Podczas życia codziennego nie sposób nie zauważyć ptaków. Są wszędzie, kręcą się koło naszych domów, bytują w naszych sadach i ogrodach, nie brakuje ich nawet w dużych miastach. Niektóre spotkania z ptaszyskami zapadają w pamięć na dłużej lub są po prostu interesujące z różnych powodów.
Mimo że nie mamy odradzającego się z popiołów feniksa takiego jak Philomena, to ptaki w naszym świecie mogą być równie ciekawe
W tym temacie możecie opowiadać różne historie związane z ptakami jakie Was spotkały, mogą być takie które szczególnie zapadły w pamięć, ale też bardziej codzienne, które są równie dobre, szczególnie jeśli dotyczą jakichś niecodziennych okazów lub sytuacji. Mile widziana będzie właściwie każda historyjka związana z jakimkolwiek ptakiem.
Zacznę od historii o bliskim spotkaniu z myszołowem.
Robiłam sobie kilometry na rowerze. Jechałam już w stronę miasta w którym wtedy mieszkałam. Zostało mi jakieś 10 km. I wtedy, na zaoranym polu zauważyłam jak siedzi myszołów. Normalnie siedział, jak to one mają w zwyczaju. Trochę mnie zdziwiło że nie uciekał, więc zatrzymałam się. Chciałam zrobić mu zdjęcie, a on w tej chwili spróbował się zerwać do lotu. Niestety coś mu nie wyszło i zaczął się oddalać na piechotę, pomagając sobie skrzydłami na nierównej ziemi. Poszłam za nim, wyciągnęłam bluzę żeby go nakryć. Nigdy nie przypuszczałam że myszołów może być takim szybkim biegaczem. Goniłam go prawie do środka pola, zanim udało mi się go złapać. Jego żółta stopa uzbrojona w ostre pazurki na dzień dobry wbiła mi się w dłoń. Musiałam jeszcze wrócić do roweru, zawinąć drania w bluzę i wieść pod pachą 10 km. To było najdłuższe 10 km jakie dane mi było przejechać. Ptak się kręcił, wiercił, wyślizgiwał, czasem udało mu się wyswobodzić głowę i dziobnąć, czasem nogę i drapnąć. Miał zwichnięte skrzydło po kolizji z autem. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, ptaka odwiozłam do domu, tam go przepakowałam i zawiozłam do ośrodka rehabilitacji. Tego spotkania nigdy nie zapomnę, została mi blizna po tym skurczybyku