Skocz do zawartości

Hetman WK

Brony
  • Zawartość

    430
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Hetman WK

  1. Sasyczał przez zęby, możliwie jak najciszej, choć jakby mógł, wydarłby się na całe gardło. Albo chociaż rzucił by małą wiązanke. Ale prędzej czy później, rany się zagoją. Może zostaną blizny, ale...przynajmniej jest w jednym kawałku. Przynajmniej umysł jest w pełni sprawny. I to powinno póki co wystarczyć. - Wydaje mi się, że z nas dwojga ty wyszłaś najlepiej - zażartował, kryjąc że bok go cholernie boli.
  2. - A wiesz, tak z czystej ciekawości. Zwyczajnie lubię mieć pełny obraz sytuacji. Oraz z kim mam do czynienia. Taka wiedza często okazuje się bardzo przydatna - ziewnął, zakrywając usta. Podparł się rękoma, z wolna wstając. Wysłane z mojego LG-M250 przy użyciu Tapatalka
  3. - Nie. Czuję się dobrze. Napewno lepiej niż tam - przetarł lewe oko - Ale dzięki za troskę. Też się cieszę że jeszcze nie jestem na tamtym świecie. A spodziewalem się tego. Co do tego czy mogę wstać...Tak, daj mi tylko chwilę. Nie to że czuję się osłabiony, a mam zwyczajnie wrodzone problemy, aby zebrać się z łóżka - parsknął, ostrożnie przekręcając się aby powoli wstać - Tak swoją drogą, mogłabyś mi powiedzieć, jak ta...pani wyglądała? Spodziewał się o kogo chodzi, ale wolał się upewnić. Wysłane z mojego LG-M250 przy użyciu Tapatalka
  4. - Co przepraszam bardzo? Po tym wszystkim, cholera, nawet w środku całej tej akcji, mam ot tak wrócić w ojczyste strony? Nie ukrywam, legnięcie się na trawę w rodzinnych dolinach, albo spacer po swoich lasach byłby przepiękny. Niech się dzieje wola nieba i niech te wyspy się trzęsą. Aczkolwiek. Coś sobie obiecałem. I póki tego nie spełnię, to Rzeczpospolitej granic nie przekroczę. Po za tym, nie po to męczyłem się w motelu, dałem się dźgnąć i złamać rękę, żeby teraz wsiąść na statek albo do samolotu. Spojrzał na nią ironicznie. - Żartujesz? Mam nadzieję że nie, bo dopóty tego problemu nie rozwiążemy, to w stan spoczynku nie zamierzam odejść...Znaczy że zostaję. - Chyba że Lars sądzi że wszystko zepsuje.
  5. - Czy ja dobrze słyszę? Armia rycerzy zakonnych? O matko, nie mogłem lepiej trafić. Ciekawe czy Templariusze czy Joannici? Raczej nie Krzyżacy. W najskrytszych marzeniach tego się nie spodziewałem. A skoro są ożywieńczy rycerze...możliwe że wachlarz możliwości konkretnie mi się poszerzył. Hernan, Karl, Justynian, Barbossa...czy mogło być...zaraz. Jeszcze ona. Ech. Uśmiechnął się. - Spokojnie. Fakt, wydaje się że mamy problem...no mamy, ale nie żeby odrazu desperacja. Może do mości towarzyszy, potrzeba odpowiedniej ręki. Kogoś kto żyje w tych czasach, a jednocześnie jest wierzący. A co nieco w kwestiach szlachectwa wiem, nie chwaląc się. Bardzo mnie natomiast zastanawia, o co chodzi z tymi Egipcjanami. Czyżby żołnierze ostatniej królowej? Hm - zamyślił się, zerkając na tors - Zbaczając z tematu, są tu gdzie$ moje rzeczy?
  6. Przyłożył dłoń i przetarł czoło. Musiał sobie to wszystko ułożyć w głowie. - Czyli jeszcze nie umarłem - skwitował - Parskając śmiechem - Dobrze dobrze. W pierwszej kolejności, nie musisz się przejmować, nie mam ci tego za złe. Nie pierwszy raz zdarzyło się mi taka sytuacja. Przyzwyczaiłem się. Cieszę się natomiast że mimo wszystko, nic ci nie jest - uśmiechnął się - Tam na plaży...hu - pokiwał głową - Co najmniej trzy razy byłem pewien swojej zguby. Po drugie...co konkretnie masz na myśli mówiąc opozycję i kogo. Nie licząc ciebie, mnie, Larsa i tej pani. Bo Stowarzyszenie to z tego co mi wiadomo, organizacja na wszystkie kontynenty. Po trzecie... - zatrzymał się kiedy sobie coś przypomniał - Ten nieumarły...co się z nim stało? Wysłane z mojego LG-M250 przy użyciu Tapatalka
  7. - Otóż śmierć upomina się o mnie. No cóż. Na każdego przecież przychodzi czas, żeby spotkać się ze stwórcą. A przed to, tak właściwie, to ze św. Piotrem. Ciekawe co tera. Sąd oczywiście, a potem...Hm. Najprawdopodobniej czyściec, albowiem wyżej czy niżej, mam zbyt mało zasług. Aczkolwiek... Rozmyślanie, przerwał mu cios obuchem. Szczęśliwie nie z kolcami, co skończyłoby się znacznie gorzej. Czuł się, jakby we łbie waliły mu armaty, albo dudniły bębny. Zamrugał parokroć, chcąc przyzwyczaić się do otoczenia. Podparł się na łokciach, a wzrok mimowolnie opadł mu na tors. - O kurwa. Niedobrze. Ktokolwiek to zrobił, winien zapłacić mi bardzo słono - wzdrygnął się. Świadomość że ktoś...eh. Rozejrzał się po otoczeniu, zastanawiając się, czy to już ten świat, kiedy dostrzegł Irene, która...no nie wyglądała najlepiej. - Poważnie? Chyba musiało minąć naprawdę dużo czasu. Wciąż nie wiem czemu jej nie widziałem. Albo faktycznie to czyściec. - Emm...h-hej - obejrzał się - Mogłabyś mi...powiedzieć...co się właściwie stało? I co to za miejsce?
  8. Hetman WK

    [Zapisy][Gra]Blood Lad

    Wskoczył na grzbiet konia, łapiąc oburącz za wodzę. Skierował konia w stronę głównej bramy i nie zważając na cokolwiek innego, zaczął spokojnie, nieśpiesznie zmierzać w swoją stronę. - Ech. To się źle skończy. Zwłaszcza dla mnie - westchnął - On naprawdę sądzi że to się uda. Nie zdziwię się, jak będę musiał schronić się w Nekropoli. He. Chce poświęcić trzy największe rody żeby zyskać tron. Nie, będzie zaiste świetnym władcą. Cholera, już wilkołaki jako tako potrafią rządzić. Przynajmniej jest bezpiecznie. Gdyby tylko tak uparcie nie dążył do odzyskania swego. Pokiwał sprzecznie głową. - Nie mogę się już doczekać tej konfrontacji z czarnym rycerzem. Nareszcie ociupinkę poćwiczę.
  9. - Te kontrakty, umowy, zaklęcia, klątwy jakie to nie równe - skwitował. Spojrzał na moment w górę, kiedy deszcz zaczął padać - Tylko tego mi brakowało do szczęścia. Skrzywił się i zacisnął oczy, słysząc krzyk kolosa. Rozszerzył jeszcze powieki, widząc jak morze ponownie zaczyna się uspokajać. Ale z racji że w najbliższym czasie nie zazna uczucia spokoju, czy odpoczynku, skierował swoją uwagę na ranę, którą starał się jakkolwiek uciskać wcześniej. Jak widać, nie udało się. Cóż, nie miał za bardzo warunków aby to załagodzić. Piach...woda która do czyszczenia raczej się nie nada. Czując że pewno samoczynnie runie na ziemię, sam powoli usiadł na ziemi. - Spokojnie - bąknął - Potrzebuje...tylko...odpocząć.
  10. - Ano to, iż... - przerwał, kiedy dostrzegł prawdziwą formę Benu. Znaczy że przerżnął. - A żem musiał jak zwykle przeciągać, miast od razu się rzucić. Psia kość. Zawęził brwi. Zacisnąć pięści nie mógł, bo niejako nie posiadał wolnej. I znowu zawiódł. Znowu zawalił. Miał już tego serdecznie dosyć. - No rzesz ja... - nie zdążył dokończyć swojej myśli, kiedy ponownie niebo zasnuło się ciężkimi obłokami. Teraz był kompletnie zdezorientowany co się dzieje, dlaczego się dzieje i czemu jeszcze stąpa po ziemi. Rozejrzał się po terenie. Nie dostrzegł ni wampirów, nie łowczyni. Tylko nekromantka. No wspaniale. Spojrzał wprost na kolosa. - Powiedz mi - zwrócił się do towarzysza - On został obudzony, tak? To jakby to wyglądało jakby został przyzwany?
  11. Słysząc ryk, zdał sobie sprawę, że to już jest kwestia paru minut, jeżeli nie parędziesięciu sekund. Odwrócił wzrok w stronę wody i widząc tytana...szczerze się przeraził, bojąc się o to czy aby tym razem, szczęście tym razem się do niego nie uśmiechnie. Nie chodziło może o samą formę, a bardziej świadomość tego że ten konkretny stwór mógłby go zgnieść jednym ruchem, a także że kolos jest zwiastunem apokalipsy, nie nastrajał pozytywnie. Gdyby mógł, to dziękowałby tym którzy umieścili inkwizytorów. Pisk drażnił mu uszy, prawie rozerwał bębenki, ale nie zamierzał się zatrzymać. Zauważywszy, że kości palą się ze zetknięciu z pogańskim światłem, miał już pewne przypuszczenie. Lars i Irene, pytanie w sumie gdzie oni są, nie przeszli, po to ich paliło. Logiczne, ożywieńcy, wampiry. Bo przecież egipski ptak nie przepuści niczego co ma związek z Setem. W sumie interesujące, że załocyielami były dwa bóstwa Egiptu i jedno ze Skandynawii, a główny problem stanowią nordowie. Czemu nie ma rzymskiego panteonu, skoro synowie Marsa podbili Brytanię? - No - jęknął - Więc widzą to w ten sposób - przełknął ślinę - Ty nie możesz się zanadto zbliżyć, bo w mgnieniu oka skończysz jak Samozwaniec. Dopóki ona tam stoi, to proces nie zostanie przerwany. Jedynie ja mógłbym tam wejść, bo nie mam w sobie nic by mnie zatrzymało. Niestety nie mam jak użyć kończy. Znaczy owszem, lewej jak najbardziej, acz krew by ze mnie wyleciała. Niby nie widzę innej drogi. Niby. A bardziej, innej rozsądnej. Pamiętasz jak wtedy w domu nekromanty, rzuciłem się na ożywioną Richardson? - to wypowiedział trochę ciszej, dla pozorów.
  12. - Ja też nie wiem czy ma jakiekolwiek inne mocy. Nie zdziwiłbym się gdyby tak faktycznie było. Wystarczyłoby natomiast jakoś odwrócić jej uwagę, wtedy nie mogłaby kontynuować swoich zaklęć, czy co to cholery jest. Z tym bożkiem to jest przerypana sprawa. Mogą go obudzić, ale nie przyzwać, choć obie wersję są niepojące. Zwłaszcza że nordowie lubią różnie interpretować pewne pojęcia. Jak honor, sprawiedliwość. Hm - zamyślił się. Oczywiście nie karze mu się na nią rzucić, to bo to by było głupie i raczej nie odpowiedzialne. Również nie był w stanie użyć żadnej ze swoich kończyn. Jedyną jego bronią, była... - Wiesz, mam pomysł. Ale musimy się jeszcze trochę zbliżyć. Tak na wyciągnięci ręki, tylko trochę dalej. I trzeba się zorientować czy będzie słyszeć, czy może ma wokół siebie jakąś barierę.
  13. - Aha. W tym rzecz. Kurna trochę głupio że to przez mój rozkaz tak skończył - skarcił się. Nie mógł sobie dalej tego w dalszym ciągu wybaczyć. Widząc kształty na wodzie, zdawał sobie sprawę, że czas się powoli kończy i trzeba się spieszyć. Widząc już Simon, tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu. Ujrzawszy zasłonę, opcja tego żeby ją zepchnąć, nie była głupia, ale pewno i na to znajdzie sposób. - Skoro już o tym mowa - zagaił - Masz jakiś plan na to co zrobić z nią? Pamiętając o tym, że nie do końca wiemy czy czasem przeżyje upadek z tej wysokości.
  14. - O. W sumie to przeczuwałem, aczkolwiek myślałem że na tym się skończy. Ale naprawdę się cieszę że się myliłem - odparł. Nawet mu specjalnie nie przeszkadzał ten nowy wygląd. Podążył za nim, nie zwracając uwagi na to że czuł się jak kupa łajna. W przenośni i faktycznie. Tak czy inaczej, słuchał towarzysza dalej. - Z tym się w pełni zgadzam. Trzeba się spieszyć. Czekaj...to oznacza że nie będzie mógł już używać swoich zdolności? Jak np, przyzywanie uzbrojenia? A swoją drogą, ty masz nadal swoją...moc, że tak to ujmę? - Nie chodziło, że mu to by przeszkadzała. Sama jego obecność, jak najbardziej wystarczyła, aczkolwiek był zwyczajnie ciekaw. Z punktu widzenia taktycznego, ta wiedza akurat mogła się przydać.
  15. - Psia morda, nie cierpię tego wszystkiego. Dotarło do niego, że ten nóż musiał być jakoś zaklęty, lub nasączony trucizną. Chyba że...jest nieczysty. Wtedy srebro by samo działało. - Co ja pieprzę. Widocznie zaczynają się zawroty głowy. Tak jak ten powstający ko...moment. To nie jest halucynacja. To raczej nie mógł być kolejny strażnik. Znaczy, mógłby, ale wszyscy już weszli i spełnili swoją powinność. Natomiast widok czarnego habitu, optymizmem nie napawał. Wręcz przeciwnie. Do czasu, jak usłyszał głos. - Nie, nie. To już musi być sen. Uśmiechnął się z ogromną ulgą oraz ciężarem który spadł mu z serca. - Decus Domine! - odpowiedział - Nawet w takiej formie niezmiernie cieszę się że cię widzę. Ale myślałem że wyślesz kogoś, a nie sam się pojawisz.
  16. Widząc wychodzącą nekromantkę, aż tak nie był zaskoczony, stwierdzeniem że to ona ich wezwała. Choć krzyże jakoś tu nie pasowały. Słuchał tego, podobnie jak rycerstwo, z małą dozą nie do wiary. Ale słysząc słowa ,,Bóg z nami, któż przeciw nam?", poczuł się jakby dostał konkretny strzał w mordę. I to od opancerzonej ręki - To hasło, a nie stwierdzenie tego że jest...ech - Roztworzył lekko usta, obserwując jak strażnicy znikają w odmętach. Nowo powstały obiekt, jeszcze bardziej wprawił go w konsternację. Ledwo spojrzał potem na Julię. Ale nie zamierzał o nic pytać. Nie miał bardziej słów. - O matko, a już myślałem że Hetman o takim wsparciu mówił. Ech, jak ja nienawidzę takich momentów. Ktoś wkurwił pewną osobę, a ta ratuje mu skórę. Nie zdziwię się jak będzie się prze...nie, jak będzie mi wypominać. Tak, tego to jestem pewien. Pozostała tylko kwestia co robić dalej. Coraz to tracił siły, z nadmiaru wydarzeń. - Moment...trzecia? To zostało cztery. Ale pierwsze dwie to antychryst, druga, wielka wojna, co się akurat z Tymirem zgadza, a trzecim jest głód. Hmm...Dobra, może jej się coś pomyliło. A cholera z tym. Otrząsnął się i również zaczął iść na klif.
  17. - Hm. Inaczej trzeba. Chyba że...nie no. Jeżeli to trupy z czasów Normanów, to myśmy wtedy już ich. Trochę był zdezorientowany, nawet przeczuwał że miecze pójdą w ruch. Odkaszlnął, uspokając nerwy. - Mości panowie, już wszystko prostuję. Tak, mój lud to sąsiedzi Świętego Cesarstwa - Oj to boli - Światło pańskie, przyjęliśmy roku pańskiego, dziewięćset sześćdziesiątego szóstego kiedy to nasz władca, książę Mieszko I przyjął chrzest katolicki, a zowiemy się królestwem od anno tysiąc dwudziestego piątego, kiedy to syn pierwszego naszego władcy, Bolesław I Chrobry, dostąpił zaszczytu, aby korona królewska gościła na jego głowie. Od tego, Księstwo Polskie zwie się Królestwem. A, jak to mości panowie nazwali, wstecznika nie ja wezwałem. Uchowaj panie, ja starałem się tego zatrzymać. A obudzić go próbuje wiedźma, poganka. Tam, na klifach, chciała ofiarę złożyć - wskazał wyżej - Kamraci starają się zatrzymać, ale nie są w stanie.
  18. Widząc szkielety, początkowo zastanawiał się nad tym, co takiego złego zrobił, że świat go nienawidzi. Do czasu, kiedy zauważył krzyże. Naprawdę, chciał rzucić się na piasek i dziękować stwórcy. Ale to by było głupie. Poderwał się, usłysawszy pytanie. Spojrzał szkieletowi w oczy. Uspokoił się. Wpierw lekko się skłonił. - Jestem Adam Zawadzki, herbu Strzemię po matce. Mieszkaniec ziemi łódzkiej, należącej do państwa Polskiego. Lud moich pobratymców, zamieszkuje tereny za wschód od Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego. Wy kto, panie? - trochę żargon szlachecki znał. Wysłane z mojego LG-M250 przy użyciu Tapatalka
  19. Obserwował wspienione morze z wielkim niepokojem, ale bez przesady. Syn tytana nie może przejść do tego świata, więc jeszcze nie jest tak źle. Wiedząc, że siedzenie jest dość głupie, wstał na równe nogi. Trochę to jest trudne bez pomocy rąk, acz wykonalne. Widząc co się dzieje na klifie, przewrócił oczyma. - Że też musiałem trafić na dwoje wampirów. No kurde, dlaczego nie mogło być, choć jednego...nie wiem, jaszczura, wilkołaka. Ja to mam szczęście. Przeczuwał co Simon chce zrobić. Zmusić nekromantkę, aby ta wyrecytowała formułkę. Utwierdziło go to tylko w przekonaniu. - O panie, czy ona nie potrafi myśleć? I tak spaliła zwój, więc...ah. I jak się spodziewał, piach zaczął się nienaturalnie podnosić. A przynajmniej, za bardzo. Ujrzawszy szkielecią dłoń, odskoczył kawałek. - Że co? Czemu bordowa? Rozumiem jeszcze w pancerzu...ale to? Zauważywszy, że kości zaczynają się pojawiać, postanowił trochę się oddalić, aby nie być pomiędzy linią ożywieńców a spienionymi wodami.
  20. Spojrzał na nią wymownie. - Wiesz...ze złamaną prawą ręką, oraz raną, którą muszę podtrzymywać lewą...wątpię żebym się przydał inaczej, niźli jako przeszkoda. Idź sama, jak coś, to słuchaj się Larsa. Ale śpiesz się, bo raczej to coś - kiwnął w stronę wody, nie zamierza dłużej czekać - ponaglił ją. Z jednej strony, chciał iść, ale z drugiej, jeżeli coś się pojawi na brzegu, to wpierw zajmie się nim, i da reszcie trochę czasu.
  21. - No, to pogratulować siły. Żeby taki manewr wyczynić - pokiwał głową z uznaniem, a potem spojrzał na rękę. - Nie, daj spokój. Nic mi nie będzie. To tylko rana cięta, i to niespecjalnje głęboka. Raz przeszło na wylot. Zagoi się. Bardziej się martwię prawą ręką. Skierował wzrok na miejsce gdzie promienie słońca padały. Był mocno zaskoczony widokiem Simon. Bez ran, bez oznak zmęczenia. I całkiem sprytnie stanęła w słońcu. W ten sposób jest nietykalna. Usłysawszy bulgotanie, czuł już, że tylko pogorszył sprawę. Zaraz zacznie się robić śmiesznie. Wysłane z mojego LG-M250 przy użyciu Tapatalka
  22. Nic mu właściwie nie pozostało jak obserwować rozwój sytuacji. Zagrożenie póki co, dla niego minęło, a reszta była na tyle daleko, że nie musiał się niczym przejmować. Dojrzwszy nowo powstałą wyrwę w zachmurzonym niebie, nawet się ucieszył. Wreszcie trochę światła. Mimowolnie poczuł się znacznie lepiej. Twało to krótko, kiedy zauważył że woda się burzy. Gotował się do zerwania na równe nogi, choć daleko by nie uciekł. Spuścił z tonu, gdy zobaczył co wychodzi z głębin. Nie przypominał sobie że Irene spadła z klifu. A to dość daleko, od przepaści do wody. - Fizycznie...daj spokój, bywało gorzej - luźno stwierdził - Ale obawiam się że mogę być potencjalnym kandydatem do zakładu dla umysłowo chorych - westchnął - A z tobą? Tamten trzeci łowca wyglądał na twardego. Wysłane z mojego LG-M250 przy użyciu Tapatalka
  23. - Jest. A masz, draniu. Jego radość trwała krótko, kiedy znowu ostrze zamajaczyło mu przed oczyma. Gotował się już na zgon, kiedy jednak cios nie nastąpił. Podniósł się lekko. Widząc Larsa, był w bardzo wielkim, prawie ciężkim szoku. Mało co nie zemdlał. Ale nie był to czas na to, żeby tracić przytomność, zwłaszcza że myśli zajmowała mu rana oraz złamana ręka. Wysłuchał uważnie i dostosował się do jego poleceń. Był, lekko mówiąc skołowany, ale zajął się uciskaniem draśnięcia. - Ciekawe...czyżby o to mu chodziło... Usłyszawszy chrapanie, oraz czując drżenie powierzchni, wiedział że śmierć tego łowcy, choć jak najbardziej go cieszyła, to jednak zdawał sobie sprawę że pogorszyła sytuację. Ale innej opcji nie było.
  24. (Okej) - Żesz. Słono, słono ale zasłużenie. Po otrzymanym ciosie, czuł że zaraz go coś trafi. Chciał krzyknąć, ale nie zamierzał dawać satyfakcji łowcy. Wręcz przeciwnie. Grymas bólu, zamienił w krzywy uśmiech. Ledwo się jednak obejrzał, a ponownie znajdował się w niemiłej sytuacji. - Cholera, to się robi nudne. Parsknął tylko, nabierając piasek w garść by cisnąć nim w jego oczy. A potem szybki rzut kamieniem. Chyba że sięgnie, to cios w szczęke.
  25. (Czekaj czekaj. Nóż w dłoni łowcy, czy Adama? Bo nie chcę źle interpretować)
×
×
  • Utwórz nowe...