Skocz do zawartości

Walizka Cydru [Oneshot][18+][NSFW][Mature][Comedy][Random][Vio-lence]


Ylthin

Recommended Posts

Tobie, Niklasie, się spodobał, inni jednak mogą narzekać i się krzywić.

Swoją drogą na FGE zarzucono mi... zbytnią "akademickość" dialogów i przesadne stężenie wymyślnych słówek (w tym archaizmów). Co wy o tym myślicie, czy moi manetalowcy powinni bardziej kląć - czy może jest dobrze tak jak jest?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Swoją drogą na FGE zarzucono mi... zbytnią "akademickość" dialogów i przesadne stężenie wymyślnych słówek (w tym archaizmów). Co wy o tym myślicie, czy moi manetalowcy powinni bardziej kląć - czy może jest dobrze tak jak jest?

 

A ostrzegałem przed FGE :D

Dla mnie jest dobrze tak jak jest. Każdy ma swój styl i pisze jak mu wygodnie.

Edytowano przez bester
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Swoją drogą na FGE zarzucono mi... zbytnią "akademickość" dialogów i przesadne stężenie wymyślnych słówek (w tym archaizmów). Co wy o tym myślicie, czy moi manetalowcy powinni bardziej kląć - czy może jest dobrze tak jak jest?

 

To zależy nie tylko od stylu pisania, ale też od charakterów postaci. Twoje postacie są takie, jak twój styl - elokwentne, ale nie znaczy to, że boją się rzucić mięsem. I wydaje mi się, że taka właśnie jest duża część metalowców, a przynajmniej artystów, więc nie ma tu sztuczności. Mi czytało się bardzo dobrze.

 

Nie próbuj zmieniać swojego stylu tylko dlatego, że jakiś random z FGE ci tak mówi. Jak chce więcej przekleństw, to niech sobie włączy jakiś garażowy, punkowy zespół. :ming:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie próbuję zmieniać stylu, jedynie pytam o waszą opinię ;)

Nie sztuka w sumie napisać dialog złożony z ciskania mięsem. Większość znanych mi "brudasów" to miłośnicy fantastyki i

RPG, całkiem uprzejmi i wygadani do tego (pomijając gimnazjalistów, ale to akurat taki wiek głupoty po prostu), stąd też i moi grzywiaści posługują się językiem więcej niż sprawnie. Nawet, jeśli nie stronią od picia i rozpusty.

W nieco lepszych warunkach zapodałabym fajny cytat na poparcie tezy, ale telefon telefonem, niestety.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość ChrisEggII

Kolejne, trzecie już fanowskie opowiadanie, które postanowiłem przeczytać po reklamie na FGE.
Pierwszym, i najważniejszym, problemem jest to, że... nie ma tutaj prawie żadnej historii. W "Butelce Cydru" występuje tylko jeden wątek, czyli koncert w jakiejś ruderze. Szczerze mówiąc spodziewałem się trochę mniejszego... mainstreamu? Od razu wiadomo było, że "Plan B" się powiedzie.
Czytając to opowiadanie miałem wrażenie, że zacząłem czytać jakąś opowieść od środka i skończył po jednym rozdziale. W pełni się zgadzam z opinią Jet.Wro, że to może funkcjonować jedynie jako część czegoś większego.
"Walizka Cydru" o wiele słabiej mnie wciągnęła. Jest tu mniej więcej tyle samo historii, przy znacznie dłuższym tekście. Kłótnia również nie dodała żadnych emocji, chociaż muszę koniecznie przyznać, że podobał mi się bardzo opis ich zachowań. Nie było w tym żadnej przesady, a bohaterowie zachowywali się naturalnie.
Nie siedzę zbytnio w środowisku metalowym, więc nie wiem co myśleć o zachowaniach fanów. Mogę natomiast potwierdzić, że zespół zachowywał się jak na prawdziwych metalowców wypadało. Mam przyjaciela, który jest metalowcem. Z jego opowieści wychodził mniej więcej taki sam obraz świata, jaki został ukazany w utworze. Ufam mu, bo sam ma kapelę, do tego zna osobiście kilku wykonawców.

Podsumowując: Nie jest źle, ale mogło być lepiej. Wybitną powieścią nazwać tego się nie da, ale długość sprawia, że jest ono w sam raz na trótką olną chwilę.
Mam nadzieję, że będziesz kontynuować pisanie, bo widać, że znasz się na rzeczy. Po prostu brak ci jeszcze doświadczenia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 9 months later...
Bawię się w górnika i odkopuję tematy.
 
Takie pytanko na początek: Skoro to seria, to czemu nie jest w jednym temacie? Cóż, wstawiałaś to rok temu, może wtedy na forum panowały inne zasady :P. W każdym razie, będę zła i skomentuję podwójnie w jednym temacie. (Nikczemna!)
 
„Butelka cydru” – króciutkie i fantastyczne. Tutaj nie mam zbyt wiele do napisania, bo nie chcę, żeby mój komentarz był dłuższy niż Twój tekst, a przy trzech stroniczkach to jest wielce prawdopodobne :P. Sponyfikowanie muzyki metalowej jest świetne, a postaci – żywe i pełnokrwiste. Uwielbiam sposób, w jaki oni mówią, zwracają się do siebie i jak się zachowują („spasła menda” – tak można powiedzieć tylko do największego wroga albo do najlepszego przyjaciela). Wylewające się z tekstu nawiązania do świata muzyki – taaaak! Co prawda nie siedzę w temacie metalu tak, jakbym chciała (i jak powinnam), ale udało mi się samodzielnie wyłapać sporo smaczków. No i za suplement na końcu – ja, laik, dziękuję.
 
(Powyższy komentarz jest nieprawdziwy. Tak naprawdę ten tekst to pisany w środku nocy zlepek nieśmiesznych gagów sklejonych zaschniętą plakatówką.)
 
„Walizka cydru” – to, co tu jest, a czego brakuje mi w „Butelce…” – chyba można się domyślić? – tytuł oczywiście. Nick autora. Odautorskie pierdoły ewentualnie. Taki ładny jest początek „Walizki…”, taki pusty początek „Butelki…”.
 
Opowiadanie jest dobre, ale nie wciąga tak jak pierwsza część (trochę śmiesznie to brzmi – „Wciągnął mnie fik, który ma trzy strony”. Czy można się wciągnąć w coś, czego przeczytanie zajmuje pięć minut?). Podoba mi się natomiast: kreacja świata (obskurny, zapyziały pokój śmierdzący wódą – lubię to!), inwazja napalonych fanek, kłótnia (chociaż jej powód wydał mi się nieco błahy), no i oczywiście ostatnia scena. Generalnie cydrowy cykl to dobra komedia na odprężenie i gratka dla fanów Jedynej-Właściwej-Muzyki, którzy zapewne wyłapią więcej niespodzianek niż taki ignorant jak ja. Od siebie mogę podsumować, że opowiastki te udowodniły, iż nic tak nie łagodzi obyczajów jak flaszka muzyka.
 

Czytając to opowiadanie miałem wrażenie, że zacząłem czytać jakąś opowieść od środka i skończył po jednym rozdziale. W pełni się zgadzam z opinią Jet.Wro, że to może funkcjonować jedynie jako część czegoś większego.

 

 

Hmm, nie zgadzam się z tym. Osobiście bardzo lubię scenki rodzajowe, więc miałam mnóstwo przyjemności z czytania i absolutnie żadnego poczucia, że coś jest urwane albo niedokończone. Zresztą, te fiki funkcjonują jako część czegoś większego – moim zdaniem całą serię należy traktować jako jedność. W końcu wydarzenia w drugiej części wynikają bezpośrednio z części pierwszej. To są jednak moje osobiste preferencje, więc rozwodzić się na ten temat nie będę. Posłużę się natomiast argumentem „wizualnym”: „Butelka…” ma trzy strony, „Walizka…” dwanaście, „Beczka…”, z tego, co mówi autorka, ma mieć koło pięćdziesięciu. Połączenie tych opowiadań w jedno posiadające odpowiednią trójwarstwową kompozycję i wszelkie inne przymioty spowodowałoby, że ten genialny smaczek w postaci analogii tytułów do długości utworów straciłby się bezpowrotnie.
 
To chyba tyle mam do powiedzenia. Dzięki za te mało śmieszne żarty. Czytając je, dobrze się bawiłam :P.
 
Pozdrawiam,
Madeleine
 
PS. „Połowiczna teleportacja” też mi się skojarzyła z Harrym Porterem.
PPS. Żeński growl jest… niepokojący.
PPPS. Jak na NSFW wyjątkowo stosowane.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 7 months later...
×
×
  • Utwórz nowe...