Hamzat ponownie otworzył oczy. W sumie równie dobrze nie musiał, ponieważ gdy usłyszał nieprzyjemne lecz przy tym na złość wyraźne dźwięki śmierci, zmarszczył czoło już wiedząc, że coś jest nie tak. Chcąc nie chcąc, zrobił to. Na szczęście nie złapał wzrokiem dokładnego momentu, kiedy ostrze przerwało jej kręgosłup, mając czarną plamę pomiędzy Bhati z głową przy ciele a Bhati z głową ulatującą nieco w bok, kiedy zaczynała się staczać. Brodaty wojownik widział, jak pradawna bogini, jego najświeższa ofiara, pada na ziemię z taką smutną normalnością, że równie dobrze Nadżibullah mógłby właśnie ścinać kogoś na jednym z rajdów.
Jego odczucia nie są jednak bliskie dumy czy zadowolenia. Z poszarzałą, nieco bardziej zapadłą twarzą o trudnym do zinterpretowania wyrazie nomada powoli, ale w napięciu wyciera broń o szmatkę przed wsunięciem jej z powrotem do pochwy. Następnie, jakby z lekkim opóźnieniem Hamzat wzdrygnął się, od wiatru oraz tego specyficznego odczucia jakie wywoływał Aslan, przebywający na jego ramieniu. Pani Bhati wyglądała na zaskoczoną obrotem sytuacji, pomyślał mężczyzna, spoglądając na głowę egzotycznej kobiety. Czy tego właśnie chciałeś, Panie? Czy postępuję zgodnie z twoją wolą, Księżycowy Boże? Co teraz?
- Bóg tak chciał - powiedział mimo wszystko, decydując, że i tak on osobiście za to odpowie. Szkoda mu Haruseptha. - Spełniam jego wolę. Bardzo mi przykro, że tak musiało się stać, Sigrid. I ty, Harusephcie. Nie zrobiłem tego z głupoty. A teraz... chyba powinienem ją pogrzebać. Oby było jej dobrze, gdziekolwiek teraz jest.
Może jest sępem, pomyślał pustynny wędrowiec, wciąż w pewnym choć mniejszym napięciu oczekując na to, jak rozwinie się sytuacja, czy dostanie odpowiedź, co zrobi Harusepth. Łysy kapłan może być teraz nieobliczalny, albo bardzo przybity - Hamzat zresztą też jest dość przybity - jednak może uda się z nim porozmawiać.