do swoich zajęć. To już sprawa policji. 

Następnie wracam do komendy, aby odszukać ten kamień. Czas zacząć działać jak na gliniarza przystało. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pinkie patrzy na ciebie zdziwiona, kiedy przemawiasz do gapi. Rozchodzą się oni niechętnie, wracając do swoich zajęć. Wchodzisz do komendy i zerkając na zegarek orientujesz się, że jest jeszcze przed siódmą. Ranne ptaszki mieszkają w Ponyville. Podnosisz kamień. Jest ciężki, a kilka razy dookoła niego owinięty jest sznurek, przytrzymujący kartkę z krótką treścią.

 

Wynoś się z tego miasta. Nie chcemy cię tu, Barikejd!

 

Napisano to drukowanymi literami, dla utrudnienia rozpoznania pisma. Na dodatek chyba użyto pegaziego pióra. Czyli sklep z piórami do pisania odpada. Ktoś jest chyba sprytniejszy niż się wydaje.

- Daj mi go - słyszysz w uchu głos Pinkie. Czyż nie brzmi to jak brzydka propozycja? Oczywiście chodziło jej o list. - Też chcę przeczytać, już raz rozwiązałam zagadkę kryminalną! - puściła "dymka" z bąbelkowej fajki. Popatrzyła na okno, a potem na odłamki. - Patrz Cade! Odłamki leżą blisko okna, za blisko, żeby ktoś rzucił tym z daleka. Musiał najpierw obrobić czymś szybę. Co jak co, ale ja na kamieniach się znam. Wychowywałam się na farmie kamieni - powiedziała przyglądając się okno i gryząc ustnik swojej fajki. W tym czasie Applejack ostrożnie zajrzała do komisariatu. - Pomóc w czymś? - spytała stojąc w progu.

Edytowano przez black_scroll
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie chcą mnie tutaj? Ha! Sam bym się bardzo chętnie stąd wyniósł i wrócił do MH, ale nakaz naczelnika obowiązuje mnie przez następny rok. Nawet gdybym chciał, to stąd nie wyjadę bo to dla mnie znaczy automatycznie wywalenie z policji. Chyba że chodziłoby o urlop albo wyjazd służbowy to co innego. W dodatku ktoś tu miał chyba lufę z ortografii bo nie potrafi dobrze napisać czyjegoś imienia. 

 

- Doprawdy... niezwykle przyjazne miasto z tego Ponyville. - odparłem bardziej do siebie niż do klaczy. Usiadłem na krześle, odkładając pióro i list na biurko. Jeszcze nie zdążyłem się dobrze nikomu narazić, a już mi rzucają kamieniami w okna. Zacząłem się zastanawiać nad tym do kogo mogło należeć takie pióro. Rainbow ma podobne umaszczenie, ale raczej to nie ona. 

Słowa Pinkie... miały jakiś sens. Kamień faktycznie musiał być rzucony z bliska, sam to stwierdziłem przyglądając się odłamkom. Znaczy że musiał nim rzucić ktoś kto nie ma za dużej siły fizycznej. A to by wykluczało Rainbow, bo co jak co, ale jako pogodomistrzyni musi być wysportowana i mieć siłę. Różowy włos, błękitne pegazie pióro... może w aktach personalnych w dokumentach będzie coś więcej o kucykach o takich barwach...

- Co? - odcknąłem się z zadumy gdy AJ weszła do środka. - Nie Applejack... nie trzeba mi pomocy. - odparłem siląc się na spokojny ton, bo w gruncie rzeczy byłem wkurwiony na tego kto to zrobił. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Pinkie... - pomarańczowa klacz chwyciła różową za kopytko. - Chodź, nie przeszkadzajmy Barricade'owi - obie opuściły komendę i zamknęły za sobą drzwi.

Zostałeś sam. Zaraz znalazłeś kartotekę, ale było tu kilka pojedynczych przypadków przestępstw. Jakieś drobne uszkodzenie mienia, unikanie podatków, nic nadzwyczajnego. Po dokumentację, zawierającą informację o mieszkańcach, musiałeś się udać do ratusza. Tam właśnie pracował ten urzędas Cherry Fizzy, z którym na szczęście, w miarę załagodziłeś stosunki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Peace Maker faktycznie nie miał tu wiele do roboty.... toż to śmieszne, nawet najbardziej lichy posterunek w Manehattanie miał ciekawszą kartotekę kryminalną niż ta komenda. 

Ktoś ewidentnie chce mnie się stąd pozbyć. Ale nie nalezę do takich co się poddają, zwłaszcza pod wpływem gówniarskich zachowań i incydentów. Kto chce ze mną kosy, to kose mieć będzie! Wystarczy tego ktosia wytropić. 

Tu raczej nic nie znajdę, trzeba będzie się przejsć do ratusza po dokładniejszą kartotekę.  Schowałem kamień, list i pióro do szuflady na górze, razem z włosem znalezionym wczoraj. Wziąłem notatnik, wyszedłem z komendy zamykając ją na klucz po czym poleciałem w stronę ratusza. Czas odwiedzić Cheery Fizzyego. Może i to urzędas, ale stare powiedzenie mówi - dobrze mieć znajomych na wysokich stanowiskach. Może on coś będzie wiedział... albo okaże się powiązany z tą całą sprawą. Zobaczymy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...