Skocz do zawartości

Piszemy telenowelę!


Airlick

Recommended Posts

  • 2 months later...

Khe, khe, to mi się temat nieco zakurzył *strzepuje warstwę zalegającego kurzu, by "Serce Rarity" znów mogło błyszczeć jak dawniej* Tak, działalność tego tematu wskazywała na trwały zgon, jednak ku zaskoczeniu Waszemu i mojemu coś udało mi się nagryzmolić i wyjść z "twórczego dołka".

ODCINEK 9:FALOWANIE I SPADANIE [/color]

Co działo się w poprzednim odcinku:..

-„Sing-Sing nagle w oczach schudł

I wyczuwam w jego głosie jakiś chłód…”- Sweetie skierowała swoje kopytko na starszą siostrę.

-Jeszcze nawet się nie odezwałam. Dzień dobry. Teraz możesz powiedzieć, że wyczuwasz chłód.

-„Słabo w karty gra, może kogoś ma,

A ja nie wiem pooo cooo~…”

-O moja Celestio, nie…- Rarity minęła stół, przy którym kończyła śpiewać Sweetie Belle i zbliżała się ociężale do ekspresu.

-„Sing-Sing, skowroneczku móóój,

Gdzie się podział nienaganny urok twój…~”

Rarity wyraźnie podniosła jedną brew na występ Rainbow Dash w geście milczącego niedowierzania. Pokręciła tylko głową i sięgnęła po filiżankę.-„ Jakbym kiedykolwiek go straciła…” -pomyślała.

-„…Co też Ci się śni, o co chodzi Ci,

Powiedz, powiedz, o co~”

-O KAWĘ. CHCĘ. TYLKO.TROCHĘ.KAWY.NIC WIĘCEJ MNIE NIE INTERESUJE NA TĘ CHWILĘ.

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

-„Tipu, tipu, tipu taj,

Ty mi tu tulipany daj,

Kormorany, ty mi, ty mi, ty mi daj,

Tipu,tipu,tipu taj,

Ty mi tu tulipany daj,

Nenufary, ty mi , ty mi daj~” –podśpiewując pod nosem Rarity chwyciła niebieską aurą za pozłacaną klamkę drzwi.

-STOP. Moje życie zaczyna przypominać jakiś kiepski musical, musimy ograniczyć ilość śpiewania w tej rodzinie, i to zdecydowanie. Jeszcze trochę i nie odgonię się od tego rapera Pittbella, czy jak mu tam. Chyba jeszcze tylko ze mną nie nagrał duetu.- powiedziała na głos, otwierając drzwi.

-Dzień dobry, Rarity. Cieszę się, że nie pomyliłem adresu.- powiedział srebrny ogier, kłaniając się nisko i wręczając skromny bukiet żółtych tulipanów klaczy.

-Silver? N-nie spodziewałam się odwiedzin. Niech zgadnę: „Dolphin’s pride” chce jednak odzyskać to ucho?

-Słucham?- ogier przekrzywił lekko głowę.

-Nie, nic. Nie ważne, doprawdy, hehe… Dziękuję za kwiaty, są piękne. Wejdź do środka, proszę..-klacz pochwyciła bukiet i otworzyła drzwi w zapraszającym geście, nakłaniając granatowogrzywego do przekroczenia skromnych progów domu. Teraz klacz mogła w spokoju przyjrzeć się funkcjonariuszowi po godzinach, który bez umundurowania stawał się bardzo spokojny i jakby… nieśmiały? Potulny olbrzym, który spuszczał wzrok za każdym razem, gdy Rarity przyłapała go na wpatrywaniu się w jej osobę.

-Ja właściwie tylko na chwilkę. Chciałem się dowiedzieć, jak się czujesz i czy znów nie wpakowałaś się w jakieś kłopoty…

-Właściwie to przyłapałeś mnie na gorącym uczynku. Jutro zamierzałam napaść na bank, ale widzę, że wymiar sprawiedliwości znów mnie uprzedził.- klacz uśmiechnęła się zalotnie do strażnika, który nieco oswoił się już z obecnością klaczy i sam odpowiedział uśmiechem.

-Diamenciku, kto przyszedł?- rozmowę przerwał głos mamy, dochodzący z kuchni/

-Pan Silver, mamo…- słodka Luno, jak Rarity nienawidziła tego zwrotu. I to jeszcze przy gościach…

-Zaproś pana do kuchni! Panie Silverze, kawki, herbatki? Może zje Pan z nami posiłek?

-Bardzo Pani dziękuję, ale muszę z przykrością odmówić. Spieszę się do domu.

-Czy już się upewniłeś, że jestem bezpieczna i nie będę sprawiać większych kłopotów?

-Prawie. Jest jedno rozwiązanie, które sprawi, że przestanę się tak umartwiać, ale ostrzegam, że wymaga ono Twej współpracy.

-To znaczy?..

-Zapewnię Ci ochronę w postaci randki w tą sobotę. Dzięki temu będziesz bezpieczna a ja będę spać spokojnie.

-A ile należy się za tę ochronę, Panie Strażniku? Niestety nie mam przy sobie dość pieniędzy by opłacić własnego bodyguard’a.- z udawanym smutkiem klacz opuściła wzrok i teatralnie ryła kopytkiem w tę i nazad.

-Och, tym się nie przejmuj, okropny ze mnie altruista.

-A więc gdzie i kiedy?- zapytała klacz, tym razem już patrząc przybyłemu w oczy.

-Pozwól, że przyjdę po Ciebie o godzinie 19:00, w tą sobotę. Wybierzemy się do klimatycznej restauracji, zapewniam, że Ci się spodoba- szeroki uśmiech ogiera łagodził jego rysy i sprawiał, że patrzyło się na niego z jeszcze większą przyjemnością.

-Brzmi świetnie. A więc do zobaczenia już niedługo.

-Jasne, do tego czasu postaraj się nie wpaść w kłopoty-ogier raz jeszcze się ukłonił i opuścił mieszkanie.

-Nawet tutaj czuć fetor tego maślanego flirtu. Punkt krytyczny został przekroczony-powiedziała Rainbow Dash, kierując swoje słowa do zasiadającej ponownie do posiłku właścicielki diamentowego Uroczego Znaczka.

-Ja zaś czuję dziwny zapach…niuch,niuch… to zapach zazdrości i zdaje się… -klacz przechyliła się na swoim krześle w kierunku przyjaciółki- …że dobiega od Ciebie, kochanie…

-Też mi coś-odburknął pegaz.

-Ja tam wiem swoje~- Rarity dźwięcznie zakończyła danie i zabrała się do konsumpcji.

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

-Dash,światło!- PSTRYK!-lampka stojąca na biurku została włączona, a jej promienie nakierowane wprost na twarz skrępowanej(ale tylko metaforycznie-Celestio broń!) Belle. Rarity usadowiła się naprzeciw siostry, podczas gdy lotniczka krążyła od lewej do prawej, przypatrując się badawczo młodej „przestępczyni”.

-Sweetie, jak często opuszczasz lekcje?

-A więc jednak przyznajesz się, że je opuszczasz?

-Mów lepiej po dobroci, to bardzo ważna sprawa, pannico!- dodała zza pleców Damy cyjanowa klacz.

-Nie stresuj się, tylko powiedz prawdę. Obie bardzo się o Ciebie martwimy. Opuszczasz tylko matematykę, czy wagarujesz całe dnie?

-Nie, bo ja, bo no… po prostu nie mogłam się skupić, okej? Jestem ostatnio rozkojarzona i wszystko przychodzi mi znacznie ciężej niż wcześniej.

-Może to przez to, że prawie nic nie jesz. Widziałam, ile nałożyłaś sobie na talerz. To już królik Fluttershy je więcej. Odchudzasz się? Wiesz, że w Twoim wieku to bardzo niebezpieczne.

-Właśnie, dzieciaku! Jeszcze nam wpadniesz w anemię! Musisz jeść, daj sobie spokój z tymi wychudzonymi modelkami, stać Cię na więcej!

-Nie, ja się wcale ale to wcale nie odchudzam, PRZY-RZE-KAM.

-Mówże co jest grane, niecierpliwimy się!

-Dash, czy ty się aby za mocno nie wczuwasz w rolę złego gliny?

-Ktoś musi, skoro postanowiłaś być tym dobrym.

-Moim zdaniem to my bardziej przypominamy Thelmę i Louise, aniżeli prawdziwych gliniarzy.

-Czy one przypadkiem nie uciekały przed wymiarem sprawiedliwości?

-„Nie wiem, czy Ty nie będziesz musiała, jeżeli ktoś Cię rozpoznał w tym PCD.”- nie, coś Ci się pomyliło…Louise…

-Huh?- tęczo grzywa odwróciła głowę w stronę przyjaciółki.

-Nic,nic. W kaaaaażdym razie, Sweetie Belle, tak dalej być nie może. Nie wiem, co jest na rzeczy, bo chyba wszystkie siły świata wstrzymują Cię przed powiedzeniem mi, co Ci leży na sercu, ale musisz przestać, bo to się może źle skończyć.

-Ehh, dobrze, siostrzyczko, skończę z tym… A teraz, jeśli pozwolicie, chciałabym pójść się wykąpać. Jutro czeka mnie ciężki dzień. W SZKOLE.

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

-Wiesz, Dash?- zaczęła Rarity, zamykając drzwi do swojego pokoju od wewnątrz by uniknąć niepotrzebnych świadków rozmowy.

-Mhm?- Dash odpowiedziała, przeglądając jedno z pisemek.

-Wydaje mi się, że musimy się dowiedzieć, co dzieje się z moją ukochaną siostrzyczką.

-A niby jak?

-Proste, będziemy ją śledzić.

-Dobrze słyszałam?- Rainbow odłożyła na chwilę czytaną gazetę i skupiła całą swą uwagę na słowach przyjaciółki.

-Nawet bardzo dobrze. Skoro ona nie chce po dobroci, to osiągniemy cel…

-Siłą!- wcięła się jej towarzyszka.

-…sprytem, kochanie, sprytem. Odkryjemy małą tajemnicę. I to już jutro.

-Podoba mi się Twoja przebiegłość, Rare. Będzie niezła zabawa.- uśmiechnęła się zawadiacko klacz.

-W istocie, Rainbow Dash. A teraz idźmy spać, by jutro nie zaspać. Sweetie idzie do szkoły o wpół do ósmej. Musimy być zwarte i gotowe.

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

6:00

Wtorkowy ranek, na który oczekiwały dwie klaczki. Na dworze ciemności nieprzeniknione z pewnością nie zachęcały do wyjścia spod ciepłej kołdry nawet na puszystą wykładzinę, a co dopiero do opuszczenia bezpiecznej Krainy Snów na rzecz spaceru po zimnych i mglistych uliczkach. I to w imię czego? Wynajdywania dziwnych powodów, dla których Sweetie nie radzi sobie z matematyką? Może to jeden z tych przeciętnych tj. zwykłe roztargnienie, lenistwo czy brak predyspozycji. Może nie trzeba jednak wstawać tak wcześnie, albo chociaż ustawić budzik na pięciominutową drzemkę… lub co najmniej dwugodzinną.

NIE.

To nie wchodzi w grę.

Trzeba się dowiedzieć, co chodzi najmłodszej Roche po głowie. Jeżeli wpadła w złe towarzystwo, to trzeba jak najszybciej interweniować. I choć każda z klaczy chciałaby tego uniknąć, to jednak należy przedłożyć dobro młodego umysłu nad dobro własne i swojego ciepłolubnego zadka.

Z tego też powodu biała klacz jednorożca jako pierwsza powzięła kroki ku rozwiązaniu zagadki. Magiczną aurą wyłączyła małe diabelskie urządzenie zwane budzikiem i poczęła nasłuchiwać młodszej siostry. –„Sweetie powinna już być na nogach”- pomyślała. Klacz miała rację. Z łazienki na korytarzu wydobywał się dźwięk wody lecącej z kranu. – „Za chwilę pewnie wyjdzie stamtąd śpiewając „It’s a beautiful Day”. Zawsze to śpiewa z rana.”-

Zwyczaje siostry były jej aż nazbyt dobrze znane. Drzwi otworzyły się z impetem i dało się słyszeć donośny głos młodej klaczki, która obudziła nawet Rainbow Dash, zakopaną po czubek nosa w pieleszach:

-You love this town

Even if that doesn't ring true

You've been all over

And it's been all over you

It's a beautiful day

Don't let it get away

It's a beautiful day !-

-Arhgghh!- wymamrotała cyjanowa klacz. Wcale nie taki piękny, skoro pomimo wolnego dnia trzeba zrywać się o świcie jak w wojsku…-

-Pamiętaj, że tu chodzi o moją siostrę. Ja w każdym razie wstaję i jak Celestia mi świadkiem dowiem się, co się z nią ostatnimi czasy dzieje.-

-Dobra, już dobra, wstaję… pali się, czy jak?...-

-Wreszcie dobra decyzja Rainbow Dash, musisz podejmować takich więcej.-

-Następna dobra decyzja to będzie drzemka na kanapie po powrocie z tego całego „szpiegowania”.-

-Hmpf, widocznie starego psa nie nauczysz nowych sztuczek. A miałaś taki potencjał…-

_____________________________________________________________

Podejście I :

6:15

Fryzura? Nieskazitelnie jak zawsze!

Makijaż? Jest!

Ciepłe ubrania? Są!

Parasolki? A jakże!

Ciekawskość? Jest!

…Tylko gdzie ta kawa?… kawy, potrzebuję kawy….

_____________________________________________________________

Podejście II:

6:30

Fryzura? Nieskazitelnie jak zawsze!

Makijaż? Jest!

Ciepłe ubrania? Są!

Parasolki? A jakże!

Ciekawskość? Jest!

Kawa? Jest!

-Możemy iść Rainbow Da… Rainbow Dash! RUSZ SIĘ NA CESTIĘ! MIAŁAŚ BYĆ GOTOWA PÓŁ GODZINY TEMU!-

-mhm….-

_____________________________________________________________

Podejście III:

6:40

Fryzura? Nieskazitelnie jak zawsze!

Makijaż? Jest!

Ciepłe ubrania? Są!

Parasolki? A jakże!

Ciekawskość? Jest!

Kawa? Jest!

Teraz najgorszy moment…

Rainbow Dash jest?

Jeny, jest!

-Wreszcie!- zakrzyknęła Rarity na widok swojej jeszcze nieco sennej przyjaciółki wychodzącej z łazienki.- Sweetie zaraz wychodzi do szkoły, akurat zdążyłyśmy w samą porę. Ja popatrzę przez okno, by jej nie zgubić, a Ty tymczasem załóż ubrania, i to w tempie ekspresowym!- klacz magiczną aurą rzuciła pegazowi stosik przeciwdeszczowych ubrań, które też w tempie mniej ekspresowym (lub raczej: w tempie golarki na baterie) Rainbow zaczęła zakładać na siebie. Jej myśli krążyły zapewne gdzie indziej, bo gdy w całym „rynsztunku” zameldowała się przed obliczem projektantki, ta o mało nie zeszła na zawał. Ze śmiechu.

-Rainbow, kochanie, czy aby na pewno nie uwierają Cię te buty?- zapytała.

-Nie, dlaczego pytasz?- wzrok Rainbow był bardziej mętny niż woda z publicznej toalety na dworcu kolejowym.

-Hmm… pomyślmy… być może dlatego, że masz je założone jeden na drugi i w dodatku tylko na przednie kopyta?... jakim cudem założyłaś kalosz na kalosz? No i szalik na jedno skrzydło to też wyśmienity pomysł… Pffghmm…- klacz prawie dusiła się śmiechem. Rainbow poniekąd zawstydzona swoim zaspaniem, a poniekąd zirytowana żartami przyjaciółki zwróciła uwagę na istotniejszą rzecz.

-Rarity, myślę, że czas wychodzić. Sweetie prawie zniknęła nam z oczu. Musimy się pośpieszyć.

-P..prowadź, przodowniczko wycieczki… i mody…- mając łzy w oczach Rarity wskazała kopytem drzwi wejściowe od domu, które stanowiły metaforyczną bramę do Tajemniczego Ogrodu. A tajemnica- z perspektywy czasu- okaże się czymś, czego Rarity nigdy by się nie spodziewała.

_____________________________________________________________

-Jeszcze Ci nie przeszło?- zapytała znudzonym głosem tęczowo grzywa na widok przyjaciółki, która jeszcze do tej pory starała się zapanować nad ciągle poruszającymi się do góry kącikami ust.- Przypominam, że to nie ja noszę okulary przeciwsłoneczne W ŚRODKU ULEWY!

-Noszę je dla niepoznaki. Dzięki nim ciężej będzie mnie rozpoznać w razie potrzeby. Nie marudź, tylko zasuwaj do przodu. Już tak bardzo się nie rzucasz w oczy, odkąd ubrałam Cię tak, jak trzeba było to zrobić już na początku.

-Sweetie chyba wie, że za nią idziemy- powiedziała lotniczka.

-Skąd te podejrzenia? Przecież idzie grzecznie przed siebie, nawet się nie obraca.-

-No właśnie, idzie ZBYT grzecznie. A jeżeli ona pójdzie teraz do szkoły i cały plan pójdzie w changelingi?

-Możesz mieć rac…- Rarity już chciała przyznać swej przyjaciółce rację, jednak „prymuska” w ostatniej chwili zmieniła kurs, odbijając mocno w prawo. Aby dojść do swojej szkoły, Sweetie powinna skręcić w lewo. Albo zmieniła swoje plany w ostatniej chwili, albo wszystko było zaplanowane CO. DO. JOTY. A na to właśnie wyglądało Rarity.

-Patrz, patrz! Jednak nie! Jednak nie objedziemy się smakiem! Ona coś knuje~!- śpiewnym tonem zakończył biały jednorożec.

-Rarity, takie małe pytanko…-

-Słucham uważnie?-

-Wiesz, że nie grasz w najnowszym Agencie 007 i nie jesteś dziewczyną Bonda, prawda?

-A mogę być chociaż Różową Panterą?

-… Że co?-

-Ty to wiesz, jak niszczyć zabawę, Rainbow.-

-Ostatnio masz aż za dużo zabawy, Rare. Przypomnieć Ci bar, a potem odsiadkę?-

-Właśnie to… zrobiłaś.-

- …

Ups?-

_____________________________________________________________

7:55

Monitorowany obiekt przycupnął sobie w kawiarni „Le chocoLatte chat”, popijając jeden z lepszych czekoladowych wyrobów w tym kraju. Prawdopodobnie czeka na kogoś. Nie wchodzimy do budynku. Zamiast tego zatrzymujemy się w knajpce obok, by mieć dobry wgląd na sprawę. Ja piję kawę ze śmietanką, podczas gdy mój paź zamówił sobie całkiem pokaźnych rozmiarów zestaw śniadaniowy, składający się z placków z jagodami z sosem klonowym i bitą śmietaną. Po takim posiłku sugeruję dietę albo modły do Luny o to, by kalorię nie poszły w cztery litery.

-Heeeeej! Mój tyłek, moja sprawa! Skup się na „obiekcie”, a nie na tym, co nie jest Tobie przeznaczone. Poza tym dbam o linię.

-Oh, doprawdy? Jak?

-Linia jak to linia: powinna być gruba i wyrazista.

-Z takim podejściem to nie zostaniesz długo Wonderboltem…

…Zostaniesz sterowcem.

-Ale wciąż będę się unosić nad ziemią.

-Tak… dziesięć centymetrów nad nią, o ile nie przytrzesz brzuchem.

-Daj mi tę lornetkę. I wyłącz ten głupi dyktafon. I tak w niczym nie pomoże.

_____________________________________________________________

8:30

Do obiektu przysiadła się grupka znajomych, na oko w tym samym wieku. Jedna klacz o czerwonej, podpalanej sierści i białej grzywie wyraźnie zarządza grupką. Obiekt stał się bezwolny i poddaje się presji otoczenia, składającego się z trzech ogierów i trzech klaczy. Towarzystwo zamawia sobie coś do picia i przegryzienia, zaś domniemana przywódczyni żywo gestykuluje w rozmowie z owym obiektem. O MÓJ… CZY ONA MA PRZEKŁUTY NOS?! RAINBOW DASH ONA MA PRZEKŁUTY NOS! A JAK NAMÓWI SWEETIE DO TEGO SAMEGO?! OSZPECI MI SIOSTRĘ!

-Wyluzuj, wcale nie namówi… poza tym kolczyk w nosie to fajna sprawa.

-No co?

-…

_____________________________________________________________

9:00

Obiekt znany też jako „moja młodsza siostra” lub „Sweetie Belle” opuszcza lokal ze wspomnianą sektą. – Rarity, to jeszcze nie musi być wcale sekta… - Grupa udaje się w bliżej nieznanym kierunku. Zapewne idą zrobić coś karalnego, jak to sekty mają w zwyczaju. –Rarity, powtarzam raz jeszcze, nie rób z tych dzieciaków mafii…- Mafia, jak sama zasugerowała moja przyjaciółka, kieruje się na południowy zachód, prawdopodobnie więc idą do centrum handlowego. Nie wiem w jakim celu, ale wkrótce się tego dowiem. –Rarity, kucyki się na Ciebie gapią jak idziesz i mówisz sama do siebie…- Obiekt wciąż się nie zorientował, że jest śledzony od samego rana, niech się gapią, mój dyktafon jest zbyt fantastyczny by nie pełnić swojej funkcji…

_____________________________________________________________

10:30

Grupa zakupiła bilety na film kinie w naszym ukochanym Shopping Shore- centrum handlowym, w którym poznałam uroki zakupu drogiej importowanej odzieży i pasujących, ekstrawaganckich i straszliwie drogich dodatków w postaci biżuterii, torebek i apaszek. To centrum handlowe było świadkiem raczkowania małej białej klaczki w dziedzinie powabu i seksapilu. Mogę nawet powiedzieć, że miało ogromny wpływ na to, kim dziś jestem i czym się zajmuję.

-Rare, pamiętaj jednak, że to wciąż budynek. Ciepły i wielki, ale budynek. Jeszcze trochę i podziękujesz mu za to, że tak świetnie sprawił się w roli przewodnika i mentora.

-… I tak twierdzę, że bardzo mi pomógł. Dał mi mocne podstawy, dzięki którym nauczyłam się łączyć kolory i materiały. Ma dla mnie wartość sentymentalną.

-Idziemy za nimi do kina czy dajemy sobie spokój? Mamy dwie i pół godziny czasu dla siebie. Możemy je jakoś wykorzystać produktywnie… Zaraz… nie patrz tak na mnie… to było złe słowo, bardzo złe słowo…

-Zakupy!~

-To ja już wolę iść na ten film.

-Przestań, będzie fajnie! Pokażę Ci moje ulubione drogerie, znajdziemy coś dla Ciebie.

_____________________________________________________________

12:34

-Wiesz, ta sól morska z dodatkiem lawendy nie wydaje mi się już taka głupia jak przedtem. Może taka kąpiel nie będzie błędem…

-Oczywiście, że nie, kochanie. I w dodatku oczyścisz pory, które z pewnością krzyczą o trochę uwagi i relaksu.

-Spójrz na zegar… -cyjanowa klacz skierowała swoją głowę w kierunku olbrzymiej prostokątnej tarczy, zawieszonej gdzieś na półpiętrze.- Mamy jeszcze sporo czasu, ale chodźmy się upewnić, czy ta zgraja wciąż grzecznie siedzi w kinie.- Rainbow pociągnęła Rarity w kierunku drzwi do sali, jednak ich drogę zastąpił barczysty ochroniarz, który poziomym ruchem głowy definitywnie zakazał przekroczenia progu sali „na gapę”. Nie pozostawało więc nic innego jak poczekać na wagarującą siostrzyczkę i jej towarzystwo spod ciemnej gwiazdy.

_____________________________________________________________

14:29

Sweetie wraz z przyjaciółmi opuściła kino, a potem udała się jeszcze na kręgle. Moje uszy krwawią od tego huku, nie wiem, jakim cudem Rainbow Dash nie zwija się z bólu jak ja. Muszę przyznać, że moja siostrzyczka wie jak się dobrze bawić. Gdyby tylko przyłożyła się do szkoły tak, jak przyłożyła się do zbicia wszystkich kręgli, a miałaby zapewne same szóstki. Nawet nie wie, co ją czeka w domu… Widzę także, że odbyła krótkie zakupy. Nie wiem po co jej ten pluszowy miś, ale sądzę, że ma zamiar wręczyć go komuś z grupki- może dlatego zadaje się z tymi kucykami? Może któryś z tych ogierów jest Tym nanieszczęściemoje Jedynym? -Rainbow, patrz! Żegnają się! Tylko dlaczego wciąż nikomu nie daje tego misia? No cóż! Zrobię wejście stulecia i przyłapię ją na gorącym uczynku!- Rarity odłożyła czytaną kątem oka gazetę i dziarskim krokiem zamierzała przejść na drugą stronę ulicy, gdy jednak pewna myśl zatrzymała ją w połowie drogi. DWIE PIECZENIE NA JEDNYM OGNIU! Jeżeli poczeka, to może napatoczy się jeszcze druga połówka Sweetie? Skoro ten felerny pluszak wciąż potulnie zwisa przy pasku od plecaka, to widocznie przeznaczony jest dla Kogoś innego. I ten Ktoś inny na bank pojawi się dzisiaj! Uuuu, Sweetie, ty niepoprawna romantyczko ty! Oczekujesz małego randez vous? Wyobraź sobie, że ja również na nie czekam. Z niecierpliwością wręcz.- I być może ten monolog trwały dłużej, gdyby widok na horyzoncie nie zadziałał jak kubeł lodowatej wody. Oczom starszej z sióstr ukazał się widok nie do przyjęcia. Otóż nastoletnia Sweetie Belle pędem wpada w objęcia ogiera. Dużo starszego ogiera. Problemem nie był jednak wiek kucyka (szczęście w nieszczęściu Sweetie nie gustowała w tych, których metryka urodzenia bliska była metryce ich ojca), lecz jego imię i nazwisko. Emerald Grey. Były chłopak Rarity. Były chłopak Rarity właśnie wielce ucieszony obejmował czule jej młodszą siostrzyczkę. Tego było już za wiele. CZYŻBY EMERALD I SWEETIE BYLI PARĄ?

-DOŚĆ TEGO! JA… TY!- klacz wskazała kopytkiem na kompletnie zaskoczonego ogiera, trzymającego w objęciach odrętwiałą małą Roche.- CZY TY… CZY TY ODGRYWASZ SIĘ W TEN SPOSÓB NA MNIE? UWODZISZ MOJĄ MŁODSZĄ SIOSTRĘ I UWAŻASZ, ŻE WSZYSTKO JEST W PORZĄDKU? CZY TY JESTEŚ CHORY?!- Rarity żwawo gestykulowała, podczas gdy młodsza klacz wyswobodziła się z uścisku blednącego towarzysza. –Rarity, to nie tak…- zaczęła. –Och, już ja dobrze widzę, że to jest WYBITNIE nie tak! Zapomniałaś, ile dni potem przepłakałam w poduszkę, po tym, jak nakryłam tego padalca z inną?! A teraz sama mu się podkładasz?! Co… ja… ja nie mam słów dla czegoś takiego Belle Dulce Roche! ZAWIODŁAŚ MNIE PO CAŁEJ LINII!- Rarity, ja to wyjaśnię, to wcale nie jest tak, jak myślisz…- zabrał głos czarny ogier o pięknych, seledynowych oczach. Miły, niski głos wibrował nieco podczas wypowiedzi, co ewidentnie wskazywało na to, że choć zachowuje pozory sytuacji, to tak naprawdę w środku jest kłębkiem nerwów.- Hej, co jest grane? Rarity, mam mu spuścić solidny łomot?- do akcji wkroczyła Rainbow Dash, która sama zapragnęła mieć swój udział w dantejskiej scenie rozgrywającej się przed jej oczyma.- Jedno słówko, a jego pyszczek będzie wyglądał jak po spotkaniu z dużych rozmiarów odkurzaczem. Będzie kłapał dziobem dotykając dolną wargą płyty chodnikowe.- CO?! JA…- ogier zaczął wycofywać się, starając się nie spuścić z oka potencjalnego źródła jego przyszłego bólu.-WYSTARCZY!- zakrzyknęła Sweetie Belle, a wszystkie kucyki zatrzymały się w swych zamiarach, patrząc na nią z podziwem i zakłopotaniem. – Wyjaśnię Wam to w domu na spokojnie, rodziców i tak nie ma. Gapiowie naoglądali się za wiele tego teatrzyku… nieprawdaż?- klaczka obróciła się do grupki podstarzałych matron, które przyglądały im się od jakiegoś czasu. Widząc jednak sugestywne spojrzenie podlotka uniosły wysoko głowy i powędrowały przed siebie, żywo rozprawiając o braku kultury najmłodszych.

-W sumie lepsze to niż stanie jak słupy soli na środku placu. –powiedziała po namyśle Rarity- Ale za te wagary to i tak oberwiesz, młoda damo…-

Link do komentarza
×
×
  • Utwórz nowe...