Skocz do zawartości

[Grimdark] Fallout_Equestria: Towarzysze podróży


Nightmare

Recommended Posts

Gdy dotarłam do bramy ja i Pokemona musiałyśmy poczekać aż Navis łaskawie do nas dołączy. Jeszcze, nim się do nas doczłapała kilku strażników, którzy właśnie pilnowali wejścia wycelowali w nas z pistoletów, karabinów i strzelb. Gdy miałam zamiar z nimi pogadać na temat wejścia Navis stanęła obok mnie, popatrzyła na strażników i spacerkiem ruszyła w kierunku otwartej bramy zrobionej z wagonu z wyciętym dużym kwadratem. Pilnujący wejścia nawet nie zastanawiali się, czy powinni ją wpuścić. Razem z Pokemoną weszłam do "miasta". Wszystkie kucyki, które aktualnie znajdowały się dookoła schodziły Navis, Pokemonie, a nawet mi z drogi. Pomimo mojego serdecznego uśmiechu każdy kucyk albo schodził mi z drogi albo patrzył się na mnie ze strachem. Miałam już dość tej Navis. Czemu ona nie założy tego płaszcza? Chciałam nawet powiedzieć do niej, żeby te skrzydła czymś zakryła, ale ja też się trochę jej bałam. Denerwowało mnie też to, że kucyki bały się też mnie. Miasto wyglądało dość dobrze. Mieli mały szpital, sklep "Absolutnie Wszystko", bar, który robił też za chotel o czym informowała tabliczka obok drzwi i kilka pomniejszych sklepów. Słyszałam też, że w większych osadach mają wciąż działające filtry wodne. Bardzo chciałam się porządnie wykąpać. Gdy tylko Navis znalazła się trochę dalej trąciłam Pokemonę kopytkiem. 
- Pokemona - szepnęłam jej do ucha, żeby Navis nie zaczęła podsłuchiwać. - Jak opuścimy Nową Appleloosę, to, gdzie się udasz? Chciałabym też wiedzieć, kiedy i, czy wyruszasz z Navis.
Edytowano przez Socks Chaser
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 820
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Poke spojrzała na ciebie z niekrytym zdziwieniem.

 - Nie myślałam jeszcze gdzie dalej iść. Ja i Navis mamy tu wykupione mieszkania, więc może pobędziemy tu jeszcze trochę - powiedziała i uśmiechnęła się. A tymczasem z jednego z wagonów mieszkalnych wyszedł ktoś, kogo za nic w świecie nie chciałaś spotykać. Zebra. Lub raczej zebr, albowiem był on płci męskiej. Bez skrępowania biegł w waszą stronę z serdecznym uśmiechem na pyszczku. Reszta kucyków już się rozeszła. Fioletowa pegazica natomiast skierowała się do "Absolutnie wszystko".

 

(dzięki za przypomnienia o wyglądzie, wiedziałam, że jest tam sklep, ale zapomniałam jak sięnazywa)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zerknęłam szybko na zebrę. Zebra jak zebra - irokez, paski i jakiś wzorek, który wyglądał jak znaczek. Do tego wydawała się wyższa od Navis. Ta z kolei była wyższa ode mnie, przez co sięgałam dla tej zebry do końca szyi, czyli tam, gdzie zaczynała się jej głowa. Niestety, byłam dość niska dla ogierów sięgałam gdzieś do nosa, a dla klaczy gdzieś na wysokości oczu lub niżej. Ogier z naszej Stajni miał gdzieś metr dwadzieścia, klacz metr dziesięć. Był, to standardowy wzrost kucyka mieszkającego w tym schronie. Ja miałam gdzieś metr, a może nawet koło 98 centymetrów. Moja młodsza siostra była ode mnie wyższa o te 3-4 centymetry. Denerwowało mnie, to, ponieważ podczas każdej zbiórki, gdy trzeba było ustawić się w szeregu prawie zawsze stałam między jakimiś ogierami. Potem podrosłam 2 centymetry, ale wciąż wydawałam się niska. Z tym wzrostem wyglądało to tak: Ogier ma 120 centymetrów, Klacz 110 a ja 100.
Nie chciałam gadać z zebrą. Nie będę się z nią bić na środku miasta, więc udawałam, że jej nie zauważyłam. W Stajni zawsze mówili, że Zebry odpaliły megaczar w Manehattanie. Może i były jakieś pokojowo nastawione zebry, ale to była rasa, duża grupa, społeczność, więc zawsze trochę nieufności zostaje. 
- Mam takie głupie pytanie - Powiedziałam cicho głupio się uśmiechając. - Czy możesz mnie przenocować? Wtedy oszczędzę trochę kapsli i kupię sobie dużo jedzenia. Zamierzam wyruszyć do Tenpony Tower. Najbardziej odpowiadałoby mi wyruszenie z kimś. Widzę, że się raczej zaprzyjaźniłyśmy, więc, jeśli, by ci, to odpowiadało...
 
Uśmiechnęłam się lekko. Spojrzałam na napis pod nazwą sklepu głoszący : "Poradnik Przetrwania na Pustkowiach! Już dostępny! Pierwsza kopia w rodzinie gratis!". Nie wiedziałam, o co chodzi z tą "rodziną", ale nazwa książki była bardzo zachęcająca.
Edytowano przez Socks Chaser
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co dziwniejsze niż obecność zebry w Equestrii był uśmiech Navis. Prawdziwy, szczery uśmiech. Od razu przytuliła się z ogierem, przez co nie wyglądała już tak ponuro. Mieszkańcy się uspokoili, jakby ten przytulak właśnie uratował ich życie. Natomiast Batty wyjął jakiś przedmiot, kształtem i rozmiarem przypominający złożone skrzydło. Był owinięty w lnianą tkaninę. Trzymając go szponami poleciał do sklepu "Absolutnie wszystko" i następnie zniknął nad jego dachem.

 - Chętnie bym wyruszyła do Tenpony Tower... - zastanawiała się Pokemona na głos, pocierając brodę kopytkiem. Po sekundzie jej twarz była ozdobiona uśmiechem od ucha do ucha. - Oczywiście, że cię przenocuję! Zawsze mam w szafie awaryjny śpiwór.

Po tych słowach weszła do sklepu. Wnętrze przypominało graciarnię i złomowisko w jednym, co potwierdzało nazwę sklepu. Zza lady wyszedł ghul z resztkami żółtych włosów, które niegdyś stanowiły grzywę. Skóra była łysa, do tego jego oczy zezowały na boki. Jednak nie wyglądał agresywnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kucyk ze skrzydłami jak u smoka i zebra... dziwniejszej pary w życiu nie widziałam. Nie chodzi mi o to, że wyglądało to śmiesznie, ale raczej rzadko się coś takiego widzi. Weszłam z Pokemoną do sklepu i zamknęłam drzwi za sobą. Niedaleko drzwi znajdowała się lada ze starą kasą, książkami i różnymi przedmiotami. Coś mi mówiło, że mogę znaleźć tu jedzenie. Na ścianach dookoła były półki z ustawionymi różnymi przedmiotami. Jakieś miny z pudełek, amunicja, granaty z rur, a czasami nawet broń. Spodziewałam się dłuższego załatwiania wszystkich spraw. Podeszłam do lady, by zerknąć na stos książek, które były zatytułowane "Poradnik Przetrwania na Pustkowiach". Była ona otwarta na spisie treści. Gdy chciałam zobaczyć jakie są rozdziały zza lady wychylił się ghoul. Jego oczy ciągle uciekały na boki, a lewe było dodatkowo lekko zaczerwienione. Jego kształt pyszczka zdradzał, że jest klaczą. Zauważyłam, że jest pegazem, ponieważ tam, gdzie miałam skrzydła u niej faktycznie faktycznie się znajdowały, ale pozbawione piór. Przez chwilę patrzyłam na nią nie wiedząc co zrobić. Kiedy wreszcie zdałam sobie sprawę, że przede mną stoi prawdziwy ghoul podskoczyłam w miejscu i cofnęłam się do tyłu. Straciłam równowagę, przez co upadłam na podłogę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poke przywitała się z ghulem i zaczęła przeglądać rzeczy,  jakby to była zwyczajna klacz. Stwór podszedł do ciebie i spojrzał ze smutkiem. Fioletowa pegazica zaczęła zdejmować różne produkty i kłaść je na ladę. Po kilku chwilach dołączyła do niej Navis, jakby odmieniona. Uśmiechała się, nie zwracając na ciebie uwagę i zbierała różności, również odkładając je koło przedmiotów, które zakupi Poke. Zachowywała się naturalnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy tylko ghul odszedł powoli wstałam masując tył swojej głowy w którą się uderzyłam podczas upadku. Miałam prawo się przestraszyć, a ona podlazła do mnie i gapi się jakby chciała powiedzieć "Jest mi przykro, że mnie nie lubisz". Miałam ochotę wrócić do swojej Stajni, a o wszystkim co ujrzałam na powierzchni zapomnieć. Moim zdaniem powinna zrozumieć, że, skoro pierwszy raz widzi mnie w tym miejscu, to przestraszę się widoku kucyka takiego jak ona. Zgarnęłam z półek kilka magazynków, całą masę jedzenia, a z lady jedną z książek. Podliczyłam liczbę kapsli którą zapłacę. Nie zwracając uwagi na przedmioty, które miały zamiar kupić Pokemona i Navis podeszłam do lady, zostawiłam odpowiednią liczbę kapsli i wydostałam się z tego miejsca powstrzymując się od trzaśnięcia drzwiami i rzucając krótkie "Do widzenia", w którym nawet, ledwo słyszący kucyk wyczułby smutek. Gdy już znalazłam się na zewnątrz zaczęłam łazić pod sklepem czekając na pokemonę. Specjalnie wzięłam ze sobą więcej jedzenia niż chciałam. Skoro ten ghul już uznał mnie za kucyka, który uważa takich jak ona za zarazę, to już nie ma sensu wracanie tam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po chwili obie klacze wyszły, ale z ghulem. Dawny kucyk trzymał w pyszczku kartkę, z którą podszedł do ciebie. Napis głosił "Wybacz, że cię przestraszyłam. Wybaczysz? Mam na imię Ditzy Doo". Gdy już upewniła się, że chociaż spojrzałaś na napis, podsunęła w twoją stronę mały pakunek, do tej pory pchany po ziemi. W środku był mały pistolet, o lekko dziwnym kształcie, bardzo podobny do broni Navis i Pokemony. Do tego z małym opakowaniem naboi do niego. Ditzy patrzyła na ciebie ze wstydem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Potwór? O_o) 
 
Spojrzłam na ghula smutnym wzrokiem. Od razu zauważyłam, że chodzi o jakieś przeprosiny. Gdy przeczytałam napis na kartce mała łezka popłynęła mi po policzku. 
- Tu nie chodzi o to, że mnie wystraszyłaś. Gdy wstawałam patrzyłaś się na mnie tak jakbyś uznała mnie za kucyka, który uważa kucyki takie jak ty za gorsze od siebie. Było mi przykro z tego powodu. - Uśmiechnęłam się lekko. Trochę trudno mi było cokolwiek mówić w towarzystwie Navis, ale, skoro teraz była weselsza... 
Otworzyłam pakunek. Był w, nim pistolet podobny do tego, którego używała Pokemona i Navis. Widać było jednak, że jest jedną z tych mniej zawodnych broni. 
- I nie musisz mi dawać żadnych prezentów. Wystarczą szczere przeprosiny. Nazywam się Socks Chaser - Powiedziałam, po czym stuknęłyśmy się kopytkami.
Edytowano przez Socks Chaser
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(z tego, co napisałaś, zrozumiałam, że Socks uznaje ghule za potwory.)

 

Dotyk Ditzy był gąbczasty, jakby jej mięśnie już dawno zgniły. Jednak jej twarz wyglądała, jakby to był uścisk. Uśmiechnęła się szczerze. Następnie odwróciła i wróciła do sklepu. Pokemona i navis ruszyły w stronę osiedla wagonów ułożonych w domy mieszkaniowe z uśmiechami na ustach. Navis weszła do jednego, a Pokemona do tego obok.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(To widocznie źle zrozumiałaś. ^^ Jeśli masz taką możliwość, to zmień "potwór" na "ghul". :3) 
 
Rozejrzałam się dookoła. Późno nie było, więc spanie nie było dobrym pomysłem. Mogłam pójść do Pokemony, ruszyć w kierunku baru, wrócić do Ditzy i z nią porozmawiać lub łazić po Nowej Appleloosie bez żadnego celu. Najbardziej odpowiadał mi powrót do Ditzy. Uznałam, że gadanie z inną optymistką dobrze mi zrobi. Musiałam się komuś wygadać i pogadać z kimkolwiek. Otworzyłam drzwi do sklepu i z uśmiechem weszłam do środka. 
- Ditzy mogę pogadać? Nie chodzi mi o tamtą sprawę. Chcę porozmawiać na, byle, jaki temat. - Uśmiechnęłam się serdecznie szukając czegoś, gdzie mogłabym na chwilę przysiąść. - Po prostu chcę się komuś wygadać.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właścicielka sklepu z prędkością sprintera dopadła kartki leżącej na ladzie i zaczęła na niej bazgrać ołówkiem trzymanym w pyszczku. Po chwili pokazała ci napis, który głosił "Oczywiście, że pogadam. Na razie mnie mam dużo klientów, więc wolny czas mogę przeznaczyć na rozmowę". Uśmiechała się przy tym, co w jej wykonaniu było dosyć upiorne. Jednak szczerze się uśmiechała. Mimo losu, który się jej trafił.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odwzajemniłam uśmiech, jednak dobry obserwator zauważyłby, że było mi trochę trudno się uśmiechnąć. Po chwili znalazłam lekko zakurzony stary fotel, na którym mogłam usiąść. 
- No, to nie wiem... może czemu piszesz na kartce, a nie mówisz? Jeśli nie chcesz na, to pytanie odpowiedzieć, to może powiesz mi jak stałaś się ghulem? - Z torby wyciągnęłam "Poradnik Przetrwania". Nie zwróciłam uwagi na autora. Szybko przeglądnęłam spis treści zamierzałam poszukać czegoś co już jako tako potrafię. Najpierw był rozdział o minach, rodzajach broni, szukaniu jedzenia i o rozmawianiu z innymi. Otworzyłam, więc na stronie 60. Były tam rysunki, które pokazywały rozkładanie pistoletu maszynowego podobnego do mojego i, które miejsca należy oczyścić w pierwszej kolejności. Do tego były opisane osiągi broni i dla jakich kucyków w założeniu twórcy danej broni były przeznaczone poszczególne rodzaje oręża. "Skarpeta" była standardowym pistoletem dostosowanym do moich potrzeb, więc szukanie go było stratą czasu. Komarek był przeznaczony dla "Kucyków, które chcą prowadzić szybki i celny ostrzał. Na pustkowiach najczęściej używają go kucyki o słabszej sile fizycznej, toteż wolą walczyć z wrogiem na odległość."
Dla rozmów przeznaczono kolejny rozdział. Nie było tam jakichś badziewi uczących kłamać. Było tam napisane o tonie głosu i o tym, by nie zawracać sobie głowy zbędnymi rzeczami, jeśli zależy mi na tym, by rozmówca mi zaufał. Chodziło o to, że jeśli rozmawiam ze zdenerwowanym kucykiem i chcę mu jakoś pomóc powinnam mówić do niego spokojnie patrząc mu w oczy. Najlepiej nie spuszczać z niego wzroku. W Stajni coś o tym mówili. 
- Fajna ta książka. - Powiedziałam patrząc na Ditzy. - Są w niej bardzo przydatne porady.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ditzy otworzyła pyszczek, co ujawniło widok dość nieciekawy w postaci zgniłych resztek języka i zębów. Następnie złapała za ołówek i napisała: "Jednak gdyby ci bandyci nie obcięli mi języka, nie zaczęłabym pisać i nie stałabym się w tym taka dobra!". Uśmiechnęła się, jakby to nie była najokropniejsza rzecz na świecie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Gdybym straciła język, to pewnie bym nie wytrzymała i się zabiła. - Uśmiechnęłam się ze smutkiem. - Nie dałabym rady żyć bez jakiegoś zmysłu. Gdyby był to węch, to jeszcze bym wytrzymała, ale wzrok lub umiejętność mówienia, to bym, po prostu rady nie dała. Albo wróciłabym do Stajni 32. Może jakiś sposób na przywrócenie tego języka, by znaleźli. - Uśmiechnęłam się szerzej. 
W książce był spis niebezpiecznych miejsc. Jakaś kryjówka RadSkorpionów, Duże obozy bandytów i Ponyville. Szkoda, że nie natrafiłam na tę książkę wcześniej. Może nie musiałabym oglądać tych zwłok, które walały się w jednej z klatek. 
- Znaczy się to, po prostu "Stajnia". Zmieniliśmy trochę nazwę, ponieważ pierwsze kucyki, które tam zamieszkały wstydziły się tego, że w ich nowym domu miały odbywać się jakieś eksperymenty. Znaleźli tam jakieś zbiorniki z trującym gazem czy coś. Potem je usunięto. A teraz, to czasami dobudują jakieś nowe pomieszczenia. Stajnię opuściłam dobrowolnie, ale mogę tam wrócić, kiedy chcę. - Powiedziałam szybko, by trochę skrócić to, co mówiłam. - Ale pewnie młodsza siostra się martwi. Mam dwie siostry. Z tych najważniejszych dla mnie kucyków, to na pewno Mendeley, o której teraz mówię i Lucky Gambit, ale wolę o niej nie wspominać. Po niektórych moich wypowiedziach możesz się domyślić czemu.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wybacz, ale nie powiem ci kim dla mnie jest. - Powiedziałam pochylając się nad książką. - Ale jestem taka, że powiem ci tak, czy siak. Nie przedłużając... Lucky Gambit znaczy dla mnie tyle co tamta zebra znaczy dla Navis. Wiesz chyba, o co mi chodzi? 
Zerknęłam na okładkę książki. Nie było na niej żadnych obrazków tylko prosty napis "Poradnik Przetrwania na Pustkowiach" i imię autora - "Ditzy Doo". Nie chciałam skupiać się na Lucky Gambit, żeby Ditzy nie drążyła zbytnio tematu. 
- Ty napisałaś tę książkę? Widzę, że sporo podróżowałaś, skoro wiesz tyle rzeczy.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ditzy pokiwała ze zrozumieniem głową i ponownie dopadła kartki. Napisała na niej: "Jak się ma ponad 200 lat, to ciężko usiedzieć w jednym miejscu" i pokazała ją tobie z szerokim uśmiechem. Cała ta rozmowa sprawiała jej wielką przyjemność.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dlatego zastanawiam się, czy lepiej nie wrócić. Wciąż mam szansę, jeśli udałoby mi się odpowiednio ominąć Ponyville, to mogłabym dotrzeć do Stajni - Powiedziałam czytając rozdział o minach. Te produkowane chałupniczo były najczęściej wypełnione ładunkiem wybuchowym, który mógłby urwać mi pół kopytka, ale był on przeznaczony do wystrzelenia śrub i gwoździ, które wbijały się w ciało wroga. W takich pudełkach zawsze znajdowała się dziura przez którą trzeba wyciągnąć ładunek owinięty w folię lub papier. Z prawdziwymi minami było już trudniej. Trzeba było albo wsadzić kawałek drutu do odpowiedniego miejsca lub powoli odcinać odpowiednie części miny takie jak gumowy krzyż, który po nadepnięciu naciskał na mały przycisk, który powodował wybuch. 
- Mendeley jest ode mnie młodsza o rok, ale i tak można powiedzieć, że jesteśmy bliźniaczkami. No może nie do końca, ale jest nawet do mnie podobna. Tylko kolory grzywy są pozamieniane miejscami, podobnie jak ogona. No i zawsze nosi kokardę na głowie. - Zrobiłam małą przerwę, by się czegoś napić. Wcześniej jednej z półek wzięłam nalewkę jagodową, która kosztowała ponad 40 kapsli. Na szczęście w Stajni wszyscy zrobili składkę i opuściłam swój dom ze sporą liczbą kapsli w kieszeniach. Wzięłam większy łyk z butelki. - Jeśli chcesz mogę opowiedzieć też o Lucky Gambit. I tak już wiesz, o co chodzi, więc co tam będę ukrywała. - Machnęłam kopytkiem uśmiechając się szelmowsko.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na zewnątrz robiło się już ciemno, a wam się dobrze gadało. Ditzy zapaliła zabytkową lampkę na ladzie i słuchała dalej. Po zaspokojeniu pragnienia poczułaś zmęczenie, spowodowane całym dniem chodzenia i biegu. Ditzy wyglądała tylko na leciutko zmęczoną, ale nie śpiącą. Wciąż była szczęśliwa, że mogła z kimś "pogadać".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jeśli dobrze poszukam, to mogę znaleźć jakieś zdjęcie. - Ziewnęłam zasłaniając pyszczek kopytkiem. Na zewnątrz zaczęło się ściemniać, więc przydałoby się iść już do domu Pokemony. Schowałam książkę do swojej torby, a z "kieszeni" w środku torby wyciągnęłam małe zdjęcie owinięte w sreberko, które miało chronić przed ubrudzeniem. Na zdjęciu znajdowała się sfotografowana z profilu klacz pegaza z fioletową sierścią i znaczkiem przedstawiającym jedną z figur szachowych - wieżę. Na prawym tylnym i lewym przednim kopytku miała po dwie niebieskie bransoletki. Jej oczy były koloru turkusowego, podobnie jak jej grzywa i ogon, ale w ciemniejszym odcieniu. W tle znajdowały się drzewa, a kucyk zdawał się stać na wydeptanej drodze. 
- Wybacz, ale ta droga nie jest prawdziwa. W ten sposób ja, Mendeley i grupka innych kucyków upiększyłyśmy kawałek stołówki. Potem dorysowano resztę. Jak wychodziłam ze Stajni stołówka była do połowy pomalowana. Ja się zajmowałam malowaniem drzew, a Mendeley większymi detalami.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ditzy pokiwała ze zrozumieniem głową i wstała, z zainteresowaniem oglądając zdjęcie. Następnie przewiesiła wywieszkę na napis "Zamknięte" i zaczęła porządkować półki, na których ktoś coś rozlał. W pewnym momencie pochyliła głowę, a jej ciałem wstrząsnął dreszcz, jakby poczuła ból. Po chwili wróciła do normy, z uśmiechem wycierając półkę i produkty, które na niej leżały, czyli nieszczęsne noże. Jakby ta chwila się nigdy nie zdarzyła, co raczej nie było możliwe, gdyż sama to widziałaś.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy zobaczyłam jak Ditzy się zatrzęsła spojrzałam na nią z zaciekawieniem. Po chwili, jednak kontynuowała swoje zajęcia. Uznałam, że ghule, po prostu tak mają i wstałam z fotela. - Widzę, że robi się późno. W takim razie nie będę przeszkadzać. Pobędę w tym miejscu jeszcze kilka dni, więc znajdziemy czas na rozmowę. - Powiedziałam wychodząc ze sklepu. Po rozmowie z Ditzy zaczęłam czuć się pewniej. Niebo było o wiele ciemniejsze, a to oznaczało, że jest już noc. Wiele kucyków poszło już spać, a na zewnątrz pozostała grupka kucyków wyglądających na 15 może 16 lat. Siedzieli na jednej z ławek głośno rozmawiając i "chyba" nie zwracając na mnie uwagi. Niestety, ze względu na mój wzrost raczej mogliby uznać, że mam te 16 lat. Na szczęście jedynie do czasu aż zobaczą mnie bliżej. Oprócz nich była grupka źrebaków bawiących się z małym kotkiem przed jednym z domów i trójka kucyków - Klacz i Ogier z małym źrebakiem. 
Czasami myślałam sobie "Mogłam jakiegoś ogiera poznać, ale przez głupi los muszę być z klaczą.". Takie myśli pojawiały się na szczęście rzadko, a gdy już tę "osiemnastkę" skończyłam, po prostu ustały z czego się bardzo cieszyłam. Bar był widocznie wciąż otwarty. Postaci krzątających się w środku było dość dużo. Po krótkim namyśleniu się doszłam do wniosku, że mogę tam na pół godziny wstąpić. W końcu w domu Pokemony światła się paliły, więc nie będę musiała dobijać się do drzwi.
Edytowano przez Socks Chaser
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W barze słychać było z głośników głos DJ Pon-3, zapowiadającego kolejne deszcze i ulewy w swój żartobliwy sposób. W środku było kilka stolików zajętych i jeden wolny. Dwa pijane w sztok ogiery ziemskie zaczęły ciebie wypytywać o ślub, przy czym jeden się przewrócił. Cuchnęło od nich prawdziwym alkoholem, czymś o wiele mocniejszym od cydru.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozglądnęłam się po barze. Bar jak to bar - Ma być alkohol i bijatyki. Bójek nie było, ale alkoholu było dużo o czym na swój sposób informowała dwójka pijanych ogierów. Gdy tylko ruszyłam przed siebie gdzieś na środku podeszli do mnie zataczając się. Jeden podpierał się o mniej pijanego kolegę, a gdy ten skręcał podpierający się lekko podskakiwał, żeby się nie wywalić. Ten mniej pijany rzucił krótko "Chszem zie tobsss... oszenić". Po chwili drugi postanowił puścić kolegę. Gdy tylko podniósł przednie kopyta wywalił się na podłogę, po czym dodał od siebie "Jo tesz". 
- Ja już mam ogiera. Ożeniłam się z twoim kolegą. - Szepnęłam na ucho dla stojącego przede mną i wskazałam kopytkiem na jego towarzysza. Miałam nadzieję, że rozpoczną bójkę, po czym zostaną wyprowadzeni. Żeby uniknąć przypadkowego oberwania w głowę ruszyłam do lady przy, której stał barman. Miałam zamiar wypić kufel cydru i wracać do Pokemony.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...