Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 10/26/19 we wszystkich miejscach

  1. Youkai szedł w stronę gabinetu nadspodziewanie pewnym krokiem. Tym razem nie w głowie mu było uciekanie czy zacinanie się w pół zdania. Załatwił wszystko co chciał w mijającym tygodniu i był z siebie niezwykle zadowolony. Od jakiegoś czasu pragnął zrobić krok naprzód w swoich przedziwnych relacjach ze Starlight Glimmer, a zbliżające się wielkimi krokami święto uznał za doskonałą ku temu okazję. W ostatnich dniach był zabiegany, spędził mnóstwo czasu na rozmowach z licznymi kucykami w Ponyville i nie tylko. Był nawet w Canterlocie, wszystko po to, aby jego mały planik wypalił. Większość rzeczy, które sobie zaplanował szczęśliwie udało nu się załatwić, pozostawała wszakże jeszcze jedna kwestia - sama szkolna pani pedagog, której Youkai nigdy nie zdołał rozgryźć. Jak zwykle wszystko zależało od niej. Młody jednorożec stanął przed drzwiami gabinetu i odetchnął głęboko. Było sobotnie popołudnie, więc liczył na to, że klacz nie będzie akurat zajęta jakimiś swoimi obowiązkami. Po chwili poprawił grzywę choć sam nie wiedział dlaczego i po jakie licho, zapukał delikatnie i po prostu wparował do pomieszczenia jak to miał w zwyczaju. Starlight siedziała za biurkiem zawalonym jakimiś papierzyskami, ale ogierowi zdawało się, że nie zajmuje się nimi, bowiem spokojnie piła parujące kakao. Uśmiechnął się szeroko. - Cześć Starlight! - zaświergotał głośno i podszedł ku niej. - Pewnie zastanawiasz się w jakiej sprawie nachodzę cię w sobotę. Spokojnie, tym razem nie zamierzam wpaść w histerię ani opowiadać jakichś głupot. Tym razem zamierzam cię o coś... poprosić. Zerknął na Starlight. Zaciekawiona klacz delikatnie zwęziła powieki, Youkai nie wiedział czy to dobrze, czy źle. Jego pewność siebie zaczynała ulatywać. Musiał się pośpieszyć. - Zauważyłaś pewnie, że ostatnio dość dziwnie się zachowywałem. Byłem nerwowy, bo musiałem czegoś się o tobie dowiedzieć i to tak, abyś niczego się nie domyśliła - zachichotał nerwowo. - Ale to już przeszłość, wiem, co wiedzieć chciałem. Dzięki temu zaplanowałem coś wielkiego specjalnie dla ciebie. Coś co ci się na pewno spodoba... Ale wszystko zależy wyłącznie od ciebie. Youkai odetchnął głęboko choć nie było to łatwe. Czuł, że płoną mu policzki. Mimo tego spojrzał Starlight prosto w oczy. - Więc może... może - wyciągnął ku niej kopytko - spędzisz ze mną tegoroczną Noc Koszmarów? - wysapał na wydechu. Zrobił to. Jednak dał radę. Wreszcie zaprosił piękną klacz na jakieś wspólne wyjście. I to na całą noc. Teraz wszystko już zależało do niej...
    1 point
  2. Nie obiecuję, ale spróbuję wziąć udział. Mam już pomysł, ale czy zdążę z wykonaniem to nie wiem. Będzie dla mnie trochę challange, bo kuców tak średnio potrafię rysować. Pocieszające jest, że liczy się pomysł, aczkolwiek pracy, która mnie nie zadowala nie dam na konkurs ^^
    1 point
  3. Przed chwilą włączyła mi się Księżycowa Sonata Beethoven na playliście. Odpowiedź to tak ^^ Lubisz długo spać?
    1 point
  4. Hype ✔ Preorder ✔ Urlop na premierę ✔
    1 point
  5. Hmm... Którego użytkownika by tutaj zjeść...
    1 point
  6. Masełko, serek żółty, chuda szyneczka, sałata, pomidor malinowy, majonez, szczypiorek, ogórek zielony. Do tego osobno pokrojona w paski papryka, rzodkieweczki Twój ulubiony owoc?
    1 point
  7. @Salto Filmików z rzekomym UFO rzeczywiście jest w internecie pierdylion, ale ten konkretny różni się od nich ważną kwestią: jest prawdziwy. Zostało to przecież potwierdzone przez US Navy. Oczywiście UFO nie musi od razu oznaczać pozaziemskiego bytu, ale jest to coś obcego, czego nie byli w stanie zidentyfikować. Widać, że coś jest na rzeczy skoro USA nagle przestało zaprzeczać, że życie pozaziemskie istnieje, a czołowi naukowcy bez strachu mówią, że jest życie na Marsie. Stąd właśnie ten temat, jeśliby się nic nie działo to skąd nagle taka zmiana w ich zachowaniu?
    1 point
  8. Cóż muszę przyznać, że gdyby nie bitwa na fiki to pewnie bym po to dzieło nie sięgnął, a nawet jeśli to po wstępnie zapowiadającym mocno pesymistyczne podejście do rzeczywistości pewnie nie bardzo bym miał ochotę czytać dalej… niemniej jednak, jako że opowiadanie walczyło z moim Kodem Equestria, to bitwę śledziłem bardzo uważnie i… przyznaję, że wyrażone podczas niej opinie zachęciły mnie do przeczytania. I nie żałuję, że to zrobiłem… nawet jeśli istnieje parę rzeczy, do których mógłbym się doczepić. Właściwie czytałem to już dość dawno i w sumie ubolewam nad tym, że od tak dawna nie pojawił się nowy rozdział, ale mimo wszystko mam nadzieję, że autor jeszcze do tego wróci. Niemniej jednak czytało się to całkiem przyjemnie, napisane lekko i plastycznie. Nie pamiętam zbyt wiele szczególnych mankamentów, choć pauzy zamiast półpauz moim zdaniem słabo wyglądają… podobnie jak fatalnie wygląda rozdzielanie wypowiedzi jednej postaci na kilka akapitów, gdy nic między nimi nie ma - to nieco dezorientujące dla czytelnika. No i jedna rzecz, która zawsze niezmiernie mnie drażni… pisanie "alicorn" zamiast "alikorn". No i moim zdaniem używanie formy "Kryształowe Imperium" zamiast "Kryształowe Królestwo" - choć stanowi wierniejsze tłumaczenie - nie ma za bardzo sensu, skoro było to w zasadzie państwo-miasto... Tyle o technikaliach, teraz przejdźmy do postaci - generalnie są dobrze poprowadzone i mimo może pewnej przesady u Applejack czy Rarity na początku wypadają całkiem przekonująco. Generalnie w sumie nie wiem, co jeszcze by tu się dało powiedzieć, poza tym, że wykonany został kawał naprawdę solidnej roboty. Teraz część, która dla mnie jest szalenie istotna, czyli świat przedstawiony - właściwie nie mamy tu go wiele, aczkolwiek poza samym Ponyville i trasą kolejową pojawiła się ciekawa nowa miejscówka - Jaskinie Fuzzy Caverns i miasto Glow Town. Świetne urozmaicenie, faktycznie będące czymś nowym w już przecież bujnej krainie, jaką jest Equestria. No i generalnie wielkie plusy za wątek odradzającego się Griffonstone. W tym punkcie myślę mogę powiedzieć, że "wielkie umysły myślą podobnie" - w końcu tak jest i w moim Lyokoverse, choć fakty są takie, że to dość oczywisty wątek i powiedziałbym, że właściwie nawet nieco zasugerowany w samym serialu, choć mocno subtelnie. A jednak nie spotkałem się z nim często. Ale tu jednak wchodzi też pierwszy duży zgrzyt. O ile postać Savagera jest, ogólnie rzecz biorąc, całkiem ciekawa(choć średnio sobie wyobrażam equestriańskiego gryfa chodzącego na dwóch nogach...), niemal (niemal z powodu właśnie tego zgrzytu) sympatyczna… to jednak właśnie jest w dużym stopniu odpowiedzialny za ten zgrzyt. Mam oczywiście na myśli robienie interesów z gubernatorem Fuzzy Caverns za plecami Equestrii. Co prawda z jego strony jest to zrozumiałe (ale wielka szkoda, że ta rola przypadła akurat tak fajnie wykreowanej postaci - szczególnie podobało mi się jego podejście w kwestii przywrócenia gryfom ich dawnej świetności) to jednak to iż gubernator podległej Equestrii prowincji nagle postanawia ją zdradzić i bezprawnie przejść pod władzę gryfów, to jest dla mnie… cóż najdelikatniej mówiąc nie pasujące - w kucykach zawsze widziałem rasę wierną i lojalną księżniczkom, tak więc wszelkie tego typu akty zdrady zawsze stanowią dla mnie spory zgrzyt. Co więcej, obecność delegatów z Kryształowego Królestwa sugeruje, że wiedziało ono o całej sprawie i nic z tym nie zrobiło, a wręcz można odnieść wrażenie, że brało w tym udział! Dobrze przedstawiona Cadance nigdy by czegoś takiego nie zrobiła. Co prawda alternatywą jest, że to działo się również za jej plecami, ale takie ograniczenie pozycji monarchy i samowola tamtejszych urzędników nie podoba mi się ani trochę bardziej. No i pomysł, by nie tylko palili tam coś tak paskudnego jak tytoń jako "rarytas", to by jeszcze kucyk tak inteligentny jak Twilight nie odmówił "poczęstowania się". No i do tego dochodzi też inna kwestia, do której mam ciut mieszane uczucia. Z jednej strony bardzo drażni mnie kwestia tak niskiego autorytetu Twilight w tamtym regionie, z drugiej strony zawsze oczywistym założeniem było dla mnie, że Twilight jest niejako "księżniczką-stażystką" jak to nazywam. To znaczy, nie pełni realnej władzy, bycie księżniczką jest u niej de facto czysto tytularne, choć jako alikorn w razie potrzeby ma prawo i obowiązek zastąpić księżniczki panujące. Generalnie jednak zasadniczo nie zajmuje się polityką, ani nie jest zaangażowana w sprawy państwa (do czego jeszcze nawet nie jest szczególnie przyuczana, bo jako że jest alikornem, póki co (póki żyje jej najbliższa rodzina) dają jej wieść w miarę normalne życie - na naukę rządzenia i samo rządzenie będzie mieć jeszcze czas) - i zdecydowanie nie można jej określić politykiem. Tu jednak wygląda, jakby Twilight faktycznie była czynną władczynią. Znaczy z drugiej strony, może to być forma owego zastępowania, jednak czy wtedy miałaby prawo - biorąc pod uwagę teoretyczną możliwość skonsultowania się z Celestią… nawet jeśli nie byłą to za bardzo sprawa mogąca czekać - do tak zdecydowanych środków, jakich zdecydowała się użyć? No i wracając do kwestii gryfów. Z jednej strony wielki plus, że wraz z odrodzeniem powraca tam monarchia, a nie jakieś demokracje czy republiki na kiju… tylko szkoda, że mamy tu de facto demokratyczne wybory władcy. Nawet jeśli de facto przy powrocie do monarchii często może być trudno o inne metody i pierwszego króla trzeba wybrać, by mógł powstać nowy ród panujący. (Inną ewentualnością jest odnalezienie potomków dawnych rodów panujących lub np. istnienie jakiegoś prastarego gryfiego prawa związanego z wyznaczaniem nowego władcy.) No i fabuła(no dobra, część poprzednich kwestii też można do tego zaliczyć, choć były one raczej tylko pewnym tłem… a może właśnie nie? Cóż, pewnie już nigdy się nie dowiemy), tu… cóż mamy główny wątek nieznanej postaci(gdyby nie wyraźne osadzenie akcji już po 5 sezonie to bym stawiał, że to Discord), która wciąga Twilight w jakąś chorą gierkę… W sumie nawet ciekawy wątek, no i dobry wybór kucyka, bo któż jest lepszy w popadaniu w paranoje od naszej Twilight? Choć faktycznie to, co się dzieje, jest mocno niepokojące - zwłaszcza to zdjęcie z jej przyjaciółkami, które ze wszystkiego chyba najbardziej ją w tę paranoję wpędziło. No i te z pozoru przypadkowe wypadki, jakie potem miały miejsce… a może w tym rzecz, że po "kamiennym" zamachu, który miał ją wpędzić w paranoje, u Twilight po prostu zadziałała siła sugestii? Niestety nigdy się nie dowiemy. Jedno jednak mi się tu nie podoba - nawet biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, Twilight zbyt łatwo straciła wiarę w przyjaźń, zbyt szybko stała się podejrzliwa wobec swoich przyjaciółek i przestała im ufać. Twilight, którą znamy, nawet po tym zdjęciu nie zaczęłaby podejrzewać, że to jej przyjaciółki były tymi, które targnęły się na jej życie. Z pewnością znalazłaby inne racjonalne wyjaśnienie. Tym bardziej że Starlight - którą zna krócej i co do której ma znacznie solidniejsze podstawy do nieufności - wciąż ufała. I tu przechodzimy też do pewnej innej kwestii, o której niegdyś już sobie z autorem rozmawialiśmy… skoro Starlight stała się w jej opinii jedyną osobą, do której mogła się zwrócić… No właśnie! Jak to jedyną osobą? A co z Sunset? By ufać Sunset miała o wiele lepsze powody, nie ma też żadnego racjonalnego powodu, by o niej po prostu zapomniała(nawet biorąc poprawkę na paranoję). Jak dla mnie to kolosalny błąd w fabule. I nie, nie kupuje tłumaczenia o "nieuznawaniu Equestria Girls". Nie uznaję, nieuznawania Equestria Girls. Podsumowując - fik z jednej strony dobrze napisany i pod wieloma względami intrygujący, z drugiej jednak, w paru kwestiach coś jest mocno nie teges...
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...