Skocz do zawartości

Za przekaźnikiem Macedonia Lambda Prime - Adam Volsky (peros81)


black_scroll

Recommended Posts

Vimms drgnęła, jakby jej własne myśli ją przeraziły.

- Jeśli znajdą Czwórkę... pewnie będą próbowali go rozebrać. To będzie równoznaczne z vivisekcją! - oburzyła się, a widelec wypadł jej z ręki na podłogę. Zaklnęła głośno, po czym zanurkowała pod stół, aby po chwili znowu pojawić się na krześle. Jej krótkie włosy były w drobnym nieładzie, a na policzkach pojawił się delikatny odcień różu.

- Przepraszam, sir - odezwała się, wycierając sztuciec o mundur. - Staram się być spokojna, jak tylko to możliwe.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 167
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

- Nie musisz przepraszać, Vimms i nie tytułuj mnie od Sir, bardzo cię proszę. Czuje się wtedy głupio. W tym wypadku, ja ty i strzykawa polecimy szukać Czwórki, jak się uda to dziś. Zaraz po posiłku idziemy do hangaru - powiedziałem i wróciłem do spożywania pożywienia. - Mój warren nie zjadł żadnego kuca, tak? Nie chce później dostać opieprz od burmistrza tamtego miasta.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pani sierżant praktycznie natychmiast przestała być zawstydzona, a na jej zadbaną twarz wrócił złośliwy uśmiech.

- Prawie, ale nic się nie stało. Te koniki są na tyle sprytne, by wyczaić, że do takiego potworka nie należy się zbliżać.

Ostatni listek zniknął z jej talerza. Popatrzyła na tackę niechętnie, po czym rozdziawiła usta i potężnie ziewnęła, dopiero po chwili zasłaniając usta ręką.

- Ach... jestem wykończona. Praca jako przewodnik po statku potrafi być męcząca. Za pozwoleniem udam się, żeby przytulić się do wyra. Panu też radzę się wyspać. Jutro znowu trzeba będzie zacieśniać stosunki międzyrasowe. Może jakiś mariaż na zapewnienie dobrych relacji? - zachichotała. - Już widzę Strzykawę z jakąś śliczną klaczą na ślubnym kobiercu...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaśmiałem się.

- Wyobraź sobie ich dzieci. Kroganie to będzie nic przy nich - powiedziałem i wstałem z stołu - ale masz racje. I tak miałem dokończyć przeszukiwanie archiwum ludzi z przed 200 laty. Jestem obecnie na początku 2009 roku. Boże, jacy byliśmy wtedy głupi. no cóż, to do jutra - powiedziałem na pożegnanie i ruszyłem do swojej kabiny by przeglądnąć te dane.

Edytowano przez peros81
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Winda zawiozła cię na samą górę do twojej kabiny, która jednocześnie była twoim biurem. Przez wiele miesięcy był to twój dom i wyglądało na to, że na razie tak zostanie. Przestronny pokój miał część biurową, z szerokim biurkiem, zawalonym datapadami, małym źródłem światła i kilkoma kartkami starego, ale czasem niezwykle przydatnego, papieru. Pod blatem było kilka szafek z mało ważnymi dokumentami i jakimiś drobnymi przedmiotami. Idąc wgłąb kajuty, zaczynała się część mieszkalna. Szerokie łóżko ze idealnie złożoną pościelą (nawyk z początków kariery), kanapa z niskim stolikiem, do pogaduszek, mniej lub bardziej biznesowych. Szafki były wbudowane w ścianę i nie rzucały się w oczy. Obok łózka miałeś garderobę, przy sofie zaś mały barek z przyzwoitymi alkoholami.

Dane, o których wspomniałeś Vimms, leżały na stoliku, porzucone podczas ostatniego przeglądania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zająłeś się archiwami i przeglądałeś je trochę, lecz nie znalazłeś nic ciekawego. Ziewnąłeś przydługawo, spoglądnąłeś na zegarek. To 'trochę' zamieniło się w prawie dwie godziny. Wziąłeś szybki prysznic, ściągnąłeś pancerz, ubranie zrzuciłeś do zsypu pralniczego, po czym udałeś się na spoczynek do łóżka. Budzik był już nastawiony, więc rzuciłeś się zmęczony na materac. Nim twój policzek dotknął poduszki, zmorzył cię sen.

 

Siedzisz w lesie. W oddali błyszczą jakieś tajemnicze ogniki. Wstajesz, okazuje się, że masz na sobie swój pancerz Błękitnych Słońc, cały zachlapany świeżą krwią. Coś jest niepokojącego w tym lesie. Coś w oddali, być może te ogniki, napawają cię niesamowitą obawą. Patrzysz w dół i widzisz że twoje ręce zamieniły się w kopytka pod kolor zbroi.

 

Dźwięk budzika wyrywał cię ze snu. Jest już poranek. Niepokojąca wizja z nocy siedziała ci w mózgu, nie chcąc odejść.

Czas zacząć dzień numer 2 na planecie koni.

Edytowano przez black_scroll
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po drugiej stronie słychać ciche ziewnięcie, krótka chwila ciszy, a potem...

- Wydaje mi się, że jakieś tu się kręciły, sir - odpowiedział zaspany głos. - Ale w sumie, uaaaach, sam nie wiem.

Nagle usłyszałeś trzask, po czym komunikator zamilkł, by po chwili znowu się odezwać. Tym razem było słychać Vimms.

- Em, mamy chyba drobny kłopot kapitanie. Mógłby pan zajrzeć do doków?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szybko wybrałeś się do hangaru. Poza dalej brakującym Mako, Kodiak i Modliszka wyglądały na sprawne, chociaż było widać ślady po naprawie na Modliszce, która teraz unosiła się w powietrzu otoczona niebieską otoczką, nad grupką techników, pół tuzinem twoich ludzi. Obok ciebie pojawiła Vimms.

- Wie pan co, fatalne wieści. Ktoś się włamał do hangaru. I siedzi sobie teraz tam - wskazała lewitujący, pomimo wyłączonych silników, pojazd. - Głupi kuc. Ma pan jakiś pomysł jak go stamtąd wyciągnąć?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klapa uniosła się nieznacznie, a przez szparę wychylił się pysk zielonego ogiera, jednorożca. Jego róg błyszczał od lewitacji Modliszki.

- Witam! Pan tu jest dowódcą? Mam nadzieję, że tak - uśmiechnął się paskudnie, wiedział, że ma przewagę nad wami. - Fajowe cacko. Czy Księżniczka Celestia mogłaby poprosić o takie jedno? Albo lepiej tuzin. Fajnie będzie takimi rozwalać Lunarnych... Chociaż musiałbym nauczyć się jak się lata tą zabawką. 

Opuścił statek, po czym wyskoczył z kabiny i podszedł w twoją stronę, nie zwracając uwagi na twoich ludzi, którzy w niego celowali. Wystawił kopytko w twoją stronę.

- Jestem Cade, miło mi. Zwiadowca na usługach Jej Królewskiej Mości - przedstawił się.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyszczerzył się.

- Pewnie nigdy nie słyszał pan o Oddziałach Cieni. Prawda? Żeby pan nie myślał, jest nas tu trochę więcej - gwizdnął, a na Modliszce pojawiło się kilka podobnie ubranych do niego jednorożców. Mieli oni zasłonięte pyszczki, dla ukrycia swojej tożsamości, co dla ciebie nie miało praktycznie znaczenia, bo byli oni identyczni. - Chcielibyśmy z panem dobić targu. Niech pan nie pomaga tamtym lunarnym szumowinom. To buntownicy, nic więcej. Chcą zdetronizować naszą wspaniałą władczynię, która wznosi słońce na nieboskłon.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Panie... Ja tu jestem jednym z podwładnych, a komu mam pomagać to decyzja mojej pani Arii. Na jej rozkaz mogę równie dobrze opuścić tą planetę bo jesteśmy tutaj naukowo a nie militarnie. Ta ochrona to na wypadek agresywnej rasy. A co do Technologi to raczej możecie sobie pomarzyć, nie damy wam nic. Nie wspieramy nikogo w tej wojnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ponownie się uśmiechnął.

- Panie Volsky, nie oszukujmy się. Jest pan tutaj najwyższy rangą, bo jeśli pana szefowa tu była, przyszłaby osobiście. A skoro pan tu jest najwyżej i na razie "gości" na naszej planecie, to chcąc, nie chcąc, w końcu będzie pan musiał stanąć po którejś stronie barykady. Chociażby po to, żeby zmajstrować części i pomoc. I mam nadzieję, że wtedy opowie się pan po SŁUSZNEJ stronie - zaakcentował przedostatnie słowo w sposób nie pozostawiający wiele do domysłu. - Dziękuję za pańską uwagę, a teraz pana opuścimy. Proszę się nie martwić znamy drogę - z uśmiechem błysnął, po czym zniknął, tak jak jego towarzysze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

//niesamowicie przepraszam, za baaaardzo opóźniony odpis

 

 

- Niestety, nie, chociaż może jak przyjdą tamte drugie kuce, to może nam coś powiedzą na temat tych tu i pani doktor - pomimo ciągłego dogryzania asari, Vimms wiedziała, tak jak i ty, że utrata pani doktor oznacza utratę głowy z rąk samej Arii. - Dobrze, że przynajmniej te oszołomy sobie poszły.

Tymczasem podszedł do ciebie kapral Stiak, ciemnoskóry pilot Kodiaka.

- Sir, nie podobają mi się te stworzenia - skomentował cicho sytuację. - A szczególnie te bubki od Selestii czy jak jej tam...

W międzyczasie twój omniklucz zabłysł i odezwał się głos kontrolera pokładkowego

- Sir, inżynier Vanilla Gear prosi o pozwolenie na wejście na pokład.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Tak jest, sir!

Po kilku minutach w hangarze pojawił się tuzin inżynierów z panią Vanillą Gear na czele.

- Coś się stało kapitanie? - spytała dowódczyni mini-korpusu naukowego. - Ktoś kazał nam tu przyjść, twierdząc, że nas pan oczekuje.

Sześć kucy odłączyło się od grupy, przyglądając się z zaciekawieniem  Modliszce, gorąco dyskutując cicho o czymś.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jakieś Cienie, czy coś innego. Omal nie ukradli mojego samolotu bojowego więc ostrożności nigdy za wiele. Z powodu takiego obrotu spraw z paragrafu 2 akapit piąty Błękitnych słońc, na czas obecności na pokładzie mojego statku będę musiał zarekwirować waszą broń osobistą i bojową, to się liczy naukowców i waszych ochroniarzy. Vimms, odbierz broń.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kucyki wybałuszyły oczy.

- Ależ to absurd! Czemu nasi mieliby kraść statek, skoro mieliśmy obiecaną wcześniej dostawę? - spytała oburzona Vanilla. Jednak po chwili zmrużyła wzrok. - Czekajcie... Cieni? Słoneczne Cienie Księżniczki Celestii? Takie jednorożce z maskami? - próbowała się upewnić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...