Skocz do zawartości

Zdrada niejedno ma imię [Lariska, Aretra, WładcaCiemności]


Cuddly Doggy

Recommended Posts

W środku było głośno. Kucyki ożywionymi głosami dzieliły się swoimi poglądami, wychwalając zalety jednych zawodników i wyśmiewając wady drugich. Pomiędzy stolikami krzątały się młode kelnerki. Jedna z takich klaczy- cała jasnozielona z krótko przyciętą brązową grzywą i długim, aż do samej ziemi ogonem podeszła do was, pytając czy na coś się już zdecydowaliście. Menu oferowało wam albo coś z napojów na ciepło jak herbaty czy kawy, na zimno- zwykła woda oraz wszelkiego rodzaju napoje wyskokowe łącznie ze znanym na całym świecie drinku o pięknej nazwie- Tęczowy Młot, nie polecany kucom o słabszych głowach. Zwykłe wino czy czysta wódka również były tutaj dostępne. Klaczka czekała z uśmiechem na przyjęcie waszego zamówienia, gotowa by w razie co służyć radą. Zajęliście się wybieraniem czegoś z menu, uprzątając przy okazji w myślach informacje jakie zebraliście o Tytusie. Właściwie sam fakt, że był znany, powinien być bardzo pomocny. W końcu, skoro dużo kuców go zna, to może któryś byłby wstanie doprowadzić was do niego.

Link do komentarza

Mocną kawę proszę - westchnęłam. Nie miałam ochoty na nic innego. No, chyba że po kawie jakiegoś mniejszego drinka. Spojrzałam na towarzyszy spod kaptura.
- To co? - spytałam spokojnie - poszukamy Tyto najpierw na arenie?
Właściwie nie czułam tej atmosfery walk. Była wyczuwalna, owszem. Ale nie byłam nią podekscytowana. Wręcz przeciwnie, znużona. Walki walkami, ale widok flaków wylatujących z jednego pegaza/gryfa na drugiego może znudzić.

Edytowano przez Lariska
Link do komentarza

Kompletnie nie wiedziałam co zamówić. Zauważyłam, że wszyscy biorą kawę.. Czemu by nie, kawa na początek chyba jest najlepszym pomysłem. Później drinki. Po krótkim przemyśleniu, odezwałam się zaraz po Larisce.

- Czyli łącznie trzy kawy, prosimy. - Jako, że siedzieliśmy przy tym samym stole, można było uznać nas za "nas", a nie za jednego z osobna. Tak mi się przynajmniej wydawało.

 

Później zabierzemy się za szukanie Tytusa. Najlepiej go najpierw sami poszukajmy, jednak jak poszukiwania nie będą przynosiły rezultatów, popytamy się kogoś z przechodni. W końcu, tak jak stwierdziła przesłuchiwana, jest on dość znany. Na walki przychodzi dość często razem ze swoimi niewolnikami, przez co zapewne wyróżnia się od reszty. Nie sądzę, żeby był problem z odnalezieniem jego, no ale cóż.. Zobaczymy potem. Na chwilę wstałam, przeszłam się kilka kroków i zwróciłam swoją uwagę na przechodnich. Niektórzy biegli gdzieś w pośpiechu, popychając inne kucyki, a reszta z nich po prostu plotkowała, przeważnie na temat walk - o czym by innym.

Nie stałam tak długo, zaraz potem podeszłam do stolika, powoli złożyłam skrzydła i usiadłam wygodnie, wyczekując zamówienia.

Za chwilę odezwała się Lariska.

- Możemy - Westchnęłam - nigdzie indziej go raczej nie znajdziemy. Chyba, że w tym tłumie awanturujących kucyków przed samą areną - To powiedziałam dość donośnym głosem.

Link do komentarza

Kelnerka przyszła. Przyjmie zamówienia. Przyniesie kawę. Wypijemy ją. Pójdziemy szukać Tytusa. Znajdziemy go i... No właśnie. Cały czas zachodzę w głowę, jaki tak na dobrą sprawę mamy plan. Znaleźć go... I co? Tak po prostu podejść z banalnym "Musimy porozmawiać"? Prędzej jego niewolnicy nam przyleją, nim takie coś się uda. Trzeba coś obmyślić, bo inaczej nasza szansa ulotni się szybko i cicho jak Agis. Tymczasem Rushy zamówiła kawę dla całej trójki. Uśmiechnąłem się lekko do niej, po czym na chwilę przekierowałem wzrok na kelnerkę i powróciłem do myśli. Przesłuchałem pomysły koleżanek... Nie były złe, no ale nie to było najważniejsze. Prędzej znajdziemy go przy obstawianiu zakładów. Jak dla mnie to możemy spytać nawet przypadkowego przechodnia. Przemyślałem jeszcze chwilę moją wypowiedź, po czym chłodnym, pozbawionym złych - tak jak i dobrych - emocji kontynuowałem. To znany kuc, więc na pewno nie chodzi samemu. Jakąś obstawę musi mieć, a ona nie przepuści nas do niego łatwo. Użycie siły w takim miejscu jest samobójstwem - zdemaskowanie to najmniejsza rzecz, jaka nam grozi. A wątpię, żeby Tytus, nawet po przejściu jego ochrony, bez ważnego powodu okazał się szczególnie rozmowny. I to jest problem. Przerwałem. Przetarłem twarz kopytami. Byłem zmęczony. Potrzebowałem snu. Albo kawy. Jedno z dwóch. Chociaż na samej kawie też długo nie pociągnę. Po tym krótkim ogarnięciu się postanowiłem rzucić pytanie na koniec. Jakieś pomysły?

Link do komentarza

Kelnerka przyjęła zamówienie i odeszła. Zostaliście sami mogąc w tym czasie spokojnie wymienić się uwagami co do Tytusa. Na szczęście nikt nie zwracał na was większej uwagi, mogliście rozmawiać spokojnie. Po chwili wróciła kelnerka podając wam po filiżance pięknie pachnącej kawy. Musieliście jednak poczekać chwilę by upić choć łyk, gdyż napój był naprawdę gorący. Na wszelki wypadek rozejrzeliście się po lokalu wypatrując kuca choć trochę podobnego do waszego wyobrażenia Tytusa. Nikogo jednak takiego tutaj nie było. Dostrzegliście za to, że przy stoliku, znajdującym się w kącie lokalu siedzą dwie zebry. Pierwsza- wyższa, miała, jak większość zebr irokeza z grzywy. W uszach miała ogromne kolczyki, na kopytach kilka dużych, złotych bransolet, zaś na szyi wisiał na cienkim rzemyku kamień. Druga, niższa od swej towarzyszki miała grzywę pozaplataną w warkoczyki, związane u dołu rzemykami, na szyi miała złotą obręcz. Na kopytach nie miała żadnych ozdób, lecz zza ucha wystawało jej ogromne, brązowe pióro prawdopodobnie jakiegoś dużego ptaka, lecz bardzo możliwe, że było to gryfie pióro. Para popijała coś z filiżanek, rozmawiając ze sobą po cichu.

Nie tylko wy zwróciliście uwagę na egzotycznych gości, prawie każdy kuc, znajdujący się w tym lokalu choć raz spojrzał w ich stronę. Zebry nie zwracały uwagi na gapiów, spokojnie sączyły swe napoje i pogrążone w rozmowie jakby nie dostrzegały świata dookoła. Po chwili jedna z zebr spojrzała w waszą stronę, przyglądała wam się przez chwilę, po czym gestem kopyta nakazała by towarzyszka nachyliła się do niej. Niższa zebra wyszeptała coś w prost do ucha swej koleżanki.

Link do komentarza

Nie czekaliśmy długo, ponieważ zaraz otrzymaliśmy zamówione przez nas kawy. Tak.. Nareszcie coś pobudzającego! Tego mi brakowało. Spojrzałam głąb kawy. Nie wyglądała ona na wielce rewelacyjną, a czego by się spodziewać po pierwszej lepszej knajpie. Nie zastanawiając się długo wzięłam dość skromnego i małego łyka pianki. Uznałam, że napój jest zbyt gorący by wziąć jeszcze jednego. Z tego powodu, postanowiłam poczekać. Moją uwagę, zwróciły jednak dwie zebry. Nie było w nich czegoś, co różniło się od innych zebr, jednak ciągle się w nie wpatrywałam, z resztą tak jak inni z pobliskich stolików. Najzwyklejsze wyposażenie. Co mam na myśli? Kolczyki, bransoleta, czyli nic nadzwyczajnego. Było w nich jednak coś, co szczególnie mnie zainteresowało.

 

Czy one nas obgadują, czy coś? Ta myśl wpadła mi do głowy, zaraz po tym jak jedna z nich - ta niższa - spojrzała się na nas, po czym nie ściągając z nas wzroku, szeptała coś do wyższej koleżanki. Nie wiem jak sądziła dwójka moich towarzyszy, ale mi to wydawało się podejrzane. Może po prostu są dwiema, najzwyklejszymi plotkarami, które tylko obgadywały by innych. W końcu, to są zebry, a my jesteśmy pegazami.. To całkiem inne plemiona, więc obgadywanie drugiego, dużo różniącego się od zebr, może być częstym zjawiskiem u niektórych z ich gatunku. Albo może wiedzą kim i po co jesteśmy? Nie mogłam jednak odpowiedzieć sobie na te pytanie.. 

Link do komentarza

Wreszcie kawa. Idealna, cienka pianka, pod którą kryje się cała mądrość starych, egzotycznych cywizilacji... Starczy mi tylko mały łyczek, a już dostaję powera. Niestety, gorąca kawa może odcisnąć swe bolesne piętno w moim przełyku i to przyjemne nie będzie... Wypiję więcej za chwilę. Miła kawiarenka. Przytulna. A czy tam w kąciku nie siedzą czasami zebry? Może mi się wydaje... Nie no, zebry widzę, dwie w dodatku. Takie normalne. Rozmawiają sobie o czymś, jak zwykłe kucyki. Chociaż... Patrzą się na nas. I nadal coś sobie szepczą... Nie wyróżniamy się zbytnio z tła. Jakoś tak zaczyna mi się robić nieswojo. Może tylko mi się zdaje? Szybko, czas na łyk kawy. Nadal gorąca, ale już nie aż tak. Może one wiedzą coś o Tytusie? Nie mam pojęcia.

Link do komentarza

Zebry po chwili straciły zainteresowani wami, chociaż mała co jakiś czas nie pewnie zerkała w waszą stronę. Czuliście się przez to nieswojo, w końcu nikt nie lubi być obserwowanym czy śledzonym. Bądź co bądź, aktualnie to było wasze zadanie. Popijając kawę staraliście się nie zwracać uwagi na ciekawską zebrę, nie mieliście jednak pojęcia czemu one się wam przypatrują, w kawiarni było mnóstwo innych kuców, a one akurat wybrały za punkt obserwacji was. Po kilku minutach, gdy znów spojrzeliście w stronę stolika przy którym siedziały zebry, dojrzeliście, że już ich nie było. Zostawiły po sobie na stole brudne filiżanki i napiwek dla kelnerki, która właśnie przecierała wolny już stolik. Nie mieliście pojęcia dokąd udała się parka, jednak można było się domyślić, że ruszył rozstawić swoje stoisko lub zmienić przy nim koleżanki. Zebry nie lubiły rozlewu krwi więc raczej zbliżająca się wielkimi krokami pierwsza walka, nie wypędziła ich stąd. Za to kucyki siedzące do tej pory przy stolikach zaczęły opuszczać lokal by zająć jak najlepsze miejsca na arenie. Każdy wychodząc robił mnóstwo szumu i hałasu. Do kawiarni już prawie nikt nie wchodził, tylko nie liczni zamawiali jeszcze napoje czy ciastka. Wy też już kończyliście pić kawę, jedno z was ruchem kopyta poprosiło o rachunek, a jedna z kelnerka przyniosła go w mgnieniu oka uśmiechając się do was, pomimo wyraźnie widocznego zmęczenia. Rozumieliście ją dobrze, sami w końcu mieliście nieprzespaną nockę, a pracy mnóstwo. W końcu dostanie się do Tytusa nie wyglądało na prostą sprawę. O tyle, o ile poprzednią przesłuchiwaną dostarczono wam pod nos, o tyle po Tytusa pofatygować się musieliście sami. Siedzieliście jeszcze chwilę na miejscu, kawiarnia opustoszała. Do waszych uszu dobiegła melodia, odegrana na trąbach i zapowiadająca początek zawodów, gdy ucichła usłyszeliście krzyki oraz odgłos tupania. Pierwsi zawodnicy musieli pojawić się już na arenie.

Link do komentarza
  • 2 weeks later...

(sesja umiera tak trochę)

Tak... Czas miło mijał przy kawie. Zebry nas zostawiły w spokoju. Wszyscy powoli wychodzą... To już zamykają? A nie, po prostu walki się zaczynają. Nawet nie zauważyłem. Jeszcze jacyś spóźnieni wchodzą coś zamówić... Norma. Poprosiłem o rachunek. Przyniosła go jakaś miła kelnerka, uśmiechając się do nas. Momentalnie odwzajemniłem uśmiech. Pewnie wyglądam teraz jakbym przed chwilą zszedł z areny... No, może za wyjątkiem braku krwi na sierści i ran. Cóż, ogarnę się potem. Mam gdzieś chyba te monety z odprawy... Yup, znalazłem. Wyłożyłem trochę więcej na napiwek dla kelnerki. Ja będę już szedł. Gdybyście mnie potrzebowały, znajdziecie mnie przy arenie. Wstałem, wyszedłem z kawiarni i poszedłem w stronę areny.

(nie wiem czy moja akcja z płaceniem była dozwolona, bo sam nigdzie w KP nie napisałem, żebym brał ze sobą pieniądze, ale czego to się nie robi, żeby ruszyć sesję)

Link do komentarza

(tak, płacenie za drobne rzeczy typu kawa jest jak najbardziej dozwolone, co do umierającej sesji, to Artera zgłosiła, że przez pewien czas będzie nieobecna, zorientuję się co z dziewczynami z sesji numer 2, jak będą chciały grać, to sesje połączę, jak nie, to zrobię dodatkową rekrutacje.)

Lighting Bolt

Klacze zostały jeszcze przy stoliku, w środku, podczas, gdy Ty skierowałeś się w stronę areny. Na ulicach już nie było tak tłoczno jak wcześniej. Większość za pewne ulokowała się na arenie, zaś ci, dla których miejsc zabrakło ustawili się wokół areny by choć słyszeć co tak się dzieje. Oczywiście wznoszenie się nad arenę i szybowanie nad nią było zabronione, tylko strażnicy przemierzali niebo obserwując wszystko czujnym okiem. Przy straganach wciąż stały pegazy oglądając towary i targując się ze sprzedawcami. Przy nie wielkim stoisku z miksturami dostrzegłeś zebry z kawiarni, reklamujące swe towary wysokiej, purpurowej klaczy. Patrzyłeś chwilę w tamtą stronę, miałeś nawet ochotę podejść i porozmawiać z zebrami, gdy w tłumie otaczającym arenę dostrzegłeś średniej wielkości ciemnoszarą klacz, której pośladki zdobiła duża ilość blizn, nie byłoby to nic nie zwykłego, w końcu klacz ta, mogła zostać skazana na karę chłosty za popełnienie jakiegoś przestępstwa, gdyby nie to, że jej towarzyszka oprócz blizn na ciele miała strasznie poharatane skrzydła, tak że za pewne wzniesienie się choćby na niewielką wysokość musiało być dla niej trudne lub wręcz niemożliwe. Przypomniałeś sobie, co słyszałeś o Tytusie, lubił okaleczać swoje niewolnice. Pozostawało tylko pytanie, czy klaczki te rzeczywiście do niego należą i będą w stanie zaprowadzić Cię do swojego właściciela.

Link do komentarza
Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...