Skocz do zawartości

[Grimdark] Fallout_Equestria: Towarzysze podróży


Nightmare

Recommended Posts

Socks Cheaser obudziła się przykryta kocem w swoim namiocie w barwach ziemi otrzymanym od rodziców, który według jednorożców miał na sobie zaklęcie dekoncentrujące, które omijało właściciela. W każdym razie, nikt jej nie obudził w nocy, a także w ogóle obudziła się, co było wyraźnym znakiem, że w ogóle żyje. Na zewnątrz jak zawsze było ciemno, co było przyczyną grubej pokrywy chmur nad Equestrią. Pegazica poczuła nagle głód, który przypomniał jej o marnych zapasach jedzenia. Mimo, ze wyruszyła do Nowej Appleloosy zaledwie dwie noce temu, jedzenia nie zabrała wystarczająco, a wracać już nie było sensu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 820
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Powoli otworzyłam oczy. Mój namiot miał małą dziurkę przez którą mogłam zobaczyć niebo. Nie chciałam wstawać, więc położyłam się na grzbiecie, by spojrzeć na niebo. Na chwilę zapomniałam o tym, że chmury okalały przestworza jeszcze, gdy mnie nie było na świecie. Wydałam z siebie ciche mruknięcie i przewróciłam się na drugi bok. Miałam ochotę pospać jeszcze troszeczkę, chociaż te kilka minut. Gdy byłam blisko zapadnięcia w sen mój brzuch zaburczał, a ja poczułam głód. Niechętnie wstałam i przeciągnęłam się głośno ziewając. Najchętniej przemyłabym pyszczek wodą, ale tej nie miałam zbyt dużo. Moja broń leżała obok starej torby listonosza, w której chowałam to , co znalazłam. Otworzyłam torbę, by sprawdzić, czy jej zawartość przypadkiem nie "uciekła". Musiałam też coś zjeść. W Stajni od razu dostawałam kilka kanapek, a teraz za moje śniadanie robiły 2 jabłka i pół szklanki wody. Przypomniałam sobie też o wisiorku, który dostałam na urodziny od Lucky Gambit. Na szczęście wciąż miałam go na szyi, gdzie był ukryty pod moim ubraniem, żeby ktoś nie chciał go jeszcze zabrać. Wiedziałam, że biorę go niepotrzebnie, ale chciałam zawsze mieć przy sobie coś, co będzie kojarzyło się z rodziną i przyjaciółmi. Był zrobiony głównie z małych kryształków i koralików. Najbardziej w oczy rzucał się największy z kryształów. Gdy dłużej się na niego patrzy można zauważyć też małą świecącą kropkę, która latała po "wnętrzu" klejnotu tak jakby był pusty w środku. Prawdopodobnie był zaczarowany, czy coś takiego. W ostateczności można było użyć tego wisiorka jako "latarki", ponieważ biło od niego słabe niebieskie światło. 
 
Gdy zobaczyłam moje ostatnie zapasy zrobiło mi się smutno. Musiałam mniej jeść, żeby starczyło mi na dotarcie do Nowej Appleloosy. Zjadłam jabłko i kawałek rogalika wypełnionego czekoladą. Popiłam, to czystą wodą ze Stajni. Wciąż byłam trochę głodna, ale nie aż tak bardzo, jak wcześniej. Wygramoliłam się z namiotu i rozglądnęłam po okolicy.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dookoła była ziemia, ziemia i jeszcze do tego ziemia, a także ziemia, no i może do tego żwirowana droga, czasami znikająca pod ziemią, która napłynęła na nią podczas deszczu. Po bokach drogi, w różnych odległościach od niej i od siebie stały głazy, od małych kokosów po skałki wielkości kucyka.Na horyzoncie widać było Ponyville. Miasto bandytów, z którego udało ci się wymknąć pod naporem całej armii tych zdradzieckich kucy. Grzebiąc w plecaku udało ci się jeszcze wyciągnąć paczkę herbatników zbożowych "Zbożowe frykasy", zabranych bandytom, ale data ważności na paczce raczej nie zachęcała do jedzenia. Do tego, w twoim plecaku, najwyraźniej za sprawą rodziców znalazła się w pełni wyposażona apteczka, która zawierała rolkę bandaży nasyconych magią, napój leczniczy i paczuszka witamin w tabletkach. Z jedzenia została ci już tylko resztka rogalika, dwa jabłka, baton z bakaliami oraz wyżej wymienione herbatniki. Mało.

Gdy spojrzałaś w stronę, w którą powinnaś iść, aby dotrzeć do Nowej Appleloosy, coś przemknęło po niebie i zniknęło w pokrywie chmur. Za nim jeszcze dwa kształty, w czym drugi był zdecydowanie mniejszy od kucyka. Pomimo, że widziałaś to jedynie kątem oka, mogłaś z czystym sercem powiedzieć, że te dwa pierwsze to kucyki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój dom znajdował się blisko Ponyville. To cud, że w ogóle opuściłam, to miasteczko. Gdy tylko zaczęłam uciekać każdy bandyta znajdujący się w promieniu stu metrów ode mnie ruszył w moją stronę. Naliczyłam może ze 10 oszołomów, ale, gdy lawirowałam między budynkami pojawiali się kolejni. 
Po niebie przemknęły 3 postaci. Pierwsze dwie na pewno były kucykami. Ten ostatni był zbyt mały. Źrebaki latać nie potrafią, a na dorosłego kucyka mi "to" nie wyglądało. Bardziej zastanawiało mnie jak pegazy znalazły się w tym miejscu. Od wyjścia na powierzchnię kilka dni temu nie widziałam ani jednego pegaza. Rodzice mówili mi, że po tym jak Megaczar uderzył w Cloudsdale pegazy zasłoniły niebo chmurami i przeniosły się jeszcze wyżej. Manehattan miał szczęście, bo podobno zostały po, nim ruiny. Tata mówił, że Cloudsdale rozpadło się na kawałki i, po prostu zniknęło. Musiał mu, to powiedzieć dziadek któremu o tym mówił pradziadek i tak dalej. Starsze kucyki niewiele pamiętają, więc czasami coś przekręcą. W ten sposób z historii o tym jak otrzymałam 6+ z testu powstaje opowieść o tym jak to ratowałam Equestrię. 
 
Powróciłam do swojego namiotu. Spakowałam koc, poprawiłam grzywę, żeby wyglądać jak normalna klacz i schowałam Skarpetę do "kabury". Komarka zawiesiłam na grzbiecie. Niezbyt odpowiadało mi trzymanie broni w pyszczku. Miałam, więc na przedniej prawej nodze urządzenie, do którego można było przytwierdzić jedną z moich broni. Wyglądało na chałupniczo zmontowane, ale było bardzo użyteczne. Po zamontowaniu pistoletu należało stuknąć kopytkiem w przycisk, by odpowiedni mechanizm nacisnął spust. Podobnie z komarkiem tylko, by celnie strzelać musiałam lekko unosić się w powietrzu lub siedzieć. Można pomyśleć, że działanie "kabury" jest skomplikowane, ale zaliczało się ono jedynie do stukania kopytkiem w przycisk, a po skończeniu walki zabezpieczeniu broni. Potem można machać, rzucać, uderzać, a broń nie wystrzeli. Gdy zebrałam mój ekwipunek zaczęłam składać namiot. Po schowaniu "mieszkania" do torby miałam zamiar sprawdzić, o co chodziło z trójką postaci.
Edytowano przez Socks Chaser
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedna z postaci, ta mniejsza nagle wyleciała z pokrywy chmur i zanurkowała w stronę drogi. W ostatniej chwili zmieniła tor lotu i zawisła nad żwirem. Dwie postacie przypominające kucyki dołączyły do niej, ale były za daleko, byś mogła chociażby rozpoznać twarze, do tego były odwrócone tyłem. Dotarły do ciebie dwa głosy przypominające śmiech klaczy i trzeci, jakby popiskiwania z radości. Następnie ruszyły drogą w stronę Nowej Appleloosy. Dwie większe szły, a mniejsza najwyraźniej leciała przed jedną z nich.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Złożyłam namiot i schowałam go w torbie. Moje ubranie składało się z Niebieskiej koszuli z numerem "32" na kołnierzu i lekkiej kamizelki kuloodpornej. No i nie można było zapominać o skarpetkach. Te zostawiłam w Stajni, a wzięłam ze sobą kopię. Wiadomo, że oryginał nie może się zniszczyć. Zerknęłam na kieszonki, w których chowałam amunicję. Do Skarpety zostało mi 5 magazynków, a do Komarka jedynie 2. W Ponyville musiałam ostrzelać bandytów, którzy weszli za mną do jakiegoś budynku. Gdy zamknęłam kieszeń jedna z postaci wyleciała z chmur i wylądowała na drodze. Widocznie źrebaki wychowujące się na powierzchni były uczone latania od dziecka. Mogła też, po prostu być niska, ale szybko odgoniłam od siebie tę odrobinę głupią odpowiedź na pytanie "Czemu ona jest źrebakiem i lata?". Albo było, to spowodowane niewyspaniem, a źrebak był tak na prawdę jakimś latającym stworzeniem. 
Spojrzałam na resztę postaci. Faktycznie kucyki, ale, czy ogier, czy klacz, to ja nie wiedziałam. Po co się nad tym zastanawiałam? Byłam głodna, niewyspana i widziałam niestworzone rzeczy, a teraz jeszcze nawet nie potrafię rozpoznać płci innych kucyków. Nie wyglądałam na pijaną ale miałam lekko zamazany obraz i czasami mi się coś przywidziało. Mimo swojej ufności postanowiłam nie podchodzić zbyt blisko. Uniosłam się w powietrze i poleciałam w kierunku drogi starając się utrzymać dystans 30-40 metrów. Jak coś będą chciały, to zawołają. Zauważyłam że idą w tę samą stronę co ja, zdałam też sobie sprawę że nie uniknę konfrontacji z nimi. Dla zabicia czasu zaczęłam gwizdać jakąś melodię.
Edytowano przez Socks Chaser
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Minęło kilka może kilkanaście minut, a postacie nawet nie spojrzały w moją stronę. Po jakimś czasie nałożyły na siebie płaszcze. Spojrzałam w górę. Chmury były ciemne tak bardzo, że, gdybym dopiero wylazła na powierzchnię pomyślałabym, że niebo to ciemna pustka. Z góry zaczęło lać. Zastanawiałam się czemu te pegazy z góry niczego z tym nie zrobiły. Krople wody wielkości chyba pestek od wiśni spadały na moją głowę, ogon i ubranie, przez co szybko zmokłam. Niestety, nie wzięłam ze sobą żadnego płaszcza, który ochroniłby mnie przed wodą. Przyśpieszyłam kroku, by szybciej znaleźć się w pobliżu kucyków.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy tylko zbliżyłaś się do postaci, odwróciły się i wycelowały w ciebie małe pistoleciki, wyglądające na samoróbki. Obie były pegazicami, żadna nie była zadowolona. Ta po prawej była cała czarna z ciemnoszarą grzywą, a ta druga miała fioletową sierść, a jej grzywa była zielona w limetkowe pasemka. Spod płaszcza czarnej wyleciał mały, brązowy nietoperz. On również nie wygądał na zadowolonego twoim najściem i popiskiwał ze złością. Dziwnie to trochę wyglądało, dwie pegazice i nietoperz z pistoletami wycelowanymi w jedną, niebieską pegazkę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy postaci, które okazały się klaczami wycelowały we mnie pistoletami prawie podskoczyłam ze strachu. Zdziwiła mnie taka reakcja. Szczerze, to ta fioletowa była nawet ładna. Spod płaszcza jej towarzyszki wyleciał jakiś mały brązowy nietoperz. Poczułam się trochę głupio, żeby pomylić takiego nietoperka z źrebakiem... 
Był nawet fajny, ale głośno popiskiwał i patrzył się na mnie jakby nikt nie karmił go od kilku dni i teraz miał okazję zemścić się na swoim oprawcy. Te piszczenie bardzo mnie denerwowało i najchętniej złapałabym go za skrzydełka, poszła z, nim do stołówki i wrzuciła do garnka z gorącą zupą. Powoli podniosłam kopytko i wycelowałam w tą czarną. 
- Wiesz, że tak, czy siak zdążę cię zastrzelić? Do tego wasza broń wygląda na taką co się zaraz zatnie - Powiedziałam oddalając kopytko od przycisku. - I nie wyglądacie na takie co, by kogoś zabiły. Ja też na taką nie wyglądam co nie? - Dodałam uśmiechając się.
Edytowano przez Socks Chaser
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(brązowy nietoperz)

 

 - Może my nie. Ale Batty już nie jednego zabił - powiedziała ze złością czarna, wciąż celując z dziwacznego pistoletu. - A tak, czy siak, to dalej mogę w ciebie strzelić. Ponoć kucyk nie musi umrzeć od jednego strzału.

Tymczasem nietoperz lekko się pochylił, ujawniając kolejne samoróbkowe urządzenie na grzbiecie. W środku lśniły kule do pistoletu, a wzrok popiskującego Batty'ego był żądny krwi. Fioletowa wyraźnie pewniej trzymała w górze kopyto z samoróbką, jakby to już robiła wiele razy.

 - Mamy dosyć bandytów - wycedziła przez zaciśnięte zęby.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Poprawione. Wybacz, skojarzył mi się z "Koszmarkiem. xD) 
 
O w mordę... tą czarną widzę pierwszy raz, gadam z nią mniej niż kilka minut, a ona już mnie wkurza. Patrząc się na tego nietoperza miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Trzeba albo być ślepym albo pijanym, żeby uznać, to zwierzę za kucyka. Na szczęście miałam wytłumaczenie - Byłam niewyspana i widziałam niestworzone rzeczy. Widocznie Batty potrafił myśleć, bo na grzbiecie miał jakąś broń, z której jeszcze potrafił strzelać. Nawet pokazał "giwerę", gdy ta klacz mówiła o tym, że kogoś zabił. Gapił się na mnie jakby miał się na mnie zaraz rzucić. Nic tylko złapać, ogłuszyć i na ognisko. Na początku chciałam powiedzieć coś o trybie automatycznym w moim pistolecie, ale fioletowa się odezwała. No zaraz kogoś ukatrupię. 
- Nie jestem bandytą! Kurde, czy ja wyglądam na bandytę, który zabija inne kucyki? - Wykrzyknęłam zbliżając się do drugiej klaczy. Najchętniej strzeliłabym w tego "Batty'ego". Ja rozumiem, że można komuś nie ufać, ale on okazywał mi wrogość. Tak robią jedynie bandyci, a nie normalne kucyki. - Idziecie do Nowej Appleloosy z tego co widzę. Mogę z wami iść? - Zapytałam spokojniejszym tonem. Wciąż, jednak byłam mocno wkurzona i najchętniej odreagowałabym złość na tym zwierzaku.
Edytowano przez Socks Chaser
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 - Jaką mamy podstawę, by ci ufać? - warknęła czarna. Batty lekko się uspokoił, a gdy ciemna wyprostowała kopyto z bronią, zawisł na nim. Fioletowa pogłaskała go po łebku z uśmiechem. Widać było, że Batty już w pełni się uspokoił i nie martwił się takim czymś, jak możliwa bandytka obok. Po prostu zasnął. Jedynie czarna wciąż była nieufna wobec ciebie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie zamierzałam strzelać tylko przyśpieszyłam kroku, nie wyglądam jak bandyta, jestem ze Stajni 32, a ty jesteś zbyt nieufna. Coś jeszcze? - Powiedziałam stawiając kopytko z bronią na ziemi. Fioletowa normalna i ładna, Batty słodki, ale wkurzający, a Czarna nieufna i wkurzająca. Dziwiłam się czemu jest taka nieufna. Miałam, jednak nadzieję, że jakoś się z nią zakoleguję. Postanowiłam, jednak zmienić ton głosu na nieco milszy. Powoli wyciągnęłam kopytko w stronę klaczki i zaczęłam opuszczać jej broń. 
- Nazywam się Socks Chaser. Nie chcę żadnych kłopotów. Chciałam jakoś zagadać, ale, jeśli tak bardzo tego chcesz, to mogę odejść. - Uśmiechnęłam się lekko. Zrobiło mi się smutno, ale wciąż patrzyłam w oczy rozmówczyni.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarna potarła pyszczkiem o łebek Batty'ego, przez chwilę jakby go słuchała. Potem powiedziała z rezygnacją w głosie i wyraźną niechęcią:

 - Navis. Po prostu Navis.

Następnie odwróciła się i zaczęła iść na trzech kopytach, gdyż na czwartym wisiał nietoperz. Fioletowa wzięła twoje kopyto w swoje i energicznie nim potrząsnęła.

 - Pokemona jestem - rzuciła i ściszyła głos do szeptu. - Wybacz za Navis. Kiedyś ją bandyci wykorzystywali.

Uśmiechnęła się i odwróciła w stronę waszego celu podróży.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ta... - Powiedziałam cicho opuszczając głowę. Z jakiegoś powodu zrobiło mi się smutno po usłyszeniu tego co powiedziała Pokemona. 
Ruszyłam za Pokemoną. Miałam zamiar o czymś pogadać, ale mówienie o bandytach raczej odpadało. Czułam, że sama moja obecność irytuje Navis. Pokemona była dla mnie miła, sama się przywitała, ale jej przyjaciółka widocznie nie chciała nawet na mnie patrzeć.Po prostu szłam obok Pokemony patrząc na ziemię pod sobą lub przed siebie.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szliście tak przez kilka godzin, aż Navis twardo zarządziła przerwę na obiad. Obie zdjęły płaszcze mimo ulewy. Okazało się, że skrzydła czarnej klaczy bardziej przypominają skrzydła smoka niż pegaza. Pokemona miała normalne, pierzaste skrzydełka. Pegazice wyjęły z juków kanapki i zaczęły jeść. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że w kanapce Navis było coś przypominające surowe mięso, z którego ciekła czerwona ciecz. W kanapce fioletowej klaczy była sałata wystająca po bokach. Mimo, że kamienna twarz ponuraka nie zdradzała uczuć poza zdenerwowaniem, wyraźnie lubiła składnik kanapki, który przyciągnął twoją uwagę. Batty sam wyjął z juków ciastko tylnymi łapkami, podrzucił je i złapał w pyszczek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podróż była dosyć długa i nudna. Nikt nic nie mówił, a, jak już się odezwał to po, to, by przekazać coś niepokojącego lub ważnego. Do tego ciągle towarzyszyła mi niezbyt miła atmosfera, która dawała się we znaki Pokemonie i Navis. Po kilku godzinach Navis powiedziała, że jest "Przerwa na obiad" i wyjęła z juków kanapkę. Miałam zamiar coś zjeść za około godzinę, ale, skoro one jedzą, to ja też. Wyciągnęłam rogalik i jabłka, które szybko zjadłam. Teraz musiałam liczyć na to, że Pokemona później podzieli się ze mną jedzeniem, bo na, choćby ciastko od Navis nie było co liczyć. Mogłam też jeść "świeże" herbatniki. 
Moje "towarzyszki" zdjęły swoje płaszcze. Od razu zwróciłam uwagę na skrzydła Navis. Do tego w jej kanapce znajdowało się coś podobnego do mięsa, z którego jeszcze ciekła krew. Wiedziałam, że niektóre kucyki jadły mięso, ale najpierw je piekły. Surowe jedynie w ostateczności. Gdy patrzyłam na tą klacz czułam, że surowe mięso jadła wcześniej i zapewne smakowało jej bardziej od pieczonego. Do tego zaczęła boleć mnie głowa. 
- Navis czemu masz takie skrzydła? - Zapytałam lekko się uśmiechając, żeby jeszcze nie uznała mojego pytania za czepianie się.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klacz zmierzyła cię chłodnym wzrokiem swoich turkusowych oczu.

 - Od stworzenia - warknęła, po przełknięciu kawałka kanapki, po czym ponownie wgryzła się w mięso. Atmosfera stała się napięta. Nikt nie miał ochoty się odezwać, nawet Batty jadł ciastko, starając się chrupać jak najciszej. Ten temat był chyba drażliwy, a ty właśnie go poruszyłaś.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Westchnęłam ze zrezygnowaniem. Navis wkurzona na cały świat, został mi tylko baton z bakaliami, a do Nowej Appleloosy zostało przynajmniej kilka godzin drogi. Na szczęście miałam trochę kapsli, więc po dotarciu mogłam coś zjeść. Teraz zostało mi tylko błagać w duchu Pokemonę, by dała jakiś temat do rozmowy. 
Nawet ten latający szczurek się jej bał. Skrzydła dostała od "stworzenia". "Kurde stworzyli ją w laboratorium, czy co?" myślałam sobie patrząc na tę cholerną kanapkę. Wywnioskowałam, że chciałaby, żeby ktoś jej współczuł, ale widocznie na ten temat rozmawiać nie chciała. Nie mając nic innego do roboty zaczęłam przeglądać swój ekwipunek od czasu do czasu wysyłając Pokemonie błagalne spojrzenia, żeby coś wreszcie powiedziała, porozmawiała, zrobiła cokolwiek, by atmosfera stała się bardziej przyjazna.
Edytowano przez Socks Chaser
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pokemona przyjęła twoje spojrzenia, ale najpierw skończyła kanapkę.

 - Echem... Ma ktoś może ochotę na wyścig do Nowej Appleloosy? Jeśli ktoś się zmacha, kończzymy wyścig, a reszta będzie ogłoszona zwycięzcami - zaproponowała, ale zaraz napotkała na gromiący wzrok Navis. Poke aż się skuliła i patrzyła na koleżankę z niedowierzaniem. Atmosfera nie poprawiła się ani trochę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ponownie westchnęłam. Nie wiedziałam co powiedzieć. Siedziałam, więc na ziemi i przeglądałam opcje mojego PipBucka czekając aż Navis skończy jeść. Od razu po usłyszeniu jej głosu wiedziałam, że nie będziemy się zbytnio lubić. Jej spojrzenia zbytnio mnie nie przerażały, ale irytowały. Najchętniej odeszłabym bez słowa. Przynajmniej Pokemona była do mnie przyjaźnie nastawiona.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W napięciu przerwa się skończyła, spakowaliście się, a atmosfera się nie poprawiła. Dopiero, kiedy zobaczyliście Nową Appleloosę na horyzoncie, Navis się leciutko uśmiechnęła. Pokemona od razu ruszyła galopem w stronę warownych murów miasta z uśmiechem na pyszczku. Nawet Batty śmignął w tamtą stronę jak rakieta.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ruszyłam za Pokemoną. Szczerze, to Navis niezbyt mnie obchodziła. Nowa Appleloosa nie wyglądała jakoś "super". Mur był zrobiony z wagonów pociągu po, których łazili strażnicy uzbrojeni w broń palną. Nad "miastem" górował wielki dźwig. Widocznie dzięki niemu udało się odpowiednio ustawić wagony.Od razu zauważyłam kilka wagonów ustawionych tak, by tworzyły kolejne piętra. Nie było, jednak powodu do cieszenia się. Do Nowej Appleloosy jeszcze trochę zostało, więc bandyci mogą mieć jeszcze szansę na obrabowanie nas. 
Nie wiedziałam co mam teraz zrobić. Nowa Appleloosa, a po podróży nikt nie błagał o pomoc ani nie strzelał. No oprócz tych bandytów od, których uciekałam. Zastanawiałam się, czy jest jeszcze sens iść do Wieży Tenpony. W głowie ułożyłam sobie plan. Najpierw zapytam Pokemonę, gdzie pójdzie po opuszczeniu Nowej Appleloosy i, kiedy. Potem kupię sobie coś do jedzenia, uzupełnię amunicję i wynajmę jakiś pokój w hotelu, by mieć, gdzie spać. Przy okazji spróbuję dowiedzieć się, jak dotrzeć do Wieży. Jeśli się nie dowiem, to pójdę z Pokemoną w końcu nie przeszkadza jej moje towarzystwo, a ja od razu ją polubiłam. Osada na horyzoncie przestała przyciągać moje oko. Rozglądałam się, więc dookoła, by nas jeszcze bandyci nie zaszli. Słyszałam, że czasami atakowali pod samym obozem pełnym kuców. Tutaj takiej możliwości nie mieli, ale dotarcie do tego skupiska wagonów zajmie nam jeszcze kilka może kilkanaście minut.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nic się w drodze nie wydarzyło, ale na miejscu wszyscy wycelowali w was różne pistolety i strzelby. Jednak Gdy tylko zobaczyli Navis, wystraszeni otworzyli bramę i was wpuścili. Oczy klaczy lekko się jarzyły, ale jakby same z siebie. Przeszła przez bramę do miasta, które było chyba w pełni zbudowane z wagonów. Nikt nie patrzył na was bez strachu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...