JAk już pewnie nie raz wspominałem, aTOM to gwarancja dobrego fika i pierwszorzędnej jakości tłumaczenia. Nie inaczej jest tym razem. Nosflutteratu to świetne dzieło, które czyta się z przyjemnością. Tekst wygląda ładnie i schludnie. Są odstępy miedzy akapitami, wcięcia i oczywiscie justowanie. Nie zaiważyłem też zadnej literówki na tych pięćdziesięciu stronach, wiec i korekta zrobiła tu zapewne kawał dobrej roboty. Możnaby się wprawdzie przyczepić do myślników zamiast półpauz, ale ja tego nie robię, bo mi to nie przeszkadza.
A co zaś się tyczy treści...
Treść jest po prostu miodna. Juz sam pomysł, ze Fluttershy jest nieumarłym wampirem, który żłopie krew (przez słomkę, ze szpitalnych pakietów), gryzie bogu ducha winne kuce (jeśli się an to zgodzą) i ma silną awersję do czosnku zasługuje na medal. Zaś jego realizacja, choć odrobinę sztampowa, jest solidna, logiczna i bardzo przyjemna.
Po dłuższym przebywaniu w ponyville (akcja dzieje się chyba po drugim sezonie) Twilight przypadkiem dowiaduje się, że jedna z jej przyjaciółek jest wampirem. Tak, serio, nikt jej o tym nie powiedział,a ona, zapatrzona w książki, naukę przyjaźni, czy plot Celestii (choć to chyba nie w tym fiku) nawet tego nie zauważyła. No cóż, cała Twilight. Oczywiście próbuje się dowiedzieć, co jak i dlaczego, oraz czemu nikt się nie przejmuje, ze krwiożercze monstrum mieszka w tym miasteczku od trzech lat. Jej przyjaciółki różnie na to reagują, pozostajac przy tym zbieżne ze swoimi charakterami. Rarity w swej szczodrości daje Fluttershy darmowy kapelusz, a w późniejszej rozmowie z Twilight wysuwa hipotezę co do związku Twi i Shy (swoja droga fajny ship). RRobi też bardzo dramatyczny pokaz lalkowy, który z kolei sugeruje, że Shy ma kogoś innego. Applejack, nie przerywajac pracy opowiada Twilight co o tym myśli i co takiego wsuwa flutterwampir. Swoją drogą tu kolejny, dobry pomysł z tym wykorzystaniem krwi ze szpitala. Kucyki z pewnością chętnie oddają krew (zwłaszcza jak wiedzą, ze ich sąsiadka regularnie z niej korzysta), a że jest mało wypadków, to szpital nie ma takiego przerobu, by wykorzystac pewnie nawet zwyczajowe dary (a krew to nie ruska konserwa wojskowa, by po trzydziestu latach nadawała się do spożycia). Więc w zasadzie, w tej stytuacji wszyscy wygrywają. Shy nie burczy w brzuszku, kucyki czują, ze pomagają, a szpital ma zawsze świeże zapasy. No i dzięki temu mamy pod koniec tą fajną scenę, kiedy Fluttershy wychodzi przed dom z torebką krwi, z której wystaje słomka. Zupełnie jakby to była oranżada w woreczku. Rainbow Dash w typowy dla siebie sposób najeżdża na Twilight, gdy tylko zauważa, co ten mól książkowy czyta i w prostych słowach mówi co o tym myśli. Przy okazji dowiadujemy się, że tęczowogrzywa dokarmia przyjaciółkę swymi własnymi zasobami. Swoja droga, to zjawisko i to jak cały proces wygląda, pozwala wysnuć wniosek, ze w tym fiku, te dwie łączy coś więcej niż kąsanie. No ale wtedy to raczej była norma, ze te dwie były skłaniane ku sobie przez nasz fandom. No i jest jeszcze Pinkie, która w typowy dla siebie sposób, pomaga Ywilight przypomnieć sobie, kim tak naprawde jest dla niej Fluttershy, jakie łącza ich relacje i czemu, przez ten cały czas, nie wydało się, że Shy jest wampirem. Bo ona zwyczajnie jest dobrą, miłą, choć nieco nerwową i przestraszoną klaczą, jaką zawsze była.
No i tu dochodzę do jedynego momentu, który mi się w fiku nie spodobał. Czyli wyjaśnienie Fluttershy pojawienia się w mieście Garlic (czyli łowczyni wampirów). Łowczyni jak najbardziej na plus. Jej pojawienie się może być (choć tłumaczenie o złej mapie jest trochę bez sensu i zalatuje kłamstwem). Tak samo podoba mi się to, że siedzi akurat w Kąciku, kiedy Twilight gada o tym z Pinkie (może odrobinę sztampowe, ale jak dla mnie może być). Jej (Garlic) pójście na robotę jak najbardziej na plus. Nawet to, że łowczyni wampirów to dawna przyjaciółka Fluttershy jest świetne. Podoba mi się. Próba powstrzymania jej przez Twilight też na plus. Bardzo logiczna i w klimacie serialu. Taka zmiana zdania pod wpływem przyjaciółek i uświadomienia sobie, ze jednej z nich coś się może stać.
To, co mi się nie podoba, w tym całym spotkaniu, to kłamstwo, jakie Garlic i Twilight sprzedają Fluttershy. Jest zwyczajnie głupie, naciągane jak gacie na słonecznym plocie i kompletnie mi się nie podoba. Osobiście uważam, ze tu powinno pojawić się miejsce na szczerą rozmowę tej trójki, podczas której Garlic wyjaśniłaby swój punkt widzenia i swoją pracę, a także doszła do wniosku, ze być może nie wszystkie wampiry są krwiozerczymi potworami i warto poświecić chwilę na obserwację, zanim się takiego zakołkuje. Przy okazji Twilight mogłaby sie pochwalić nową wiedzą i nowymi poglądami.
Jednak mimo tego, musze przyznać, ze zarówno fabuła jak i postacie w tym fiku są zrealizowane pierwszorzędnie i opieraja się na pierwszorzędnym pomyśle.
Jeszcze wspomnę o jednej rzeczy, któa nieco ten fik wyróżnia. Mamy tu do czynienia z narracją pierwszoosobową, przez co cały czas śledzimy wszystko z perspektywy Twilight i widzimy tylko to, co w danej chwili widzi Twilight. To, moim zdaniem, bardzo dobry wybór. To znacznie lepiej buduje postać i pytania Twilight, niż by to miało miejsce przy narracji pierwszoosobowej. Jednocześnie pozwala pokazac co nieco sposób myślenia Twilight.
Podsumowując, to bardzo ciekawy i przyjemny fik, który mimo rozmiaru (50 stron) czyta się w zasadzie jednym tchem i można to zrobić na jednym posiedzeniu. Zdecydowanie warto po niego sięgnąć.
I na koniec mała ciekawostka. Fanfik ten zadebiutował na fimfiction w roku 2012, kiedy to jeszcze w najlepsze trwał sobie sezon trzeci, który to podobno miał zakończyć historię kucy i nie było jeszcze żadnych wzmianek o fluttertoperku (odcinek 8 sezonu 4). Czy więc ten fik zainspirował Flutterbata? Zapewne nie. Zapewne to tylko zwykły przypadek, ale nawet zabawny.