Skocz do zawartości

Hetman WK

Brony
  • Zawartość

    430
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Hetman WK

  1. Hetman WK

    [Zapisy]W obliczu rebelii

    Możesz ty, tylko żeby to szło, jakmolwiek.
  2. Hetman WK

    Nowy świat TCB [ZAPISY]/[GRA]

    Obrońcy stali dzielnie, nie tracąc przy tym choćby grama czujności. Kiedy nadszedł moment ataku, ,,oficerowie" prędko zmierzyli wzrokiem wszystkich podkomendnych, aby wyeliminować teoretyczny szkodliwy element. Szczęśliwie nie zanosiło się, na taki incydent. Wreszcie nadszedł moment próby. Kiedy to horda robactwa przypuściła atak, Terens dał sygnał szturmowcom, aby ci byli gotowi w każdej chwili, do wykonania planu. - Czekać...czekać... - powiedzieli wszyscy trzej, skupiając wzrok na przedzie. I wtedy! Gdy odległość między obrońcami a atakującymi była na skraju, a nie zapowiadało się na to, żeby przeciwnik nagle zwolnił... - Teraz! - wrzasnął Eryk, na tyle ile mógł. Rolnicy chwycili za swe widły. Unieśli je, tworząc najeżone żelazem mury, aby nadziać stonki, i tym samym pozbawić je możliwości swobodnego manewrowania.
  3. Hetman WK

    [Zapisy]W obliczu rebelii

    No dla mnie spoko, tylko żeby sesja się wiodła a ne stanęła w miejscu
  4. Hetman WK

    Nowy świat TCB [ZAPISY]/[GRA]

    Eyrk przez cały czas stał na dachu, obserwując pole. W między czasie, dołączył do nich kowal, z kilkoma pośpiesznie przygotowanymi toporkami, które miały wspomóc szturmowców. On sam, dostał jednak nakaz aby trzymać się możliwie daleko od walki, bo strata kogoś tak ważnego, byłaby poważnym ciosem dla społeczności. Całe to czekanie, dawało się przywódcy we znaki. Rozważał nawet opcję, że ilość oponentów, może być zbyt przytłaczająca, ale świadomość ochrony domu oraz familii, nie pozwalały mu na takie rozkojarzenia. W czasie sprawdzania flanek, mógłby przysiąc, że dostrzegł coś w rodzaju błysku, jakby z lunety. Pewno mu się przewidziało, przez ten cały stres. - Widzisz coś? - krzyknął Terens. - Robale są coraz bliżej, to pewne. Kukurydza jeszcze bardziej się porusza. Przekaż naszym żeby mieli kopyta na drzewcach. W chwili kiedy stonki znajdowały się te 20 metrów, milicja gotowała się do podniesienia broni, ale zatrzymanie ich, zdziwiło absolutnie wszystkich. Natomiast ich piski oraz prezentacja siły fizycznej, spowodowały gwałtowny spadek morale. Eryk dojrzał to i przestraszył się, że mogą uciec, ale w tej sytuacji uratował go zastępca. - Stać na pozycjach, strachajły - warknął na tyle głośno, na ile potrafił - Będziecie walczyć jak bracia i jeśli trzeba, ginąć jak bracia! A jak któremu ktolwiek, przyjdzie do głowy, żeby uciec, a co gorsza tego spróbuje, przysięgam że zostaniecie zabici od naszej stali. Zrozumcie, że los całej wioski nie może zostać zaprzepaszczony, tylko dlatego że zabrakło wam odwagi. Trzymać szyk! Pretorianie, kiwnęli głowami na tą informację. Zdawali sobie sprawę z tego, jak bardzo sprawa jest poważna, także byli gotowi nawet swoich zabić, tylko po to, aby ratować innych. Również drwale, acz oni, nawet nie myśleli o czmychaniu. W większości, byli to bardzo doświadczone ogiery i niejedno widziały. Więc ten rozkaz został przekazany w głównej mierze dla młodych rolników. Fakt faktem, podziałało. Wcześniej trzęsące się linie, starały się zachować spokój i czekały na szarżę wroga, by móc ich nadziać na widły.
  5. Hetman WK

    Nowy świat TCB [ZAPISY]/[GRA]

    Z terenu rynku, zaczął rozbrzmiewać nieregularny dźwięk uderzania o dzwon. Decyzją starszego, jeszcze lata wcześniej, udało się złożyć na dość pokaźnych rozmiarów instrument. Rzecz jasna jak na taką wioskę, bo do kościelnych się nie umywały, acz żeby alarmować sprawdzał się doskonale. Terens wkładał całą swoją siłę w to, żeby każdy rolnik usłyszał. I faktycznie się udało. Po kilka chwilach, na plac zebrała się grupa zarówno młodych jak i starszych, zastanawiając się, co się wydarzyło. Co paru miało nawet widły, ale nie wszyscy. Legat pośpiesznie wszystko wytłumaczył. Nie każdy uwierzy, jednak kiedy usłyszeli że rozkaz został wydany przez syna starszego, natychmiast wrócili do domów, aby zebrać cokolwiek użytecznego. W ten czas, Victor poinformował przywódce pretorianów, a on pobiegł zebrać gwardzistów. Pierwszy Centurion, skierował się natomiast do tartaku, bowiem w tych godzinach, drwale winni jeszcze się przygotowywać do lasu. - Eryk...jak sądzisz...ile tego będzie? To znaczy, czy damy radę jak przybędzie więcej tych stonek? - młodszy kuc zapytał, patrząc na truchło robaka. - Nie martw się. Jeżeli władza cesarzowej nie dała rady nas złamać, to tym bardziej jakieś przerośnięte jedwabniki, głupsze niż podwładni - stwierdził pewnie, pilnując pól kukurydzy. - Jasne...pewnie. Ufamy ci. - I tyle mi wystarczy - parsknął. Czekający, czuli się coraz bardziej niepewnie, kiedy odgłosy konsumpcji narastały. Szczęśliwie, prawdziwej otuchy, dodali im towarzysze, co tłumnie przybyli, z gotowymi narzędziami rolniczymi, naprawdę silni członkowie społeczności z toporkami, oraz elita z maczetami. Można było dojrzeć nawet trochę pochodni. - No. Niespodziewaniem się takiej mobilizacji - kiwał porozumiewawczo głową, przeglądając szeregi. - W końcu to nasza wspólna robota. - Spodziewałem się że pierwsza bitwa będzie wyglądać inaczej...ale narzekać nie zamierzam. Dobrze - kaszlnął i stanął względnie po środku - Sąsiedzi, przyjaciele. Dziękuje wam że poważnie potraktowaliście moje wezwanie i jak zapewne widzicie - wskazał na truchło - Nic nie zmyślaliśmy. Tego typu robaków będzie jeszcze więcej. Ale są głupie. A my, zorganizowani i mamy o co walczyć, niż tylko żeby się nażreć. Od was oczekuję tylko jednego. Stójcie razem, bądźcie dzielni, a wyjdziemy z tego cało. Victor, Terens, Lucius! - krzyknął. Niemal od razu, wezwanie stawili się obok niego. Zebrał ich trochę dale, zabrał kilka kamieni i patyk. - Dobra słuchajcie i się skupcie. Sytuacja wygląda tak. Nasza wioska - położył kamienie - Ma pola uprawne kukurydzy tylko z jednej strony, i stosunkowo łatwo będzie tego bronić - kijkiem, nakreślił linię, która była ustawiona lekko wklęśle, względem pól - W ten sposób, ustawimy wszystkich, żeby złapać ich w kleszcze. Ale po kolei. Rolnicy z widłami mają stworzyć jeden front, ale z kilkoma przerwami, dla tych z toporkami czy maczetami. Kiedy będziemy pewni, że więcej szarańczy nie przybędzie, zaczniemy zamykać naszą pułapkę, żeby ta masa nie była w stanie uciec - nakreślił strzałki, przekazujące kierunek późniejszego natarcia - I wtedy, nasze...,,oddziały" szturmowe, rzucą się na uwięzionych przeciwników, i zaczną odrąbywać im kończyny. Tych z pochodniami, ustawiamy na końcach lini, żeby odstraszyć stonki, i aby nie zaszły nas od tyłu. Jasne? - Jak słońce - kiwnęli głowami. - Cudownie. Więc tak...Victor, wybierz kogo chcesz i utwórz prawą flankę. Lucius, ty utworzysz lewą. Terens, ty zadbaj o środek. Pokładam w was wiarę, chłopcy. Ja wejdę na tamten dach. Jest na tyle wysoki, że będą mógł mieć całą wioskę w zasięgu wzroku. Jeszcze jedno. Kiedy robale będą wychodzić z pól, niech rolnicy będą miały broń położoną na ziemi. A podnieść je mają dopiero wtedy, kiedy stonki będą szarżować. - Można wiedzieć po co? - Boję się że mogą mieć szczątkowe ilości inteligencji, więc stal ma zostać im zaprezentowana dopiero wtedy, gdy nie będą mogły się zatrzymać. Dużo łatwiej się nabiją. - I teraz ma to sens. - Do dzieła! Eryk od razu poszedł na swoją pozycje, a jego podkomendni zaczęli wykonywać rozkaz. I w tym krótkim momencie, słysząc niby marsz, oraz krzyki oficerów, poczuł przedsmak tego, co może go czekać w przyszłości, jeśli dobrze wszystko zaplanuje. Ale na początek wybicie tych robali musi wystarczyć, a dopiero potem walki z rojalistami.
  6. Hetman WK

    Nowy świat TCB [ZAPISY]/[GRA]

    - O kur...wybacz, ale muszę... - Victor zakrył usta i odszedł kawałek. Eryk usłyszał tylko dźwięk opróżnianego żołądka. - Cholera, biedaczka - pokręcił głową - Nie wiem czy możemy zrobić coś innego, jak pochowanie jej. - Ech, chyba najlepiej będzie spalić jej zwłoki, znaczy się skremować i włożyć do jakieś urny. Boję się że kukurydza, może być skażona - stwierdził, przecierając pysk. - Masz rację przyjacielu. Zwołamy chłopaków.... - zatrzymał się kiedy dosłyszał kolejne piski. - Też to słyszysz? - Niestety. Kurna, niestety! - zaklął, uderzając kopytem o grunt. - To co robimy? Eryk odwrócił się i pobiegł do reszty. - Panowie! Sytuacja krytyczna! Za chwilę będzie więcej tego cholerstwa! Ogierom oczy rozszerzyły się. - Że jak? Ledwo sobie poradziliśmy z tym jednym bydlakiem! - zaprotestował Terens - Jak mamy sobie poradzić z całą hordą? - Normalnie - stwierdził chłodno - Możliwe że są jeszcze daleko. Mamy trochę czasu, zanim tu przybędą. Potrzebujemy jednak większego wsparcia. Tyle ile się da. Terens! Pędź na rynek i zacznij uderzać w dzwon sygnałowy. Zbierz tylu rolników ile dasz radę. Muszą...mieć widły - podkreślił. - Robi się - kiwnął głową i pogalopował w stronę rynku. - Victor...odwiedź Luciusa i każ mu zebrać gwardzistów - to powiedział ciszej - Następnie, udasz się do tartaku. Zwołaj drwali i powiedz że ich potrzebują i mają tu przybyć. - Widzę co chcesz osiągnąć - westchnął, a potem pobiegł wypełnić zadanie. - Wy chłopcy, odpocznijcie trochę, bo może zrobić się gorąco. Mieszkańcy usiedli na ziemi, by nabrać powietrza, a w ten czas, syn starszego wioski, obserwował pola kukurydzy, czekając na rozwój wypadków.
  7. Hetman WK

    Nowy świat TCB [ZAPISY]/[GRA]

    Ogiery po wytrzymaniu nawały pisków, jęków, oraz wyplucia przez potwora dziwnej substancji, padły zmęczone na ziemię. Bądź co bądź, ale pokonanie takiego wielkiego bydlaka, jest jednak osiągnięciem dość ciężkim. - Trzeba ci przyznać Eryk...masz ty łeb - stwierdził Terens, wycierając o trawę siekierę. - Zwyczajna zdolność podejmowania decyzji w trudnej sytuacji. Z czasem samo przychodzi. Zwłaszcza jak trzeba zaradzić na tego typu zagrożenia. Szczęście że tylko jeden, bo przy dwóch byłby jednak problem - podszedł i odebrał swoją broń - Pomóż chłopakom. Niech się zbiorą, a te odnóża i całe...to coś, poukładajcie w jedno miejsce. Trzeba będzie to spalić. - Robi się - Victor! - krzyknął i w kilka chwil kuc pojawił się obok przywódcy. - Co jest? - Po pierwsze, dzięki za wsparcie. Po drugie, chodź musimy coś sprawdzić. - Raz, nie ma za co, dwa...im szybciej tym lepiej. Chwycili mocniej swoje narzędzia obrony i zaczęli iść w stronę miejsca, gdzie do niedawna robal ucztował, by dowiedzieć się, co konkretnie konsumował. Mieli szczerą nadzieje że będzie to jakiś strażnik, a nie ktoś z nich.
  8. Hetman WK

    Nowy świat TCB [ZAPISY]/[GRA]

    - Trzymaj się przyjacielu! Musisz trochę wytrzymać! - krzyknął Eryk, starając się zagłuszyć pisk robala, bo bądź co bądź dźwięk tego paskudztwa. - Teraz Terens! Atakakuj! Kuc zacisnął zęby, otrząsnął się i podbiegł do najbliższego odnóża, zamachnął się siekierą i wykonał cios z góry na dół. Wtem, przybył Victor wraz z drugim młodszym farmerem z widłami. - Rychło w czas, chłopcy. - Jansy gwint, co to jest!?! - Póki co nie ma czasu na wyjaśnienia. Macie jakąś broń? - Ja zabrałem tą...wiesz co! - Cudownie! Postaraj się odciąć odnóża z jego lewej strony. A ty młody, szarżuj na podbrzusze. Przyda nam się wsparcie. Kiwnęli głowami i zabrali się do roboty, mając nadzieje że uda się utłuc to dziwactwa. Eryk, ze skrzyżowanymi brwiami, obserwował jak jego kompani starają się zabić owada. Przy okazji, starał się wyprzeć myśl, że tego typu dziwactw może być więcej.
  9. - Czekaj.... - nie zdążył dokończyć, kiedy wylądował w zaroślach. ,,W sumie może lepiej nie będę się jej sprzeciwiał. Nie wiem ile dokładnie siły w tyn niewielkim ciele" Po obraniu pozycji, kucnął, by zminimalizować szansę na wykrycie, oraz by przygotować się na ucieczkę. Teoretyczną, rzecz jasna. Zaczął obserwować sytuację. Nie był zdziwiony widokiem partyzantów. Bardziej tym że za dnia tylu ich przybyło. ,,Patrol mógłby ich wyłapać. Chyba że żandarmeria ma posterunek daleko" Zauważywszy Wilka, zdziwił się. Głównie tym, że wyglądał tak młodo. Wyobrażał go sobie co najmniej kilka lat starszego. Ale pozory lubią mylić. Jak już niejednokrotnie, zdążył się przekonać. ,,A więc o to mu chodziło, z tym chłopakiem. Mogłem właściwie odgadnąć. Było do przewidzenia. Tylko co teraz zrobić. Wspominali że muszę pokazać że to tylko sen, czy iluzja. Pytanie jak mam to zrobić" Z rozmyśleń wyrwało go Irene. - Wiesz...sam do końca nie wiem. Z pewnością, musimy jakoś wyrwać mojego byłego kompana. Pytanie tylko jak. Hetman mówił że ten koszmar się powtarza. Trzeba będzie poznać dokładnie jego przebieg, a potem pomyślimy jak przekonać Wilka, że jest to tylko iluzja. Zgadasz się? - zapytał szeptem.
  10. Hetman WK

    Nowy świat TCB [ZAPISY]/[GRA]

    - Kurna...panowie, przetrzymajcie to, zaraz będzie jeszcze gorzej - głośno powiedział, starając się zagłuszyć pisk insekta. Pozostali, mimo że ciężko było im to przetrwać, to jednak nie zamierzali paść na ziemię i zasłaniać uszy. Kiedy jednak zobaczyli monstrum, poczuli jeszcze większe obrzydzenie do tego świata, skoro takie robale mogą jakkolwiek istnieć. Eryk dostrzegł, że jego taktyka może się średnio sprawdzić. Zaczął szybko analizować sytuację, by wyjść z tego wszystkiego jak najlepiej oraz możliwie ograniczyć straty. - Chłopcy, zmiana planów. Na mój sygnał, Terens, zmień się z towarzyszem miejscami. A ty wtedy wystaw widły i złap najmocniej jak potrafisz, żeby przebić się przez miękką cześć tego czegoś. Wtedy ty, przyjacielu, postaraj się odciąć mu kończyny. Odczekali, aż potwór nie znajdzie się w odpowiedniej odległości, a koniec końców rolnik naskoczył przed niego, wystawiając swoją prowizoryczną broń, a Legat stanął z boku, gotując się do zadania ciosów.
  11. Hetman WK

    Nowy świat TCB [ZAPISY]/[GRA]

    Słysząc odgłosy chrupania, zacisnął bardziej toporek, mamrocząc coś pod nosem. Kałuża krwi w tym miejscu coraz to bardziej go niepokoiła. - Jak sądzisz...wilk? - szepnął jeden z kompanów. - Nie. One nie podchodzą tak blisko. Zbyt mało ich w tych lasach, żeby stanowiły zagrożenie. To coś bardziej...głupiego - stwierdził. Kiedy dźwięki ucichły, przez całe ciało, przeszedł zimny dreszcz, nieprzyjemny i to bardzo. A gdy rozbrzmiał dziwny pisk, zacisnął mocniej zęby, by jakkolwiek to przetrwać, bo uszy w takiej sytuacji zakryć nie mógł ze względu na bezpieczeństwo. Niczym oparzony, odskoczył na kilka centymetrów, kiedy dziwne odnóże świsnęło nad jego głową. Towarzysze z widłami przystąpili bliżej. Terens stanął tuż obok przewodniczącego. - Na przodków, co to do cholery było? - Nie wiem...i szczerze nie chcę wiedzieć - trochę rozdrażniony, stwierdził Eryk, zasłaniając się swoją bronią - Wyglądało...trochę jak kończyna jakiegoś robala. Nie wiem, może chrząszcza. - Wielki insekt? I co jeszcze? - Nic mnie już nie zdziwi - uspokoił się, wziął głęboki oddech - Dobra, zrobimy tak. Terens, jesteś o de mnie dużo silniejszy. - Nie ukrywając, zgadza się - stwierdził z uśmiechem. - Dobra. Weźmiesz mój toporek. Ty - wskazał na jednego chłopa - Na mój sygnał rzucisz widłami w tamto miejsce - kiwnął w punkt, z którego wystrzeliło to odnóże - Po czym szybko masz się wycofać. - Jasne - przygotował się do wykonania jak najlepszego rzutu. - Terens, kiedy on pozbędzie się swoich wideł, ty staniesz możliwie blisko, żeby przyjąć prawdopodobny atak. Jeżeli ci się uda, wykonaj cios, przede wszystkim, nie daj się ugryźć. - Rozkaz. - A ty - zwrócił się do ostatniego - Jeśli robal będzie leżał na Legacie, masz z całej siły pchnąć napastnika. Tak, żeby mu przebiło wnętrzności. - Przyjąłem - ustawił się. - Dobra...na trzy...dwa...atak! Rolnik nabrał powietrza, po czym z całej siły rzucił swoją bronią, a dwaj pozostali nastąpili na pozycje.
  12. - Nie wiem. Wierz mi, nie wiem - odrzekł jej, zakrywając usta dłonią - Niby mudnur z Wermachtu, więc może z poboru...ale cholera go wie. Widząc jak biedak się męczy, zrobiło mu się go trochę...trochę szkoda. Tak, niby okupant, z drugiej strony kilku dobrych germańców też się czasem trafiało. Nie zawsze, ale jednak. ,,Może gdybym miał jakiś nóż, albo lepiej, Visa, to bym mu męk ukrócił. Ale z gołymi łapami to ja nic nie zdziałam" Spojrzał za siebie - Niemiec nie chce nic mówić. Albo nie może, albo mój niemiecki jest tak kijowy. Podejrzewam że oba. Ukryj się w krzakach. Szybko! W otwartym polu to masz małe szanse - ponaglił ją - Jeszcze raz spróbuję. Uklęknął - Was. Ist. Passiert? - jak dobrze pamiętał ze szkoły, nie wiadomo jak, znaczyło to coś w rodzaju ,,co się wydarzyło?"
  13. Hetman WK

    Nowy świat TCB [ZAPISY]/[GRA]

    - Eryk! Eryk, wstawaj! - dosłyszał lider, wiercąc się na hamaku. - Czego znowu? Jest już wieczór - burknął. - Kurna, obudź się, krew znaleźli!. Otworzył oboje oczu i jak oparzony zeskoczył na grunt, patrząc na tego, który go obudził. - Jak, gdzie i kiedy? - zapytał pędząc do szopy po swój toporek. - Terens przechodził przez wioskę, i dostrzegł jakąś strugę, obok pola kukurydzy starego Johana. Ja akurat szedłem do sklepu, zatrzymał mnie i kazał przybiec po ciebie! - Trzeźwo myślący widzę - mruknął pod nosem - Dobra, idę, ty w tym czasie pędź po Victora - rzucił na odchodne, galopując już na złamanie karku w stronę tamtego miejsca. Kiedy dotarł, dojrzał dwóch innych ogierów z widłami oraz samego swojego zastępce. - Pięć minut pospać nie mogę? - Nie mam pojęcia co to jest. Wolałem posłać po wsparcie, niż samemu grać bohatera. - I bardzo dobrze. Dobra panowie. Ubezpieczajcie mnie. Jak coś wyskoczy i zacznie mnie konsumować, zadźgajcie, bez względu na to, czy wilk, albo gwardzista. Rozumiemy się? Kiwnęli głowami. Cezar dobył swojej broni, wziął kilka wdechów, a następnie rozpoczął marsz ku poruszającym się łodygom. Nie można powiedzieć że czuł przerażenie, ale z pewnością niepewność. Kiedy odległość między nim, a obszarem wynosiła kilka kroków: - Pokaż się. Jeśli będziesz współpracować, to nic ci się nie stanie.
  14. Hetman WK

    Nowy świat TCB [ZAPISY]/[GRA]

    - Zastanawiające, nieprawdaż? - Ten dym? No trochę. Unosi się akurat na posterunkiem. Z jednej strony świetnie, bo zarówno nieczyści ucierpią, jak i ci cholerni zdrajcy. Jednak z innej, to mamy ten problem że nie dostanę tej paczki - Terens, przyłożył kopyto do podbródka - Zostań tu i jak coś zauważysz, to pędź na złamanie karku do naszych, żeby cokolwiek zorganizować. - Nie martw się, możesz na mnie polegać. Legat kiwnął głową i odszedł z obrzeży wioski, w stronę swojego domu. Nie nadtrawiwszy na żadnych strażników, nie musiał się martwić o swoje nerwy. Jasne, zdawał sobie sprawę z tego, że wkrótce sytuacja wróci do wcześniejszego, ale jeśli los będzie z Legionem, to może uda się pozbyć na stałe okupanta. - Psss - dosłyszał głos z boku. Spojrzał w stronę jednego z zaułków. Dostrzegł średniej wielkości kuca, ukrywającego się w cieniu. Podszedł do niego. - No, co jest? - Wybacz że ci przeszkadzam, Legacie, ale mam świetne wieści - powiedział wyraźnie uradowany - Niedawno byłem w naszej tawernie. - Jak chcesz mi powiedzieć że nie przepiłeś wszystkiego... - Nie nie. Kilku tamtejszych dość mocno wyrażało swoją niechęć do rządzących. Dosiadłem się i po krótkiej wymianie zdań, obiecałem że pomogę im w spełnieniu ich marzenia. - Pewny jesteś że to nasi? - Znam ich zbyt długo, jestem przekonany. Tylko...jest problem. Wybywacie z wioski, do kogo mam się zwrócić? - Idź do Victora. On zostaje i wszystkim się zajmie. Ale dyskretnie, dobrze? To że tych pionków mało, nie znaczy że możemy się bawić jak szlachta za Nerona. Bo i status inny, a i materialnie kijowo. - Tak tak. Nie praw mi tu historii. Zachowaj je na to, żeby dzieciarnie zachęcić. Widzieliście te tumany? - Owszem. Mam nadzieje że nic nas nie zaatkaje. Bo wtedy zbierze się więcej wojska, a wtedy za nic w świecie, nie uda się nam z tą akcją. Za długo tu siedzimy. Widzimy się jutro. - Jasne. Kuc zniknął w uliczkach, a legat szedł dalej
  15. Hetman WK

    Nowy świat TCB [ZAPISY]/[GRA]

    - Dziwne, nie sądzisz? - Co takiego? - spytał Eryk, sprawdzając stan zebranego drewna - No nieźle, będziesz sobie mógł zrobić wolne w przyszłym tygodniu. Świetnie się spisałeś. Pomarańczowy kuc przewrócił oczyma - Nie widzisz tego? Gwardzistów coś niebezpiecznie mało się robi. To trochę podejrzane. - Ja na twoim miejscu bym się cieszył. Jeżeli ten stan utrzyma się do wieczora, mamy większe szanse na ucieczkę. A jeśli odechce im się przychodzić aż do południa jutro...przyjacielu, to dopiero będzie. - Wyjątkowo entuzjastycznie do tego podchodzisz. Nie poznaję cie. - Czasem należy mieć więcej pozytywnych myśli, niż tych negatywnych. Spokojnie, nie przyzwyczajaj się - sięgnął do torby i zaczął wyliczać należność - Dobrze pamiętam, 30 monet? - Daj że spokój, nie musisz płacić. - Muszę, bo mi będziesz chciał wsiąść jeszcze odsetki. Trzymaj - podał mu mały worek. - Dzięki... - rozejrzał się - Cezar. Miło tak, żeby mnie na akcję nie zabierać? - Ktoś musi utrzymać porządek. Ty jesteś, póki co rzecz jasna, trzeci w hierarchii po mnie. Przewodzisz wszystkim, jak na razie. Pamiętaj, że jakby coś, masz dostęp do magazynu. - Pamiętam pamiętam. Nie bój się. Dobra, muszę iść, jeśli się nie zobaczymy, to powodzenia życzę - kiwnął głową i odszedł. Rzeczony kuc, zwał się Victor. Był jednym z pierwszych, którzy dołączyli do Legionu, co znaczy również że najwcześniej zaczął swój trening. Zdając sobie sprawę jak ważna jest hierarchia wojskowa, Legat oraz Cezar, mianowali go pierwszym Centurionem. Rzadziej nazywany Primus Pilus. Fakt faktem że jego pozycja nie odpowiada zasobom, bo żołnierzy było ledwo trzy decurie. No i nie pełne. Aczkolwiek, jak już się pozyska nowych rekrutów, to kadra oficerska nie będzie raczej stanowić problemów. Najpierw skompletuje się centurię, następnie kohorty, a koniec końców pełny legion. Przynajmniej takie są ustalenia wstępne. W samym składowisku drewna, znajdowała się mała klapa, prowadząca do czegoś w rodzaju piwnicy. W niej, Eryk złożył kilka sztuk przygotowanych lekkich pancerzy, wykonanych z tkaniny. Dodatkowo, wzmocnionych, kupionymi kiedyś w mieście starymi ,,zbrojami" futbolistów. Teoretycznie nie mogły obronić przed kulami karabinowymi, jednakże w sytuacji bójki, sprawdzały się świetnie. Parę razy to sprawdzali. Prócz tego, przemianowali co nieco, by nie biegać w kolorowych pancerzach, tylko w miarę jednolitych. Zgodnie z poleceniem, każdy członek organizacji, dostał rozkaz by trzymać jeden u siebie, w wypadku zagrożenia. Wierząc w pomysłowość swoich ludzi, zaufał im że schowali je w takich miejscach, że nikt nie powołany ich nie znajdzie. - No...wygląda na to że wszystko jest już przygotowane na naszą akcję. Chyba pora się kimnąć - westchnął i odszedł na swój hamak, rozwieszony między dwoma drzewami.
  16. Hetman WK

    Nowy świat TCB [ZAPISY]/[GRA]

    Eryk wracał do domu bez pośpiechu. Cieszył się z tej chwili spokoju. Zwłaszcza wiedział, o tym, iż za dwadzieścia cztery godziny, będzie musiał wysilić się najbardziej od czasów tamtej zimy, kiedy to spichlerze nie był wystarczająco zaopatrzony. Jedyny syn starszego wioski, musiał sobie dużo odmawiać, aby reszta familii mogła przeżyć. Tamte miesiące nie należały do łatwych, aczkolwiek poskutkowały. Rodzina wytrzymała, a on sam jeszcze bardziej się uodpornił. W obecnej sytuacji, a także przyszłych działaniach, ta umiejętność jest pewno okaże się niezwykle przydatna. Spokojnie maszerując, zastanawiał się nad przyszłymi działaniami, w wypadku zwycięstwa, albo porażki. Oba warianty posiadały równy procent wydarzenia, toteż musiał dokładnie rozpatrzeć wszelkie ewentualności. Odwrotu, zniknięcia czy nawet...śmierci. Jako cynik w pierwszej kolejności te gorsze. Z letargu wyrwał go dopiero inny kuc, co w niego wpadł, pędząc nawet nie bacząc na drogę. Wylądowali od razu na gruncie. - Ał, cholera, uważaj jak łazisz - warknął, masując pysk. - Sam uważaj, ty... - zaczął drugi, ale niespodziewanie słowa utknęły mu w gardle. Podniósł się i otrzepał, po czym przyjrzał się drugiemu. Miał ciemno-czerwoną pastę, oraz granatową grzywę. - Aha. To ty Marek - westchnął, podając mu kopyto. - N-nie masz mi tego za złe, prawda? - spytał drżącym głosem. - Daj spokój, zdarza się. Podciągnął się i wyprostował. - Dzięki. Skąd wracasz? - Od kowala. Miał mi naprawić kosę. Właściwie dobrze żeśmy się spotkali, bo musisz do niego iść. Ponoć ma dla ciebie jakieś zlecenie, czy coś. - Oczywiście, po drodze tam zajrzę. Przeglądałeś już gazetę? - Widzisz, wiedziałem że o czymś zapomniałem. Mam nadzieje że Klaudia ją przyniosła. - Nie musisz się tym przejmować. Nic nowego. Podmieńcy i gryfy dostały w po tyłkach, złapano kilku szpiegów, świątynie...standard. - Jak tak dalej pójdzie to wojna skończy się zanim stary Julian dobije pięćdziesiąt lat. - Pewno i tak. No, to muszę iść, bo jeszcze sporo roboty do zrobienia, nie? - zaśmiał się i powoli zabierał się do dalszej drogi. - Jasne jasne. A powiedz jeszcze...jak ci minęło spotkanie z moją siostrą? Zatrzymał się, a przez jego ciało przeszedł silny dreszcz. - Posłuchaj mnie - stanął przed nim frontem - Nie ubije cię, bo uważam że jesteś dobrą partią. Ale jak raz ją skrzywdzisz...lepiej szybko opuść wioskę. Zrozumiano? - przybliżył się do niego pyskiem, tak bardzo jak tylko mógł. - Co było na spotkaniu? - zapytał cicho. - W nocy stąd wybywamy. Ty i rekruci opiekujcie się wszystkimi. Wrócimy koło popołudnia. - Jak najbardziej, czaję! - odpowiedział normalnie. - No. Idź już. Minęli si, a każdy odszedł we własną stronę.
  17. Hetman WK

    Nowy świat TCB [ZAPISY]/[GRA]

    Praca przez cały dzień nie była wyjątkowo ciężka, ale i niezbyt łatwa. Zwłaszcza jak ma się do pomocy tylko jedną osobę. Żeby nie było. Eryk swoją ostatnią siostrę, Klaudie, kochał tak samo, jak starszą. I bardzo sobie cenił że bardzo chce pomóc swemu bratu. No ale niestety, ta miała jeno piętnaście lat i należy napomknąć iż nie jest ona zbyt silna, co skutkuje tym że sporą część prac, nie była w stanie wykonać. Niestety na więcej nie mógł liczyć. - Dobrze siostra. Wystarczy na dziś. - Co? Ale...zostało przecież mnóstwo pracy. - Tak, ale jak wszystko skończymy teraz, to na następne dni będzie się nudzić, nie prawda? - A. W sumie...masz rację - zaśmiała się - Jak zawsze. - Nie słodź nie słodź - spojrzał w niebo - Hm. Gdzieś koło południa. Idź powiedz matce że ja muszę gdzieś pójść. - Czemu tak często wychodzisz? - Muszę tak robić, bo wiele rzeczy trzeba załatwić, przed nadejściem zimy, żeby można było odpocząć. A po za tym nie chce mi się tobie wszystkiego tłumaczyć. - Raczej i tak nic nie zrozumiem. Tylko nie przychodź znowu tak późno, co? Zawsze się wtedy boję że coś ci się stało. - No...w porządku, postaram się - poczochrał ją. Uśmiechnął się lekko i wyszedł z terenu swojego gospodarstwa i skierował do domu oddalonego o kilka minut drogi. Po drodze ukradkiem zerkał czy czasem jakiś niepożądany element społeczny się nie kręci. Dotarł wreszcie do niedużego domu, trochę nawet się rozpadającego. Przy wejściu, czekał już jego towarzysz. - Wszyscy są? - zapytał. - Czekamy tylko na ciebie - otworzył wejście i razem weszli do środka. Bez chwili namysłu, zeszli na dół po drewnianych schodach. Znaleźli się w piwnicy. Dość przestronnej. Na środku, stał pokaźny stół, a przy nim siedziało sześciu kuców. Każdy z ponurym wyrazem pyska, patrzyli w blat. Usłyszawszy kroki, powstali gotując się że ktoś ich nakrył. Jednak kiedy zobaczyli że przybył Eryk, pochylili głowy w geście szacunku. - Ave! - powiedzieli jednym głosem. - Siadajcie przyjaciele, siadajcie - zajął swoje miejsce, po czym popatrzył po wszystkich - Brakuje kilku. Gdzie reszta pretorian? - Różne, Cezarze - stwierdził ciemno zielony kuc z żółtą grzywą - Dziewiąty miał ich sprowadzić, ale... - A - machnął kopytem - Już wiem. Nieważne, Lucius. Tylu wystarczy. Innym się najwyżej przekaże. Jednak musimy porozmawiać o tej sprawie, nie cierpiącej zwłoki. Lannius... Terens rozłożył na stole mapę, przedstawiającą główną wioskę, północną, wschodnią, południową i zachodnią. Odległości nie wyglądały na jakiś przesadzone. Szybkim marszem można by się dostać, w dwie-trzy godziny. Zwykłym...no gdzieś o okolicach pół dnia. - Wygląda na to, że poszczęściło się nam. Kiedy ostatnim razem mój Frumentari wrócił z zachodniej wioski, powiedział że w tamtejszym posterunku zatrzymał się powóz z niezłą obstawą. Możliwe że przewożą albo złoto, albo...co byłoby bardziej miłe dla naszej sytuacji...broń palną. Zrządzeniem losu, siedział akurat w barze a gwardziści spili się jak kretyni, przez co dowiedział się, że konwój wyruszy jutro, koło południa. - Pewno będzie pilnie strzeżony - stwierdził Lucius - Jeśli ma to trafić na front... - To tylko jeden wózek - zatrzymał go Cezar - Spodziewam się ochrony...w wysokości nie wiem, gdzie około dziesięciu, co i tak dla nas to sporo. Ale jeśli dobrze wszystko wykonamy, to może nam się udać. - Wszyscy mamy się udać? - Nie. Pójdę ja, Lannius, ty Luciusie, oraz wszyscy pretorianie. Marek oraz reszta zostaną żeby nie zbudzać zbędnych podejrzeń. - Ale to daje nam...ledwo ośmiu członków. Jesteście pewni że nam się uda? - Tutaj ja chcę coś powiedzieć - wtrącił sił starszy kuc, z pokaźnym zarostem na twarzy - Trochę to trwało, no i musiałem co nieco wydać pieniędzy na złom. Acz koniec końców... - podniósł z podłogi pakunek, owinięty w materiał - Zrobiłem to! - rozłożył rulon a oczom zebranych, ukazało się...coś w rodzaju maczety. Trochę krzywej, ale jednak maczety, z dorobioną rączką. Sztuk było gdzieś około sześciu. Oczywiście jeden egzemplarz był dużo większej jakości. Specjalnie dla przywódcy. - No no no. Dobra robota kowalu. Jeżeli uda się nam ukraść złoto, oddamy większość łupu wam. - Dajcie spokój, Cezarze. Jeżeli moja praca przyczyni się do tego że wyzwolimy się spod jarzma tych cholernych drani...to nie potrzebuje nic więcej. - Jednak jedno mnie martwi mój panie. Broni nie starczy dla wszystkich. A rzucić się na nich z kopytami to średni pomysł. - Ja natomiast mam jeszcze inną idę - dodał Legat - Jako drwal posiadam trzy siekiery dodatkowe. Jedną wezmę ja, a dwie rozdam. Po za tym, do wieczora zaostrzę kilka większych kijów. Będzie z tego świetna broń miotana. - Skoro broń już mamy, pora na plan. Wyruszymy koło północy. Ja i Lucius zabierzemy czterech pretorian. Wszyscy wezmą maczety. Lanius, ty weź pozostałych i wyekwipuj ich według uznania. Także jeśli chodzi o oszczepy. Skryjemy się w zaroślach, w tym lasku możliwie blisko wioski zachodniej. I o to co zrobimy. Atak rozpoczniesz ty - spojrzał na Legata - Z daleka postarajcie się zabić gwardzistę na szpicy formacji i na końcu. Wątpię żebyśmy zobaczyli oficera, ale jeśli się trafi, zlikwidujemy w pierwszej kolejności. Jeśli się uda, to pewno będą mocno zdziwieni. Wtedy, zaatakujemy my z ich prawej flanki. Skupią się na nas. Wywiążemy walkę, krzyknę na całe gardło hasło, wiesz jakie. - Oczywiście. - Wtedy wy ruszycie. Ty osobiście ruszysz na środek ze swoją ciężka bronią. Pozostałe dwa topory na przód, oraz na koniec, żeby zamknąć im drogę. Dzięki temu całkowicie ich przestraszymy i jeśli dobrze wyjdzie, to może nawet się poddadzą. - Mam tylko jedno pytanie mój panie - ponownie wtrącił przywódca pretorian - Czemu możliwie blisko zachodniej wioski? - Będą pewni że zasadzkę przygotował ktoś stamtąd, co da nam trochę więcej czasu. A tym kapusiom należy się kara za sprzedanie tego biedaka który ukrył zboże. - Macie racje. Przepraszam. - Wybaczam. Dobrze, jeszcze jakieś pytania? Wszyscy milczeli. - Świetnie. Swoje...mundury macie u siebie, prawda? - Dopilnowaliśmy tego. - Cudownie. O zmroku nikt tego nie ujrzy. Pamiętajcie żeby wziąć gogle, oraz założyć kaptury czy kaski. Nie chcemy żeby nas rozpoznali, w wypadku gdyby zbiegli. Na wszelki wypadek. Dobrze chłopcy. To wszystko. Ja już idę. Lannius, Lucius, podzielcie według uznania. Moja grupa, czekajcie pod moim gospodarstwem, a druga pod tartakiem. Wyruszymy koło północy. Niech los będzie z nami. - Ku zwycięstwu! - powiedzieli jednym głosem - Na chwałę ludzkości! Eryk powstał i wyszedł z domu innymi drzwiami.
  18. Hetman WK

    Nowy świat TCB [ZAPISY]/[GRA]

    Wielka kula ognista, pojawiła się na horyzoncie, a swymi promieniami dała sygnał rolnikom że nadszedł kolejny dzień. Kolejny dzień bycia pomiatanym przez ,,czystych" jak nazywali ich co po niektórzy. Ale wpierw, trzeba było udać się na plac, żeby wysłuchać obwieszczenia. Usłyszawszy o zwiększeniu daniny, poczynali szeptać między sobą. Jeden, nie chcąc dalej marnować czasu, opuścił teren, nie oglądając dalszego przekazu. Ogólnie sytuacja w wiosce nie wyglądał kolorowo. Ledwo jedzenia starczyło by wszystkich wyżywić, a teraz trzeba będzie oddawać jeszcze więcej. Dla kolejnych ogierów, stawało się jasnym, że jedną opcją na przetrwanie jest faktycznie podniesienie zbrojnego oporu przeciwko okupantowi. A jakieś pogłoski, odnośnie jakiejś formacji, która formuje się gdzieś w okolicy, jak mówili co po niektórzy, wydawały się jak wieści o zbliżających się wojskach alianckich. Jednak jeśli już ktoś coś wiedział, to starano się aby gwardia wiedziała mniej niż nic. Choć w sumie niewiele by to zmieniło, gdyż ciągle docierały jakieś tam wiadomości o małych zbiorowiskach buntowników. Także strażnicy średnio się tym interesowali. Jak miało się okazać, niezbyt słusznie. Eryk wstał jeszcze wcześniej niż wszyscy. Ale nie dlatego że musiał zebrać plony, bo do zbiorów została masa czasu. W pierwszej kolejności, przeszedł dokładnie ogrodzenie, by upewnić się, że w żadnym miejscu płot nie jest zniszczony. Robił tak co dziennie, ale wolał zawsze się upewnić. Później, zgodnie z rutyną, nakarmił wszystkie zwierzęta w gospodarstwie. Teoretycznie nie musiał, jako głowa rodziny, jednak chciał odciążyć swoich od roboty. Na końcu zasiadł na swojej ulubionej ławce, na której często spędzał wolne z ojcem, dopóki ten nie zachorował i obecnie ciągle jest w domu. Nie miał do tego pretensji. Rozumiał sprawę. Wpatrywał się w niebo, jak chmury wolno suną. Z tego przyjemnego letargu, wybudziło go skrzypienie drzwi. - Tak mamo. Pamiętam - ozwał się dziewczęcy głos - Ale będę mogła? Tak, tak dobrze. Ech. Z budynku wyszła klacz, na oko siedemnastoletnia. Szarej pasty, oraz niebieskiej grzywy. Po wyrazie pyszczka, wyglądała na zmartwioną. Humor szybko się jej poprawił, kiedy dostrzegła siedzącego. Uśmiechnęła się i podbiegła do niego. - Eryk - objęła go - Co ty tu robisz? - A - machnął kopytem - Wiesz jak to ze mną jest. - Wiem wiem. O której wczoraj wróciłeś? - Chyba koło... - zastanowił się - Dziesiątej. - Musisz uważać, bo jak tak dalej będzie, to z nimi zamieszkasz. I jak wtedy sobie poradzimy? - Nie bój się siostrzyczko. Ja was tak szybko nie zostawię. Dałem ojcu słowo - parsknął - A te nasze spotkania to dla zabawy robimy. - Jasne...ty i zabawa - zaśmiała się, - A powiedz mi....o czym to rozmawiałaś z matką? Spuściła wzrok na podłoże i zaczęła grzebać kopytem w ziemi - Emmm....a nie będziesz zły? - zapytała nie pewnie. - Julia... - podniósł brew - Jak mógłbym być na ciebie zły? No nie licząc tego kiedy przez ,,przypadek" wyrwałaś stronę z mojej książki. Nie. Nie, nie zrobiłaś tego znowu, prawda? - Nie! Od tamtej wpadki już nie wchodzę do twojej biblioteki. Chodzi o to...że spotykam się z kimś. - A mogę wiedzieć z kim? Obiecuję że nie będę się złościł. Przełknęła ciężko ślinę - Z Markiem! - przygotowała się jakby na cios. - Żartujesz? To świetnie. Dobry z niego człowiek, ba jest moim dobrym przyjacielem. Fakt, trochę za stary jak na ciebie, ale w jego przypadku...nie mam nic przeciwko. - O. Bo bałam się że będziesz chciał mnie wydać jak....no słyszałeś, z tamtej wioski na zachód. - Za Equestrianina?! Ojciec jakby to usłyszał wstał by z krzesła i urwał mi łeb. Jeszcze czego żeby te wysoko ustawione dupki dobierały się do mojej ulubionej siostry. Zaczerwieniła się - Wybacz że posądziłam cię o coś tak głupiego. Nie bój się, żaden z ,,czystych" mi się nie podoba. Yyych - wzdrygnęła się - Ale mogę do niego pójść tylko jak nakarmię trzodę i drób. Żeby nie było że nic nie robię. - To mam dla ciebie złą wiadomość - uśmiechnął się wrednie - Już to zrobiłem. Zamilkła - Z...znaczy że...? - Pędź do niego. Baw się dobrze, tylko bez głupot, jasne? - spoważniał. Uścisnęła go najmocniej jak potrafiła - Uwielbiam cię braciszku. - Dobrze dobrze. No idź idź. Tylko pozdrów go ode mnie. - Jasne! Na razie - odstąpiła i zaczęła galopować za dom. - Ech, ona się nigdy nie zmieni - powiedział do siebie. Wyprostował się, i obrócił głowę, usłyszawszy głos siostry. - Tam jest, siedzi na ławce. Po czasie się uspokoił, gdy dostrzegł zbliżającego się kuca o brązowym kolorze i czarnej grzywie. - Co ona taka szczęśliwa? - spytał niskim głosem. - Pamiętasz piątego? No, to wygląda że udało się mu ją uwieść. - Wiedziałem że jest śmiały, ale żeby twoją siostrę ....no, nie ważne. Czemu nie przyszedłeś na orędzie? - Bo jak widzę gwardzistę to chce mi się kogoś rozerwać. Także boję się co by było, jakbym dostrzegł herolda, tą mierną kukiełkę. Jakieś ważne wieści? - Owszem. Znowu podnoszą daninę. Z jednej strony kijowo bo familię nie będą miały co do jedzenia...ale z drugiej strony.... - Dużo łatwiej pozyskamy zwolenników. Mam takie wrażenie że w tych biurach pracuje jeden buntownik. - Zobaczymy. - Nie ważne - żachnął - Rozesłałeś posłańców do innych wiosek? - Tak. I powiem ci że to może się dobrze skończyć. Ci na wschodzie już zachodzą za skórę gwardii, podobnie jak ci na południu. Północ raczej też będzie chciała się dołączyć. Nie wiem tylko jak z tą na zachodzie. Mówią że pełno tam konfidentów. Mają nawet posterunek. I to konkretny. - Trzy na cztery. To całkiem nieźle, nie uważasz? - Nie wiem. A, bo zapomnę. Kowal, powiedział że na.... - ściszył głos - ...spotkaniu, pokaże coś ciekawego. - Dobrze. Przyda nam się, kiedy będziemy planować kolejny krok. Tym czasem Legat...upewni się że tamten teren jest odpowiedni. - Akurat muszę jechać po drewno. Zobaczę jak idą przygotowania. Wszystko będzie dobrze, Cezar - kiwnął głową i zawrócił. - Mam taką nadzieje.
  19. O kurna kurna kurna. Germaniec. A ja nawet Błyskawicy nie mam. Co tu robić, co tu robić - przełknął ślinę, kiedy dosłyszał germański język. Wzdrygnął się. - Boże... - powiedział cicho - Jasna cholera co tu się wydarzyło. Nie. Nie to nie może być to o czym mówił Wilk. Nie ma możliwości żeby...ach coś chyba jeszcze z niemieckiego pamiętam. Skup się. - Emm...jak to.... - strzlił palcami - Was ist...passiert! Was ist passiert?
  20. Hetman WK

    Nowy świat TCB [ZAPISY]/[GRA]

    Imię: Eryk pseudonim Cezar Strona Konfliktu: Buntownicy Rasa: Sponifikowany kuc ziemski Wygląd: Dość silnej postury, o szarawej paście i czerwonej grzywie. Oczy ma niebieskie, natomiast charakterystycznym elementem, jest bliza na grzbiecie Cutie Mark: Mapa z czerwoną strzałką, wskazującą punkt, w który wbił się sztylet. Historia: Urodził się jako najstarszy, a zarazem jedyny syn pewnego rolnika, bardzo dobrze znanego w wiosce, oraz niezwykle szanowanego, gdyż pełnił niejako rolę sołtysa. W każdym razie, pojawienie się Eryka, dla rodziny było bardzo radosną wieścią, gdyż znikło zagrożenie tego, że linia zniknie. Jednak to ojcu nie wystarczało. Kiedy tylko mały kuc osiągnął wiek, gdzie rozumiał już pewne sprawy, co wieczór rodzic opowiadał mu o prze minionej świetności rasy ludzkiej, o tym jaką wielką krzywdę uczynili im parzystokopytni, zamieniając ich formę, a także o upodleniu ze strony władzy. Młody nie musiał być bardzo spostrzegawczy, żeby dostrzec jaką nienawiść jego ojciec żywi to Equestrii. Ale całą tą propagandę, chłonął jak gąbka, by po czasie i on zapałał wrogością. A te odczucia przekazywał znajomym, dzięki czemu zyskał sobie szacunek i posłuch. Z jednym z kolegów, zaprzyjaźnił się bardzo, przez co często wzajemnie sobie pomagali. Czyli złość może być powodem do radości. Poniekąd. W każdym razie, jak tylko Eryk podrósł, musiał pomagać na polu, bo każda para kopty była na wagę złota. Początkowo, było mu ciężko. Do łóżka wracał obolały, kilkakrotnie nawet ranny. Ba, nawet zdarzyło się, że chciał sobie zrobić przerwę. Pech chciał, iż podpatrzył to jeden ze strażników. Zapędził go do roboty, a chłopiec odrzekł że musi odpocząć. Zakończyło się tym, że młodzieniec dorobił się rany na grzbiecie od bata. Nigdy tego nie zapomniał i jeszcze bardziej znienawidził rządzących. Lata mijały, a on przyzwyczajał się do trudnych warunków. Nabierał siły, tolerancji na ból. W bardzo rzadkich chwilach, pozwalał sobie na dwie przyjemności. Po pierwsze, nagminne czytanie książek historycznych. Zwłaszcza o starożytności. Po drugie, gra w szachy. Niby proste, aczkolwiek ćwiczył dzięki temu swoje umiejętności strategiczne,przez co dorobił się swojego znaczka. Choć z pojawienia się go, wcale rad nie był. W każdym razie, osiągnąwszy 25 lat, przejął pozycję rodzica, gdyż ten przez chorobę, cały czas siedział w domu, mimo iż chciał dalej pracować. Eryk, przechadzając się po wiosce, dostrzegł jak mała dziewczynka, płacze pod ścianą. Podszedł i zapytał się co się wydarzyło. Okazało się że mama dziecka nie mogła zapłacić podatków, gdyż sprzedaż osłabła. Strażnika nie obchodziło to i zabrał kilka sprzętów z mieszkania, nawet uderzył chłopkę. Ta kropla przelała czarę. Młodzieniec wiedział, że jeśli on czegoś nie zrobi, to sytuacja nigdy się nie zmieni. Wraz ze starym przyjacielem, spotkali się pewnej nocy. Omówili sprawę i doszli do wniosku iż nie mogą dołączyć do jednej z grup rebeliantów, bo te są słabo zorganizowane, rozproszone. Zdecydowali się krok po kroku, założyć własną organizacją, walczącą o wolność ludzi i ukaranie kuców, pegazów oraz jednorożców. Nie zamierzali ukrywać swoich rasistowskich zapędów. Wiele wysiłku wkładali w przygotowania i planowanie. Nową frakcję, nazwali Legionem, na cześć starożytnej, podstawowej jednostki Imperium Rzymskiego. W założeniach ta formacja miała być głównie militarna, a takie rzeczy jak dyplomacja zejść na dalszy plan. Tytuł Cezara przypadł Erykowi, a jego przyjaciel, Terens, tytułował się Legatem. Sześciu najbardziej zaufanych znajomych, przyjęło tytuły pretorian, by ochraniać głowę frakcji.by Po cichu zbierali popleczników, wśród mieszkańców wioski. Na chwilę obecną, liczba legionistów to ledwo 30 osób, a głównym celem jest przejęcie pełnej kontroli na wioską. Ale to do tego droga jest długa. Jednak Cezar i Legat, nie zamierzają się poddać(tak wzorowałem się na organizacji z Fallout New Vegas) Zdolności: Jest bardzo charyzmatyczny, przez co łatwo mu zdobywać zaufanie innych, przez co ci chcąc za nim podążać. Prócz tego, jest niezłym taktykiem oraz organizatorem. Mimo że wielu gratuluje mu siły fizycznej, to on traktuje to tylko jako dodatek. Miejsce urodzenia: Mała wioska gdzieś w Środkowej Europie. Miejsce zamieszkania: To samo co wyżej Zawód: Przywódca organizacji. Mimo tytuły, dalej wykonuje swoje zadanie rolnika, a także uczestniczy w ćwiczeniach, jak reszta. Wiek: 25 lat Organizacja: Nazwa frakcji to Legion. Organizacja jest bardzo rasistowska i marzy o zrzuceniu kajdan władzy oraz powrotu ludzi na swoje miejsce. W planach, po zdobyciu władzy, mają być ukierunkowani na podboje, dzięki czemu mają zyskać więcej wiosek oraz zwolenników. Do innych buntowników odnoszą się z szacunkiem, a ci mogą liczyć na przyjęcie do domów. Do gryfów i podmieńców, nie żywią zaufania, choć uważają że mogą mieć w nich sojusznika. Zakładane rangi wyglądają następująco: Rekrut Legionu - świeży członek Legionu, ma walczyć w pierwszej linii, aby zmęczyć przeciwnika. Pancerz nie jest gruby, ale wystarczający by poradzić sobie z mieczem czy sztyletem. Weteran Legionu - wojak który swoje w odbył. Rzucany w walki tylko w chwilach najbardziej ryzykownych. Ci posiadają już konkretną zbroję. Zwiadowca Legionu - lekko uzbrojony, bardzo szybki, który ma za zadanie sprawdzić teren, oraz pełnić rolę harcownika. Decanus Legionu - dowodzi dziesiątką żołnierzy, prawie o najwyższej pozycji niezwykle szanowany wśród innych Centurion - dowodzący dziesięcioma decanmi najważniejszy oficer na polu bitwy, doświadczony. W ramach doktryny walki ramię w ramię, ci mają stać w pierwszym szeregu, wraz z resztą towarzyszy.
  21. Starał się iść w miarę szybko, bo przeczuwał że chwilowy spokój zaraz się skończy. No i miał rację. Stanął jak wryty, kiedy dosłyszał kaszlnięcie. Odwrócił się i odruchowo przeniósł rękę do kieszeni, ale przypomniał sobie że nie ma ni swojego noża, czy rewolwera. - Czekaj chwilę - szepnął, po czym po woli podszedł do źródła dźwięku.
  22. - Hm. Tak sądziłem. Nie za bardzo te miejscowość - podążył za nią, patrząc to w jedną to w drugą - Wiesz...sądzę że powinniśmy pójść do tamtego lasu, to może z bezpiecznej odległości się zoreintujemy, hm? Bo mam jakieś złe przeczucie.
  23. ,,Jeżeli kiedykolwiek...będę miał wnuki...To nie ma bata żeby się nudziły." Widok kolejnych zbiorników z wodą...nie napawał optymistycznie, ale co zrobić. Może być tylko gorzej, więc pewno kadzie to tylko wierzchołek. Po wybudzeniu się i zorientowaniu gdzie się znajduje...szczęśliwy nie był. - O cholera. Niedobrze, bardzo nie dobrze. Trzeba się u... Przerwał kiedy usłyszał chlupnięcie i dojrzał towarzyszkę. - I jak? - zapytał.
  24. - W sumie...mi będzie z dźiebko raźniej. Po za tym...po ostatnim, nie zamierzam zostawiać cię znowu samej - zaśmiał się, również wstając - Nekromanta coś wspominał o zejściu do podziemi. Ale tylko tyle. Chodźmy - stwierdził, idąc z wolna do określonego celu.
  25. Zauważywszy te kilka szczegółów, skłamałby, gdyby stwierdził że nie odczuł lęku. No, może nie aż tak drastycznie, ale jednak niepokój zawsze był. Słysząc jej odpowiedź, uspokoił się, ale nadal coś mu podpowiadało, żeby uważać. - Jeśli chodzi o sam proces wejścia w zaświaty...trzeba wejść do cholernie lodowatej wody, ze specjalnymi ziołami i...czymś w ustach, o ile dobrze pamiętam. Potem, trafia się do zaświatów. Nekromanta wspominał, że dostanę przewodnika...jako akt dobrej woli. A później...trafi do świata wykreowanego przez mojego kompana. Znaczy środka II wojny światowej. Może być śmiesznie...
×
×
  • Utwórz nowe...