Cała aktywność
Strumień aktualizowany automatycznie
- Dzisiaj
-
Broken Bonds: Zerwane Więzi (19/05/14) [NZ][Violence][Adventure]
temat napisał nowy post w Opowiadania wszystkich bronies
Opowiadanie powróciło po latach, za sprawą Klubu Konesera Polskiego Fanfika, lecz mnie zeszłotygodniowe czytanie niestety ominęło. Jednakże dziś znalazłem trochę czasu, by nadrobić pierwsze pięć rozdziałów tejże historii, toteż wypada napisać komentarz i pomóc niniejszemu wątkowi wypłynąć na powierzchnię - bo choć typowych dla wczesnej fanfikcji mankamentów tu nie brakuje, to przynajmniej pierwsze wrażenie nakazuje sądzić, iż jest to kawałek historii, do której warto powrócić i której warto dać szansę, i która, z tego co widzę, swego czasu zgromadziła czytelników oczekujących niecierpliwie jej rozwinięcia. Czym zatem "Zerwane Więzi" zaskarbiły sobie sympatię forumowiczów i czy jest dla nich miejsce dzisiaj, ponad dekadę później? Na początek muszę wspomnieć o formie, gdyż ta od razu rzuca się w oczy. Oczywistym było, że, najprawdopodobniej, będzie ona niedoskonała; element czaru wczesnego fandomu, a i autor, z tego, co zrozumiałem po jego wiadomościach, był wówczas maturzystą, sam fanfik powstawał jeszcze wcześniej, toteż możliwe, że nie zdążył nabrać doświadczenia, warsztat dopiero miał się rozwinąć - wszystko to jest zrozumiałe i nie wolno nie brać tego pod uwagę w ocenie fanfika. Przede wszystkim, muszę wskazać na dość niefortunne formatowanie tekstu - z jakiegoś powodu akapity zostały zwężone, tak po bokach strony, jak i na górze, i na dole, co powoduje, że tekstu mieści się znacznie więcej niż zazwyczaj. Jakby autor zapragnął upchnąć go jak najwięcej w ramach pojedynczych stron. Zastosowany rozmiar czcionki, jak i fakt, że z reguły kolejne akapity nie są od siebie należycie oddzielone (niekiedy akapitów brakuje, tak swoją drogą), nie ułatwiają sprawy. Efekt był taki, że lektura wydawała się mozolna; człowiek powoli przedzierał się przez kolejne strony, a nierzadko tekst zlewał się w ściany, na które ciężko się patrzyło. Całe szczęście, że stron nie było zbyt wiele - w ramach poszczególnych dokumentów Google autor zawarł kilka rozdziałów, one same nie są zbyt długie, więc o ile jest mozolnie, o tyle udało się uniknąć zmęczenia czytanym tekstem. Widzę dwa powody tego stanu rzeczy - styl oraz przyjęte tempo akcji. Ale o tym nieco później. Wydaje się, że wystarczyło po prostu powiększyć te akapity, a poszczególne fragmenty dodatkowo oddzielić od siebie, by już byłoby znacznie lepiej. Zwłaszcza, że autor wiedział o co chodzi, gdyż oddzielił od reszty tekstu treści listów czy ksiąg - dlaczego nie zastosował tego dla całego opowiadania? Oczywiście nie obyło się bez drobnych błędów, takich jak literówki, brakujące przecinki, dywizy w zapisie dialogowym, a także wtrącenia w czasie teraźniejszym, gdy całość narracji jest pisana w czasie przeszłym. Jak tutaj chociażby: Jest to pierwszy akapit rozdziału drugiego, a zważywszy na to, że na pierwszy składa się krótka, napisana wierszem przepowiednia, czytelnik bardzo szybko dochodzi do zgrzytu, zwraca on jego uwagę. Dobrze, że tego typu wtrąceń w ramach tych pięciu pierwszych rozdziałów jest niewiele. Ale są i trudno o nich nie wspomnieć. Zarazem mamy też literówkę, jedną z wielu. Wiadomo, trzeba, zwłaszcza z perspektywy roku 2025, wziąć poprawkę na czas, w którym powstawało opowiadanie, a także panujący wówczas klimat - cieszyliśmy się tak nowymi epizodami, jak i każdym jednym fanfikiem, kreatywny proces i poznawanie twórczości innych było doświadczeniem ważniejszym niż to, czy forma jest w stu procentach poprawna, czy nie, a świeże i śmiałe pomysły potrafiły niekiedy przyćmić rzeczy, których nie dało się nie zauważyć podczas lektury. Mimo to, pomimo prostej natury tychże błędów, ich mnogość w pewnym momencie zaczyna rzucać się w oczy - tym bardziej, że da się je dostrzec przy łatwych wyrazach i prostych zdaniach. Jak one się tam znalazły? Cóż, każdemu się zdarzyć może. Znajdą się i słowa użyte niewłaściwie: W zadanym kontekście słowo to mogłoby działać jeśli przyjąć, że zło wypleniało (wyplewiało?) pustą skorupę, którą stawał się dany kuc, ze wspomnianych zmysłów, w domyśle zdrowych zmysłów. Niemniej jest to duża nadinterpretacja z mojej strony, a i tak zdanie to brzmi źle. Poza tym jestem pewien, że tam miało być "wypełniało" - wówczas wszystko gra. Co do stylu, to miałbym tylko pewne zastrzeżenia - zdania złożone, skonstruowane zupełnie nieźle i robiące swoją robotę, przeplatają się ze zdaniami prostymi, krótkimi, występującymi parami albo trójkami, co troszeczkę psuje płynność czytania, jak również wrażenia po poszczególnych fragmentach, ale poza tym... powiedziałbym, że jest naprawdę spoko. Nawet zgrabnie. Mimo niefortunnego formatowania i pewnej mozolności, nie uświadczyłem dłużyzn, zdania okazały się przystępne i dość szczegółowe, bym mógł wyobrazić sobie kolejne sceny, nie natrafiłem na jakieś niezrozumiałe czy chaotyczne fragmenty - co najwyżej te źle użyte słowa czy słowa lub literki zjedzone - wszystko wydaje się z grubsza grać i po prostu spełniać należycie swoje zadanie, czyli przekazywać nam wizję autora. Ponadto odpowiada mi przyjęte tempo akcji, jak również to, że jest ono konsekwentnie utrzymywane, jak dotąd, przez cały tekst. Nie jest ani za szybko, ani za wolno, a po prostu miarkowanie w najlepszym tego słowa znaczeniu - autor nie bawi się w zbędne szczegóły, chociaż mógłby to robić, nie skacze od sceny do sceny nagle, chociaż mógłby to robić, nawet nie atakuje nas dużymi ilościami naraz wątków, ani nie sypie oryginalnymi postaciami jak z rękawa, chociaż mógłby to robić, zwłaszcza, że miał ciekawy pomysł, a sama skala opisywanych wydarzeń spokojnie wyczerpywała pojęcie "epickiej historii". Zamiast tego wybiera sobie główne postacie - jak dotąd jest to księżniczka Celestia i Twilight Sparkle, w rozdziale piątym mamy także i Lunę - wspomina o paru kluczowych bohaterach oryginalnych, koncentruje się na jednym, głównym wątku i po prostu spokojnie prowadzi fabułę, nie męcząc, ani nie nudząc czytelnika. W ogóle, po przeczytaniu tych zaledwie pięciu (a tak na dobra sprawę to czterech), przecież niedługich rozdziałów, miałem wrażenie, jakby wydarzyło się naprawdę wiele, zwłaszcza w przeszłości. Dlatego też uważam, że dzięki stylowi, jak i takiemu, a nie innemu tempu akcji, udało się ustrzec przed wywołaniem u odbiorcy znużenia czytaną zawartością czy przytłoczeniem go tajemnicami z historii Equestrii. A co do postaci, to powiedziałbym, że zostały oddane poprawnie. Jest to wczesny fandom, z tego, co wyczytałem po starych komentarzach w dokumencie, tekst powstawał jeszcze nim ktokolwiek usłyszał o Starswirlu, więc nie należy się tu spodziewać żadnych rewolucji czy rewelacji - Twilight spędza czas głównie na czytaniu, a gdy nie czyta, przytrafiają się jej nietypowe rzeczy, Spike jest Spike'm, towarzyszy bohaterce, jest przy niej gdy trzeba ją pocieszyć, jest też Celestia, która jest Celestią - mentorką lawendowej klaczy, władczynią Equestrii, noszącą na sobie bagaż tak chwil trudnych jak i wcześniej nikomu nie wyjawionych tajemnic, wiele z nich dotyczących także i Luny. Tutaj po prostu wszystko gra, zastrzeżeń nie mam, ale nie mam też nad czym się rozpływać. W ogóle, dialogów jest... niewiele. Ale nie przeszkadza mi to zbytnio. Najwięcej mają do opowiedzenia księżniczki, ale w postaci nie tradycyjnych dialogów, lecz dłuższych monologów, które zostały dobrze oddzielone od zwykłej narracji i dobrze z nią współgrają. Zatrzymują one akcję, ale przez to, że im samym akcji nie brakuje, tekst utrzymuje swoje flow. Także ponownie - wszystko gra. No dobrze, ale jak się ma fabuła, zapytacie? Na tym etapie serial nie miał zbyt rozwiniętego lore, więc lore każdy musiał sobie sam dopisać, jeśli tego zapragnął, a elastyczna fabuła pozwalała w zasadzie na wszystko, ograniczała nas tylko wyobraźnia. A tej autorowi z pewnością nie brakowało - chociaż trochę się obawiałem widząc zapowiedź o epickiej przygodzie, dawnym wrogu, który powraca, wojnie, magicznych paktach i tak dalej. Sądziłem, że jak na początek, to może być zbyt wiele i autora najzwyczajniej w świecie to przerośnie. A póki co, jest naprawdę nieźle. I zważywszy na nostalgię oraz klimat wczesnego fandomu, fabuła prezentuje się przeuroczo. Tego mi właśnie dzisiaj brakuje. Zaczyna się od wierszowanej przepowiedni - na wierszach i rymach się nie znam, ale generalnie jest... w miarę. Zaczyna się spoko, później tu i ówdzie da się odczuć zaburzenie rytmu, ale generalnie pretensji nie mam. Jednakże otwarcie to lepiej nadawałoby się na jakiś prolog aniżeli pełnoprawny rozdział. Potem przeskakujemy do właściwej akcji. Zaczyna się niewinnie, bo od niedomagającej Celestii, która z czasem zmuszona zostaje przejść w stan spoczynku. Gdy wydaje się, że Pani Dnia zaczyna się polepszać, choroba powraca, a ta uświadamia sobie, że odpowiedzi, których poszukuje, mogą znajdować się w "Teorii Harmonii", spisanej przez niejakiego Starlancera. Księga ta szczęśliwie znajduje się w zbiorach Twilight Sparkle, która to po jej lekturze wnioskuje, że przyczyną tajemniczej choroby, na którą zapadła jej mentorka, jest zerwanie więzi z Elementami Harmonii. Gdy pojawia się w królewskim zamku, okazuje się, że Celestii pogorszyło się, a jakby tego było mało, jeszcze tej samej nocy Twilight odwiedza kuc, który później okaże się Doomlancerem - wypaczonym przez zło Starlancerem, który swego czasu znalazł Klejnot Harmonii i podzielił go na sześć elementów. Gdy księżniczka budzi się ze śpiączki, decyduje się opowiedzieć Twilight o nieznanych jej początkach Equestrii, głównie wydarzeniach, których sama była uczestniczką - o odnalezieniu Elementów Harmonii, o potyczce z Discordem, a także o starych sojuszach, pierwszej wojnie z armią Doomlancera, a także klątwie, w wyniku której Luna przemieniła się w Nightmare Moon, a która najwyraźniej teraz "atakuje" Celestię. Poznajemy także prawdziwe powody, dla których Celestia z bólem serca wysłała na księżyc swą młodszą siostrę. Twilight musi zmierzyć się z prawdą i znaleźć sposób na Doomlancera, który nieuchronnie powraca ze swej klatki czasu. To jest tylko ogólny zarys tego, o czym będziemy czytać w ramach tych pierwszych pięciu rozdziałów, ale jak na otwarcie, muszę przyznać, że jest całkiem w porządku i nawet mnie się podoba. Wnikając w treść głębiej, znajdziemy sporo interesujących detali, jak chociażby cechy charakterystyczne ras, z którymi Celestia i Luna zawarły kiedyś sojusz przeciwko Doomlancerowi, skróconą historię tego jak odbyło się przypieczętowanie między nimi przymierza - tu szczególnie spodobał mnie się koncept przekazywanych z pokolenia na pokolenie relikwii, które przedstawiciele poszczególnych ras mieli składać na szczycie Echelonu, każda z tych relikwii przypominała mi o artefaktach rodem ze starych "hirołsów", ale takich z górnej półki i dających absurdalne wręcz bonusy, co ja osobiście uwielbiam - a także wzmianki, jak sądzę, o wymarłych już rasach, o których Twilight nic nie wie, interesująca wydała mnie się także natura klątwy, która rozprzestrzenia się jak choroba między istotami idealnymi, czyli takimi, które mogą dostąpić zaszczytu korzystania z Elementów Harmonii. Kulisy zesłania Luny na Księżyc, okazały się niezłym twistem, wciągnęły mnie zmiany w zachowaniu księżniczek ilekroć Doomlancer wdzierał się do ich umysłu, opis jak to działa, a także próby poradzenia sobie z tym zagrożeniem. Może nie śledziłem tego z zapartym tchem, ale rzeczy te w pełni wystarczyły, by los tych postaci nie był mi obojętny i żebym się wkręcił w fabułę, a opowieści o przeszłości pozwoliły w krótkim czasie stworzyć nastrój wielkości, lecz w tym sensie, że świat przedstawiony jest dużo bardziej rozległy, a jego historia pełna sekretów, czekających na odkrycie. Dodając do tego wizje, magiczne runy, relikwie, klątwy, księgi nie do końca przetłumaczone, podróże do niezwykłych miejsc, uzyskuje się naprawdę przyjemny klimat [Fantasy], idealny przedsmak czegoś przełomowego. I to wszystko, jak już wspominałem, prezentuje się wprost uroczo. Moooże, gdybym miał się czegoś przyczepić, to łatwości, z jaką w rozdziale piątym Luna opowiada swoją historię; na początku mamy sugestię, że temat jest trudny i Celestia nie chce go poruszać, lecz "za moment" Twilight odwiedza Lunę, prosi ją o opowieść, a ta jej opowiada - jak się okazało, że ostatni strzał Doomlancera rzeczywiście był klątwą, jak zaczęła dawać o sobie znać, jak przebiegała przemiana młodszej z sióstr, jakich księżniczki szukały rozwiązań, no i jak ostatecznie doszło do tego, że jedna z nich trafiła na Księżyc i jak na tym Księżycu było. Ale to tylko drobny nitpick z mojej strony. Ale na plus przedstawienie Doomlancera, jako... takiej siły, która mimo pokonania, mimo zamknięcia między światem żywych i umarłych, nadal jest groźna i jest w stanie dosięgnąć celu nawet daleko poza planetą. Dobra robota - bo jego dialog z Twilight nieszczególnie sprzedał go jako poważnego złoczyńcę, z którym się trzeba liczyć; ten moment był dość kreskówkowy. Ale tylko moim zdaniem. Ciekaw jestem jak się to rozwinie. Ostatecznie muszę przyznać, że nawet po latach jest to dosyć ciekawy kawałek tekstu, który ma czym się bronić nawet dzisiaj. Szkoda, że forma jest tak niefortunna; gdyby zaprowadzić do niej małe, ale znaczące zmiany, uważam, że byłaby na tyle solidna, by nie odstawać zbytnio od, może nie współczesnych, ale tych nowszych fanfików. Autorowi nie można odmówić wyobraźni, pomysły ma ciekawe i najwyraźniej wie jak je zagaić w sposób ciekawy, wciągający, a przy tym nie epatując zbytnim patosem czy nadmuchaniem, miejmy nadzieję, że zostaną równie solidnie rozwinięte w kolejnych partiach tekstu. Na razie nie można zbyt wiele powiedzieć o kreacji postaci, zobaczymy. Ponadto pomysły na historię Equestrii wydają się wpisywać w serialowe ramy, nie ma tutaj przesady czy zbytniego skomplikowania. Wszystko jest raczej przystępnie podane i nie idzie się pogubić. Przynajmniej na razie. Ostatecznie, zaczyna się nieźle i wciąga. Nawet dziś, wiele lat po premierze fanfika, widzę w nim ciekawe elementy, które nadal dają radę. Jednocześnie biją od niego kreatywność i śmiałość, tak bardzo charakterystyczne dla wczesnego fandomu, od razu udziela się pozytywna nostalgia, a dla mnie to zawsze jest plus. Zobaczymy co będzie dalej. Kolejne czytanie już dziś Pozdrawiam!- 61 odpowiedzi
-
- 1
-
-
- Broken Broken
- Bonds
- (i 4 więcej)
- Wczoraj
-
Witam, dzisiaj troszkę szybciej niż przed północą. Musze też zaznaczyć, że to przedostatni rozdział tej części tej sagi. Oznacza to, że w przyszłości planuję jeszcze pociągnąć tę historię. Wówczas będzie się skupiać na działaniach wojennych w Equestrii pomiędzy 4 frakcjami, ale też na osobistych przeżyciach bohaterów, więc skala będzie większa. Nie chcę również pisać fanfika na tyle długiego, aby zaczął zamieniać się w Kryształowe Oblężenie, ale powiedzmy, że z tym mi się skojarzył. Tak czy siak dalej to będą Opiumowe Dziewczyny, gdzie wątek Opium będzie już w pełni rozwinięty. Właściwie to nie spodziewałem się, że zrobi się z tego wstęp do czegoś większego, no ale cóż. Mam nadzieję, że bawiliście się dobrze. Oto przedostatni rozdział: Rozdział 26 – Powrót króla Pozdrawiam
-
Dzisiaj Skyrim i koleś rąbiący niewidzialne drewno, niewidzialną siekierą...
- Ostatni tydzień
-
seria Opowiesci Zalobnego Miasta [Seria][NZ][Tagi wewnatrz]
temat napisał nowy post w Opowiadania wszystkich bronies
Z uporem maniaka biorę się za rzeczy, które powinienem rzucić w diabły już lata temu... Kolejny tekst, nieco dłuższy, bo na jakieś 75 stron. https://docs.google.com/document/d/1gyPagPsQnJykK8DzwTaDw38LOiuFDcw-FkceHchZ_A8/edit?usp=sharing Ten tekst miałby tak właściwie otwierać cały zbiór opowiadań o Nenji, jej mieszkańcach czy strukturze wewnętrznej miasta. O ile poprzedni tekst jest bardziej filozoficznym pitoleniem, tak temu bliżej do kina akcji (a przynajmniej tak sobie wmawiam) Pozdrawiam - Wcześniej
-
Witam na tym martwym forum (o ile ktoś tu jeszcze żyje). Zagłosowałem na Trzaska. Co złego, to nie ja.
-
Trucizna w naszych żyłach [NZ][Political][Slice of life][Dark]
temat napisał nowy post w Opowiadania wszystkich bronies
Aktualizacja Rozdział XXI- 31 odpowiedzi
-
- [nz]
- [political]
-
(i 2 więcej)
Tagi:
-
Gdy granice światów zaczęły się rozmywać, a echa dzikiej wolności splatały się z natłokiem okrzepłej przyszłości, niepokorne dusze znanego i nieznanego zawiązały alians. Czeluść – miejsce, gdzie czas i przestrzeń plątały się w nieskończonych węzłach, traciły swe zwyczajne geometrie i strzałki. Tam, pośród popiołów spalonej nadziei i tajemniczych anomalii, rodził się smak tęsknoty, gorzki niczym żarzący się węgiel, ale również druga szansa, słodka jak jutrzenka kapiąca blaskiem z płatków róży. Podróż przez prerię – pustkowie pełne zawiłych zakrętów rzeczywistości – była nie tylko próbą przetrwania. Kto nie ulegnie, a kto złudzeniom da się porwać – niechaj sam los zdecyduje! Bo choć każdy z nich niesie w sercu blizny, to właśnie one uczynią jego drogi naznaczone nieodgadnioną magią i do domu westchnieniem. Fanfik ten długo przeleżał w szufladzie, czekając na publikację. Pierwotnie miał wziąć udział w jednym konkursie, ale nie zdążyłem go opublikować we właściwym czasie. Minęło już dobre kilka lat i teraz wrzucam pierwszą część opowiadania traktującą o pojawieniu się w uniwersum Wrednej Szóstki mężczyzny, którego nigdy nie powinno tam być. Za sprawą portalu zjawił się za saloonem, nie wiadomo czy dzięki magii, czy technologii, walcząc o życie z krwawiącą raną na szyi. Wkrótce okazuje się, dlaczego musi czym prędzej wrócić do siebie i jakie niebezpieczeństwo ze sobą przyniósł. Przy okazji dochodzi do ponownego spotkania Wrednej Szóstki z ich dawnymi wrogami. Pojawią się również całkiem nowe wyzwania i potężni przeciwnicy korzystający ze sztuczek, które wykraczają poza zrozumienie nawet łebskiej Twilight Sparkle. Będą pojedynki, potyczki i napady, ale również znajdzie się czas na zaczerpnięcie odrobiny spokoju, rozważania godne mędrców oraz uczucia. Fanfik został napisany nieco specyficznym językiem polskim, stylizowanym na wiek XIX, co zdradza już sam tytuł. Uzasadnieniem jest to, że samo umiejscowienie akcji nawiązuje do XIX wieku, ale przede wszystkim nie chciałem podrabiać pióra Suna, tylko pobawić się formą, próbując stworzyć coś fajnego i ciekawego (mam taką nadzieję). Jeżeli ktoś, kto nie zna tego uniwersum, będzie chciał sprawdzić fika, to polecam zajrzeć do serii Wredna Szóstka na dzikim zachodzie, bo jest naprawdę fajna. Ale jak i tak macie ochotę czytać, pomimo braku znajomości źródła, to jak najbardziej możecie z czasem się oswoić. Także oto: Smak Popiołu, czyli podróż przez Czeluść po prerii przedsięwzięta, część 1 Zapraszam do czytania!
-
Cahan zaczął obserwować [KONKURS]Pierwszy Retro Konkurs Literacki
-
Witajcie, moi drodzy forumowicze przeszli, przyszli i obecni! Z radością pragnę Wam zaprezentować Pierwszą Edycję Retro Konkursu Literackiego. Czym jest Retro Konkurs Literacki? Po prostu konkursem takim jak kiedyś, kiedy woda, powietrze i kucyki były lepsze. Ze stosunkowo niewielkim limitem słów i krótkim jak na obecne czasy deadlinem. Jeśli nie masz żadnego doświadczenia w pisaniu opowiadań... To dobrze trafiłeś. Jeśli piszesz od lat i czasem tęsknisz za czasami, kiedy fandom był młody, to doskonale! Masz pisarskiego bloka? To coś dla Ciebie! Potraktujcie to jako ćwiczenie i dobrą zabawę. Temat: Nightmare Moon powraca po tysiącu lat na Księżycu Czego od Was oczekuję? Przede wszystkim historii alternatywnych dla pierwszych 2 odcinków serialu. Opowiadań mniej więcej w podobnych realiach (tak, możecie dodać mroku, realizmu, udoroślić to wszystko), ale niekoniecznie wsadzać tu karabiny czy zamiast Mane 6 dać walkę Nightmare Moon z kowbojami. Chcecie napisać rozszerzenie do tej historii? Proszę bardzo. Prequel? W porządku. Nie musicie przejmować się zbytnio kanonem My Little Pony: Friendship is Magic, jako luźną wskazówkę weźcie pierwsze 2 sezony. Potraktujcie to jako swego rodzaju wskazówki. To nie jest tak, że nie przyjmę bardziej alternatywnych opowiadań pod warunkiem, że wciąż zachowają ten magiczny klimat. Po prostu bardziej szalone elementy starajcie się wywarzyć. Jednak dobre opowiadanie zawsze się obroni Regulamin: 1. Obowiązuje regulamin forum i działu opowiadań. Nie jesteśmy w dziale +18, więc gore i clop są zakazane. 2. Tagi [human], [anthro], [EquestriaGirls], [random], [comedy] są wyłączone z konkursu. 3. Prace muszą być napisane samodzielnie. Czyli przed publikacją nie pokazujecie ich kolegom i nie podsyłacie im fragmentów oraz nie dyskutujecie o fabule. Risercz jak najbardziej możecie robić. Oraz pytać ludzi o zasady pisowni. 4. Prace nie mogą być poddane korekcie oraz prereadingowi. 5. Limit dolny wynosi 1000 słów, górny 5000. 6. Prace muszą być poprawnie otagowane. 7. Prace zamieszczacie w formie linku do google docsa w tym temacie. Tylko wyłączcie sugestie, komentarze i edycje - tylko wyświetlanie. 8. Limity słów są sprawdzane w docsach. 9. Termin oddawania prac: 30 czerwca 2025, godzina 23:59 10. Organizator zastrzega sobie możliwość dyskwalifikacji pracy w przypadku cwaniakowania innego niż to zawarte w regulaminie. Wątpię by się to zdarzyło. 11. Oceniane są treść, forma oraz wpisanie się w temat oraz ducha konkursu. Oceny są zarówno punktowe jak i opisowe. 12. Opowiadanie konkursowe musi zostać opublikowane w tym temacie na forum. 13. Użytkownik może złożyć więcej niż jedną pracę konkursową, ale chociaż wszystkie zostaną ocenione, to tylko najlepsza może trafić na podium. Tak, nawet jeśli pozostałe zostaną ocenione na 10/10. 14. Konkurs jest objęty patronatem Wielkiego Eventu Klubowego z Klubu Konesera Polskiego Fanfika i dostaje tam również swój własny kanał na okołokonkursową dyskusję. Pytania możecie zadawać zarówno tu jak i tam. Nagrody: I miejsce - wybrana gra na Steam lub ebook do 100 zł lub duży box-niespodzianka* II miejsce - wybrana gra na Steam lub ebook do 50 zł lub średni box-niespodzianka* III miejsce - wybrana gra na Steam lub ebook do 30 zł lub mały box-niespodzianka* *przesyłka w obrębie Polski jest darmowa i dokona się przy pomocy paczkomatów InPost, w przypadku przesyłki zagranicznej nie pokrywam kosztów wysyłki A i co do gier i ebooków - żadnej pornografii. Mogą być 18+, ale nie ma mowy bym kupiła komuś Symulator Młócenia Animu Dziewczynki
-
Rodzina jest najważniejsza [Oneshot][Slice of Life][Sad]
temat napisał nowy post w Opowiadania wszystkich bronies
Okej, to było zabawne. I życiowe. Taki fanfik, w którym czytasz puentę i masz takie "I bardzo ci tak dobrze" Opowiadanie dość nietypowe jak na Nikę z ostatnich lat, przypomina mi bardziej o tym jak pisała dawno temu. Jeśli chodzi o formę, styl i tematykę. To nie jest tak, że coś jest z nim nie tak, po prostu jest inne. Nie ma tu wielkich tajemnic, magii itd. Bardzo solowe, dość mocno prawdziwe. 11 stron, ale czyta się to błyskawicznie. Jeśli ktoś chce coś krótkiego i lubi obyczajówki, to polecam. Jeśli ktoś nie wie, czy lubi, to w sumie też sprawdzi się idealnie, bo zostało zwyczajnie dobrze napisane, nie dłuży się, nie nudzi i nie męczy. Jak dla mnie bez fajerwerków, ale jest naprawdę solidnie. Raczej na jeden raz. Daję okejkę. -
seria Opowiesci Zalobnego Miasta [Seria][NZ][Tagi wewnatrz]
temat napisał nowy post w Opowiadania wszystkich bronies
Robię się stary, a młodzieńcze historyjki nie dają mi w spokoju spać. Dacie wiarę, że udało mi się napisać kolejne, tym razem pełnokriwste, prawie na 50 stron opowiadanie? Ja też bym w to nie wierzył... https://docs.google.com/document/d/1RMZAOWfKb6mf0GaeZJAmEiWUljkh66MTvWn6HIYZ-pc/edit?tab=t.0 ...ale jest. Jak kogoś interesuje, jak "fabularnie" losy Nenji oraz Ojca Narodów miały się zamknąć, to znajdziecie odpowiedzi właśnie w tym tekście. Jest tak napisany, żeby nawet nie zaznajomiony z resztą tekstów czytelnik się nie pogubił (a przynajmniej tak sobie wmawiam) Pozdrawiam -
BiP zmienił swoje zdjęcie
-
CRISIS: A Royal Affair [PL][NZ][Dark][Adventure][Crossover]
temat napisał nowy post w [+18] My Little Necronomicon
No cóż, zawsze jest ta nadzieja Tak jak nadzieja kucyków, był przylądek :d Dosłowna brama do raju na krańcu piekła :d Ale niewielu starczyło sił, by tam się przebić 😞 -
CRISIS: A Royal Affair [PL][NZ][Dark][Adventure][Crossover]
temat napisał nowy post w [+18] My Little Necronomicon
No co ty nie powiesz. Obawiam się, że na tym się skoczy. Nie mam tyle życia by brać się za Dywergencję, czy nawet Nowy porządek świata. Mam nadzieję, że na to starczy mi ochoty i sił -
Vulture zaczął obserwować CRISIS: A Royal Affair [PL][NZ][Dark][Adventure][Crossover]
-
CRISIS: A Royal Affair [PL][NZ][Dark][Adventure][Crossover]
temat napisał nowy post w [+18] My Little Necronomicon
O kurcze, kolejny dodatek do legendy... Ale pytanie: Skoro już tłumaczysz te opowiadania, to może przetłumaczysz też inne opowiadania Ganona z tego świata? Jest ich trochę -
W alternatywnej Equestrii, miasto Pzylądek Nadziei stanowi oazę światła i nadziei, pośrodku otaczającego go świata mroku i niedoli. Rządzone żelaznym kopytem przez zawsze czujną, bystrą, Królową Blackburn. Ale Blackburn nie zawsze była królową Przylądka Nadziei - nie była nawet jego pierwszą władczynią - i nie zawsze była twardą klaczą z okiem do szczegółów. Kiedyś była młoda, tak jak każdy inny kucyk, i tak jak one, musiała poznawać nowych przyjaciół, chodzić do szkoły, popełniać błędy, znajdować miłość i robić wszystko to, co wiąże się z dorastaniem. I to nawet nie licząc jej królewskich obowiązków. Zobaczcie, jak Blackburn, z Księżniczki, staje się Królową, którą zawsze miała być, oraz zobaczcie jakich przyjaciół i wrogów poznaje po drodze. Akcja rozgrywa się w uniwersum Crisis Equestria i stanowi jego prequel Rozdział I: Kochana Księżniczka Oryginał: CRISIS: A Royal Affair Uprzedzając pytanie o kolejne rozdziały, nie wiem kiedy będą. Jak przetłumaczę
-
Dziękuje I może to oftop, ale twoje pomysły nie są wcale aż tak dziwne. Ot taki przyklad z klasyka To była dopiero dziwna powieść I chyba miałeś z nią coś wspólnego. Widziałem temat wydania książkowego, więc wiesz o czym mówię. Gdy nazywam ją "dziwną".
-
-
Rodzina jest najważniejsza [Oneshot][Slice of Life][Sad]
temat napisał nowy post w Opowiadania wszystkich bronies
Na początek małe ostrzeżenie. Nietypowe, gdyż rzecz nie tkwi w spoilerach zdradzających fabułę - tej nie zamierzam zbytnio zgłębiać, najpewniej ograniczę się do oceny postaw poszczególnych postaci, o czym zresztą też będę ostrzegać - lecz w oczekiwaniach, albowiem jeśli przybywacie tu spodziewając się kolejnej historii kalibru "Twilight Sparkle w nowoczesnej baśni o Księżycu" czy też czegoś a'la "Ewolucji gwiazd typu słonecznego", to najprawdopodobniej będziecie zawiedzeni. Tym razem, chciałoby się rzec rekreacyjnie, autorka pozwoliła sobie na coś krótszego - coś, przy czym nie będzie trzeba szukać wskazówek, uważać na drugie dna, to nie będzie wielka tajemnica do rozwikłania, okraszona gęsto pytaniami, na które być może otrzymamy odpowiedzi albo i nie. To po prostu niezobowiązujący przerywnik, krótka obyczajówka, mimo ogólnie niewesołego wydźwięku i w gruncie rzeczy poważnej tematyki (zdaje się, że ta jedna rzecz tylko pozostaje niezmienna), lekka lektura utrzymana w dość "klasycznym" tonie. Bo istotnie, czytając "Rodzina jest najważniejsza", miałem wrażenie, jakbym wkroczył na pokład wehikułu czasu, ustawił najaktywniejsze lata naszego fandomu i przeniósł się akurat w porę konkursu literackiego; czas płynie beztrosko, do zakończenia rywalizacji pozostało jeszcze trochę czasu, ale wciąż spływają nowe prace i jedną z nich jest właśnie ów tekst. Ponieważ lubię, gdy nowe fanfiki potrafią pobudzić u mnie małą nostalgię, muszę uznać to za plusik. Opowiadania autorki zazwyczaj są zwięzłe i nie grozi przy nich wrażenia dłużyzny, nie ma miejsca na nudę czy jakiekolwiek fragmenty, o których zastanawiamy się, czy aby na pewno są potrzebne. A mimo to "Rodzina jest najważniejsza" wydaje się jeszcze oszczędniej gospodarować słowami, tak przy opisach, jak i dialogach. Wypowiedzi bohaterek zwykle są krótkie, zwięzłe, na temat, chociaż zdarzy się niekiedy jakaś dłuższa wypowiedź, a opisy koncentrują się głównie na podejmowanych czynnościach, w przypadku Applejack, czyli głównej bohaterki, otrzymujemy jeszcze pewną dawkę jej przemyśleń i emocji. Co ważne, nie odnotowałem wrażenia niedosytu - oczywiście, z pomysłu można wyciągnąć znacznie, znacznie więcej, ale pytanie czy byłoby warto? Gdyż zagłębiając się w lekturę odkryjemy, iż w gruncie rzeczy... to wszystko już gdzieś było. Niekoniecznie w kucykowej fanfikcji, ale pewno kojarzycie podobne wątki z książek, seriali (zwłaszcza seriali, telewizyjnych) czy filmów, a niewykluczone, że może i z gier wideo, wszakże czasy, w których wyłącznie idziemy w prawo/lewo, skaczemy i strzelamy minęły. Motyw nie jest świeży i stąd wydaje mnie się, że z próby jego rozwinięcia prędzej wyszłoby zbędne rozwleczenie, toteż całe szczęście, że został opisany oszczędnie. Dzięki temu mamy takie właśnie niezobowiązujące i dosyć lekkie "przeżyjmy to jeszcze raz", zamiast "o nie, znowu". Umiar odznaczam jako kolejny plusik. Poszczególne bohaterki zostały w moim odczuciu oddane dobrze, oczywiście na ile pozwala forma. Powiedziałbym, że przez większość czasu jest dosyć serialowo, za wyjątkiem paru momentów, w których z ust tych kolorowych, kreskówkowych postaci padają brzydkie słowa (ale nie wulgaryzmy, tych tu nie uświadczymy w ogóle), ale nic poza tym. Siostrzana więź między Applejack a Apple Bloom wypadła wiarygodnie, zwłaszcza w chwilach, w których młodsza usiłuje bronić starszej, a gdy problem protagonistki zostaje ujawniony, ta nie odwraca się od niej, ale z nią rozmawia, zadaje pytania, próbuje zrozumieć. Innym razem czuje się, że Apple Bloom również ma swój własny dramat, z którym trudno jest jej sobie poradzić, gdyż nie wie, o co może chodzić. A gdy zostaje przelana czara goryczy, ucieka się do rozwiązania siłowego i wkroczyć musi Cheerilee - nie ma jej tu wiele, ale gdy już jest, pozostaje aktywna. Cóż, musi - jest nauczycielką i to ona jest odpowiedzialna za swe uczennice, wewnątrz szkolnych murów. W ogóle, mimo oszczędności w formie, czuć też wewnętrzne rozdarcie Applejack - wie, że to, co robi, nie jest dobre, ale chwilowo nie wie jak z tej drogi zawrócić, miota się, dusi w sobie swe rozterki, wszystko to zostało napisane bez zarzutu. Zwięźle, ale wiarygodnie. Przyznam też, że jak na tę bohaterkę, to dość nietypowa rola. Widać, że autorka próbowała wykreować przy niej paralelę do Pear Butter, w sensie, że córka powtarza błędy matki, aczkolwiek w przypadku Pear Butter nie powiedziałbym, że zostawiła rodzinę dla Bright Maca; prędzej to oni zostawili ją, każąc jej wybierać w sytuacji, gdzie nie było żadnej ostateczności, zamiast podejść do sprawy dojrzale. Applejack też nie wydaje się być postawiona przed takim wyborem, lecz szkopuł tkwi w czym innym. I uwaga, tutaj będą spoilery! Ale ostatecznie, o ile idzie Applejack... zrozumieć, oczywiście w pewnym stopniu, o tyle nie można powiedzieć, że zachowała się dojrzale. Co w sumie jest pewnym zaskoczeniem, bo kto jak kto, ale ona, przynajmniej dla mnie, sprawiała wrażenie twardo stąpającej po ziemi, zbyt zajętej pracą, ale zawsze szanującej rodzinę tak swoją, jak i cudzą, i rozumiejącej, że pewnych granic się po prostu nie przekracza. Podsumowując ten punkt, motyw paraleli między Applejack, a Pear Butter, był sam w sobie ciekawy, ale nie sądzę, by miał tu szansę zaistnieć, bo w gruncie rzeczy mamy do czynienia z dwiema kompletnie innymi sytuacjami; jedyne, co wydaje się wspólne to to, że i w jednym, i w drugim przypadku ktoś zachował się niedojrzale. Skromny komentarz odnośnie różnic społecznych także wydaje się tu ciekawym dodatkiem i moim zdaniem działa lepiej niż wymieniona przeze mnie paralela. Oczywiście, sam motyw wybrzmiewa dość naiwnie, ale to przez to, że wypowiada się na ów temat Apple Bloom, zatem mamy poważny skądinąd problem opisany z perspektywy dziecka. Applejack schodzi do jej poziomu, ale w sumie nie mówi wiele, w tym punkcie historii jest jeszcze na etapie... samooszukiwania się? Są oczywiście pewne rzeczy, przy których trzeba użyć wyobraźni - chociażby jak to się zaczęło konkretnie, kiedy, jak się wówczas czuła protagonistka, więc jakiś obszar do pogłówkowania mimo wszystko pozostał. Akcja fanfika jest jednostajna, chociaż wydaje się sprawnie zmierzać do przewidywalnej konkluzji, to cały czas lektura jest raczej spokojna. Jak mogło być inaczej? Wszakże to [Slice of Life] - wciąga, nie wymaga ani zbyt wiele czasu, ani tytanicznego skupienia, ma opowiedzieć pomysł, umilić nieco czas i dokładnie to robi. Ostatecznie wygląda na to, że każdy wraca tam, gdzie był, życie toczy się dalej, czas niby leczy rany, ale każdy wie, że już zawsze będzie budzić się każdego dnia ze wspomnieniami tego, co zaszło i świadomością tego, co mogłoby być, ale nie zaistniało. I to, samo w sobie, jest dosyć życiowe. Zdecydowanie - czyta się o magicznych kucykach, ale pod powłoką tych kolorowych postaci kryją się ludzie ze swoimi ludzkimi problemami, obarczeni typowo ludzkimi niedoskonałościami. Nie da się tego ukryć. Ostatecznie tekst można polecić, lecz jako krótką obyczajówkę, bardziej na przerywnik, aniżeli na coś, co może skłonić ku głębszym refleksjom, choć oczywiście potencjał ku temu tutaj jest. Opowiadanie jest krótkie, ale zwięzłe, zostało zrealizowane sprawnie, oszczędność formy służy fabule, a bohaterów oddano dobrze, wiarygodnie, jednych bardziej wyraziście od drugich, czuć tutaj melancholię, złość, smutek, ale także i nostalgię, zważywszy na ogólne wrażenie, jakie pozostawia po sobie fanfik. Można współczuć, można karcić, a można przejść obok problemu bohaterki obojętnie, ale nie można zaprzeczyć, że autorka chciała to napisać. Historyjka nie szokuje oryginalnością czy przewrotnością fabuły, ale nie zawsze o to chodzi; czasem wystarczy wciągnąć na kilka minut, opowiedzieć coś i zapewnić tym samym rozrywkę. A jeśli ktoś poczuje się zdopingowany do czegoś więcej, to tylko kolejny plusik Czasem taka oszczędność w formie potrafi wzbudzić więcej emocji niż epopeja - a już na pewno sprawia, że tekst zostaje w głowie na dłużej. Warto było przeczytać.