Wiedźma. Fanfik, do którego zabierałem się kilka razy i zabrać się nie mogłem. W końcu jednak mam za sobą i podzielę się swoimi wrażeniami z pierwszego tomu, który zmieścił się na 497 stronach (według czytnika). I powiem, że jestem trochę rozdarty. Z jednej strony gotów jestem pogratulować Zodiakowi dobrego dzieła, a z drugiej wziąć pałę i lać go po łbie. Ale po kolei.
Zodiak stworzył całkiem dobry świat Wiedźminopochodny. Pozmieniał geografię dla własnych potrzeb, stworzył problemy kucy i niekucy, dodał potwory, wiedźmy płci żeńskiej (ot feminista za dychę)... Słowem, stworzył dobrą bazę przypominającą pierwowzór. W to wszystko wsadził kilka fajnych postaci o większej roli (Spyline, Erynia, Au) i mniejszej (Veks, ojciec z początku, czy kilku kupców). Chromii tu nie wymieniam, bo jej się należy osobny akapit. Całość doprawił fabułą, na którą składają się kolejne wydarzenia, które przywodzą na myśl oryginał. W mniejszym, lub większym stopniu. I tu pojawia się moje pierwsze i chyba największe zastrzeżenie.
Otóż, we wiedźmie możemy znaleźć wydarzenia nawiązujące do sagi Sapkowskiego, bardzo silnie nawiązujące do sagi Sapkowskiego i dosłownie przepisane z sagi Sapkowskiego.
To naprawdę widać i to bolało. Zwłaszcza to ostatnie. na całe szczęście, takie sytuacje dało się policzyć na palcach jednej ręki (dobra, nie liczyłem, ale są w mniejszości). Do normalnych nawiązań nic nie mam.
Główną bohaterką tego wszystkiego jest zebra/wiedźma imieniem Chromia. Nosi jeden miecz (ciekawa zmiana), pali fajkę (też bardzo ciekawa zmiana), walczy z potworami, bluzga (trochę za mocno, ale dobra). Nosi skórzaną kurtkę.
Ogólnie Chromia nieźle napisana, da się ją lubić, choć mi nie do końca przypadła do gustu. Zwłaszcza przez zakończenie. Ale abstrahując od tego, czy się podobało, czy nie, nie jest złe.
Fabuła też raczej na plus. Nie nazwałbym jej wybitną, ale wciąga. Bardzo wciąga. Przez pierwsze około 300 stron to ona sprawiła, że nie skreśliłem wiedźmy. I w sumie dobrze zrobiłem.
Pozostał chyba ostatni element a mianowicie strona techniczna. To największy dowód na to, jak fanfik zyskiwał wraz ze stażem autora. Zazwyczaj nie przeszkadza mi ona, pod warunkiem, ze nie psuje zanadto przyjemności płynącej z dobrej fabuły. Niestety tu tak różowo nie było. Głównie za sprawą masy powtórzeń i pewnej ilości błędów. Zwłaszcza w pierwszej połowie fika. Wprawdzie z rozdziału na rozdział było lepiej, ale nadal początek top masakra.
Podsumowując, to całkiem dobry fik, który ma swoje, spore wady, swoje momenty. Lepsze i gorsze. A z rozdziału na rozdział robi się lepszy. Warto wiec go polecić do przeczytania.
Pozostaje jeszcze najważniejsze pytanie. Czy ten fanfic zasługuje an głos Epic i czy dostanie głos numer 13 ode mnie. Otóż nie. Po pierwszym tomie mam na tyle mieszane uczucia, że się wstrzymuję do przeczytania pozostałych rozdziałów. Wtedy rozważę, czy Epic dać.
Na samym końcu powiem jeszcze jedną rzecz: